Karty Postaci - Dominica ,,Dee Dee'' Jekyll
Anonymous - 22 Lipiec 2014, 16:02 Temat postu: Dominica ,,Dee Dee'' Jekyll
Imię: To, że miała być chłopcem o imieniu Patryk stało się już niemal anegdotą. To, że ojciec wieść o narodzeniu dziewczynki przebolał przepijając Finlandię Jaśkiem Wędrowniczkiem też. Również to, że podczas tego rytuału wybrali jej imię jest wiadome wszystkim wokół.
Jak już bawimy się w terminologię, należy powrócić myślami do czasów, gdy łacina była językiem którym posługiwał się każdy szanujący się człowieczek. W tym bowiem czasie z dominicus ewoluował twór znaczący tyle samo co Należący do Boga , a w jej przypadku nawet ,,Należąca'' bowiem imię jej brzmi Dominica.
Nauczycielka zaczęła swoją mowę:
- Zakon Dominikanów wziął swoją nazwę od ,,Domini Cannes'' co po łacinie znaczy ,,Psy Pańskie'', a to dlatego...
Nie skończyła jednak, bowiem klasa przerwała jej wymownym śmiechem, patrząc na dziewczynę skuloną lekko, albowiem tym razem zajęła miejsce przy trochę za małym dla jej gabarytów stoliku. Spojrzała na nich a jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu. Oparła się o oparcie zbyt małego krzesełka i powiedziała krótko:
- No i widzisz, Ymcia? Wyszło na to że jestem suką.
Nastąpił wybuch śmiechem całej klasy.
Nazwisko: Większość zagorzałych fanów, czegokolwiek by oni fanami nie byli, nazywają swoje dzieci imionami które miałyby odnosić się do ulubionego wokalisty, aktora, książki czy tym podobne. Dominice dane było posiadać nazwisko jednego z najbardziej znanych naukowców, czego ojciec się obawiał i też wielokrotnie topił ten problem w jakimś wieloprocentowym soczku. Dziewczynie jednak to nie przeszkadza, bo to osoba lubiąca się wyróżniać. A nazwisko jej brzmi Jekyll.
Nauczycielka spojrzała na dwie trajkoczące z umiarkowaną głośnością dziewczyny, siedzące w przedostatnim rzędzie.
- Jekyll i Hyde! Spokój!- krzyknęła.
- Ona uwielbia mówić nam po nazwisku - powiedziała jasnowłosa szeptem do swojej towarzyszki.
- Dziwisz się? - odpowiedziała równie cicho druga z uśmiechem. - Z takimi nazwiskami powinnyśmy założyć spółkę.
- No i co niby byśmy robiły?
- Nie wiem, produkowały krystaliczną metaamfę?
- Spoko, czemu nie.
Pseudonim: Historia powstania jej przezwiska jest lekko zawiła. Kilka lat temu zarejestrowała się na forum pod swoim wymyślonym na szybko nickiem Deedeemouse. Ten nick spodobał jej się jednak na tyle, że na każdym kolejnym forum pojawiała się w takim lub nieco zmodyfikowanym nickiem. Jedna z jej znajomych z klasy rozpoznała ją na pewnym forum i zaczęła legalizować to przezwisko wśród jej realnych znajomych. Wiadomo jednak, że najlepsze są przezwiska raczej krótkie, dlatego z Deedeemouse ewoluowała na Dee Dee . Nie przeszkadza jej to. Nawet ta wersja podoba jej się nawet bardziej i bardziej się z nią utożsamia.
Wiek:To oto stworzenie na dniach skończy osiemnaście lat. Co ją, nawiasem mówiąc, szczerze przeraża.
- Dziecko, co ty robisz? - spytała matka, patrząc na chodzącą w lunatycznym amoku dziewczynę. Nie chciała jej obudzić, lecz słowa same wydostały się z jej ust.
- Paakujem siem - odparła niewyraźnie, chowając kolejną koszulę do średniej wielkości torebki.
- Ale gdzie...? – znów zapytała matka, patrząc badawczo na dziewczynę.
