Cukierkowa Ulica - Sklep odzieżowy "Kolorowy Zawrót Głowy"
Anonymous - 1 Kwiecień 2012, 21:55
Sklep mieści się we wspaniałej, wysokiej kamienicy, która zdaje się chwiać niebezpiecznie przy każdym podmuchu wiatru. Oczywiście - to tylko złudzenie. Budynek jest solidnie zbudowany, pełno w nich małych przytulnych mieszkanek, a na dole mieszczą się sklepy.
I właśnie tu mieści się pracowania i sklep w jednym - Kolorowy Zawrót Głowy
Można tu zamówić dowolnie zaprojektowany strój bądź małą maskotkę.
Dodane po 34 minutach:
Little Jimmy przemierzał właśnie Cukierkową Ulicę wielkimi krokami swoich długich nóg i podśpiewywał pod nosem jakąś pioseneczkę dla dzieci, którą kiedyś tam gdzieś zasłyszał, a teraz wróciła do niego i nie chciała się za nic w świecie odczepić. Czasem lubił mieć taki nastrój. Niby radosny i bezproblemowy, a tak naprawdę bardzo nostalgiczny. Melancholia niekiedy go „zabijała”, a on sam miał ochotę walnąć sobie czymś ciężkim w łeb, ale ostatecznie szkoda było takiego fajnego łba. Co prawda Little Jimmy nie należał do super przystojnych facetów, ale nie sądził, żeby mu coś brakowało. Po prostu miał swój nietuzinkowy styl i wygląd, a jak komuś nie pasował, to już nie jego problem. Facjaty przecież nie zmieni.
Oh the ocean waves may roll,
And the stormy winds may blow,
While we poor sailors go skipping aloft
And the land lubbers lay down below, below, below
And the land lubbers lay down below.
I proszę! Ciągle to samo – słowo za słowem, melodia niemal rozsadza łeb. Chyba zacznie nim zaraz walić o jakiś mur, a że budynków było tu w bród, mógł od razu swój śmiały plan wprowadzić w czyn. Ale tego nie zrobił, za to na jego twarzy wykwitł szalony uśmiech, bo piosenka z sekundy na sekundę podobała mu się coraz bardziej. Zaś nadchodząca z naprzeciwka matrona z jakimś bladym dziecięciem płci żeńskiej spojrzała na niego jak na nienormalnego i odeszła z tak nadętą miną, jakby za chwilę miała eksplodować jej głowa.
- Ha, ha – roześmiał się w głos i skręcił gwałtownie w stronę swojego sklepu, omal przy tym nie przewracając jakieś panienki w ładnej sukni koloru mięty. Jego wyrób, jego wyrób, a osóbka wielce interesująca. Little Jimmy skłonił się więc uniżenie, ledwie unosząc cylinder i dziewczyna już miała się uśmiechnąć, kiedy zobaczyła malutki nosek i skrzące się ślepka. Na widok szczura pisnęła przerażona i pomknęła w swoją stronę.
- Strachliwa, ale wdzięczna – ocenił Jimmy i pogłaskał palcem łebek zwierzaka. – Ale nie przypadłeś się jej do gustu. Pamiętaj, następnym razem musisz się bardziej starać.
Z tymi słowami wszedł do swojego przybytku. Ach, ileż tu barwnych sukni i pięknych koszul! Spodni i fularów, apaszek i rękawiczek! Kolorowo i przytulnie – wygodne kanapy, miękkie fotele, rzędy wieszaków, wielkie stojaki, półki od podłogi do sufitu i rzecz jasna – lustra w barokowych ramach. Aż chciało się pracować.
Soph - 6 Lipiec 2012, 17:24
Skręcając z Głównej w jakąś nowo powstałą ulicę handlową, Sophie była prawie pewna, że i tu nie znajdzie żadnej pasmanterii lub czegoś w ten deseń.
W efekcie: znów będzie musiała się wybrać do Krainy Ludzi. Nie powinno jej to mierzić, wszak sama kiedyś była człowiekiem. Jednak.. może to było dawno i nieprawda?
Musiała przejść prawie do końca alejki, by zauważyć w końcu wysoką, uroczą kamieniczkę z szyldem "Kolorowy Zawrót Głowy. Sklep i pracownia krawiecka".
Może.. może.. Iskierka nadziei, że dzisiejsze przebycie miasteczka wszerz i wzdłuż (skoro i tak była pewna, że nic nie znajdzie) nie poszło na darmo, zabłysła.
