Archiwum X - Pokój Maggie [Posiadłość Azazela]
Anonymous - 12 Maj 2012, 15:05 Temat postu: Pokój Maggie [Posiadłość Azazela]
Pokój jest pomieszczeniem średniej wielkości, jak na walory tejże posiadłości, jednakże mógł on spokojnie służyć za kawalerkę, jakby ktoś się uparł. Podłoga jest wyłożona bladoczerwonym dywanem, jednakże wygląda on bardzo elegancko. By się ładnie dopełniał ze ścianami zostały one pokryte czystą, beżową tapetą. Na środku ściany, na przeciwko dębowych drzwi, które prowadzą do pokoju. Jest one duże, dwuosobowe, zrobione z ciemnego drewna. Posłane jest zawsze w kolorach tapety. Nad łóżkiem są dwa kinkiety, które oświetlają pokój, kiedy to wielkie okno, wpuszczające dużo światła, już nie może. Po prawej stronie stoi biurko, a nad nim wisi lustro, taka toaletka...
Anonymous - 16 Maj 2012, 19:10
Nie trwało to długo gdy Azazel pewnym krokiem zaniósł dziewczynę do jej pokoju. Był wyjątkowo delikatny a droga nie trwała długo w końcu znał swój zameczek lepiej niż kto inny... o Tak znał go całego a ten miał jeszcze sporo do "pokazania".
Teraz jednak zwiedzanie ograniczyło się jedynie do niewielkiego, choć przytulnego pokoiku.
Tam od razu podszedł do naprawdę sporego wyra i delikatnie ją położył na nim. Pościel była wyjątkowo mięciutka i pachnąca a łóżko nad wyraz wygodne.
Brunet delikatnym muśnięciem dwóch palców odgarnął grzywkę z jej twarzy siadając na brzegu łóżka. Uśmiechnął się ciepło mówiąc:
- Potrzebujesz czegoś? Jeżeli nie to spróbuj się przespać a jutro wrócimy do rozmowy o ile będziesz się już lepiej czuła. I nie przejmuj się z niczym nie musisz się śpieszyć czasu mamy więcej niż Ci się wydaje.
Na koniec uśmiechnął się nieco zadziornie tak jakby ostatnie słowa niosły ze sobą nieco bardziej ukryty sens. Azazel wstał wciąż spoglądać na Maggie ale nim wyszedł dodał:
- Jak się przebudzisz i będziesz czegoś potrzebować zawołaj pokojówkę. Serah to miła dziewczyna i ma zadziwiająco dobry słuch...
Anonymous - 20 Maj 2012, 12:50
Maggie była naprawdę wycieńczona całą tą rozmową. Nie dość, że nie miała siły stać na nogach to na dodatek wciąż miewała zawroty głowy, nawet jak już znalazła się na rękach pana domu, wciąć obraz się jej nieco rozmazywał. "Kochane" AIDS jak zwykle musiało jej przeszkodzić w najmniej spodziewanym momencie i w czasie, kiedy to jej było zupełnie niepotrzebne. Jednakże co ona mogła na to poradzić? Była tylko przeciętnym człowiekiem, który nie ma na tyle siły, by walczyć i opierać się chorobie dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Ona była po prostu zmęczona całą zaistniałą sytuacją, nie wyrabiała z tym wszystkim powoli. Wirus dawał o sobie znak coraz to częściej. Nie minął nawet cały dzień od spotkania z Andre, a ona już po raz trzeci ma atak.
Skóra aptekarki w dotyku była przeraźliwie zimna wręcz. Kilka stopni mniej i można by wziąć ją za trupa, bo bladością była na tym samym poziomie co nieboszczyk. Było słychać cichy i płytki oddech kobiety, dzięki czemu Azazel miał pewność, że ta jeszcze żyje.
Poczuła nagle pod sobą coś miękkiego i bardzo wygodnego. Otworzyła oczy, które były przez całą drogę zamknięte, i rozejrzała się. Znajdowała się w pokoju, który tak naprawdę nie był wiele mniejszy od jej kawalerki. Maggie weszła pod pachnącą pościel, bo zrobiło się jej trochę zimno, ale tylko odrobinkę.
Nawet nie usłyszała jego słów, prawdę mówiąc, bo automatycznie zasnęła. Oczy jej się zamknęły same, odpływając w błogi sen. Jednakże nic się jej nie śniło. Widziała jedynie czerń, która dała odpocząć umysłowi i ciału.
Kiedy się obudziła, nie wiedziała zbytnio, gdzie jest. Dopiero po chwili się jej wszystko przypomniało. Trafiła do tego domu całkowitym przypadkiem, ale postanowiła tu zostać. Prawdę mówiąc, sama nie wiedziała, czy jednak dobrze zrobiła, zgadzając się na to.
