Koszmary Senne - Koszmar Anny
Zinoviya Avdeyev - 28 Lipiec 2014, 08:55 Temat postu: Koszmar Anny Pojawiła się we śnie, który od pierwszej sekundy nie był szczęśliwym. Była w nim obolała znacznie bardziej niż obecnie to miało miejsce. Siedziała ranna w swoim skradzionym samochodzie, z jakiegoś powodu nie mogąc go odpalić. Słyszała syreny pojazdów w oddali, ale była na nie całkowicie zobojętniona. Słyszała stłumione odgłosy, coś jakby tłuczonych się szyb, które pojawiały się z każdym płatkiem śniegu upadającym na blacharkę pojazdu. Tak, padał śnieg. A raczej drobinki szkła go imitujące. Siedziała na miejscu kierowcy, ręce miała związane za siedzeniem.
- Trafisz tam jeszcze dzisiejszego wieczoru. O to się nie martw. - Syknęła niemile Zinoviya Avdeyev. - Chrzani mnie, że się wykrwawisz niebawem, jeśli twoja rana nie zostanie zasklepiona, rozumiesz? Wywiozę cię na te cholerne korytarze z kratami!
I, w ramach wspomnień, mignęła jej wizja krat tak realna, że poczuła na swoim ciele zadawane jej przez naukowców rany. Widziała swoją krew na ziemi, zamazany nią fartuch jednego z lekarzy. Czuła cholerne pieczenie na plecach, jak gdyby ktoś jej przykładał rozżarzone pręty. I w sumie porównanie jest trafnym, bo jej skrzydła były od paru dni już zmontowane i takie uczucie każdego dnia jej dawały.
Zinoviya dalej do niej przemawiała w tym samochodzie:
- Ładnie się trzymasz? Pfff... Słaba jesteś jak przemoczony pasek siarki pierdolnika na zapałki, który myślał, że pochodzi wprost z Piekieł!
I wróciła oczami do sceny w której przed sobą miała kierownicę. Jeśli jeszcze nie miała okazji poznać porąbanego snu w swoim sensie i bardzo wyrazistego w projekcji scenerii, całkowicie jednak dla niej realnego, to ma tę pierwszą okazję, której pewnie nie chciałaby powtórzyć.
- Co, boisz się, czy myślisz, że jesteś Panią Udręki? Kosa to nie wszystko.
Wyciągnęła ją siłą z auta na kawałek placu za apteką, który był trawą z pięciocentymetrową warstwą śniegu. Nie, nie śniegu - drobinek szkła, które z pewnością lubią wbijać się w ciało, zwłaszcza ranić chodzące po nich stopy. Wymiary około dziesięć na dziesięć metrów. Można ironicznie przyrównać, że okna, których brakowało w fabryce, zostały tutaj stłuczone.
- Walcz ze mną. Pokaż, co potrafisz. Walcz i pomyśl, że możesz mnie zabić! - Odparła jej Rosjanka, rozwiązując jej węzły na dłoniach, ubrana w samą, czarną bieliznę, podobnie jak i ona. Jej ciało wciąż nosiło spore obrażenia, ale krew póki co jej nie uciekała z rany postrzałowej. W zamian miała jednak trochę nowych ran, od szkła, których było tym więcej, czym bardziej szarpała się w drodze na plac walki, gdzie ją siłą zaciągała.
Nie miały ze sobą nic poza nieograniczonymi w jakikolwiek sposób mocami. Anna może uczynić co chce, ale wciąż to nie był świadomy sen, wciąż nie miała tego czucia, że właśnie śni. Dla niej to była najzwyklejsza rzeczywistość, w której ograniczenia jej się nie trzymają, choć jeszcze o tym nie wie. I pewnie ciężko będzie jej w to uwierzyć. Dla niej to był koszmar na jawie. Apogeum bólu wygrywało w jej ciele.
- Jeśli wygrasz, to znajdę ci pięknego, kochającego męża. Jak przegrasz to też ci znajdę, ale innego, hihi... - Roześmiała się niby to niewinnie, a jednak mając przy tym zamiłowanie do sprawiania przykrości innym.
