Siedziba Organizacji MORIA - Laboratorium Moriego Axelssona
Anonymous - 24 Marzec 2013, 23:22 Temat postu: Laboratorium Moriego AxelssonaW jednym z korytarzy siedziby MORII są drzwi. Niby nic dziwnego, bo drzwi w korytarzu same w sobie dziwne być nie mogą. No dobra, mogą, ale nie w tym rzecz. Ważne jest to co się znajduje za tymi jakże prostymi drzwiami, opatrzonymi napisem „Laboratorium Moriego Axelssona”.
A za drzwiami jest – tak, zgadliście – laboratorium! Ale nie byle jakie laboratorium, bowiem jest to miejsce, gdzie mieszka i pracuje prawdziwy pedant. Wszystko poustawiane od linijki. Stół ciągnący się przez środek pomieszczenia jest w identycznej odległości od każdej ze ścian. Próbówki na stole z kolei wyglądają, jak by ktoś je ustawiał z dokładnością sznureczka. I wcale nie jest to takie wielkie kłamstwo. Cała przestrzeń urządzona jest w odcieniach czerni i bieli, z niewielkimi tylko dodatkami takich kolorów jak: żółty, niebieski czy czerwony. Naprzeciwko drzwi znajduje się wyjście na niewielki balkon, a w prawej ścianie widnieją kolejne drzwi.
Dokąd prowadzą? A do osobistego pokoju Moriego. Tam rygor jest nie mniejszy, niż w pracowni. Pod ścianą stoi idealnie pościelone łóżko, a obok niego niewielka półeczka z lampką nocną. Na ścianach jest przymocowanych kilka półek z grubymi książkami. Po drugiej stronie pokoju stoi szafa i biurko. Wszystko jest tam idealne, czyste. Tylko kilka szczegółów to wszystko psuje. Bowiem na biurku znajduje się „artystyczny chaos”, zrobiony jakby z myślą o siostrze Moriego. Stoi też tam zdjęcia dwójki, śmiejących się dzieci.
***
Na łóżku w pokoju w pokoju Mori samotnie leżał odbijając piłeczkę o ścianę. Właściwie nie wiedział po co to robi. Może to przez to, że nie mógł nic skutecznego zrobić w swoim laboratorium? Tak całkiem możliwe że to przez to... Leżał więc i dalej odbijała. Stuk. Stuk. Stuk. Stuk...stuk..stu...
Piłeczka potoczyła się spokojnie po podłodze, a Mori zapadł w lekką i przyjemną drzemkę bez snów.Anonymous - 25 Marzec 2013, 00:02 Po korytarzu rozniósł się cichy stukot obcasików. Dość szybkim krokiem szła przed siebie drobna dziewczyna o zdecydowanym niezadowoleniu wymalowanym w czerwono-zielonych oczętach. Jej piękne, długie, brązowe włosy falowały pod wpływem prędkości, tak jak zielona u góry a biała na dole sukieneczka, w której wyglądała jak większa wersja laleczki. Wkoło jej brzucha znajdował się czarny gorset, który delikatnie ją opinał i sprawiał, że sukienka nie latała na wszystkie strony, tylko jej dół lekko się huśtał, to w jedną a to w drugą stronę. Czarne lakierki na obcasach uderzały o podłogę w coraz to szybszym tempie, wszystko wskazywało na to, że dziewczyna pragnie dotrzeć tam gdzie ma jak najszybciej i mieć to z głowy. Podpisała kontrakt, teraz musi spełniać swoje obowiązki. Choć teraz nic Celince nie groziło, to gdyby tylko Felcia się wycofała z umowy, to zapewne podarliby kartę, która ratuje jej przyjaciółce i Szklana Panienka byłaby już nieżywa. Dlatego słuchała rozkazów, choć tak bardzo tego nienawidziła, choć tak bardzo chciała rzucić to wszystko w kąt, musiała ratować Celinkę i nic tego nie zmieni! Tak samo jak musi bronić Arsenea, jej drogiego sługę, który zniknął jej z oczu i nie wiadomo w jakich czeluściach świata zaginął.
Gdzie ona się teraz kierowała, spytacie? Otóż nasza Wróżka-Medium dostała nakaz wizytacji wszystkich członków MORII, sprawdzenia czy zrobili coś pożytecznego w ciągu ostatniego miesiąca, a jeśli nie zrobili zamknąć ich w lochu i przygotować na jedną z dwóch opcji wypranie mózgu i wygnanie z MORII, lub też ścięcie i tym samym, pozbawienie ich życia. Bardzo jej się ten pomysł nie podobał, tym bardziej, że ona ani nie zamierzała na nikogo skarżyć by ich krzywdzono, ani tym bardziej dokonywać egzekucji. Jednak mus to mus... Zawsze może im dać tajemnicze zadanie i powiększyć ich szansę przetrwania przez przedłużenie im czasu na załatwienie wszystkich spraw. Ten pomysł sprawił, że w jej oku pojawił się delikatny błysk radości.