Wbiegła lekko po kilku schodkach i weszła, słysząc równocześnie cichy, przyjemny brzdęk dzwoneczków zamocowanych tak, by dzwoniły potrącane przez otwierające się drzwi.
Ogarnęła wzrokiem, niczym głodna wzorów i kolorów, całe wnętrze i od razu się jej tu spodobało. Skierowała się natychmiast ku kontuarowi, by zakupić roczny zapas koronkowych wstążek i różnokolorowych tasiemek - to powinno poprawić humor pewnej młodej Arystokratce - jednak dopiero po chwili zorientowała się, że pomieszczenie jest puste.
Drobinkę zbita z tropu dziewczyna - zazwyczaj każdy sprzedawca na dźwięk dzwonków oznaczających nowego klienta pędzi do niego na łeb, na szyję - podeszła wolniejszym krokiem ku ladzie. Były na niej kasa, taśmą miernicza, nożyczki krawieckie, jednak samego subiekta widać nie było..
Lub.. to był jeden z tych niezwykłych, rzadko spotykanych sklepów, w których pozwala się kupującemu wszystko w spokoju pooglądać, bez obskakujących go natychmiast pracowników. Jeśli tak, punkt dla właściciela.
Przechylając się nad kontuarem, zobaczyła w ścianie za nim półeczki, a w nich multum wstążek we wszystkich kolorach tęczy. Faktycznie kolorowy zawrót głowy. O belach materiałów ze swoistym wdziękiem poupychanych, gdzie się tylko dało, nie wspominając. I o przepięknych sukniach i eleganckich bluzeczkach na wieszakach, również.
Cóż, sprzedawca z pewnością niedługo się pokaże. A Sophie w tym czasie zanurzy się w wielokolorowym niebycie.
I oto. Po cichym "dzień dobry" poprosiła całą masę wstążek, wstążeczek, koronek i tasiemek. Sprzedawca spoglądał na nią najpierw z życzliwym zdumieniem, jednak później wszystko ślicznie zapakował i ciepło zaprosił ponownie.
I jak niedrogo.
Sophie czuła jednak, że to nie ten miły, ale drobinkę bezbarwny człowiek jest właścicielem owego sklepu. By tak urządzić wnętrze, trzeba mieć fantazję.. Chciałaby kiedyś spotkać tego człowieka.
Wychodząc na zewnątrz z niezadowoleniem odnotowała, że temperatura wzrosła, i to bardzo. Trzeba będzie zorganizować jakąś wodę, zarówno do picia jak i do moczenia się. Dziewczyna potwornie nie lubiła wysokich temperatur. Wprawdzie z marcepanu lub lodu nie była, ale dlaczego nikt nie przepada za temperaturą 15 stopni?
Taaak, plaża będzie bardzo, bardzo OK.
[zt]
Jocelyn - 27 Sierpień 2016, 09:58
Lot nie był dla niej męczący. Kochała latac. Kiedyś nienawidziła swoich skrzydeł i całego tego swiata. Jednak teraz nie była sobie w stanie wyobrazić życia bez latania i życia w świecie ludzi. Zbyt wiele już tutaj przeżyła. Gdyby teraz ktoś zaoferował jej powrót do rodziny... Miała by spory problen z podjęciem decyzji.
Wylądowała za sklepem by przypadkiem nie zrobić rozgardiaszu na ulocy przed nim. Postawiła obie lisiczki na ziemii. Niestety podczas lotu Joce praktycznie sie nie odzywala. Miała teraz nadzieje że nie urazila tym Julii. Trucicielka po prostu nie lubiła rozmawiać podczas lotu. Wolała się wtedy całą sobą skupić sie na celu podróży.
- no to jak? Gotowa na małe zakupy? - zapytała z uśmiechem. Zapowiada sie dobry dzień.
Tulka - 27 Sierpień 2016, 10:16
Tulka siedziała chwile w milczeniu. Zapomniała nawet o przemianie do swojej ludzkiej formy. Siedziała i z otwartym pyszczkiem patrzała na Jocelyn. Po chwili jednak opanowała się i zmieniła z powrotem.
- To było wspaniałe! - wykrzyknęła pełna entuzjazmu. Widać było jak bardzo się jej lot spodobał. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła i miała nadzieję, że kiedyś uda jej się to powtórzyć.
Dopiero po chwili dziewczynka zorientowała się gdzie się znajdują.
