Archiwum X - oddech to tylko tykanie zegara.
Anonymous - 26 Wrzesień 2011, 20:25 Temat postu: oddech to tylko tykanie zegara. Cały świat mu wirował a potem widział tylko ciemność. Choć w sumie, to niczego nie widział. Po chwili poczuł jednak przeszywający gól głowy i niemiłosiernie chłodny wiatr, który jak uparty wiał właśnie na niego. Jakby go nie lubił. Z początku chciał otworzyć oczy, ale nie mógł się na ten jakże prosty ruch odważyć. W końcu jednak podjął decyzję i otwarł zielonkawe ślipka. Z początku kompletnie nie zdawał sobie sprawy, gdzie aktualnie się znajduje. Także po pewnym czasie nie mógł sobie tego uświadomić. Spróbował jednak podnieść się do siadu, co wcale nie było łatwo, jednakże, ku jego zadowoleniu, zakończyło się sukcesem. Zdziwionymi oczyma wodził po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś znaku, jakieś wskazówki, która by mu podpowiedziała, gdzie się aktualnie znajduje. Niczego takiego jednak nie dostrzegł. Westchnął ciężko. Postanowił wstać i to właśnie uczynił. Chciał sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazł, skąd przyszedł, ale niczego nie pamiętał. Miał w głowie pustkę, przez co ogarnęła go panika. Najlepiej by było, gdyby uciekł gdzieś, gdziekolwiek, byle tylko jak najdalej stąd. To miejsce, nie wiedzieć czemu, ogarniało go przerażeniem. Czuł, że ma z nim związane jakieś przykre wspomnienia, jednak niczego takiego nie mógł sobie przypomnieć. Krążył tak bez celu po ulicy, co chwila na kogoś wpadając, oczywiście przypadkiem, próbując przy tym wmieszać się w tłum, jednak wcale to mu nie przychodziło tak łatwo. Był już tak uciążliwi, że ludzie zaczęli go mijać i przestali zwracać uwagi na to dziwadło. Nagle ktoś niespodziewanie pociągnął go za rękaw koszuli. Odwrócił się więc i ujrzał młodą panienkę w bieli, która uśmiechała się do niego uroczo. W pewnej chwili pomyślał, że to duch, że mu się to przywidziało, ale panienka musiała być żywa i istnieć, skoro poczuł, jak go chwyciła. Zachęcając gestem dłoni, wyprowadziła go z miejskiego zgiełku jaki panował na ulicy i wraz z nim udała się do jednego z zaułków.
- Wszystko dobrze? – zapytała przyjemnym tonem głosu. – Chyba się zgubiłeś, prawda?
Całkiem odjęło mu mowę. A jednak to była istota żywa, cóż za niezwykłe odkrycie. Nie mógł jednak wyksztusić ani jednego słowa, więc tylko pokiwał lekko głową. To była prawda, kompletnie nie wiedział, gdzie jest i co się wokół dzieje, więc można śmiało powiedzieć, że się zgubił. Jedno było pewne – chciał jak najszybciej wrócić tam, skąd przybył albo chociaż dowiedzieć się, dlaczego się tutaj znalazł i co to jest za miejsce. Panienka tylko uśmiechnęła się pogodnie. Widocznie rozumiała go bez słów. Ni z tego, ni z owego, rozejrzała się w prawo i w lewo, a potem wyprowadziła go z zaułka.
- Chodź ze mną, pomogę Ci się stąd wydostać – powiedziała.
Rozłożył się wygodnie na fotelu i zamknął oczy. Dom niewiasty był naprawdę ładny i przyjemny, jasne ściany nie raziły a mnóstwo zieleni w doniczkach postawionych w różnych miejscach uspokajała rozszarpane nerwy chłopaka. Nie miał zamiaru się stąd ruszać, ani na krok. W dodatku sama właścicielka tego domu była przeuroczą niewiastą, a przynajmniej takie sprawiała wrażanie na nim. Nie wiedział tylko dlaczego właśnie jego tutaj zaprowadziła, przecież kompletnie jej nie znał. To pytanie cały czas zaprzątało mu głowę przez co nie mógł myśleć o niczym innym. Po jakichś dziesięciu minutach dziewczę wróciło do pokoju i usiadło na kanapie. Uprzednio powiedziało, że idzie gdzieś zatelefonować. Niby nic niezwykłego, ale biorąc pod uwagę całą tę sytuację i to wydawało mu się nieco niepokojące i dziwne zarazem.
- Podoba Ci się tutaj, Mikkel? – spytała go nagle.
Zaskoczony, skierował wzrok w jej stronę. Nie przypominał sobie, żeby jej się przedstawiał ani też by ona go o to pytała, więc skąd mogłaby to wiedzieć? Czyżby czegoś nie pamiętał? Znów uderzył go okropny ból głowy. Nie miał żadnych wspomnień z ostatnich dni. Na swoje szczęście pamiętał jeszcze jak się nazywa, chociaż skąd pochodzi i czemu wygląda inaczej niż ludzie na ulicy, ciągle nie wiedział. Panienkę widocznie rozbawiło jego zakłopotanie, co nieco go zirytowało.