- Lecę do Nibylandii.
Rasa: Według jednej z wielu anegdot o jej osobie, pochodzących od niej samej, kiedyś chciała zostać truskawką jogobelli, syrenią księżniczką czy jeźdźcem apokalipsy. Ale los postanowił, że umieści ją w świecie ludzi i zrobi z niej Człowieka. Choć nie wierzcie w jej zaprzeczenia, ona nadal chce być syrenią księżniczką.
Ranga: Grafik komputerowy. Projektant. Chora na umyśle. Artysta. Jeszcze raz grafik. O tak, tak by chciała. Ale żeby w przyszłości móc szczycić się którąś z tych rang, trzeba się uczyć! Więc jak na razie Licealistka.
Miejsce zamieszkania: Zależy, którym forum teraz żyje, którą książkę teraz czyta, jakie anime teraz ogląda, w jaką grę teraz gra. Lecz gdy zmuszona jest porzucić zbroję, laskę maga, zdjąć płaszcz i założyć na swe plecy szkolny plecak, okazuje się, że żyje w Glasswille, Wielkiej Brytanii, w Świecie ludzi.
Moce: No w gębie mocna nie jest, ale pod niepozornym wyglądam cycatej panienki kryje się siła dziesięciu chłopa...! A nie, czekaj, to nie ten podpunkt. Jeszcze nie ten.
Umiejętności: Sama zainteresowana uznaje uparcie, że raczej nie nadaje się do niczego konkretnego. Co jednak okazuje się być kłamstwem, gdy przyjdzie co do czego.
Rysowanie: Tak, na tym się zna. Podobno. Ona twierdzi, że jeszcze trochę ma do zrobienia. Ymel też ją w tym utwierdzała. Tyle że Ymel mówiła ,,Pracuj''...a jej się nie zawsze chce. Rysuje kiedy najdzie ją ochota, co nie zawsze jest czymś dobrym, bo tu trzeba do magazynu grafikę zrobić, tu spamią na e-mailu o concept arty do gier... ale to już inna historia.
Strzelanie z broni palnej: Raz próbowała narysować łuczniczkę, przez co znawcy (Ymel i Pan Wazelina, o którym później) jak i jej internetowy światek uznał, że dawanie jej łuku to zły pomysł, bo jeśli będzie trzymać go tak jak na obrazku, może stać się krzywda osobom nie tylko wokół, ale i jej samej. Bezczelność! Dee Dee ma świetnego cela! Tylko nie z łuku. Razem z ojcem, z którym dzieli pasję do strzelania, chodzą na strzelnicę i osiąga momentami lepsze noty niż wykwalifikowani w tej dziedzinie policjanci i ochroniarze.
Gra aktorska: Dominica ma to do siebie że uwielbia się wygłupiać. Nie jest dla niej problemem zrobienie czegoś głupiego, dlatego i na scenie się sprawdza. Nie boi się ludzi, gdy ma za zadanie zagrać głupka; wczuwa się w czyste zło gdy przydzielony jest jej czarny charakter. A do tego jeśli dadzą jej samej się ucharakteryzować to będzie w siódmym niebie! Czasami przekłada się to na codzienne życie - wygłupia się, gra na zwłokę, rozśmiesza lub udaje. Nauczyła się nawet kłamać od ostatniego czasu. Ale nikt nie robi takich min! I nikt nie pobije jej w aktorstwie głosowym!
Śpiew: Po długich i ciężkich, Dee nareszcie opanowała swój głos na poziomie ją zadowalającym. Nadal oczywiście uważa, że mogłaby śpiewać mocniej, ale nie narzeka. Aż tak. Ponieważ ma raczej głos z tych ,,słodkich i melodyjnych'', najlepiej odnajduje się w balladach, wolnych, a najlepiej- wysokich. Prędzej wyciągnie Arię Królowej Nocy niż dolne partie niektórych piosenek.
