Historie Postaci - Kocia Królowa
Queen - 7 Kwiecień 2015, 18:07 Temat postu: Kocia Królowa
To będzie historia o tym co wydarzyło się za jej życia oraz krótko po tym, jak umarła.
Ścieżki życia:
Urodziła się w wyjątkowo zamożnej i dużej rodzinie szlacheckiej, słynącej z produkcji zabawek najlepszej jakości oraz znajomościami z innymi, równie wspaniale kursującymi na rynku firmami. Raven, najmłodsza córka lady Black, wdowy, która straciła męża, przyszła na świat w najgorszym możliwym czasie dla swej matki oraz rodzeństwa. Pogrążeni w żałobie, nie byli w stanie cieszyć się świeżością oraz nową dawką miłości, jaki wprowadzała w ich życie mała kotka. Kuzynostwo oraz dalsi krewni nie byli specjalnie zainteresowani kolejnym dzieckiem z ich rodu, toteż mała zostawała głównie z pokojówkami, które od maleńkości uczył jej zasad dobrego wychowania, odpowiedniego dla tak młodej szlachcianki. Nawet jeśli ów zasady nie przypadały jej do gustu, gdyż zabraniały np. biegania po dworze lub zabawy w deszczu, to młoda dziedziczka starała się uczyć ich jak najszybciej oraz jak najlepiej i jak najzgrabniej ukazywać swoje postępy przed matką, oraz siostrą. Niestety kobiety nienawidziły czarnowłosej — tak bardzo przypominała ojca, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Matka od samego początku obwiniała swoją najmłodszą córkę o śmierć męża i sprowadzenie na rodzinę emocjonalnej katastrofy. Lady Black zasiała ziarno niepewności oraz niechęci do małej Raven w jej siostrze, Lunie, jeszcze, gdy obie były bardzo małe. Sześcioletnia srebrnowłosa szybko zaczęła wierzyć w kłamstwa opowiadane przez starszą kobietę, a trzyletnia dziewczynka nie mogła nic na to poradzić — od niedawna mówiła i nie rozumiała, na czym polega ta cała nienawiść skierowana w jej stronę, była tylko niewinnym dzieckiem. Dlatego też, gdy zaczęła dorastać pod surowym, chłodnym spojrzeniem matki, nienawistnym, pełnym drwiny uśmiechem siostry, próbowała być idealna. Nie wychylała się, udawała niewidzialną, podczas gdy urządzane były wspaniałe bale czy gustowne bankiety. Próbowała zasłużyć sobie na miłość matki, dorównać siostrze, ale wszystkie jej starania kończyły się fiaskiem. Jej jedyną otuchą, osobą, która potrafiła okazywać ciepłe uczucia w stosunku doń, był Ren — jedyny syn zmarłego Lorda i Lady Black, najstarszy dziedzic majątku, jej starszy brat. Od kiedy szlachcianka skończyła dziesięć lat, wiedziała, że chce być dokładnie taką samą osobą jak młody mężczyzna: pełną dobroci, zrozumienia, wybitnie inteligentną, doskonale radzącą sobie z polityką firmy, pewną siebie, delikatną, ale i mającą w sobie coś ze spokojnego wojownika. Ren szybko został autorytetem dla młodej kotki, która powoli przestawała interesować się docinkami ze strony siostry czy nienawiścią w oczach matki — teraz liczyło się tylko to, aby szybko dorosnąć i móc pomóc bratu z rodzinną firmą. Raven marzyła o zakładaniu wspaniałych sukien, stawaniu u boku mężczyzny, słuchaniu zabawnych historyjek innych przedstawicieli swoich spółek, o byciu potrzebną. W wieku dwunastu lat zaczęła zaszywać się w ogrodzie różanym oraz ćwiczyć walkę sztyletem, mieczem czy nawet zwykłym nożem kuchennym. Pragnęła siły, by bronić swoją rodzinę, gdyż do jej uszu dotarła plotka, że ktoś czyha na życia członków jej rodu. Po kilku dniach ćwiczeń Ren, który niedawno wrócił z ważnego spotkania, znalazł ją, ale nie zbeształ tak, jak myślała. Zaśmiał się jedynie, po czym stwierdził, że jeśli chce, to może udzielić kotce kilka wskazówek. Czarnowłosa oczywiście od razu się zgodziła i od tamtego słonecznego dnia, miała swojego trenera. Dzięki temu mogła też spędzać z mężczyzną więcej czasu, co ją niezmiernie cieszyło, ponieważ nawet próby ignorowania obelg nie mogły sprawić, żeby tak młoda osoba nie czuła się zraniona. Niestety nawet jej szybkie postępy w posługiwaniu się bronią białą, nie mogły sprawić, że brat z nią pozostanie – po skończeniu przez nią piętnastu lat zaczął częściej jeździć w delegacje do innych krain, a gdy osiągnęła wiek odpowiedni do zamążpójścia (czyli lat szesnastu), zdarzył się okropny wypadek. Ren nie wrócił do domu, został uznany za zaginionego, a kilka męczących, nieprzespanych nocy później, oficjalnie mówiono, że został zamordowany. By poradzić sobie w czasie żałoby, w życiu po stracie jedynego znanego jej członka rodziny, który nigdy, ale to przenigdy nie winił ją za śmierć Lorda i zawsze był sprawiedliwy w stosunku, co do niej – musiała uciec od wrzasków, kolejnych wizji zarzucania śmierci właśnie na nią. Zabrała trochę pieniędzy, najpotrzebniejsze rzeczy i ze łzami w oczach zakończyła pierwszy etap jej życia.