Zatrzymała się przy pierwszych drzwiach i wyczytała z nich napis Laboratorium Moriego Axelssona . Cóż za ciekawy zbieg okoliczności, miała tego chłopaka na oku w ostatnim czasie. Gdy tylko dowiedziała się, że w MORII jest ktoś młodszy od niej, musiała się dowiedzieć, kim on naprawdę jest i co go sprowadza do tejże organizacji. Teraz miała ku temu niepowtarzalną okazję, jej złość na ludzi nią kierujących minęła już trochę. Uśmiechnęła się delikatnie i po głębokim wdechu zapukała do drzwi. Raz... Drugi... Trzeci... Nie słychać tam żadnego ruchu. Zapukała jeszcze raz i spróbowała nacisnąć klamkę, drzwi były otwarte, uchyliła je więc lekko i wsunęła głowę do środka.
- Moriii... Jesteś tu?
Zawołała cichutko, po czym dodała już głośniej: Halo, Mori!Anonymous - 25 Marzec 2013, 13:40 Chłopak przebudził się nagle, całkiem nie spodziewanie dla samego siebie. Chwilę zastanawiał się, co go właściwie obudziło, aż doszedł go głos:
- Moriii... Jesteś tu? Halo, Mori!
Skądś go kojarzył, ale aktualnie nie mógł sobie przypomnieć skąd. A to wszystko przez to, że usnął! Jak go w środku dnia mógł sen zmorzyć? Teraz będzie przez to lekko rozkojarzony, czyli raczej nie będzie w stanie się skupić na pracy... Zbeształ się w duchu, przeklinając sam siebie po czym podniósł się z łóżka i krzyknął do kogoś:
-Idę, już idę..!- a raczej spróbował krzyknąć, bo nie był pewny, czy zrobił to wystarczająco głośno, by zostać dosłyszanym. Zwlókł się z łóżka i poprawił roztrzepane włosy. Wygładził lekko pomięty garnitur i ogarną wzrokiem pokój sprawdzając, czy nic się przypadkiem nie wala bez potrzeby nie na swoim miejscu. Wtedy jego wzrok padł na biurko i zamiast pójść by dowiedzieć się kto i co od niego chce podszedł do biurka i wziął zdjęcie, na którym widniał on razem z siostrą.
Nie wiedzieć czemu zebrało mu się na sentymenty. W sumie to dawno się z Sonią nie widzieli i nawet nie miał od niej żadnych wiadomości... Wypadałoby się dowiedzieć co się z nią ostatnio dzieje, bo żyją jednak w dość niebezpiecznych czasach i nigdy nic nie wiadomo.
Szybko jednak zakończył te rozmyślania i odłożył zdjęcie na swoje miejsce. Pewnym krokiem przemierzył pokój i wszedł do swojego laboratorium. Będąc już na miejscu zobaczył wsuniętą przez drzwi do laboratorium niewielką, otoczoną gąszczem brązowych włosów główkę. Teraz już wiedział, czyj głos słyszał. Była to niejaka Felicity, zastępczyni zarządcy. Ciekawe co od niego chciała?
- Już jestem - mrukną, jakby trochę od niechcenia. -Coś się stało? - dodał tym razem wykazując trochę więcej zainteresowania. Wszak ciekawość już zaczęła swoje żery.Anonymous - 20 Kwiecień 2013, 19:31 Dziewczyna przez dłuższy czas nie słyszała żadnego odzewu, poza tym nie widziała tu nikogo... Dlatego też zaczęła się martwić, że chłopaka tu nie ma. Jednak, dlaczego w takim razie drzwi były otwarte? Niby nikt z członków MORII nie został tu jeszcze okradziony, ale przecież to laboratorium, a co jakby przybył tu ktoś spoza organizacji? Oczywiście ona nie przejmowała się tym ani trochę, na razie nic złego się nie działo, ale co się stanie, gdy już dojdzie do kolejnej wojny? A na to się zapowiadało... Cisza przed burzą, a mimo wszystko ona wiedziała, że Czarna Róża coś planuje. Jeszcze nie odkryła co takiego, ale coś na pewno. Martwiło ją to, póki był stan chwilowego pokoju, ona mogła sobie być w MORII, wręcz mogła obronić niektóre stworzenia, ale co jeśli będzie zmuszona przewodzić misjom, w której będzie musiała wybierać, czy woli zabijać, czy też narazić jej najbliższych na śmierć przez zerwanie kontraktu. Jak to się mówi, i tak źle i tak niedobrze. Jednak nie o tym miałam teraz pisać!
