To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Nannari

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 17:23
Temat postu: Nannari
Jakiś czas temu w pewnej, drewnianej chatce stojącej gdzieś na Herbacianych Łąkach, stwórca zesłał kolejną osobę do Krainy Luster. Była to dziewczynka imieniem Nannari - córka dwóch szalonych Kapeluszników. Świeżo upieczeni rodzice byli wniebowzięci. Starali się bowiem o dziecko już od dłuższego czasu. Liczyli na chłopca, lecz gdy po tych wielu miesiącach starań nie dawało to żadnych efektów, płeć straciła dla nich na wartości. Tak też rozpoczęło się życie dziewczynki. Już od małego była uczona wszystkich bardziej lub mniej potrzebnych w życiu rzeczy. Jako dziecko już rozróżniała rodzaje herbacianych drzew. Umiała pomóc w pracach domowych, nie siejąc niepotrzebnego zniszczenia. Jednakże największym jej sukcesem była zdolność wrócenia samemu do domu. Co prawda rodzice nieczęsto jej pozwalali na samodzielne przechadzki, lecz zdarzyły się one parę razy. Na przykład wtedy gdy Nan wymykała się w nocy z domu by pozbierać trochę herbaty. Dobrze się im żyło, gdyż nigdy niczego im nie brakowało. Ani dóbr materialnych, ani tych duchowych. Jako jedyne dziecko Nannari mogła prosić o wszystko i w większości przypadków otrzymać to co chciała. Przez matkę była rozpieszczana jak księżniczka, co do ojca… cóż tutaj było nieco gorzej. Otóż jej ojciec, jako dawny miłośnik wojaczki uczył ją tylko jednej rzeczy, a mianowicie stałej czujności. Nie zezwalał na niebezpieczne zabawy oraz nie pozwalał samemu opuszczać chatki. Najchętniej trzymałby ją stale pod kloszem niczym najcenniejszą perłę. Jednakże kochał ją. Okazywał to poprzez potarganie włosów z uśmiechem czy też przyniesioną garść najlepszych cukierków od Deserowych Zjaw. Nannari także go kochała.
Dziewczynka rosła i spokojnie odkrywała tajemnice świata w którym żyła. Czekoladowe jezioro czy latające pałace ciekawiły ją najbardziej, zwłaszcza, że obiło się jej o uszy, że istnieją jeszcze ludzie. Często nachodziły ją napady chorobliwej ciekawości, kiedy to chciała wymknąć się do nich i zobaczyć czy ich ryby także są słodkie. Nigdy jednak nie była aż tak głupia by spróbować. Do czasu.
Był to zwykły dzień w Krainie Luster. Nan nudziła się, siedząc pod drzewem z zieloną herbatą. Wtedy też wpadło jej do głowy lekarstwo na nudę.
- A może by tak odejść stąd? – pomyślała sobie i czym prędzej zaczęła zmierzać ku Karminowym Wrotom. To były czasy, w których magiczne istoty były porywane przez organizację MORIA. Dziewczynka zbliżała się coraz bardziej do miejsca docelowego, aż w końcu stanęła jak wryta. Niedaleko niej, przechadzało się co najmniej pięciu uzbrojonych osobników. Nannari podjęła próbę przedostanie się obok nich. Niestety nie była wtedy dobra w skradaniu się i potknęła się, wpadając twarzą prosto w kałużę. Intruzi chcieli ją zabrać i z pewnością udałoby się im to, gdyby nie Kaori - matka Nan. Wyruszyła ona razem mężem na poszukiwania córki, rozdzielając się po drodze. Odnalazła ona dziewczynkę wyrywającą się żołnierzom i bez chwili wahania przypuściła na nich szturm. Wyrwała dziecko z ich objęć i nakazała jej czym prędzej zmykać stąd. Nożycorękiej nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zapłakana pokonała całą drogę jak na skrzydłach i już po paru minutach była w domu. Czekał tam na nią ojciec, nieświadom tego co właśnie miało miejsce. Na nic się zdała akcja ratunkowa po usłyszeniu opowieści. Kaori już tam nie było. Therr szukał swej ukochanej dniami oraz tygodniami przechodzącymi w miesiące. Nigdy jednak nie znalazł niczego więcej niż rozerwanego, koralowego naszyjnika jaki zawsze gościł na szyi ukochanej. Musieli ją porwać i najprawdopodobniej zabić. Ojciec załamał się, pogrążając w żałobie razem z córką. Nannari nigdy nie byłą już taka jak wcześniej. Zrozumiała jak wielkie znaczenie dla innych mogą mieć jej decyzje. Stała się nieco zamknięta w sobie i panowała nad agresją, przyjmując na twarz maskę lodowatej obojętności. Udawała spokojną, walcząc z emocjami rozdzierającymi jej serce. To była jej wina. W końcu po pewnym czasie postanowiła odejść z domu. Nie mogła bowiem znieść już twarzy ojca, jaka wciąż miała na sobie ten sam grymas bólu po stracie ukochanej. Spakowała wszystkie swoje rzeczy w swój wysoki, niebieski kapelusz i odeszła w świat, zbierając po drodze torebki z ulubioną herbatą.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group