Walka wręcz Bojowa klucha w tej oto formie od kiedy pamięta ma styczność z walką. Ostatnimi czasy, to jest od piętnastego roku życia, wróciła do bójek za pieniądze, przez co jej forma i umiejętności podskoczyły. Nie jest to konkretny styl, raczej połączenie blokowego nawalania pięściami po ryju, mocnych kopnięć (w jeansowej spódnicy jest w stanie kopnąć w głowę osobę o swoim <179cm> wzroście!), bajerów których uczą na samoobronie i krav magi.
Charakter: Dee Dee jest osobą... skomplikowaną? A może czyta się z niej jak z otwartej księgi? Nie jej oceniać. Uważa się za silną, a przynajmniej chciałaby taka być. Ma wiele, różnistych, często nawet przeczących sobie cech. Jak to możliwe? Nie wiadomo, zależy od jej humoru. W końcu nazwisko zobowiązuje.
Artystka.
I większość co się z tym kojarzy. Słyszycie ,,Artysta Malarz''. Co widzicie? Widzicie stare poddasze pełne obrazów, farby i sztalug. Na środku, przy jednej z nich stoi mężczyzna w średnim wieku, w koszuli i spodniach, nie najładniejszych, ale też nie dziurawych i śmierdzących jak u żula, oraz z białym fartuchem, całym w różnokolorowych kleksach. Jakie cechy nadałbyś, czytelniku, temu mężczyźnie? Roztrzepany, taki który nie zawsze jest w stanie ogarnąć co się wokół niego dzieje. Huśtawki nastrojów wprowadzające go raz w stan niewyjaśnionej euforii i ekstazy, raz w depresję i myśli samobójcze. Kreatywność, gdyż tworzy rzeczy, które nie wykiełkowały w głowach wyjadaczy chleba nawet jako idee w ich sennych marzeniach. Pasja, gdyż gdy robi to co kocha, jest w stanie się w tym zatracić. Krytyczność, gdyż obdarza swoje dzieła momentami za mocną krytyką. Co zrobi z tym? Może poddać się i rzucić projekt lub walczyć, by stało się to lepsze. Przecież ma huśtawki nastrojów.
Dziewczyna rzuciła zeszyt w kąt, z towarzyszącym jej od zawsze w takich momentach, niemal lwim rykiem. Jej wściekłość aż uciekała z jej ciała pod postacią pary. A może tak tylko się wydawało?
- Co za cholerstwo! Nic mi nie wychodzi! - krzyknęła, zrzucając rzeczy ze stołu, tłukąc przy tym szklankę z jeszcze niedawno gazującym rozkosznie napojem. - Nic, rozumiesz? Nic!
Iza jednak patrzyła spokojnie, jak na zaprawioną w tych wybuchach dziewczynę przystało. Westchnęła cicho i podeszła do zeszytu. Podniosła go i otworzyła na ostatniej zamalowanej stronie.
- Nie patrz na to! To jest okropne! - warknęła na nią dziewczyna. Widząc jednak, że jest już za późno, machnęła ręką i pobąkiwała do siebie.
- Nos za duży... oczy niewymiarowe. No i anatomia jak zwykle padła. Do stu diabłów, wiecznie coś nie tak! Stoję w miejscu! - wrzasnęła znów, uderzając pięścią w stół. A Iza, słysząc jej słowa spojrzała na nią i do jednej z szafek, po czym wyciągnęła z niej średnich rozmiarów teczkę. Z niej mocno pomiętą kartkę.
- Co ty...? - zapytała Dee Dee, patrząc na wyciągniętą rzeczy. Zdążyła się lekko uspokoić.
- Stoisz w miejscu, tak? - powiedziała, rzucając na biurko ową karteczkę. Na niej była dziewczynka, nie brzydka, ale o wiele gorsza od dopiero co narysowanej. Miała niewymiarową do reszty ciała głowę, nierównej długości nogi i za długą szyje. Oczy wydawały się o wiele za duże, a usta ledwo widoczne.
- To rysowałaś niecałe dwa miesiące temu. Przyjrzyj się i przetraw to, co chcę ci tym przekazać.
Dominica spojrzała na obrazki. Westchnęła.
- Ogarniam.
Po czym chwyciła ołówek i zabrała się znowu za obrazek.
