Anonymous - 23 Październik 2011, 18:34 Temat postu: Restauracja pod NarniąWiduje się tu głownie szaleńców i samobójców.. Skoro to zdanie opisuje Upiorne Miasteczko to czemu nie miałoby być tu godnej podziwu restauracji? Szczerze mówiąc ceny są tak horendalnie wysokie, że nawet nie mając zamiaru skończyć swojego żywota - po otrzymaniu rachunku, no cóż... Właściciel, zanim jeszcze wpadł na ten absurdalny pomysł umieszczenia tu wykwintnego lokalu, zakochany był w owej wieloczęściowej opowieści. Nic dziwnego, że by dostać się do środka trzeba pokonać drzwi, w kształcie tych od szafy i przebić się przez grube futra. Jednak po poradzeniu sobie z tą przeszkodą można śmiało się rozgościć, ponieważ miejsce jest miarowo przytulne. Choć sala jest tą jedną z większych, stoliki poustawiane są raczej przy ścianach i ukryte miedzy pół ściankami, a każda z nich ma własny, poruszający się obraz związany z fragmentem książki. Nie ma tu okien i choć całość zachowana jest w różnych odcieniach niebieskości i bieli, pomieszczenie sprawia wrażenie groty niżby sali jadalnej. Warto zwrócić uwagę na kelnerów i na menu. Ci pierwsi niestety chodzą przebrani za wybrane postacie z pierwszej części książki - właściciel zdawał sobie sprawę, że lud jest ciemny i skorzystał z dobrodziejstw tylko pierwszego tomu. Jeśli chodzi o spis dań to możemy spotkać tak proste jak takie ukryte pod nazwą kopytka z fauna jak i te bardziej wykwintne jak łeb z lwa w arbuzowym sosie.Noritoshi - 29 Listopad 2012, 20:34 Podróż po Krainie zza faktury szyby, czyli naszego kochanego bajecznego lusterka, nie należy do najwspanialszych w (nie)życiu Noritoshiego - te wszystkie, najprzeróżniej skrajne w klimat i mieszkańców miejsca przyprawiają go o zawrót głowy - chciałoby się powiedzieć - podróż po sinusoidzie, ale ja bym powiedział, ze raczej po tangensoidzie - miejsca są tak sobie skrajne, że nieskończonością wyraża się różnice między nimi.
Przeszedł przez bramy, trochę pochodził po lasach, łąkach i innych, przecudownie magicznych miejscówkach, dochodząc wreszcie do jakże malowniczego wesołego... yyy.. wróć - upiornego miasteczka. Zgłodniał - jak nigdy w ostatnim czasie - to też wszedł do pierwszej lepszej restauracji, gotów spotkać każdego zombiaka i każdego niewesołego króliczka. No i trafiła mu się szafa - jak nie lusterko, to co inne... Cóż, luksusy są godne podziwu, nie trudno będzie stąd nie wyjść bez przymusu - a przynajmniej do chwili jak się nie zobaczy rachunku, ale póki co spotkał tylko miłego kelnera z bogatym menu, w którym z trudem znalazł coś ciekawego z nazwy - bodajże to wątróbki kotowatych w sosie owocowym - z owoców morza mówiąc dokładniej, przydekorowane paloną sierścią. Brzmi apetycznie, czyż nie?
W oczekiwaniu na podanie posiłku zaczął rozważać wstąpienie do mniej zamożnej restauracji, aczkolwiek jakoś niechętnie ten pomysł realizuje, póki co bynajmniej...Anonymous - 3 Grudzień 2012, 17:34 Kotka w drodze powrotnej u odwróconego osiedla wybrała się na mały spacer. No cóż, o ile małym można nazwać spacer który miał na celu obejście prawie całej Krainy Luster. Jednak postanowiła zatrzymać się na trochę w Upiornym Miasteczku. Wolała pójść do karczmy "Kościołamacz" i napsuć właścicielowi trochę i tak już pewnie zepsutej i stęchłej krwi. Zresztą sama jej obecność tam zatruwała życie gościom. Po drodze do lokalu zauważyła swojego znajomego wchodzącego do restauracji. Weszła za nim kierując się czystą ciekawością. Nie miała innego powodu wchodzić też do takiej drogiej knajpy. W końcu nie była idiotką a pieniędzmi też nie szastała.
Poczekała aż Norito będzie zajęty czytaniem menu i weszła do sali. Z niewiadomych powodów słychać było z rogu sali dźwięk tłuczonego szkła, jakby komuś spadła szklanka. Lucky domyśliła się, że ktoś z obecnych ma pewnie związane z nią złe wspomnienia skoro tak reaguje. Była do tego przyzwyczajona, często wyrzucano ją z lokali zanim zdążyła się zagościć w nich. Dzisiaj miała wyjątkowo zaczepny humor. Można nawet powiedzieć, że liczyła na jakąś aferę.
