Anonymous - 2 Październik 2011, 13:06 Temat postu: Polowanie na Ra (Artemis)Piękno i niebezpieczeństwo. Dwa słowa, które od wieków wiązały się ze sobą nierozerwalnym łańcuchem. Jedno ciągnęło za sobą drugie. Zawsze, wszędzie, bez względu na to, czego dotyczyło. Takie były na przykład kobiety, góry, a także znajdujące się w Krainie Luster Kryształowe Pustkowie, wręcz las kryształów. Teren usłany gęsto ostrymi, nieregularnymi tworami z materiału przypominającego na pierwszy rzut oka czyste szkło. Coś pięknego, a jednak upstrzonego na każdym kroku niewidocznym, podstępnym niebezpieczeństwem. Najprostszym sposobem, by go uniknąć było stale patrzeć pod nogi i nie biegać, bo, niestety, mogło się to skończyć więcej niż źle. Chyba, że byłbyś Bogiem lub czymś innym z tej kategorii, wtedy rób co chcesz - a jednak zwykłym ludziom czegoś takiego nie polecam. A już zwłaszcza tym cierpiącym na hemofilię.
Tak czy owak, krążyły słuchy, iż w tym miejscu pochowały się jedne z ostatnich przedstawicieli gatunku dumnie zwanego Ra. Dwóm osobom już udało się takowe znaleźć, a skoro tak, musiałbyś być niesamowitym pechowcem, aby i tobie się to nie udało. Zwłaszcza przy takiej inteligencji, jaką posiadasz, mylę się?Anonymous - 2 Październik 2011, 15:01 Tak, z całą pewnością bardzo dobrze, że Artemis nie lubił biegać. Nie odczuwał więc potrzeby, by zmieniać dobre przyzwyczajenia, zwłaszcza w takim miejscu. Szedł więc spokojnie i ostrożnie. Jedyne co mu przeszkadzało to fakt, że chyba niespecjalnie strategicznie dobrał strój. Umówmy się, że koszula, spodnie od garnituru i mokasyny nie były wymarzonym strojem do podobnych wypraw. Jakże on nie lubił Krainy Luster! No bo, pustkowie usłane kryształami? W tym nie było za grosz logiki. Niemniej uznał, że skoro sam nie może posiąść, czy nauczyć się magii, to zrobi wszystko, by jak najbardziej się do niej zbliżyć. Upolowanie sobie takiego stwora, było dobre na początek. Szkoda tylko, że jeśli dojdzie do faktycznego 'polowania' czy zmagań fizycznych, to był na z góry przegranej pozycji. Miał przy sobie co prawda pistolet plazmowy swojego projektu, który jeśli się trafiło znacząco spowalniał przeciwnika, jednak poważnie wątpił swoje strzeleckie zdolności... Zwłaszcza po tym jak odrzut beretty, którą ćwiczył na strzelnicy, wystawił mu bark. Wzdrygnął się na samo wspomnienie. Owszem, w Neutrino 2000, jak nazwał swój wynalazek, odrzut był zminimalizowany, ale i tak trzeba było wycelować i nacisnąć spust, żeby go użyć i żeby miało to jakikolwiek sens.
-No dobrze-westchnął przystając na moment, gdy uznał, że jego nogi absolutnie odmawiają mu posłuszeństwa i gną się pod nim, jak gdyby właśnie przebiegł cały maraton. Upewnił się, że akurat nie siada na kryształowym kolcu i spoczął na podłodze.
-Gdybym był wielkim, magicznym stworem... Gdzie bym się schował?-zaczął dumać, przy okazji odpoczywając i zastanawiając się, czy przybycie tutaj było aby najlepszym pomysłem? Miał przy sobie jeszcze jedynie butelkę wody, która miała mu umożliwić korzystanie z Lodowego Kryształu, Neutrino 2000 i swoją głowę... Kontra magiczny stwór, który z tego co się zdołał o nim dowiedzieć, potrafi znikać w plamach światła oraz strzelać magicznymi promieniami.... Hmm... Przymrużył lekko ślepia. Miał pewien plan, ale jeśli nie zadziała, to będzie dosłownie... Ugotowany.Anonymous - 2 Październik 2011, 18:42 Osobiście? Od ostatniego piątku znienawidziłam bieganie, a to wszystko dzięki naszej cudownej nauczycielce wychowania fizycznego, która kazała nam przebiec w sumie trzynaście kółek + rozgrzewka w pełnym słońcu. Po tym wszystkim powiedziałam sobie - z własnej woli nigdy więcej. Miałam przynajmniej to szczęście, że zabrałam własną butelkę z sokiem. Inni musieli od siebie nawzajem wyłudzać dwadzieścia groszy na wodę z automatu. Niby mieliśmy na sobie stroje gimnastyczne, które w pierwotnym zamierzeniu miały redukować odczuwalny gorąc, a jednak. Toteż nie wyobrażam sobie Artemisa biegającego w obecnym stroju, zwłaszcza, zważywszy na fakt, że tego nie lubił. Swoją drogą wybacz pytanie, ale czy on w ogóle coś lubił?
