42 - 31 Grudzień 2012, 22:53 Temat postu: "Czarny Jednorożec"
Jeżeli spytacie któregokolwiek z miejscowych o to co wspólnego mają ze sobą dziwki, złodzieje, przemytnicy i inne szumowiny, ten po chwili wahania lecz z całą stanowczością wskaże wam niewielki drewniany szyld wyzierający z jednego z lepiej oświetlonych zaułków. Podchodząc bliżej dostrzeżecie na nim koślawy, odręczny napis "Czarny Jednorożec" oraz wymalowany pod nim smołą emblemat kalekiego kozła który z tradycyjnym wyobrażeniem mitycznej istoty, (poza posiadaniem jednego rogu) niewiele ma wspólnego. Gnani ciekawością możecie zdecydować się wspiąć po kilku śliskich stopniach i przekroczyć wysłużone drzwi stwierdziwszy, że i tak już za późno żeby zawrócić. Wtedy znajdziecie się w środku.
W wasze nozdrza uderzy silna woń kapusty, skisłego piwa i bliżej nieokreślonego ciężkiego korzennego zapachu. Wasze oczy zaczną łzawić od gryzącego dymu, a kiedy przestaną będziecie w stanie dojrzeć w panującym tu półmroku ciasną i zatłoczoną izbę o obitych deskami ścianach której elementy wystroju jak i sprzęty użytkowe zdają się pamiętać czasy w których to książę Henryk oraz margrabia Albrecht Niedźwiedź prowadzili krucjatę połabską przeciwko pogańskim plemionom Słowian.
To właśnie tutaj całe okoliczne hultajstwo schodzi się aby załatwiać swoje brudne interesy kryjąc się przed zbyt ciekawskimi oczami i uszami postronnych lub po to by najzwyczajniej świecie upijać się wspólnie w rytm stukotu kufli i ryczanych w głos pijackich pieśni.
Czy poza rozwodnionym, mającym posmak szczyn piwem, polewką cienką jak ściany w pokojach na piętrze i spoconymi dziewkami służebnymi ta jaskinia zbójców (nazywana szumnie "gospodą") ma coś jeszcze do zaoferowania?
O dziwo ma. A są to przede wszystkim informacje, opłacane zbiry do wynajęcia a także hazard pod mnogimi postaciami z których każda jest równie plugawa i nieprzystająca uczciwemu człowiekowi.
A jeżeli o nieuczciwych ludziach, informacjach i zbirach mowa to warto byłoby wspomnieć o niejakim Charlesie Dodgsonie, właścicielu gospody którego tutejsi bywalcy nie słynący z nadto wybrednego humoru przechrzcili na "psiego syna" z uporem i konsekwencją pomijając trzecią literę jego nazwiska.
Zapytany o cokolwiek Psi Syn zwykle odwarknie coś pod nosem i mrucząc klątwy powróci do wycierania kufli. Czasem jednak, w nieliczne noce gdy oberża stoi prawie pusta zwykł siadać przy niewielkim zadymionym oknie i mamrotać sam do siebie. Kiedy znajdzie wtedy słuchaczy gotowych opłacić kolejne trunki na wpół upojony opowiada wtedy niestworzone historie.
Historie o tym jak na długo przed innymi ludźmi jego noga stanęła w Krainie Luster a on sam dokładnie zbadał ją i opisał. O tym jak w ostatnich dniach swego żywota zbiegł tutaj w obawie przed śmiercią i czyhającym po niej piekłem. I o tym, że w końcu i tak go tutaj zastało.
Podobno wielu z najstarszych mieszkańców Krainy zdaje się go świetnie kojarzyć opisując go przy tym jako "lubieżnego dziadygę" lub "Rzeźnika z Whitechapel" często wspominając o towarzyszącej mu małej dziewczynce.
Podobno.
Bo któż dawałby wiarę delirycznym bajaniom starych szaleńców?Anonymous - 1 Styczeń 2013, 22:29 Co właściwie przywiało tu kotkę? Ciekawość? To było bardziej niż prawdopodobne, zresztą zazwyczaj szła tam gdzie właśnie ją nogi poprowadziły. A gdzie tym razem ją pognało...bar z informacjami, do którego nawet ona zaglądała tylko w ostateczności. Co za moc mogła ją teraz przygnać do tego śmierdzącego miejsca, którego nie można nawet nazwać barem. Racja lepszym dla niego określeniem była zwykła speluna.
