Karty Postaci - Vrade.
Anonymous - 12 Grudzień 2010, 17:39 Temat postu: Vrade. Imię: Niestety, jego rodzice nie należeli do osobników specjalnie zaangażowanych w wychowywanie dzieci, tym bardziej więc nie zastanawiali się nad odpowiednim imieniem dla potomka. Uznali, że powinno być krótkie, twarde w wydźwięku – nazwanie malca „Kajtkiem” raczej nie wróżyłoby mu specjalnego szacunku – i możliwie łatwe do zapamiętania. Ostatecznie stanęło na zbitku przypadkowych liter, które zaowocowały powstaniem zgrabnego imienia „Vrade”.
Nazwisko: Cóż, jeżeli w Krainie Luster jest się zmuszonym podawać również nazwisko, by ktokolwiek skojarzył, o jaką też osóbkę chodzi – to w gruncie rzeczy nie znaczy się więcej niż pył na drodze. Prawidłową reakcją na usłyszenia imienia tego chłopaczka jest ciężkie westchnienie, oznaczające nie mniej, nie więcej niż „olaboga, dlaczego mnie to spotkało?”. Nie, żeby młodzik rzucił blady strach na mieszkańców krainy, a skąd. Jego specjalność to rozsiewanie powszechnej irytacji.
Grunt, że jeszcze nikt nigdy nie wymagał od niego wyjawienia nazwiska. A Vrade nie jest osobnikiem, który podaje swoje dane, jeśli rozmówca o to nie prosi. To przecież niegrzecznie... chyba.
Wiek: O ile większość mieszkańców krainy wygląda na dużo, dużo mniej lat, niż mają w rzeczywistości, to aparycja chłopaczka dokładnie oddaje liczbę przeżytych przez niego wiosen. W skrócie – siedemnastka na karku.
Orientacja seksualna: Przynajmniej w tej kwestii nie ma żadnych wątpliwości. Vrade nigdy nie interesował się specjalnie dziewczynkami, można więc z całą pewnością stwierdzić, że jest homoseksualistą.
Rasa: Cień.
Ranga: Koszmar.
Moce: Otóż nie licząc jednej mocy przysługującej z rangi, Vrade ma jedną, dość ciekawą moc. Potrafi on bowiem nieznacznie wpłynąć na otaczającą go rzeczywistość – zależnie od swojego samopoczucia. Jeśli jest pogrążony w rozpaczy, najpiękniejszą łąkę zmieni na pokrytą badylami półpustynię. I odwrotnie, gdy rozpiera go szczęście, wszystko zdaje się być ciut bardziej kolorowe i przyjazne. Działanie tej paranormalnej zdolności jest jednak krótkotrwałe i całkowicie odwracalne.
Umiejętności: Matka natura nie obdarzyła go wieloma talentami – pomimo bogatej wyobraźni chłopaczyna nie wyżywa się artystycznie. Za to całkiem nieźle radzi sobie z kłamaniem, drobnymi oszustwami, zrzucaniem odpowiedzialności na innych. Ot, takie tam drobiazgi.
Charakter: Najprościej byłoby rzecz – książę chaosu. Gdziekolwiek by się nie zjawił, domaga się poświęcenia mu całej uwagi; zbyt długie ignorowanie go rychło zakończy się jakimś niewybrednym dowcipem. Nie jest to zdecydowanie typ, który przejmuje się zbytnio potrzebami innych, bynajmniej nie dlatego, że wiecznie przekłada własny interes nad uczuciami bliźnich – przyczyna takiego zachowania jest nadzwyczaj prosta. Vrade jest jak duże dziecko, które nie zawsze sobie zdaje sprawę z faktu, że jego działania niekoniecznie muszą się spodobać jego znajomym. Odznacza się nadzwyczajnym brakiem współodczuwania. Nie zauważy, że jego rozmówca jest smutny, a przynajmniej nie do czasu, gdy tamten nie wybuchnie płaczem.
Bywa często złośliwy, aczkolwiek nie cechuje się okrucieństwem. Nawet on wytoczył sobie granicę, której jeszcze nie zdarzyło mu się przekroczyć. W końcu drobne przykrości to jedno, natomiast dogłębne skrzywdzenie drugiej osoby to coś, do czego nie odważyłby się posunąć. No, może nie licząc naprawdę skrajnych przypadków, wszak na tym łez padole chodzą stworzonka, którym nawet najłagodniejsza istota byłaby skłonna ukręcić łeb.
