To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cmentarzysko - Wierzba płacząca~

Anonymous - 24 Luty 2012, 23:26
Temat postu: Wierzba płacząca~
Jak sama nazwa wskazuje jest to drzewo. Dokładniej zaś wierzba płacząca. Znajduje się ona gdzieś na uboczu cmentarza i często przy niej jest cień. Nie tylko z powodu gałęzi gwoli ścisłości..

Syou lubi wyludnione miejsca, cmentarz więc jest jak najbardziej wskazanym dla niego miejscem. Nie przepada za tłumami, z lekka samotnik nie lubiący się rzucać w oczy. Właściwie to zawsze jest zauważany z racji swojego niecodziennego ubioru. Wygląda jak na chłopaka dziewczęco, często zbyt pstrokato co ludzi dziwi. Tę wierzbę odkrył jakiś rok temu, jak go pamieć nie zwodziła, a ufał, że raczej nie. Często więc tutaj gościł, pomagała mu się skupić nad notatkami. Tak było i tym razem. Po zajściu położył obok pnia torbę i się przeciągnął a potem pstryknął z kości palców. Wydał z siebie westchnięcie i usiadł opierając plecami o drzewo. Z torby wygrzebał dosyć sporej wielkości zeszyt i przekartkował do odpowiedniego tematu. Co z tego, że zaczynało mu marznąć siedzenie, jakoś tego nie zauważał. Starał się usiąść na wystającym korzeniu, życie. Gdy znalazł odpowiedni temat podrapał się w głowie i zaczął czytać. Tak się w tym zatracił, że nie interesowało go to co się dzieje wokół. Mogłaby mu grać orkiestra denta a on by tego zapewne nie zauważył. Pochłonęły go literki, cyferki i przeróżne algorytmy, nieznane normalnemu człekowi. W tym wszystkim się idzie pogubić. Jednak on jest obdarzony niemałym intelektem i to ogarnia, chwała za to wszystkim niebiosom. Tak więc blondynek siedzi ale mimo wszystko oderwany jest od rzeczywistości i tego co się dzieje. Były tylko notatki i on, nic więcej, uroczo prawda?

Anonymous - 25 Luty 2012, 00:31

Już od jakiegoś czasu przebywał w świecie ludzi. Mimo trudnych początków, bo jako kocie niemal tu umarł, nigdy nie zraził się dostatecznie, by znów nie przechodzić przez Karminowe Wrota. Lubił przemierzać puste alejki, przypatrywać się dziwacznym, ludzkim wynalazkom bądź po prostu, nie mniej ciekawym, istotom ludzkim. Dwunożne postacie tak podobne do niego samego, nie licząc oczywiście zwierzęcych atrybutów, były częstym obiektem zainteresowania dachowca. Obserwował jak łączą się w pary, śmieją, rozmawiają. Ba, nawet niekiedy nawiązywał rozmowy. Jednak mało dorosłych osób go zaciekawiło. Jedne, tak zajęte pracą i chorym, wyniszczającym uzyskiwaniu coraz to wyższych stanowisk, nawet po przysłowiowych trupach, nie zwracało na niego uwagi. Te, które miały więcej czasu, po zobaczeniu dziwacznej chimery, jaką był według nich Airay, uciekały. Niektóre nawet ośmieliły się atakować! Doprawdy, te istoty ludzkie to bardzo, bardzo dziwaczne stworzenia. Nie one jednak powinny być na pierwszym planie. To nasz uroczy dachowiec, który akurat przemierzał okolice cmentarza. Szedł lekkim krokiem, nieco szurając przy tym znoszonymi trampkami. Można powiedzieć, że był ciepło ubrany, bo ciemne rurki, podkoszulek i rozpięta kurtka podobnego koloru dostatecznie chroniły go od mrozu. Na szyi miał również przewieszoną czerwoną chustę, najprawdopodobniej w roli szalika. Miał dziwną, nieodgadnioną minę. Można by rzec, że poważną, lecz powaga zupełnie nie pasowała do chłopaka. Włożył ręce do kieszeni i odrzucił głowę do tyłu z głośnym westchnieniem. Z jego ust niemal natychmiast buchła biała para, jakże często widziana na mrozach. Zauważył to i po chwili, jak dziecko, co chwilkę tworzył małe kłęby białych, szybko znikających obłoczków. Tak, nudziło mu się. Naciągnął czarną czapkę na kocie uszyska, które, jak się przekonał, lepiej było ukrywać w świecie ludzi. Nawet nie zauważył kiedy, groby zaczęły się przerzedzać. Właśnie przeskoczył przez jeden z mniejszych, marmurowych nagrobków, kiedy zauważył.. człowieka. Siedział oparty o wielką, płaczącą wierzbę najwyraźniej coś czytając. Wargi dachowca rozszerzyły się w szerokim uśmiechu. Był pewny, że blondyn zbyt zajęty studiowaniem druku na kartkach, nie zauważył go jeszcze. Cóż za idealna szansa! Schował się za jednym z większych pomników wznoszących się ponad linię nagrobków, a jego zacieniona postać poczęła powoli znikać. Mleczna mgła sięgająca do kostek spowiła polanę i poczęła powoli przesuwać się do drzewa pod którym siedział chłopak. Zapewne nawet tego nie zauważył. Płynął unosząc się nad zmarzniętymi źdźbłami traw, czując się niczym ptak uwolniony po długiej odsiadce w klatce. Wspaniałe uczucie. Zmaterializował się dopiero tuż za drzewem dbając o to, by człowiek go nie przyuważył, nawet kątem oka. Dopiero wtedy schylił się, usiłując odczytać dziwaczne hieroglify na kartce. Nadal miał problemy z czytaniem, nie mówiąc już o tak dziwacznych znakach!
- Czy to ciekawe? - Zapytał nadal schylony wyciągając kolorowego cukierka z torby. Starannie go rozpakował i wrzucił do paszczy.

