Archiwum X - "Lalki nie są tylko do zabawy..." - Historia Diany
Anonymous - 27 Grudzień 2014, 11:42 Temat postu: "Lalki nie są tylko do zabawy..." - Historia Diany
,,- Wujku, powiedz mi po co robisz te śmieszne lalki?
- Cóż, Molly. Tworzę je po to, by móc je kochać.
- Ale... Przecież są tylko pustymi lalkami. Wiele dzieci na świecie bawi się takimi, jak one. Lalki są tylko po to by małe dziewczynki mogły się nimi bawić.
- Nie każda marionetka powstaje, by służyć swojemu Panu, w tym przypadku dziecku, które się nimi bawi. Niektóre z nich rodzą się by pomagać innym, by móc rozkwitać za każdym razem i pięknieć coraz bardziej, z dnia na dzień. Właśnie po to powstają moje marionetki, najbardziej wyjątkowa z nich jest Diana.
- Wujku, mówiłam Ci kiedyś, że jesteś szalony, prawda? Heh, dla mnie lalki są puste, nie rozumiem cię.
- Tak, i to nieraz mi to mówiłaś. Większość lalek owszem, jest pusta, są nieżywe. Lecz zauważ, że my, ludzie jesteśmy do tych lalek podobni, jesteśmy równie puści co one, lecz my w przeciwieństwie do nich staramy się tą pustkę czymś wypełnić."
Była jedną z niewielu lalek stworzonych przez swojego Pana. Każda z nich była doskonała, lecz ta była z nich wszystkich najlepsza. Najpiękniejsza, najdelikatniejsza, a jak się później okazało - najbardziej uczuciowa i ludzka. Pan Albert w każdą ze swoich lalek wkładał jakąś cząstkę siebie, te cząstki czyniły owe lalki wyjątkowe i podobne do niego. Za główny cel postawił sobie stworzyć lalkę, która będzie prawdziwym arcydziełem - taką, której nigdy nie stworzył nikt.
Diana na początku była tylko projektem, rysunkiem, ilustracją, która powstawała dość długi okres czasu. Albert za każdym razem poprawiał szczegóły aż do takiego stopnia, że projekt zupełnie nie przypominał tego z początku. Na początku miała być to mała laleczka o czarnych, półdługich włosach w średniowiecznym ubranku. Końcową wersją marionetki stała się delikatna lalka w ślicznej sukience, jasnych i długich włosach oraz dużych błyszczących oczach. Tak właśnie jego zdaniem wyglądała idealna lalka.
Rozpoczęła się więc ciężka praca, która miała na celu ten projekt "ożywić". Marionetkarz pracował nad nią długo, chyba najdłużej ze swoich wszystkich laleczek. Gdy jego małe przyjaciółki, pytały co robi zawsze odpowiadał "będziecie miały siostrzyczkę", na ogół padało pytanie "a jaka ona będzie?" oczywistą odpowiedzią była "Idealna". Na początku małe marionetki bardzo się cieszyły, gdy ich tatuś tworzył kolejną lalkę (tak mówiło się na Alberta, nazywany był "tatusiem").
W końcu Albert dumny z siebie stworzył kukiełkę z najwyższej jakości tworzyw i materiałów. Robiła duże wrażenie, była perfekcyjna, właśnie taka o jaką chodziło mu od początku.
Wraz z krótką chwilą, gdy Albert ożywił Dianę, rozpoczęła ona swoje życie. W pewnej chwili jasnowłosa dziewczynka usiadła na stoliczku i rozejrzała się uważnie po miejscu, w którym się znajdowała.
- Gdzie jestem...? - To były pierwsze słowa, które wypowiedziała. Jej głos był strasznie przyjemny i delikatny, a zarazem strasznie cichutki. Od razu wśród reszty lalek odezwało się zaciekawienie i zafascynowanie. Wszystkie trzy, bo obecnie było ich tyle, podbiegły do stoliczka przyglądając się jej i zadając różne pytania.
- Jak masz na imię?
- Jak ci się podoba?
- Wiesz, że to nasz tatuś?
Oraz wiele innych, nad którymi dziewczyna musiała się zastanowić.
- Ja... Nie wiem. - Odparła na pierwsze pytanie, patrząc smutnym wzrokiem na Alberta.
- Ma na imię Diana, moje małe. - Odezwał się w końcu mężczyzna i zdjął Diane ze stoliczka. Był dumny ze swojej pracy.
- Jak uroczo, w ogóle jest śliczna! - Zawołała jedna z sióstr Diany. Nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć, nie znała wielu słów, nawet nie wiedziała jakim cudem wypowiedziała te dwa zdania. Przed nią było dużo nauki.
Albert poświęcał jej strasznie dużo uwagi. Tłumaczył jaka jest jej rola, z czego powstała, oraz uczył ją mówić. Okazało się, że jak na lalkę jest niezwykle sprytna i inteligentna. W przeciwieństwie do innych lalek w jej ciele była ludzka dusza, która uczyniła ją taką jaką jest.
