Archiwum X - Marionetkarz w ciemności
Anonymous - 11 Marzec 2014, 22:12 Temat postu: Marionetkarz w ciemności
~~ To ja ~~
Spadam czy wiecznie się unoszę, w tej bezdennej pustce? Nawet przedsionek piekła nie otworzy się, ani anioły nie rozłożą swych skrzydeł by mnie stąd zabrać. Skazany na modlitwę w nieskończonej ciemności.
W dół...
Czy w górę...
W oddali coś jest.
Na co czekam? Boję się.
Ale wystarczy wyciągnąć rękę.
W większości przypadków ciężko jest rozróżnić ludzi i mieszkańców Krainy Luster. Chodzi oczywiście tutaj o pierwszy rzut oka na wygląd zewnętrzny. Może dlatego znalazł on schronienie wśród tych słabych istot, a może po prostu miał szczęście.
Podstawową różnicą było to że pojawił się znikąd. Człowiek rozwija się w łonie matki i przychodzi na świat jako małe kruche stworzenie. On po prostu był. Pewnego dnia był tam, na przedmieściach Londynu. Zagubiony i samotny. Bez przeszłości.
Cristian Moore - imię to nadane zostało mu przez ludzi, a dokładniej przez osoby które zaopiekowały się nim. Państwo Moore dali mu bezpieczeństwo i ciepło. Dali mu coś, o czym mnóstwo innych małych stworzonek może tylko marzyć. On. Istota znikąd.
Niesprawiedliwość.
Wdzięczność.
Stał się jedym z nich, stał się podobny do nich. Zbyt podobny. Żył jak człowiek, postrzegając świat jako zwykły mieszkaniec Londynu.
Pan Moore zarządzał sklepem spożywczym oraz prowadził mały bar, często oblegany od świtu do nocy. Pani Moore pracowała natomiast w bibliotece. A on, nie widząc innego świata, pomagał im we wszystkim. Jego życie było wiecznym czytaniem książek, sprzątaniem, gotowaniem, uczeniem się. Czasami w śnie, ciemność szeptała mu do ucha. Przypominała mu. Jednak Cristian jej nie słuchał, czuł się dobrze z tym co otrzymał od losu.
Szczęście.
Wszystko zmieniło się pewnego niedzielnego popołudnia, kiedy w mieście trwał festiwal. Na jednej z małych, bocznych uliczek odbywał się właśnie teatrzyk lalek.
~~ Marionetkarz ~~
Drodzy Państwo! A teraz pora na występ marionetek!
Zapraszam, zapraszam wszystkich.
Słyszę, szłyszę...
Widzę, widzę...
Pamiętaj kim jesteś.
Lalkarz miał na imię Aleksander. Sam tworzył swoje lalki, i ku uciesze widzów, w szczególności dzieci, używał ich w swoich wspaniałych przedstawieniach. Przed niewielkim teatrzykiem z tektury marionetki wykonywały przeróżne akrobacje, wesoło tańczyły i kłaniały się przechodniom. W odpowiedzi równie przyjemny dźwięk zderzejająchych się o siebie monet wydobywał się z koszyka przed sceną.
Cristian wtedy pierwszy raz poczuł coś dziwnego. To było raczej uczucie mu znane, ale spotęgowane do takiego poziomu przez moment przesłoniło mu obraz świata. Chciał żeby te wszystkie lalki należały do niego. Chciał stać w tym samym miejscu co lalkarz, i wdzięcznie machać nimi na prawo i lewo. Czuł, jakby jakiś głos wydobywał się z drewnianych serc tych przedmiotów. Głos, wypowiadający jego prawdziwe imię.
Zazdrość.
Ludzie też mają swoich marionetkarzy. Ich duszę musi wypełniać jednak coś zupełnie innego. Kiedy wkładają jej część do swoich tworów, te nie ożywają. Są tacy sami jak inni, albo robią to dla pieniędzy albo z pasji. A on czuł, że dla nich został stworzony, a one dla niego. Cristian i jego marionetki.
Zapraszam Państwa na przedstawienie!