Panie Neo, w kobiecej postaci, pierwszy program treningowy czas rozpocząć.
Anonymous - 28 Lipiec 2014, 11:04
Co do ostatnich wydarzeń, a mam tu na myśli te w przeciągu minuty, były dla Anny trochę... zagmatwane. Miała (fałszywą) świadomość, że strzeliła sobie w głowę. No i przecież nastała ciemność, którą zinterpretowała jako śmierć... To dlaczego niby znowu ma otwarte oczy i siedzi nadal w swoim aucie? Dodatkowo miała wrażenie, że ból odczuwała trzy razy mocniej niż przed tą dziwną ciemnością. Ciężko było jej się poruszać i przy najmniejszym poruszeniu się ciała, wszystko ją bolało
Usłyszała nieprzyjemne dźwięki. Jakby zaczął padać grad i tłukł się o maskę samochodu. Podniosła głowę i jej oczom ukazały się piękne płatki śniegu, które właśnie grały mniej piękną muzykę. No może nie zauważyła w pełni ich piękna ani prawdziwej formy, czyli szkła, gdyż widok był jeszcze bardziej zamglony i ciemniejszy.
Chciała znów sięgnąć po ten wihajster, co był jej potrzebny, ale była niemile zaskoczona, że jej ręce są uwięzione i nijak może się ruszyć. I przypomniała sobie właśnie o obecności tej Rosjanki. Spróbowała jeszcze raz się wydostać, ale jej ręce były związane zbyt mocno, by mogła coś tutaj uskutecznić.
- Ty s... - nie dokończyła, nie było jej wzwyczają używać brzydkich słów, mimo swojego destrukcyjnego charakteru i postępowania w społeczeństwie - Nie wrócę tam! Chcesz się zamienić na kilka dni, co? To mam pomysł! Wbij sobie kilka prętów w plecy i idź do tej przeklętej MORII mnie poudawać! Dobry pomysł, nie?
Tak o to się przekrzykiwały i Anna nawet nie zrozumiała co mówi. Za to mignęły jej nieprzyjemne wizje, w postaci swoich wspomnień. Miała wrażenie, że jej głowa za chwilę wybuchnie. Zamknęła oczy i wydała z siebie przerażające jęki. Znów poczuła te cholerne igły na swoich rękach i nogach. Znowu zaczęła się wierzgać, jakby próbując uciec, jednak to zadało jej jeszcze dodatkowy ból. Jeszcze to pieczenie na plecach...
Wizje ustały. Sapała ciężko i przeraźliwe.
- Ty gnido... Możesz mi przywrócić wspomnienia, ale nie te z laboratorium... Przysięgam, zabiję Cię!
I kolejne przekrzykiwanie się. Anna tym razem coś zrozumiała, a raczej zinterpretowała tak - ona twierdzi, że jest słaba? Ona słaba? Ona, która przeszła piechotą kilka kilometrów bez butów, gdy panuje ziąb i śnieg? Ona, która na ostatkach sił zabiła kilku żołnierzy? Kolejna wizja, tym bardziej delikatniejsza, ale to co usłyszała Anna, zbulwersowało ją na tyle, że zaczęła się szarpać, ignorując ból. Chciała uwolnić ręce. Rosjanka ją w tym wyręczyła i wyprowadziła z auta. Poszkodowana początkowo próbowała się wyrwać, ale przestała, gdy poczuła, że chodzi jakby po podłodze usłanej szpilkami. Ona sama nie mogła zobaczyć po czym dokładnie chodzi... Wszędzie było biało, więc to chyba śnieg, prawda?
- Zabić Cię? Z miłą chęcią!
Gdy została uwolniona zrobiła pierwszy krok do przodu i syknęła z bólu. Rosjanka była zamazaną sylwetką człowieka i nie zwróciła uwagi, że wcześniej była odziana w więcej ubrań niż tylko w bieliznę. O sobie już nie wspominając.
Co to ma być do cholery?