Eurydysia stała tak, rozglądając się wkoło i nadal nikogo nie widziała. Już miała zamiar się cofnąć wzdychając ciężko. Traci swoją niepowtarzalną okazję, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej prócz tej tajemnicy, o której usłyszała od swoich przyjaciół, duchów. Tak, dziewczyna wiedziała o czymś, o czym nie powinien wiedzieć nikt z MORII, ale nie zamierzała nikomu o tym rozpowiadać, wręcz przeciwnie, zamierzała pomóc mu ukrywać tajemnicę, bo... Sama nie wiedziała, dlaczego, po prostu czuła, że powinna. Kiedy cofała się już, usłyszała kroki i zobaczyła jak ktoś wchodzi do laboratorium. To był Mori, bez żadnych wątpliwości. Jej wzrok powędrował wprost na jego dwubarwne tęczówki i... zatrzymał się tam, tak po prostu. Stała wpatrując się w niego wstrzymując powietrze. Kiedy usłyszała pytanie skierowane do niej, szybko potrząsnęła głową, odtrącając swoje myśli i się uśmiechnęła z zakłopotaniem.
- Szczerze mówiąc przybywam na krótką rozmowę, mogę?
Otworzyła drzwi i zrobiła krok w jego stronę, wyciągając otwartą rękę w jego stronę i powiedziała pełnym ciepła, choć trochę pozagrobowo brzmiącym głosem:
- Jeszcze się tobie nie przedstawiałam. Jestem Felicity Ellen Lauretta Luminocity, Zastępczyni Zarządcy. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam Ci jakoś zbytnio w tym, co robiłeś.
Znowu jej uśmiech zamienił się w delikatne zakłopotanie, miała nadzieję, że na jej policzkach nie pojawią się rumieńce. Pierwszy raz przeprowadzała kontrolę i jeszcze natrafiła w tym momencie na osobę, której pobyt w MORII zdecydowanie sprawiał, że czuła się zaintrygowana. Chciała pomóc mu w odnalezieniu się tutaj, dobrze wiedziała jak ciężko jest się tutaj dostosować młodszym osobom, jak bardzo lekceważą ich starsi członkowie zespołu i jak wiele wymagają. Czekała aż chłopak uściśnie jej dłoń z niecierpliwością, chciała już usiąść, pogadać i jakoś załagodzić atmosferę, którą jakimś dziwnym trafem sprowadziła sama na siebie, bała się, że poczuje się niepewnie i ucieknie.Anonymous - 21 Kwiecień 2013, 00:43 Felicity… To mu się kojarzyło z jakąś piosenką, dość starą na oko. No i włoską. Zdecydowanie piosenka była włoska… A czy dziewczyna wyglądała mu na włoszkę? Kilka centymetrów niższa, niż potomek baśniopisarki, o długich, brązowych włosach, mogła, acz nie musiała pochodzić a Włoch. Tak samo jak niewysoki, blady Mori, mógł choć nie musiał pochodzić z Islandii. To, że pochodził z Krainy Luster to już nieistotny szczegół. Taki malutki fakt, którego na szczęście nikt nie znał. To, że był opętańcem to już inna para butów.
Patrząc dalej na dziewczynę trafił w końcu na spojrzenie jej dwubarwnych oczu. Heterochronia – tak samo jak u niego. Co prawda inne kolory, a jednak…
Hej! O czym wy myślicie?! Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie w tym świecie! Co najwyżej zadurzenie… A nie chcecie przecież długaśnego wykładu domorosłego psychologa, prawda?
Gdy dziewczyna odpowiedziała na jego pytanie, on także powiedział co o tym myśli:
- Ależ oczywiście. – Był jak zawsze ponury, choć jakby miał więcej energii. Stał prosto, z uwagą śledził poczynania zastępczyni zarządcy. Gdy ta wyciągnęła w jego kierunku rękę szybko ją uchwycił, lekko potrząsną i jeszcze szybciej puścił. Miało się wrażenie, że teraz najchętniej wytarłby rękę w coś, z czego łatwo można odzyskać próbki i je szybko zbadał. Wiedza to potęgi klucz. A do tego ta dziewczyna jest zastępcą zarządcy… Jak by ją tak…? Ale ona nie wygląda na groźną. Raczej nie przejęła by władzy, gdyby pozbyć się zarządcy, ale widzi ją pierwszy raz, i jeszcze nie jest w stanie powiedzieć, na co ją stać. To może jednak się jej pozbyć…? Gdyby ją tak teraz… Może nikt by nie zauważył? Choć może jednak najpierw lepiej wyciągnąć z niej troszkę wiadomości…
- Nie, nie przeszkadzasz. Teraz ja się w pełni przedstawię, skoro nie mieliśmy się okazji poznać, choć zakładam, że już wiesz, kim jestem. Nazywam się Mori Axselsson i jestem tutejszym naukowcem, jak można zauważyć. – To mówiąc pokazał ręką laboratorium. – Więc o czym chciałaś porozmawiać? – spytał sztywno, nawet nie proponując by gdzieś usiedli. W laboratorium praktycznie nie mam miejsca, a do pokoju jej teraz nie zabierze. O nie, nie pokaże jej pokoju, ani tym bardziej zdjęcia Sonii…Anonymous - 21 Czerwiec 2013, 12:47 Dziewczyna zagłębiała się coraz bardziej spojrzeniem w jego oczy i czuła się coraz bardziej spokojna. Oj tak, prawie zapomniała po co tu przyszła. Czyżby właśnie jej serce zabiło trochę szybciej? Szybko potrząsnęła głową na boki, jakby chciała oddalić myśli. Co ty robisz... Co ty robisz? - ganiła siebie samą w myślach. Wzięła głęboki wdech i wydech. Stresowała się na nowo. Nie wiedziała co teraz powinna zrobić, jak powinna wyglądać taka wizytacja, była w końcu jeszcze dzieckiem,a oni tak wiele od niej wymagali. Bo ile to jest piętnaście lat? Wyłącznie ciut ciut... no i może troszkę więcej. Nie istotne, nie istotne! Wiele ludzi nie potrafi robić rzeczy, których nie chce potrafić. Bo ona nie chciała sprawdzać innych kolegów z MORII, szczególnie gdy byli w jej wieku... Szczególnie gdy mieli podobnej wagi tajemnicę co ona... Szczególnie, gdy wydaje jej się, że podobieństw jest tak wiele, że nie przeszkadza jej to, że ta osoba nie była tak jak Eurydyka zmuszona do siedzenia tutaj i pracowania dla ludzi, których nienawidzi.