Siadanie na ziemi gdzieniegdzie usłanej drobniutkimi kryształkami... Dobrze, że pan Fowl należał do tego inteligentniejszego rodzaju ludzi, w przeciwnym razie już dawno poczułby kłucie w okolicach wiadomej części ciała. Coś jak darmowa akupunktura, a jednak wątpliwym jest, aby Artemis był z tego faktu szczególnie zadowolony. Nie dość, że podarłby sobie ubranie, to jeszcze pobrudziłby je krwią, pff. Sama jestem okropną pedantką i wiem, jak to jest. Czystość ubrań na pierwszym miejscu, żadnego siadania na mokrej trawie, piasku, czy czymś innym z tego rodzaju, chyba, że miało się przy sobie koc. Wtedy to zupełnie inna sprawa. No, ostatecznie można było wykorzystać jakieś znoszone dżinsy do swoich niecnych celów, ale jasne spodnie plus mokra trawa?
Ni z gruszki, ni z pietruszki, do uszu Artemisa dobiegł dość głośny szelest. Widocznie coś, co zmierzało w jego kierunku albo było wielkie, niezdarne i bezmyślne, albo myślało, że jest samo, albo też celowo chciało się ujawnić. Mniejsza z powodami - w każdym razie zza krzaków po dłuższej chwili wyjrzała głowa jakiegoś młodzieńca, może dwudziestoletniego, zwieńczona burzą potarganych, ciemnych włosów, w które powplątywały się liczne liście i gałązki. Szeroko otwarte, bursztynowe ślepia utkwione były w sylwetce Naukowca. Po chwili głowa niespodziewanego gościa przechyliła się lekko w lewą stronę, co nadało jego spojrzeniu jeszcze bardziej bezmyślny wyraz.
- Dz-dzień dobry - wymamrotał nieco niepewnie, na dobre wychodząc z krzaków i przystępując do wyciągania z włosów liści. Przez cały ten czas dyskretnie zerkał w stronę Artemisa.Anonymous - 2 Październik 2011, 21:26 Ja tam nawet lubię biegać. Bieganie jest całkiem spoko. Zwłaszcza jak ma się muzykę... O tak, wtedy potrafi być całkiem przyjemne no i spala tłuszcz... Zły tłuszcz! No i nie bądź nadmiernie złośliwa! Artemis lubi... lubi... żelki! O! Żelki lubi i całkiem przepada za pewną dziewczyną, ale to jest tajemnica więc cicho tam! Tak, czy owak był z całą pewnością wybitnie nieszczęsny w zaistniałych okolicznościach. Czuł przede wszystkim, że spocił się jak szczur, a to jest naprawdę nieprzyjemne dla kogoś, kto tak duży nacisk kładł na schludność swojego wyglądu. Jak tu się jednak nie spocić, skoro zewsząd otaczają cię wystające z ziemi kryształy, które skupiają promienie słoneczne i potwornie nagrzewają okoliczne powietrze? Tu zawsze musiało być gorąco, tak jak w szklarni, za co Artemis w duchu przeklinał to miejsce oraz Ra, który wybrał je sobie do zamieszkiwania. Czy nie mógł żyć w jakimś bardziej przystępnym środowisku? Całe szczęście, że Fowl był raczej spokojnym typkiem, bo ja to bym na jego miejscu rzuciła już wcale pokaźną wiązanką słów podchodzących pod cenzurę. Dobrze też, że Arty nie podarł sobie spodni i wcześniej sprawdził na czym siada, bo w przeciwnym razie byłby już naprawdę, bardzo niepocieszony. No bo jak by wyglądał z rozdartymi spodniami? Jeszcze w takim miejscu! Okropieństwo. Dobrze jednak, że nic złego się nie stało.
Cichy szelest przyciągnął jego uwagę. Wydało mu się dziwnym, by na pustkowiu pełnym kryształów coś szeleściło. Jeszcze dziwniejszym zaś, wydał mu się fakt, że coś tu wyrosło... A mianowicie... Krzew. Niech szlag trafi całą tę magię i jej absolutnie niezgodne z prawami natury skutki! Kto to widział, żeby z litego kryształu wyrastały jakieś porosty! Z których na dodatek wykluwają się niezbyt gramotne istoty człekokształtne!
Jedna z brwi Artemisa powędrowała z wolna ku górze. Przyglądał się liściastemu chłopcu w niemym zaskoczeniu.
-Dzień dobry-odpowiedział na jego gadkę, po czym przez chwilę patrzył jak ten otrzepuje się z liści.
