Anonymous - 13 Grudzień 2011, 16:45 Temat postu: Polowanie na Ténebresa (Andre)Mroczne Zaułki niczym się nie zmieniły. Nadal było tu tak samo nieprzyjemnie, jak na samym początku istnienia Krainy Luster, z tym jednak, że teraz wrażenie to zostało spotęgowane przez panujące wokół ciemności. Noc zapadła już kilka godzin temu i zdążyła się już na dobre rozgościć w tym wymiarze. A jednak nie było w tym nic wyjątkowego. Noc taka sama, jak wszystkie inne. Granatowo-czarne płótno z rozsianymi po nim jasnymi punkcikami - gwiazdami i wyraźnie odcinającym się od niego srebrzystym okręgiem - Księżycem, będącym obecnie w pełni. Co poniektórzy paranoicy i nałogowi maniacy strasznych historii albo pochowali się po kątach swoich domów, albo też wręcz przeciwnie - wylęgli na ulice, aby szukać wampirów i innych takich. Ale to byli tylko ludzie, tylko słabe, mizerne istoty, nieuświadomione nawet o istnieniu Krainy Luster i całej reszty zupełnie odbiegających od wszelkich standardów wymiarów.
W Zaułkach panowała cisza. Cisza wwiercająca się w uszy, nie pytająca o pozwolenie. Cisza niepokojąca, złowieszcza, zdradliwa. Zupełnie inna od tej, która panuje w pustym domu, a jednak ktoś postanowił tę ciszę zmącić. Czy obrany przezeń cel był osiągalny? Zobaczmy.Anonymous - 14 Grudzień 2011, 11:32 Miał się znaleźć na balu a tymczasem w czasie drogi jednak zrezygnował. Przyczyna była prosta wolał pozwiedzać niżeli siedzieć na balu aczkolwiek on także mógł być ciekawy. Jednak znając towarzyskość Adre raczej dobrze by się tam nie bawił. Chociaż nie można tego stwierdzić z całą pewnością skoro na niego przyszedł. Jakim cudem tutaj trafił. Sam nie jest w stanie powiedzieć. Gdy Loullie go wysadziła poszedł gdzieś przed siebie, kraina ta go niesamowicie go dziwiła. Tak bardzo różniła się od ludzkiego świata. Nigdy nie3 przypuszczałby, że taka kraina istnieje. Zawsze wydawało mu się, że coś takiego to zwykłe bajki. Teraz okazuje się, że bardzo się mylił a istoty jakie spotykał na swojej drodze także różniły się od przeciętnych homo sapiens co dodatkowo potęgowało jego zdziwienie. Jadnak większym uczuciem jakie w nim dominowało to była fascynacja i pewnego rodzaju respekt. Łażąc tak w końcu stwierdził, że popełnił głupotę. Nie znał tej krainy, nie wiedział jak wrócić- klops. Jak się porozumie, a jak kogoś urazi swoim zachowaniem, przecież nie znał tutejszych zwyczajów. To był nie lada problem a w dodatku zaczynało się robić ciemno jak w tyłku u murzyna. Zabrnął także w nieciekawe miejsce. W jakieś zaułki gdzie dominowała cisza i niesamowita ciemność chociaż taka typowa, było w niej coś takiego, że włos na karku się jeżył. Miał dziwne przeczucie, że nie wróży to nic dobrego i swojej decyzji gorzko pożałuje. Jednak trzeba było znaleźć jakieś wyjście z sytuacji toteż, szedł dalej. Nawet nie zdawał sobie pojęcia jak jest późno, nawet nie sprawił z tego wszystkiego chociaż miał ze sobą telefon. Przystanął się i rozejrzał dookoła. Ciemność, cisza i gwiazdy na niebie. One było tutaj wyjątkowo takie same jak w ludzkim wymiarze. uniósł więc w głowie.