Schyłek życia:
Dwa lata później była najbardziej znaną złodziejką w całym kraju – byłą mrokiem nocy, który, choć zawsze pokazuje swe oblicze, jest nieuchwytny. Część swych skarbów oddawała wszystkim tym, którzy potrzebowali pieniędzy; ludziom w slumsach, dzieciom z domów dziecka, którzy tak jak ona nie mieli nikogo, kto by je kochał. Kotka zaczęła zbierać podrzędnych złodziejaszków i w zamian za pokazanie kilku sztuczek mieli być wierni, a wszystko, o co prosi, miało być zrobione. Jednak nawet uśmiechy i gorące podziękowania wszystkim, którym pomogła, nie mogły zmienić tego, że była pusta w środku. Nie bała się wchodzić do płonących domostw, tonących statków, ponieważ nie obawiała się śmierci – nie miała powodu, by istnieć. Jednak zmieniło się to któregoś chłodnego dnia, gdy przed Czarną Królową (tak ludność o niej mówiła) zjawił się tajemniczy jegomość o kasztanowych włosach, promiennym uśmiechu i miodowych oczach, które tak bardzo przypominały te, o których chciała zapomnieć. Raven powitała go z uśmiechem oraz łzami spływającymi po policzkach, a potem już zawsze był u jej boku. Stał się drugim najlepszym złodziejem, a może i był na równi z nią, ale to nie miało znaczenia, gdyż został jej prawą ręką. Wprowadził uśmiech do życia kotki, napełnił ją uczuciami, sprawił, że przestała być pusta. Któregoś dnia przyniósł do królowej czarnego kruka, mówiąc, że to prezent dla niej i jeśli zechce, będzie mogła go wyszkolić. Ucieszona kota rzuciła mu się na szyję, uświadamiając sobie, że patrzenie w te cudne miodowe oczy już nie boli. Teraz tylko cieszy się, gdy ma możliwość w nie spoglądać. Niestety ten przyjemny czas nie mógł długo trwać – pojutrze miał odbyć się napad na ogromny statek, który miał cumować w porcie. Drugi, nieco szczęśliwszy etap jej życia miał się zakończyć z chwilą wtargnięcia na okręt.
Ostatnia godzina:
Przygotowania do rabunku zakończyły się pomyślnie; wszyscy członkowie bandy zebrali się w umówionym miejscu o ściśle określonej porze, nikt nie śmiał się późnić nawet i o minutę. Bandyci na sygnał Królowej ruszyli na załogę statku, stając ze wszystkimi do walki. Jak mogli się spodziewać, cenny ładunek nie został pozostawiony sam sobie – łupu bronili jedni z lepszych wojowników do wynajęcia, a marynarze okazali się być w większości żołnierzami. Raven u boku z Bezimiennym stanęła do walki z kilkoma podrzędnymi wojownikami, szybko z nimi kończąc. Niestety im głębiej w stronę ładowni szła, tym walka była ostrzejsza, a Bezimienny zniknął gdzieś w tłumie walczących. Podczas wiru okrzyków, krwi i ran wpadła na osobe, której szczerze się nie spodziewała – Luna, jej siostra, z wyrazem nienawiści wpadła nań, atakując zaciekle. Młodsza przedstawicielka rodu Black nie chciała z nią walczyć, ale po tym jaj białowłosa kotka zabiła dwójkę jej przyjaciół z zimna krwią, wiedziała, że musi bronić siebie oraz swoich ludzi. Zaczęła się ostra walka między dwoma szlachciankami, i w którymś momencie przeniosła się do jednej z kajut. Czas mijał, a obie kobiety walczyły ze sobą zażarcie, jakby od tego miało zależeć życie nie tylko ich, ale też wszystkich, którzy znajdują się po którejś ze stron konfliktu. Zadawały sobie rany raz po raz, krzyczały i wyrzucały całą gorycz, czującą wobec tej drugiej. Nieziemsko zmęczone oraz mocno krwawiące kotki, nacierały na siebie, nie przejmując się tym, że odgłosy bitwy zaczynały, cichnąc – najważniejsza była teraz dla nich ich przeciwniczka. Luna zadała wymęczonej siostrze krytyczne uderzenie; wielka rana po mieczu zdobiła teraz alabastrowy brzuch Raven, która natarła na nią ostatkiem sił. Świat był w tamtej chwili po jej stronie, gdyż przyszła wielka fala, która zabujała okrętem, a wytrącona z równowagi Luna praktycznie sama nabiła się na ostrze czarnowłosej. Obie padły na drewnianą podłogę w kajucie, czując, że nie wyjdą z tego. I tak kończył się trzeci, krótki, ale nie najkrótszy etap jej życia.