Diana przyzwyczaiła się do swojego taty, była szczęśliwa i to bardzo. Jej szczęście trwało dopóki Alberta nie odwiedził kolega ze swoją córeczką, której Diana od razu przypadła do gustu.
W progu drzwi stanął wysoki mężczyzna o jasnych, niemalże popielatych włosach. U boku tej osoby stała mała dziewczynka, miała może z dziesięć, maksymalnie jedenaście lat. Zarówno on, jak i jego córka wyglądali na bogate i wpływowe osoby. Rodzina mężczyzny imieniem Jasper stanowiła zupełne przeciwieństwo zwyczajnego, szarego rzemieślnika imieniem Albert. Był biednym mężczyznom, nie pracował zbyt wiele chyba, że ktoś złożył zamówienie na meble, lub coś takiego. Jego jedynym i prawdziwym szczęściem była Diana i jej trzy siostrzyczki - żywe lalki. Niewiele osób wiedziało o jego zajęciu, tak naprawdę wiedziała o tym tylko jego siostrzenica.
Gdyby powiedział w mieście, iż potrafi tworzyć żywe lalki prędzej znalazłby się w zakładzie psychiatrycznym.
- Och, Albert! Miło cię widzieć! - Powiedział wesoło mężczyzna, wchodząc do kuchni.
- Tak, ciebie też Jasper. Proszę, rozgość się. - Rzekł spokojnie. Nie przepadał za tym mężczyzną, ale jednak wiele mu zawdzięczał. Jasper pomagał mu wielokrotnie wyjść z długów. Jasper i Albert siedzieli przy kominku i rozmawiali w najlepsze, dziewczynka imieniem Lotta siedziała grzecznie u boku ojca, słuchając znudzona rozmowy. Chwilę później w drzwiach pojawiła się dziewczynka, niczym z porcelany. Śliczna, drobna i urocza, niewiele niższa od Lotty.
- Tatusiu. Mogę cię na chwile prosić..? - Zapytała niepewnie, patrząc na Jaspera i Lotte, którzy skierowali na nią swoje spojrzenie.
- Boże, Albert czy to jest lalka?! - Zawołał z wrażenia mężczyzna, podnosząc się z fotela i podchodząc do lalki. Blondyneczka szybko schowała się za framugę drzwi, wychylając delikatnie główkę. Wystraszyła się, pierwszy raz w swoim życiu widziała tego mężczyznę. Albert westchnął, przeczucie mu mówiło, że zaczną się kłopoty i wcale się nie mylił. Podszedł do Diany i pogłaskał ją po główce.
- Nie bój się maleńka, to Jasper.. Nic ci nie zrobi. - Zwrócił się do niej, po czym spojrzał na blondyna. - Tak, to jest lalka.
Lotta natychmiast z wielkim entuzjazmem i krzykiem podbiegła do lalki, przytulając ją z całej siły, prawie ją zgniotła! Diana była delikatna.
- Jaka ona jest śliczna, tato chcę ją! - Diana starała się wyrwać z uścisku dziewczynki, w końcu się rozpłakała nie widząc innego sposobu ucieczki.
- Tatusiu. - Powiedziała szlochając, Albert natychmiast wyzwolił ją z uścisku Lotty i wziął na ręce, przytulając do siebie.
- Nie płacz... Lotto, uważaj, ona jest niezwykle delikatna.
- Ona w ogóle coś czuje? - Zdziwił się Jasper, po czym głośno zaśmiał. - Nie wiedziałem, że samotność aż tak odbije ci się na psychice. - Lotta nie wiedząc za bardzo co się dzieje, obserwowała lalkę.
- Nie śmiej się. Ze mną jest wszystko w porządku. To jest prawdziwa osoba, czuje tak jak my, reaguje jak my i ma tyle samo emocji, co my. Jest jak człowiek. - Odparł zirytowany mężczyzna, patrząc na Jaspera. Diana uspokoiła się i pozwoliła na postawienie na podłodze. Stała za nogą Alberta, patrząc na niego błagalnie. Lotta jednak nie chciała dać spokoju i jak to dzieci, podeszła do niej i usiadła na przeciw, ciągnąć ją za włosy.
- To są prawdziwe włosy? - Zapytała zaciekawiona, podczas gdy marionetka starała się jak najbardziej łapać za głowę, by nie odczuwać tego okrutnego ciągnięcia za włosy.
- Zostaw mnie! - Powiedziała zirytowana lalka. Dziewczynka posłusznie puściła jej delikatne kosmyki. Lalka odwdzięczyła się jej zimnym spojrzeniem. - Masz mnie NIE dotykać! Nie życzę sobie tego! Tobie też nie byłoby miło, dzieciaku, jakbym ciągnęła cię za włosy! - Warknęła, po czym odeszła, zostawiając Lotte, Jaspera i Alberta w pokoju.
Albert był z niej dumny, Jasper i Lotta byli zdziwieni bezczelnością kukiełki.
- Tato, kupmy ją! - Zawołała Lotta poddenerwowana zachowaniem lalki. - Ja ją wychowam. - Mruknęła, patrząc z nadzieją na ojca.