Poczekała aż ubrany w frak kelner zabierze zamówienie by się przywitać. No chociaż raczej nie dało by się to nazwać przywitaniem znajomych, którzy się dawno nie widzieli. Podeszła do stolika mężczyzny i usiadła naprzeciwko niego rozciągając nogi na oparciu krzesła stojącego obok.
-No hello. Dawno cię nie widziałam, co nakłoniło takiego porządnego faceta do wizyty w takim podejrzanym miejscu?
Zapytała rozbawiona ukazując swoje kły w psotnym grymasie przypominającym uśmiech szaleńca. Dała kelnerowi znak ruchem ręki by podszedł znowu do stolika. Mężczyzna trochę się ociągając niepewny czy nie wezwać ochrony podszedł do niej pytając się w czym może pomóc.
-Możesz podać dwie tequile.
Pracownik z skinieniem głowy zabrał zamówienie i odszedł. Lucky oparła się łokciem o stół i z przechyloną głową zaczęła zaś mówić do siedzącego przed nią albinosa.
-Naprawdę nigdy nie pomyślała bym, że odwiedzisz Upiorne Miasteczko. Ale widzę, że skoro rozsiadłeś się w takim lokalu to dobrze ci się powodzi.
Cóż ciekawa była właściwie czemu różne osoby zaglądają do takiej meliny. Większość przychodzących tutaj to mordercy, ich ofiary, narkomani, samobójcy lub członkowie jakiś tajemniczych organizacji. Ostateczne przebywało tu jeszcze wielu psychopatów z którymi jest ciekawa zabawa.Noritoshi - 3 Grudzień 2012, 18:28 Nie zauważył Lucky w pobliżu - nie zamierzał się angażować w poznawanie przebywających tu istot, nie używał także swoich mocy, a już na pewno nie spodziewał się zastać tutaj kogoś znajomego.
Zaraz po odejściu kelnera pojawiła się myśl o tym, by stąd mykać - wyjść ot tak, a zamówiona potrawa niech sobie znajdzie innego właściciela. Tak po prostu zrobić na złość kelnerowi i przy okazji zaryzykować pogawędkę z jakąś ochroną może... Ale ten niecny plan przerwała mu dosiadająca się Lucky..
- O... to Ty, hej... W takim miejscu? Powiedźmy, że tutejsze strony idealnie mi w obecnej chwili odpowiadają.
Oj tak, odpowiadają - po tych żmudnych starciach z Ingrid to idealne miejsce by zasmakować zUa, wejść niejako w konwersacje z nim i może przy okazji nieco nim przesiąknąć...
- I odwołuje wcześniejsze zamówienie na rzecz.... na rzecz... - Chwila namysłu, by zamówić coś, na co wyda kasę nie na darmo - Curry z kurczakiem z dynią, żurawiną i czymś tam jeszcze w menu widziałem...
Szkoda tylko, że to coś to był dopisek małym druczkiem, którego kelner nie raczył przedstawić, a tyczył się takich dodatków jak gotowana krew, kurczak parzony żywcem i dyni, która podobno jest żywa, nawet jeśli jest przyrządzona, pokrojona i wygląda bezbronnie...
[- Jakoś zawsze mi się powodziło w ostatnich latach. A co Ty tu robisz? Szukasz ofiary?
Ofiara, ofiara... może by jej znalazł taką jedną...Anonymous - 3 Grudzień 2012, 20:02 Zua? Pewnie gdyby kotka to usłyszała spadła by z krzesła. Dla niej zło i tak było pojęciem dość ogólnym i dość personalnym. Gdy zamawiał nowe danie spojrzała się na niego pytająco.
-Na twoim miejscu nic bym nie zamawiała do jedzenia. Nie nie bez powodu jest tu tak drogo. Zazwyczaj jest to "ostatni posiłek".
Zaśmiała się cicho wkładając czarnego papierosa do ust. Zapaliła go spokojnie i zaciągnęła się nikotyną o słodkim, lekko czekoladowym zapachu.
-Ofiary? Nie lubię tego słowa, wolę raczej stwierdzenie towarzysz zabaw. W końcu czy to nie urocze móc się z kimś pobawić w chowanego czy w "lekarza"?
Zachichotała cicho, jednak słysząc ten mrożący krew w żyłach dźwięk zadrżała. Na długo najwidoczniej przebywała w towarzystwie psychopatów i jej się udziela ich zachowanie. Kelner przyniósł dwie wysokie szklanki z alkoholem i pływającym w środku czymś jak gałki oczne.
-Mam nadzieję, że wzniesiesz ze mną toast za ponowne spotkanie. Spotkanie już chyba 3 w twoim życiu.
