To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Bleise l'historie

Anonymous - 12 Grudzień 2010, 10:55
Temat postu: Bleise l'historie
Święta, święta i po świętach. Mimo, iż w Japonii był to tylko zwyczajnie spędzony wieczór w towarzystwie najbliższych, przy świecącej choince… to dla państwa Gregory oraz Kirishima, było to coś naprawdę ważnego. Byli prawdziwymi Chrześcijanami, więc nie dziwne, że bardzo przeżywali to wydarzenie. Kiedy oni przechodzili flegmatycznie z jednego do drugiego punktu Wigilii, dzieci jedynie z niecierpliwością kręciły się na krzesłach przy stole. Wiadomo, kiedy człowiek kończy 10 lat, wszędzie się spieszy. A tym bardziej tego dnia, kiedy wyczekuje się św. Mikołaja z workiem prezentów. Ostatniego dnia świąt, rodzice w spokoju pili popołudniową herbatę, zaś dzieci bawiły się nowymi zabawkami. Blaise chwalił się czerwonym samochodem na baterie, zaś Michiru opracowywała kolejną historię miłosną z jej lalkami w roli głównej. W kulminacyjnym momencie, gdy Barbie miała wyznać Kenowi, że kocha tylko i wyłącznie jego, poczuła na ramieniu delikatną dłoń przyjaciela. Obróciła głowę, patrząc na niego z wyrzutem, lecz ten jedynie położył na ustach palec, spoglądając znacząco na rodziców i skierował się w stronę wyjścia z domu. ‘Głupek! Tam jest przecież w okolicach zera stopni!’ stwierdziła Michiru, patrząc na niego z zażenowaniem. Rzuciła ostatni raz wzrokiem na rodziców, po czym po cichu poszła za nim. Tak jak sądziła, było naprawdę zimno. Czuła na swej skórze przeszywający chłód nawet mimo grubego sweterka. Widziała w oddali na ulicy postać chłopaka, więc jedynie przyspieszyła kroku i udała się za nim. Znaleźli się na pobliskim tarasie widokowym przy morzu. Blaise stał przy barierce, spoglądając gdzieś w dal. Trąc delikatnie ramiona, stanęła obok w milczeniu. Patrzyła na niebo, tego wieczoru nieco zasnute chmurami. Księżyc również gdzieś się ukrył. Westchnęła cicho i spojrzała na Blaise’a, który jakby udawał, że jej nie widzi.
- Co ty kombinujesz? – mruknęła, a z jej ust wydobyła się para, co jedynie świadczyło o tym, jak zimno było. Milczał. Japonka zmrużyła lekko oczy, świdrując spojrzeniem chłopaka. Liczy do dziesięciu, jak nie otrzyma odpowiedzi to idzie dokończyć zabawę lalkami. Raz, dwa, trzy, cztery, osiem, dziewięć…
- Nie wyciągnąłem cię tu przecież bez powodu – prychnął, obracając się do niej. Z kieszeni wyciągnął coś błyszczącego, lecz Michiru miała słaby wzrok i nie mogła w ciemności sprecyzować tego, co widzi. W milczeniu przerzucała spojrzenie z tajemniczego przedmiotu na Blaise’a. Blondyn powoli uniósł w dłoni coś wiszącego, skrzącego się w nocnym oświetleniu.
- Chciałbym ci to dać – mruknął cicho, niespodziewanie wkładając dziewczynie do dłoni tą drobną rzecz. A po chwili obrócił się w swoją stronę, patrząc wysoko na niebo. Michiru wzięła w dłonie srebrny łańcuszek, na którym wisiał urokliwy wisiorek. Jeżeli dobrze rozpoznawała kształt, był to kwiat sakury. Uniosła na niego nieśmiało wzrok, po czym przyjrzała się jeszcze raz prezentowi.
- Ja… wyjeżdżam. Jutro – powiedział cicho, patrząc na swoje dłonie, zaczerwienione pod wpływem niskiej temperatury. Dziewczyna spojrzała na niego, wyraźnie zaniepokojona. Lecz bała się choćby powiedzieć jedno słówko. Przerywając dłuższą chwilę, kontynuował – Rodzice chcą powrócić do Ame… Ameryki. Jakieś sprawy pozałatwiać, coś w firmie zmienić, zaopiekować się rodziną… takie tam. – przecież nie mógł jej powiedzieć, że wracają do Świata Luster? Jeszcze jest za wcześnie.