Ciężko było jej się poruszać. Jej prawe ramię zamieniło się w szablę i zmusiła się do ruszenia swojego zadka z miejsca, w którym zostawiła ją Rosjanka. Drugi krok syknięcie z bólu, trzeci krok - już jęknęła. Zamachnęła się swoją bronią, ale zapewne niedostatecznie szybko. Ta cudzoziemka miała pewnie niezły ubaw.
- Co? O czym Ty gadasz? Czemu zaczęłaś nawijać o ożenku? Nie chciałaś mnie idiotko czasem znowu wsadzić do laboratoryjnej celi?
Zinoviya Avdeyev - 28 Lipiec 2014, 11:53
Ją o te wspomnienia obarcza? Cóż, sama sobie je przywołała, zgodnie z tym, jak też tamtejsze chwile spędzać było jej dane.
Wbrew pozorom, kobieta ta nie lubuje w wyzywaniu jak tylko leci. Ma co prawda tendencje do wywyższania siebie ponad wszystkich, ma tendencje do sprawiania nieprzyjaciołom nieprzyjemności, ale nie sprawia jej ulgi jechanie po całości wulgarnymi odzywkami. Grała, wygadując różne rzeczy, chcąc ją tym zmusić do ukazania wściekłości, chcąc ja rozdrażnić. Chciała poznać jej destrukcyjną naturę, zmierzyć się z nią bez ograniczeń.
- Tak, oczywiście, do twarzy ci być za kratami.
Chodziła jak po śniegu, a kaleczyła się. Może i lepiej dla niej, że wciąż o tym pierwszym myślała?
- Zdechniesz, nim tu dojdziesz.- Wciąż praktykowała swój brak wiary w jej możliwości, brak wiary ukazywany na pokaz, bo wgłębi wiedziała, że to nie pierwszy-lepszy skrzat, a konkretniejszy okaz.
Jest łowczynią niewystarczająco dopilnowanych obiektów badań. Zbiera je, mierzy ich wartość i albo je zwraca, albo zabiera ze sobą.
Uniknęła w zgrabny sposób jej uderzenia, zbyt przewidywalnego i wolnego. Wyprowadziła prawy prosty w jej twarz, w lewy policzek, po czym wprawiła się w ruch i potraktowała ją kopnięciem z obrotu prosto w pierś. Poleciała solidnie na plecy, z odrzutem, prosto w te drobinki szkła. Szybkość, jaką pokazała, była godna widowiskowych filmów. Cyrkowi akrobaci mają podobną możliwość kontratakowania, co ona. I tak, ona także odnosiła obrażenia wskutek stąpania po śniegowym szkle, ale nic sobie z tego nie robiła, choć odczuwała nieprzyjemności.
Ruszyła w jej stronę, całkowicie wbrew zasadzie mówiącej by nie kopać leżącego.
Skuter się zachwiał, utrudniając tym samym Annie powstanie ze szkła, pośród którego leżała. I nie zachwiał się przypadkowo.
Anonymous - 28 Lipiec 2014, 15:02
- A skąd wiesz, czy mi do twarzy za kratami? Czyżby im brakowało żołnierzy, że już przysyłają tajnych agentów, którzy mogą sobie spacerować po korytarzach i obserwować dziwolągów?
Jej atak był nieporadny i z łatwością można go było uniknąć. Ona była w pełni sił. Anna nie, więc nic dziwnego, że pomimo jej starań, nie udało jej się osiągnąć tego samego co ta Rosjanka. Przyjęła pierwszy cios z milczeniem, ale przy drugim nie oszczędziła sobie jęku. Rana postrzałowa przypominała o swojej obecności, a kopniak spotęgował ból, który czuła.
Z dźwiękiem jakby przesypywanego żwiru upadła na trawę przysypaną ostrym śniegiem. Na plecy. Czuła się jakby wbito jej drewniany pal w klatkę piersiową, a polik palił. Próbowała po prostu wstać, jednak było coś, co nie pozwalało na taki krok. Coś jakby zawroty głowy. Czy można to zinterpretować jako skutek upadku? Być może, jednak Annie coś tutaj nie pasowało. Obróciła się, by leżeć na boku, chcąc się podnieść lewą ręką. Jednak gdy przystawiła swoją dłoń równolegle do ziemi obsypanej kłującym śniegiem...