Wbrew pozorom, wcale nie tak trudno jest się do niego zbliżyć. Vrade jest dość otwarty jeśli chodzi o zawieranie znajomości i przy odrobinie szczęścia dość łatwo jest zaskarbić sobie jego sympatię. Równie łatwo jednak go do siebie zrazić, a odzyskanie jego zaufania to karkołomna praca. Chłopak ma bowiem brzydką wadę – nigdy nie zapomina wyrządzonych mu krzywd, przy czym dość długo chowa urazę. Łaskawie wybacza tym, którzy przyjdą prosić o wybaczenie, aczkolwiek nie jest to dla niego równoznaczne z ponownym wpuszczeniu owego grzesznika do grona jego przyjaciół.
Jest trochę nadpobudliwy. Zmuszenie go do usiedzenia w miejscu niemal graniczy z cudem, choć krążą plotki, że rzekomo istnieją osoby, w stosunku do których jest posłuszny niczym pies. Zazwyczaj jednak nie przejmuje się zwracanymi mu uwagami i bez zbytniej krępacji śpiewa sprośne piosenki w świątyniach – oczywiście, to tylko przykład. Mało kto byłby na tyle nierozsądny, by wpuszczać go do miejsc świętych.
Każdy przeciętny obserwator stwierdziłby, że Vrade nie grzeszy zbytnią inteligencją – i nie ma co się dziwić, chłopak raczej nie pokazuje się z pozytywnej strony. Nie garnie się co prawda do poszerzenia swojej wiedzy, ale cechuje go wrodzona bystrość umysłu i zdolność do wyciągania wniosków. Czasem też prowadzi sam ze sobą dyskusje o podłożu czysto filozoficznym, rzadko jednak dzieli się z kimkolwiek tak głębokimi i osobistymi przemyśleniami.
Jest dość pomocny, na swój skrajnie dziwaczny sposób oczywiście. Kiedy już dobitnie uświadomi się go, że istnieje jakiś problem, z chęcią garnie się do rozwiązania go. Jednakowoż strapienia osób całkowicie mu obcych są dla niego równie istotne jak zeszłoroczny śnieg. Po prostu nie czuje się w obowiązku, by poświęcać się dla każdej napotkanej istoty.
Mówią, że biedaczkowi odbiło – ale czy ktokolwiek tutaj jest całkowicie i niezaprzeczalnie normalny?
Wygląd zewnętrzny: Jak na porządnego Cienia przystało, jest to osobnik wyróżniający się z tłumu bladą cerą i krwistoczerwonymi ślepiami. A tak oprócz tego może się poszczycić białymi kłakami, które nadają mu urody albinosa. Jakkolwiek jednak z bielactwem nic wspólnego nie ma, choć może jest odrobinę bardziej wyczulony na słońce od przeciętnego człowieka. Aczkolwiek to już jego osobiste przymioty, nie wynik jakichkolwiek wad genetycznych.
Jest chudy, by nie powiedzieć, że wręcz kościsty. Trudno jednak cokolwiek poradzić na tę przypadłość – ludzkie koszmary niestety nie są zbytnio kaloryczne. Musiał się pogodzić z faktem, że jego sylwetka nigdy nie będzie zbytnio imponująca, ale przecież nikt nie jest doskonały.
Trudno zakwalifikować go do grupy „tych przystojnych”, bądź też „szkarad”. Vrade znajduje się gdzieś pośrodku, z fryzura mającą tendencję do rozrastania się w dziwne struktury i chuderlawą sylwetką. Pomimo młodego wieku nie ma w sobie nawet okruszka uroku osobistego – w jego twarzyczce czai się coś drapieżnego, co sprawia, że bardziej wrażliwe osoby unikają go jak ognia. Taki żywot.
Nie przywiązuje wielkiej uwagi do ubioru. Drażnią go wściekle intensywne kolory, gustuje w raczej przygaszonych barwach – przy czym jego ulubionym połączeniem jest czerń z bielą. Na grzbiet wrzuci natomiast wszystko, co jest praktyczne, ciepłe, wygodne i nie przysparzające wstydu. Różowego topu nie wdzieje, choćby był najlepiej układającym się na ciele odzieniem świata.
Miejsce zamieszkania: Kraina Luster, a jak.
Krótka historia: Jego rodzice nie dobrali się zbyt fortunnie – ona była nieco dziecinna, naiwna, zawsze pełna nadziei i uśmiechu, on wiecznie zirytowany, przebiegły, kochający alkohol i tytoń. Nikt nie wróżył temu związkowi nic dobrego, a jednak żyli ze sobą kilka lat. Towarzyszyło im nawet coś na wzór szczęścia, jeśli tak można nazwać poczucie stabilizacji i brak wzajemnej niechęci. Narodziny pierworodnego powinny poprawić ich relacje, a jednak...