-Nie chciałbym być wścibski, ale... Co tu właściwie robisz? Poza tym, że chowasz się w zmutowanych, rosnących na krysztale krzakach i wytrzepujesz liście z włosów? Szukałeś tam czegoś?-zapytał nagle zaintrygowany. Może w tych magicznych krzaczorach było coś wartego uwagi? Zerknął na nie z powątpiewaniem. Natura sceptyka nie pomagała mu w podobnych sytuacjach.
-Ach i przy okazji, widzę że się na mnie ślepisz.... Chciałbyś czegoś?-spytał dostrzegłszy kilka tych ukradkowych spojrzeń. Miał coś na nosie? Nie licząc oczywiście skroplonego potu?Anonymous - 3 Październik 2011, 15:08 Jest spoko, póki cudowni nauczyciele nie każą tego robić "w ramach przygotowania kilku osób na zawody". W ten sposób cierpi cała klasa, ale nie! Trzynaście kółek około południa to wcale nie jest nic takiego. Jedyna motywacja to właśnie to spalanie tłuszczu, a biegać ze słuchawkami w uszach nie próbowałam. Szkoda, że w szkole czegoś takiego nie praktykują, może nie byłoby aż tak źle z tymi znienawidzonymi przez większość lekcjami. Może przydałyby się jakieś znajomości wśród ciała pedagogicznego, tudzież w Samorządzie Szkolnym... Jakieś urozmaicenia muszą być, w przeciwnym razie wszystko może się znudzić. No i wybacz, ja wcale nie chciałam być złośliwa. Sama znam osobę, która ma zadatki na Artemisa juniora i wiem o nim tylko tyle, że lubi pisma popularnonaukowe, gry komputerowe typu Fifa i, jeśli to się liczy, kolekcjonowanie informacji, którymi później mnie irytuje. Wprawdzie sprawia on wrażenie sympatycznego, ale kto wie, czy inne osoby tegoż rodzaju nie są inne? A żelki są pro i koniec kropka, o! Tak samo jak czekolada z karmelem i orzechami, czytanie książek, słuchanie muzyki i... I wiele innych rzeczy, których wymienienie zajęłoby zdecydowanie zbyt dużo czasu. A to przecież tylko moje upodobania.
A krzew... No, tu jest tyle światła, że coś w końcu musiało się przebić. A nawet, jeśli nie, to to jest w końcu Kraina Luster, która niejednokrotnie przeczyła już prawom fizyki, chemii i całej reszty. Jak to dobrze, że szkolnictwo jeszcze nie wpadło na pomysł wprowadzenia omawiania sposobu powstawania krzaków na "genetycznie zmutowanych kryształach" do programu nauczania. Dziękuję, postoję.
Nieznajomy na pytanie Artemisa zrobił potoczne wielkie oczy, jakby był nie do końca poczytalny, po czym wrócił do wyjmowania z włosów listków. Zajmujące, nie ma co.
- Uciekł mi szczur. Widziałeś może? - odparł po dłuższej chwili milczenia. Cóż, pewnie nie takiej odpowiedzi spodziewał się pan Fowl.
- Ja? Nie, skądże! Tylko na pustkowiu, jak sama nazwa twierdzi, nieczęsto spotyka się kogoś poza sobą samym - rzucił, wzruszając ramionami. Cholerne liście, tak się wplątały, że nie chcą się wyplątać!, przemknęło mu przez myśl, gdy wyciągnął z włosów kolejny listek.Anonymous - 3 Październik 2011, 19:36 Pozwolę sobie tym razem ominąć opowieści o w-fie, głównie dlatego, że był to przedmiot, który ledwo zaliczyłam w liceum mając minimalną, wymaganą frekwencję z wyliczeniem co do godziny.
Artemis przyglądał się uważnie chłopakowi, który wylazł z magicznych krzaków. Był.. Cóż, zwyczajny. Nie charakteryzował się niczym wyjątkowym... Zatem mógł być pewien, że nie był Dachowcem, ani... Nie, Marionetką też raczej nie był. Ani Kapelusznikiem, ani Cyrkowcem. Pozostawała jednak cała gama magicznych ras człekokształtnych, które mógł reprezentować. Jednak czy to możliwe, by był zwykłym człowiekiem? Podobne założenie wydało się Artemisowi ryzykowne. Najlepiej przyjmować najgorszy scenariusz w chwilach niepewności, bo lepiej się zdziwić pozytywnie niż negatywnie prawda? W dodatku, kto gubi szczury na pustkowiu? Chyba, że... Przebrnął w pamięci przez spis bestii, znajdujący się w bazie danych MORII. Rawnar, szczuropodobne stworzenie zamieszkujące Kryształowe Pustkowie. Żyje w stadach i posiada zdolność komunikowania się telepatycznie oraz... oraz... oraz w większej grupie, kontrolowania wybranego żywiołu. Żywioł sygnalizował kolor futra zwierzęcia wyrecytował sobie w głowie.