- czy...czy to cukierki? - zapytała i aż ślinka pociekła jej z ust. Nigdy czegoś takiego nie widziała. Ulica caaała ze słodyczy. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Zaskoczyło ją to, że Jocelyn chciała pójść na zakupy. Ale w końcu sama mówiła, że wybiera się w podróż prawda? A Julia nie widziała przy niej żadnych bagaży, które by o tym świadczyły. Rodzice dziewczynki też często jeździli na zakupy gdy gdzieś wyjeżdżali. Julia niestety nigdy nie było wliczana w koszty wycieczki i zostawała w domu pod opieką nianiek.
- Gotowa - powiedziała nie mogąc oderwać wzroku od tego co było naokoło. Była tak tym wszystkim zafascynowana, że nawet nie pomyślała o tym, że może też przydałoby się zmienić jej ubranko. Jednak i tak nie miała na to pieniędzy prawda?
Jocelyn - 28 Sierpień 2016, 15:20
Słysząc komplement na temat jej lotu dziewczyna skinęła głową w geście podzięki. Wiele osób już jej mówiło że świetnie lata ale Joce nie do końca tak uważała. Musi się jeszcze sporo nauczyć. Np. jak lądować po pikowaniu tak by jej nie zarzucało do tego stopnia że prawie wyrywa skrzydła. Pikowanie jest oszczędnością czasu no i... jest boskie. Ten pęd, rozmazany prędkością obraz i adrenalina w sercu...AH!
Widząc zachwyt i niedowierzanie w oczach Julii przyglądającej się cukierkowej ulicy, Joce nie za bardzo mogła ją zrozumieć. Osobiście nie lubiła słodyczy, no i te połączenia kolorystyczne były paskudne. Zbyt krzykliwie. To tak jakby stara lampucera założyła ostro różową sukienke, natapirowała sobie jajecznicowate włosy, zielone szpilki i do tego zrobiła ostry makijaż zwany tapetą. Trucicielkę aż ciarki przebiegły. Skoro jednak Tulce się podobało to Joce nie komentowała. Nie chciała psuć jej tej chwili.
Dokładnie wiedziała co chce kupić, parę skórzanych bluzek i spodni, trochę kaszmirowych dodatków i aksamitnej bielizny. Chciała też kupić parę uroczych fatałaszków dla Julii. Parę falbaniastych i koronkowych sukienek ale też i parę kompletów odpowiednich na piracką wyprawę. Pójdą też do fryzjera by podciął im troszeczkę włosy, zahaczą również o sklep z podobno najlepszymi słodyczami w Krainie Luster. Julii powinno się spodobać. A jak będzie jeszcze czas to pójdą na plac zabaw. A co. Czasem można prawda?
Złapała dziewczynkę za rączkę i powiedziała:
- Julka. Teraz idziemy kupić trochę ciuchów. Mi jak i Tobie. Nic tak nie poprawia podobno humoru kobietom jak zakupy. A reszta to już niespodzianka. Sprawię że nie zapomnisz tego dnia przez dłuuugi czas- Mówiąc to w jej oczach błąkały się iskierki a na ustach majaczył uśmieszek. Naprawdę chce by to dziecko było szczęśliwe. Pogłaskała Amber i (jeśli Julia i sama lisiczka się na to zgodził) by nie zgubić jej w tłumie, schowała ją w swoją torbę tak by jej głowa była nadal na zewnątrz. Ruszyła przed siebie kierując się w stronę okazałej przesadnie przyozdobionej, ogromnej kamienicy. To właśnie w niej, na parterze znajdował się sklep z odzieżą. Od nawału kolorów i hałasu dziewczyna na początku była lekko zamroczona ale już po chwili przywykła. Nie śpieszyła się, w końcu mają duuużo czasu. Dawała też tym czas małej by się napatrzyła na te wszystkie cukrowe dziwy.
Gdy w końcu dotarły pod drzwi sklepu Joce przystanęła na chwilę i zwróciła się do dziewczynki:
- A teraz moja droga. Bierz co chcesz. Ja stawiam- Powiedziała z radością w głosie, otwierając drzwi sklepu.
Tulka - 29 Sierpień 2016, 09:39
Dziewczynka była juz bardzo szczęśliwa. Nawet udało jej sie zapomnieć o tym co sie działojeszcze kilka dni wczesniej. Szła grzecznie za Joce i merdała przy tym wesoło ogonkiem. Nie mogła sie napatrzeć na to wszystko. Była dzieckiem i to takim co znał drogę do szkolić, swój dom a właściwie swój pokój i las obok domu. Taka podróż była dla niej czymś zupełnie nowym.
