To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Polowanie na Grimma (Feste)

Anonymous - 26 Wrzesień 2011, 20:29
Temat postu: Polowanie na Grimma (Feste)
Szkarłatna Otchłań. Miejsce odrobinę przerażające, ale mimo wszystko mające w sobie ten niepowtarzalny urok, niemożliwy do znalezienia gdziekolwiek indziej. Szkarłatne niebo za dnia, purpurowe nocą, cecha charakterystyczna wymiaru łączącego pozostałe dwa światy. Miejsce zamieszkania Lunatyków, Szklanych Ludzi i innych ras, które zdecydowały się wybudować tu dom z własnej woli. Choć czy na pewno własnej?
Tu też najliczniej występowały stworzenia zwane Grimmami - nieduże, złote bądź czarne kulki ze skrzydłami i ogonami zakończonymi kolcami. Pozornie nieszkodliwe, a jednak po drugiej stronie zwierciadła będące czymś w rodzaju ludzkich szarańczy. A jednak, mimo faktu nieposiadania żadnych szczególnych mocy były istotami magicznymi, zdolnymi do oswojenia, czego, jak powszechnie wiadomo, nie można uskutecznić w przypadku szarańczy. A więc, na co czekamy? Chodźmy spróbować je znaleźć...

...jednak nie mogę obiecać, że pójdzie łatwo.

Anonymous - 27 Wrzesień 2011, 20:05

/ Z bramy korzystać nie muszę, tak?

Co najmniej oryginalnym, by nie rzec dziwacznym, lub też autorstwa ludzi mocno rąbniętych, wydawało jej się zalesienie terenów drzwiami. Minęła właśnie jakieś spore wrota z pozłacaną klamką i natknęła się na oddrzwia kolejne, co poskutkowało na razie lekkim zirytowaniem. Może za którymiś z nich kryła się jej przyszła zdobycz? Tfu, towarzysz doli i niedoli, rzecz jasna. Poza tym, jak tu najeść się taką kulką, i to na dodatek z ostrymi częściami? Właśnie, a propos ostrych części, może naszej drogiej panience będzie sprzyjać fart i dorobi się oczek średniowydłubanych.
Jeśli już jesteśmy w kwestii fartu, to liczyła również na wypatrzenie jakiejś plagi szarańczy za najbliższymi drzwiczkami. Chociaż, nie, przy pladze ócz średniowydłubanych uzyskać nie można, raczej trupią bytność, gdyby taka chmara wpiłaby się wszystkimi kolczastymi ogonkami w jej pierś nie miałaby optymistycznych myśli.
- Grimmie... Grimmie... - zaczęła nawoływać, z wybitnie złudną nadzieją, czego na domiar wszystkiego była świadoma, owego stworka rodem z piekła. No tak, no tak, z jej wrodzonym talentem do wszystkiego jakieś większe bydlę nie byłoby trudnością w złapaniu, skromnie mówiąc, lecz małe bydlątko było, mhm, małe, więc o wiele łatwiej upilnować kreaturkę takich rozmiarów, a nie willi.
Posuwając się tak wzdłuż szeregów pseudo-drzew-będących-tak-naprawdę-drzwiami, w końcu Feste stanęła i rozejrzała się uważniej, bowiem przychodziło jej to trudniej w ruchu pośpiesznym. Oparłszy drąg o ziemię, tak, przytaszczyła ze sobą ten kijek, prychnęła cicho.
Powinna ze sobą zabrać jakiś wabik, pomachać przed byle odcinkiem przestrzeni i czekać na wyniki, jednakże nie będąc w coś takiego wyposażona, jedynie tkwiła tak w tymczasowym bezruchu, wytężając śliczne kocie ślepka.
Następnym razem chyba zaopatrzy się w wielki transparent z podświetlanym tekstem typu "darmowe wydłubywanie oczu, wydłub już dziś", by na siebie zwrócić grimmią uwagę.
- Jeśli się nie zjawisz, to... - poczęła wypowiedź pewnym siebie tonem, po czym splotła ręce i zakołysała się lekko. Cóż by tu wymyślić? Czy taka bestyjka przystanie na propozycję żerowania na jej gałkach ocznych?
- Uchm. Grimmie! - pełna radosnych, przesączonych wręcz optymizmem myśli, a przy tym zrzędząc pod nosem, wyczekiwała, jak bodajże wspomniano, na reakcję potencjalnego Grimm'a. Żadnego na oczy nie widziała i znała je tylko z teorii, bo na razie nie bywała za często w okolicy ich terytoriów, ale już wyobraźnia poczęła podsyłać jej obrazy w postaci takich najbanalniejszych stworzeń złotych lub smolistych. Mogłyby się przystosować do jej zachcianek i być białe oraz czarne, ażeby ich dwójka stanowiła widok wspanialszy od zwyczajnego, lecz nie, narodziły się takowe, a nie inne.
No, reasumując, ona sobie czeka, a Grimmów jak nie widziała, tak dotychczas nie widzi.

