Karty Postaci - Zielony Kapelusznik
Anonymous - 15 Grudzień 2010, 20:55 Temat postu: Zielony Kapelusznik Imię:
Pozbawiony został tej przyjemności jaką jest posiadanie imienia. Zamiast tego dostał przezwisko „Zielony Kapelusznik” które też może funkcjonować jako imię.
Nazwisko:
Rodzice takowych nie posiadali, więc i on nie posiada.
Wiek:
Prawdziwy zagadką jest dla większości ludzi i istot magicznych, optycznym jednak wiekiem nie przekracza dwudziestu pięciu lat.
Orientacja seksualna:
Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek. I wszystko jasne
Rasa:
Mimo tego że matka Cyrkowego ludu przedstawicielką była a ojciec Kapelusznikowego. Zielony jak samo jego imię wskazuje jest Kapelusznikiem.
Ranga:
Bajek opowiadać nie potrafi, właściwie to z mówieniem kłopoty ma spore. Słodyczy też nie pochłania w ilościach niebotycznych, smęcić też nie lubi a broń wszelaka napawa go obrzydzeniem. Słuszny więc wniosek że rudy ten stworek Oazą Spokoju jest.
Moce:
Burza motyli – (teleportacja) na pewno zdolność to przydatna bardzo jest, zwłaszcza gdy chce się komuś psikusa sprawić albo przed mantem się uchronić. Moc ta jak każda inna swoje ograniczenia ma, rudzielec nie może teleportować się w miejsca których nie zna. Mogłoby się to skończyć lądowaniem np. na drzewie. Moc ten ma plus że jest bardzo widowiskowa, bowiem chwilę przed pojawieniem się albo zniknięciem wokół Kapelusznika pojawiają się różnokolorowe motyle.
Lewitacja – oczywiście nie wyżej niż metr nad powierzchnię po której dane jest rudzielcowi chodzić. Niestety na wodzie to nie działa(próbował ale się zmoczył).
+ telekineza
Umiejętności:
*robienie i naprawianie kapeluszy,
*zagadywanie każdego kto się napatoczy,
*wygimnastykowany przez co bardzo zwinny(do matki mu jednak bardzo daleko).
Charakter:
Filutek to filutek, pomylić go z innymi kapelusznikami. Zacznijmy może od tego co go odróżnia od reszty, na pewno jest to pociąg do akrobacji fikołki, gwiazdy, chodzenie po linie nie jest to oczywiście naturalne dla przyziemnych Kapeluszników, ale jest to też jakaś forma dziwactwa którą tolerują. Wesołe to stworzenie przeznacza wiele czasu na robienie kapeluszy dla innych swych pobratymców albo dla siebie. Na pewno cechą która bardzo go wyróżnia z rasy do której należy to ciekawość, jest to stworzenie tak ciekawe że potrafi zapomnieć nawet o przyjęciach, akrobacjach i szyciu kapeluszy byle by dowiedzieć się czegoś nowego. Czy to posłuchać nowej bajki, zobaczyć człowieka czy chociażby zmacać albo zagadać na śmierć przedstawiciela innej rasy. Wesoły i pełen życia jak każdy z rasy trochę szalony i nieprzewidywalny w dodatku pacyfista do tego stopnia, że obiecał sobie iż nigdy nie weźmie żadnej broni do rąk własnych. Uparty i upierdliwy przez co też na swój dziwny i kapelusznikowy sposób wredny. Oczywiście stworzenie to jest bardzo towarzyskie, niestety zdarza się że jego obecność jest... uciążliwa a że nie łatwo się go pozbyć bywa to też wkurzające.