//Wybacz, późno zauważyłam, że odpisałeś.
Oja, udał mi się długi. Czyli cię pomęczę jednak C:

Anonymous - 25 Luty 2012, 13:39

Blondyn nie był świadom tego, że jest obserwowany przez kotowatego. No bo niby skąd skoro pochłonięty był notatkami. Jednak jedno dało mu się we znaki - zmarznięte siedzenie i dłonie. Oparł więc zeszyt o kolana, które ugiął. i nie przerywając czytania chuchnął na dłonie splatając je i rozmasowując energicznie. Nie przyuważył, żadnych oznak, mających coś wspólnego z tym, że ktoś go zaczepi. Mgła to mgła, nic nadzwyczajnego z resztą, żeby chociaż się nią zainteresował to byłoby dobrze. Siedział więc nieświadom obecności drugiej istoty w jego sąsiedztwie. Toteż gdy usłyszał czyjś głos i zobaczył chłopaka mimowolnie podskoczył a serce aż poczuł niemal w gardle. Miał dar do straszenia ludzi, to na pewno. Kto wpada na takie pomysły? Chyba tylko tak niesforne istotki pokroju Airaya. Chłopak skierował na niego swoje niebieskie oczy uspokajając bo przecież nie widział w nim niebezpieczeństwa, czy też niezwykłości. ( uszy zakryte) Zrobił kilka głębszych wdechów i odpowiedział białowłosemu spokojnie.
- Jeeny mógłbyś tak więcej mnie nie straszyć? Mało zawału nie dostałem przez Ciebie..
Fuknął oburzony a potem zaczął się śmiać ze swojej reakcji. Generalnie umknął mu fakt, że to on był zbyt pochłonięty i zbagatelizował to co się działa.
- Owszem jest ciekawe o ile masz pojęcie o co chodzi i jak będzie to wyglądało po przełożeniu na oryginał.
Mruknął i westchnął przeciągając się a potem solidnie ziewając. Zamlaskał kilka razy przyglądając jak nieznajomy ciamka cukierka. Sam słodycze to lubi średnio aczkolwiek za cukierki vertles orginal czy jak im tam zaprzedałby duszę diabłu. Jeszcze chwilę postudiował też notatki i stwierdził, że czas wstać nim przymarznie mu siedzenie do korzenia. Zamknął więc zeszyt i wcisnął go do torby unosząc zadek. Przy tym wszystkim bransoletki na jego dłoniach zabrzęczały charakterystycznie. Cały ten arsenał na dłoniach, łącznie z pieszczochami zakrywał sznyty na nadgarstkach, których blondyn nie zwykł pokazywać. W oczy rzuciły się też pomalowane na czarno paznokcie. Syou zmarszczył jedną z brwi i zapytał.
- Tak właściwie to co tutaj robisz, cmentarz nie jest zbyt.. ciekawym miejscem na spacerek.. Chyba, że odwiedzasz jakieś groby, no inna betka..
Z kieszeni kurtki wygrzebał gumę miętową, którą rozpakował i wrzucił sobie do ust. Od razu dało się poczuć jej dosyć ostry zapach. Chłopak zaś przechylił głowę przyglądając nieznajomemu ciekawie. Szczegół, że musiał zadzierać głowę bo jest niższy.. Marne 175 cm nie nastraja pozytywnie. Niech tylko gość stwierdzi, że jest malutki lub słodziutki, to będzie nieciekawie..

/ Nie no spoko, ja i tak nie byłem w stanie wczoraj odpisać więc nic się nie stało ^ ^"/