Anonymous - 28 Wrzesień 2011, 18:19

Cóż, nazwa "Las Drzwi" nie była niestety nazwą dosłowną. Jak łatwo można się domyślić, tak wiele różnorakich drzwi na jednym terenie tylko przypominało las, zagajnik, czy co tam jeszcze. Któż wie, jakie umysł wymyślił w ogóle nazwę dla czegoś takiego, co najpewniej nie powstało z rąk ludzi czy też nawet istot magicznych, a z energii, która stworzyła ten wymiar, ukształtowała go? W każdym razie, osóbka ta miała całkiem niezły gust, moim skromnym zdaniem. Nazwa brzmi przepięknie i w ogóle, och, ach, aczkolwiek nie da się zaprzeczyć, że z powodu tak dużej ilości drzwi... No, faktycznie można dostać białej gorączki. Może nie wszyscy tak reagowali, przykładowo Lunatycy byli na takową odporni, a jednak - komu miłe jest jego psychiczne zdrowie, nie powinien tu przychodzić. Ale nie, bo chęć zaciągnięcia do domu Grimma i postawienia go na półeczce była silniejsza.
Póki co, żaden miłościwy Grimm nie podleciał do Feste. Ale! Na szkarłatnym niebie mignęło kilka, może kilkanaście, trudno stwierdzić, złotych smug. Próbujemy dalej?

Anonymous - 12 Listopad 2011, 22:33

Zacisnęła palce na drągu, by uzyskać złudne poczucie bezpieczeństwa. Kto wie, co zaraz wyjdzie zza tych wszystkich drzwi. Błądząc po nich wzrokiem, dostrzegła przemykającą w oddali złotą smugę. Trochę jak czysta esencja Grimm'a, przemykająca z zawrotną prędkością przez ostępy niebieskie, znacząca tym samym swój szlak muśnięciami pędzla umaczanego w miedzianorudej farbie. W jej oczach odbijało się powątpiewanie i nieodzowna ciekawość. Wyrwała ostrze niby-włóczni z ziemy, pozostawiając dość płytką bruzdę. Teraz chwyciła ją w obie dłonie, nieco pochylona przemierzając drogę dzielącą ją od miejsca, gdzie przed chwilą ujrzała ów błysk, domniemanie pancerzyku, którym obtoczona była ta mała bestyjka, na którą polowała. Stukała czubkiem oręża w mijane drzwi, jak gdyby rozgarniając gęstwinę roślin w prawdziwym lesie. Uch, aż się dostawało klaustrofobii. Żywiła nadzieję, że tym przypadkowym pukaniem nie zwabi do siebie żadnej krwiożerczej istoty.
- Grimmie, Grimmie, nie lękaj się, niebawem cię znajdę, a potem zjem - oblizała wargi, ostrożnie stawiając stopy, ażeby brak większych szmerów uśpił czujność jakiegoś stworzenia, które by się nawinęło. Giętkość się tutaj nader przydawała, prawda? Wzrok wytężała, przed oczami już mając umykające w popłochu ławice żółtych kulek. W sumie nic nie stało na przeszkodzie, by wetknąć parkę na półkę jako oryginalne podpórki do książek, jednak nie lepiej uczynić z takiej kuleczki coś odmiennego? Na przykład, jakąś zabawkę. No, ale to kwestia gustu.
Może przydałaby się zamiana w kota? Koty chodzą jeszcze ciszej. Z drugiej strony, dzierżąc w pysku długaśny drąg daleko zajść się nie da bez unikania drzwi. Była gotowa w każdej chwili nabić na broń jakąś parszywą istotkę, która zagrodziłaby jej drogę. Gdy zastygała w bezruchu, tylko miarowo wznosząca się i opadająca pierś świadczyła o tlącym się w niej życiu. Jej wargi wypowiedziały bezgłośnie nazwę stworka, na którego czyhała. Teraz trzeba by je podejść, niepostrzeżenie, i może zwabić błyskiem ostrza jednego z nich.