Ojciec stwierdził, że życie rodzinne to zdecydowanie nie jego bajka. Obyło się bez krzyków i rzezi – po prostu zniknął z ich życia. Vrade był zbył mały, by cokolwiek z tego zapamiętać, a jego matka przyjęła to nadzwyczaj lekko. To były całkiem dobre czasy.
*
Jest coś strasznego w pustych, maminych szlafrokach – w całym domu brakuje jej zapachu, podczas gdy te pozornie nieważne skrawki materiału są wprost przesiąknięte jej wonią. Pierwszej nocy Vrade spał otulony tym szlafrokiem, ale rano znalazł go zmiętego, wciśniętego w kąt łóżka. Pomyślał wtedy o mamie – wyobraził sobie, że to ona leży gdzieś w rogu, połamana i pokruszona. Nie był już wtedy w stanie na niego patrzeć.
Często myślał, że to jego wina. Był kłopotliwym dzieckiem, wszyscy tak mówili. Często doprowadzał ją do złości lub płaczu, choć nie do końca sobie zdawał sprawę z tego, dlaczego tak naprawdę w ten sposób reagowała. Ale zawsze dochodził do wniosku, że mama prędzej czy później i tak by odeszła, w końcu sama mówiła, że kiedyś będzie musiał nauczyć się żyć bez niej.
Najgorsze było to, że nawet nie mógł być smutny. Ojciec uważał, że skoro podjął się obowiązku wychowywania go, to wypleni z niego tę słabość, i że jeśli jego syn nie nauczy się być obojętnym na takie rzeczy, to długo nie pożyje. Więc Vrade próbował być tak obojętnym, jak to tylko możliwe. Ale jak się ma pięć lat, to nie wszystko wychodzi.
*
Niektóre rzeczy się zapomina. Zaledwie cztery lata później nie pamiętał ani twarzy, ani głosu mamy – pewnie gdyby nie fakt, że każda istota żywa musi mieć jakąś rodzicielkę, w ogóle nie pamiętałby, że miał kiedykolwiek jakąś matkę. Miał za to tatę, którego bali się niemal wszyscy. Co miało swoje zalety, w końcu nikt nigdy nie odważyłby się podnieść na niego ręki, ze strachu przed zemstą ojca. Ale był też prawdopodobnie najbardziej samotnym dziewięciolatkiem na całym globie.
Denerwował go ten ciągły strach rówieśników, więc stale ich prowokował. Chciał, żeby w końcu któryś spróbował go uderzyć, żeby mogli się przekonać, że nie jest nietykalny. Mógłby w końcu przestać być niewidzialny. Świadomość, że się dla nikogo nie istnieje boli bardziej niż nienawiść.
Potem się wyprowadził do swojej ciotki. I dopiero wtedy zdał sobie sprawę z faktu, że nie ma pojęcia jak się postępuje z ludźmi. Zwrócenie na siebie uwagi to tylko początek, potem było coraz trudniej. Robił więc to, co wychodziło mu najlepiej – dokuczał i uprzykrzał życie innym dzieciakom. Ta taktyka nie bardzo się sprawdzała, co wywoływało w nim jeszcze większą frustrację. Czuł się tak, jakby miał cały świat przeciwko sobie.
*
Potem, gdy był już nieco starszy wytłumaczył sobie parę rzeczy. Przede wszystkim – nie chodzi o to, że to z nim rzekomo miałoby być coś nie tak. Jego poczynania były jak najbardziej logiczne i łatwe do wyjaśnienia, natomiast wszyscy inni zachowywali się jakby postradali rozum. Gdy doszedł do tego wniosku poczuł znaczną ulgę. Tak, to zdecydowanie rozwiewało wszystkie jego wątpliwości.
Co więcej – złość wcale nie jest tak złym uczuciem. Przy odpowiednim nastawieniu złość można zamienić przyjaźń, podczas gdy obojętność zawsze zostanie obojętnością. Uszczęśliwiony nadzwyczaj prostym rozwiązaniem jego problemów wyruszył daleko w świat. Bo przecież nie można w nieskończoność mieszkać ze starą ciotką, fe!
Anonymous - 12 Grudzień 2010, 20:03
Co do mocy - ma nieduży zasięg, powiedzmy na jakieś 30m od postaci, najlepiej działa przez jakieś pięć minut, potem wszystko zaczyna powoli wracać do normalnego stanu.
Poza tym wszystko gra. Akceptuję i dobrej zabawy życzę.
|
|
|