*Jest takie samo jak u nas, aż dziwne..*
Pomyślał tak stojąc i gapiąc się w nie niczym ciele na malowane wrota. Zmrużył nieco miodowe oczy dalej kontemplując niebo a nóż widelec znajdzie coś innego? Coś co by je wyróżniło od tego co on zwykle widział. Ręce odruchowo wsunął do kieszeni.Anonymous - 15 Grudzień 2011, 21:33 Osobiście, gdybym miała jakikolwiek wybór, to... Chyba jednak poszłabym na bal. No bo co jest ciekawego we włóczeniu się po ciemnych, obskurnych, nieoświetlonych zaułkach rodem z taniego, amerykańskiego filmu, który w założeniu miał być horrorem a stał się idiotyczną komedią, a już zwłaszcza przy pełni księżyca, czy co to tam było i jak się tutaj nazywało? W każdym razie nie ja. Nie dość, że zimno, to jeszcze czubka własnego nosa nie widać, a jeszcze jest pusto. Bo jakby się przyszło z kimś, to pół biedy, zawsze można się pośmiać z całego tego mroku, ale samemu, to już totalnie generalnie inna bajka.
Co chwila Andre mógł odczuć na swojej skórze powiew lodowatego wiatru, który mimowolnie wywoływał u niego dreszcze i gęsią skórkę. Noc była zimna, to trzeba było przyznać. Z jednej strony była to wina pory roku, a z drugiej tego, że w nocy jednak słońce nie świeciło.
Nagle chłopak mógł usłyszeć głuchy warkot, mający źródło gdzieś przed nim. Nie widział dokładnie, co go wydało, ani gdzie znajdowało się to coś. Wiedział jedno - nie był to najpomyślniejszy omen.Anonymous - 16 Grudzień 2011, 14:20 Tak zdecydowanie Bal byłby lepszym wyborem. Jednak pałętanie się po takim miejscu też było jakimś niekoniecznie nudnym zajęciem. Fakt trochę niebezpiecznym, jednak jakże intrygującym. Gdyby jednak nie było tak pusto, tak cicho i tak cholernie zimno. Co chwila odczuwał lodowaty powiew wiatru. Po roku robiła swoje no i była noc a podczas niej temperatury zwykle spadają. Gęsia skórka jaka się na nim pojawiła dała znać o sobie lekkim mrowieniem. Tak zdecydowanie pomieszczenie pełne ludzi byłoby lepszym wyborem na spędzenie tego dnia, no i zapewne zostałby wyeksportowany przez Loire z powrotem do świata ludzi a tak. Tkwił tutaj nie wiedząc co ze sobą zrobić i przede wszystkim jak wrócić, wiedział, że musi znaleźć jakąś bramę ale jak do niej dotrzeć już nie. Niech to gęś kopnie, czuł iż pożałuje tego i to nie tak po prostu tylko szczerze i od serca. Wtedy zaś usłyszał warknięcie po przestąpieniu kolejnych kilku kroków a to sprawiło, że zamarł. Czy on się aby przesłyszał? Naprawdę coś warknęło. Zatrzymany tym jakże osobliwym głosem pomachał głową myśląc. *Czy to naprawdę było warknięcie czy mi się zdawało?* Nie był pewien i uznał to za niezbyt pomyślny omen. Cała skóra mu ścierpła a włos na karku zjeżył. Coś było ewidentnie nie tak. Nie czekając na nic wyjął nóż zza tyłu spodni i czekał czy coś nagle nie wylezie. Był przygotowany do czegoś takiego. De facto brał udział w walkach gangów a to swoje też robi i sprawia, że człowiek jest bardziej wyczulony no i bardziej ufa instynktowi niż zwykle.Anonymous - 16 Grudzień 2011, 21:26 Miło, że mimo wszystko została przyznana mi racja. Szkoda tylko, że nie bardzo można było wrócić, skoro nieszczególnie znało się ten wymiar. Każda obrana droga mogła prowadzić dokądkolwiek, ale niekoniecznie tam, gdzie się chciało. Gdyby Andre zdecydował się coś takiego zrobić, zapewne ogarnęłoby go takie klasyczne uczucie zagubienia. Chociaż... Kto wie, prócz niego samego, czy już się tak nie czuł?