Anonymous - 25 Luty 2012, 16:15

Z zainteresowaniem obserwował reakcję chłopaka, kiedy zakradł się do niego od tyłu i, jak widać, wystraszył. Najpierw podskoczył, a jego puls zapewne przyspieszył, następnie fuknął na niego i.. zaczął się śmiać. Doprawdy, te istoty ludzkie.. Jak je zrozumieć? Zmarszczył więc nieznacznie brwi w odpowiedzi na jego reakcję. Pomyślał, że ludzie muszą mieć wiele emocji, skoro co chwilę widzi jakieś inne. Przez lata obserwował złość, szczęście, smutek, irytację wymalowaną na różnorodnych, ludzkich twarzach. Sam nawet nie pamiętał, kiedy pobudziły go jakieś głębsze emocje. Jeśli się nie mylił, było to kilka lat temu, w czasie, gdy piknikował z dziewczynką. Spojrzał na chłopaka, który wyglądał zadziwiająco dziewczęco. Blond włosy, w których miał kilka spinek, biżuteria, pomalowane na czarno paznokcie i wpatrzone w niego roześmiane, niebieskie oczy. Mimo wszystko, reprezentował płeć męską, choć w nietypowy sposób. On sam również nie trzymał się stereotypów, jeśli dachowce mają jakiekolwiek. Rozwiane, dłuższe, białe włosy, jasną cerę, niczym u albinosa i zielone ślepia z pionowymi źrenicami. Wszystko jednak można było sobie wytłumaczyć. Wiele osób w obecnych czasach korzysta z soczewek, farb i leków, które wybielają skórę. Można sobie również spiłować zęby, bo te Airaya nie wyglądały również zbyt ludzko.
- Airay lubi straszyć. - Odparł, a wargi rozciągnęły mu się w łobuzerskim uśmiechu. On wprost uwielbiał podchodzić do ludzi, a że robił to w specyficzny sposób.. Cóż, bywa i tak. Mimo, że sam wyglądał nieszablonowo, to jego sposób mówienia już zupełnie odbiegał od normy. Jednak czego się spodziewać po osobie, która nauczyła się mówić około siódmego roku życia.. Był nieco zacofany, jednak nie przeszkadzało mu to w kontaktowaniu się. Co najwyżej odbiorcom, ale nie zawracał sobie tym głowy. Spojrzał na zeszyt, w którym były te różnorodne, dziwaczne hieroglify i zmarszczył brwi.
- Jak to wygląda po "przełożeniu na oryginał" ? - Zainteresował się podchwytując słowa chłopaka. Przełożył ciężar ciała na prawą nogę i oparł się o pień wierzby. Po chwili podparł na nim również i głowę, jednak nie spuszczał wzroku zielonych ślepi z rozmówcy. Okazało się, że ten jest dużo niższy od niego samego. Chociaż właściwie to Airay należał do wysokich osób, więc dla niego większość osób była niska. Minusy 187 cm. Słysząc słowa chłopaka, zdziwił się nieco. Jak to: "cmentarz nie jest zbyt ciekawym miejscem na spacery" ? On często przechodził przez różnorodne cmentarzyska. Chodząc alejkami często przyglądał się imionom, nazwiskom, czy zdjęciom wypisanym na murowanych tablicach, bądź obliczał ile nieszczęśnicy mięli lat. Zastanawiał się kim byli, jakie życie prowadzili. Czy byli samotni, jak on, czy wręcz przeciwnie - otoczeni rodziną i przyjaciółmi. Kiedy miał zły dzień i dopadała go melancholia to właśnie na cmentarz się wybierał. Tak stało się i dzisiaj. Nie miał ochoty na swoje zwyczajowe figle i dokuczania. Ot, mały odpoczynek.
- Skoro Airay tu przyszedł to odwiedził wszystkie groby, nie da się odwiedzić tylko jednego. Zmarli rozumieją Airaya, od kiedy odwiedziła ich tymczasowo staruszka. Airay lubi tu czasem przychodzić. - Wiedział, że staruszka nie żyje, jednak jakoś to do niego nie docierało. Twierdził raczej, że umarła.. na chwilę, tymczasowo i że do niego wróci. Mimowolnie zacisnął palce na łańcuszku, który wisiał u jego szyi. Był to miniaturowa, licząca może dwa centymetry buteleczka zamknięta korkiem. Przez przeźroczyste ścianki można było zobaczyć srebrny, połyskujący proszek, który zostawiła po sobie czarownica umierając.
- A chłopak dlaczego tu siedział? - Zainteresował się nagle, nadal nie spuszczając dłoni z wisiora. Dachowiec zdradził już swoje imię, jednak nadal nie wiedział jak nazywa się jego rozmówca.

