Archiwum X - Historia Maisie.
Anonymous - 27 Grudzień 2011, 12:00 Temat postu: Historia Maisie.
Jakiś opustoszały sklep. Mrugająca żarówka sprawia, że pomieszczenie wydaje się odrobinę straszne. Zapewne właśnie to odstrasza klientów, którymi są głównie małe dzieci. Bowiem w sklepie tym można zakupić wszelkiego rodzaju zabawki.
Tak, jest to sklep dziecięcy. Towary zostały podzielone według rodzaju. Na jednych regałach stoją różnorodne gry, od 'Twisterów' do 'Łamigłówek'. Inne zajmują ubrania dla maluchów, jak i dla tych starszych. Obok można znaleźć sukienki dla lalek Barbie i garnitury dla Kenów.
Właśnie, lalki. Zaraz przy kasie stoi regał zapełniony przytulankami. Na półkach stoją różne misie, renifery, stonogi, a wszystko wypełnione pluszem. Są tam też marionetki ze swoimi sznurkami dla bardziej ambitnych dzieci. Wszystkie półki zapełnione są tym typem zabawek.
Jednak jedna jest osamotniona. Leży pod regałem. Niegdyś została zrzucona, niestety, nikt tego nie zauważył i nadal nie została podniesiona. Jest to bardzo ładna lalka, nazywana przez nasze mamy szmacianką. Jest uszyta z prawie białego materiału, ma także włosy z różowej włóczki. Ubrana jest w bardzo ładną sukienkę.
Do sklepu weszła dziewczynka prowadzona przez tatusia za rączkę. Z niepokojem rozejrzała się wokół i schowała za nogami ojca. On uśmiechnął się i wziął ją na ręce. Potem podeszli do kasy.
- Chcielibyśmy kupić jakąś przytulankę. - Powiedział do sprzedawcy, podrzucając lekko córeczkę. Staruszek w dużych okularach bez słowa wskazał na regał obok.
Rodzinka podeszła do niego. Tatuś podnosił każdego misia i pytał się, czy podoba się córeczce. Ona zaprzeczała. Tym sposobem doszli do ostatniej półki. Ojciec westchnął smutny, że nie uda się mu zaspokoić potrzeb dziecka. W tym samym momencie jednak dziewczynka zeskoczyła z rąk opiekuna i z uśmiechem na ustach wzięła pudełko z rzeczoną wyżej szmacianką.
- Chcę tą! - Powiedziała wesoło, podając opakowanie tacie. Ten bez żadnych problemów wziął ją do ręki, podał sprzedawcy, zapłacił i razem z córeczką wyszli trzymając się za ręce.
Dni mijały im w szczęściu. Dziewczynka bawiła się swoją szmacianką codziennie. Razem pijały herbatkę, wyjeżdżały na wycieczkę, huśtały się na placu zabaw. Annabelle, bo tak nazywało się dziecko, pokochało lalkę tak, że nadało jej imię. Brzmiało ono Maisie.
Na zabawie minęło ich parę ładnych lat. Jednak z każdym rokiem Ann coraz mniej czasu spędzała ze swoją towarzyszką. Przez to, że dorastała, jej zainteresowania się zmieniały. W końcu liczyły się dla niej tylko kosmetyki, imprezy i chłopaki. Maisie natomiast została porzucona gdzieś w kącie szafy, gdzie leżała sobie bez choćby małego promyka światła.
Pewnego dnia jej mama zarządziła porządki. Razem z młodszym bratem mieli zrobić listę rzeczy, których im brakuje i tych, które mogą oddać biednym. Zaczęto od wszystkich szaf.
Annabelle umalowana jak na jakąś imprezę wyrzucała wszystkie ciuchy z szafy. Dosłownie wyrzucała, bo zagarniała rękoma wszystko, co uchwyciła i po prostu wyciągała na podłogę. W ten sposób zresztą opróżniła całą szafę.
W pewnym momencie na podłogę wypadła mała laleczka. Dziewczyna wzięła ją w rękę i łzy napłynęły jej do oczu. Nie były to łzy smutku, czy radości. Po prostu naszły ją wspomnienia, wyzwalając ten nieprzyjemny dla makijażu płyn z oczu. Przed oczami widziała wszystko, co niegdyś robiły razem, każdą herbatkę, każdy plac zabaw.
- Maisie, przepraszam. - Powiedziała, przytulając laleczkę. Jeszcze raz popatrzyła na nią, poprawiła jej sukienkę i pogładziła różowe włóczkowe włosy.
A potem najzwyczajniej w świecie wrzuciła ją do pudła z rzeczami dla biednych.