Usiadła przodem do stołu zdejmując nogi z krzesła i je jednocześnie przewracając. Słyszała uwagę kelnera o paleniu, lecz to zignorowała. Pewne było, że zaraz ją zaś upomni, a później wezwie ochronę. Na samą myśl przeszły ją przyjemne ciarki. Prawie, tak samo gdy wiedziała, że będzie musiała uciekać przed kimś za kradzież jedzenia. Taka przyjemna adrenalina dodająca skrzydeł w nogach, które ją dosłownie unosiły.
-Nie nudzisz się? Może chcesz się gdzieś zabawić? Jakaś mała afera?
Zaś się zaśmiała, jednak tym razem był to typowy dla niej niewymuszony i radosny dźwięk małych srebrnych dzwoneczków.
Jeśli czereonooki wzniósł toast wypiła by prawie całą szklankę wielkim haustem.
Na razie kelner odszedł i rozmawiał z kimś przy barze. Pewnie dyskutował, jak by spokojnie ich wyprowadzić nie robiąc afery. Na jego nieszczęście nie znał kotki i nie wiedział, że z nią afera jest nieunikniona.Noritoshi - 3 Grudzień 2012, 22:46 - Drogo powiadasz? A kto mówi, że zapłacę?
No właśnie, zjeść to jedno, ale płacić? Za co, pytam się, za co? Nie, nie jest to opłacalny biznes.
Dym z papierosa zaczął Norito (ciekawe zdrobnienie...) nieco przeszkadzać, to tez sięgnął w stronę okna, chcąc je uchylić, a przy okazji o mało co nie zrzucił doniczki z kwiatkiem z parapetu... Który taki mądry był to tu stawiać, hm?
Tak, świeże chłodne powietrze, to jest to! Jeden wdech, drugi... i kolejny akcent by zwrócić na siebie uwagę kelnerów i innych z obsługi.
- Towarzysz zabaw... Oj tak, trafiła mi się taka towarzyszka ostatnio, cholernie nieprzyjemna istotka..
Zachowanie psychopatów i jemu chyba zacznie się udzielać, jeśli te zabawy znajdą kontynuacje. Już teraz zachciało mu się czynić na złość, a skoro i Lucky ma te intencje... No sorki anielstwo, ale musisz ustąpić upadłości!
- Taaak... Toast za moje nie-życie i twoje życie.
Zgarnął kilka łyków trunku ze szklanki, czując ten ogień w ustach i oczekując, aż mu kurczaka podadzą.
- Mała afera mówisz? Cóż, małą to chyba zdążyłaś narobić... Niemniej propozycja wygląda interesująco, tylko poczekaj, chcę kurczaka, bo zgłodniałem!
Zgłodniał, oj zŋłodniał, a kotki raczej zjadać nie będzie, choć nie takie rzeczy się zjada...
- Za spokojnie tu jest, zdecydowanie. - odsunął się krzesłem w tył, szurając nim o tą szklistą posadzkę, wywołując przy tym niemiły i zdecydowanie nieprzyzwoity w takich restauracjach dźwięk. Tak, teraz sobie mógł tutaj ładnie rozwalić na tym niewygodnym krześle, popijając znów tequile.
- Wiec co proponujesz na początek zabawy?[ Ja bym tu chętnie widział sprowokować kelnera, by łatwiej było wywołać jakaś miłą awanturę...
Hm, zmienić kolejny raz zamówienie? Nie... musi zjeść, jeść, jeść! Ale co inne zrobić... - Może poprosić o papierośnice i zdjęcie zastawy, bym mógł się ładnie z nogami wyłożyć?
Jak tylko Lucky miała coś równie ciekawego wobec kelnera do zaoferowania, to zaraz go tu zawołał z okrzykiem.Anonymous - 4 Grudzień 2012, 00:03 Kotka aż otworzyła ze zdziwienia oczy. Nie zapłaci za posiłek, chce zrobić jakąś aferę? Czy porwali go kosmici, czy to ona ma na niego taki zły wpływ? Chociaż właściwie podobało jej się to, sama miała mnóstwo pomysłów jaką by zrobić aferę, jednak skoro jej towarzysz był głodny musiała poczekać. Z daleka widziała kelnera niosącego danie. Kiedy stawiał talerz na stół spojrzała na niego z miłym uśmiechem, jednak dmuchając mu w twarz dymem.
-Poproszę to samo danie.
Kiedy odszedł Lucky uśmiechnęła się tajemniczo.
-Lepiej teraz jedz, bo za chwilę nie będziesz miał takiej możliwości. Może zrobimy małe przedstawienie z remontem?
Lucky w myślach już widziała jak ochrona będzie próbowała ją gonić. Chociaż lepsza by była większa awantura. Możliwe, że znajdzie się ktoś na sali, kogo się łatwo sprowokuje.
-A jaki ty masz pomysł na tą awanturę?
