To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - (Nie)przypadkowy spacer po obrzeżach parku

Soph - 1 Lipiec 2014, 17:52
Temat postu: (Nie)przypadkowy spacer po obrzeżach parku
Chciałoby się powiedzieć, że słońce świeciło, ptaki śpiewały, a ludzie - uśmiechając się do siebie nawzajem - maszerowali dziarsko ku tylko sobie znanym celom. Sorry.
Dzień był słotny, stalowoszary; słońce, jeśli już wychynęło przez jakiś prześwit w chmurach, jedynie przez moment lśniło w pozostałych po ostatnim deszczu kałużach. Brak było też radosnych przechodniów; może tylko jeden lub drugi strząsał ostatnie krople wody z parasola, denerwował się na nierówne chodniki czy warczał, że mógłbyś nie zajmować tyle miejsca idąc.
Bez względu, czy jest to zupełnie przypadkowy spacer, czy Faust wie po co tu przybył, a więc jest zaopatrzony w informacje czego i jak szukać, prosiłabym o skrótowe podanie wszystkich posiadanych obecnie przedmiotów.

Dzięki niepewnej pogodzie cały park był niemal wyludniony, co zmniejszało niepożądaną możliwość rozpoznania naszego chirurga, jak i brak świadków dla innych, mniej lub bardziej normalnych, zdarzeń.
Wchodząc od strony głównej ulicy, blisko przystanku autobusowego, masz przed sobą prostą, asfaltowaną alejkę, ciągnącą się daleko, aż do dużej, ale nieczynnej teraz fontanny. W połowie drożynę prostopadle przecina inna, o takiej samej nawierzchni. Park ma kształt kwadratu i nie jest zaplanowany zbyt ambitnie - wkraczając przez pozostałe trzy wejścia zobaczysz taki sam jak tutaj widok. Miejsca wolne od asfaltu porasta trawa i wysokie, rozłożyste drzewa, ale gleba jest rozmiękła i nie zachęca do zbaczania ze ścieżki jeśli lubisz swoje buty w miarę czyste. Wzdłuż uliczek warują zwykłe parkowe ławki, obdrapane z zielonej farby miejsca nocnego spoczynku kilku konkretnych panów. Oprócz nich widzisz też w głębi starszą kobiecinę z reklamówką i posną bułką w ręce oraz młodego chłopaka wyprowadzającego na cienkiej smyczy swojego rudego kota.


Anonymous - 1 Lipiec 2014, 21:21

Pogoda nie zachwycała zbytnio w dzisiejszym dniu, ale cóż na to poradzić. Ten ów chirurg jak miał w zwyczaju, przechadzał się tu i ówdzie. Krople deszczu spływały bo jego czarnym płaszczu, ale włosy tego pana były nienaruszone. Suche, tak jakby dopiero co wyciągnięte z domu na świeże powietrze. Do tego park był praktycznie wyludniony, gdzieniegdzie można było znaleźć jakąś żywą dusze, ale tych duszyczek było tak niewiele. Myku sprawnie mógł by je zliczyć na palcach jednej dłoni. Pech chciał, że chirurg wchodził od strony głównej ulicy i możliwością było, iż parę osób go przyuważyło, ale nie robili sobie z tego jakiś większych problemów. Jego oczy widziały długą, prostą alejkę, ciągnącą się do nieczynnej już fontanny. W połowie drogi, przecina ją inna droga o podobnej nawierzchni. Jednak nie będzie się taka jak on osoba rozczulać nad tym zachwycającym miejscem, bo mężczyzna ma pewne zlecenie i ma zamiar je wykonać tak jak operacje. Tak więc szedł prosto po asfalcie, wprost do fontanny. Ominął kilku brudnych osobników i dowędrował do tej fontanny. Nie wiedział czy jest w tym miejscu odpowiednim, a czy miejscu nie odpowiednim. W jego głowie szalał mętlik już od pewnego czasu, ale i tak stąpał twardo. Nie miał zamiaru zostawać długo w jednym miejscu i być statycznym, ale ruszyć i wejść na trawę pełną rosy. Czy chciał pobrudzić swe czyste buty? Możliwe, ale kto go tam wie. Chwilowo chciał zniknąć z wzroku rudego kota i starszej Damy, ale czy ich wzrok powędrował za nim? On nie wiedział, on tylko szedł pod jedno z drzew.
Soph - 3 Lipiec 2014, 21:43

Na samym początku – zawsze w przypadku misji, niemal zawsze podczas racjonalnego planowania zadań – należy sobie określić cel, a następnie drogę, którą będziemy do niego podążać oraz środki, których potrzebujemy, lub których użyjemy w realizacji. Można też jeszcze kiedyś spojrzeć wstecz i zrobić weryfikację – czy aby na pewno cel został osiągnięty, a jeśli nie, zacząć od nowa. Nie w nowej szansie jednak rzecz – spróbujmy zakończyć polowanie ze skutkiem pozytywnym za pierwszym razem.
Zależy to oczywiście od nastawienia, ale głównie od porozumienia, jak lubię podkreślać przy działaniach grupowych. Strzelba Czechowa też została już w poprzednim poście zawieszona.

Spacer w tak dżdżysty dzień wzbudziłby sensację w osobach zaglądających do parku od wewnątrz szyby, jednak urocze, choć trochę zaniedbane kamienice mieszkalne nie znajdowały się w zasięgu wzroku żadnej ze stron. Z kolei postaci w samym ogródku były w takiej samej sytuacji co Faust, nikt więc nie przejął się zbytnio mężczyzną kroczącym ku fontannie.
Zejście na trawę, po minięciu ławki i jej chrapiącego lokatora, spowodowało nieprzyjemny chlupot i radzę bohaterowi czym prędzej wyciągnąć stopę z kałuży, której przed chwilą jeszcze tam nie było. Dalej, przy korzeniach drzewa powinno być stabilniej, jednak należy pamiętać, że drzewa posiadają swoich lokatorów.
Dużo szybciej byłoby, gdyby Faust zastanowił się czego chce i czego szuka, niż błądził po wilgotnej glebie to i tam, ale może to po prostu ten typ co ubóstwia długie spacery.


W przypadku ponownego braku, w następnym poście, opisu posiadanych przezeń przedmiotów, uznam, że Snow wybrał się jak na spacer, mając ze sobą co najwyżej klucze od mieszkania.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group