- ja juz tego dnia na pewno nie zapomnie - powiedziała gdy Jocelyn przedstawiła swoje plany. I nie kłamała. W końcu kto zapomina cos całkiem kiedy ma pamięć fotograficzna? No raczej nikt. Jak juz to wspomnienie zostaje zepchnięte daleko w odmęty pamięci. Tak jak to teraz stało sie z tymi złymi.
Sama schowała Amber do swojego worka, nim zdarzyła to zrobić Joce. Co prawda wystarczyło by dać łasiczkę znów sobie na głowę jednak nie wiedziała czy można tam wprowadzać zwierzęta. No i co by z nią zrobiła w trakcie przymierzania rzeczy?
- czy.. Czy pomogłaby mi pani z wyborem czegoś? - zapytała i poruszyła lekko skrzydełkami. Czuła sie nieswojo w takim sklepie. do tego nie wiedziała jakie ubrania powinna wybrać na skrzydła. Nigdy przeciez ich nie miała.
- nie jestem pewna co powinnam wziąć na wyprawę i... I jakie ubranka mogą byc na skrzydła. - przyznała. Nie chciała siedzieć Joce na głowie. Jednak naprawdę sie bała ze Jocelyn jej zniknie gdzieś. A ona zostanie sama w tym wielkim sklepie.
Wystarczyłyby jej wskazówki, gdzie ma isc i zapewnienie ze jak Trucicielka załatwi swoje zakupy to do niej przyjdzie. W końcu Julia nie była małym dzieckiem prawda?
Jocelyn - 29 Sierpień 2016, 12:46
Ubranka na skrzydelka. No tak. Julia ma je przeciez od niedawna. Skrzydla jesli chodzi o ubrania byly sporym utrudnieniem jednak Joce miala na to sposób. Od zawsze interesowala sie moda i ma lekkiego bzika na punkcie ladnych rzeczy. Trochę jak sroka nie? Sama znala idealnie swoje wymiary wiec bez przymierzania kupowala to co jej wpadlo w oko a gdy juz miala ubrania w swoich rekach robila specjalna dziure na plecach. Była w kształcie dużego prostokąta i jak już ubranie bylo na Joce, dziurzysko zapinalo sie na suwak tak ze zamieniala sie w dwie waskie i idealnie wymierzone względem skrzydeł szpary. Tak więc to samo chciała zrobić z ubraniami dla Julii. Trzeba będzie w takim razie dokładnie ją wymierzyć. Jocelyn jako krawcowa samosia miała w oczach centymetr można by rzec. Jednak nie trudno o pomyłkę nawet małą a ubranie wtedy leży już nie tak jak trzeba.
- Spokojnie, najpierw poprosimy tego uprzejmego pana by zmierzył Cie w klatce, biodrach, długość twoich barkow oraz twoja wysokosc. Wtedy oszacujemy twoj ogolny rozmiar. Ty wybierz wtedy co Ci sie podoba a obrobka dla skrzydel zajme sie ja. - usmiechnela sie do dziewczynki i dala znac gestem glowy, sprzedawcy który juz czekal z miarka, ze może zaczynać. Mezczyzna po pięćdziesiątce z lysiejaca juz lepetyna, lekko przygarbiony ze zlotymi oczami i poczciwym usmiechem, podszedl do Julki i (jesli sie na to zgodzila) zmierzył ją w miejscach o których wspomniala Jocelyn. Gdy już skończył uklonil sie przed dziewczynka, podszedł do Jocelyn i mruknal jej rozmiary Julii. Na język ludzki wychodzi na to ze nasza kruszyna jest rozmiarem S, a w biodrach ma tyle samo co dziewczynki w jej wieku i do tego 145 cm wzrostu. Sprzedawca niczym wiatr przemykal miedzy regalami i w koncu zawolal je obie do siebie, swoim niskim glosem. Wskazal im dzial z odzieżą dziecięcą. Dookoła stało pelno regalow, półek, wieszaków jak i manekinow. A na nich ubrania dla kazdego. Od sukienek w prostym gladki kroju, po spodnie tak strojne ze az sie kupujacy zastanawial jak mozna to nosic nie uszkadzając materiału. Sprzedawca wychwalal w nieboglosy swój towar ale Joce niezbyt go słuchała. Dokładnie zlustrowala ten cały kram. Bardzo pomocne Julce będzie to że rozmiary są jasno posegregowane i oznaczone etykietami.
