Archiwum X - Clear Chatier
Anonymous - 30 Sierpień 2014, 21:35 Temat postu: Clear Chatier
Księżyc w pełni delikatnie oświetlał pogrążone w mroku ulice miasteczka Krainy Luster. Panującą naokoło ciszę przerywał jedynie ledwo dosłyszalny trzepot skrzydeł ptaka. Kruk o rzadko spotykanej, białej barwie piór, przemierzał miasto w poszukiwaniu kolejnych „ofiar”. Swoimi jaskrawymi, czerwonymi oczami czujnie obserwował miasto, aż w końcu jego wzrok przykuła duża biała posiadłość. Obniżył lot, kierując się w jego stronę, a gdy już miał możliwość, stanął przy jednym z okien i z zaciekawieniem zerknął do środka, gdzie zauważył śpiącą dziewczynkę. Sugerując się tym uroczym wyglądem nigdy nie domyśliłby się, że jest jedynie odrobinę młodsza od niego. Jednak nie zastanawiając się długo, po cichu wemknął się przez uchylone okno, stanął na skraju komody, spojrzał na dziewczynę i już przygotował się do znalezienia się w jej śnie, gdy usłyszał cichy dźwięk, informujący go o tym, że ktoś się zbliża. Uniósł głowę, spoglądając w stronę drzwi i zamarł w bezruchu, nie mając pojęcia co w takiej chwili zrobić. Uciekać? Ten ktoś mógłby go wtedy zauważyć, dlatego jedynie wpatrywał się w wejście do pokoju, mając nadzieje, że nikt go nie zobaczy. Drzwi uchyliły się, a zza nich wyjrzał chłopak, podobny do dziewczyny, zapewne jej brat. Nie wyglądał na groźnego, lecz krukowi nie podobała się pewna rzecz, a mianowicie sztylet, który udało mu się dojrzeć w ręce chłopaka, mimo ciemności panujących w pokoju. Na szczęście nie stało się nic złego, po jakimś czasie po prostu opuścił pomieszczenie, raczej nie mając zamiaru do niego wracać, a ptak mógł zająć się tym, po co w ogóle tu przybył. Spojrzał na dziewczynę... i zniknął.
***
Znów pojawił się w pokoju dziewczyny, jednak tym razem nie w postaci kruka, a dość wysokiego chłopaka o białych włosach i czerwonych oczach. Mruknął cicho niezadowolony. Nie zdążył się nawet najeść, gdyż sen był tak krótki i najwyraźniej będzie musiał szukać dalej. Westchnął, odwrócił się w stronę okna i zaskoczony cofnął się o krok, widząc, że dziewczyna siedziała na łóżku wpatrując się w niego przerażonym wzrokiem, a w wyglądała, jakby miała zaraz zacząć krzyczeć. Otworzyła usta, a ten spanikował, nie wiedząc co ma robić, jednak wciąż starał się być spokojny. Powoli podszedł bliżej łóżka, po czym przykucnął obok i spojrzał na dziewczynę.
- Spokojnie, spokojnie. Nie musisz się mnie bać. Na Twoim miejscu bałbym się raczej tej osoby, która tędy przed chwilą przechodziła - powiedział, mając nadzieje, że dziewczyna się uspokoi.
Cofnęła się pod ścianę, wciąż siedząc na łóżku, ale nie krzyczała. Zamiast tego jedynie wpatrywała się w nieznajomego. Białowłosy natomiast zerknął na chwilę w stronę okna, po czym znów skierował wzrok na nią, zastanawiając się co powiedzieć.
- No nie bój się. Nie mam żadnych złych zamiarów. Jestem Cieniem, po prostu odwiedziłem twój sen, ale się obudziłaś, to wszystko – wytłumaczył spokojnie, mając nadzieje, że jej nie zdenerwuje. Nie chciał kłamać, ale bał się, że jako Cień nie zostanie zbyt miło potraktowany – Nazywam się Clear, jestem Cieniem, Księżycowym Włóczykijem. A ty?
Zbliżył się odrobinę do czerwonookiej, ze spokojnym wyrazem twarzy i delikatnym uśmiechem. Zauważył, że trochę się uspokoiła. Było dobrze.
- Jestem Lilith Ganthier, jestem Paną Zegarmistrz – odpowiedziała mu z nutką dumy w swoim głosie.