Rozwiejmy wątpliwości - to było warknięcie. Nie zacinające się drzwi, nie stukotanie obcasów o marmurową posadzkę, nie chrząknięcie. To ewidentnie było warknięcie. Chwilę potem dźwięk ten powtórzył się. I znowu, tym razem głośniejszy i natarczywszy. Następnie coś poruszyło się w ciemności - albo tylko tak się Andre'owi zdawało? Mniejsza z tym. Ważniejsze, że zaraz zobaczył dwa jaskrawoczerwone punkciki żarzące się w ciemności niczym takie dwa węgielki, wściekłym blaskiem - i z cienie wyszedł dumnie, powarkując, lew o futrze barwy hebanu. Dodam tylko, że ewidentnie nie miał on najprzyjaźniejszych zamiarów.Anonymous - 16 Grudzień 2011, 21:51 Czy czuł się zagubiony? no może trochę. Był po prostu wściekły na swoją głupotę. miał coś co pozwoliłoby mu wrócić- bursztynowy kompas. Co z tego skoro nie wiedział, że do tego służy ani tym bardziej jak działa. Po prostu pech. Nie załamywał się jednak co to to nie. Warknięcie się powtórzyło i już nie miał wątpliwości, że to było warknięcie w dodatku mówiące. "spadaj stąd". Zaś chwilkę potem pojawiła się para czerwonych oczu, takich co sprawiły, że przykuło jego nogi do ziemi zaś palce mocniej zacisnęły na rozłożonym nożu. Wtedy też wyłonił się czarny lew. Tak proszę państwa i w tym momencie człowiekowi opadła szczęka ze zdumienia.
-Skurczybku piękny jesteś..
wykrztusił z siebie przyglądając się zwierzęciu. Zdecydowanie odbiegającemu od tych jakie znał z ludzkiego wymiaru. Jednak uwadze chłopaka nie umknął fakt iż zwierze nie jest przyjaźnie nastawione do jego osoby. Czyżby wkroczył na jego terytorium. Zakłócił drzemkę czy tez posiłek? Bóg jeden wie a raczej same zwierze. Mocniej zacisnął rękę na rękojeści spoglądając zwierzęciu prosto w oczy i nie cofając się o milimetr ani nie idąc do przodu./. Harde spojrzenie Andre, przeciw wściekłemu spojrzeniu bestii. ciekawe kto wygra. Blondyn się go nie bał. Raczej był nim zafascynowany. Zaś strach był uczuciem jemu praktycznie nieznanym. Nigdy specjalnie nie przejmował się swoim życiem, żył chwila i czuł iż nie ma czego żałować. Więc jeśli czarny lew uważał, że go wystraszy to się grubo mylił, bardzo grubo. Jeśli ten postanowi zaatakować to oczywiście chłopak nie omieszka się bronić, był na to gotowy.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 10:42 Nie ukrywajmy - ja jednak radziłabym zacząć się już bać. No bo - cóż takiego może człowiek przeciwko magicznemu zwierzęciu, w dodatku lwu, które, jak wiemy, już bez zdolności nadprzyrodzonych są pioruńsko silne? Ja rozumiem, że odwaga, że styl życia, bla bla bla. A jednak jeśli ktoś nie boi się bestii z kłami i zębami ostrymi jak brzytwy, a także z umiejętnością władania ogniem i cieniem, to - to już jest chyba szaleniec.
Z gardzieli bestyjki ponownie wydobyło się głuche warknięcie. Stworzenie najpewniej oczekiwało, że Andre mimo wszystko zdecyduje się opuścić jego terytorium. Ale nie, proszę państwa, niespodzianka! Szkoda tylko, że niemiła. Jak tak dalej pójdzie, to z nieproszonego gościa nic nie zostanie.