Kilka dni potem znalazł się na okładce magazynu.
Wojowniczka.
Teraz wyobraź sobie podpalone miasto. Miejscami tli się jeszcze ogień, a jego zwęglone ofiary leżą pośród zgliszczy. A na środku, jako jedyna żywa osoba stoi młody chłopiec. Widzi to wszystko i do jego oczu napływają łzy.
Teraz jest przywódcą wielkiej armii, siejącej strach wśród innych nacji. Co musi czuć taki mężczyzna? Dumę, że mimo tego, co przeszedł był w stanie się podnieść. Jaki może być? Odważny, gdyż nie raz musiał prowadzić armię ku niebezpiecznym wyprawom i walkom. Silną wolę, gdy jest wymagana. Lojalność i oddanie swoim ludziom, którzy wiele dla niego zrobili i sam jest w stanie dla niech wiele zrobić. Jednocześnie jednak narwanie i chęć walki niczym u Berserka. Brak skrupułów, gdy chodzi o rzeczy dla niego najważniejsze.
Dziewczyny siedziały obok siebie na łóżku, przeglądając wielki album ze zdjęciami. Rodzina Jekyllów, zapewne jako jedna z niewielu prowadziła jeszcze prawdziwy, namacalny album z wybranymi zdjęciami.
Dominica przekręcała co chwilę stronę, aż w końcu trafiła na jedno zdjęcie. Leżała wtedy w szpitalu, cała w gipsach. Wokół niej walały się papierki po cukierkach i różne inne przedmioty, który normalny człowiek już dawno by wyrzucił. Ale ona nie miała jak.
- O, czekaj, to z 4 klasy, no nie? To wtedy jak się pobiłaś z tymi byczkami z szóstej „c”, no nie? – spytała Ymel.
- Ano – odparła z uśmiechem, przyglądając się zdjęciu. Była wtedy taką uroczą, pulchną, bojową kluseczką.
- O co właściwie poszło, hę? Pamiętam tylko, że była potem niezła akcja w szkole - zapytała jasnowłosa, przyglądając się zdjęciu i snując scenariusze co do rozpoczęcia bójki znanej potem w podstawówce jak Wielka Walka Na Placu Zabaw. Podobno.
Dominica zacięła się na chwilę. Trudno zapomnieć samej jatki, jak i powodu ciągnącego się przez pół roku, no i zamieszania ciągnącego się przez kolejne cztery miesiące. Mogła jej opowiedzieć o tym, jak ci z szóstej klasy okradali młodszych i słabszych z pieniędzy, wyśmiewali ich i zmuszali do różnych, nieprzyjemnych rzeczy.
W Dominice coś pękło, gdy była świadkiem sceny, jaka odegrała się wtedy za budynkiem szkoły. Często spotykała się tam z chłopakami, by pobawić się w Power Rangers. Tym razem jednak zastała inny widok niż grupę chłopców naparzających się patykami.
Była tam dwójka chłopców, których przezywano ,,Żwirek'' i ,,Muchomorek''. Oczywiście, rozpowszechnili to przezwisko wielcy niepokonani z klasy szóstej. Byli też, oczywiście, nasze czarne charaktery.
Co tam robili? ,,No, całuj go, Muchomorek!”, „Hehehe, Żwirek, podoba ci się, co nie?”, „Hue, ale się kochacie!''- rozlegało się w najbliższej okolicy. Na pewno było słyszane.
Potwory z szóstej klasy praktykowali to, jak się dowiedziała potem, pół roku. Znaleźli sobie kozły ofiarne, nad którymi znęcali się, zmuszając do takich praktyk, by samemu pośmiać się ,,Ahaha, pedały!'' i potem jeszcze ich sponiewierać. Byli zmuszeni siedzieć cicho, lecz teraz widać że się opierali. Czasami krzyczeli. Lecz nikt nie przychodził. Dlaczego?
Zanim zauważyli Dominicę, było już za późno. Z placem zabaw sąsiadował ogródek szkolny, do którego furtka znajdowała się za budynkiem szkoły. Czasami zdarzało się, że była ona otwarta. I teraz taka była.