/ Tak z ciekawości, od kiedy temat stoi odblokowany? Po balu patrzyłam i był zamknięty, a się narzucać nie chciałam. Długo czekałaś? Znaczy, nie tak ogólnie. /

Anonymous - 15 Listopad 2011, 17:45

Kilka Grimmów nadal krążyło w powietrzu, choć pewno ich część odleciała, widocznie znudzona tudzież zaniepokojona obecnością Feste. Gdzieniegdzie kotka mogła dojrzeć również ledwie widocznie poruszenia powietrza. Nie było to jednak tym, czym mogło się wydawać - były to bowiem również Grimmy, tyle, że koloru smolistej czerni. O, proszę, czyli rasizm miał podłoże do wykwitnięcia również po drugiej stronie lustereczka.
Stukanie włóczni o drzwi wykonane, jak to zazwyczaj bywa, z drewna, wydawało krótki, nieszczególnie głośny dźwięk. Feste raczej nie musiała martwić się tym, że coś do siebie zwabi. Raczej, bo w końcu nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza w takim środowisku jak to. I, pogódźmy się z tym, tyle drzwi faktycznie mogło przyprawić o białą gorączkę.
W końcu, któreś zaciekawione postacią dziewczyny stworzonko, podleciało trochę bliżej. Nieduża, złota kuleczka, coś jak znicz, o którym wspomina się w serii o Harrym Potterze, tyle, że z ogonem zakończonym ostrym szpikulcem. Skrzydłami przebierał właściwie tak szybko, jak koliber. Ledwie dało się dostrzec złotawe muśnięcia zawieszone w powietrzu. Wątpliwe, ażeby Feste przepuściła taką okazję, nieprawdaż? Wprawdzie Grimm nie znajdował się jakoś nadzwyczajnie blisko, jednakowoż również nie nazbyt daleko, żeby przy odrobinie szczęścia, dobrej woli i niezbędnych umiejętności nie dało się go pochwycić.


Szczerze mówiąc, sama zapomniałam o tym temacie. Dopiero niedawno mi się przypomniało, wybacz.~