Zapytała właściwie z ciekawości,możliwe było, że jej towarzysz też miał równie dużo ciekawych pomysłów. Zresztą im większa awantura tym będzie ciekawiej. Na razie musiała czekać tylko aż Norito zje swój posiłek, przecież nie będzie kazała uciekać biedakowi na głodnego. Zastanawiała się, gdzie można było by jeszcze narozrabiać. W świecie ludzi znała mnóstwo takich miejsc. Zresztą w krainie Luster i tak za dużo istot ją znało i wiedzieli co może wyczyniać.
>>Wybacz mało ale śpię...w następnym się rozpiszęNoritoshi - 4 Grudzień 2012, 13:09 >>Jak zawsze... wybaczam :)
Jak tylko dostał smaczną potrawkę przystąpił do jej skosztowania. Losowo nabity na widelec kawałek kurczaka, oblepiony krwią i kilkoma rodzajami przypraw początkowo nie powodował jakichś znaczących efektów. Wystarczyło jednak poczekać te kilkanaście sekund, by Norito zastanowił się nad wzięciem kolejnej, nabitej już na sztućca, porcji. Poczuł w gardle nieprzyjemny, wirujący ogień, rozpalający jego ciało od środka, jakby właśnie zjadł rozżarzony węgiel, a nie soczyste mięsko. Wtedy tez zatrzymał się na słuchaniu wywodów Lucky, a jedynie patrzył na nią z jednej strony zdegustowany, a z drugiej próbował to zniesmaczenie ukryć. Z trzeciej zaś ta sytuacja nieco go rozbawiła, by wreszcie, z czwartej, poczuł nienawiść do kelnera...
- To jest w cholerę ostre, aaa!
Spojrzał na swój talerz i zobaczył jak kilka kawałków dyni układa się jak lego na środku półmisku i wykrzywia w hallowinowym uśmiechu. Od razu nabił ją na widelec (wszak była dość mała, w końcu to tylko jedna potrawa z dynią) i wyrzucił w stronę stojącego przy nich kelnera. Zachlapała mu garnitur a potem spadła na podłogę, gdzie roztrzaskała się w prześliczny kleks.
- Zamawiałem curry, a nie, k***, ogień z pie*** dynią!
Zezłościł się, nie ma co, aż mu motyle skrzydełka nieco pobladły i sczerniały. Spojrzał na talerz i dmuchnął w niego tak, że cały sos z przyprawami wylądował na obrzeżach, zaś czysty kurczak pozostał po środku.
- No, to jest kurczak!
I nie minęła sekunda jak nabił te usmażone kawałki i skosztował. Nieprzyprawione, ale przynajmniej łagodne, choć mimo wszystko mdłe, ale przynajmniej pożywne. Ostatecznie je skonsumował, posypując pieprzem, wystawionym dekoracyjnie na stoliku, który okazał się (a to ci niespodzianka!) normalnym, czarnym pieprzem jaki w świecie ludzkim istnieje. W międzyczasie zdołał usłyszeć wołanie "Ochrona", którego się właśnie spodziewał.
- Eee, Lucky, czy też uważasz, że ta zbierająca się naprzeciw mnie ekipa idzie do nas? Chyba chcą się zabawić...
Sięgnął do swojego płaszcza, wyjmując z wewnętrznej kieszonki katanę i trzymał ją w gotowości, tak, by zbierająca security-hołota jej nie dostrzegła.
- A swoją drogą, to kurczak nawet nieźle wysmażony... I gdzie mej towarzyszki porcja się pytam?! - Wrzasnął na kelnera, który chyba jeszcze stał przy nich. Niebywałe jak bardzo zechciało mu się żerować na nerwach obsługi... Wszak to strach!Anonymous - 4 Grudzień 2012, 16:11 Kotka poczuła z daleka dziwny dyniowo-mięsny zapach. Sam wygląd potrawy nie spodobał jej się jakoś. Kiedy kelner odchodził od stolika wyciągnęła z swojej szklanki oko i rzuciła mu pod nogi. Młody mężczyzna ledwo złapał równowagę i spojrzał w ich stronę z nieukrywaną nienawiścią. Lucky spojrzała na swojego towarzysza, gdy ten zaczął krzyczeć. Widocznie danie mu nie smakowało, jednak cała ta sytuacja było na tyle komiczna iż kocica zaczęła się śmiać. Złapała się rękami za brzuch i odchyliła na krześle śmiejąc w głos. Po chwili słychać było trzask i krzesło razem z klientką leżało na podłodze. Wpatrywała się w tą jak dla niej komiczną scenę złości Noritoshiego z podłogi. Dopiero, kiedy do sali wkroczyła ochrona, a przestraszeni na widok miecza klienci zaczęli się odsuwać pod ściany wstała.