Poczuła jak chłopak chwyta jej wyciągniętą dłoń. Zapomniała już, że trzyma ją nadal przed sobą. Wraz z jej ręką zatrzęsło się ramię pod wpływem lekkiego potrząśnięcia. Uśmiechnęła się delikatnie i rozejrzała wkoło. Wyglądała jak maleńka dziewczynka, która przybyła w miejsce, które zawsze chciała zobaczyć. Rozglądała się z zaciekawieniem i leciutko rozdziawionymi usteczkami. Felicja może i była córką jednego z byłych zarządców, a także zastępcą, jednak nie śpieszyło jej się do objęcia władzy. Gdyby to zrobiła, to tylko i wyłącznie po to by zakazać ataków na mieszkańców Krainy Luster. Wtem, nim się spostrzegła zadała mu pytanie:
- Mori... Jak uważasz, czy powinno się zabijać mieszkańców Krainy Luster? Dlaczego czasem to robimy? Czy myślisz, że tamte istoty są złe? Co byś zrobił, jakby zaatakowała nas na przykład Czarna Róża i musiałbyś... walczyć z kimś, kto tam jest a jest dla Ciebie ważny? Albo przeprowadzać na tej osobie okrutne eksperymenty? Czy dałbyś radę zrobić to? Dla zasad, dla MORII, dla jakiejś ideologii? Czy miałoby to według Ciebie rację bytu?
Czemu zaczęła o tym mówić? Czemu akurat zaczęła od tego pytania? Czy nie zadaje tego pytania pierwszy raz w życiu? Po co? Przecież nikt w MORII na pewno nie sprzeciwiłby się Zarządcy w czasie wojny... Dlaczego więc uważa, że mogłaby tu pozyskać sprzymierzeńców, którzy chcieliby coś zmienić? Spojrzała gdzieś w bok.
- Tylko odpowiedz szczerze, proszę... Z nikim nie podzielę się Twoimi słowami, mogę Ci nawet to przysiąc. Po prostu chciałabym się dowiedzieć tego...Anonymous - 22 Czerwiec 2013, 18:03 To może jednak powinienem ją zabić od razu? pomyślał po tym, co usłyszał od dziewczyny. Tak drobna, niepozorna. Ot, zwykły człowiek. A może nie taki zwykły? Niby to MORIA, ale różne dziwne indywidua się zdarzają. Na przykład on, z urodzenia na wpół baśniopisarz, na wpół człowiek. A z przypadku opętaniec. Tak, te piekielne skrzydła dalej są na swoim miejscu. Może by tak troszkę nimi dziewczynę przestraszyć? Może wtedy by uciekła i wcale nie musiałby odpowiadać na te okropne pytania.
Ale te jej oczy. Heterochronia sprawiła, że nie wiedział w które się patrzeć. Oba miały taką piękną barwę. Najchętniej by je zbadał, poddał długotrwałemu działaniu różnych czynników, by dowiedzieć się, jak zareagują.
O, na przykład pierwszym badaniem, może być to, że choć wyglądał, jakby zastygł, po tych pytaniach, to wciąż patrzył się w jej oczy. Utonął. Lecz był bardzo blisko powierzchni, dlatego z jego umysłu szybko wypłynęła względnie składna odpowiedz.
