To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Dachowiec Nadzwyczajny

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 20:18
Temat postu: Dachowiec Nadzwyczajny
- Więc opuściłaś swój dom niecałe trzy lata temu? - kolejne pytanie. Co za ciekawskie dziecko, nawet jeśli ciekawością nie dorównywało mi nawet w jednej setnej to... było ciekawskie! Machnęłam ogonem i uśmiechnęłam się obserwując jej wzdrygnięcie na widok kłów z niemałą satysfakcją. Przewróciłam się na plecy i wyciągnęłam ręce do góry próbując uchwycić jedną ze świecących na niebie gwiazd. Nawet jeśli mi się nie udało to przecież warto próbować za każdym razem, gdy ma się ku temu sposobność.
- Jeśli przyjmiesz słowo 'trzy lata' jako jednostkę czasu, która upłynęła od tego momentu to owszem. Chociaż czym jest czas? Jeśli odpowiesz mi na to pytanie wtedy pozwolę ci zadać następne mojej szanownej osobie. - mój wzrok powędrował na jej ręce, w których trzymała smakowicie wyglądającego lizaka. Warto wspomnieć, że moja tymczasowa towarzyszka miała niecałe dziewięć lat i przyczepiło się do mnie na jednej z dróg. W aktualnym momencie nie miałam nic przeciwko jej towarzystwu, chociaż nie dawałam jej nadziei na podróżowanie u moim boku. I dobrze o tym wiedziała.
- Czas? Słowem nadanym przez innych, by określić zmianę dnia i nocy, tego jak się zmieniamy wraz z jego upływem...? - ha, nie była taką głupią dziewczynką, udało jej się wybrnąć. Dlatego pozwoliłam by za mną poszła. Uśmiechnęłam się po raz kolejny z dziwną nutą, która nakazała jej podnieść czujność.
- W takim razie czym jest dzień i noc? - zapytałam z rozbawieniem i przewróciłam się na brzuch następnie przeciągając się w typowym kocim geście. Mój ogon ponownie przeciął powietrze, a ja wręcz wyczuwałam, że śledzi tor jego ruchu. W dodatku nie wiedziała co powinna odpowiedzieć, a na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju płaczliwego grymasu, naprawdę chciała mi zadać parę pytań. Błyskawicznie odbiłam się od ziemi porywając jej lizaka i wskoczyłam na jedną z niższych gałęzi rosnącego na polanie drzewa, gdzie usiadłam wygodnie natychmiast nabierając się za smakołyk.
- Hej, to mój lizak! - krzyknęła z oburzeniem podrywając się z ziemi i podbiegła do drzewa próbując doskoczyć do gałęzi, która była jednak dla niej zbyt wysoko. Obwinęłam ogon wokół patyczka i zwiesiłam go w dół machając jej bezczelnie lizakiem tuż przed nosem, by po chwili ponownie zabrać się za jego lizanie ze złowieszczym chichotem.
- Możesz pytać. - powiedziałam łaskawie przyczepiając się językiem do części o malinowym smaku. Pychota. Dziewczynka, która prawie się rozpłakała teraz spojrzała na mnie z zaciekawieniem i usiadła pod drzewem obserwując mnie uważnie.
- Więc... jesteś Dachowcem, masz rodziców i siostrę, od których odeszłaś trzy lata temu. Oni też są tacy okropni jak ty?
- Nie to tylko ja. Moja siostra jest idealna. - zaśmiałam się po raz kolejny i zastukałam palcami o gałąź. Wiedziała, że może jeszcze pytać dopóki jej nie zabronię.
- Dlaczego odeszłaś? Miałaś jakiś konkretny cel?
- A wytrzymałabyś ze mną na co dzień? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie nadal nie patrząc w jej kierunku.
- Nie, jesteś niemiła i cię nie lubię. Zabrałaś mi lizaka. - powiedziała napompowując policzki jak naburmuszony chomik. Milczałam, a ona odezwała się ponownie. - Ale chcę się czegoś o tobie dowiedzieć. To ciekawe. - małą rączką wskazała moje uszy i ogon, które teraz poruszały się wykazując wyraźne zadowolenie z życia.
- Ja tak samo postrzegam was, nie umiecie się bawić i jesteście nudni. Szukam przygody, nawet parę z nich przeżyłam. - uniosłam kącik ust i jeden z kłów wbił się w lizaka, który był już o połowę cieńszy niż wcześniej. Pod jego wpływem przełamał się i zniknął w moich ustach co poskutkowało wyrazem błogości na twarzy.
- Opowiesz mi jakąś? - zapytała wyraźnie podekscytowana podrywając się z ziemi i skacząc w moim kierunku. Chyba już nie miała mi za złe to, że zabrałam jej lizaka.
- Nie. - odpowiedziałam z uśmiechem i usiadłam na gałęzi zaczepiając się o nią nogami, a następnie zrobiłam tak zwany zwis głową w dół. Moje włosy były na tyle długie, by dosięgały twarzy dziewczynki, a uszy poruszały się na boki nasłuchując dźwięków natury. Dziewczynka spurpurowiała na twarzy wyraźnie zdenerwowana i rozpłakała się tupiąc ze złością nogą.