Jednym zgrabnym susem wskoczyła na stół i z typową dla kotów gracją wzięła do ręki talerz z sosem,a do drugiej swoją szklankę.
-Panie i panowie...wszystkich zebranych tutaj zapraszam na przedstawienie, w którym wystąpią ci o to czarujący panowie z ochrony restauracyjnej. Bawcie się dobrze jedząc i pijąc!
Po tej przemowie skłoniła się nisko i rzuciła talerzem z sosem w jednego z ochroniarzy. Ostra ciecz najwyraźniej rozchlapała się i wpadła mu do oka ponieważ biedak zakrył twarz. Lotka dopiła resztę drinku i zeszła ze stołu.
-Chciałeś zabawę to masz. Zajmij się nimi, przecież sama nie mogę się bawić prawda?
Kotka skoczyła na jednego z ochroniarzy, który wymachiwał pięściami. Z lekkością unikała jego ciosów, mimo to nie była oczywiście z gumy i niektóre prawie ją trafiały. W końcu schyliła się stając na rękach i wybijając nogi do góry by uderzyć do w głowę. Udało jej się to i trafiła człowieka w szczękę. Zadowolona słyszała wiązankę przekleństw ciśniętych w jej stronę, podniosła się szybko i wymierzyła mu celny cios w przeponę wbijając mu palce w żebra. Obejrzała się za swoim przyjacielem i krzyknęła przez salę
-Norito zbieramy się! Nie ma co rozlewać krwi!
Czy to były naprawdę słowa tej bezwzględnej kotki? Ależ tak, nie martwiła się ona o siebie, wołała jednak by jej towarzysz nie zasmakował się w tej czarnej potrawie zwanej zabijaniem i by mu nie zasmakowała.Noritoshi - 4 Grudzień 2012, 21:34 Nori bawił się dość dobrze, pomijając ostrość potrawy, to nic mu jeszcze nie przeszkadzało. Śmiech, jaki ogarnął kotołaka tylko motywował go do kontynuowania zabawy. Jednakże gdy Lucky upadła, przeląkł się z myślą, czy czasem to nie sprawka któregoś z tych "złych". Wszak jakiś czas temu była mu nawet bliska i tego nie zapomniał. Zaczynał też nieco ostrożniej podchodzić do tej afery, by nie przegiąć i tym samym nie sprowadzić na dziewczynę zbyt dużego niebezpieczeństwa.
...Ale podniosła się dość szybo i zaraz jej werwy przybyło w postaci kociego przemówienia, podczas którego wstał z krzesła i rozejrzał się dokładnie, z kim mają tu do czynienia. Nie czekał z ośmieszaniem ochrony i prędko ruszył na jednego cwaniaczka, uderzając go tępą stroną ostrza w brzuch, tak, że prędko raczej zwróci co na obiadek zjadł - wszak zgięło go w pół. Potem mu jeszcze podciął nogą nogę, zmuszając do upadku. Niech się tarza na podłodze w swych żołądkowych wydzielinach, a co!
- Oczywiście że nie... Ach, nie ma to jak być w żywiole, na parkiecie!
Tak się rozkręcił, ze aż za oknem się nieco zachmurzyło - oj, chyba będzie padać... Troszkę się zagadał, ale w porę wyczuł, jak ktoś się skrada za jego plecami. Celne kopniecie w kolano nie załatwiło jednak sprawy - został przyblokowany, ale poradził sobie dzięki w miarę szybkiej reakcji - przeciwnik widząc katanę puścił nogę, bo wolał jednak nie być bez jednej dłoni. To w sumie logiczne, bo pracy jako ochroniarz by już nie miał, a więc i tak i tak ją straci, pozostało się mu tylko starać się o zdrowie... no i o życie.
- Oczywiście że nie ma co... Szkoda zachodu, prawda?
Zachodu - tu nabrało podwójnego znaczenia - robiło się coraz ciemniej, piękna noc się zapowiada i tracić ją na jakiejś słabej bujdzie? Nieee, to marnowanie czasu!
Mordowanie? A kiedyś trzeba zacząć, ale przyjdzie na to czas... Udał się ku uchylonemu wcześniej oknu i otworzył je na ościerz, zrzucając doniczki na podłogę, a firankę i eleganckie zasłony zrywając i zrzucając za siebie, jako słabą, ale chyba skuteczną, zasłonę "dymną".
- Lucky, chodź! - krzyknął za nią, a po jakimś czasie wydostał się na zewnątrz. Wybrał okno, bo drzwi wejściowe mogą już nie stać w sympatycznym geście pożegnalnym, a co najwyżej z wojowniczym komitetem powitalnym na czele.Anonymous - 4 Grudzień 2012, 21:59 Lucky również zaczęła się bawić z ochroniarzami, jednak ona przeskakiwała po stołach, a jeden z biedaków próbował ją złapać. Widziała koło siebie przestraszone twarze klientów. No cóż raczej rzadko mają okazję zobaczyć tak ciekawe przedstawienie. Zgarnęła z jakiegoś stolika nienapoczętego drinka gdy usłyszała głos albinosa.