Anonymous - 7 Czerwiec 2012, 18:39
Noc zapadła już dawno. Cała ta wystawna kolacja, rozmowy, wstępne wyjaśniane oraz późniejsze nieco dogłębniejsze, sprawiły że pewnie większość z gości nie zauważyła jak późno już się zrobiło.
Za oknem wiał lekki choć dość ciepły wiatr, rozgwieżdżone niebo odbijało swój monumentalny wzór na niemal gładkiej tafli wody, wzdłuż całej przystani.
Natomiast nieco posępna posiadłość, a może raczej mały zameczek, stała niczym monolit na skalnym wzniesieniu. Trwała tam jak drogowskaz, ale nie taki który wskazuje wędrowca drogę raczej taki który przestrzega by tą akurat nie podążać...
A więc kolejna panna postanowiła jednak zamieszkać w domu Azazela... Cóż to z pewnością dobra nowina dla niego samego bo w końcu on o to zabiegał jednakże to jakie miał intencje i dalsze plany? ... Cóż o tym wiedział tylko on sam.
Teraz jednak gdy Maggie zdołała już zasnąć, przez moment patrzył na nią z uśmiechem.
"Biedna schorowana dziewczyna..." - powiedział do siebie w duchu. Już od samego początku miał w głowię parę planów, parę scenariuszy w których grała główną rolę. Ale to który z nich wejdzie w życie zależało w dużej mierze od jej samej. Na razie odpowiedziała sobie na jedno dość istotne pytanie a to dopiero początek, kolejne będą coraz trudniejsze...
Brunet podszedł cicho do łóżka na którym leża jego gość, poprawił kołdrę po czym cicho i zwinnie niczym kot, wyszedł z pokoju dając jej odpocząć.
[z Tematu]
Anonymous - 19 Sierpień 2012, 19:41
Maggie spała naprawdę długo. Była tak wycieńczona, że organizm potrzebował bardzo dużo czas, by choć w małym stopniu się zregenerować, by dziewczyna mogła w miarę normalnie funkcjonować i nie mdleć przy byle okazji. Ostatnio bardzo mało spała i się zaniedbała. Zbyt dużo czasu także poświęcała pracy. Nasza Mag to pracoholiczka jakich mało. I to wcale jej zdrowia nie poprawiało, wręcz przeciwnie. Efekt widać. Jakby ktoś wszedł do pokoju, mógłby pomyśleć, że aptekarka nie żyje. Była trupioblada, a pod oczami miała ciemne cienie. No i też ta chudość. Przez ostatni miesiąc schudła pięć kilo. Ważyła pięćdziesiąt kilo, a teraz waży czterdzieści pięć przy metru sześćdziesięciu wzrostu. Nadgarstek można byłoby jej objąć kciukiem i małym palcem, taki był chudy. To przez AIDS. Ta choroba ją wykończyła i zeżarła. Maggie nigdy już nie będzie mogła się poczuć w pełni zdrową czy nawet wypoczętą. Ta choroba ciągnie się za nią już przez sześć lat i nie zapowiada się na to, by chociaż trochę zelżała, mimo że regularnie bierze leki. Jest wręcz przeciwnie. Ileż można tak się męczyć? Ona ma powoli tego dość. Z chęcią by już z tym skończyła, ale twierdziła, że samobójstwo jest oznaką słabości, a ona taka nie jest. Mag należy do kobiet silnych i wytrwałych. No i co z tego, że będzie starą panną? Chce żyć tak długo, jak tylko może.
Aptekarka otworzyła oczy, ale nie wstała. Potrzebowała chwilki na zebranie myśli, musiała przypomnieć sobie gdzie jest i co się stało. Po chwili namysłu odpowiedź sama przyszła. Westchnęła ciężko. Musiała mdleć akurat przed Azazelem, panem tego domu? Nie mógł być to ktoś inny? No, mniejsza o to. Wstała powoli i usiadła na łóżku. Nie mogła robić zbyt gwałtownych ruchów, inaczej znów by zaczęło się jej kręcić w głowie. Kiedy miała pewność, że się nie przewróci stanęła na podłodze i podeszłą do toaletki. Spojrzała w lustro. Wyglądała okropnie. Była blada, pod oczami miała sińce, a na twarzy nadal malowało się zmęczenie, mimo że bardzo chciała to ukryć. Przydałby się teraz kosmetyki. Dawno się nie malowała, ale teraz naprawdę są potrzebne. Chociaż podkład... O nic więcej nie prosi. Przejrzała szafki, ale nie znalazła nic oprócz szczotki do czesania włosów i grzebienia. Dobre i to. Wzięła ten pierwszy przedmiot i zaczęła czesać skołtunione włosy. Potrzebowała kąpieli, by się odświeżyć...
***
Azazel nie miał chyba zamiaru przychodzić. Po wzięciu prysznica (którego szukanie zajęło jej całe wieki) wyszła z zamku. Chyba się pan tego domu nie pogniewa z tego powodu, prawda?
[zt]
|
|
|