Anonymous - 25 Luty 2012, 17:10

Owszem ludzie to istoty, które mają wyjątkowo wiele emocji w sobie, chociaż bywają i tacy, którzy nie są tak barwni. Takich można raczej ocenić jako melancholików, no laifów tak zwanych. Puls oczywiście, że mu podskoczył, chłopak go wystraszył, ta reakcja była naturalna, tak jak oddychanie czy też inne odruchy niekontrolowane. Jednak bardziej nienaturalny był tutaj śmiech z własnej głupoty. Jaki był głos Syou. Raczej delikatny, cienki. Nie męski jak wiele osób by chciało. Naprawdę jest dziewczęcy co nie znaczy, że taki ma charakter. Po prostu jest inny niż reszta, to było i jest od dawna jego przekleństwem. Wyszydzany, wyśmiewany, lądujący z łbem w kiblu. Może dachowiec nie wiedział lecz ludzkie nastolatki są naprawdę paskudnymi istotami, kochającymi pastwić się nad innymi. Zaś blondyn od dawna był in ny. Wesoły, podchodzący do wszystkiego z entuzjazmem, naiwny i zbyt ufny by przewidywać, że po raz kolejny trafi mu się nieprzyjemność. Tak jak tamta sytuacja sprzed lat, która pozostawiła po sobie sznyty na nadgarstkach i wielką zmianę charakteru, bynajmniej w stosunku do obcych, dla rodziny wciąż był tym dobrym chłopakiem z prowincji. Ci co go nie znali mogli odczuć chłód, ironie i sarkastyczność młodego blondyna.
Sposób Airaya na zawieranie znajomości rzeczywiście był nietypowy, ale nie oznaczało, że prawidłowy. Z resztą każdy ma na to inny pogląd więc w tej gestii nie ma się co sprzeczać. Wizerunek kotowatego także nie był typowy, co mogło podziałać na Syou, że z góry nie stał się tym zimnym draniem przywdziewając drugą maskę, tę która pozwoli obronić się przed kolejnymi ciosami od społeczeństwa.
- To widać i masz do tego smykałkę niewątpliwie..
Mruknął rozbawiony jego słowami, przy okazji także poznał jego imię, ciekawe trzeba zaznaczyć. Słowa wydały się być nieco dziwne, jakby dopiero co poznany chłopak miał problemy z mówieniem, znaczy w odpowiednim mówieniu jak reszta istot. Czyżby zacofany w rozwoju? Cóż.. blondyn nie zamierzał go oceniać po pozorach. Teraz jednak wypadało odpowiedzieć na kolejne pytanie jakie padło z jego ust.. Student informatyki zachichotał wesoło i przechylił głowę.
-To będzie strona internetowa. Te wszystkie cyferki i znaczki zrobią kolumienki, linki, umieszczą obrazek i tym podobne w sieci. Teraz rozumiesz?
Uniósł brew nie będąc pewnym czy odpowiednio mu to tłumaczy i czy rozmówca jest na tyle inteligentny, nie żeby podważał jego IQ, nie. Właściwie to naprawdę chłopak był wysoki i Nathaniel czuł się przy nim jak mała myszka, miał ochotę umknąć do dziury, czego rzecz jasna nie robił, bo po co. Phew, jeśli komuś nie odpowiada jego wzrost to jego problem. Mu tam nie przeszkadzało, że Airay jest wysoki, czuł się nieswojo po prostu. Nie miał pojęcia jaki powód przygnał tutaj białowłosego, ale był go ciekaw a gdy uzyskał odpowiedź nieco się zdziwił. Z tego co mówił chłopak wynikało, że poniekąd przyszedł odpocząć przy okazji odwiedzić jakąś staruszkę i wszystkie groby, bardzo intrygujące hm.. Syou nie przepada za cmentarzami przypominają mu one fakt, że sam mógł się tutaj znaleźć przez własną głupotę a płyta głosiłaby jego imię i nazwisko oraz bardzo młody wiek. Może dlatego nie uznawał cmentarza za ciekawe miejsce a raczej spokojne, pozwalające się skupić i tak dalej. Dlatego odrabiał tutaj zadania i się uczył dosyć często.
-Mhmm.. Rozumiem..
Mruknął nie wypowiadając się na temat jego powodu. Nie chciał komentować bo to było bez sensu, bynajmniej w jego oczach. To Airaya sprawa generalnie co tutaj robi. Słysząc jego pytanie zdziwił się.. Coś mu nie grało... Ah! No tak, nie przedstawił się, co za prostactwo, ale nie ważne.
- Przychodzę tutaj często odrabiać lekcje. A i jeszcze jedno jestem Nathaniel bądź też Syou jak wolisz..
Powiedział i ziewnął zakrywając usta, potem zaś zmierzwił włosy i nieco się zatrząsł, zimno mu się zrobiło jak diabli..

Anonymous - 25 Luty 2012, 18:42

Ludzie są i dobrzy i źli, przekonał się o tym nie raz. Już jako małe kocię został skrzywdzony przez bezdusznego człowieka. To sprawiło, że nabrał dystansu do owej rasy, jednak nadal tu przychodził. Lubił ten świat, jakimś cudem go przyciągał. Zapewne z prostego powodu - pierwsze wspomnienia jakie zachował pochodziły właśnie w świecie ludzi. Nic wcześniej nie pamiętał, nie wiedział jak się nazywa, gdzie się urodził, co się stało z jego rodziną. Po prostu pustka, ciemna pustka. Dopiero staruszka się nim zaopiekowała i nauczyła mówić, pisać, nadała imię. Mimo początkowych problemów, przez te kilka lat nauczył płynnie wypowiadać słowa, zdania. Ano właśnie, to ze składaniem zdań miał problem. Choć lekki, to bardzo zauważalny. Jak już dało się zauważyć, mówił o sobie w 3 osobie.
- Airay ma do tego smykałkę? - Powtórzył zdziwiony. Owszem, jego umiejętność zamiany w mgłę była bardzo pomocna, czasem korzystał i z kolejnej, przeobrażając się w kocura. Ale czy miał smykałkę? Jak widać, ponoć tak. Słysząc kolejną wypowiedź, tym razem o jakichś stronach internetowych, cokolwiek to znaczy, pokiwał głową. Nic nie rozumiał z tego co mówił chłopak, lecz zapewne to jeden z tych dziwnych wynalazków w świecie ludzi. Doprawdy, czego to oni nie wymyślą..
- Chłopak zajmuje się tworzeniem.. stron internetowych? - Zapytał siląc się na obojętny ton. Ależ go korciło, by dowiedzieć się co to takiego. Może to nowa maszyna, którą się lata? Często takie widział, jakże podobne do ptaków. Z westchnieniem stwierdził, że musi poznać kogoś, kto pokaże mu dziwy tego świata. On żył w zupełnie innej erze. Zazwyczaj przebywał w lustrzanej krainie, gdzie nie było elektryczności i innych luksusów, w których żyli ludzie. Być może to dlatego ten świat wydawał mu się tak atrakcyjny. Sam Airay, jako chłopiec bardzo szybko się uczył, był inteligentny, choć brakowało mu nauczycieli. W końcu, czego mogła go nauczyć staruszka, która wychodziła z drewnianej chaty jedynie po kolejne składniki do własnych eliksirów. Owszem, mogła go nauczyć magii, co z resztą zrobiła. Nie wiedział jak rzucać uroki, były to raczej drobne sztuczki jak na przykład owa zamiana w mgłę. A wracając do nauki..
- Odrabiać lekcje. A więc.. Syou się uczy? Uczy.. tworzenia stron internetowych? - Zauważył z lekkim wahaniem. W końcu przypomniała mu się kolejna rzecz. Przecież i on się nie przedstawił. Owszem, podał swój pseudonim, nawet jeśli nieumyślnie, lecz chłopak nie poznał jego imienia.
- O, a Staruszka nazwała Airaya Constantine, ale i tak każdy na niego woła Airay. - Przeniósł ciężar ciała na kolejną nogę i rozmasował marznące dłonie. Robiło się coraz zimniej, choć na razie odczuwał to jedynie przez ręce - pod rozpiętą kurtką i luźnym podkoszulkiem, wokół umięśnionego torsu miał owinięty puchaty ogon, który go grzał nie mniej niż kurtka, choć nie w każdym miejscu.