-Już koniec? No dobrze idę!
Mówiła rozbawiona, zatrzymała się na chwilę i wypiła alkohol, ciarki przeszły po jej plecach a w gardle czuła ostre palenie. Znała się dobrze na trunkach i wiedziała, że pije jedne z tych, po których zwykli ludzie zazwyczaj tracą smak. Dla jej delikatnego podniebienia było to dużo gorsze. Przeskoczyła na inny stolik gdzie leżał puchar lodów. Wzięła całą gałkę do ust i od razu poczuła zimne ukojenie. Niestety w tej samej chwili złapał ją za nogi jeden z ochroniarzy. Szczęściara zaklęła siarczyście i już po chwili palce u jej dłoni zamieniły się w noże. Szybkim ruchem przejechała nimi po ramieniu napastnika wbijając głębiej w dłoń. Ciemna purpurowa ciecz trysnęła brudząc jej ubranie i włosy a mężczyzna puścił z głośnym krzykiem. Zamieszanie, które wywołała było jeszcze większe. Dziewczyna wykorzystując swoją kocią zwinność i tak cudem przedostała się do okna i wyskoczyła przez nie.
-Teraz lepiej stąd wiejmy.
Pociągnęła Norito za rękę i pobiegła przed siebie. Biegła dość długo ciemnymi alejkami, dopiero po długim biegu zatrzymała się. Jej dłoń wyglądała znów normalnie, lecz krew na jasnej koszulce bardzo się odznaczała.
-Jasna cholera, niedawno co ją kupiłam!
Wysyczała wściekła, jednak gdyby nie to pewnie teraz była by tam nadal uwięziona. Ostatecznie gość będzie miał od niej ciekawą pamiątkę.
-Cóż na pewno wpiszą nas teraz na czarną listę.
Zaśmiała się uspokajając oddech, nawet dla niej długi bieg był oczywiście męczący nie nie było tu co kryć. Spojrzała z uśmiechem na swego towarzysza wyciągając papierosa z paczki.Noritoshi - 4 Grudzień 2012, 23:18 Nieco obserwował jak ta zabójcza piękność radzi sobie w boju. Noże w paluszkach, no no, trudno się nie zadziwić i nie zagapić przy okazji.
- Ej! miało być bez krwi! - Zaprotestował. Już miał kogoś też tak boleśnie skrzywdzić, ale zrezygnował. Mimo wszystko wiedział, że niepotrzebne rany to będą, będą - on takich z reguły nie toleruje.
Pobiegł za nią, by po jakimś czasie już dotrzymywać jej tempa. Zatrzymał się zaraz po niej, spoglądając w tył, na uciekających, zdesperowanych klientów z restauracji, mokrych od deszczu, spływającego z jednej, niewinnej chmurki, stacjonującej nad budynkiem.
- Ech, nie marudź! Kupię ci nową. - Nieco ją pocieszył. Może i ubrudzona - ufajdana jakby właśnie biła tępą siekierą indyka, ale przy okazji i swój urok miała. Jeszcze brakuje piór we włosach, by mógł spytać "Po co ci ten wianek na głowie?".
Podszedł do niej dość blisko i wpatrzył niewinnym wzrokiem, zatrzymując się na tych złocistych oczkach. Od razu zobaczył Ingrid, by po chwili stwierdzić, ze Lucky znacznie ciekawiej się od niej prezentuje.
- Zaprawdę, piękny rozdział tej restauracji dziś dopisaliśmy... Nie zdziwię się jak za kilka dni straci swą renomę i upadnie. Może będziemy sławni...
Rozmarzył się nad tym, już widział te nagłówki gazet: "Motyl i kot niszczą restauracje!"; "Narnia padła ofiarom zwierzołaków!"; "Upiorne Miasteczko straciło na znaczeniu" i wiele innych, często zbyt nierealnych. Ale może to tez zadziałać w drugą stronę, przyciągnąć uwagę tych wszystkich morderców, gwałcicieli i innych psychopatów., robiąc z tego miejsca prawdziwą dla nich ostoję, niemal stolice okrucieństwa...
Ale dość tych proroczych wizji - teraz ma znacznie ciekawszy temat na głowie, na przykład "Dlaczego wciąż się na nią gapię i milczę?" - To gdzie teraz? Może pora znaleźć przytulne cztery ściany i pozbyć się tych brudnych ciuchów...
Przypomniał sobie o mijanym hotelu, kiedy podróżował przez to miasteczko, ale nierozsądnym byłoby narażać się na nocne listy gończe... Lepiej uciekać dalej. Właśnie, uciekać:
- Widzę, że ten bieg dał ci w kość, wiec może skorzystamy z moich skrzydeł by prędko zaszyć się w innym miasteczku?