Dlatego nikt nie pytał, skąd Dominica wzięła dość duży szpadel, którą zdzieliła potem każdego po głowie, wprowadzając ich w stan nieprzytomności.
- Aj, nawet nie pamiętam - zaśmiała się Dee Dee, zamykając z hukiem album. - Aż zgłodniałam. Może pójdziemy na lody? Ja stawiam.
- No w sumie czemu nie? - stwierdziła Ymel i podniosła się.
Do tego czasu mało kto wie, jaki był powód bójki. Ale wszyscy wiedzą, że od tamtego czasu furtka do ogrodu otwiera się rzadko.
Bezdomna: Teraz przenieście się myślami do najciemniejszych zakamarków większych miast, szarych, brudnych uliczek. U wylotu, czyli niemal już na głównej ulicy siedzi staruszek, w podartych, znoszonych ubraniach, zarośnięty, brudny. W dłoni kurczowo trzyma kubeczek, do którego kilka osób rzuciło drobniaki, zwabionych jego pełnymi smutku oczami. Po jego wyrazie twarzy widzicie, że wiele przeszedł. Co może czuć taki człowiek? Może czuć się jak nikt, jak margines, jak niepotrzebny śmieć, który żyje tylko przez litość innych ludzi. Może czuć się samotny, opuszczony, choć wie, że kilka metrów dalej znajduje się człowiek, który przeszedł niemal to samo, znajduje się w takim samym stanie i gotowy cię posłuchać. I mimo wszechogarniającego go smutku czasami pojawi się w jego oczach iskierka nadziei, że jutro będzie lepiej.
- O ja pierdzielę - stwierdziła jasnowłosa dziewczyna, odkrywając stare prześcieradło z podłużnego przedmiotu. Jej głos rozniósł się po całym garażu, docierając aż do uszu Dee Dee. Ta podniosła się leniwie, odkładając opony zimowe na stos w kącie i podeszła do Ymel mówiąc:
- Co jest?
Ale wystarczyła, że rzuciła okiem na odnaleziony przez Ymel przedmiot, by zrozumieć jej mocne zdziwienie. Tam, na starym, mocno zniszczonym stole leżała, o dziwo, dobrze zachowana trumienka. Wykonana z drewna, polakierowana czarną farbą, która w nikłym świetle żarówki błyszczała niemal złowrogo. Była malutka, jak dla niemowlaka.
Dominica westchnęła z ulgą. To tylko trumienka.
- Spokojnie, to nasze. Nie martw się, puste. Ostatecznie mogą tam być moje stare zabawki - powiedziała, i podeszła, po czym otworzyła trumienkę. W środku, tak jak przypuszczała, znajdowały się klocki, poniszczone lalki, a nawet czasami puste butelki czy klucze szwajcarskie.
- Po kiego grzyba trzymacie trumnę w garażu? - zapytała Iza, nadal z niedowierzaniem patrząc na niecodzienny przedmiot.
- A, tak na pamiątkę - powiedziała Dee Dee chichocząc. - Wiesz, to moja. Znaczy, miała być moja. Powinnam w niej leżeć od szesnastu lat - dodała z uśmiechem pełnym dumy, jakby przynajmniej wygrała w totolotka. Choć sumie wygrała o wiele więcej.
No tak, przecież została ochrzczona w szpitalu. Wróżyli jej że nie przeżyje. Tylko co to było... – rozmyślała Ymel. I chciała zapytać, ale uznała, że to nie najlepszy pomysł w tym momencie.
- Wiesz - zaczęła Dee Dee - w sumie to tylko ja chcę ją tu trzymać. Czasami, gdy mam naprawdę wielkiego doła przychodzę tu i patrzę a tę trumienkę. Na tę trumienkę w której powinien leżeć noworodek, który teraz ma już prawie siedemnastkę na karku. I wtedy sobie uświadamiam, że mogło być gorzej, wiesz? - dodała z uśmiechem, patrząc na Izę. Potem rzuciła jeszcze, wciąż patrząc na trumienkę: - Rodzice buntują się i każą ją wywalić. Ale to takie ładne drewno. Może zrobię z niej coś? Na przykład...kuferek?