Zwierzak warknął jeszcze raz, po czym zaczął zbliżać się do człowieka. Powoli, dostojnie, aczkolwiek w powietrzu czuło się, że za chwilę może zrobić coś, co sprawi, że Andre pożałuje przybycia tu. No i istotnie - chwilę potem człowiek leżał już na ziemi, przygwożdżony do niej czarnymi jak heban, umięśnionymi łapami, z których do tego wystawały pazury, drażniące jego klatkę piersiową. A pysk z rzędem kłów był coraz to bliżej. I co? Nadal się nie boimy?Anonymous - 17 Grudzień 2011, 13:11 No cóż rady, radami ale Andre mimo wszystko się nie bał. Był bardziej zaintrygowany i zafascynowany owym zwierzęciem a strach raczej był mu nieznanym uczuciem. Blondyn także nie miał pojęcia o zdolnościach owego zwierzęcia. Na bestiach to on się znał jak świnia na pieprzu, więc nie ma się dziwić. Nawet jeśli miałby pojęcie o zdolnościach lwa czy by uciekł? Nie, zachowałby się tak samo. Nie miał zamiaru okazywać strachu, tego, że jest słaby. Może był głupi, może był ignorantem ale taki po prostu był i koniec kropka. Czy Sebastian pożałuje swojej eskapady i tego, że nie ucieka gdzie pieprz rośnie jeszcze zobaczymy. Nie ma co mówić hop póki się nie przeskoczy. Rzeczywiście znalazł się przygnieciony łapami do ziemi i serce zaczęło bić trochę szybciej ale po chwili się uspokoiło a na twarzy chłopaka pojawił się cyniczny uśmiech. Syknął też cicho czując jego pazury. Masochista? Nie, raczej nie. Dalej trzymał w ręku owy sprężynowy nóż, który się stara wbić w lwa. Nie był taki bezbronny na jakiego wyglądał, w głowie także zaświtała mu myśl wyjęcia Colta jeśli tylko zwierze odskoczy albo coś w tym stylu a jeśli nie, no cóż zostaje mu tylko do obrony nóż. Jeśli nie podziała i zwierze mimom wszystko dalej będzie go przygniatało to stara się unieść i wbić nóż po raz kolejny, nie dając tak łatwo zabić. Może jest durniem ale o swoje marne, życie będzie walczył i się nie podda.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 13:44 Jaskrawoczerwone ślepia Tenebresa błyszczały sobie złowrogo na tle jego czarnego pyska, jak takie dwa rubiny, szlachetne kamyczki, które tylko czekają pokornie na wyłupanie i postawienie ich w gablotce albo użycie ich do ozdobienia zapinki do mankietu tudzież biżuterii. Oby tylko Andre nie wpadł na taki iście cudowny-totelnie-generealnie-genialny pomysł, bo zapewne zanim by to jeszcze zdążył uczynić, już leżałby z poderżniętym gardłem i krwią równie czerwoną jak te "rubiny", brudzącą już i tak niezbyt czyste, kamienne podłoże. No bo czego się można po takim kimś spodziewać? Wszystkiego. Absolutnie.
Andre znowu usłyszał warknięcie. Jezu, to już było zbyt oczywiste i monotonne, że to coś na niego warczy, jakby miało chrypkę. Swoją drogą, ja się z takową męczę. Straszne. No, ale tym razem ów odgłos był bliższy. No oczywiście, bo gardziel bestii znajdowała się niemal przy uchu chłopaka! Pisanie o rzeczach oczywistych jest chyba moją pasją.
W łapie lwa zagłębiło się ostrze noża. Stworzenie ryknęło i zeskoczyło z człowieka, przyjmując pozycję obronną i nie przestając warczeć. Krok pierwszy: doprowadzenie bestii do szału został osiągnięty. Gramy dalej, jak mniemam?Anonymous - 17 Grudzień 2011, 14:04 Oczywiście, że gra toczy się dalej. Nie kończy się w takim momencie i nie ucieka w diabły gdzie pieprz rośnie, prawda? No właśnie. Tak więc Andre mając okazje do ucieczki jej nie wykorzystał Jednak osiągnął to co chciał. Zwierze odskoczyła. Spojrzał na nóż i uśmiechnął się.
-Jednak krwawisz , proszę bardzo, ciekawe zjawisko heh..