- Nie, Diana nie jest na sprzedaż. - Odmówił ostro Albert, widząc Jaspera który już chciał spełnić prośbę córki. Był na każde jej zawołanie i zawsze słuchał się córeczki, bo jak ta zacznie krzyczeć to będzie źle. Nie dość, że była rozpieszczona, to w dodatku chamska. Tym razem nie dostanie czego chce. Lalka stała za drzwiami i słuchała rozmowy. Na szczęście tata nie chciał jej oddawać obcym ludziom.
- Albert, nie chcę wysłuchiwać jej pretensji do mnie.
- Zrozum, że to twoja córka. To ty masz nad nią władzę, nie ona nad tobą.
- Ech, pogadamy kiedy indziej.
Po tych słowach Jasper wraz z Lottą wyszli. Diana spokojnie mieszkała z Albertem, jakby nigdy nic. Martwiła się faktem, że może zostać sprzedana, bo któregoś razu Jasper powiedział Albertowi "jeśli nie sprzedasz mi tej lalki, przestanę Ci pomagać".
Nie chciała zostawić go z długami, już chyba wolałaby zostać oddana. Wtedy jej ojciec na pewno miałby pieniądze.
Relacje Diany ze swoimi siostrami był naprawdę dziwne. Na początku było fajnie i miło, lecz z biegiem czasu zaczęły stawać się złośliwe. Blondynka miała wrażenie, że były zazdrosne o to iż Albert spędza z nią mnóstwo czasu, a każdy kto nie przejdzie obok ich domu i nie zobaczy jej w oknie mówi "jaka śliczna laleczka". Nie chciała żeby były zazdrosne, Diana już miała w naturze bycie taką, a nie inną.
Pewnego dnia Albert musiał gdzieś wyjechać, więc pozostawił dom i swoje lalki pod opieką Jaspera. Wtedy nie miał pojęcia, że przed wyjazdem zobaczy Dianę ostatni raz.
Ten dzień wydawałaby się miły, gdyby nie to, że w domu zagościł jasnowłosy mężczyzna wraz ze swoją córką.
Siedział w pokoju i oglądał telewizje, lecz gdzie była jego córka? Dziwnym zbiegiem okoliczności znalazła się w tym samym pokoju co Diana. Była wyjątkowo miła, gdy tak się zachowywała, laleczka nie miała oporów i mogła się z nią normalnie bawić. Albert miał wrócić przed 22, Jasper zaś wracał o 21 do domu. Lotta w pewnej chwili powiedziała "chodź Diana, pobawimy się gdzieś indziej, ale zamknij oczy". Diana jako iż była naiwna, zgodziła się na to i to był największy błąd w jej życiu. Diana w końcu znalazła się u Lotty, mimo, że strasznie tego nie chciała. Wtedy zaczął się koszmar. Lotta traktowała ją tak, jak każdą lalkę. Mocno szarpała za włosy, ubierała w różne głupie ubranka i jej dokuczała. Męczyła się tak chyba z dwa tygodnie, później postanowiła, że się stąd wyrwie.
Swój plan wykonała, po wielu próbach co prawda, ale jej się udało. Była ciemna noc, a na niebie widniał księżyc. Nie mogła spać, więc po prostu wstała ze swojego łóżeczka i zaczęła iść w stronę otwartego okna, było ciepło a z tego co się nauczyła, Lotta lubiła spać przy otwartym oknie. Diana wiedziała o swoich mocach, więc w każdej chwili mogłaby ich użyć, gdyby dziewczynka się przebudziła. Wszystko szło dobrze, szła powoli do okna i była już tuż tuż, gdy nagle usłyszała za sobą zaspany głos Lotty "Diana? Co ty robisz? Wracaj do łóżka." Kukieła spojrzała w stronę okna i później na Lotte, posyłając jej nieprzyjemny uśmiech.
- Niestety. Więcej już nie będziesz mnie męczyć, zostawiam cię.
- Ale nie możesz.
- Kto mi zabroni, przecież nie ty. Jesteś tylko głupim, rozpieszczonym smarkaczem nie zwracającym uwagę na nikogo innego, prócz siebie. Mówiłam ci wielokrotnie, że odczuwam ból, ale nie... Ty nie chciałaś mnie słuchać. Jesteś najgorszą osobą, którą mogłabym spotkać w swoim życiu.
Po tych słowach szybko skierowała się do balkonu, dziewczynka od razu pobiegła za nią.
- Nie podchodź. - Powiedziała blondynka, patrząc na dziecko stojące w błękitnej koszuli nocnej. Ta jednak nie posłuchała. Lalka patrzyła na dziewczynkę w skupieniu, nie ruszała się, w tej chwili musiała wyglądać dość nietypowo, prawie jak scena z horroru. Żywa lalka i małe dziecko. Kto by pomyślał, że chwilę później dziewczynkę oplotły srebrne, błyszczące nici i została unieruchomiona. Diana wykorzystała okazje i uciekła od niej, później ruszyła w dalszą podróż, która właśnie się rozpoczyna.
|
|
|