Sprzedawca podszedł do mlodki i zdradzil jej rozmiary jakich powinna szukac, usmiechajac sie do niej radosnie gdyz wyglądała na lekko niepewna i zagubiona. Następnie podszedl on do niej i chyba zdajac sobie sprawę z tego ze trucicielka robi to juz nie pierwszy raz zapytal ja czy zyczy sobie pomocy w czyms jeszcze
- Prosiłabym o przygotowanie na jej rozmiary dodatkowo, jednej pary skórzanych rekawiczek, paru wstazek sredniej grubosci, płaszcz wodoodporny, plaszcz skórzany w delikatnym brazowym odcieniu tak do polowy lydek maksymalnie oraz torbe, rowniez skorzana z regulowana długością i by byla na tyle spora by zmiescic w niej lisiczke. - wymienila to wszystko rzeczowym tonem dokladnie kalkulujac sobie w glowie co Julii przyda sie na wyprawe. Chyba o niczym nie zapomniala...
Sprzedawca udal sie w swoja strone nadal sie usmiechajac.Jocelyn odwrocila sie do swojej skrzydlatej towarzyszki.
- Chce bys wybrala sobie ze dwie sukienki. Jedna bardziej strojna, balowa. Druga bardziej codzienna. Ze dwie pary spodni jakie? To juz twoj wybor a bluzki oraz bielizna. Ilosc jaką czujesz ze bedzie Ci potrzeba. Ja się udam teraz w swoje dzialy i tez sobie powybieram to i owo. Także owocnych poszukiwan malenka i nie wychodz ze sklepu poki nie wroce dobrze? - powolnym, posuwistym krokiem niczym kot skradajacy sie ku swej ofierze, dziewczyna ruszyla w przeciwna strone sklepu.
Tulka - 29 Sierpień 2016, 14:37
Mała trucicielka pozwoliła sie spokojnie pomierzyć. Stała grzecznie tak jakby robiła to wiele razy. No coz...prawdę mówiąc robiła to nieskończona ilośc razy, za każdym razem gdy jej matka uznała, ze maja za dużo pieniędzy. A to sie zdarzało bardzo często. Nie znała jednak nigdy wyników tych pomiarów.
Gdy zostAly one jej podane uśmiechnęła sie lekko. W końcu mogła sama sobie cos wybrać.
Zaskoczona słuchała jak Jocely podaje mężczyźnie co ma przygotować na wyprawę. Naprawdę wiedzialamco robi. Dziewczynka popatrzyła na nią z podziwem.
Otrząsnęła sie dopiero gdy Joce podała jej co ma sobie wybrać. Sukienki? to ja troche zdziwiło ale skoro pani Joce tak chce to poszuka.
Skinęła głowa juz pogrążona w poszukiwaniach. Nie miała zamiaru wychodzić ze sklepu bez Joce. Bała sie ze ja zgubi, dlatego tez co jakiś czas rozglądała sie czy widzi Joce gdzieś w oddali.
Zaczęła poszukiwania od sukienek. I znalazła. Obie do kolan, z luźna spódnica. Jedna z falbankami, jednak nie jest ich zbyt dużo. Obie skromne. Balowa z krótkimi rękawami, lekko bufoastymi. Na gorsecie widniały lekkie hafty, przedstawiajace roślinki. Była ona w kolorze czystego nieba z białymi haftami.
Druga za to nie miała rękawków była w perłowa. Tak samo jak jej skrzydła, a spódnica była lekko poszarpana.
Znalazła rownież dwie pary długich spodni, jedne szare drugie brązowe, oraz dwie pary spodni, które sięgały jej tylko na kolano. Do tego 4 tuniki liźnie oraz dwie bluzeczki. Każda w innym kolorze. Jedna nawet miała obrazek przedstawiający liska pirata. Ta bluzeczka aż nie pasowała do tego miejsca.
Szukając bielizny znalazła bandanki, które bardzo jej sie spodobały. Jedne z kwiatkami inne w inne wzorki. Wzięła wiec czarna, biała, niebieska oraz jedna dla Amber.
Szybko znalazła bieliznę i udała sie w kierunku, w którym zniknęła Joce i zaczęła ja szukać, chcąc jej przekazać, ze znalazła to czego szukała.
Jocelyn - 30 Sierpień 2016, 11:41
Joce wiedzac dokładnie czego szuka nie miała większego problemu ze znalezieniem odpowiednich rzeczy. Kluczyla miedzy kolejnymi regalami co jakiś czas porywając odpowiedni ciuch. Zakupy zawsze ją cieszyły. Ojviec zawsze w żartach mawiał że kiedyś zostanie projektantka mody czy choćby specem od wizerunku. Gdy żyła jeszcze w świecie ludzi to takie właśnie miała swoje ciche plany. Chodziła nawet na różnego rodzaju dodatkowe lekcje które miały jej ułatwić start w marzenia. Wyszło jednak jak wyszło. Będąc tutaj już o tym nie myślała. Za dużo się działo a czasu jak i checi za mało.