Wtedy szybko złożył nuż i schował go byle jak w kieszeń aby sięgnąć do Colta Pythona z tyłu spodni i wstrzelić 2w stronę bestii, Prosto pod jej łapy. Nie miała zamiaru lwa zabijać, przynajmniej na razie. Niech te czerwone ślepia nie patrzą z wyższością i takim mordem. Andre nie jest taki niewinny na jakiego wygląda, też potrafi pałać chęcią mordu. Huk broni z pewnością zwierze wystraszył i sam fakt, że taka broń nie jest tutaj spotykana. Jeśli zwierze umiało normalnie myśleć a nie nastawiało się na instynkt mogło pomyśleć, że ów blondyn nie jest z tego świata. Co z tym faktem zrobi to już niech sam się tym martwi w tej chwili Andre po prostu chciał się z tego motłochu wydostać no i nie ukrywajmy taki mały pojedynek na rozruszanie jakże ludzkich kości przyda się.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 16:49 No a czemu niby nie miałby krwawić? Przecież w żyłach magicznych istot płynie taka sama krew, jak ludzka! Identyczna prawie! No, chyba, że chodziło o to, z jaką łatwością nóż przebił skórę lwa. Uhm, to też się dało wytłumaczyć. Ciało bestii nie było pokryte żadnym chroniącym przed obrażeniami pancerzem i było tak samo wytrzymałe, jak skóra normalnego lwa. Wprawdzie bestia nie została mocno zraniona, ani też nie krwawił zbyt obficie, aczkolwiek to jedno posunięcie okazało się wystarczającym, ażeby całkowicie wytrącić go z równowagi i utwierdzić w przekonaniu, że świat nie będzie płakał, jeśli wyśle tego bezczelnego chłystka do krainy wiecznej szczęśliwości... Bądź też jej całkowitego przeciwieństwa.
Lew odskoczył niemal błyskawicznie, tak, że pociski uderzyły o podłoże, nie robiąc mu najmniejszej krzywdy. Nie, nie wystraszył się. Wiele razy miał już do czynienia z ludźmi. I co, on, Czarny Lew, ma mieć do niego szacunek? Ha! Dobre sobie. To stworzenie charakteryzowało się typową kocią dumą, wprost dorównującą jego rozmiarom i sile razem wziętym.
Nie atakował. Jeszcze. Stanął w bojowej pozycji naprzeciw Andre'a, szczerząc kły i powarkując. Czekał na jego ruch, gotów go odeprzeć.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 22:16 No cóż Andre znał się na bestiach co Zabłocki na mydle. Tak więc nie ma się co dziwić, że był zaskoczony krwawieniem owego lwa. Po za tym nie musiał tak warczeć. Czy świat nie będzie płakał po śmierci Andre? Całkiem możliwe, ale co innego można powiedzieć o jego fanach co zapewne policzyć można i przyznać co najmniej kilku liczbową cyfrę. Oni z pewnością by płakali no i zespół, bo raczej ludzi z gangu mocno by nie obszedł. Life is brutal. No cóż po reakcji lwa mógł stwierdzić, że z taka bronią się już stworzenie spotkało. No i bynajmniej nie był to plus dla Andre. Nie strzelił w taki sposób aby pociski miały skrzywdzić lwa. Przynajmniej nie na tyle by mocno skrzywdzić. Skoro atakował to chyba proste, że człowiek nie zostawi tego bez odpowiedzi, prawda? No przynajmniej on nie, a jak inni chcieli dać się rozszarpać Andre nie zamierzał im w tym przeszkadzać, droga wolna. Szacunek, za ledwie po chwili spotkania. No proszę panie boże wybacz, ale to raczej wątpliwe. Na tym poziomie Andre nie miał szacunku do bestii, więc to chyba działało w obie strony. No, tak mi się przynajmniej wydaje. Szacunku trzeba nabierać stopniowo. Spoglądając w czerwone oczy bestii Andre był bardzo spokojny, zero objawów strachu jakich negatywnych uczuć. Do tej pory tylko sie bronił.To normalne, że tak się reaguje gdy ktoś chce Cię wypatroszyć bez wyraźnego powodu, przecież nie zamierzał mu tego rewiru zabierać a po drugie nie był przedstawicielem tego samego gatunku. Nie miał zamiaru zabijać tak pięknego stworzenia ani go krzywdzić, sam miał psa, którego bardzo kochał więc ta sytuacja komfortowa nie była. Tak więc opuścił broń czekając na reakcje stworzenia i po prostu powiedział.