Cień otworzył szerzej oczy, słysząc o tym, jaki tytuł posiada młoda Lunatyczka. Widział, że wciąż była zdenerwowana i odrobinę wystraszona, ale raczej nie powinno stać się nic złego. Po prostu kontynuował rozmowę.
- Ale lepiej uważaj, bo ten ktoś, kto tu był nie wyglądał życzliwie z tym sztyletem – upomniał ją.
- Kto taki? - spytała zdziwiona.
Westchnął. Skąd miał wiedzieć kim była ta osoba? Tak samo nie miał pojęcia jakie miała zamiary, choć raczej nie miała nic dobrego na myśli. Może to tytuł Lunatyczki był winny temu wszystkiemu? Przechylił delikatnie głowę, nie spuszczając z dziewczyny wzroku.
- Przecież nie wiem. Ale wyglądał na zdenerwowanego, a był w mniej więcej moim wieku – odpowiedział, po krótkim zastanowieniu – Cóż, wybacz, że nawiedziłem cię w twym śnie, jak i teraz w twoim pokoju. Do zobaczenia Lilith.
Skończył mówić, a dziewczyna zamiast niego ujrzała jedynie nieduży kłębek dymu, który zmniejszał się w dość szybkim tempie, jednocześnie przybierając inną postać. Po chwili zmienił się w białego kruka, który natychmiast wzbił się w powietrze i wyleciał przez otwarte okno, znikając bez śladu, choć nie była to jego ostatnia wizyta w tym domu.
***
Spacerował sobie powoli po uliczkach miasta, nie zwracając uwagi na deszcz. Podniósł rękę, żeby móc poprawić założony na jego głowę kaptur, po czym rozglądnął się. Dość wyróżniał się, w porównaniu do innych osób w Krainie Luster, przez co przyciągał ich nieprzyjemne spojrzenia. Płaszcze, kapelusze... a on w zwykłej białej bluzie z kapturem, ubrany jak... normalny człowiek. Od czasu, gdy po raz pierwszy odwiedził ich świat bardzo się nimi zaciekawił. Niby nie mieli nic specjalnego, ale wciąż wydawali mu się interesujący. Te wszystkie rzeczy, które posiadali u siebie, niby nie tak jak tutaj magiczne, ale całkiem inne i według niego o wiele ciekawsze. A na dodatek te ubrania są takie wygodne, a słodycze pyszne! Pomimo tego, że jest Cieniem i wiedział, że zwykłe jedzenie nic mu nie da to i tak zawsze uwielbiał je jeść.
Szczerze mówiąc nigdy nie podobało mu się to, czym jest. Podróżowanie po świecie, zjadanie snów innych... uważał się za „szkodnika” i żeby choć trochę móc przyczynić się innym, starał się chronić ich od koszmarów. Tak wyglądało jego życie przez duży okres czasu. Nie miał pojęcia ile ma lat, kim byli jego rodzice, albo czy w ogóle jakichś miał, w końcu nie wiadomo jak powstaje „takie coś” jak on. Od bardzo długiego czasu z nikim nie rozmawiał... oprócz jednego wyjątku. Uniósł głowę i spojrzał na niebo. Spośród deszczowych chmur ujrzało mu się dojrzeć Księżyc. Pełnia. Natychmiast się odwrócił i zaczął biec, a po chwili zamiast niego ponownie pojawił się kłąb dymu. Przybrał postać kruka, po czym odleciał.
***
Siedział na dywanie, plecami oparty o łóżko z lekkim uśmiechem na twarzy i wzrokiem skierowanym w stronę dziewczyny. Znów się obudziła, jednak cichy trzask drzwi sprzed kilku sekund, upewnił go, że na pewno nie była to jego wina. Przechylił delikatnie głowę, nie spuszczając z niej wzroku, gdy ta go w końcu zauważyła.
- Znów budzisz się w środku nocy. Nie możesz choć raz spać do rana? - zapytał, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- On znów miał nóż? - spytała, nie odpowiadając wcześniej na jego pytanie.
Spodziewał się tego. Milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie chciał denerwować Lilith, choć wiedział, że niedługo może wydarzyć się coś złego.