To nie jest śnieg.
Dziwne jest to, że musiała go dotknąć dłonią, by dowiedzieć się, że to nie jest biały buch, lecz przezroczyste odłamki szkła. Teraz to dopiero zauważyła. Ta dodatkowa informacja dała jej wskazówkę, w kierunku myślenia, którym powinna się stosować już wcześniej.
Anna przebyła już dosyć długą drogę, więc zamierza się teraz poddać? Pomyślała, że jest słaba, skoro ledwo się stara walczyć. Ba! Uznała, że ona wcale się nie stara i trzeba się wziąć w garść. Skądkolwiek wzięło się to szkło, bo mogło być już wcześniej, tylko tego nie zauważyła, mogła go wykorzystać przeciwko osobie, która po prostu się nią bawi.
Słyszała, że do niej się zbliża. Gdy podeszła dostatecznie blisko, sypnęła jej garścią szkła w twarz, by ją rozkojarzyć. Następnie w przeciągu sekundy zamachnęła się prawą nogą, by ją przewrócić. Gdy poleciała na dół, Anna doczołgała się do niej na czworakach najszybciej jak mogła. Usiadła na niej, złapała lewą ręką jej włosy, a prawą, która została zamieniona od połowy przedramienia w miecz, przycisnęła do gardła Rosjanki.
-Kto tutaj niby zginie? Podaj nazwisko osoby, która Cię przysłała.
Zinoviya Avdeyev - 28 Lipiec 2014, 19:18
Zinoviya należy do Lunatyków, ale osobiście uważa się za rodowitą Rosjankę, gdzie matczyna gałąź ciągnie się od pokoleń. Mimo to jednak jest po stronie Stowarzyszenia Czarnej Róży i pracuje głównie jako szpieg. Na takie jak ona powiadają: Biały Królik. Oprócz swojej teleportacji, potrafi także zarządzać projektowaniem snu osoby z którą ma kontakt fizyczny. Może w nim umieścić swoją osobę, ale rany jakie w nim odniesie mają około połowiczne przeniesienie na rzeczywistość. Dlatego też gdy biegła po szkle, poczuła ucisk w stopach, zamachnęła się z bólu jedną nogą i skuter się przechylił. Szybko ustawiła maszynę do pionu i udało jej się, przy krawędzi asfaltu, wydostać z tych komplikacji.
Tak, miała na głowie pokonywanie drogi przez miejskie uliczki jak i zabawianie się snem Anny. Jeśli ktoś posądza ją o podzielność uwagi, to ma całkowitą rację, bo to jedna z jej umiejętności, okiełznana na bardzo wysokim poziomie.
Gruda ostrego drobiazgu, skierowana na jej twarz, trafiła, ale nie sprawiło to jej większego problemu. Mimo wszystko, atakująca miała problem by ze sporą siłą rzucić czymś, co zadaje rany jej dłoni - to zadziałało jak obosieczna broń.
Ale wystarczyło, by kopniak wykonywany przez Zinoviyę był słabszy i żadne z żeber leżącej wskutek nie pękło. Ta z kolei pomyślnie ją przewróciła. Upadła na tyłek, który w realnym świecie zapalił ją jakby wskoczyła do wrzątkiem zalanej wanny - podskoczyć chciała na skuterze, ale przywiązana Anna jej to utrudniała. Zwolniła trochę, starając się o oswojenie z bólem. A tutaj ,w świecie koszmarnego snu, była z wbitymi drobinkami szkła w swoich jędrnych pośladkach. I ponownie, zachowywała się tutaj, jakby ból jej w ogóle nie towarzyszył.
Nim posiadaczka żelaznej konstrukcji podeszła, kopnęła ją jeszcze centralnie w brzuch i dopiero wtedy pozwoliła jej do siebie podejść, chwycić za włosy i podsunąć miecz.
- Nikt mnie nie posłał. - Odparła wymijająco. Trafiła na spokojniejszą dróżkę w świecie ludzi i zatrzymała się kilkadziesiąt metrów dalej. Teraz mogła na spokojnie zająć się sprawdzianem dla Anny.