Anonymous - 15 Listopad 2011, 21:16

Wtem zaroiło się wręcz od przedstawicieli Grimm'ów. Pech, że nic nie jadła, drapieżnik nie mógł już usiedzieć w miejscu i ze wszystkich sił pragnął wydostać się na wolność. Więcej uwagi sprowadzały na siebie te złote egzemplarze, choć i czarne wychwytywała w powietrzu. Jako iż było właśnie dość ciemno, co zdołała już zauważyć, źrenice jej rozszerzyły się, chłonąc jak najwięcej światła. Miło było być kotem, nie? Jej górnolotne refleksje przerwało pojawienie się przed jej nosem jednego z Grimm'ów. Coś na podobieństwo stłumionego okrzyku zdziwienia wydobyło się z jej ust. Podetknęła uczynnie czubek pseudo włóczni pod złocistą kulkę, ażeby ta sobie przysiadła, natomiast w napięciu oczekiwała reakcji na taką przymilność, przysunąwszy się bliżej. Nie zważając na to, czy Grimm usadowił się na palu, czy też nie, w końcu wypuściła z palców oręż i wyskoczyła nieoczekiwanie w powietrze, niecierpliwa. Nie ma to jak subtelność, która charakteryzowała tak wyrafinowane stworzenia jak koty; ukazała to w błyskawicznej zamianie w chuderlawą bestyjkę i, w miarę możliwości, naparła ciałem na ofiarę, próbując nieporadnie objąć łapkami ową kulkę. Wysoce prawdopodobne, że nawet by ją przygniotła, w końcu starała się do tego dążyć, ale mniejsza. To niesprawiedliwe, że jej wysunięte pazurki i ostre kiełki na niewiele się zdadzą przy zetknięciu ze złotym pancerzykiem, choć, kto wie, co tam w środku się znajduje. No i, nie chciała zranić czegoś tak w jej mniemaniu kruchego.
Tak, teraz liczyło się głównie wykorzystanie okazji. Prychała z niezadowoleniem.

/ E tam, nie szkodzi.

Anonymous - 16 Listopad 2011, 18:25

Najprawdopodobniej Grimm, który powziął decyzję zbliżenia się do Feste, był tak młody i niedoświadczony, jak tylko można to sobie wyobrazić. Reszta chmary przezornie trzymała się z daleka od dziewczyny, ale też nie usiłowały ściągnąć niesfornego egzemplarza z powrotem. Najwidoczniej jeszcze nie zauważyły, co się dzieje, bądź też nie uznały za stosowne natarcia, skoro jeszcze nic na dłuższą metę się nie wydarzyło. Albo po prostu nie przejmowały się losem jednostki i nie chciały się narażać. Kwestia psychiki albo też odgórne rozporządzenie przywódcy chmary, o ile takowy w ogóle istniał, bo mogło też się zdarzyć, że stworzonka te żyły właściwie w chaotycznych skupiskach i nie odczuwały potrzeby, żeby wprowadzić odpowiedzialność zbiorową na kanwie znanej powszechnie zasady skonstruowanej przez trójkę francuskich muszkieterów.
Wedle przewidywań dziewczyny, Grimm osiadł naiwnie na ostrzu włóczni. Gdyby jego ślepia były widoczne, zapewne wlepiałby je w nią teraz z nieskrywanym i szczerym zaciekawieniem. W takich okolicznościach można było jednakowoż tylko podejrzewać, zer tak jest. Kiedy natomiast oręż wylądował na ziemi, stworzonko zamachało gwałtownie skrzydełkami i wzniosło się lekko w powietrze, nie podleciało jednak do swych towarzyszy. A szkoda, bowiem może zdołałby uniknąć pochwycenia przez Feste. Wedle przewidywań, kotka przydusiła go do podłoża. Ten, nieporadnie machając skrzydłami i zakończonym kolcem ogonem, próbował się wyrwać - bezskutecznie. Jedynie końcówka owego ostrza zostawiła kilka zadrapań na pokrytych w owej chwili futrem łapkach. Cóż, teraz pozostawało tylko uciekać, zanim reszta chmary zainteresuje się sytuacją... A kilka złotych kulek wyraźnie wykazywało oznaki niekłamanej ciekawości względem tego, co działo się w dole. Kilka podleciało nawet i, również machając ogonami, jakby zgoła nieśmiało, strachliwie i niepewnie, zostawiło nie więcej, niż cztery płytkie ranki na ciele Feste. Niezbyt ciekawa strategia obronna, ale cóż poradzić można przy takich, a nie innych rozmiarach!

Misja zakończona. Jeśli ci się chce, możesz coś jeszcze odpisać, choć niekoniecznie. Niedługo przeniosę temat do Archiwum.~



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group