- Tak. Ale co cię to martwi? Mieszka tu, prawda? Więc musi być dla ciebie kimś bliskim. Przecież nic by ci nie zrobił.
Ale w takim razie po co wchodziłby do jej pokoju z nożem? To wszystko było bez sensu. Pochylił delikatnie głowę, wbijając wzrok w ziemię, po czym zamyślił się. Nie można było tego tak zostawić.
- Jest moim bratem – usłyszał i natychmiast podniósł głowę, żeby móc spojrzeć na dziewczynę, która właśnie wyrwała go z zamyśleń – Ale nie mam pewności co do tego, co on może chcieć zrobić.
Cicho westchnął, po czym znów wrócił do przemyśleń. Co mógłby zrobić?
- Jutro jeszcze mogę cię odwiedzić – stwierdził, przerywając trwającą od dłuższego czasu ciszę – Potem właściwie też, ale nie do końca to zamierzałem robić. Więc chyba możesz spać spokojnie.
Postarał się ją pocieszyć, choć w obecnym stanie raczej na niezbyt wiele się to zdało. Jednak to jedyne co mógł zrobić. Powoli wstał, pożegnał się, po czym zmienił się w kruka i odleciał przez otwarte okno.
***
Leciał najszybciej jak potrafił. Szybko przemierzał ulicę miasteczka, wypatrując jedynie tej jednej, dużej, białej posiadłości. Zgubił się. Tak, po prostu zgubił się w miejscu, w którym był już od tylu lat. Można byłoby się zdawać, że zna na pamięć każdą ulicę, każdy zakątek Krainy Luster, ale tak nie jest, jak zresztą widać. Powinien być już tam dawno, a tymczasem nie wiedział nawet, kiedy uda mu się tam dotrzeć.
Na szczęście nie trwało to długo. Po kilku minutach w końcu ujrzał swój cel i szybko skierował się w jego stronę, by następnie móc wejść do środka przez otwarte okno, tak jak zawsze. Lilith już spała. Stanął koło łóżka, po czym spojrzał na nią. Miała koszmar, zauważył to od razu. Wpatrywał się tak w nią jeszcze przez kilka sekund, po czym zniknął.
***
Rozejrzał się. Wielkie tłumy ludzi nie posiadających twarzy, idących w najróżniejszych kierunkach. Mruknął cicho niezadowolony, po czym pobiegł przed siebie w poszukiwaniu młodej Lunatyczki. Przedzierał się pomiędzy wszystkimi, cały czas rozglądając się naokoło, lecz nigdzie nie mógł jej znaleźć. Dopiero gdy wszystkie postacie zawróciły i udały się w jednym kierunku, zrozumiał o co tu chodzi. Natychmiast ruszył za nimi, mając nadzieję, że się nie pomylił. Wyprzedził ich z trudem, po czym rozejrzał się, ale wciąż nie mógł jej zobaczyć.
Usłyszał szloch. Wystraszony natychmiast ruszył w stronę, z której wydobywał się ten dźwięk. Płakała, nie było innej opcji. Musiał ją znaleźć. Nie zwracając uwagi na postacie, które przybrały wygląd jej brata, wciąż biegł przed siebie, chcąc jak najszybciej ją znaleźć. W końcu mu się udało. Upadła na kolana, wciąż płacząc, a wszystkie osoby naokoło niej ruszyły w jej stronę, trzymając w ręce sztylet. Cień wiedział, że to jedynie sen, ale nie chciał, żeby białowłosa musiała się męczyć. Podbiegł do niej, po czym przykucnął za nią i położył rękę na jej ramieniu.
- Lilith? - spytał.
Wszystko zniknęło.
***
Powoli otworzył oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Znów się obudziła, tak jak zawsze i zapewne tym razem to on był powodem. Jednak nie miał za dużo czasu by się nad tym zastanowić. Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, widząc brata Lilith stojącego nad jej łóżkiem, a w dodatku trzymającego w ręce sztylet. Nie było czasu na przygotowywanie jakiegoś planu, czy na myślenie nad czymkolwiek innym, musiał coś zrobić.