Tak, latać.. Nie raz widział jak kot miauczał, bo z drzewa zejść nie umiał... A wystarczyło rzucić w jego kierunku drobnym patykiem czy kamieniem, by zaraz zmienił zdanie i z gracją wylądował na ziemi, na swych czterech łapach. A że i on nie ma ochoty dalej uciekać, ani tym bardziej pół nocy maszerować, to choćby i siłą ją, ale na barana zaciągnie!Anonymous - 5 Grudzień 2012, 18:24 Kotka spojrzała się na niego oblizując dłoń z krwi. Lubiła ten smak słodki i metaliczny. Zapaliła papierosa patrząc na Norito. Nawet w jej szpilkach była od niego dużo mniejsza, co ją z leksza irytowało. Kiedy skomentował jej lament dotyczący bluzki zaśmiała się krótko i melodyjnie.
-I tak takiej już pewnie nie znajdziesz. Spokojnie wypierze się.
Jednak teraz nie martwiła się o bluzkę. Mogli za nimi wysłać list gończy co nie było by kotołaczce na rękę. Starczyło jej, że i tak dużo istot chętnie zrobiło by z niej wypchaną maskotkę. Spokojnymi ruchami podnosiła papierosa do ust. Słysząc propozycję albinosa uśmiechnęła się ukazując białe zęby. Czyżby składał jej jedną z tych niemoralnych propozycji? Może już zapomniał, że to właśnie ona pozbawiła go życia. No cóż w końcu był przecież tylko mężczyzną i nie można go winić za takie zachowanie prawda?
-Dobry pomysł, jakoś mi nie pasuje chodzić ubraną jak rzeźnik po mieście.
Spojrzała się na górę, ciemne chmury wisiały wysoko nad ich głowami, jednak nie zapowiadało się, by lunęła akurat w miejscu, gdzie się znajdowali. Kotka chciała znów zaciągnąć się nikotyną, lecz zatrzymała się w połowie ruchu zamierając na chwilę. Latać? Kiedy ona ostatnio rozłożyła swoje skrzydła? Kiedy odważyła się pokazać ludziom, przyczynę dzięki której nazwali ją Szczęście? Już bardzo długo ukrywała je, więc zdążyły dość bardzo odrosnąć. Nawet nie musiała by się wysilać, by rozłożyć je całkowicie.
-No cóż niech będzie, możemy polecieć. Lecimy od razu do mojego mieszkania? W sumie dawno tam nie byłam.
Kotka zdjęła prochowiec rzucając peta na ulicę i depcząc go butem. Zamknęła oczy oddychając głęboko. Skupiła się mocno i poczuła piekący ból w plecach. Po paru minutach na miejscu łopatek wyrastała para pięknych białych skrzydeł teraz skąpana w jej czerwonej krwi. Kotka stała jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami musząc się uspokoić. Na szczęście nie była zmęczona i miała dość dużo siły na latanie.
-Lećmy!
Powiedziała wzbijając się gwałtownie w powietrze. Leciała wysoko, już dawno zapomniała radość jaką z tego czerpała.
>>Napisz posta w mieszkaniu...Gopnik - 5 Luty 2017, 18:38 Gopnik i Rosemary przybyli na miejsce. Okolica była rzeczywiście upiorna. To miejsce w pełni zasługiwało na swoją nazwę. A Rosie? Ona wyglądała tak, jakby była w raju. Musiało jej się tu podobać. Gopnikowi jednak już zaczęło burczeć w brzuchu. Był głodomorem, nie jadł śniadania, a na dodatek resztki, które mial w żoładku, wymiotował rano. Gdyby nadal męczył go kac, pewnie nie jadłby nic do wieczora. W tym wypadku jednak chciał już dorwac się do talerza.
W jego mieszku wesoło pobrzdękiwały monety. Zgodnie z zapowiedzią i mimo protestów Rosie zatrzymali się na chwilę przed mieszkaniem Gopnika po złote krążki, będące tu walutą.
Już miał przepuścić Rosemary w drzwiach szafy, będących wejściem do restauracji, gdy uzmysłowił sobie, że lepiej byłoby, gdyby on wszedł pierwszy i utorował kobiecie drogę między futrami, a blondynka szłaby tuż za nim. Tak też uczynił, mówiąc odpowiednio wcześniej o swoich planach partnerce.
Gdy już przebili się przez ścianę futer, Gopnik rozejrzał się po sali. Była przeciwieństwem tego, co było na zewntąrz. Przestronna, całkiem przytulnie urządzona sala, stoliki oddzielone ściankami, które zapewniały minimum prywatności, i ruchome obrazy wiszące na ścianach. Całkiem sympatycznie.
