To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Piękne oblicze szaleństwa

Anonymous - 26 Marzec 2014, 16:12
Temat postu: Piękne oblicze szaleństwa
Narodziny, piękny czas... tylko jak dla kogo. Mimo iż matka, która z utęsknieniem wyczekuje narodzin dziecka rzadko kiedy dobrze znosi poród. Dziecko może i obiera nową drogę życia, ale gwałtownie zbudzone i wyrwane zostaje ze świata w którym ówcześnie żyło, stało i kształciło swoje przyszłe jestestwo. Głośny krzyk niemowlaka zwiastuje koniec udręki dla matki i nową drogę dla bezbronnej istoty. I gdyby wówczas maleństwo wiedziało jak wiele czeka go przeciwności losu nigdy nie ośmieliłoby się wyjść do tego świata. Na szczęście rodzimy się nieświadomi z wiarą na coś pięknego.
-Nessa Ryann – W pomieszczeniu rozległ się donośmy męski głos. Tak to był właśnie ojciec maleństwa, które się urodziło. Widać, że Réamonn jest mężczyzną pewnym siebie, mocnym i wojowniczym. Zawsze stawiał na swoim także w tym przypadku, to on nadał swej drugiej córce to imię. Nie spodziewał się, że Nessa go za to znienawidzi. Zresztą nie tylko za to... Po nim odziedziczyła wiele cech wyglądu i charakteru, chociaż to jaka jest obecnie ukształtowało się w dzieciństwie, niestety pewnie rzeczy wyryły mocne piętno w umyśle panienki. Władczy mężczyzna przekazał swej drugiej córze rude mocne i gęste włosy, bystre zielone oczy i zadziorny, nieznoszący sprzeciwu charakter, po nim również odziedziczyła kształt rogów, które póki była mała wyglądały jak dwie małe czarne i mocne jak stal guzki. Z wiekiem rosły również rogi, które w końcu kształtem zaczęły przypominać te spotykane u byków. Mimo iż była odbiciem swego ojca, jego stosunek do niej nie zmienił się nigdy ani na jotę.
Druga Mała Władczyni bo tak brzmiało jej imię z początku miała spokojnie życie, interesował ją świat i nauka chodzenia, mówienia, takie dziecięce podstawy, kiedy wszystko inne jest proste. Sielskie dni jednak dobiegły końca, kumata już młoda dama wiedziała jak nisko jest w rodzinnej hierarchii. Zawsze ostatnia, nigdy jej nie chwalono tylko wymagano, więcej i więcej, nieważne jak się starała nigdy niebyła dość dobra. Numerem jeden w Réamonn była jej siostra Kathleen, tylko bo urodziła się pierwsza, nie ważne, że radziła sobie gorzej w sztuce kaligrafii, czytania, że nie chciała dobyć miecza mimo iż ojciec kazał. Wszystko uchodziło jej płazem i jeszcze udawała głupią, zadawała się nie zauważać w oczach młodszej siostry nienawiści, nie dosłyszała upokarzających słów, które rzucała w jej stronę Nessa, śmiała się z bolesnych psikusów jakie sprawiała jej siostra i uwielbiała słuchać zmyślonych historyjek. Wszystkie te akty dobroci sprawiały, że rudowłosa pałała coraz większą niechęcią do Kathleen. Rodzice nie widzieli problemu w tym, że wszystko po nich odziedziczy starsza z córek, a młodsza będzie jej pomagierką, że wyręczy ją w rzeczach i czynnościach, które sprawiają problem jedynej dziedziczce fortuny. Z pewnością można wyobrazić sobie co czuje taka osoba, która wie, że pomimo szlachetnej krwi wbrew własnej woli zostaje zepchnięta na samo dno. Złość, rozczarowanie i smutek długo w niej kiełkowały, były cały czas starannie pielęgnowane przez rodzinę, przez co w Ness obudziła się ta gorsza natura, ciemna strona podszyta złymi intencjami. Przeżyła tak jeszcze kilka ładnych lat, nastoletnie lata minęły, a upokorzenia nie było dość. I stało się! Pewnie jakby dziewczę miało słabszą wolę to ona skończyła by w trumnie głęboko pod ziemią, ale nie moi drodzy, ona wolała pozbyć się przeszkody niż się poddać. Wielkie nieszczęście w domu Réamonn, rodzina odziana na czarno, smutek na wszystkich twarzach prócz jednej. Tylko Nessa Ryann miała obojętną, znudzoną minę, ona nie opłakiwała śmierci swojej siostry. Wręcz przeciwnie radowała się, w głowie wyprawiała z tej okazji huczny