Lucky przekraczając próg tego miejsca od razu podeszła najpierw do baru zamawiając piwo i siadając w koncie spokojnie nasłuchując nowych plotek. Przez ostatnie zdarzenie czuła się dziwnie nieswoja i podłamana, cóż zwyczajnie nie rozumiała co się z nią dzieje i może to było wszystko. Zapaliła papierosa zaciągając się głęboko trującym dymem, nie miała nawet ochoty słuchać co mogą opowiadać sobie istoty siedzące w tej sieni. Zwyczajnie chciała trochę spokoju, co zdarzało się rzadko, szczególnie kiedy naprawdę go potrzebowała. Cóż, możliwe to było, że posiadała ona wyjątkowy talent do spotykania dziwnych osób w dziwnych sytuacjach więc nie zdziwiła by się, gdyby weszło tutaj jakieś dziwne stworzenie i pierwsze co zaczepiło ją. Może to nie było by w sumie takie złe? Nie użalała by się w duchu nad sobą nad niedobrym piwem, a właściwie pomyjami z piwa.42 - 1 Styczeń 2013, 23:31 Dziwne osoby i dziwne sytuacje. W miejscach takich jak "Czarny Jednorożec" nie trzeba było mieć wyjątkowego szczęścia aby na nie natrafić. Dziwne stworzenia były tutaj na porządku dziennym i równie często co chętnie zaczepiały nowoprzybyłych licząc na łatwy zysk i oferując im usługi i towary niedostępne w żadnej innej części Krainy a których legalność pochodzenia budziła oczywiste wątpliwości.
Wielu nowych nie znających miejscowych obyczajów ani nie powiązanych z żadnym tutejszym stronnictwem miało tendencje do pakowania się w paskudne afery zarówno o podłożu finansowym jak i obyczajowym.
Ci co bardziej porywczy a mniej bojaźliwi zwykli wtedy sięgać po noże które dla krewkiej zbieraniny która zwykle tu przesiadywała były jednoznacznie zapowiedzią najprzedniejszej zabawy. Zdarzało się, że awantury trwały wtedy od rana do wieczora a ci którzy przeżyli umierali potem z braku krwi lub od zakażenia które wdało się w rany.
Stary Psi Syn, właściciel gospody bardzo nie lubił kiedy sprawy toczyły się w ten sposób. Martwy klient przestaje być stałym źródłem dochodów a lepiącą się od juchy posadzkę strasznie ciężko domyć. Nie wspominając już o uprzątaniu zalegających stosów ciał które trudno samemu wynieść...
Dlatego radził sobie z problemem jak mógł, najczęściej najmując w celach prewencyjnych wykidajłów o dostatecznych gabarytach i obliczach na tyle groźnych i nieprzyjemnych aby zniechęciły nawet najbardziej rozochoconego pieniacza.
W całej oberży nie było zaś stróża budzącego większą grozę i posłuch od nieznajomego o oczach demona który zawitał tutaj przed kilkoma dniami.
Chodzący trup odziany w laboratoryjny płaszcz, sięgający głową niemal samej nisko osadzonej powały z miejsca znalazł tu pracę. Psi Syn sprawiał wrażenie, że kojarzy nieznajomego z dawnych lat i wspólnie przeżytych przygód. Zapytany o niego obnażał żółte zęby w krzywym uśmiechu napomykając coś o "starych dobrych dniach w Londynie".
Sam nieznajomy zapytany o Dodgsona bez wahania odparłby, że nie ma z nim nic wspólnego.
Ale jego nikt nie pytał. Miejscowi unikali go jak morowej zarazy kiedy tylko mogli, jego wygląd był zbyt odstręczający nawet jak na ich cokolwiek niskie standardy. Plotki które natychmiast zaroiły się wokół jego osoby również zrobiły swoje.
-Roztaczasz dziwny zapach nieznajoma.- Rozległ się cichy lecz wyraźny głos o chropowatej barwie niedaleko białowłosej dziewczyny. Oto tuż pod południową ścianą, na drugim końcu ławy którą nowoprzybyła upatrzyła sobie za miejsce do spoczynku siedziała wysoka postać, szczelnie opatulona w wystrzępiony płaszcz z kapturem. Okrycie to wymienione za biały fartuch sprawdzało się o wiele lepiej. I paradoksalnie budziło mniejszą niechęć do jego osoby wśród mieszkańców Krainy Luster. Głównie przez fakt, że dobrze skrywało twarz.