Gimbus: Tu nie musicie przenosić się nigdzie dalej. Wystarczy, że wyjrzycie przez okno w godzinach popołudniowych. Jeśli mieszkacie niedaleko gimnazjum, macie jeszcze łatwiej.
Widzicie go. Typowy przedstawiciel Homo Gimbusus. Kolorowe rureczki, t-shirt z dekoltem w serek i fullcap, pod którym pewnie grzywka ułożona jest w nienaganną falę dzięki tonie sprayu i żelu. Nie musicie umieć czytać w myślach by wiedzieć, że jego myśli zapisane są w #hashtag'ach, a najczęściej wypowiadane słowa to Yolo i Swag. Oczywiście, nie jako „Swag”, tylko ,,Słeeeg'', to bardzo ważne.
Typowymi cechami charakteru, jakimi obdarzylibyście takiego młokosa, widząc go po raz pierwszy, najpewniej była by zarozumiałość, albo przynajmniej wpychanie nosa w nie swoje sprawy. Jest na bieżąco z wszystkimi kwejkami, bestami, demotami i jebzdzidami jakie zostały dodane w przeciągu trzech godzin. Prawdopodobnie gra też w Lol'a i zna całą filmografię Sashy Grey. Ma dziwne poczucie humoru, jednak, ku wielkiemu zdziwieniu, jest w stanie zarazić śmiechem. Wiecznie uśmiechnięty, jakby napalił się dziwnych specyfików które Łysy daje po pięćdziesiąt zyla za budynkiem szkoły. Klnie jak szewc, czasami nawet tego nie kontroluje.
- Hej, Dee Dee - zaczęła Louise, jak zawsze gdy przyjdzie czas na ploteczki. - Przez całą przerwę Wazeliniarz się na ciebie ga-piił. I nawet zalajkował twoje zdjęcie na fb - dodała, chichocząc. Spowodowało to u Jerkyllówny i Hyde'ówny synchroniczny facepalm. Na szczęście Susan podłapała temat i zaczęły plotkować o niej i o Wazeliniarzu między sobą. Tak, Domi o tym wiedziała.
- No i znowu... - westchnęła Ymel, patrząc z poirytowaniem na dwie plotkary.
- Ahoj mnie to obchodzi - machnęła ręką Dee Dee, opierając się o krzesło. - Tak, podkochiwałam się w nim, ale trzy lata temu. Do tego czasu niesamowicie się zmienił! - powiedziała.
- Nom - odparła Ymel.
- Teraz tylko rureczki, koszule... I tak jego grzywka! Przecież tego największy wiatr nie zniszczy!
- Bo jest z żelbetonu.
- Haha, faktycznie. I wiesz, byłam z nim na wyjeździe i nie uwierzysz! Używa więcej kosmetyków niż ja! I używa RÓŻANEJ WAZELINY. DO UST!
- Nom.
- Ogólnie fajny z niego chłopak był, ale kurcze no, tak zgimbusiał! Teraz nawet to, że jest jednym z najlepszych łuczników w powiecie go nie ratuje!
- Nom.
-... ale tyłek nadal ma niezły - stwierdziła nagle.
- Nom...czekaj, co?- zdziwiła się Iza, patrząc na Dominicę.
- No i klatę. Pamiętam jak się przebierał w szatni. Niezły sześciopaczek - westchnęła Dee Dee, przygryzając wargę i opierając głowę na rękach, a te na ławce.
- Dee Dee, ogar - zaśmiała się Iza, trzepiąc ją w głowę. - O czym ty myślisz?
- Zdaje się, że o tyłku Wazeliny, a co? - podniosła się lekko, patrząc na Izę.
- Ale teraz? zapytała. - Czy ty nie masz za grosz wstydu czy jak?
- Nie moja wina, że ma zgrabniejszy ode mnie! A co jest, jakieś święto, czy jak?
- Nie, kurna chata. Lekcja religii, ciołku.