Natychmiast podbiegł do niego, po czym chwycił go za rękę w której trzymał broń. Nie udało mu się go całkiem powstrzymać, gdyż ostrze pomimo tego, że nie trafiło tam gdzie powinno, wykonało na ciele dziewczyny podłużne, choć niegroźne cięcie. Wypadło z ręki Lunatyka, a ten skupił się na jak najszybszym wyeliminowaniu Cienia. Clear nie zdążył nawet spojrzeć na Lilith, musiał się bronić, lecz niestety był mniejszy i słabszy od chłopaka, więc nie miał z nim najmniejszych szans. Po dłuższej chwili upadł na ziemię, po czym został jeszcze dobity ciosem w twarz. Z resztką sił starał się podnieść, ale niestety, gdy tylko udało mu się unieść głowę, żeby móc spojrzeć na swojego przeciwnika, otrzymał mocnego kopniaka w brzuch. Jęknął cicho i zwinął się z bólu, nie mogąc już nic zrobić.
Nie miał pojęcia co dzieje się naokoło niego, nie wiedział nawet czy Lilith jeszcze żyje. Po niej najprawdopodobniej przyszłaby kolej na niego. Musiał coś zrobić, nie mógł się tak po prostu poddać. Nie chciał stracić jedynej osoby którą polubił, znów zostałby sam. Z trudem otarł dłonią krew cieknącą z jego wargi, po czym powoli się podniósł. Wyprostował rękę, jednocześnie dłonią wskazując w stronę brata, a ta... zmieniła się w pistolet.
- Zostaw ją! - krzyknął.
Udało mu się na chwilę odwrócić jego uwagę, a to wystarczyło, żeby wszystko zakończyć. Lilith resztkami sił chwyciła sztylet leżący obok niej i korzystając z tego, że jej brat skupił się na czymś innym, zamachnęła się i wbiła ostrze w jego klatkę piersiową. Cień natychmiast wstał, po czym zbliżył się do nich, złapał bezwładne ciało jej brata, po czym odrzucił je na bok, żeby nie upadło na Lunatyczkę. Przykucnął przy niej i po prostu ją przytulił.
- Nic ci się nie stało? - spytał ze współczuciem.
Idiotyczne pytanie. Przecież sam widział co działo się przed chwilą, nie mogło być w porządku. Dopiero co sam otrząsnął się z szoku. W odpowiedzi na swoje pytanie usłyszał jeszcze głośniejszy szloch. Zamknął oczy i przytulił ją mocniej.
Usłyszał kroki. No tak, przecież to oczywiste, że zaraz wszyscy się tu zlecą. Nie byłoby to możliwe, żeby nikt ich nie usłyszał. Uniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi, które właśnie otworzyły się, a zza nich wyszedł ojciec Lilith, a także jej matka. Obydwoje w szoku patrzyli się na to, co właśnie stało się w pokoju. Cień spanikował i natychmiast wstał, spoglądając na nich.
- Pański syn próbował ją zabić – zwrócił się do nich z przerażeniem w głosie. Musiał ich w jakikolwiek sposób uspokoić – Broniliśmy się, nic więcej. Proszę nie myśleć, że chcieliśmy mu coś zrobić.
Nie zadziałało. W końcu co mógł pomyśleć jej ojciec, widząc takie coś? Martwy syn leżący na podłodze, a oprócz niego ich córka cała we krwi i nieznajomy człowiek? Na pewno nie mieli teraz zbyt dobrych zamiarów. Cofnął się kilka kroków, spoglądając ze smutkiem na Lilith. Nic nie mógł już zrobić, pozostała mu jedynie ucieczka. Skierował się w stronę okna, po czym wyskoczył przez nie, będąc już w postaci białego kruka. Nie miał zbyt dużo siły na korzystanie z mocy, więc jedynie skierował się w dół, stanął na ziemi i powrócił do poprzedniej postaci. Powoli ruszył przed siebie, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca. Jednocześnie miał nadzieje, że Lunatyczce także uda się uciec, w końcu była Panią Zegarmistrz. Uniósł rękę i rękawem bluzy wytarł krew ze swojego policzka. Trochę ucierpiał na tym wszystkim. Westchnął i ruszył dalej, gdy nagle usłyszał głos Lilith. Natychmiast odwrócił się w jej stronę, po czym podszedł bliżej, z uśmiechem na twarzy.
- Więc rozumiem, że mam cię zaprowadzić daleko stąd? - spytał.
|
|
|