-Jeżeli liczysz na jakiekolwiek towarzystwo tego wieczoru lepiej się oddal. Przebywanie zbyt blisko mojej osoby nie jest tu zbyt dobrze postrzegane i narazi cię na piętno "przeklętej".- Wyjaśnił tym samym głosem o spokojnym tonie nieznacznie unosząc zakapturzone oblicze w którym krótko błysnęły dwa żółte ślepia.Anonymous - 1 Styczeń 2013, 23:58 Dziewczyna siedziała trochę nieprzytomna przez drażniący jej nozdrza zapach. Jednak głos, który usłyszała wyrwał ją z tego letargu, aż poczuła na skórze zimne dreszcze. Zakapturzona postać już tym zaczęła ją interesować, jeszcze nie wyczuwała od nikogo takiego, właśnie, nawet nie wiedziała jak określić to dziwne uczucie, które ją ogarnęło. Przysłuchiwała się tym słowom jak dziwnie zaczarowana. Dodatkowo zastanawiała się, jak przy takim zaduchu zdołał wyczuć jej zapach. Cóż, ta persona zdecydowanie była interesująca i kotka postanowiła się mu lepiej przypatrzyć.
-Czy mógłbyś wytłumaczyć mi nieznajomy czymże jest ta dziwna woń?
Zapytała spokojnie, lecz ledwo powstrzymała drżenie głosu i ciała na widok tych oczu. Nie były one normalne to oczywiste, jednak kotka widziała w nich dużo więcej. Jako zwierzę teraz chętnie uciekła by z podkulony ogonem przed tym drapieżnikiem. Jednak była też człowiekiem i jej ciekawość kazała się przyjrzeć dokładnie tej osobie. Podniosła się z ławy i podeszła parę kroków siadając w odległości pół metra od nieznajomego, przez całą tą drogę wpatrując się w niego jak zaczarowana.
-Przeklętej powiadasz, cóż trudno i z tym piętnem przeżyję, jako jedno z wielu. Jednak jeśli wybaczysz mi tą moją zbytnią ciekawość, czemu mają mnie tak nazwać?
Lucky nie mogła powstrzymać tej ciekawości, która ją zżerała, mimo zimnego dreszczu jaki ogarnął jej ciało starała się mówić spokojnie. Była to dla niej nowa sytuacja, żadna bestia jaką do teraz spotkała nie przeraziła jej nawet, a ten mężczyzna samą swą bliższą obecnością sprawiał, że trzęsła się ze strachu. Czyżby to jej zwierzęce ja tak reagowało? To, że ta postać nie jest normalnym człowiekiem jest oczywiste, jednak Szczęściara chciała dokładnie się dowiedzieć czym jest.42 - 2 Styczeń 2013, 00:33 - Eter. Formalina. Benzen. Aldehydy. - Wymieniał powoli i w zastanowieniu wdychając w nozdrza woń nieznajomej która stała się wyraźniejsza wraz z jej bliskością.- Zapachy sterylnych laboratoryjnych warunków. Kwaśna olfaktoryczna nuta którą wciąż nosi w sobie twoja skóra. Śmiem wątpić by ktoś kto nie jest na te zapachy wyczulony jak ja był w stanie je rozpoznać.
Zakapturzona postać odsunęła się nieznacznie opierając plecy o ścianę i rozprostowując obute nogi pod stołem.
- Przebywasz w MOIM towarzystwie. To już wystarczy aby zasłużyć na tę opinię.- Wyjaśnił cierpliwie splatając dłonie w skórzanych rękawicach i kładąc je na brzuchu, nieco poniżej mostka. - Okoliczna ludność ma tendencję do uprzedzeń i zabobonów. Biorą mnie za coś w rodzaju upiora lub demona. Przeciwne naturze monstrum i abominację która kala ziemię samą tylko swoją obecnością i faktem istnienia. Zaiste aż dziw, że jeszcze tu przychodzą. Widać pociąg do gorzały zwycięża w nich strach i obrzydzenie...- Dodał wydając spod kaptura dźwięk który w zamierzeniu miał być parsknięciem a zabrzmiał jak szczeknięcie starego szakala.
- Nie zamierzam zresztą wyprowadzać ich z błędu. Taka opinia jest dla mnie wcale wygodna a wraz z nią przychodzą różne korzyści.Anonymous - 2 Styczeń 2013, 01:09 Szczęściara zaś słuchała go jak zaczarowana, zastanawiając się o sensie tych słów. Ciekawa była jak mógł wyczuć tak delikatne wonie tych substancji. Nie sądziła też, że jej skóra może tak pachnieć. Kiedyś nawet ona wyczuwała na sobie ten typowy zapach z laboratorium, lecz to było zbyt dawno i jakoś ten zapach jej uciekł.
-Masz wyjątkowy węch.