Tym oto sposobem dorwala, dwie bluzki. Jedną skorzana czarną wiazana rzemieniami w glebokim dekolcie, sięgającą ledwo do pępka. Druga krwisto czerwona o gorsetowym kroju, z dodatkiem czarnej koronki na brzegach i ladnie marszczona po bokach. Jedną spodnice. Ciemno niebieska z aksamitnego i lekkiego materialu, rozcieta z lewej strony do połowy uda. Jedną parę spodni. Ciemno brazowych, ciasno przylegajacych do ciala, bez kieszeni,z dosc grubego materialu. Idealne na zimne dni. Do tego dwie suknie. Jedna, do polowy ud. Szara z turkusowymi zdobieniami i turkusowym paskiem w tali. Na krotkich rozcietych rekawkach i glebokim dekoltem w serek. Druga za to balowa. Az sie zdziwila ze coś tak pieknego tu znalazła. W lawendowym kolorze, bez dekoltu za to z golfowym wykonczeniem. Dlugimi rozcietymi rekawami. Obcisla do bioder, od bioder luźna siegajaca do ziemi. Bez żadnych dodatkowych zdobien. Jedynie kolorystycznie przyciemniana tu i ówdzie. Do tego trzy paski skorzane, dwie pary rekawiczek i troche bielizny. Glownie z samej koronki.
Gdy wychodzila wlasnie z dzialu bielizny zauważyła idącą ku niej Julie. Malutka niosła naprawdę spore narecze ubran. Joce az nie mogla sie nie uśmiechnąć. Cieszyla sie ze znalazla cos co jej sie podoba. Podeszła do niej i ruchem głowy poleciła jej skierować się do lady. Gdy położyły przed sprzedawca swoje fatalaszki ten zniknął za sterta. Co jak co ale towar mają tu pierwsza klasa. Jocelyn czula że będzie tu częściej wpadać. Starszy pan poskladal i powkladal kazde ubranie w osobny papier. A nastepnie wyciagnal dwie z pozoru wzykle torby zakupowe. Jednak nie były zwykle. Były w pewien sposób magiczne. Albowiem nie miały dna. Był to jednak ograniczony czar. Działa maksymalnie dwa dni. Ubrania Julii włożył do torby fioletowe w gwiazdki a ubrania Jocelyn w torbe czerwona w czarne ciernie roz. Same torby na zakupy maja naprawdę ladne.. Joce nie mogla wyjść z podziwu. Podała Julii jej torbę i polecila jej skierować się już do wyjścia. Gdy mała odeszła Joce zplacila nie maly rachunek. Zaszalaly nie ma co. Podziękowała sprzedawcy po czym dołączyła do Julii i wyszły razem.
Szły powoli ulicą rozkoszujac się piękna pogoda i cudowną atmosferą. Po ciuchowym szaleństwie wystąpiły do fryzjera. Przywitała je kobieta z fryzura tak wysoką że trucicielka musiała podniesc wyżej głowę. Kobieta podczas podcinania im wlosow (miała 4 rece wiec obsłużyla je obie na raz) cały czas trajkotala. A to o tym co się dzieje w sklepie za rogiem a to o nowych lakierkach które kupiła. Miała jednak przyjemny dla ucha głos wiec raczej to nie przeszkadzało. Kobieta umyla a nastepnie nalozyla im maseczki na wlosy z racji promocji dnia. Gdy już wszystko splukala i wysuszyla im włosy Joce z przyjemnością przeczesala sobie palcami włosy. Były teraz takie gładkie i jednocześnie sprężyste. Joce zaplacila i z uśmiechem na twarzy podziękowała kobiecie za wszystko. Następnie ruszyły do sklepu ze slodyczami. Dziewczyna jednak nie chciała tam wchodzić. Wiedziała że ja zemdli od tych wszystkich zapachow. Dala Julii sredniej wielkości sakiewke z monetami. I poczekala na nia pod sklepem.
Gdy Julia wyszla cala rozpromieniona ruszyly na plac zabaw. Ostatni punkt programu w dzisiejszych atrakcjach. Obie były bardzo wesołemimo że Joce za dużo nie mówiła. Z reguły nie gadala za dużo. Westchnela zadowolona z zakupow i skocznym krokiem ruszyła w strone placu zabaw.