- A, ogarniam. Zażalenia proszę kierować nie do mnie, a do Padula. To on nafaszerował mnie hentaiami. - Podniosła ręce w geście poddania się. A wtedy ksiądz katecheta powiedział:
- O, widzę mamy ochotnika. Dominica Jekyll zapraszam do odpowiedzi z niedzielnej ewangelii.
Te wszystkie cechy, gimbusa, artysty, bezdomnej i wojowniczki kotłują się w głowie Dominiczki, mieszając, łącząc i ulewając w różnych proporcjach, niczym składniki w kotle Różanej Czarownicy. W zależności od dnia, pory i humoru możesz spotkać zupełnie inną panienkę Jekyll. Choć w ostatnich momentach, po stracie przyjaciółki, dziwnych wydarzeniach i nieprzyjemnych zdarzeniach, o wiele częściej występuje w niej ta depresyjno-wojownicza strona.
Niemniej jednak wcale nie tak trudno obudzić w niej radosne ,,ja''. Stara się, powoli zaczyna żyć jak kiedyś. Po prostu potrzebuje trochę czasu.
Wygląd zewnętrzny:
- Mam problem z tym. Jak ja wyglądam? xD
- ...masywnie. Jak taran. Nie da się tobie oprzeć. Jak idziesz to jesteś bardzo zauważalna.
- Nie można mi się oprzeć? xDDD
- No właśnie nie wiem jak to ująć w słowa...
- To luźne słowa napisz, nie wiem, wyżynam piętno na ludzkich umysłach gdy mnie spotykają. xD
Dee Dee to rzeczywiście osoba, którą trudno nie zauważyć. Wysunę nawet stwierdzenie, że osoby z najgorszą wadą wzroku, posiadające jednak nikłe okruszki zmysłu jakim jest wzrok, byłyby w stanie ją zauważyć. W końcu Jekyllówna jest osóbką mierzącą całe sto siedemdziesiąt dziewięć centymetrów wzrostu. Oczywiście, bez butów. Nie martwcie się chłopcy, szpilek nie ubiera.
Hehe, chłopcy. Sugerowanie że ktokolwiek ją zechce, hah.
Zamknij się, Jekyll. Ogarnij dupę.
No to lecimy od góry.
Jeśli już patrzymy na jej twarz, a nie niżej, to pierwsze co rzuci nam się w oczy będzie jej uśmiech. Od jakiegoś czasy, maskuje swoje problemy wielkim uśmiechem, ale już dawno nie śmiała się tak naprawdę szczerze, ze szczęścia. Szczerze uśmiecha się, oczywiście, coraz częściej, ale nadal o wiele rzadziej niż jakiś czas temu. Posiada jednak ich całą gamę - wściekłe, urocze, zadziorne, skołowane... Jeśli się postarać, może uda ci się ujrzeć wszystkie jednego dnia?
Trochę wyżej są oczy. Kilka osób upiera się, że ma ładne oczy. Czy są ładne - nie wie, ale uznaje że to jedne z tych ładniejszych części jej ciała. Kolor jej oczu waha się między szarością a zielenią, a jeśli spojrzysz wystarczająco głęboko zobaczysz, że przy źrenicy widać jeszcze brązowe akcenty. A tak naprawdę można je porównać do zielonego bursztynu <- dopisek Ymel. Całość otoczona bujnym wachlarzem czarnych rzęs.
Nos raczej zwyczajny, ani duży ani mały, piegów też nie ma. Usta natomiast swoim pastelowym, czerwonym kolorem wyłamują się z tej białej płaszczyzny zwanej skórą jej twarzy. Wyłamują się również delikatne sińce, które rozciągają się pod jej oczami i za cholerę nie znikają. A co dopiero je ukryć!
Podobno ma ładną twarz. Ale dla niej to zawsze będzie ziemniak.