- A skąd takie pytania? Przecież to oczywiste, że robimy to po to, by lepiej móc się przed nimi chronić. - Prawda, że ładnie wybrnął? Ale zadowolony, że tak ładnie to ujął, wciąż szorstkim głosem kontynuował swą wypowiedz. -Po za tym, istnieją wśród nich takie dziwne stwory, że po prostu nie można pozwolić, by taka okazja uciekła wolno. Należy wiedzieć, z czym ma się do czynienia, jeśli już zostanie się zaatakowanym. A takich, co chcą zaatakować nie jest znów tak mało. Ilu to ludzi zginęło podczas pierwszej wojny, no ilu? Bardzo dużo, bardzo. A już po wojnie? Zapewne nie wiele mniej, choć odstęp czasu powoduje, że to się tak nie rzuca w oczy.
Po tych słowach poprawił swój garnitur i popatrzył jeszcze raz na dziewczynę, jakby z góry. Zirytowała go, dość mocno. Poruszała się po niepewnym gruncie, pewnie nawet nie wiedziała, jak blisko była niebezpiecznej prawdy... Czasami strach się bać tych dziwactw w świecie teoretycznie tak magicznym, a jednocześnie tak... paskudnym. Złym. Bliskim a obcym.
Nie chciał już z nią rozmawiać, chciał, by sobie poszła, chciał stąd wyjść. Tak, wyjście stąd to dobry pomysł. Bardzo dobry. I uda się do Krainy Luster, a później stworzy jakieś urządzenie... Dobry plan.
- Wybaczy panienka, jednak jako naukowiec mam obowiązek badania istot magicznych, a że w tej chwili nie posiadamy takowych na stanie muszę się wybrać do krainy luster - powiedział oschle do dziewczyny podchodząc do niej troszkę. - Teraz, natychmiast - dodał na wypadek, gdyby nie zrozumiała, po czym wypchnął ją za drzwi.
Tak, jednego problemu się pozbył. Teraz trzeba załatwić tą wyprawę. Złapał stojącą w pobliżu torbę, zebrał z pomieszczenia kilka potrzebnych przedmiotów po czym poszedł jeszcze do pokoju by zerknąć na zdjęcie. Emocjonalny bad ziew, jednak wolał, by nikt go nie ujrzał, gdy go nie będzie. Jak, dobrze, że było tylko jedno... Włożył je do torby i schował na samym dnie.
Tak, był gotów na wyprawę. Odetchnął głęboko i z grobową miną wyszedł z laboratorium.
{oboje zt}
//Wybacz, męczy mnie już czekanie na twoje odpisy, chcę w końcu rozruszać choć trochę tą postać, a w takim tępię nie zrobiłabym tego nawet za dwa lata ; PAnonymous - 12 Styczeń 2014, 22:06 Wrócił tutaj szybciej, niż się spodziewał. O wiele szybciej. Wszedł do swojego laboratorium, które było dokładnie takie samo, jak gdy je zostawił. Ale tak właśnie powinno być, czyli wszystko w porządku.
Rozpakował w pokoju swoją torbę, odstawił zdjęcie na swoje miejsce i przygotował się do pracy, która zapowiadała się na na prawdę intensywną...
Pracował długo, badając, sprawdzając, budując, konstruując, pisząc i drzemiąc prawie w pozycji pionowej. Nie chciał marnować czasu na nic. W końcu miał pomysł, miał wiedzę, miał informację, potrzebował już tylko wykonania, a to zazwyczaj zajmuje dużo czasu, ale się cholernie opłaca.
W końcu nie wiedzieć po jak długim czasie skończył to, co tak zachłannie robił. Przedmiot niezwykły w swej prostocie. Choć zapewne to dopiero prototyp, i to do tego działający tylko przeciw jednej mocy, jednak wszystko da się udoskonalić. A co to takiego? To była tarcza, niewielka, okrągła, a jednak cud techniki. Bo kto w dzisiejszych czasach robiłby zwykłą tarczę? O nie, zwykła to ona nie była. Zakładało się ją w połowie ramienia, specjalnym paskiem zabezpieczając przed spadnięciem, a i też nie wyglądała zbytnio jak tarcza. Dlaczego? Bo była rozkładana. Normalnie wyglądała jak jakaś ozdóbka, zakładana na ramię, wręcz kij usztywniający, jednak gdy nadchodziła potrzeba otwierała się automatycznie, gdy użytkownik tylko chciał, po czym odbijała mroźny promień, który został wysłany w stronę owej osoby.
Mori myślał też, by od razu dodać tam zabezpieczenie przed ogniowymi pociskami, lecz nie miał wystarczających danych, dlatego na razie (ale tylko na razie) sobie to odpuścił.
Zostawił swoje dzieło na stole w laboratorium, po czym powłócząc nogami udał się do swojego niewielkiego pokoju, gdzie padł na łóżko i usnął, nim zdążył zrobić cokolwiek.Anonymous - 14 Marzec 2014, 16:01 Co ja robię tu, uuu
co ty tutaj robisz, uu
Nuciła dziewczyna, wlatując na zmaterializowanych skrzydłach na balkon brata. Właściwie, co tu robiła? Cóż, to pytanie dość ciekawe i warte odpowiedzenia. Otóż nasza mistrzyni mikstur się... zgubiła. Tak, zgubiła. Nie mogła znaleźć drogi do Bramy. A Kto jej nie pomoże, jak brat?