Z. T
Tulka - 30 Sierpień 2016, 12:21
Julia początkowo miała problem aby dojść do Joce. Tylu tu było zakamarków i szafek z ubraniami, że nie zawsze wiedziała gdzie skręcić. Jednak w końcu jej się udało i z całym naręczem ubrań podeszła do Jocelyn po czym podążyła za nią w stronę kasy.
Nie mogła uwierzyć, że te wszystkie rzeczy zmieściły się w tych dwóch torbach, przecież to jest niemożliwe. Tak bardzo ją to zafascynowało, że bez słowa odeszła od Joce i analizowała jak to w ogóle jest możliwe. Nawet w drodze do fryzjera co chwila zaglądała do torby i wsadzała tam rączkę, nie mogąc uwierzyć jak to w ogóle jest możliwe. Nawet Amber próbowała tam wskoczyć, jednak dziewczynka powstrzymała ją, bojąc się, że już się lisiczka stamtąd nie wydostanie. Nie zadawała jednak pytań, była w zbyt wielkim szoku. Co chwila tylko zerkała na swoją towarzyszkę.
Gdy weszły do fryzjera stanęła wystraszona. Ta...ta pani miała cztery ręce! Jednak widząc, że Jocelyn się tym nie przejmuje, usiadła grzecznie i dała sobie podciąć włosy oraz dać sobie na nie maseczkę. Obawiała się co dziwna kobieta powie na jej blizny oraz czy uszy nie będą przeszkadzać, jednak ta widać niejedno widziała i nawet nie zwróciła na to uwagi. Widać musiała też już czesać tych ludzi z kocimi uszami bo dokładnie wiedziała jak nie nalać do nich wody oraz jak nie zadrasnąć ich grzebieniem.
To było nawet relaksujące. Nie sądziła, że wizyta u fryzjera może być tak przyjemna i gdy tylko wyszły od razu powiedziała o tym Joce. Fryzjer jej rodziców zawsze szarpał za włosy i nie był zbyt delikatny. Przynajmniej nie dla niej.
Ale najlepsze nastąpiło po tym. Raj dla dziecka. Sklep ze słodyczami! Zdziwiła się, ze Jocelyn nie chce z nią wejść ale podziękowała jej i szybko wbiegła do sklepu, z Amber na głowie. Nie mogła się napatrzeć na te kolory i smaki. Chciałaby spróbować wszystkiego. Jednak wiedziała, że tak nie można. Kupiła więc sobie tylko troszkę czekolady, cukierków i żelków. Wzięła też kilka soczków bo dzień zapowiadał się ciepły oraz mrożoną herbatkę dla Jocelyn. A przy kasie sprzedawczyni, urocza starsza kobieta podarowała jej dużego, kolorowego lizaka oraz (co Julię bardzo zaskoczyło) podała smakołyka dla Amber. Kolorową kostkę. Wyjaśniła też dziewczynce, że jest to smakołyk specjalnie dla liskowatych stworzonek i spokojnie może go zjeść.
Wyszły więc razem ze swoimi zdobyczami w buziach. Amber z kolorową kostką, a Tulka z lizakiem. Schowała torebkę ze słodyczami do torby z ubrankami, podziękowała jeszcze raz Joce, pochwaliła się tym co dostała od starszej pani i poszła za skrzydlatą.
Nie mogła się już doczekać gdzie jeszcze pójdą. Gdzie Pani Joce ją zaprowadzi i co ciekawego pokaże, zanim wyruszą w tajemnicza podróż.
ZT
Rosemary - 8 Luty 2017, 20:24
Widziala szok w jego oczach. Szok z domieszką strachu? Może jednak podziwu? Nie była pewna. Może wszystko na raz? Tak czy siak była pewna że zrobiło to na nim nie lada wrażenie.
Pamięta to tak jakby było ledwie wczoraj. Swoją pierwszą przemianę. Bolała jak nic dotąd. Jakby każdy kawałek jej ciała rozrywał się by za chwilę złożyć się na nowo w całkiem inne kształty.
Było to jakiś rok po tym jak się... Urodziła? Wyskoczyła ze snu? Pojawiła w tamtym świecie? Mniejsza.
Przemiana poszła źle. Nie przeobraziła się się końca. Miała pewne części nadal ludzkie i w dodatku nie wiedziała jak wrócić do pierwotnej formy. Prawie dziesięć lat uczyła się tej techniki by móc jej swobodnie używać. Dzięki niej miała teraz kasy jak lodu.
- Jakbyś mógł to zachowaj to dla siebie. To taka mała... Sztuczka- tym razem nie zrobiła nikomu krzywdy z racji że była najedzona i bardzo skupiona na celu. Czasem jednak w tej postaci traciła zdrowy rozsądek i zmieniała się w maszynkę masowej zagłady która morduje wszystko co napotka. Nie panuje wtedy nad sobą. Dobrze by było to wreszcie ogarnąć.
