Karty Postaci - Krótka historia Any
Anonymous - 15 Grudzień 2010, 18:50 Temat postu: Krótka historia Any Dni płyną jeden za drugim, niczym się nie różniąc..
Mimoza. Kwiat hodowany pod kloszem, z dala od innych, słaby, delikatny, byle powiew postrąca mu płatki, przygnie do ziemi. Tak, właśnie z taką rośliną można by utożsamiać Anę. Drobna, hodowana przez szesnaście lat swojego życia w szpitalnym łóżku. Taka się urodziła. Chora. Zostawiono ją właśnie tu, w szpitalu, jako wybrakowany twór, ułomną, niechcianą istotę a jednak… Dziecko. Zaraz po porodzie wydało się że dziewczynka nie jest zdrowa. Jest wręcz chorobliwa. Słaba. Długo nie pożyje. Więc jak mimozę, trzymano ją pod kloszem przez kilka lat. Rosła, rozwijała się, ale nie tak jak zdrowe, normalne dzieci. Drobna, słabiutka, wiele czasu minęło nim nauczyła się raczkować, poruszać. Gdy osoby w jej wieku od lat biegały, ona uczyła się stawiać pierwsze korki. W sumie do dziś nie chodzi zbyt sprawnie. Jej chód jest ostrożny, niestabilny i chwiejny jakby miała zaraz upaść. Zawsze jej postura zdradzała brak zdrowia, chorobę tkwiącą głęboko pod skórą. Spodziewano się że umrze w wieku ośmiu, może dziesięciu lat.
Tak się nie stało. Dalej hodowano ją w szpitalu, z przymusu, z obowiązku który nie pozwala zostawić człowieka bez opieki. Ale tylko z obowiązku, nie było w tym żadnych uczuć. Pielęgniarki z zimnymi spojrzeniami zmieniały pościel, lekarz obojętnie przepisywał to nowe lekarstwa. Pacjent jak każdy inny. Zawsze w jej pokoju stoi rozmaita aparatura gdyż lekarze zawsze mogą coś spaprać z jej płucami bądź wątrobą. Ana jest bardzo chora, choć nikt jej nie powiedział na co. Bywały dni gdy czuła się silniejsza, sama chodziła po szpitalu. Często bywało gorzej gdy każdy krok był okropnym wyzwaniem, wtedy lądowała na wózku. Niekiedy nie mogła nawet podnieść się z łóżka. Wtedy podłączano kroplówkę i przez tydzień nikt do niej nie przychodził, bo po co? Jest karmiona dożylnie, z głodu nie zginie… Od dłuższego czasu czuła się lepiej. Jej stan zdrowia poprawił się wystarczająco by lekarze pozwalali jej wychodzić ze szpitala. Na początku ktoś zawsze z nią chodził. Potem były już tylko indywidualne wyprawy, z jakże różnorodnym ekwipunkiem zawierającym lekarstwa, ot, tak na wszelki wypadek. Mimo że w pewien sposób stała się samodzielna, wciąż czuje kajdany u rąk, nie potrafi odezwać się do nikogo. Unika ludzi, choć tak ją do nich ciągnie…
Samotnie spędza czas . Może nie do końca. Często, kiedy śni się jej coś złego, kiedy budzi się zlana potem, z łzami w oczach ma wrażenie.. Że ktoś przy niej był. Możliwe że jakiś Cień upodobał sobie jej mary senne, o czym nie miała pojęcia. Może po prostu to jeszcze resztki koszmarów nakładają się na wystarczająco ponurą rzeczywistość.. Ana marzy by wyjść na ulicę tak jak inni ludzie. By znaleźć się gdzieś daleko od więzienia, od tabletek i zastrzyków, smutnych ludzi dookoła. Jest więźniem własnej choroby. Śni się jej czasem że jest bardzo, bardzo daleko gdzie nikt jej nie znajdzie i jest szczęśliwa. Ale koszmary są tu rutyną, bo budzi się i znów… Jest w koszmarze.
Podobno gdzieś jest niezwykła, magiczna kraina. Chciałabym się tam znaleźć. Choćby i na chwilę.
|
|
|