Jakimś cudem laleczka trafiła na targ. Długo nikt nie chciał jej kupić, podczas gdy reszta towaru schodziła, jak ciepłe bułeczki. W pewnym momencie handlowiec postanowił wycofać ją z przetargu i spalić w kominku. Kiedy włączył komputer, zobaczył, że ktoś wreszcie kupił tę beznadziejną imitację zabawki.
Maisie została wysłana do mężczyzny, który posiadał wielki dom. W jednym z pomieszczeń było wiele różnych materiałów, nici i igieł. I właśnie tam mężczyzna zamknął się razem z lalką na kilka dni. W tym czasie rozpruł laleczkę całkowicie. Kazał wyrzeźbić z drewna ludzką postawę. Kiedy wreszcie była gotowa, zaczął szyć. Naszył na drewno stary materiał i dodał do niego ciemnoróżowe skrawki. Pewne części ciała wypchał, w innych zostawił samo drewno. Tu coś dodał, tam odjął.
W efekcie otrzymał piękną dziewczynę wyglądającą na około pietnastolatkę. Wydawało mu się, że się w niej zakochał, więc pocałował ją, dając jej życie.
Otworzyła oczy i pierwsze, co ujrzała, to blond włosy mężczyzna, trzymający ją w objęciach.
- Jak się nazywasz? - Spytał. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że kierował te słowa do niej. Dopiero gdy powtórzył pytanie, dotarło to do niej.
Spojrzała na niego i wybełkotała imię, którym nazywała ją dziewczyna ze skrawków pamięci. Tak, pamięci, bo w głowie laleczki nagle pojawiło się tysiące urywków czegoś. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to wspomnienia. Tego nauczyła się dopiero potem. Te skrawki pamięci i inne odczucia były dla niej nowością i nie umiała sobie z nimi poradzić.
- Maisie. - Wybełkotała. Zaraz po tym ujrzała obrzydzenie na twarzy mężczyzny. Poczuła ukłucie w piersi, choć nie wiedziała, dlaczego. Przecież nie znała wtedy określenia 'miłość', ani na czym ona polega. Jednak wtedy dowiedziała się, co oznacza odrzucenie. Bo osoba, którą ochrzciła 'ojcem', 'stwórcą' ją odrzuciła.
Z jej oczu popłynęły łzy. Nie rozumiała, czemu ojciec tak bardzo nią gardzi. Czuła wielki ból w sercu, nie pozwalający jej dalej żyć. A mimo to żyła. Rzuciła się w ramiona stwórcy, a on jej nie odepchnął. Wtedy poznała, co to ukojenie.
Takie było pierwsze spotkanie świadomej Maisie ze światem zewnętrznym.
Mijały lata. Dziewczyna nie postarzała się ani trochę z wyglądu, jednak charakterem posunęła się o ładnych parę wiosen. Nauczyła się mówić, czytać, pisać. Poznała również sztukę kucharską i pływanie. Jej ojciec przekazał swojej 'córce' wiedzę magiczną z dziedziny ognia, przez co nauczyła się pirokinezy. W mig pojęła także zmianę swojej postaci w zwierzę.
Marionetkarz widział, że Maisie się rozwija. Był z niej dumny, choć nadal nie mógł pozbyć się z serca uczucia pogardy. Zżerało go od środka tak bardzo, że gdy zauważył, że niczego nie może już swojej Marionetki nauczyć, decyzja zapadła.
Maisie weszła do pokoju z radością na ustach. Jednak to, co zobaczyła, sprawiło, że zamiast radości na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Wszystko dlatego, że ujrzała ojca, który pakował walizkę. Do bagażu zapakował jej sukienki i to nie tylko te najpiękniejsze, co czynił, gdy razem wyjeżdżali. Tym razem wszystkie jej ubrania wylądowały w walizce, którą ojciec wręczył w rękę Marionetki. Potem odprowadził ją do drzwi, pomógł założyć płaszcz i otworzył przeszkodę do wielkiego świata. Następnie wykonał jednoznaczny gest wskazujący na wyjście.
Maisie spojrzała na stwórcę zrozpaczona. Jej oddech przyspieszył, a do oczu napłynęły jej łzy.
- Tato, dlaczego? – Spytała, płacząc. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, chwyciła mężczyznę za koszulę. Zaczęła nią szarpać, ale nic to nie dało. Wręcz przeciwnie, osiągnęła zupełnie coś innego. Ojciec wypchnął ją za drzwi i zamknął je za nią.
A ona stanęła i zaczęła płakać.
Od tej pory Marionetka ta wędruje po świecie, szukając następnej osoby, którą pokocha. Jednak tym razem pragnie, aby ta osoba pokochała również ją. Z jej wszystkimi wadami i zaletami. Ale na razie wydarzenia z przeszłości zbyt jej w tym przeszkadzały. Być może tutaj znajdzie tę osobę. Kto wie?
|
|
|