Anonymous - 25 Luty 2012, 19:33

Syou zazwyczaj trafiał na tych złych, tych dobry na swojej drodze spotkał garstkę nielicznych. Tacy ludzie powoli znikają, społeczeństwo staje się coraz bardziej bezduszne i bezmyślne. Nie dziwota, że tyle niegodziwości a świecie się dzieje. Mordy, gwałty, ojcobójstwa i inne temu podobne. Blondyn jednak na swój sposób stara się od tego odciąć, a w afekcie staje podobny aczkolwiek sam tak nie uważa. Wspomnienia Syou były i dobie i też złe im stawał się starszy tym było więcej tych bolesnych, które mimo wszystko starał się wypychać z głowy i zapomnieć. Niekiedy się udawało, a niekiedy nie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. W porównaniu jednak do Airaya, blondyn ma wspomnienia w roli głównej z rodzicielami. Chodził do szkoły i dalej z resztą chodzi, uważa iż nauka i pasja do rzecz ważna. Pewnie gdyby dachowiec miał taką możliwość to zapewne miałby podobne zdanie. Uczony był jednak innymi metodami.
- Skoro Ci się udało mnie wystraszyć to raczej tak. Tak przynajmniej uważam Airay..
Po reakcji chłopaka na słowa o tworzeniu stron internetowych domyślił, się iż ten nie zrozumiał. To się spotkał z westchnięciem pełnym rezygnacji, tłumaczyć za groma nie umie, chyba z resztą nigdy nie nauczy. Zadane jednak przez białowłosego pytanie spotkało się jednak z odpowiedzią, skoro go tak korciło to odpowie, czemu by nie.
-Tak jakby, ale nie tylko tym..
Informatyk to osoba o nieco szerszym wachlarzu umiejętności. Programowanie, czyszczenie z wirusów czy też składanie komputerów lub laptopów. Jak więc widać, to nie tylko tworzenie witryn internetowych.
- Jejku jeju wytłumaczyłbym Ci to wszystko gdybym miał laptopa przy sobie, wiesz to taka fajna maszyna, możesz się nawet porozumiewać na odległość, oglądać zdjęcia i je przesyłać i temu podobne. Bardzo diabelska rzecz..
Mruknął i puścił do niego oczko, nieco się w tym momencie wyzłośliwiał. to było silniejsze od niego po prostu. Dla Nathaniela ten świat był raczej normalny, nie widział w nim atrakcyjności jako takiej, często bywało zbyt nudno i monotonnie, przynajmniej w jego pobliżu, to zapewne jednak z powodu jego osobowości, takie snuł przypuszczenia. Kolejne słowa, i banalne pytanie, które skomentował westchnięciem i lekkim rozdrażnieniem w niebieskich oczach.
- Po części ale nie tylko tego..
Przetrzepał sobie tyłek sprawdzając czy ma czucie, poprawił na ramieniu torbę i po raz kolejny przeciągnął. W tym momencie nastąpiła prezentacja. Syou zamrugał zaskoczony słysząc prawdziwe imię, które było takie.. złowieszcze? Tak przynajmniej odczuwał, kto mu co zrobi z tego powodu?
- Oryginalnie i trochę przerażająco..
Mruknął sam jakby do siebie i pochuchał na dłonie, czas się zbliżał aby wypić coś ciepłego. Nie chce sobie małego co nieco odmrozić, to nie jest przyjemne. Spojrzał na twarz nowo poznanego i zasugerował a raczej spytał.
-Masz może ochotę na gorącą czekoladę ?
Po chwili jednak spojrzał na zegarek w telefonie i pisnął było późno a on marzł jak gówno przy drodze i mimo iż rozmówca był interesujący musiał się z nim pożegnać.
- Wybacz, ale muszę znikać już, może jeszcze kiedyś się spotkamy.. Często tutaj przychodzę. Tak więc do zobaczenia, być może kiedyś
Chwycił za torbę i powiesił ją na ramieniu, po czym machając mu energicznie oddalił się chuchając w dłonie. Zimno jak diabli, zaszczękał więc zębami.
z/t

/ Wybacz, ale nie lubię długo czekać, a się nie pojawiasz więc wychodzę./

Anonymous - 29 Kwiecień 2012, 15:14

Przylazłam, czy raczej przeportalowałam się na cmentarz. Czemu tutaj? Bo tu zawsze było pusto,a ja chciałam pobyć sama. W sumie nic nowego. Tak tak, w domu też byłam sama, ale chciałam pobyć na dworze. U mnie w domu było strasznie duszno.
Usiadłam pod wierzbą i wgapiłam się w przestrzeń. Z nudów zaczęłam pieścić prądem błąkające się po okolicy koty i siedzące na nagrobkach gołębie oraz kruki. Czy co to tam było. Jednego kociaka nawet wysłałam portalem do szkarłatnej otchłani. A niech się błąka. Może kiedyś uda mu się znaleźć wyjście.