Miała tylko nadzieję, że pomoże jej mimo bardzo późnej pory.
Inna sprawa, że obecnie dziewczę narażało się na ogromne niebezpieczeństwo. Magiczna postać należąca do SCR w siedzibie MORII to prawie jak samobójstwo.
No i dlatego dziewczę pokryte było pelerynką niewidką! Aż tak narwana nie jest, musi zachować resztki zdrowego rozsądku.
Wleciała na balkon. Skrzydła skrzydłami, fajna rzecz i fajna moc by takie cuda tworzyć. Ale jak się teraz zmieści w drzwiach?
Ściągnęła z siebie pelerynkę oraz delikatnie złożyła swoje wielkie, białe i pełne piór skrzydła. Następnie dotknęła delikatnie drzwi balkonowych.
Nie spodziewała się, że drzwi owe będą otwarte. A to ci diabelski ananas! Jej każe uważać, a sam drzwi nie zamyka! Przecież jak ona tu się dostała, to każdy może! Do tego się jeszcze przeziębi, i co będzie?
Pchnęła lekko drzwi i wsunęła się do pokoju, mając nadzieję, że nie zahaczy skrzydłami o coś.
Rozglądnęła się po pokoju- tak sobie go wyobrażała. Idealna czystość. Wszędzie.
No i Mori śpiący właśnie na łóżku. Czyli jednak się spóźniła, już spał.
Chwyciła pelerynkę i schowała ją do torby. Następnie ruszyła... w stronę regału!
Mori przecież miał tyle książek, że postanowiła, że je przestudiuje. Do póki chłopak się nie obudzi, ona tu posiedzi i poczyta.
Chwyciła więc jakąś książkę o roślinach i usiadła w fotelu, zanurzając się w lekturze.Anonymous - 14 Marzec 2014, 17:59 Nie długo jej było czytać książkę, oj nie długo. Zaledwie chwilę po tym, jak do pokoju weszła dziewczyna Mori drgnął niespokojnie. Mruknął coś niezbyt przytomnie, przeciągnął dłonią po twarzy i zaczął się podnosić.
Jeśli Sonia nie zauważyła wcześniej to teraz na pewno dane jej było spostrzec, że Mori spał na swym łóżku całkowicie ubrany, a ubranie to miał bardzo pomięte i raczej niezbyt świeże. Do tego włosy stały mu we wszystkich kierunkach, całkowicie rozczochrane, a spojrzenie miał tak niebywale zaspane, ze utraciło cały swój mróz.
Mam dziwne przeczucie, że Sonia uzna, że wygląda uroczo. Gdyby on wiedział, w jakim jest stanie to też by stwierdził, że Sonia tak pomyśli. Ale nie wiedział i, co gorsza, nie wiedział, że w pokoju znajduje się jego siostra.
Siedział na łóżku przez chwilę patrząc w przestrzeń, czekając, aż wzrok przestanie mu się rozmazywać. Gdy w końcu stwierdził, że może patrzeć normalnie wstał ruszył w kierunku laboratorium i stanął jak wryty.
Czy to przywidzenia czy na prawdę w fotelu ktoś siedział?
Odwrócił się szybko i przeszył fotel spojrzeniem. Zamrugał kilkakrotnie po czym z jego ust wydobyły się słowa przesycone dogłębnym zdziwieniem:
- Co ty tutaj robisz?Anonymous - 14 Marzec 2014, 18:36 Dziewczę powoli podniosło wzrok znad księgi i zmierzyła wzrokiem swojego brata.
Nigdy nie wierzyła, że uda jej się zobaczyć brata w takiej wersji. W wersji nie uczesanej, nie wyprasowanej, nie ułożonej... nie wyspanej. I cholernie uroczej.
Teraz żałowała, że nie ma przy sobie czegoś, co robi zdjęcia.
- Też miło mi cię widzieć, braciszku- powiedziała, uśmiechając się uroczo. Następnie wstała, odłożyła książkę na fotel i przytuliła brata. Bo może, ma do tego prawo.
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak tęskniłam, skubańcu. Co tam u ciebie~? - zapytała. Oczywiście, musiała go podręczyć, dlatego chwyciła skórę na jego policzku i delikatnie uszczypnęła. Tak pieszczotliwie, jak babcie wnukom czy jakoś tak. No i zawsze można powiedzieć, że zrobiła to by go rozbudzić. To dla jego dobra!
- A tak wpadłam, na herbatę. Akuratnie byłam w pobliżu... - po czym spojrzała na zegarek wiszący na ścianie - Tak, dwudziesta trzecia to idealna godzina na herbatkę, nie sądzisz?