-Szukasz zwykłego domowego szczura, czy Rawnara?-spytał w końcu zastanawiając się jakie to ma właściwie dla niego znaczenie, skoro nie widział ani jednego, ani drugiego monstra. Osobiście, mimo swej sympatii do higieny, przepadał za szczurami. Cenił ich inteligencję oraz fakt, że znakomicie nadawały się do niektórych testów.
Postanowił podnieść się w końcu z nagrzanej ziemi. Przeciągnął się i rozmasował obolały kręgosłup.
-Cóż, w zasadzie... Może i masz rację-to nie było dla niego zbyt typowe. Zwykle podejmował polemikę w każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy się ze stwierdzeniem zgadzał czy nie. Po prostu lubił lać wodę na młyn.
-Ja niestety nie widziałem tu ani jednego szczura domowego, ani rawnara. Przykro mi... Sam za to szukam Ra... Takie duże, latające i ma kryształ na końcu ogona. Widziałeś może?-spytał zakładając, że może ma do czynienia z tubylcem i może ów tubylec widział gdzieś podobne stworzenie. Zawsze zawężałoby to obszar poszukiwań, bo na chwilę obecną, przypominało to poszukiwania igły w stogu siana. Jakkolwiek niefortunne może być do powiedzenie.Anonymous - 3 Październik 2011, 20:16 Och, tak. W-F jest, pozwolę sobie zacytować słowa mojej klasowej znajomej, cudowny, kiedy siedzi się na ławce. W podstawówce nie miałam z nim problemów, bo facet był o tyle specyficzny, że próbował udawać wymagającego, a jak przychodziło co do czego, to szóstkę na koniec miał chłopak chodzący na kółko szachowe i wygrywający turnieje, "bo to też sport". Aha, cudownie. Szkoda tylko, że podchodzi to bardziej pod wychowanie psychiczne, a nie psychiczne, przynajmniej według mego skromnego zdania. Wprawdzie nigdy nie miałam z tym przedmiotem szczególnych problemów, co jednak nie znaczy, że zmienię zdanie względem niego. Zwłaszcza po tamtych trzynastu kółkach, fe. A z opowieści starszych wynika, że ma być jeszcze gorzej.
Szczerze mówiąc, fakt, że nie wszystkie Lustrzane rasy miały jakieś cechy szczególne, bądź też nie obowiązywały one w każdym wypadku, znacznie utrudniał zadanie przydzielenia osoby, z którą aktualnie się przebywało do którejś grupy, a już co dopiero do organizacji. Ci z Karcianej Szajki mieli jeszcze ułatwione zadanie, bo większość z nich nosiła na ubraniu symbole karciane, ale reszta? Biedny chłopczyk, gdyby jednak okazał się istotą magiczną, wyszłoby na to, że rozmawiając z Artemisem nie ma najlepszych rokowań na przyszłość. A co gdyby tamten zdecydował się go użyć do jednego z eksperymentów? Jak to nikomu w dzisiejszym świecie ufać nie można! Nigdy nie wiesz, kiedy twój kolega okaże się Predatorem w sprytnie uszytym kostiumiku, a koleżanka nosicielką tajemniczego wirusa.
- Owszem, Rawnara - chłopak pokiwał głową, nareszcie wyjmując z włosów ostatni kawałek gałązki. Chwała! Nareszcie, nareszcie pozbył się tego paskudztwa ze swoich ślicznych włosków!
Szczury faktycznie są sympatycznym stworzeniami. Szkoda tylko, że tak krótko żyją, poza tym są świetne, aczkolwiek maniakalni fani Harry'ego Pottera po przeczytaniu trzeciej części mają do nich pewnie trwałą awersję i boją się na nie w ogóle spojrzeć.
Przymusowy towarzysz Naukowca wzruszył krótko ramionami.
- Kiedyś wróci. Zawsze wraca - powiedział, po czym zaśmiał się krótko. Zaś na jawną, choć przezeń przeoczoną parodię zadanego przed chwilą pytania, zamyślił się na chwilę.