Kątem oka przyglądała się jego ruchom. Kiedy zaś zaczął mówić powoli na usta dziewczyny zakradł się delikatny uśmiech tak typowy dla obłąkanego człowieka. Na dźwięk, który miał być parsknięciem zareagowała nagle bardzo instynktownie, mimo, że próbowała jakoś to zahamować. Dziewczyna gwałtownie się podniosła jakby miała zaraz skoczyć do ucieczki. W tym samym momencie zacisnęła pieści by jakoś uspokoić i uciszyć swoje serce, które zdawało się bić głośniej od kościelnego dzwona. Siedziała dłuższą chwilę cicho po czym się odezwała.
-Ludzie są idiotami, wszystko czego istnienie wykracza poza ich kompetencje jest dla nich dziwne i nieraz straszne albo obłąkane. Nie rozumieją bardzo wielu rzeczy ponieważ są zbyt ograniczeni by dostrzec ich prawdziwą postać.
Kotka zrobiła krótką przerwę odwracając głowę w stronę nieznajomego. Głos miała dziwnie spokojny co ją samą bardzo zdziwiło, szczególnie, że nadal czuła dreszcze ze strachu przed osobą siedzącą obok niej.
-Jednak...jednak w tobie jest coś, coś dziwnego, chociaż raczej powinnam powiedzieć innego. Tak to dobre słowo, możliwe, że w pewnym stopniu ludzie też odczuwają to co zwierzęta i instynktownie określają pana do czegoś co wykracza poza zakres ich możliwości rozumowania.
Zastanowiła się nad swoimi słowami wpatrując się w oczy tego człowieka. Chociaż była pewna, że takie oczy nie mogą należeć do istoty ludzkiej. Mimo ciągłego strachu, który oplatał ją szczelniej niż płaszcz zaś zaczęła mówić, dalej tym dziwnie spokojnym głosem.
-Właściwie to jakie korzyści można mieć przez bycie przeklętym?
To ją też bardzo ciekawiło, w końcu co innego można zyskać prócz spokoju od ludzi? W końcu skoro się ciebie boją to cię unikają i to było logiczne. A może to właśnie było tą korzyścią, jednak zawsze warto się spytać. Możliwe, że dowiedziała by się czegoś interesującego o tej istocie, której nie potrafiła przypasować do, żadnej jej znanej rasy żyjącej w Krainie Luster. Chociaż to może być tylko jej dziwna wyobraźnia i chore przypuszczenia.42 - 2 Styczeń 2013, 02:13 - Krótkowzroczność nie pozwalająca wybiec poza strach i uprzedzenia to jedna z częstszych przywar u ludzi i wielu humanoidów. Ot, aksjomat. Nie potępiam ich za to zbytnio. W gruncie rzeczy mogą mieć rację, sam nie mam pojęcia CZYM właściwie jestem skoro nawet w świecie takim jak ten uchodzę za coś osobliwego. -Stwierdził po chwili uprzejmie ignorując nagły zryw dziewczyny. Widocznie przywykł już do podobnych albo i wiele gwałtowniejszych reakcji które wzbudzała jego osoba.
- Taaak... Zwierzęta ewidentnie za mną nie przepadają.- Stwierdził krótko wracając myślami do kilku nieprzyjemnych wspomnień związanych z niedawną podróżą która zaprowadziła go do "Czarnego Jednorożca" właśnie.
- Zaraz, "pana"?- Zapytał nagle nieznajomy zreflektowawszy się jak nazwała go dziewczyna po czym zaśmiał się serdecznie choć nieco ochryple.
- Dobre sobie. Zaniechaj tej formy grzecznościowej. Ciężko mi będzie do niej przywyknąć, zwłaszcza pośród całego morza plugawych określonek i imion diabłów którymi obdarzają mnie tutejsi.
Przez całą rozmowę obcy spoglądał dyskretnie w stronę oddalonej o dwa stoły grupki wyrostków kłócącej się zapamiętale i głośno zarzucającej sobie wzajemnie oszustwo w kartach. Usłyszawszy ostatnie pytanie które padło z ust dziewczyny, sięgnął powoli po dwuzębny widelec wbity w drewniany blat stołu nieopodal jego lewej ręki uznając ten moment za stosowną chwilę.
- Pokażę ci. - Oznajmił odsłaniając na moment kły w paskudnym uśmiechu i biorąc nieznaczny zamach.