- Zastanawiasz się pewnie, skąd wiem jak się nazywasz, czyż nie? – zaśmiała się uroczo. – Znamy się, ale ty pewnie tego nie pamiętasz, prawda?
- Nie – odparł krótko acz na temat.
Dziewczę wstało z miejsca ciągle rozbawione i udało się do kuchni, pozostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami, których to za nic nie potrafił poukładać w jakąś sensowniejszą całość. Wszystko wydawało mu się takie skomplikowane i niekompletne. Jakim cudem się tu znalazł, skąd ona go zna, po co go tutaj przyprowadziła – miotało mu się po głowie bez celu. Nie był pewny, czy zapytać wprost niewiasty, której tożsamości nadal nie znał, ale ona znała jego. Coraz bardziej go to denerwowało, czuł, że może stać się coś złego a zarazem nieuniknionego.
Kolejny dzień spędzony w domu uroczego dziewczęcia nie przynosił żadnych rezultatów. Co prawda znał już mienie tajemniczej wybawicielki, nie rozumiał także jej wytłumaczenia, dlaczego właśnie tutaj go zagrała i właściwie czemu jego. Z jednej strony było to całkowicie proste – zabrała go ze sobą, ponieważ go znała i widziała, że się zgubił. Jednak w dalszym ciągu nie wydawało mu się do zbyt wiarygodne wytłumaczenie, jakby wymyślone na poczekaniu, od niechcenia. Nie wiedział także niczego więcej o sobie poza mieniem, ale także pojawiło się nowe pytanie, a mianowicie do kogo dziewczyna, niemalże codziennie, telefonuje, kiedy jego nie ma w pobliżu. Ale on dobrze o tym wie, że z kimś się kontaktuje, ale po co? Niepokój wzmagał się w nim z dnia na dzień.
Siedząc samemu w mieszkaniu niewiasty, usłyszał jakieś głosy. Była to spokojna okolica, jak już zdążył zauważyć, rzadko kto tutaj przychodził, raczej odcięta od reszty osiedli. Podbiegł więc do okna i wyjrzał przez nie. W pierwszej chwili myślał, że to może dziewczę wcześniej wróciło do domu, jednak powiedziała mu, że wróci dopiero wieczorem. Jakież było jego zdziwienie gdy ujrzał grupkę wysokich mężczyzn, którym jakieś informacje udzielała dziewczyna. Przyglądając się im, po raz kolejny poczuł ten okropny ból. Jakby wspomnienia wracały do niego. Kojarzył tych mężczyzn, nie raz ich już spotkał na swojej drodze i to przed nimi uciekał tamtego dnia. I to przez swoją nieuwagę znalazł się na ulicy z bolącą głową. Zmarszczył brwi i prychnął cicho. W takim razie nie było już sensu się ukrywać. Teraz już wiedział wszystko o tej dziewczynie, to ona była z nimi w zmowie. Z hukiem otworzył okno, a gromadka zdziwiona zwróciła oczy w jego stronę. Chłopak chwycił się za rynnę i zaczął wspinać się na dach budynku, czego oni kompletnie nie przewidzieli. Widać było, że nie wzięli pod uwagę możliwości, że może nie zauważyć ich obecności, że tak po prostu go złapią i Bóg wie co z nim jeszcze zrobią. Już na pierwszy rzut oka widać było, że należą do jakiejś organizacji.
Przerażone dziewczę odepchnęło od siebie mężczyzn i zaczęło nawoływać do chłopaka, żeby wracał i nie wygłupiał się więcej. Myślała, że jest aż taki głupi? Może i sprawiał wrażenie kretyna, który nie zdaje sobie sprawy z niczego, co się wokół niego dzieje, ale koniec z tym. I niech sobie nie myśli, że taki jest naprawdę.
- Mikkel! – krzyknęła w jego stronę przeraźliwie rozgniewana.
- Dla Ciebie Halvorsen – odparł, śmiejąc się z poirytowania niewiasty.
Lata płynęły a on żył swoim życiem w dziwnej krainie między Światem Ludzi. Jak się tutaj znalazł? Kolejne pytanie, tym razem jednak z odpowiedzią, choć nie bardzo jasną. Uciekając od pogoni zorganizowanej przez niewiastę, rozpędzony do granic możliwości wpadł jakby do jakiegoś portalu, choć sam do końca nie wiedział i nie wie co to tak naprawdę było. W każdym bądź razie znalazł się w tej krainie, gdzie wszystko, co jest nie do pomyślenia to rutyna i coś normalnego. Cały czas jednak walczył z myślami, że chciałby z powrotem dostać się do Świata Ludzi i jeszcze raz, choćby na chwilę, pokazać się niewieście, która go wydała. Nie wiedział jeszcze, co ma jej powiedzieć, ale jedno wiedział na pewno – bardzo chce ją spotkać po tylu latach.