Szarpnęła głową w tył, próbując przy tym nakryć się nogami i wykonać przewrót w tył. Nie dbała o wyrwane wraz z cebulkami włosy. Jeśli stopami odbiła miecz, choćby za cenę zranienia się, to tym gorzej dla Liska, któremu groził kontakt z własną białą bronią. Stanęła na rękach i dokończyła przewrót do pozycji stojącej. Schyliła się i nabrała dwie garści szkła. I znów ani trochę się nie skrzywiła na kolejny ubytek krwi.
- Zabawimy się, kto więcej krwi upuści. - Burknęła, idąc do niej prędkim krokiem. Zamierzała chwycić ją za gardło, podnieść i zmusić do połknięcia drugiej garści szkła, trzymanej w lewej dłoni. Jeśli ją pomyślnie chwyci prawą, to kawałki szkła, zatopione w jej skórze, sprawią rany na szyi. W świecie ludzi ponownie poczuła uścisk na poranionych we śnie miejscach. Piekło ją. Były czerwone i kilka kropel krwi się na nich ukazało. Siłą jej rozchyli usta, by tą garścią szkła nakarmić. I tylko na prawdę szybka obrona zdoła w porę powstrzymać tę straszną kobietę, która bawi się zarówno wytrzymałością swojego ciała jak i jego zwinnością, bez ograniczeń.
Anonymous - 28 Lipiec 2014, 20:42
Dostała kopniakiem w klatkę piersiową - co oczywiście zabolało dosyć mocno, przez odniesione już wcześniej rany. Zwłaszcza tą postrzałową. Starała się zignorować ten ból. Nie myśleć o nim. Musi jeszcze tyle wytrzymać.
Kolejny kopniak. Kolejny ból. Tym razem trochę mniejszy, gdyż dostała w brzuch, a nie w klatkę piersiową. Nie żałowała sobie jednak kaszlnięcia z tego powodu.
Udało jej się na chwilę usiąść. Widziała już jej twarz z bliska. Wyrażała... W sumie nic. Była ona bez emocji. To ją trochę zdziwiło. Pięćdziesiąt kilo żywej wagi wbijało jej ciało w szkło, a ona sobie nic z tego nie robi? Przez to straciła koncentrację i pozwoliła jej się uwolnić.
A ona znów leżała na tym głupim szkle z nie wiadomo skąd.
To niemożliwe, żeby była tak silna i wytrzymała jak na człowieka. To po prostu nie jest realne.
Brała wszystko pod uwagę. Zwykły człowiek nie mógł by chodzić przez ścieżkę usłaną szkłem. Ona jakoś sobie radziła, ale to i tak bolało. Zdawało jej się, że nawet hobbici nie mieliby ochoty na przechadzkę po szkle. Zwykły człowiek po prostu nie dałby rady. To słabe zwierzęta, aż dziw, że są aż tak liczni. Pierwsza czerwona lampka.
Ona nie jest człowiekiem.
Druga sprawa. Zdawało jej się, ale nie okazywała w żaden sposób bólu. To po prostu niemożliwe. Chociażby jeden grymas. Charakterystyczne drgnięcie ciała. Ale u niej nie występowały żadne charakterystyczne cechy osoby, która doświadcza bólu. Ona jest kobietą średniej postury, nie żadnym przypakowanym facetem. Druga czerwona lampka.
Przypomniała sobie o broni palnej, którą miała w kurtce. Chciała ją wyjąć z kieszeni, ale ku jej zdziwieniu nie miała jej. Ani kurtki. Ani nawet jej uniformu z MORII. Tylko czarną bieliznę. A przecież w aucie na pewno była ubrana. Trzecia czerwona lampka.
Gdy klękała na tym przeklętym szkle... No właśnie - szkło. Skąd ono się wzięło? Przypomniała sobie - przecież się rozejrzała przed wyjściem z auta. Gdyby parking i jakiś teren obok niego byłby usłany szkłem, na pewno by to zauważyła.