Widelec z hukiem wbił się w przeciwległą ścianę gospody przyszpilając do niej asa którym przed chwilą wymachiwał jeden z młodzików domagając się wyjaśnień związanych z dodatkową kartą w talii w mowie tyleż gromkiej co nieparlamentarnej. Początkowy wyraz przestrachu malujący się na twarzy wyrostka szybko zmienił się w grymas gniewu gdy ten odwrócił się w kierunku z którego przybył latający sztuciec.
Nieznajomy starając się uniknąć ostentacji na ile było to możliwe, powoli podniósł się z ławy i odrzucił kaptur z twarzy szybkim pociągnięciem urękawiczonej dłoni.
Najgłośniejsze nawet rozmowy przeszły w szepty a spojrzenia nawet najbardziej ciekawskich szybko wędrowały ku podłodze.
Kiedy przestrach i zgroza nadały twarzy butnego młodzika barwę świeżo kładzionego wapna obcy zdecydował się zakryć oblicze i powrócić do pierwotnej pozycji.
- Małe a cieszy. Zapewnia mi spokój którego tak potrzebuję. Między innymi po to aby układać swoje sprawy. Bądź co bądź jestem tu od niedawna.Anonymous - 4 Styczeń 2013, 20:25 Słysząc słowa istoty siedzącej koło niej uśmiechnęła się w myślach. Musiała przyznać, że był świetnym mówcą i naprawdę potrafił operować słowem, nawet sprawniej niż niejeden poeta. Słuchała go dalej myśląc nad wypowiedzianymi słowami. Uśmiechnęła się przyjaźnie ukazując swoje kocie kiełki słysząc jego komentarz o własnej wypowiedzi. Także na dźwięk jego śmiechu też się zaśmiała. Mimo, że dalej czuła na plecach zimne dreszcze, czuła się coraz lepiej przy nim.
Obserwowała całą scenę do końca z uśmiechem na ustach. Kiedy jej towarzysz wrócił do swej poprzedniej pozycji i skończył mówić zaś zaczęła.
-Faktycznie przydało by się tak umieć. Mimo wszystko nawet tutaj można mieć spokój jeśli naprawdę się go potrzebuje...chyba. Mówisz, że jesteś tutaj od niedawna czyli tutaj pracujesz? Ciekawe...
Na chwile zamyśliła się i odruchowo podniosła kufel do ust, jednak w porę się powstrzymała i odłożyła go z trzaskiem na ławę. Zaklęła cicho pod nosem i wyciągnęła papierosa z paczki zapalając go.
-Wybacz, czasami mnie ponosi i nie umiem się nauczyć kontroli nad tym. Nie powinnam tak robić zwracam za dużą uwagę.
Zaśmiała się cicho i nerwowo drapiąc po głowie jak dziecko, które coś przeskrobało. Czuła się już spokojniej, mimo, że jej zwierzęce ja nadal było czujne i gotowe by odeprzeć atak. Jednak to właśnie ten stan sprawił, że mogła się tak rozluźnić. Czuła się dobrze, tak to było odpowiednie określenie jej stanu. Mimo, że dalej była trochę zagubiona w sobie jakoś rozmowa z tym nieznajomym poprawiła jej humor.
-Właśnie...czy mógłbyś powiedzieć mi jak cię wołają? Sama się przedstawię, by nie być zbyt niegrzeczna. Mów mi Lucky, po prostu.
Uśmiechnęła się do niego promiennie wyciągając w jego stronę prawą dłoń. Był to tak codzienny, lecz zazwyczaj dość znaczący gest , znaczył zgodę i zaufanie. Kotka chciała też sprawdzić, czy będzie potrafiła spokojnie podać mu dłoń. Nawet jak ją wyciągał czuła wewnętrzny opór jej zwierzęcej strony, jednak postanowiła go zignorować.42 - 5 Styczeń 2013, 05:08 - Jestem tu od niedawna.- Powtórzył jak echo a straszliwie okaleczona trupia maska będąca jego twarzą rozciągnęła się w iście makabrycznym uśmiechu. - I podejrzewam, że długo nie zagrzeję tu miejsca. Nigdzie nie zagrzewam. Jak bezimienny cień mijany w zaułku, jak nędzny aktor, jak wiecheć pakuł gnany wiatrem, jak krótkie spięcie w synapsach. - Wymienił powoli i w zamyśleniu przy czym nie wiedzieć czemu ostatnie porównanie najwyraźniej bardzo go rozbawiło.