Wszystko działo się niezwykle szybko. Moore za część posiadanych pieniędzy zdołał przekonać Aleksandra, aby ten został w Londynie na dłużej i podzielił się z nim wiedzą na temat lalek.
Nie potrzebował jego pomocy na długo, gdyż w krótkim czasie przegonił swojego mistrza w tym kunszcie. Jego dłonie niemalże same z niezwykłą precyzją wytwarzały poszczególne części i dokładanie składały je w jedną całość. Jakby od początku wiedział, ale zapomniał.
Ciemność już nie szeptała, ale mówiła do niego. Niczym książka, która czyta samą siebie. Każdego ranka budził się z nową wiedzą na temat budowania marionetek i posługiwania się nimi. Wkrótce wiedział już kim tak naprawdę jest. Nie człowiekiem. Marionetkarzem.
~~ Rise ~~
Puk, puk, to ja.
Przyszedłem po Ciebie.
Puk, puk, to ja.
Twoje przeznaczenie.
Ciemność zamilkła, a zamiast jej pojawiło się jedno ważne pytanie. Gdzie jest jego miejsce?
Niewiadomo jak Państwo Moore odebrali nagłe zniknięcie Cristiana. Znając ludzi takich jak oni zapewnie niezbyt dobrze. Ale to nie miało w tej chwili znaczenia.
Marionetkarz wyruszył w przeciwną stronę niż jego mistrz, gdyż wewnętrzny głos kazał mu odejść jak najdalej od niego. Od podróbki marionetkarza. Rise miał do dyspozycji mnóstwo własnych lalek, i chciał, a właściwie już musiał w końcu sam poprowadzić swoje przedstawienie.
Kolejne niedzielne popołudnie, kolejna mała uliczka. Pierwsze brawa.
Uśmiechnięte twarze.
Radość. Spełnienie.
Czas znów mijał, pochłonięty przez setki tanców marionetek. Przez ich pefekcyjne ruchy, wprawiające ludzi w zachwyt. Marionetkarz otrzymał od publiczności pseudonim "Rise", przez to z jaką pasją i elegancją unosił swoje lalki równocześnie ku górze, aby następne wykonać nimi piękny ukłon w stronę roześmianych dzieci. Rise. Tak miał siebie przedstawiać już zawsze.
Wolny czas wykorzystywał na tworzenie coraz to doskonalszych wersji swoich marionetek. Nowym źródłem dochodu okazało się sprzedawanie starych, zrobionych przez niego lalek.
W taki sposób uzbierał wystarczająco aby wynająć sobie mały, zapuszczony sklepik z przedsionkiem który idealnie nadawał się na scenę jego teatrzyku. Od tego momentu sklepik stał się jego pracownią, a po występach wystawiał on różne marionetki na sprzedaż.
~~ Ogień ~~
Dlaczego milczysz?
Odezwij się.
Na co czekasz?
Boisz się?
Ja jestem ciemnością.
Jego pierwsza ofiara z głośnym hukiem upadła na ziemię. Po dźwięku łamanych kości, w powietrzu uniósł się zapach krwi. Nie wiedział kim był ten człowiek. Nie... nieważne kim był ten człowiek. On chciał odebrać mu marionetkę, a nikt nie ma prawa jej dotykać!
Teraz sam staniesz się jedną z nich.
Nie było już teatrzyku, ani wesołych dzieci. Został tylko Rise i jego pracownia. Ciemność przestała się już do niego odzywać, nie chciała dawać mu porad. To było nie do zniesienia. Brakowało. Ciągle tu czegoś brakowało.
Powiedz mi co robić dalej.
Mationetkarz nie mógł poradzić sobie z obsesją na punkcie doskonalenia swoich lalek. Samo ich tworzenie nie pomagało mu pogłębiać jego wiedzy. Potrzebował odpowiedzi.
A tego dnia ją otrzymał.
Pochylając się nad nieruchomym ciałem mężczyzny, wiedział już co zrobi. Żeby stworzyć idealną mationetkę, jak najbardziej podobną do człowieka, musi zmienić materiał. A co nadaje się do tego lepiej, niż sam człowiek?
