Archiwum X - Bez tytułu.
Anonymous - 13 Grudzień 2010, 12:15 Temat postu: Bez tytułu.
Ludzie mówią, że tamtego dnia zachód słońca pałał wyjątkowo ostrą czerwienią, co podobno miało oznaczać przelanie wielu litrów krwi. Niestety owy przesąd okazał się prawdą i szkarłatna ciecz zmieszała się z wodą największego jeziora świata. Właśnie w jego głębinach znajdowało się największe z Cienistych miast, stolica tejże z ras. Uznawano je za arcydzieło architektury, a także najważniejszy ośrodek kultury mrocznych demonów. Wstęp miało tam niewielu - wyłącznie za zgodą Największego z Koszmarów, który w owym miejscu rezydował. Nadszedł jednak czas, kiedy konflikty wewnętrzne zaburzyły spokojne życie wszystkich Cieni, poczynając od najmłodszych i kończąc na tych najstarszych. Dzwony w mrocznym mieście rozbrzmiały na jeden głos, oświadczając, iż ród początkujący całą rasę przestał istnieć.. Ściany głównego pałacu zostały zbroczone krwią niewinnych, dając początek wszechobecnemu chaosowi. Osada przestała być już bezpieczna, skoro ktoś mógł od tak sobie wymordować najbardziej szanowaną rodzinę wśród tegoż społeczeństwa. Minęło jednak parę długich dni, zanim wszyscy zdążyli opuścić kręte ulice, zdobione morskimi rzeźbami domy i stanowiska pracy. Największy z Koszmarów, bojąc się o swą posadę władcy, a także o swe życie, również udał się w wędrówkę, by znaleźć miejsce, skąd mógłby rządzić.. Pozostawienie miasta niestety miało mu zamiar ciążyć przez wiele lat na duszy. Wracając jednak do meritum - jedna z tych wszystkich informacji była fałszywa, jesteście w stanie zgadnąć która? Oczywiście, nie cały ród został wymordowany. Cóż by to było za marnotrawstwo, kiedy dobrych kandydatów na sprzedaż na rynku niewolników zabiłoby się od tak.
Chociaż w całym mieście panowała głucha cisza, młodej kobiecie o długich czarnych włosach wydawało się, że stukot oficerskich butów zapełnia całą tę pustkę. Stała przy oknie, które bardziej przypominało dziurę w kamiennej ścianie. Skóra na jej dłoniach była zniszczona od wieloletniej pracy - zupełnie nie pasowała do delikatnych rysów twarzy i piękna owej istoty. W końcu obskurne drzwi otworzyły się z hukiem, a kiedy dziewczyna odwróciła się, by dowiedzieć się, kto tym razem do niej zawitał, była świadkiem wepchnięcia swej osobistej służki do celi. Zaraz po tym wrota ponownie się zatrzasnęły. Czarnowłosa upadła na kolana, nie zważając na kamienną podłogę. Poczuła nieznośny ból, jednak to nie było w tym momencie najważniejsze; podniosła podbródek swej służki i obejrzała jej pokiereszowaną twarz, a później ciało. Zasmuciła się takim widokiem - zamek naprawdę napadli barbarzyńcy nie znający litości - nawet do kobiet. Przyłożyła dłonie do głowy zapłakanej niewiasty, a ciało służącej owiało ciepłe, niebieskie światło.
- Teraz Cię nie tkną.. - szepnęła, uśmiechając się lekko i kładąc nieprzytomną dziewczynę na podłodze do snu. Straciła jedyną szansę na to, by się obronić i móc pomóc swemu synowi.. Ale straciła już nadzieję. Wiedziała, że nic nie jest w stanie zrobić. Zostali skazani na niewolę. Parę godzin później znaleziono ze sztyletem wbitym w serce tuż obok całkowicie nietkniętej służki.