- Stary Dodgson przyjął mnie bez namysłu ofiarowawszy wikt i opierunek w zamian za samą tylko moją obecność i przez wzgląd na "stare dobre czasy". Diasek wie o co mu chodziło ale najwyraźniej mnie zna. Wielka szkoda, że nie jest przy tym skory do udzielania jakichkolwiek szczegółów. -Stwierdził obojętnie oczyszczając przybrudzony rękaw płaszcza z mącznego pyłu.
- Samokontrola. Jedna z wielu cech która odróżnia byty wyższe ewolucyjnie od zwierząt. A mimo to kierują nami atawistyczne i zwierzęce instynkty którym mniej lub bardziej się poddajemy. Odnoszę nieprzypadkowe wrażenie, że sporo wiesz na ten temat. - Wyszczerzone kły nieznajomego błysnęły w cieniu kaptura nieco jaśniej niż zazwyczaj.
- Wołają mnie bardzo różnie... - Oznajmił w końcu przeciągle widząc jak dziewczyna podaje mu wyciągniętą prawicę. -...przeważnie "ghul", "dybuk" albo "przeklęty upiór". Miło mi. - Dodał chwytając wyciągniętą dłoń dziewczyny w swoją własną, urękawiczoną w uścisku pewnym choć delikatnym.Anonymous - 5 Styczeń 2013, 22:32 Kotka słuchała go do końca, uśmiechnęła się w duchu, że w miarę spokojnie przyjęła ten uścisk dłoni. Przynajmniej trochę mogła opanować swoje własne odruchy. Jednak, zaraz przecież właśnie o tym mówią czyż nie? Jak jednak dało się wytłumaczyć coś, przez co zdawało jej się czasem, że na schizofrenie? Nie, nie dało się tego normalnie wytłumaczyć więc wolała nie próbować.
-Tak naprawdę, to ludzie chcą się upodobnić od zwierząt bo sami zatracili się w technologi i zagubili samych siebie. Przez to tak bardzo kochają lecz i zazdroszczą zwierzętom ich dostosowania się do środowiska. Dlatego ludzie są tak głupi.
Powiedziała spokojnie wpatrując się dalej w schowaną za kapturem twarz mężczyzny. Zastanawiała się, jak ona mogła by go wołać, jednak już po chwili wpadł jej do głowy pewien pomysł.
-W takim razie mogę mówić na ciebie TY? Nie znam tej twojej demonicznej strony i nie śpieszy mi się, by ją poznać.
Kotka odchyliła się do tyłu patrząc w sufit z lekkim uśmiechem na twarzy. Nawet sufit gospody był brzydki brudny i nieprzyjemny do oglądania. Przechyliła głowę w bok by spojrzeć na swojego towarzysza.
-Czy nic się nie stanie, jeśli wyjdziesz się ze mną przewietrzyć? Ciężko jest mi siedzieć w tym zaduchu.
Nadal siedziała jednak na miejscu czekając na Jego odpowiedź.42 - 5 Styczeń 2013, 23:55 - Zatracili się w technologii?- Zapytał unosząc brew w wyrazie sceptycyzmu i rozbawienia. - Ich dążenie do postępu i agresywna ekspansja zdają się temu przeczyć. Ludzie nie zazdroszczą zwierzętom przystosowania się do środowiska bo dawno minęły już czasy kiedy sami musieli się do niego adaptować. Teraz ONI dostosowują je do SIEBIE. Ten sam człowiek bojący się niegdyś własnych cieni, przychodzący na świat jako proch i odchodzący jako fetor, dzisiaj stoi o krok od transhumanizmu. Wystarczy sięgnąć, odrzuciwszy wpierw kajdany własnych uprzedzeń i bielmo stadnego instynktu przysłaniające wzrok a nazywane potocznie moralnością. Eritis sicut dii, ex machinas libertas. - Zakończył nieco sentencjonalnie prostując się na ławie i nieznacznie przysuwając w kierunku dziewczyny.
- Wyjść? Przewietrzyć?- Nieznajomy po raz kolejny wyglądał na rozbawionego. - Wybacz, że nie byłem z tobą do końca szczery. Widzisz, to bardzo zabawne ale Dodgson nie płaci mi za to abym nie wpuszczał do oberży niepożądanych gości.- Histeryczny chichot dobiegł spod kaptura obcego a on sam powoli nachylił się ku dziewczynie by oznajmić jej półgłosem:
- Moim zadaniem jest dopilnować aby NIKT jej NIE opuścił.Anonymous - 6 Styczeń 2013, 00:59 Kotka słuchała go, jednak nie potrafiła ukryć śmiechu. Z jej ust wydobył się cichy nerwowy chichot. Kiedy osoba koło niej wypowiedziała ostatnie zdanie ten dźwięk przerodził się w głośny ostry i zimny śmiech. Dopiero po paru minutach dziewczyna się trochę uspokoiła pochylając do przodu prawie stykając się z twarzą mężczyzny. Na jej ustach nadal gościł uśmiech, lecz teraz był to uśmiech godny człowieka niezrównoważonego psychicznie. Jednak jej oczy były dzikie i zimne. Kotka przyglądała mu się przez chwilę uważnie po czym odsunęła się trochę i biorąc kufel do ręki usiadła na ławie.