Ale jego twór miał być lepszy... O tak, o wiele lepszy niż to kruche stworzenie. Wygląd człowieczy, ale ciało i dusza niezłamana. Jego nowy cel. Potem ona może znów się do niego odezwie. I pochwali go, przypomni mu więcej.
Szaleństwo.
Sprzedarz marionetek nadal trwała. Tak naprawdę była też, a może i tylko, okazją do znalezienia kolejnego materiału do marionetek. Rise przyglądał się uważnie swoim klientom, wybierał ostrożnie, a następnie zapraszał wybranych do swojej pracowni, gdzie pozbywał się ich życia równie szybko jak dzielił ciała na części. Studiował dokładnie anatomię człowieka, i łączył ją ze swoimi umiejętnościami, aby tworzyć lalki, coraz lepsze i lepsze.
Bez końca była jednak droga do wymierzonego ideału. Skończyła się cierpliwość, a wraz z nią sklepowa część pracowni została zamknięta. Crystian nie czekał już aż ludzie sami do niego przyjdą. To on rozpoczął polowanie.
~~ Popiół ~~
Rozłoż proszę ramiona swe.
Daj mi ukoić serce twe.
Nie odchodź proszę.
To ja.
Wołałeś mnie.
Pamiętasz kim jesteś?
Żywioł rozprzestrzeniał się zbyt szybko. Rise krzycząc, niczym obdzierany ze skóry, rzucał się w ogień próbując wydostać z jego uścisku jakiekolwiek pozostałości. Zdawał sobie sprawę że było juz za późno, ale niepochamowanie tańczył dalej wśród płomieni. Zapewne na tym zakończyła by się cała historia, gdyby nie czyjeś ręce które z ogromnym wysiłkiem wyciągnęły go z płonącego budynku.
Strażacy starali się utrzymać marionetkarza w miejscu. Rwał on się, przeklinał, łzy mieszały się z potem tworząc strumienie na jego opuchniętych policzkach. Nigdy jeszcze nie wyzwalał z siebie tylu negatywnych emocji.
Ale to nie był koniec. To nie mógł być koniec. Wykorzystał jedyną sekundę w której udało mu się wyrwać z żelaznego uścisku. Nożyce w jego ręku zabłysły złowieszczo, jakby odpowiadając na grę płomieni w tle. Chwilę później szalejący ogień miał już dwoje przeciwników mniej.
Gorycz. Smutek. Wściekłość.
Dziewczyna miała może z dwadzieścia lat i była najpiękniejszym stworzeniem z jakim do czynienia miał Rise. Miała długie, czarne włosy, oraz anielskie spojrzenie pięknych niebeskich oczu. Jej gładka skóra i smukłe ciało stworzyłyby z niej najpięknejszą marionetkę na świecie.
W prawej ręce trzymała pudełko zapałek, a na jej twarzycce malował się szeroki uśmiech. Cristian zrozumiał, że to ona była sprawczynią twgo całego chaosu który w jednej chwili wydostał się w niego. Teraz jednak jego kroki były nadzwyczaj spokojne. Jeden. Drugi. Trzeci. Czwarty.
Dziewczyna była stworzeniem znacznie niższym od niego, i musiała unieść lekko głowę, aby dalej kpić sobie z niego swoim wyrazem twarzy. Dłoń trzymajaca kurczowo splamione nożyce uniosła się.
Zabiję Cię. Zastąpisz je wszystkie.
Dało się usłyszeć bolesny jęk. Ręka drżąc zatrzymała się kilka centymetrów przed szalonym uśmiechem nieznajomej. Nożyce upadły na ziemię, a marionetkarz cofnął się gwałtownie, uderzając plecami w betonową ścianę, wdłuż której następnie się osunął.
Kilka sekund ciszy. Nożyce zostały podniesione z ziemi. Kolejna próba. Kończy się tak samo.
Nie pamiętał ile razy próbował. Idealny matierał. Poza jego zasięgiem.
Pożądanie. Rezygnacja.
Dziewczyna złapała za dłonie marionetkarza przylegające do zapłakanej twarzy i odsunęła je. Ich spojrzenia połączyły się na chwilę.
- Pozwól, że Cię zaprowadzę. - wyszeptała. Podniosła się i ruszyła w znanym tylko jej kierunku.