Udali się najpierw do spożywczaka. Tutaj Rosemary lekko zagubiona nakupowala różnego żarcia. Mleko, mąka, cukier, chrupki, szynki, sery, sosy, masło, chleby, warzywa, owoce, jogurty, trochę picia i ostrych przekąsek. Brała w sumie co w ręce wpadło nie przejmując się cenami. Zawsze tak robiła. Nie znała się na gotowaniu, zazwyczaj jadla w restauracjach albo kupowała coś gotowego. Zapłaciła a jeśli Gopnik próbował nalegac na zaplate to zgromila go wzrokiem nie znoszacym sprzeciwu.
- Trzymaj. Teraz napadniemy na butik - podala mu siaty z zakupami. Mógł dostrzec wesole ogniki w jej oczach. Nowe ciuchy zawsze tak na nią działały. Monety które miała wręcz blagały by je wydać.
Szła ochoczo w stronę sklepu. A gdy wreszcie do niego weszli oczy jej się zaświeciły. Regały, stojaki, półki pełne ubrań. Wszelakiej maści i barwy. Lepiej to wyglądało niż w sklepach w świecie ludzi.
Zapomniała w tym momencie kompletnie o Gopniku i o świecie ją otaczającym. Lawirowała między regałami niczym baletnica po parkiecie. Brała wszystko co wpadło jej w oko.
Następnie poszła do przymierzalni i wszystko sprawdziła. Pare bluzek musiala wziąć większych z racji na swoj obfity biust ale sie tym nie przejmowała. Nadal wyglądała oblednie.
Na sam koniec zapłaciła za wszystko. Sprzedawca widząc te mase ubrań prawie oczy zgubil. A widząc pieniądze oczy mu się zaświeciły. Z zapałem zapakowal wszystko do torb które Rosemary dała do niesienia kapelusznikowi. Gdy wyszli ze sklepu przyciągnęła się.
- Zakupy są takie odprezajace -
Z.t
Gopnik - 8 Luty 2017, 21:54
Gdy wybierali się na zakupy, Gopnik nadal był w szoku. Oczywiście, nikomu o tym nie powie... Ale to było na prawdę przerażające. I on miał z tym... Czymś mieszkać pod jednym dachem? Ale najwyraźniej panuje nad sobą, więc nie ma tragedii, może nie będzie tak źle, przecież wiele dziwów jest w tej krainie.
Poszli kupić jedzenie. Rosie brała mnóstwo jedzenia jak opętana, jak to drobne ciało mogło tyle pomieścić? Wyglądała, jakby brała produkty, jak leci, nie przejmując się niczym. Już miał wyciągnąć portfel, by zapłacić za zakupy - w końcu to jedzenie do jego domu - ale kobieta tylko spojrzała się na niego groźnie. No dobra, skoro tak tego bardzo pragnie, niech płaci.
Odebrał zakupioną żywność od blondynki. No, to ta jeszcze kupi sobie kilka ciuszków na zmianę i możemy iść do domu.
Kapelusznik nawet nie wiedział, w jakim był błędzie. Zrozumiał to, gdy zobaczył dziki blask w niebieskich oczach Zjawy. Szykowało się długie i żmudne oczekiwanie. Znalazł tylko jakąś pufę i patrzył, jak Senna łapie coraz to kolejne ubrania. Lawirowała między regałami, co chwila przymierzała kolejne ubrania i narzucała na siebie kolejne kiecki i bluzki. W tym czasie Gopnik zdjął na chwilę kapelusz z głowi i bawił się nim w dłoniach, nudząc się straszliwie. Pomyślał nawet, czy by nie wyjąc schowanej w środku butelki i nie łyknąć sobie, ale stwierdził, że rzeczywiście jego wątroba może być mu wdzięczna, gdy odstawi alkohol na jakiś czas. W co ja się wpakowałem... Na dodatek zrobiła ze mnie tragarza... Gdy Rosie w końcu podeszła do kasy, zarówno Gopnik, jak i kasjer byli przerażeni. Tyle ubrań, przecież szafy Kapeluta tyle nie zmieszczą! A poza tym, tyle siatek do niesienia. Gdy wyszli ze sklepu, Gopnik tylko odburknął kobiecie:
- Ta... Bardzo odprężające... - i ruszyli wzdłuż Cukierkowej Ulicy.
ZT
|
|
|