Nic się nie bierze znikąd. To tylko możliwe jest we snach.
No właśnie. We śnie. Jak o tym pomyślała, to jakby jej się klapki otworzyły na oczach. Przecież to oczywiste. Złapała garść śniegu i ścisnęła ją w dłoni. Czuła ból. Ale nie chciała go czuć. To ona tutaj nad wszystkim panuje. Nie ta Rosjanka.
Nie chcę go czuć.
I mimo, że ściskała szkło w pięści, to i tak ją to nie zabolało. Usłyszała jej propozycję konkursu. Zignorowała to. Być może już szła w jej kierunku, a ona nadal klęczy.
- Wynoś się stąd - powiedziała twardo w przestrzeń, a drobinki szkła zaczęły się lekko trząść - WYNOŚ SIĘ!
Powtórzyła, a raczej krzyknęła polecenie. Szkło teraz wyraźnie odbijało się od podłoża. A ona wstała jakby nigdy nic. Spojrzała na nią tak, jakby z jej oczu miał wystrzelić laser i przebić ciało Rosjanki na wylot.
- Nie chcę Cię w mojej głowie. MASZ. STĄD. SIĘ. WYNOSIĆ.
Cztery ostatnie słowa kładła z naciskiem i wyglądało to tak. Jeden krok, jedno słowo, a w raz z każdym słowem, szkło skakało coraz wyżej i wyżej.
Przywróciła normalny stan ręki i przywołała swoją Rosettę. Trzymała ją równolegle do podłoża, wycelowaną w stronę kobiety. Jeżeli występowały jakieś bóle głowy, spowodowane przez opieranie się Anny, starała się je ignorować. Mogło co najwyżej spowolnić jej kroki.
Zinoviya Avdeyev - 28 Lipiec 2014, 21:50
Koszmarem, bestią, psycholem!, jest taki ktoś, kto zmusza do cierpienia, kto ma zamiar wepchnąć komuś do gardła kawałki zbitego szkła, centralnie jak scena z filmu Lustra. Ale to tylko koszmar, to tylko sen. I namiastka metod torturowania, jakie od lat Zinoviya Avdeyev stosuje, które znane są jej odkąd wkroczyła w szeregi tajnych organizacji, a co zaczęło się od radzieckiego KGB. Jeśli ktoś z ich dwójki zna się na wojskowej robocie, to z pewnością jest to ona. I jeśli ktoś myśli, że z MORIĄ miała cokolwiek wspólnego, to dobry obrał kierunek.
Anna zaczęła zastanawiać się nad tym wszystkim i słuszne wnioski wyciągała. Cóż, dodajmy jeszcze fakt, że obie mają dokładnie tą samą bieliznę i że żadne odgłosy otoczenia im nie umilają czasu. Tak, nie natrudziła się z budową tego snu, bo nie miała na to czasu - potrzebowała na gwałt informacji o tym, jak się zachowuje, jaka jest. Musiała ją poznać czym szybciej, a najłatwiej było jej to uczynić w chwili zagrożenia jej życia. Zaś na bojowy pokaz najwidoczniej przyjdzie czas kiedy indziej... albo wcale.
- Aha... skończyłaś już histeryzować? - Odparła na jej krzyki i wtedy poczuła, jak traci kontrolę; jak szkło poddaje się kontroli prawowitego właściciela; który nie krzywi się z racji zadawanego sobie bólu. Sprytna dziewczynka. - Widzę, że już zrozumiałaś, czym jest brak ograniczeń. A teraz... - Spauzowała, wyczuwając, że coś jest nie tak. Takie wrażenie miała zazwyczaj wtedy, gdy jakiś cień chciał się do jej snu wkraść. Nie mogła ryzykować, że jej architekturę naruszy obcy człowiek.
Zaczęła się we śnie oglądać, zaś w realnym świecie odwiązała śpiącą i próbowała ją zbudzić. Mrok we śnie zbliżał się nieubłaganie, bardzo wygłodniały cień szukał uczty.
- Obudź się, do cholery! - Krzyknęła do niej w obu światach.
z/t x2
|
|
|