-Ludzie są słabi i głupi, przystosowują do siebie świat? Tak im się tylko zdaje, tworzą w okół siebie powłokę z kłamstw i to ona jest ich światem. Człowiek musi w coś wierzyć, musi coś czuć i czemuś ufać i za wszelką cenę chce WIEDZIEĆ.
Ostatnie słowo wręcz wysyczała ze złością.
-Nihil amplius a te discere vultus. Verum apud se hostem videret.
Z kuflem w dłoni rozejrzała się po sali. Przyciągała spojrzenia, jak zwykle, cóż narobi sobie najwyżej paru nowych wrogów.
-Szkoda jest mieć w tobie wroga, polubiłam cię.
Czy powiedziała to smutno? Możliwe, że tak, jednak nie powinna się teraz tym martwić, oddała się pod władanie swojej zwierzęcej części, wyostrzyła zmysły i w jednym momencie zeskoczyła ze stołu, a zawartość kufla trafiła na ławę i podłogę w oberży. Jak najszybciej pomknęła do drzwi. Walka na pewno nie wyszła by jej na dobre, więc wolała szybko uciec.42 - 6 Styczeń 2013, 16:10 - Płocha aby kot.- Nieznajomy bez zbytniego pośpiechu podniósł się z ławy i ruszył za dziewczyną wymijając stoły i nielicznych gości gospody którzy pospiesznie schodzili mu z drogi.
- Nie! - Psi Syn rzucił trzymaną w ręku miotłę runąwszy pomiędzy drzwi a kotkę, silnie przywierając do nich plecami i rozkładając ramiona.
- Cokolwiek by się działo nie otwieraj tych drzwi. Nie pozwolę aby aby stała ci się krzywda ale błagam, trzymaj się z daleka od wejścia!- Stary właściciel gospody spojrzał na dziewczynę swoimi przekrwionymi od dymu oczami. Na jego obliczu, zwykle zniekształconym obłędem malowało się coś jeszcze, uczucie które nie nawiedzało go już od bardzo dawna. A był nim czysty i nieskrępowany strach. Zgroza jak zimne błoto oblepiła twarz starca, uciekała przez jego skórę parując wraz z ciepłymi kroplami potu które nagle zrosiły jego kark i czoło.
- Nie oddawaj siebie na wolę swych żądz,
abyś jak bawół nie był nimi miotany.- Nieznajomy o oczach upiora zatrzymał się na kilka kroków przed wejściem, starcem i dziewczyną.
- Kubusiu! Ty drżysz!
Nazwany "Kubusiem" Dodgson splunął na deski podłogi ryglując drzwi przy pomocy opartej o ich futrynę drewnianej belki. Zgromadzeni w oberży goście zaszemrali głośno po sobie obserwując całą sytuację jednak żaden z nich nie ośmielił się podnieść ani uronić słowa skargi. Bądź co bądź widok Dodgsona zachowującego się ten sposób nie należał do najczęstszych co było w tej sytuacji równie niepokojące jak podejrzane.
- Nie mam cholernego pojęcia co naopowiadałeś temu dziecku Nienazwany. Ale to stanowczo trwa to już zbyt długo. Załatw co musisz i wynoś się stąd zanim sprowadzisz zgubę na nas wszystkich. Wynoś się i nie śmiej tu wracać.
- Taki właśnie miałem zamiar Kubusiu.- Nieznajomy odetchnął ciężko przewracając oczami w zniecierpliwieniu. - Ale sprawy skomplikowały się nieco bardziej niż przewidywałem. Widocznie zbyt długo przebywałem w tym miejscu. I obawiam się, że nie będę go w stanie opuścić jeżeli ta młoda dama nie wyrazi chęci kooperacji.