- Ra? Nie, nie widziałem. W ogóle, bardzo trudno je znaleźć, z całego gatunku zostały ledwie cztery osobniki - odparł, lekko przekrzywiając głowę na lewą stronę.Anonymous - 13 Październik 2011, 10:09 Artemisowi, z wolna, acz ze stałą tendencją zniżkową, kończyła się cierpliwość. Ile można znieść? Upał. Zmęczenie. Ubranie klejące się do skóry i uwierające w naprawdę upierdliwych miejscach. A do tego teraz jeszcze jakieś nierozgarnięte cielę wyłażące z krzaków, które wzięły się nie wiadomo skąd na środku kryształowej pustyni. Szczerze mówiąc, białowłosy miał ochotę krzyczeć i wyrzucić z siebie całą swoją nienawiść do wszelkich zjawisk magicznych. Poziom jego frustracji odbił się zresztą na jasnej twarzy, poprzez ciemną zmarszczkę, która to pojawiła się na jego twarzy gdy ściągnął brwi ku sobie. Skrzyżował ręce na piersiach i gorączkowo skupiał się na tym, by nie spróbować udusić swojego 'towarzysza'. To miało być pustkowie więc dlaczego do licha miał takiego pecha, że nawet na pustkowiu spotykał jakiegoś... Typa. Z całą pewnością nie zamierzał go też łapać i ciągnąć w objęcia MORII. Ostatnio byli zbyt zajęci innymi sprawami. Sam zajmował się dopieszczaniem asortymentu i składu broni, oraz systemu ich przyznawania odkąd jedna dziewczyna wysadziła pół zachodniej filii jednym pociskiem plazmowym. Przez nią jego wspaniały projekt został odsunięty, uznany za zbyt niebezpieczny, a cały zarząd, ostatnimi czasy wybrakowany, usiłował ustalić od czego powinno zależeć to, co ktoś dostaje do swoich lepkich i nieumiejętnych rączek. Innymi słowy, papierkowy Armaggedon, a on jako 'pośredni sprawca' całego zamieszania musiał się tym zająć. Sprawy z Loulie zaś wcale nie poprawiały mu i tak zazwyczaj złego nastroju.
-Nie widziałem-powtórzył, a raczej wywarczał te słowa-Wzruszyła mnie Twoja historia. W podzięce dam Ci przepis na kanapkę z masłem... Kromka chleba, masło.-był wyraźnie.. Nieprzyjazny. Nie interesował go ani chłopiec ani jego szczur. Zwłaszcza, że młodzieniec nie miał pojęcia o tym gdzie jest Ra... Chyba, że...
-Ej a ten Twój szczur.. Który zawsze wraca. Znalazłeś go tutaj? Czytałem, że Rawnary zamieszkują właśnie Kryształowe Pustkowie. Może on by wiedział gdzie mogę szukać Ra... W końcu komunikuje się telepatycznie co nie? Mógłby Ci powiedzieć, a to by mi bardzo pomogło i przestałbym Ci zawracać głowę-miał szczerą nadzieję, że szczurołap zechce mu pomóc... Bo jak nie to go udusi gołymi rekami... Ekhm, na pewno.
-I wiem, że zostały ich tylko cztery-dodał by nie pozwolić nikomu sądzić, że czegoś nie wie.Anonymous - 14 Październik 2011, 20:57 Kochajmy nieodpowiedzialnych ludzi, którzy wydają się nic sobie nie robić z niechęci otoczenia. Fakt, są niepomiernie irytujący, ale mimo wszystko czasami można się przy nich pośmiać. Gorzej, że Artemis nie należał do tego typu osóbek, które nie zważają na ludzkie defekty charakteru. Z tego można wywnioskować, że do momentu odejścia jego przymusowego towarzysza, będzie dogadywał się z nim średnio, jeśli nie po prostu źle. Cóż, widocznie ten typ tak ma. Zwłaszcza, że od początku był zirytowany. Fakt, nawał papierkowej roboty bywa przytłaczający. Jeszcze tego nie zaznałam i mam nadzieję, nie zaznam, ale taki przedsmak w postaci mnóstwa prac domowych akurat wtedy, kiedy mam cholernie mało czasu... No, powiedzmy, że nieszczególnie lubię takie dni.
Chłopak na słowa Fowla może otworzył oczy trochę szerzej, ale nie odpowiedział. Widocznie nie był osobą umiejącą odpowiadać ironią na ironię, ale tyle dobrego z tego wychodzi, że nie gustował w sprośnych odzywkach, bardziej nawet podchodzących pod pyskowanie. A Artemis tym bardziej nie przypominał mu osoby, z którą można się kłócić bez większych uszczerbek na zdrowiu. Przeciwnie, miał bardzo niemiłe wrażenie, że mężczyzna w każdej chwili jest gotów zrobić mu coś niedobrego.
- No, tutaj. Może faktycznie mógłby coś zdziałać - chłopak tylko wzruszył ramionami. Po chwili poczuł, że coś próbuje mu się wdrapać na stopę. Spojrzał w dój i ku swej uciesze ujrzał tam rudawe stworzonko. Mimowolnie uśmiechnął się szeroko i ukucnął, by chwycić szczura.