Wygląd zewnętrzny:
Stworzenie to jest wysokie, rude i chude. Oczywiście nie było takie... wysokie od początku życia. Na jego początku było malutkie, ale to nie o tym teraz mowa, wróćmy do głównego wątku. Wysokie na metr osiemdziesiąt dwa no i od urodzenia rude. Jak na rudzielca przystało włosy ma kręcone i rozczochrane – dzięki bogu że spod kapelusza nie widać - w dodatku nie równo przycięte, zostały dwa dłuższe – nierówne – pasma. Zapewne poza rudymi włosami cechą jego szczególną są dwukolorowe oczy, jedno zielone – po ojcu – i zielono-morskie – po matce. Blady jest ten filutek już dawno pokłócił się ze słońcem. Co do ubrania... no cóż jak na kapelusznika przystało jest ono raczej niecodzienne. Głowę zdobi mu zielony cylinder z bordową wstążką, na szyi zaś ma fioletową kokardę w różnokolorowe ciapki, zielono-bordowy płaszczyk z szerokimi rękawami i białą falbanką zarówno przy rękawach jak i u końca płaszczyka – sięga do połowy ud – pod nim ma białą koszulę. Spodnie ściśle przylegające do nóg są w biało-niebieską kratę, na nogach zaś ma trzewiki. Zawsze też na rękach nosi rękawiczki a u pasa nosi torbę wspartą na lewym biodrze, nikt nie wie co w tej torbie chowa, choć większość przypuszcza że albo narzędzia do szycia kapeluszy albo filiżanki do herbaty.
Miejsce zamieszkania:
Kraina Luster -> Herbaciana Łąka
Krótka historia:
W krainie Luster nie tak dawno temu, narodził się mały filutek co to inną miał matkę i innego ojca. Rodzicielka Cyrkowego ludu przedstawicielką była za to tatuś, tatusiek kochany Kapeluszowego. Tych dwoje przypadkiem tak razem zostało i syna spowiło – również przypadkiem. Filutek narodził się no cóż w trochę bolesny dla matki zapewne sposób. Lecz kiedy wreszcie wyszedł na świat z takimi oto spotkał się słowami:
-Och jaka śliczna dziewczynka! A nie, to chłopak – i entuzjazm zniknął, ale po chwili pojawił się na nowo. Ramionami wzruszono i znów było wesoło. Dziecię rosło jak na drożdżach w końcu nie ma lepszego dania niż kaszka z drożdżami. Może nie koniecznie to smaczne ale rośnie się po tym jak grzyby po deszczu. Tak szybko.
Razu pewnego gdy Filutek już większy był i przy stole siedział bazgrząc po nim kredkami, a matka przy kuchence stała i obiad gotowała, malec podniósł różnokolorowe spojrzenie i w ciszy się matce przez chwil kilka przyglądał. By w końcu jak na dziecko ciekawskie przystało zapytać:
-Amo czemu asz uszy ługie? – a uszy długie miała jak na królika przystało.
-Żeby słyszeć jak się zbliżasz – odpowiedziała nie odrywając się od gotowania.
-Amo! A zemu asz takie male oczka?
-Żeby móc skupić spojrzenie tylko na tobie
-AMO! A cemu asz takie iełki? – zdarzało mu się być upierdliwym i to w bardzo nieznośny sposób. Matka jednak jako jego współtwórczyni musiała być silna. Oderwała się od obiadu i podeszła do dzieciątka. Przeczesała palcami jego rude kłaki trochę się w nich zaplątując.
-Kochanie... idź pomęczyć tatę, powinien być na herbatce – powiedziała. Malec zastanowił się znów chwil kilka a potem z entuzjazmem wybiegł z domu.(<- ten wątek pewnie będzie kiedyś kontynuowany w historiach postaci)
Słodkie to dziecię kwiat miłości, nie chciał jednak naśladować swych rówieśników. Filutek ten mały nie chciał się uczyć parzyć herbaty nie chciał się też uczyć opowiadać bajek, z gawiedzią również się nie zadawał. Ciekawsze rzeczy to dziecię miało na głowie, a mianowicie śledzenie ludzi, tych nowych niesamowitych którzy swą obecnością zachwiali ład i porządek. Rude dzieciątko siadając na wielkich drzewach oglądało ludzi wchodzących przez bramę przez którą on przejść nie mógł, choć inne istoty potrafiły. Nie chciał się uczyć mówić, ni pisać. Nie bawił się z rówieśnikami nie chciał uczestniczyć w głupich podwieczorkach czy też nieurodzinach. Nadymał obrażony policzki gdy odrywało się go od zabawy jaką było obserwowanie ludzi przybywających do krainy Luster.