Stukot butów oficerskich ucichł, kiedy barczysty mężczyzna zatrzymał się w głównej sali. Na tronie siedział blondyn o wściekle niebieskich oczach, który wydawał się być cholernie znudzony światem. Z jego twarzy i ogólnie osoby bił jakiś niebezpieczny blask, któremu brakowało wyrazu i kształtu. Patrzył na przybysza zimnym wzrokiem, nie zwiastującym niczego dobrego. Przeszywający głos rozniósł się po ogołoconej z bogactw komnacie:
- Mieliście jej pilnować. - Wstał i skierował się powoli w stronę mężczyzny, na którego czole wystąpiły krople potu. - Pilnować, a tak to straciłem dar, dla którego trzymałem tę sukę jeszcze przy sobie. - Blondyn schwycił wyższego od siebie za szyję i zacisnął palce w żelaznym uścisku. Po chwili ponownie trysnęła krew, kiedy z koniuszków palców wysunęły się długie szpikulce i przebiły szyję winowajcy. Ciało upadło niedbale na podłogę, a chudzielec potraktował je jeszcze kopniakiem. Liznął krwi ze swojej dłoni, ale z obrzydzeniem splunął nią w stronę leżącego ciała. Krzyknął jeszcze coś w nieznanym języku, dopóki nie wrócił na swoje dawne miejsce. Nie minęło parę chwil, kiedy przyprowadzono mu tę samą służkę, która kilka godzin temu posłużyła mu za urozmaicenie czasu. Zajmował się właśnie jednym z gobelinów, kiedy wprowadzono ją do sali. Niechętnie przeniósł swój wzrok w jej kierunku i zamarł. Ułamek sekundy i wyciągał w jej stronę swoje uzbrojone łapska, które za nic nie mogły się do niej dobrać. Zaklął głośno i tupnął nogą w podłogę jak małe dziecko, tworząc ogromną dziurę jak już nie ono.
- To ona oddała Ci dar, prawda? Oddasz mi go, rozumiesz? Oddasz mi go! - krzyczał jak oszalały, próbując przebić swymi ciosami błękitną poświatę. Przerażona służka siedziała na ziemi i zasłaniała głowę, łkając pod nosem. Kompletnie nie wiedziała, co się dzieje ani co ten okrutnik do niej mówi. W końcu zmęczył się i przestał, próbując zaczerpnąć oddechu. Ta jedna chwila na zastanowienie podsunęła mu tak bestialską myśl, że od razu postanowił ją wypełnić z satysfakcją. Machnął ręką, a jeden z najeźdźców przyniósł trzyletnią zabrudzoną krwią dziewczynkę. Leżała przewieszona przez bark mężczyzny, a ostatecznie zrzucono ją na ziemię, nie zważając na siłę upadku.
- Wiesz, kto to jest, prawda? - warknął blondyn w stronę spanikowanej służącej. Ta jednak nadal nie podnosiła wzroku z podłogi, bojąc się, że zaraz zostanie pozbawiona życia. - No podnieś wzrok, dziwko!
Zanosząca się płaczem dziewczyna podniosła spojrzenie, obawiając się najgorszego i przed sobą ujrzała to dziecko, którego obiecała za wszelką cenę chronić. Przywódca łotrów uśmiechnął się szeroko, widząc w jej oczach zrozumienie. Łzy momentalnie przestały płynąć. Jej wzrok przypominał teraz wzrok drapieżnika, a nie ofiary. Rzuciła się w kierunku dziecka, by zasłonić je własnym ciałem, zanim blondyn zdążył zareagować. Szpikulce pozbawiły ją życia, jednak dziecko było zupełnie zdrowe.
- Co do jasnej cholery! - wrzasnął chłopak, rzucając bezwładnym ciałem kobiety o jedną ze ścian. Próbował dotknąć dziewczynki, jednak nie mógł tego uczynić ani on, ani cała reszta. Wtedy właśnie zakończył się zachód słońca pałający czerwienią.
|
|
|