Anonymous - 29 Kwiecień 2012, 15:33

Rudzielec jakimś cudem znalazł się w ludzkim świecie. Wcale nie planował wypadu tutaj. Skończyło się na tym jednak, że trafił na lustro i przeszedł, kilkugodzinne maszerowanie już zaczęło go męczyć. Nogi zaczęły boleć i lekko pulsować, a on był niepomiernie zdenerwowany, samotny i nawet lekko przytłoczony innością tego świata. Co i rusz rozglądał ze strachem w oczach bojąc, że coś na niego wyskoczy i z chęcią mordu zechce rozorać gardło albo coś podobnego. Płomienno rude włosy chłopaka lekko smagał wiatr robiąc jeszcze większy nieład niż zazwyczaj. Jego jedno oko ( bowiem drugie zakryte opaską) spostrzegło, że otoczenie diametralnie się zmieniło co przyjął z lekką ulgą, ale i niepokojem. Zimne nagrobki z wyrytymi imionami przywróciły go w stan jeszcze większego otępienia w jakim znajdywał się rano.
Głębokie westchnięcie a potem zmierzwienie włosów, Nie miał ochoty naprawdę na nic.
-Choleraaa, co to ma być do diabła, czy tylko cmentarze tutaj są spokojne ?
Powiedział sam do siebie przemykając pomiędzy kolejnymi nagrobkami, kątem oka nawet odczytując napisy, lecz wagi do nich większej nie przywiązywał. Potrzeby takowej nie widział. Jednak dziewczyna siedząca pod wierzbą zwróciła jego zainteresowanie do tego stopnia, że się zatrzymał i zawahał, czy kontynuować swoją wędrówkę. Nie miał za wielkiego kontaktu z innymi osobami, prócz tych co mieszkali z nim w rezydencji, od niedługiego czasu zdecydował się żyć na własną rękę, bez ich pomocy, i nie zawsze wiedział jak się zachować. Robiąc krok do tyłu dalej przyglądał dziewczynie, raczej nieufnie choć z zaciekawieniem. Twarz miał raczej smutną, nawet można się pokusić o stwierdzenie, jakby bujał właśnie gdzieś w obłokach.

Anonymous - 29 Kwiecień 2012, 16:09

Dowództwo MORII siedziało cicho aż nazbyt długo. Przebywanie w swoim zamku przez tak sporą ilość czasu nie mogło zadziałać na Mirandę zbyt pozytywnie, przez co zmuszona została wyjść na świeże powietrze. Kraina Luster w porównaniu z tym światem była o wiele ciekawsza. Ale tylko dlatego, że zawsze była szansa na strzelenie jakiemuś magicznemu pomiotowi w głowę. Tutaj, mimo swego munduru i ogółu uzbrojenia, kobieta nie mogła sobie pozwolić na samowolkę. Wszędzie mogły siedzieć jakieś wtyczki, a gdyby wiadomość rozeszła się po całej organizacji - mamy problem. Powolne, jakby ostrożne kroki doprowadziły pannę Richards na cmentarzysko. Tak strasznie ponure, ale w takim otoczeniu M czuła się najlepiej. Wszędzie widać oznaki śmierci, którą jakimś cudem brązowowłosa oszukała. To dziwne, że nadal nie potrafi się przyzwyczaić do swoich nowych zdolności i przynależności do rasy Strachów. Przemyślenia na ten temat dręczyły biedną Miri od samego pozbycia się Anny, która była wtyczką STR'u w MORII. Wracając jednak na ziemię, zamyślone oczęta Zwiadowcy musiały wreszcie napotkać postać chłopaka wpatrującego się martwo w pewien punkt. Jak się po chwili okazało, była to dziewczyna siedząca pod drzewem w bezruchu. Mirandzie nie mogło umknąć to, w jaki sposób Rei się zabawiała. Otwierała coś na wzór portali i wysyłała gdzieś Bogu ducha winne istoty. M z miejsca położyła dłoń na kaburze z pistoletem, gotowa do ataku. Z racji tego, że Keith stał wpatrując się w niebieskowłosą z dozą ciekawości w oczach, kobieta miała pewne wątpliwości co do jego rasy. Nie byłoby miło, gdyby on też był "magicznym pomiotem". Wtedy Miri musiałaby znowu bawić się w podwójną agentkę, a tego najzwyczajniej nienawidziła. Nawet pomimo faktu, że była to część jej pracy w MORII. Póki co jednak, stała w ciszy, mając nadzieję, że nikt jej nie zauważy.
Anonymous - 29 Kwiecień 2012, 16:16

Zabawę przerwało mi pewne uczucie. Uczucie, że jestem obserwowana. I tym razem bebechy mnie nie zawiodły. Kilkanaście metrów ode mnie stał jakiś rudzielec. Przestałam znęcać się nad kotami i również wgapiłam się w niego. Po kilku sekundach walnęłam malutkim 'piorunem' dosłownie kilka centymetrów obok niego.
-Bu. -rzuciłam oschle i tak chłodno, że chłopaka aż mógł przejść dreszcz. Potem dojrzałam kolejną postać, tym razem kobietę, czającą się kawałek dalej. Kurcze, przyszłam tu, żeby pobyć sama. Zawsze na cmentarzu wieje pustkami, a teraz jak na złość ludzie zbiegają się tutaj jak muchy do gówna. Co za świat...