Potem stało się coś dziwnego, nie rozumiał tego ale dorosłych to złościło. On mimo iż dorosły ciałem duchem wciąż był dzieckiem które nie radziło sobie z mową za to pokochało rozmowy i robienie kapeluszy dla innych kapeluszników.
Razu pewnego w ciągu dnia zwykłego, Filutek nasz mały znów na drzewie siedział zadowolony cały. Z żółtej torby nożyczki wyciągnął i nitkę obciął. Z głowy zdjął kapelusz i doszył do niego kwiatek co pachniał i krzyczał „nie! Dlaczego?” potem ucichł. Założył kapelusz z kwiatkiem na głowę i zeskoczył z drzewa. Chwilę przed ziemią spadek jego zwolnił się a on opadł bezpiecznie. Po chwili podbiegła do niego dziewczynka, sądząc po cylindrze zabawnym również kapeluszników przedstawicielka.
-Ach! Zielony, kapelusz mi się rozdarł i skarby mi wypadają, naprawisz? – Zapytała z nadzieją a skrzat z uśmiechem ujął za rondo i zdjął z jej głowy kapelusz. Przysiadł sobie po turecku pod drzewem, ona obok niego.
-Apelusz ci zepsu się znów? Co ty takiego robisz że psujesz go co rusz? – filutek jako iż z mówieniem miał problemy trochę język ojczysty kaleczył, nie robił tego tylko wtedy gdy rymować przyszła mu ochota. Dziewczę złotowłose zarumieniło się uroczo i spuściło spojrzenie.
-Sama nie wiem, robi się tak od zawsze – odpowiedziała. Przyglądała się sprawnym ruchom rudzielca i długo czekać nie musiała, już po chwili kapelusz jak nowy miała.
-Roszę jak owy – skaleczył język po swojemu i razem z przyjaciółką udał się na kolejne przyjęcie. Herbaty się napił o kapeluszach porozmawiał oraz na rzeczach na „C”. Wszystko by było i pięknie i ładnie, gdyby nie fakt, że na tej herbatce, tej nudnej pogadance był człowiek. Taki normalny z innego świata. Bardzo on swą obecnością zainteresował Zielonego. Wpatrywał się w niego a innych nie słuchał, temu odpowiedzieć dość często nie potrafił, a i zadanie drugi raz pytania nic nie dawało. Co dziwne z ciekawości mu jego nieporadną mowę odebrało. Zarobił też raz a potem drugi od innego zwariowanego stworzenia za swą nieuwagę w głowę. Wtedy też doszedł do wniosku smutnego że jak tak dalej pójdzie to się na niego obrażą. Wstał, przeprosił nieporadnie i zniknął w burzy motylków, by dalej pojawić się odrobinkę i przysiąść na drzewie. I w ten oto sposób, mało przyjemny, zakończyło się spotkanie jego pierwsze z człowiekiem.
Anonymous - 15 Grudzień 2010, 21:06
Wszystko ładnie, moce ograniczone jak trzeba, i tylko jeden problem - historia. Za krótka jest, no. Przedłuż ją, a będzie akcept.
Anonymous - 15 Grudzień 2010, 21:21
A teraz? Oże być? Mam tak głupi program do isania, że nie liczy słów -.-'
Anonymous - 16 Grudzień 2010, 17:10
Może. Akceptuję i witam po drugiej stronie lustra. c:
|
|
|