- Widzisz, wrócił - powiedział z dziecięcą radością, sadowiąc szczura na swoim ramieniu. - Hej, nie widziałeś może w okolicy Ra? - dodał po chwili, zwracając się do zwierzęcia. Po chwili usłyszał w swojej głowie odpowiedź, że nie, nie widział samego Ra, za to w oczy rzuciły mu się dość duże, chyba nawet całkiem świeże, wielkie ślady łap nieopodal. "Szczurołap" oczywiście od razu przekazał tę wiadomość Artemisowi.Anonymous - 15 Październik 2011, 11:26 Artemis może nie był osobą, z którą łatwo się dogadywać. Niemniej jednak miał swoje zalety. Przede wszystkim... Cóż... Hm... No, na pewno potrafił być konkretny i dokładnie wiedział czego chciał. Zazwyczaj. Były bowie i takie momenty, gdy nie był do końca pewien, czego właściwie chce i wtedy robił się faktycznie nie do zniesienia. Bo w zwykłych warunkach, łatwo było się go pozbyć realizując jego zachciankę, która zwykle nie wykraczała poza granice szeroko rozumianego rozsądku. Oczywiście, fakt, że mierzył wszystkich swoją miarą, sprawiał że czasami wymagał zbyt wiele, ale przynajmniej zawsze się wiedziało co trzeba zrobić, żeby zdjąć sobie tego upierdliwca z karku. Niemniej na tym kończą się próby usprawiedliwiania jego zachowań. Był po prostu społecznym antytalentem. Nie potrafił dogadywać się z ludźmi i był to ten feler, który sprawiał, że nikt nie miał prawa nazwać go nazbyt doskonałym. Bo na co geniusz i spryt gdy nie można utrzymać prostej relacji z drugą osobą i 90% 'znajomych' nie potrafiło go znieść. Nawet gdy się starał, a wręcz, gdy się starał był jeszcze gorszy.
Dobrze, że chłopię nie miało chrapki na zgryźliwą dysputę bo mogłoby się okazać, że na taką bitwę przyniósł nóż przeciwko pociskom dźwiękowym. Nie da się ukryć, że cynizm był Fowlowi bliski i potrafił nieźle czasami dopiec.
-Cieszy mnie to-odpowiedział podsumowując dwie wypowiedzi chłopaka i w żadnym wypadku nie brzmiał wiarygodnie. Wyglądał raczej jak kupka nieszczęścia z tym zadartym w górę nosem i ramionami skrzyżowanymi zdecydowanie na piersiach. Spojrzał w stronę niechcianego towarzysza dopiero, gdy wspomniał, że jego szczurek mógł widzieć odcisk łapy Ra gdzieś nieopodal. Choć, konkretność tego określenia była... Zerowa. Irytujące. Nieopodal w szczurzych kroczkach to chyba faktycznie niedaleko, ale w którą stronę? Rozejrzał się.
-Myślisz, że Twój... Rawnar-upierał się by nie nazywać stworzenia szczurem. Choć w zasadzie sam poddał się temu błędowi kilka minut wcześniej, ale obarczał winą upał-Mógłby mnie do tego miejsca zaprowadzić? Skoro to niedaleko, to chyba niezbyt wielki kłopot dla was, a dla mnie ogromnym wysiłkiem będzie próba samodzielnej lokalizacji.. Jakby nie patrzeć niewiele jest określeń mniej konkretnych niż 'nieopodal'.-sądził, że argumentacja była dobra. Aczkolwiek jak już było wcześniej wspomniane, nie był mistrzem relacji międzyludzkich.Anonymous - 22 Październik 2011, 10:23 Tak już bywa, że większość rzeczy oraz osób ma swoje pozytywne i negatywne strony. Słońce na przykład daje ciepło, ale w nadmiarze potrafi być ono szkodliwe. Czytanie książek również jest miłe, szkoda tylko, że przy nieodpowiednim oświetleniu można zniszczyć sobie wzrok. Podobnie było chyba z Artemisem, prawda? Tyle, że z jego powodu nie można było sobie popsuć wzroku. Co najwyżej samoocenę. W sumie, chyba z każdym człowiekiem tak jest. Ja na przykład jestem rozgadana, na dłuższą metę może nawet irytująca, ale potrafię się uspokoić... Chyba. O ile jestem sama, albo sytuacja jest na prawdę tragiczna. W innych przypadkach mam głupawkę długotrwałą. Przeważnie. Zwłaszcza, jeśli akurat przebywam z moją koleżanką. Czasami zdaje mi się, że wyglądamy wręcz jak nienormalne. No, ale pod tą nienormalnością kryje się cecha podobna do tej jednej, którą posiadał Artemis, mianowicie mierzenie wszystkich swoją miarą. Zawsze myślałam, że jeśli dobrze rysuję, uczę się i czytam, to inni też to potrafią, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy rozpoczęłam naukę w czwartej klasie podstawówki... Wyszło na to, że na tle tamtej klasy jestem jakaś wybitna, albo Bóg wie, co jeszcze. O ile z tamtą klasą niesamowicie się zżyłam i świetnie się dogadywaliśmy, o tyle rozpoczęte w tym roku gimnazjum trochę zmieniło postać rzeczy. Niedawno zdałam sobie sprawę, że chyba przydzielili mnie do klasy wyjątkowych półgłówków... I jeszcze pani od angielskiego śmie twierdzić, że poziom jest wyrównany. Mhm, przy trzech osobach z dobrymi ocenami, a reszcie z jedynkami. Boże, uchowaj, dlaczego nas nie podzielili na te grupy... Przy takim stanie edukacji to my do apokalipsy przewidzianej na 2012 rok nie dotrwamy. Nadal nie rozumiem, jak można nie znać algorytmu dodawania ułamków w pierwszej klasie gimnazjum.