- Jesteś wstrętna, nienawidzę cię! - płakała raz po raz wycierając sobie oczy, ale łzy i tak leciały. Zachichotałam cicho jakbym oglądała coś wyjątkowo zabawnego i dokończyłam w spokoju lizaka dopóki jej łzy nie wyczerpały się zmieniając w spazmatyczny szloch. Dopiero wtedy zeskoczyłam z drzewa odrzucając patyczek gdzieś w bok i oblizując usta.
- Jakieś dwa lata temu kiedy kontynuowałam swoją wędrówkę spotkałam na swojej drodze niesamowitą osobistość. Była cieniem żerującym na snach innych. Cienie to okropne stworzenia, mają śnieżnobiałą cerę i krwistoczerwone oczy.., nadchodzą kiedy pogrążasz się we śnie, najbardziej bezbronna i... chaps! - doskoczyłam do niej błyskawicznie uderzając ręką o ziemię i sprawiając, że krzyknęła głośno ze strachu. - Pożerają twoje sny w mgnieniu oka. Poznałam jednego z nich właśnie podczas wędrówek i towarzyszyłam przez jakiś czas obserwując to jak się pożywia. Bardzo ciekawy widok. W zamian oferowałam jej uprzednie dręczenie jej ofiar, w końcu koszmary z pewnością smakują najlepiej, więc uprzedni uszczerbek na umyśle jest bardzo mile widziany.
- Przestań, nie chcę tego słuchać!
- Ależ chcesz, prosiłaś mnie o to. - przysunęłam się do niego i przyszpiliłam ją do pnia drzewa przejeżdżając palcem po jej gardle, odsłaniając jednocześnie kły tak, by mogła je zobaczyć w pełnej okazałości. - Wiesz czym cienie się różnią od nas? Mogą przenikać do waszego świata bez większych problemów. Dlatego nikt z was nie może czuć się bezpieczny. Być może i ciebie zechce dzisiaj odwiedzić? Gdy będziesz pogrążona we śnie wyciągnie mu tobą swoją białą dłoń, a jej czerwone oczy napotkają twoje zamknięte powieki i bardzo powoli pocznie wysysać z ciebie sny napełniając swój głód... - dziewczynka ponownie zaczęła płakać próbując mi się wyrwać, ale uparcie trzymałam ją nie pozwalając uciec.
- Puść mnie, chcę do mamy! Zostaw mnie!
- Nie zostawię cię, teraz kiedy poznałaś moją tajemnicę? - w jednym momencie w jednej z moich rąk pojawił się płomyk, który przybliżyłam do jej twarzy patrząc jak nieruchomieje w akcie przerażenia. Nawet przestała się szarpać, przez co ponownie zachichotałam rozbawiona takim rozwojem wydarzeń.
- Więc to wszystko prawda? Te cienie naprawdę istnieją? - bała się. Na prawdę się bała, nawet ktoś kompletnie niespostrzegawczy by to dostrzegł.
- Nie, skłamałam. - powiedziałam puszczając ją ze znudzeniem w oczach i ziewnęłam cofając się w tył. Ponownie zawyła w wyraźnej złości, chociaż nadal była przerażona.
- Nienawidzę cię, naprawdę cię nienawidzę! Chcę do domu, nigdy więcej nie chcę cię spotkać! Jesteś okropna! - krzyczała biegnąc przez polanę w stronę leśnej ścieżki. Zaśmiałam się cicho i wskoczyłam na drzewo przemieszczając się z niego na następne i następne... w końcu dziewczynka stanęła najwyraźniej myśląc, że mnie zgubiła i stała na ścieżce wyjąc wniebogłosy. Widziałam, że drogą nadbiega jakaś postać, dlatego zwiesiłam się jednocześnie przylegając do pnia drzewa i wtapiając się w tło. Oddychałam nieco rzadziej i stosunkowo płycej, dzięki czemu kamuflaż działał idealnie. Po chwili moim oczom ukazała się postać kobiety, która podbiegła do dziewczynki i przytuliła ja zadając głupie pytania. Uznałam je za tak nudne, że nawet nie próbowałam tego słuchać. Po jakimś czasie zaczęła się jednak śmiać, a z kolei śmiech przeszedł w złość. Najwyraźniej uważała, że dziewczynka wszystko sobie wymyśliła - i dobrze. Mimo wszystko wzięła ją na ręce i ruszyła w stronę domu, a dziecko wtuliło głowę w jej ramię. Wtedy poruszyłam się, a cały kamuflaż prysł w jednej sekundzie przez co znalazłam się w zasięgu wzroku dziecka.
- Na twoim miejscu uważałabym dzisiejszej nocy. - powiedziałam w jej stronę, a las rozdarł przeraźliwy wrzask dziecka, który przepłoszył ptaki z najbliższych drzew. Matka obróciła się gwałtownie, ale mnie już tam nie było. Nie, ja byłam już po za zasięgiem ich wzroku śmiejąc się usatysfakcjonowana i wskoczyłam na wyższe gałęzie łapiąc wiszący na jednej z nich plecak. Nadszedł czas powrotu do Krainy Luster.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group