Anonymous - 30 Kwiecień 2012, 00:47

Nie potrafił zrozumieć jak tak można dręczyć zwierzęta. Przecież one niczemu winne nie były. Nic jej nie zrobiły, a ona.. W tak bezczelny sposób im dokuczała. Zawsze uważał, że tacy ludzie są poniżej krytyki, że brakuje i czegoś takiego jak serce. Które w widocznie w przypadku Rei zamieniło się w kawał niekształtnej bryły tylko pompującej serce, albo i nie, wnikać w to nie zamierzał. Rudzielec do wszystkich podchodził przyjaźnie, ale ona naprawdę przyprawiała go o strach, skoro z taką łatwością robi krzywdę zwierzętom, to równie tak samo może zachowywać się względem innych, to chore. Rodzice w jej wychowywaniu musieli popełnić jakiś wielki błąd.
Keith przełknął ślinę i zrobił kolejny krok do tyłu i w tym momencie poczuł jak obok niego gdzieś wali błyskawica czy tam piorun. To nie było mocne wyładowanie, ale niemniej wystraszyło go do tego stopnia, że aż podskoczył, a potem spojrzał na nią z niedowierzaniem, szczyptą strachu i zarazem wstrętu. Tacy jak Rei na starcie są u niego skreśleni, jak amen w pacierzu.
- Co one Ci zrobiły? Za kogo Ty się uważasz? Myślisz, że jesteś super bo się chwalisz tym co umiesz? Mam pomysł, poszukaj kogoś równego sobie i na nim po wyżywaj, zobaczymy czy Ci się spodoba..
Mimo, że był lekko wystraszony, nowym miejscem jak i tym co zrobiła dziewczyna, to nie mógł tego tak zostawić, po prostu musiał wziąć w obronę te nieszczęsne stworzenia. Jakby doszło co do czego, to prędzej życie oddał by za jedno z nich niż za nią. Osoby niewykazujący odrobiny szacunku nie powinny stąpać po jakimkolwiek świecie.
Kątem oka spostrzegł, że pojawiła się osoba trzecia, płci pięknej. Czemu dla odmiany nie mógł być to facet? Tego już nie reflektował i nad tym nie dumał. Wzrok rudego od razu padł na dłoń umieszczoną na kaburze.
No tak, on też miał. Chyba teraz powinien wyciągnąć prawda? Trochę się zawahał, ale sięgnął za tył pleców, gdzie ów cacka miał wetknięcie i wyciągnął dłonie przed siebie. Skierowane o dziwo na Rei, nie Mirandę, to nie ona była obiektem, który chciałby ustrzelić i jej w porównaniu z tą drugą się nie obawiał. Rzucił szybkie spojrzenie, a ona mogła zobaczyć opaskę na oku. Jedna z dłoni Keitha zatrzęsła się.