Spojrzała na książkę. Chwyciła ją i zaniosła na regał. Nie mogła przecież pozwolić, by zrobić w tym pokoju bałagan. W swoim już ma, ale brat by jej tego raczej nie wybaczył.
- A tak serio to po resztki wpadłam. No... i się zgubiłam....-powiedziała, drapiąc się po głowie. Tak głupio, zgubić się w takim miejscu.
- A, i jeszcze jedno. Wyglądasz cholernie uroczo teraz.Anonymous - 14 Marzec 2014, 21:51 Stał trochę otępiały dając się przytulić siostrze i słuchając jej paplaniny, obserwując krzątaninę. Słowo by mógł dać, że coś tu jest nie tak, jednak ogólne zmęczenie, po tym jak przez kilkadziesiąt ładnych godzin opracowywał urządzenie dla celów MORII...
Właśnie, MORIA. Co ona robiła w siedzibie MORII?!
Ta myśl trochę go rozbudziła. Na tyle, że dotarły do niego kolejne zdania dziewczyny. Te o resztkach... I zgubieniu się...
...iżenibyjakonwygląda?
Najpierw spojrzał na nią zdziwiony. Czy jej się coś pomieszało? W sumie była osóbką, która miała skłonności do takiego zachowania... W sensie mieszania faktów. Jednak chyba nie aż tak bardzo... Czyli faktycznie mógł tak wyglądać. Phi, to ci dopiero...
Ale o dziwo uśmiechnął się do niej. Tak, to dziwne. Może to wina niewyspania? Bo w sumie ile spał? O, dwudziesta trzecia... To by było... Ee... Piętnaście godzin? Chyba coś w tych okolicach.
Wciąć uśmiechając się pod nosem ruszył w kierunku laboratorium skrytego za drzwiami pokoju. Właściwie nie wiedzieć dokładnie dlaczego zaczął mówić. O czym? Ha, pochwalić się komuś trzeba, szczególnie jeśli jest to kochana siostrzyczka.
- Wiesz siostrzyczko, dzięki niedawnej wyprawie do Krainy Luster skonstruowałem dość ciekawe urządzenie. Niby prosty kij, który możesz przymocować do przedramienia, ale dzięki zaawansowanej technologi jest on w stanie w każdej chwili przekształcić się w tarczę, dzięki której można w łatwy sposób odbić promienie zamrażające, zarówno z urządzeń ludzi jak i stworzonych z pomocą magii. Miałem zamiar dodać do tego też obronę przed ogniem i kilkoma innymi rzeczami, lecz brak mi danych na ten temat, nie masz ich przypadkiem ty? - zakończył swoją wypowiedź stając przed stołem, na którym wszystko było wyłożone.
Właściwie, to jakie resztki? Zmarszczył lekko brwi patrząc na różne próbówki i swoje najnowsze dzieło. Raczej nie chodzi o resztki z jego małych konstrukcji. Zaraz, jakie resztki można zdobyć w MORII jeśli się postarać...? Wszystko jasne.
- Do czego ci resztki? - spytał gwałtownie się odwracając w jej kierunku.
W sumie, jakby się postarał to by pewnie na to prosto wpadł. Ewentualnie troszkę mniej prosto, ale jednak by mu się to udało. Jednak zdecydowanie wciąż był lekko rozkojarzony zaistniałą sytuacją. Jeszcze do tego będzie musiał zająć się przedstawieniem swojego projektu zarządcy, albo choć jego zastępcy, a później wyruszyć w poszukiwaniu kolejnych danych... Hmm...Anonymous - 15 Marzec 2014, 11:30 Ruszyła więc za bratem. Gdy zaczął się chwalić swoim nowym urządzeniem, nareszcie zrozumiała. Nie, nie co to za urządzenie, to potem. Zrozumiała, że teraz znajduje się w małej Mecce brata, jakim jest jego laboratorium.
Przez późną porę jej myślenie powoli schodzi na psy... czyli po prostu jest troszkę zmęczona.
Ale nareszcie spotkała się z bratem! To wynagradza wszystko!
Pochłaniała więc wzrokiem cudo brata, przechylając głowę to w jedną, to w drugą stronę, jakby miało to pomóc w lepszym zobaczeniu przedmiotu.
- Woo, ale super!- krzyknęła, ale stosunkowo cicho Sonia, nadal patrząc się na przedmiot- Ty to masz łeb jak sklep. A ja tylko wykminiłam jak zrobić truciznę co delikwenta wybucha od środka- westchnęła, kiwając głową, jakby jej osiągnięcie było niczym. Bo było, przy wynalazku brata. W końcu brat zawsze będzie lepszy.
- Daaa-nych? - zapytała, przeciągając samogłoskę ,,a''. Znów zamrugała. A, ma mu pomóc! To logiczne, on pomoże jej, ona mu.