Jednak i tak widownie zaraz skradną włosy. Choć bardziej pasującym słowem będzie ,,grzywa''. Tak, grzywa. Lwia, gęsta grzywa, która zdążyła urosnąć aż do ramion. Kolor grzywy natomiast zależy od tego, na jaki kolor umyślała sobie teraz z matką przefarbować włosy, oraz najczęściej - od oświetlenia w pokoju. Teraz czas przyszedł na kolor siwy. A raczej luźną wariację między blondem a fioletem. Płukanki- i wszystko jasne.
No to teraz ten cały mechanizm trawiąco-chodząco-bijący, czy tam po prostu cała reszta. Jak już wspomniałam, jest wysoka. Cóż mogę jeszcze powiedzieć - chuderlakiem nie jest. W końcu była kiedyś bojową kluseczką, aż tak wyrosnąć nie mogła. Do tego jeśli jesteś niższy i chudszy jest duże prawdopodobieństw że dziewczę to przez przypadek może cię staranować.
No ej, pobiła się z grupą starszych facetów. Myślisz, że zrobiłaby to wątła czwartoklasistka?
No ale. Mówią, że jest w sam raz, ale ona uznaje, że powinna trochę schudnąć. Ostatnimi czasami jej kompleks bycia grubym zwiększył się znacznie, choć waga wcale nie zaczęła pokazywać większych liczb. Zaczęła zwracać na to uwagę. A raczej nie zwracać, bo w momentach największego załamania, nie jest w stanie spojrzeć w lustro- tak się nienawidzi.
Jeśli chodzi o ubiór, raczej nie powinno zdziwić, że ubiera się tak, jak podpowiada jej aktualny humor. Raz ma ochotę się stroić, a raz wyciągnie bluzę z szafy i podarte jeansy. Oczywiście, warto wyjaśnić, co znaczy ,,stroić się''. Sukienkami nie gardzi, ale o wiele bardziej woli spodnie. Może dlatego że ma grube nogi. Dlatego jej strojenie zazwyczaj jest po prostu dobieraniem takich ciuchów, by zaakcentować jej indywidualność, jej zainteresowania, no i by się wyróżniać. Najczęściej więc są to jeansy lub krótkie spodenki (tu oczywiście zależy od pogody), trampki lub inne, glanopodobne buciory (jak wcześniej) i t-shirt z jakimś mangowym/komiksowym/bardzo-mi-się-spodobał nadrukiem. Do tego czasami mogą towarzyszyć jej dodatki jak przypinki, kamizelki, torby, sztuczne rękawy z tatuażem, bransoletki, naszyjniki (a najczęściej jej nieśmiertelnik), bandanki, spineczki, gumki, kolczyki, kapelusze, szelki, krawaty, rękawiczki bez palców czy inne takie. W końcu lubi się wyróżniać.
Krótka historia:
Piękne czasy. Ale było, minęło.
Białe fragmenciki to krótkie historyjki z jej życia. Wplątałam je między opisu, by dać odbicie temu, co pisało w punktach, w jej historii. Dodatkowo Dee prowadzi bloga, na którym opisała swoją historię.
Blog Dee Dee
Anonymous - 22 Lipiec 2014, 17:46
Sprawa historii była omówiona ze mną, zatem Akceptuję.
Anonymous - 21 Czerwiec 2016, 12:00
Naniosłam poprawki (wygląd, odrobinkę charakter i umiejętności) i byłabym wdzięczna za sprawdzenie :D
Charles - 23 Czerwiec 2016, 15:01
Nie znalazłem żadnych błędów logiczno-przyczynowych, ale do tekstu wkradło się parę baboli:
Cytat: | Dee Dee to rzeczywiście osoba, którą trudno nie zauważyć. |
Dee Dee to rzeczywiście osoba, której trudno nie zauważyć. I powtórzenie "osoba" w następnym zdaniu. I dwa razy "wzrok" w zdaniu następnym. Ogólnie, uważaj na powtórzenia. (No, może oprócz słowa "grzywa" które w tamtym zdaniu ma charakter literacki. Raczej...)
Cytat: | Od jakiegoś czasy, |
Wiadomo, że chodzi o "czasu"
Dodatkowo radziłbym skrócić troszkę ten fragment o kompleksach dotyczących wagi i będzie gitez!
|
|
|