Anonymous - 30 Kwiecień 2012, 08:59

Mirandę dręczyła teraz nieodparta potrzeba zaśmiania się na cały głos. Wywołane to było reakcją Keitha na zaczepkę ze strony Rei, co oczywiście było wredne, niemoralne i tak dalej. Ale przy tym dało też brązowowłosej do myślenia. Skoro jedna rzuca portalami na prawo i lewo, zahaczając też piorunami o biednych rudzielców (tudzież o otoczenie obok nich), a chłopak nie wygląda na zaskoczonego ludzia, to znaczy - przyjmuje fakt o nadprzyrodzonych zdolnościach dosyć łatwo. Oboje są z Krainy Luster, to pewne. Panna Richards westchnęła ciężko, słysząc wywód rudowłosego na temat dręczenia biednych zwierząt. Miał trochę racji, znęcanie się nad niewinnymi kociakami było przecież takie niehumanitarne. Sama brązowooka znęcała się nad każdym spotkanym człowiekiem, wliczając w to współpracowników z MORII, ale przecież winę za takie nastawienie ponoszą wydarzenia sprzed kilkunastu lat. Pistolety wyjęte przez chłopaka wywołały niemałe zainteresowanie w głowie Miri. Co to w ogóle miało być? Zamierza ją teraz zastrzelić, od tak? Kompletny tępak , czy też inteligent, który chce sprawdzić reakcję niebieskowłosej na takie zachowanie? Przecież to było oczywiste. Jeśli teraz wystrzeli, tamta odskoczy i otworzy portal kierujący jego własne pociski przeciwko niemu. W takim wypadku Rei pewnie zaczęłaby się szaleńczo śmiać z głupoty rudzielca. Ów scenariusz wywołał kolejne westchnięcie u Mirandy. Po krótkiej chwili dostrzegła spojrzenie rzucone przez Keitha jak i drżenie jego ręki.
"Cholera jasna." - pomyślała brązowowłosa i szybko rozpięła kaburę. Skoro chłopak niekoniecznie panuje nad ruchami swojego ciała, ma ogromne szanse na śmierć. Na razie jednak Richards nie zmieniała pozycji, stała spokojnie oczekując jednego - niech ten palant nie strzela! Jeśli to zrobi, M będzie musiała podjąć się największej próby w swoim drugim życiu. Złapanie lecącego pocisku telekinezą graniczy z cudem, ale jeśli by się udało, to Keith będzie jej zawdzięczać swoje zapewne nędzne życie. Ale póki co bądźmy dobrej myśli. Może jednak okaże się bystrzejszy niż wygląda. Z drugiej strony, Rei dawała podobne wrażenie. Kompletna samowolka, za którą Miranda zostałaby zdegradowana do woźnej, u tej dziewczyny wydawała się być czymś zupełnie normalnym. Możliwe, że była po prostu niezrównoważona psychicznie i uciekła spod klucza w Krainie Luster do świata ludzi. Dobry byłby z niej obiekt testowy dla naukowców z MORII. Pomimo kompletnej bezmyślności tej jednostki, zdolność wytwarzania portali dla żołdaków na pewno przyniosłaby pożądane zyski. Może nawet udałoby się teraz wygrać wojnę z Krainą Luster, którą ludzie przegrali między innymi przez ograniczoną możliwość poruszania się między światami. Niestety, nawet podniesienie mobilności jednostek mogłoby równać się ze stratami w szeregach MORII przez zamiłowanie tej istoty do pieszczenia prądem czego i kogo tylko się da. Tak czy inaczej, próby złapania jej zawsze można się podjąć.

Anonymous - 1 Maj 2012, 11:24

Chłopak się mnie bał. I dobrze, bardzo mi się to podobało.
-Bla bla bla... -gadka szmatka. Będę sobie robiła co zechcę i żaden ciamciak nie będzie mi prawił morałów. A jeśli chodzi o znęcanie się... mi to tam bez różnicy nad kim czy nad czym.
W tym momencie chłopak popełnił największy błąd jaki mógł. Wymierzył we mnie broń. Do tego widać po nim było, że nie jest w stanie nacisnąc spustu. No ale skoro chce sie zabwić.
-Ok, skoro tak stawiasz sprawę... - wstałam, z rękoma w górze w geście poddania. W moim oku pojawi się dziki błysk. Nim ktokolwiek się zorientował, wytworzyłam pod sobą portal, w który oczywiście wpadłam. Pojawiłam się zaraz za chłopakiem, przykłądajac mu do tyłu głowy swoje dwa Colty. -Niespodzianka. -poraziłam go nieco w ramiona, przez co dostał niekontrolowanych skurczów mięśni i upuścił pistolety, prosto do portalu, który dopiero co pod nimi wytworzyłam. Gdzie wylądowały? Daleeeko, u mnie w domu na blacie. Może mu je oddam, jak bedzie grzeczny.
Nie zapomniałam oczywiście o dziewcznie. Może była z nim i będzie go bronić? W momencie, gdy pojawiłam się za chłopakiem, wytworzyłąm portal pod dziewczyną i przeniosłam ją na wierzbę, pod którą jeszcze chwilę temu siedziałam. Powinna się zaplątać gdzieś w gałęzie. W kazdym razie gdyby chciała do mnie strzelać, to na linii ognia był chłopak, nie miała szans mnie nawet drasnąć.

Tyk - 1 Maj 2012, 12:43

Jego Wysokość Mistrz Gry
Ogłasza co następuje:

(Taka nowa formułka wstępu do posta mg, prawda, że fajna?) Rei wykonała atak jako pierwsza, chociaż pistolety zostały dobyte nie przez nią, a przez Keitha, który był chyba jedyną osobą posiadającą ludzkie emocje. Przy czym trudno się dziwić braku humanizmu u członka Morii. Odrzucając jednak prywatne poglądy na temat różnych grup trzeba opisać nam co się wydarzyło. Keith stał i nie atakował, chociaż był gotowy, a Miranda próbowała go chronić obawiając się o życie drżącego z przerażenia człowieczka. Nie udało się jednak nagle pojawić za kimś. Bądźmy szczerzy, wytworzenie portalu wymaga skupienia, a więc trwa jedną turę. Mówiąc prościej taki może być użyty dopiero w następnej! Tak więc pojawić się za Keithem możesz, ale dopiero gdy znów nadejdzie twoja kolej na post. Co więcej jako, że aktualnie nie mamy żadnej burzy to używanie elektryczności jest niedozwolone. Co więcej jako, że stoicie pod rozłożystą wierzbą użycie pioruna byłoby dla niej zgubne, ale oczywiście nic takiego się nie stało prawda? W końcu na niebie jest zaledwie kilka chmurek. Gdzieś w dali widać spacerujących ludzi, co niektórzy stanęli by przyglądać się jak jakiś człowiek celuje w dziewczynę. Nic niezwykłego podsumowując. Teraz zaczyna się walka właściwa i jako, że Rei wyrywa się do prewencyjnego ataku to ona zacznie.

Kolejka:

Rei
Keith
Miranda



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group