Chłopak jedynie pokiwał głową.
- Jasne - postawił szczura na ziemi, ten zaś podreptał w kierunku, z którego przyszedł wcześniej. Teraz tylko Fowlowa w tym głowa, aby nie spuścić go z oczu.Anonymous - 29 Październik 2011, 15:49 O dziwo, reakcja pustynnego chłopca była pozytywna. Artemis uniósł brwi lekko zaskoczony, bo szczerze powiedziawszy, spodziewał się dość zdecydowanej odmowy.
-Dziękuję-odpowiedział i... uwaga, uwaga... lekko się uśmiechnął. Tak, to niesamowite zjawisko. Odgarnął z czoła kosmyk srebrnych włosów i począł śledzić uważnie postępowanie szczura... To znaczy, Rawnara. Skinął głową w stronę pomocnego człowieka krzaka.
-Masz jeszcze tutaj liścia-zakomunikował wskazując na kępkę włosów za lewym uchem jegomościa. Uznał to najwyraźniej za stosowną rekompensatę za zaoferowaną pomoc. No i tym sposobem ruszył w ślad za szczurem. Nie było to wbrew pozorom zbyt trudne. Stworzenie nie przemieszczało się nadmiernie szybko, chociaż pewnie gdyby chciało, z łatwością uciekłoby białowłosemu antytalentowi sportowemu. Na szczęście, chcąc chyba mu pomóc, kroczył tempem, które pozwalało Artemisowi na dotrzymanie mu kroku. W tym samym czasie, chłopak powtarzał sobie w głowie swój plan potyczki z magicznym stworzeniem Ra. Miał oczywiście nadzieję, że walka nie będzie konieczna, ale nie mógł wyjść z takiego założenia i musiał się przygotować. Zwłaszcza, że w starciu z taką bestią jego jedyną faktyczną bronią był spryt. Wyjął z kabury swoje Neutrino 2000 i sprawdził, czy załadowane w nim pociski są sprawne. Do tego upewnił się, że spust jest dobrze naoliwiony i że broń nie spłata mu psikusa w najmniej odpowiednim momencie. Tak więc, pewien, że jego system obronny jest sprawny, począł przyglądać się otoczeniu. Liczył na to, że jego plan zadziała... A! No przecież! Na moment schylił się, by podnieść z ziemi płaski odłamek kryształu... Wielkości mniej więcej jego dłoni. Umieścił go w kieszeni i dalej ruszył za Rawnarem. Zastanawiał się przy okazji, czy rzeczony odcisk łapy, w ogóle będzie należał do Ra. Miał taką cichą nadzieję, ale pewność? Nigdy niczego nie można być pewnym. Zwłaszcza w takim upale.Anonymous - 31 Październik 2011, 14:00 Najwyraźniej obecny przymusowy towarzysz Artemisa był najzwyczajniej w świecie osobą prostolinijną, naiwną, dziecinną - jeden pies. W każdym razie, gdy się na niego patrzyło, nie można było mu za żadne skarby świata odmówić choćby jednej z tych cech. Niezbyt wybitny wzrost, rysy twarzy charakterystyczne dla osób, które mają za sobą dopiero pierwszą dekadę życia i wesołe ślepka. A jeśli dodać do tego jeszcze znane przysłowie, że oczy są zwierciadłem duszy, można było przejrzeć tąż osóbkę niemal na wylot, bądź, jak kto woli - czytać z jej twarzy jak z otwartej książki. Do wyboru, do koloru.
Na stwierdzenie Artemisa otworzył nieco szerzej oczy, po czym sięgnął ręką do wskazanego przez niego miejsca na głowie. Faktycznie, jeden listek jakoś umknął jego uwadze. Patrzcie państwo, a już myślał, że wszystkie wyciągnął. W każdym razie z tym miniaturowym problemikiem również szybciutko się uporał i rzucił zielone natręctwo gdzieś na ziemię, tak, jak to zazwyczaj robi większość ludzi, kiedy coś przyczepi im się do włosów. Gorzej, jeśli tym czymś będą zdradliwe nasiona łopianu.
Rawnar faktycznie nie przemieszczał się zbyt szybko. Co innego, że z takim rozmiarem mógłby z łatwością umknąć Fowlowi, ale najwyraźniej szanowny właściciel znalazł sobie stworzonko o charakterze nieomalże identycznym do swojego. Albo ładnie go sobie przeszkolił.