Złapał Rosie za rękę i zaprowadził do stolika dla dwojga w rogu sali. Gdy już oboje zajęli swoje miejsca, Gopnik zapytał:
- To wracając do wcześniejszych rozmów - jak to jest z tymi rzeczami których nie lubisz?
W tym momencie podeszła do nich długowłosa blondyna w sukni do samej ziemii, której biel w górnej części stroju przechodziła w błękit u stóp. Na ramionach miała białe futro, a w kręcone loki wczepione było coś na kształt lodowej korony.
Mimo niemal królewskiego wyglądu, pani była zwykłą kelnerką. Gopnik rozejrzał się po sali. Zauważył, że inni pracownicy lokalu także są przebrani. Gdy był jeszcze w Świecie Ludzi, przypomniał sobie plakaty filmowe z podobnie ubranymi postaciami. No tak, Restauracja pod Narnią. To wiele wyjaśnia.
Szukał wzrokiem ciekawej pozycji w menu. Nazwy nic mu nie mówiły. Na próżno szukał szaszłyków, pierogów, czy kompotu. Ba, nie widział też bardziej popularnych dań. Zamiast nich same jakieś dziwne nazwy.
- Poprosze... Obiad Króla Piotra w sosie pieczarkowym... - powiedział niepewnym głosem, mając nadzieję, że cokolwiek to będzie, będzie to choć trochę smaczne.
- A ty Rosie, co zamawiasz? - spytał. Może ona będzie mieć większe rozeznanie, niż on.
Po złożeniu zamówienia Gopnik oparł się wygodnie na krześle i czekał na pytania dziewczyny. Mieli dużo czasu, więc mogli rozmawiać do woli. A Kapelusznik coś czuł, że będzie bardzo, bardzo dużo mówiłRosemary - 5 Luty 2017, 19:17 Okolica była dość paskudna prawdę mówiąc. Szaro buro i ponuro. W dodatku wszystko postawione byle jak i bez gustu. Zastanawiała się który architekt miał tak nasrane we łbie by tak to wszystko zaprojektować. Jednak okolica na pewno była lepsza niż to co widziała z dorożki na lukrowej ulicy. Cukier, cukier i jeszcze raz cukier. Cieszyła się więc że Gopnik nie nalegał na to by udała się z nim do jego mieszkania. Na razie musi się nastawić na to psychicznie.
Jeśli się okaże że on w mieszkaniu też ma tyle słodziku to chyba go najpierw zabije a potem spali całe to miasteczko. Tak słodko tu jest że aż upiornie. I w dodatku Ci ludzie z tymi przesadnie entuzjastycznymi twarzami.. brrr
W sumie mogła się domyślić że Gopnikowe męskie ego nie pozwoli mu na to żeby ona za niego płaciła. Zawsze ją to bawiło u mężczyzn. Co komu robi że to ona zapłaci? Kasy jej przecież przez to nie zbraknie...
Gdy usłyszała że są na miejscu zdziwiła się lekko. Stali właśnie przez jakimiś drzwiami do szafy nad którymi był szyld : Restauracja pod Narnią.
Zdziwieniu nie było końca. Kapelusznik powiedział że muszą wejść do środka. Nie protestowała jednak zapach naftaliny, i te sztuczne futra ocierające się o jej ciało nie było niczym fajnym.
Wnętrze nie było na szczescie jakims ogrodem a przestronną, jasną salą. Stoły ogrodzone były ścianami, personel był przebrany w kostiumy. Spodziewała się ciut więcej po tym jak jej towarzysz powiedział że mają horendalnie wysokie ceny. Bywała w wielu restauracjach o wysokim prestizu i ta niezbyt na taką wyglądała.
Usiadła jednak bez marudzenia.
- Zależy co masz na myśli mówiąc rzeczy których nie lubię- odpowiedziała z uwagą czytając menu. Tu się nie zawiodła. Suflety, homary, jagnięcina, tatary, krewetki, steki. Wręcz czuła jak się robi głodna. Wiedziała jednak że ten pokarm wystarczy jej dosłownie na maks godzinę? Chyba będzie musiała poprosić kapeluta o to by dał jej się ugryźć. Chociaż w sumie może przez to umrzeć... lepiej bedzie wziac jakiegos naiwniaka do kibla zanim wyjdzie z restauracji.
- Powiesz mi jak naprawdę masz na imię?- w tym momencie do stolika podeszła wręcz smiesznie plastikowana blondyna przebrana za złą królową lodu.
- Jagnięcinę królowej, do tego wino Wino I Veroni Vin Santo del Chianti Rufina DOC - oddała kartę kelnerce. Rosemary widziała jak babsztyl patrzy na jej towarzysza. Gdyby mogła to by go chyba pożarła tym wzrokiem...