bal. Nawet nie siliła się na udawanie rozpaczy, ta sytuacja za bardzo ją bawiła. Choć kiedy opowiadała rodzicom jak to się stało wydawała się być przejęta i pogrążona w rozpaczy. Tak, rozpaczała, że zabójstwo poszło tak łatwo i było zbyt mało widowiskowe. Najważniejsze jednak że wszystko poszło po jej myśli i nikt nawet nie podejrzewał, że utoniecie Kathleen nie było przypadkiem. W domu się jednak nic nie zmieniało, wciąż panował kult jej starszej siostry. Pozbycie się nieżyjącej konkurencji było trudnym zadaniem. Nes mogła się złościć, krzyczeć i tupać nogami, ale nie pomagało, rodzice wciąż byli wpatrzeni w portrety starszej córki. Pewnego dnia jednak sowa przyniosła wybawienie, do nogi uwiązany miała list kierowany do władcy posiadłości. Ojciec został wezwany w długą podróż do Szkarłatnej Otchłani, gdzie mieszkał jego przyjaciel potrzebujący natychmiastowej pomocy. W szczegóły wyprawy Nessa się już nie zagłębiała. Najważniejsze, że pan posiadłości z niej wyjechał, jedyne solidne oparcie dla matki, która była rozchwiana emocjonalnie. Nikt się nie spodziewał, że to będzie najgorsza decyzja jaką mężczyzna mógł podjąć. Druga Mała Władczyni czaiła się zawsze w cieniu, z daleko obserwowała, pozostawiając matkę samej sobie, bez wsparcia i pocieszenia, pozwalała aby rodzicielkę pochłaniało szaleństwo. Nie trzeba było długo czekać, jak słaba psychicznie arystokratka targnęła się na swoje życie. Być może teraz młodsza córka zdobędzie jakieś względy u ojca, tak myślała, taką miała nadzieję. Wysłała list do rudowłosego, ten jednak zamiast wrócić do rodzinnego domu postanowił z rozpaczy porzucić, majątek, córkę i wszystko co było mu drogie. Dziewczyna nie kryła zażenowania, jak dla niej było to głupie, a nie szlachetne. Nie rozumiała tego, ale to normalne, ojca i córę dzieliła spora różnica wieku, każde było wychowywane w innych czasach, każde kierowało się innymi wartościami. W każdym razie nie opłakiwała członków swojej rodziny zbyt długo, przyjęła pewien czas żałoby aby dobrze to wyglądało w pewnych kręgach i aby zatuszować swoje złe uczynki. Po dwuletniej `żałobie` mogła cieszyć się całym bogactwem jakie pozostawiła jej rodzina. Zaczęła wyprawiać bogate spotkania przy herbacie, aby otaczać się żywy istotami, aby być w centrum, aby ktoś ją docenił. Robiła psikusy, aby wciąż o niej mówiono, ale prawda jest taka, że przez cały ten czas była samotna, nie miała nikogo komu mogłaby tak naprawdę zaufać i kto tak szczerze się nią zainteresuje. Postanowiła więc, że w jakimś stopniu zerwie ze swoją przeszłością, zmieniła imię na Addiena co znaczy piękna, co nijak miało się do jej charakteru, ale do uroczej buźki pasowało idealnie. Każdej nowo poznanej osobie opowiadała wyssaną z palca historię swojej rodziny. Wychodziła na pokrzywdzoną przez los ale silną i niewinną dziewczynę. Jednak wciąż nie było to to czego chciałaby od życia. Zaczynała wierzyć, że tak jak zostanie, aż tu nagle jakiś mężczyzna, od tak zaczął się kręcić wokół niej, wpraszać na spotkania arystokratycznej śmietanki. Irytowało ją to co niemiara, on nie dawał jednak za wygraną, co stało się dość intrygujące. I sprawił jakimiś to pięknymi słówkami, że dopuściła go do siebie, znaczy... do swojego towarzystwa, coraz częściej i częściej, aż jakiś dziwnym trafem stali się bardzo zżyci. Ona rozbrykana panienka, on jej wierny opiekun, któremu również nadała nowe imię, jako iż był przystojnym mężczyzną mógł szczycić się od teraz posiadaniem imienia Aluinn, które dopasowała do swojego. I tak młoda psychopatka i stary dziadek żyją sobie razem w dziwnym układzie, ale póki im tak dobrze to czemu nie?


Dodam również, że wolnych chwilach, mam zamiar bardziej rozbudować przeszłość Addien, pokosić się o dokładniejsze opisy ważniejszych wydarzeń. Dziękuję.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group