- Zależy o jakie dane ci chodzi - dodała, odsuwając się trochę i zaczynając krążyć wokół brata-Pamiętaj że mówimy trochę innym językiem. Nie wiem o co ci chodzi gdy mówisz dane- dodała prosto z mostu. Nie będzie oszukiwać brata. Pewnie wiedziała, jak mu pomóc, ale ten tak to nazwał, że dziewczę zgłupiało.
Trochę zaskoczyła ją reakcja brata na jej pytanie o resztki. Spojrzała na niego dosyć poważnie i cicho powiedziała:
- Jak to po co? Na obiad.
No dobra, z poważną miną długo nie wytrzymała. Po kilku sekundach wybuchła śmiechem, gdy tylko zobaczyła skołowaną minę brata.
- Do do mikstur noo. Przecież one nie składają się tylko z roślinek, głuptasie.
Po czym ponownie rozglądnęła się po pokoju, maszerując po nim wielkimi krokami i wymachując rękami.
No jak dziecko normalnie, jak dziecko....Anonymous - 15 Marzec 2014, 17:25 Komplement, którym obdarzyła go Sonia był oczywisty, jednak nie zmienia to faktu, że poczuł się mile połechtany. Właściwie chyba wszyscy lubią, dlatego większego zaskoczenia nie ma, jednak fakt, że Sonia mówi o swoich pomysłach jako o marnych... Zaraz, wybuchającą od środka? Tak, zdecydowanie są z tej samej krwi.
- Wymyślenie nowej trucizny to nie jest nic. Gratuluję siostrzyczko pomysłu i wykonania - powiedział do niej spokojnie.
No tak, tego można było się spodziewać po Sonii. Ale na serio nie wiedziała, co oznacza słowo "dane"? To ci dopiero ciekawe...
- Chodzi mi o twoje wiadomości na ten temat, jak takie rzeczy powstają, jak reagują na zetknięcie z rzeczami i wszystko, co na ich temat wiesz - odparł szybko na to pytanie. - Chodzi ci o resztki z eksperymentów? Raczej tu ich nie mam, dawno żaden porządny eksperyment nie był przeprowadzany... - mruknął patrząc patrząc na siostrę.
To prawda, dziwny zastój panował w MORII, mało było słychać o eksperymentach, i choć miał misję do wykonania z polecenia nowej zarządczyni to jednak... Nic. Dosłownie. Nic się nie działo, nie było też nigdzie widać porządnych działań tej kobiety, ani jej samej... Doprawdy, i niby jak MORIA ma się rozwijać i cokolwiek robić? Phi, on tam siedzi chyba już tylko dlatego, że nie ma dla siebie lepszego miejsca i może spokojnie przeprowadzać eksperymenty, zamiast chodzić do szkoły w której nic by go nie nauczyli...Anonymous - 15 Marzec 2014, 18:29 Sonia spojrzała na swoje plecy. Poczuła dziwne mrowienie w miejscu, gdzie znajdywały się jej skrzydła. No tak, powoli znikały. Dziewczyna uwielbiała patrzeć, jak znikają.
Na początku powoli stawały się przeźroczyste, by na końcu wystrzelić światłem i rozprysnąć się w miliony małych iskierek.
Po całym tym małym show, dziewczę wzruszyło ramionami jako reakcją na zdanie chłopaka.
- Nie przy twojej tarczy- po czym uśmiechnęło się i spojrzało na twór brata.
- Jest coś konkretnego co chciałbyś, by to coś umiało?- zapytała, delikatnie chwytając przedmiot w dłonie i obracając go, by dokładnie je zobaczyć. Miała co prawda kilka pomysłów, lecz nie wiedziała, który konkretnie mogłaby zrealizować.
Równie delikatnie ubrała ową tarczę na rękę i zajęła się poszukiwaniem jakiegoś guzika. Nie znalazła go jednak.
Ale brat głupi nie jest, musiał coś wymyślić. Dziewczę wykonało kilka bliżej nie określonych ruchów, po czym tarcza sama się rozłożyła. Czyli jednak.
- Mądre. Nie trzeba babrać się jakimiś guziczkami- po czym ułożyła rękę w swobodnej pozycji, przez co tarcza zniknęła.
- Eh, to niefajnie. Będę musiała sama zarżnąć jakąś istotę. No nic, ogarnę listę poszukiwanych przez SCR i będzie. A tą krew to najwyżej swoją dam- powiedziała sama do siebie, jakby nigdy nic, wzruszając ramionami. Następnie zabrała się za ściąganie owej tarczy.
Gdy już jej się to udało, położyła ją na stole tak, by można było przy niej pracować. Podeszłą do biurka, na którym leżała skrzynka z narzędziami i przyniosła ją na stół. Następnie wyciągnęła jakiś notes z torby. Znalazła coś, podeszła do regału brata, wzięła jedną z ksiąg i otworzyła na stronie z dziwnymi hieroglifami.
- No dobra... Róża mnie za to zabije- szepnęła sama do siebie, po czym wyciągnęła śrubokręt i odkręciła skrzyneczkę tarczy.