- Błędnie założyłaś, że masz we mnie wroga.- Przemówił zwracając się bezpośrednio do dziewczyny.- Wkrótce to ja będę ostatnią życzliwą ci osobą tutaj. Poskrom tedy swoje instynkty i porozmawiajmy przez chwilę.Anonymous - 6 Styczeń 2013, 20:40 Kotka była już przy drzwiach, kiedy stanął przed nią staruszek. Wymierzyła celny cios w jego brzuch, który miał być przeszyty ostrymi pazurami, lecz zatrzymała się od niego na milimetr. Przybliżyła się na chwilę i głęboko wciągnęła powietrze. Teraz, gdy jej zmysły były wyostrzone mogła nawet wyczuć strach tego człowieka nie patrząc na niego. Kotka wyprostowała się odwracając bokiem, by móc widzieć też nieznajomego, który szedł w ich stronę. Dziewczyna przysłuchiwała się rozmowie, jednocześnie zaciskając pięści, tak, że paznokcie wbiły jej się w skórę uwalniając kilka kropel krwi. Kiedy mężczyźni skończyli rozmawiać, ona też jakoś uspokoiła przestraszoną i żądną mordu bestie w sobie. Podniosła lewą dłoń i rozprostowała zbielałe, poplamione krwią palce, po czym polizała spokojnie jeden z nich.
-Robisz się coraz nerwowy kocie.
Kotka prychnęła sama do siebie i odwróciła się w stronę bezimiennej postaci.
-W takim razie słucham, Cię, lecz nie będę mogła obiecać, że będę dalej spokojna. Nie martw się, mam wielu wrogów, paru więcej nie zrobi różnicy.
Spojrzenie dziewczyny było złowrogi i ostre, kiedy spojrzała na zebranych. Niektórzy z gapiów odwróciło głowy kiedy spojrzeli jej w oczy.
"Jasna cholera, nie obchodzi mnie co tu się wyprawia...przez strach tego staruszka ciężko będzie się kontrolować. Jak się stąd nie wydostanę ciężko mi będzie powstrzymać tą bestię."
Kotka wzięła głęboki oddech i z powrotem zacisnęła dłonie w pięści nie zważając na kapiącą z nich krew. Czuła, jak w jej głowie szaleje smilodon, którym w połowie zresztą była. Jednak była jeszcze na tyle opanowana by mówić swoim zwyczajnym, chodź nieco zachrypłym głosem.
-Lepiej usiądźmy, nie wiem czy ustoję.
Powiedziała to na tyle cicho, by tylko nieznajomy ją usłyszał. Istotnie, nie było jej łatwo zaś zapanować nad bestią, która dawno nie miała okazji kogoś zabić. Zazwyczaj w takich sytuacjach zwyczajnie wdawała się w walkę by dać upust emocją, teraz na razie nie mogła tego zrobić.42 - 6 Styczeń 2013, 22:19 - Pospieszcie się.- Rzucił Dodgson oblizując spierzchnięte wargi i co rusz spoglądając nerwowo w kierunku pozostawionego bez opieki szynkwasu.
- Usiądźmy, jeżeli ma ci to pomóc.- Zgodził się nieznajomy zauważając spojrzenie Psiego Syna i wymownie kiwając mu głową. Zajmując krzesło przy stoliku najbliżej wejścia zasiadł na nim mając za plecami drzwi i wskazując dziewczynie przeciwległe miejsce.
- Może wydawać ci się, że jesteś tu przypadkiem.- Zaczął opierając się wygodnie na oparciu i kładąc dłonie na blacie stolika. - Ale oczekiwałem ciebie od dłuższego czasu za zgodą i przyzwoleniem Dodgsona który był na tyle uprzejmy aby dopomóc nieco czasowi wraz z losem.- Obcy uniósł jedną dłoń by w niedbałym geście i nie odwracając głowy wskazać na starca czającego się przy drzwiach który zareagował na to natychmiastowym sykiem.
- A mimo to, to jednak ty sprowadziłaś mnie tutaj. I to właśnie ty dasz mi wyzwolenie.
- Jestem drobnym pęknięciem na powierzchni tego świata.- Podjął po chwili milczenia.- Zaćmą w oku, sztyletem w boku, ziarnkiem pieprzu w potrawie które rozgryzione jest w stanie popsuć cały jej smak. Krótkim spięciem w synapsach które w efekcie może wpędzić cały umysł w obłęd. Jedno małe spięcie i jeden zły dzień. - Wyjaśniał cierpliwie choć nieco enigmatycznie by w końcu zdecydować się przejść do sedna.
- Potrzebuję empatycznego aktywizatora skorelowanego z miejscem do którego muszę się udać. W tym wypadku chodzi o pierwszą z materialnych sfer zdominowaną aktualnie przez rasę ludzi o której zdajesz się tyle wiedzieć. Potrzebuję twojego wspomnienia by móc się tam udać.