Firanki zaszeleściły, odsłaniając blady księżyc w pełni. Wszystko co żywe pokładło się do swoich łóżek i w ciepłych objęciach Morfeusza śnili swój magiczny sen na nowe jutro. Tylko jednak osoba nie podzielała ich zajęcia. Zamyślona niewiasta nie mogła zasnąć, a raczej nie potrafiła sobie pozwolić na błogie zatopienie się w marzeniach sennych. Jakby czyś się martwiła, głowiła cały dzień i całą noc, i teraz nie potrafiła odpędzić od siebie tychże myśli. Jakież to zwyczajne, jakież to znajome. Cisza panowała w całym mieszkaniu, lecz niespodziewania, nie wiadomo skąd, coś, a raczej ktoś, ją przerwał.
- Jest już późno, a ty nie śpisz. Nie ładnie – z nikąd wydobył się męski głos z nutką dezaprobaty.
- Proszę? – zapytała odruchowo.
Źrenice rozszerzyły się jej do granic możliwości. Była zdenerwowana faktem, że ktoś prócz niej znajduje się w zaciemnionym pokoju. W sumie, to kto by nie był zestresowany taką informacją, kiedy mieszka samotnie od tylu lat. Nie wiedziała, co ma zrobić. Już chciała chwycić pierwszą lepszą rzecz, którą miała pod ręką i rzucić nią w cień z nadzieją, że tam właśnie znajduje się włamywacz. Jednak nie było to potrzebne, bo tajemnicza istota sama wyszła z mroku, ale bez rąk uniesionych ku górze.
- Z wyglądu nie zmieniłaś się nic a nic. Ciekawe, czy charakter też masz ten sam – uśmiechnął się.
Odjęło jej mowę. Ten oto chłopak był ostatnią osobą, jakiej mogłaby się spodziewać w swoim mieszkaniu. Minęło już tyle czasu od kiedy ostatni raz go widziała, od kiedy jej uciekł, czego nie mogła sobie wybaczyć. To była jej życiowa szansa by zabłysnąć, ale wszystko w jednej chwili legło w gruzach. Coś strasznego. Nie wiedziała, co ma uczynić – rzucić się na niego z radością czy z wściekłością?
Chłopak zaśmiał się, co jeszcze bardziej ją zszokowało. W sumie, to on także nie zmienił się z wyglądu i zapewne osobowość również ma tę samą co przy pierwszym spotkaniu, gdy go złapano, a on potem uciekł. I jeszcze raz został schwytany, tak oto zatacza się błędne koło.
- Jesteś zdziwiona moim przybyciem? – zapytał po chwili.
Dziewczę zrobiła kwaśną minę. Cóż to za głupie pytanie jej zadał!
- A Ty byś nie był, spotykając mnie nagle w swoim mieszkaniu po tylu latach? – spytała rozzłoszczona. – Tak w ogóle, to po co tutaj przyszedłeś? Bo nie wydaje mi się, żebyś tam po prostu oddał się w moje ręce.
Chłopak w milczeniu podszedł w stronę dziewczyny i usiadł na krawędzi łóżka. Nie wiedział, jakby to powiedzieć, żeby się jeszcze bardziej nie rozgniewała. Chociaż, z drugiej strony, byłoby to niezwykle ciekawe widowisko. Tylko raz widział ją tak wkurzoną, wręcz do czerwoności, więc mógłby liczyć na powtórkę z rozrywki. Ale nie tym razem.
- Chciałem Cię jeszcze raz zobaczyć – odparł przyciszonym głosem.
Najwidoczniej nie spodziewała się takiej szczerości, ba, takich zamiarów z jego strony. Zobaczyć się? Z nią!? Nie potrafiła tego zrozumieć. Może po raz kolejny upadł na ten swój blondyński łeb albo coś naprawdę mu się pokręciło, że przyszedł tutaj niemal o północy, by jej powiedzieć, że pragnie ją jeszcze raz ujrzeć. Nie czuła się z nim ani trochę związana, nie czuła do niego nic, a przynajmniej tak sobie wmawiała i pragnęła trzymać się tej opinii.
- Dlaczego? – jej głos odbił się echem po całym pokoju.
Nie odpowiedział jej na to pytanie. Zbliżył się tylko w jej stronę i ucałował delikatnie w czoło. W pierwszym momencie nie wiedziała, co się dzieję, po chwili jednak sobie to uświadomiła. Jej policzki oblały się całe szkarłatnym rumieńcem, a serce zabiło mocno. Nie mogła niczego powiedzieć. Wiedziała dobrze, że nie jest w stanie wymówić ani jednego słowa, nawet głoski. Chłopak uśmiechnął się tylko, co na tle książyca wyglądało wręcz baśniowo.
- Dlatego – odparł. – Śpij dobrze, mon soleil – dodał i wyskoczył przez otwarte okno pozostawiając w pomieszczeniu ciągle zszokowane dziewczę, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
|
|
|