Nie minęła dłuższa chwila, a obleczone rudawą sierścią stworzenie zatrzymało się przed jednym ze śladów łap, które z pewnością nie należały do żadnego zwykłego zwierzątka. Były one dość wyraźne i z łatwością dało się rozpoznać, w jakim kierunku podążył ten ktoś - bądź to coś - co je pozostawiło. Rawnar rzucił tylko Fowlowi przelotne spojrzenie ślepek, które wyglądały jak dwa paciorki i pomknął w stronę, z której przybyli. Po chwili już zniknął człowiekowi z pola widzenia.Anonymous - 31 Październik 2011, 15:21 Artemisowi powoli wracał dobry humor. Nie znosił poczucia, że jest coś komuś dłużny, dlatego zadowolony był, że w tak łatwy sposób się go pozbył. W dodatku wyglądało na to, że może uda mu się jakoś zlokalizować tego świetlistego stwora, którego postanowił dla siebie upolować. Maszerował za rawnarem i jedynym powodem, dla którego wciąż nie można było powiedzieć, że się całkiem rozchmurzył był ten nieznośny skwar i dyskomfort jaki sprawiała mu klejąca się do ciała koszula. Gdy wreszcie szczur wskazał mu miejsce, którym widział ślady Ra, nim zdążył mu choćby słownie podziękować, stwór odbiegł w stronę swojego właściciela. Artemis pokręcił więc głową. Zdjął marynarkę i krawat, po czym podwinął do łokci rękawy koszuli. Tak. Teraz było o wiele lepiej. Rzucił z żalem części garderoby gdzieś na bok. Kupi sobie nowe, a teraz przynajmniej poczuł przyjemny chłodny powiew wiatru na karku. Pochylił się, by uważniej przyjrzeć się odciskom łap na ziemi. Przejechał ostrożnie palcami bo wgłębieniu w ziemi. Odcisk był wyraźny, mimo wiatru nie zdążyło jeszcze nalecieć do niego zbyt wiele pyłków, czy nasion, czy czegokolwiek innego więc musiał być stosunkowo świeży. Fowl może i nie był łowcą, ale w podobnych przypadkach wystarczyło po prostu zdać się na dedukcję. Stwór, który ów ślad po sobie pozostawił musiał być dość pokaźnych rozmiarów, sądząc po ich wielkości jak i rozstawie łap. Trudno powiedzieć dokładnie jaki był duży, ale z pewnością spory. No dobrze. Miejmy jedynie nadzieję, że to właśnie Ra był właścicielem tych stempelków na ziemi. Artemis podniósł się z kucek i sięgnął swoją marynarkę, przypomniawszy sobie, że pozostawił w jednej z kieszeni małe kompendium wiedzy, które rozdawano wszystkim członkom MORII. Zaczął je następnie kartkować, poszukując informacji na temat swojego stwora. Liczył, że znajdzie tam jakaś rycinę, albo szkic zdradzający kształt łapy stworzenia. Nie chciał przecież marnować czasu i energii tropiąc coś, co nie było jego celem. Jednak te łapy były dość podobne do tych, które przedstawiono na szkicu. Jeśli okaże się, że nie identyczne, to... Cóż, trudno, będzie musiał zaryzykować marnotrawstwo. Ruszył więc po śladach za stworzeniem, mając nadzieję, że jest nim właśnie upragnione Ra.Anonymous - 1 Listopad 2011, 20:52 Temperatura chyba nie miała ochoty, aby spaść w dół choćby o kilka kresek. Wciąż było jednakowo gorąco, co w chwili, kiedy Artemis dopiero prowadził przymusową konwersację z właścicielem magicznego szczuropodobnego stworzenia. Teraz miał to już za sobą i prawdopodobnie podążał we właściwym kierunku, po nitce do kłębka - a jednak samo znalezienie Ra przy wyzwaniu, jakim było jego oswojenie zdawało się być właściwie niczym. Tak to już bywa, niestety, że w miarę wykonywania jakiegoś zadania kolejne jego etapy stają się coraz trudniejsze. Wprawdzie istnieją wyjątki od tej reguły, tak samo, jak od większości zasad, a jednak nie zmienia to faktu, że cel, jaki obrał sobie Fowl do takowych odstępstw nie należał. Pół biedy, że mężczyzna wydawał się być osobą dość upartą i wyznającą zasadę, że cel uświęca środki, nieprawdaż?
Po jakimś czasie podążania śladami stworzenia, który rzekomo miał być owym tajemniczym Ra, Artemis mógł usłyszeć dźwięk na kształt łopotania skrzydeł, z każdym jego krokiem głośniejszy. Towarzyszył mu szelest liści, jakby targanych wiatrem. Tak, jakby źródło tegoż hałasu miało zamiar odlecieć. A skoro według podań Ra posiadał skrzydła, to może zdanie się na prawdomówność szczurołapa i jego pupilka w połączeniu z łaskawością losu nie było takim złym wyjściem?