- A kiedy wrócisz? – spytała się, brzmiącym naprawdę desperacko tonem głosu. Pod koniec nieco jej się załamał, a ona czuła napływające do oczu łzy. Jak… jak mógł ją zostawić? Tak po prostu? Najlepszy przyjaciel, wyjeżdża? Zacisnęła mocno powieki, więc nawet nie zauważyła, że Blaise obrócił się do niej przodem w nonszalancki sposób. Uśmiechnął się lekko, nie dając po sobie w ogóle poznać, ile sprawia mu to bólu. Oraz jak bardzo jest mu zimno. Już wtedy widać było, że dziewczyny będą za nim biegały jak opętane…
- Wrócę. Kiedy ponownie spadnie śnieg – powiedział z pokrzepiającym uśmiechem na twarzy, patrząc w górę, na niebo, z którego leniwie spadał wspomniany przed chwilą puch. Michiru popatrzyła na niego zrozpaczonym spojrzeniem, a potem chwilę wpatrywała się, jak płatki śniegu rozpuszczają się na jej skórze. Nie wytrzymała dłużej. Z potokiem łez na policzkach, rzuciła mu się na szyję. Czy to miesiąc, dwa, cały rok – nie wie, jak długo wytrzyma bez takiego przyjaciela u boku.
~~ 7 lat później ~~
- Kolejny rok bez ciebie, Blaise, a ja cały czas żyję… to niesamowite – wyszeptała Michiru, kiedy siedziała w parku na drewnianej ławce. Wpatrywała się w nocny księżyc. To była już siódma zima bez śniegu. Co roku, gdy tylko nadchodził zimowy sezon, dziewczyna wyczekiwała, aż spadnie ten biały puch i okryje bielą cały świat. Wierzyła, że wraz z tym zjawiskiem atmosferycznym, jej przyjaciel wróci. Tak było pierwszego, drugiego, trzeciego roku. Potem wydoroślała. Zdała sobie sprawę, że już nigdy go nie zobaczy. Dzięki niemu szybciej dojrzała, zrozumiała pewne sprawy. Byłaby mu za to bardzo wdzięczna, gdyby nie to, że cały czas po cichu roniła łzy w samotności. Tak jak wtedy. Przestała zwracać uwagę na pojedyncze krople wody sunące po jej policzkach… stało się to dla niej normą. Pociągnęła nosem, z trudem wstrzymując szloch. Nie mogła się rozkleić w takim miejscu. Trzęsąc się lekko z emocji i przejmującego chłodu, wstała z ławki i udała się w stronę domu. Powoli i ostrożnie stawiała kroki. Było naprawdę późno, ulice opustoszały, a ciszę wypełniał jedynie stukot obcasów dziewczyny. Lekko pochylona szła, nie zwracając na nic uwagi. To było wiadome, że na kogoś w końcu wpadnie.
- Przepraszam –wyszeptała cicho, zaciskając jedynie mocniej oczy i oddychając przerywanym tempem. Chciała zwyczajnie ominąć tego osobnika, lecz coś jej kazało spojrzeć na niego. Wysoki, znacznie wyższy od niej, ale to nie było aż takim wyczynem przy dziewczynie mierzącej ledwo 155 centymetrów. Dłuższe, blond, lekko kręcone włosy opadały łagodnie na twarz. A twarz, ach… pełne usta, nieduży nos, za to duże, szczere oczy o barwie fioletowej. Dziwne, że dostrzegła takie detale, gdy w kącikach wciąż czuła łzy.
- Czy coś się stało? – spytał szarmanckim tonem, pochylając się wystarczająco nisko, by spojrzeć jej w twarz. Ona pokręciła przecząco głową, zadziwiona, że zatrzymał się. Uśmiechnął się pobłażliwie, po czym jedynie zaśmiał się cicho – Nie masz może ochoty czegoś zjeść? Albo wypić? Ja stawiam – zaproponował, bacznie obserwując jej reakcję. A ona była specyficzna. Cóż, nie mogła odmówić chłopakowi urody – wyglądał nieziemsko, choć może w stanie pod depresyjnym każdy ciut ładniejszy mężczyzna jej się podobał, ale… coś jej nie pasowało. Praktycznie widziała w jego oczach, jak sobie wszystko przelicza. Jak obmyśla dalszą taktykę, gdzie znajduje się najlepsza restauracja z drogim jedzeniem…
- Nie, chyba podziękuję – odpowiedziała cichym głosem, patrząc ukradkiem na niego. Dopiero w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że ani trochę nie wygląda na Japończyka. Żadna z rysy jego twarzy o tym nie sądziła, a wzrost i kolor włosów jedynie potwierdził tą tezę.