~~ Po drugiej stronie ~~
Znalazłeś mnie.
Sylwetka dziewczyny rozpłynęła się zaraz po przekroczeniu progu. Wielkie, lśniące lustro nie pokazywało odbicia osoby, która przed nim stoi. Ukazywało za to najróżniejsze rozmazane kształty, co chwilę mieniące się inną serią barw. Marionetkarz zrobił krok do przodu.
Przez tą krótką drogę Rise pierwszy raz od bardzo dawna poczuł spokój. Zrozumiał że nie może pozwolić na utratę tej nowo poznanej. Skarb, jakimś cudem będący poza zasięgiem jego szaleństwa, odganiający cienie jego dawnego życia.
Miłość.
Jeden mały krok.
Zanim zorientował się że popełnił błąd, było już za późno.
Strach.
Spadam czy wiecznie się unoszę, w tej bezdennej pustce?
W oddali coś jest.
Boję się.
Jakiś głos woła mnie.
Odwracam się.
Słyszę Cię.
Widzę Cię.
Oto ja.
Mrok rozwiał się i rzeczywistość gwałtownie go uderzyła, jakby nagle odzyskał przytomność. Znajdował się w wielkiej przestrzeni bez początku ani końca. Szarłatna Otchłań, która przybrała dzisiaj kolor znacznie bardziej czerwonawy.
Przed nim znajdowała się dziewczyna za którą podążał, skąpana w kałuży krwi, idealnej jak ona sama. Leżała ona na plecach, ze znanymi dobrze mu nożycami wbitymi w pierś.
Był to niecodzienny widok w tym miejscu. Płaczący marionetkarz klęczał nieruchomo nad ciałem pięknej dziewczyny przez czas będacy dla niego wiecznością.
Musiał sprawić by została z nim na zawsze. W końcu otarł zły. Podnosząc się wziął ją na ręcę i ruszył w stronę portalu. A ciemność podążyła za nim.
~~ Nowy początek ~~
Słuchaj mnie.
Ja wiem.
Puk, puk...
- Zamknij się! - głos marionetkarza rozniósł się po całym mieszkaniu. Kiedy udało mu się powstrzymać krwawienie w końcu nastała cisza. Ostrożnie umieścił ostatni kawałek układanki na miejscu. Gotowe.
Marionetka stworzona była na podstawie ludzkiego ciała. Miała piękne, czarne włosy, i równie czarujący uśmiech. Wyglądała zupełnie jak człowiek idealny, i tylko po bliższych oględzinach można było stwierdzić że jest jednak lalką.
Na jej piersi wygrawerowane zostało imię nadane jej przez twórcę. "Ash". Odsuwając grzywkę, obserwator miał szanę przyjrzeć się jej oczom. Lewe miało piękną niebieską barwę, prawe natomiast, w kolorze brązu, wyglądało na zmęczone, jakby ciągłym spoglądaniem w pustkę.
Marionetka, która nosiła oko swojego pana by wiecznie przypominać mu o tym kim jest. Marionetka, która różniła się czymś jeszcze od żywej istoty. Brakowało jej duszy.
I marionetkarz, który zawsze był marionetkarzem.
Rise zarzucił ją na plecy i ruszył w stronę drzwi.
Moja. Na zawsze.
Spokój. Cisza.
Ciemność już nigdy się nie odezwała.
~~ Czy ta róża ma kolce? ~~
Podczas jednego z teatrzyków w centrum Miasta Lalek, Cristian spotkał pewną tajemniczą zamaskowaną osobę, od której otrzymał propozycję dołączenia do szeregów Stowarzyszenia Czarnej Róży. Marionetkarz przyjął propozycję.
Wkrótce okazało się, że osoba która go zrekrutowała to Czarna Róża we własnej osobie.
On sam po długiej służbie zgodził się bez zastanowienia przejąć obowiązki jej prawej ręki, Briara.
Czy jest dzisiaj tutaj z tych samych pobudek jakimi kieruje się z założenia organizacja, czy może ma w tym wszystkim swój własny cel?
Czas.
On nam pokaże.
|
|
|