- Nie zamierzam Ci nic zabierać, nie zamierzam krzywdzić, tylko się bronię. Nie oddam, życia tak łatwo..Anonymous - 22 Grudzień 2011, 20:07 No ale weźmy tę sytuację na logikę. Na czystą logikę, nieskalaną żadnymi niedomówieniami, spekulacjami i innymi badziewnymi dodatkami, które uwielbia mój znajomy i sypie nimi jak z rękawa, kiedy nauczycielka podaje przypadki, w których używamy danego angielskiego czasu. Takowe w końcu kompletnie psują ideę logicznego myślenia, nie zaprzeczycie chyba, prawda? Wedle właśnie logiki możemy wywnioskować, że skoro lew był żywym, cielesnym stworzeniem, to w jego żyłach powinna krążyć krew. W tym jednym przypadku stworzenia magiczne nie różniły się wiele od ludzi i zwykłych zwierząt i nie trzeba było być ekspertem w dziedzinie bestii, żeby stwierdzić, że po skaleczeniu Tenebresa z jego rany wypłynie krew. Ni różniąca się wiele od zwykłej krew, może nieco ciemniejsza, ale składem zbliżona do tej ludzkiej. Ta-dam!
To, że Andre najwyraźniej nie miał zamiaru nic zrobić nieco zbiło lwa z pantałyku, aczkolwiek nie na długo. Stworzenie tylko pochyliło się bardziej, jakby gotując do skoku i obnażyło kły. Do tego dodało warkot numer 15464271544. Czyli w gruncie rzeczy bez zmian. Człowieku, rusz się, bo za chwilę to coś cię zeżre!Anonymous - 26 Grudzień 2011, 14:29 No cóż jedno jest pewne. Andre nie zamierza dać się pożreć. Jednak zwierze nie zamierzało dać za wygraną, ku zgrozie chłopaka. Cóż nie zostało mu nic innego jak obrona, ewentualnie atak albo i jedno i drugie. Taak, będzie musiał się bronić to pewne. Zwłaszcza słysząc ten warkot, który działał już muzykowi na nerwy. Chciało zwierze walki proszę bardzo, tylko potem niech nie skomle, że nie tak miało być. Blondyn odskoczył do tyłu, mogło to zwierze zbić z tropu skoro do tej pory stał w bezruchu. Szybko wyciągnął pistolet zza spodni, gdzie wsadził bodajże z powrotem. Tym razem strzelił celując w łapy zwierzęcia, na prawdę a nie jak wcześniej aby wystraszyć. No cóż kiedyś powinno spasować i przyznać, że chłopak do takich naiwniaczków i idiotów nie należy. No i, że do strachajłów także nie należy. Wzrok miał pewny i tak samo spoglądał na lwa. Bez cienia strachu, wahania czy zamiaru ucieczki.Anonymous - 26 Grudzień 2011, 19:12 Och, i weź tu dyskutuj z kimś takim! Za grosz skromności, mon Andre. A lwu się to nie podobało, bynajmniej! Wręcz przeciwnie, zdawało się tylko podjudzać jego wojowniczy nastrój. Mimo wszystko raczej popierałabym ideę ucieczki - bo albo pan muzyk coś zdziała, albo zostanie po nim mokra, czerwona plama - a biorąc pod uwagę to, kim był jego przeciwnik, opcja druga wydaje mi się o stokroć bardziej prawdopodobna. O ile oczywiście nie nastąpi takie objawienie, jak przy niektórych meczach Lecha Poznań, kiedy to szanowni gracze dopiero w ciągu ostatnich dziesięciu minut bądź w trakcie dogrywki wbijali przeciwnikom cztery gole pod rząd. No ale moi drodzy, bądźmy realistami, ładnie was proszę.
Okej. Andre strzelił. Znowu. Tenebres warknął, gdy pocisk zadrasnął mu skórę na łapie. Z n o w u. Ale po tym nastąpiła jeszcze jedna sztuczka - kończyny stwora ni z tego, ni z owego otoczył jakby kłąb dymu. W rzeczywistości nie był to dym, a ciemność, ciemność w czystej postaci, która powoli otaczała łapy lwa, jak jakiś pancerz, czy coś w tym rodzaju. Po zakończeniu tego procesu lew wykrzywił pysk w czymś podobnym do pogardliwego uśmiechu. Bo skoro siebie częściowo otoczył ciemnością, może to zrobić również z Andre, prawda?