- Ach, chyba się nie zrozumieliśmy – rzucił rozbawiony, łapiąc ją za ramię, gdy ta chciała go wyminąć – Jestem przystojny. Zapraszam cię na kawę. Kiedy przystojny chłopak gdzieś cię zaprasza, nie powinno się odmawiać. Szczególnie, gdy jest on egzotycznie przystojny – objaśnił to w taki sposób, jakby mówił o pierwszej zasadzie dynamiki Newtona. A do tego jego naturalnie piękny akcent w japońskim… lecz ona nie była w humorze do zachwycania się – Więc jak? Ile mam zaproponować, byś ze mną poszła? – dodał po chwili, wyraźnie zniecierpliwiony niezdecydowaniem Michiru. Lecz ona wcale nie było niezdecydowana, wręcz przeciwnie – pewna swego wyboru. Słysząc jego słowa, automatycznie przyłożyła mu. Głuchy dźwięk otwartej dłoni uderzającej w policzek chłopaka poniósł się po okolicy cichym echem. Chłopak położył dłoń na zaczerwienionym miejscu, patrząc na nią niedowierzająco, a ta stała przed nim. Ze zwieszoną głową, trzęsła się nieco, pociągając nosem. Już miał coś powiedzieć, gdy ta nagle puściła się biegiem przed siebie. Płakała otwarcie, nie opanowując szlochu. Od tak dawna nie pozwalała sobie na otwarte smucenie się… Wreszcie mogła to zrobić. Czuła taką ulgą przy tym, że nawet nie zwróciła uwagi, gdy… z nieba zaczął spadać śnieg. Delikatne, maleńkie płatki opadały na ciemne włosy, na chodnik, na rośliny. Biegła na oślep, z zaszklonymi oczami. Zatrzymała się dopiero w chwili, gdy zdała sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest. A tak przynajmniej jej się wydawało, aż ujrzała pamiętny taras widokowy. Przywiał jej na myśl tyle wspomnień, które skrzętnie skryła przez 7 lat… Nie wytrzymała. Opadła na kolana, płacząc. Tęskniła… a serce tak bardzo ją bolało jak po nikim innym. Łzy rzewnie roniła, nie będąc nawet w stanie wstać z ziemi. Myślała, że tak właśnie spędzi noc. Na chwilę przerwawszy płacz, gdy brała głębszy wdech, usłyszała zbliżające się kroki. Flegmatycznie stawiane, bez żadnego pośpiechu. Obróciła się za siebie i ujrzała nikogo innego jak tego chłopaka. On udawał, jakby jej nie zauważył. Jedynie wpatrywał się w niebo, milcząc. W tej pozycji tak bardzo przypominał jej…
- Pada śnieg. Oto jestem, Michiru – powiedział cicho, lecz wydawało się, że mówi do siebie, a słowa rzuca na wiatr.
- Premiere … reve. – zdążyła wyszeptać, by potem podbiec do niego z wielkim uśmiechem. Za to Gregory nie rozłożył ramion, a dotknął jej czoła opuszkami palców.

Co się działo dalej? Przecież chłopak był postacią, można powiedzieć baśniową, więc pozostawienie tego wydarzenia w pamięci małej Michiru nie wchodziło w rachubę.
Co się ziało z nim przez ten cały czas? Proste. Wraz z rodziną powrócił do Krainy Luster i próbował zaprzyjaźnić się z innymi osobnikami, ale przez ‘’ludzkie’’ przyzwyczajenia to nie było takie proste. Bał się nocy, która niegdyś pełna dźwięków i kolorów, a teraz cicha wydawała się obca. Jakby Lunatycy bali się przyszłość. Jednak te obawy i nocne mary zniknęły prędko z jego umysłu po poznaniu jednej ze swoich cudownych zdolności. Otóż znikanie i pojawianie się w ulubionych miejsca, w każdej wybranej chwili było dla niego czymś tak niezwykłym, że chciał podbiec do Michiru i jej o wszystkim opowiedzieć, ale nie mógł… Rodzina surowo mu zakazała.
I tak nasz mały Greg stał się dorosłym Gregorym. Stronił od bratobójczych bójek, ale za to chętnie uczestniczył i pomagał w przenoszeniu informacji, by po krótkim czasie znany był pod przydomkiem jednego z Białych Królików. Nie wiadomo czy się cieszył czy nie. Większość swoich emocji ukrywał pod płaszczem obojętności. Póki nie dostał jednego z ważniejszych zadań. Miał robić za szpiega w świecie ludzi. Kiedy otrzymywał tą informację, jego śmiech rozniósł się po całej Sali. Mógł znów zobaczyć Michiru. Mógł znów zasnąć otoczony gwarem ulic.
Jednak nie wszystko poszło gładko. Po wielu ludzkich latach szpiegowania został odkryty. W bardzo głupi sposób, ale o tym innym razem. Właśnie po swoim pierwszym nie tak do końca nieudanym zadaniu została mu mała pamiątka. Szrama biegnąca wzdłuż lewego oka.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group