Godzina śmierci:
Ledwie łapiąc oddech, zakaszlała donośnie i zachrypniętym głosem zapytała Lunę, czy jeszcze jakoś żyje. Nie otrzymała odpowiedzi, ale ledwie słyszalny, świszczący oddech utrzymał Raven, że nie wyzionęła jeszcze ducha. Przeniosła swoje spojrzenie z siostry na obrazy znajdujące się w pomieszczeniu – Luna stała dumnie wyprostowana, trzymając za rękę jakiegoś nieznanego jej mężczyznę. Czarnowłosa w pierwszej chwili nie zrozumiała przekazu tegoż to dzieła, portretu, jednak po chwili w jej niedotlenionym mózgu pojawiła się odpowiedź; to musiał być narzeczony siostry lub mąż, którego nigdy nie poznała i poznać nie miała. Zacharczała, czując przenikliwe zimno oraz słysząc głuchą ciszę – najstarsza córka Lady Black właśnie zginęła z ręki jej młodszej siostry. Ale ten stan nie utrzymał się długo, Raven w pewnym momencie zrozumiała, że bogate zdobienia i piękne meble w kajucie gdzieś zniknęły, a przed jej oczami była tylko ciemność. Zimno przestało dokuczać, zamiast tego było jedynie ciepło, które rozlewało się po ciele równie szybko, co krew z niego wypływała. Cisza była ostatnim, co zarejestrowały jej uszy, gdy zakończyła czwarty, najkrótszy etap życia.
Nowy początek:
Okropny ból przeszył jej ciało, powoli otworzyła ociężałe powieki, spod których ciekły łzy – oczy zareagowały na jasne, oślepiające wręcz światło. Złapała łapczywie tlen w płuca, kaszląc po chwili krwią. Przed sobą ujrzała czarnowłosą kobietę o równie czarnym ogonie i uszach na głowie. W pierwszej chwili nie rozpoznała niewiasty przed nią leżącej, to też skupiła się bardziej na swoim bólu oraz zaistniałej sytuacji. Pamiętała, że przygotowywała się do rabunku naprawdę dużego okrętu, który miał być pełen skarbów, walkę z marynarzami, z siostrą, ale potem była jedynie pustka. Zatracona we wspomnieniach, niezgrabnie wstała, ruszyła w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą mnóstwo krwawych śladów, krew dosłownie kapała z niej, ale rany nie były tak dotkliwe, jak powinny. Gdzieś w połowie drogi do zejścia z tej kiwającej się łajby ujrzała Bezimiennego, który potykając się o własne nogi, biegł w stronę zupełnie jej przeciwną. Raven pomyślała, że teraz nie potrzebuje jej, skoro jest taka słaba, ranna. Gdy postawiła nogi na stałym lądzie, od razu poczuła się trochę lepiej, jednak spoglądając w okno najbliższego z domostw, otworzyła oczy szerzej ze zdziwienia. Zamiast jej standardowego oblicza w postaci wszechmogącej czerni, była biel. Białe włosy, fioletowe oczy, białe uszy, uchaty biały ogon. Po dotykała twarzy, ogona, uszy i wszystkiego co, przyszło jej na myśl, jednak żadna z części ciała nie należała doń. Zrozumiała, że ciało czarnej kotki, leżącej w kajucie należało właśnie do Raven, a ona stała się Luną. Krzyczała głośno przez chwile, następnie w amoku skierowała się w stronę swojej dawnej posiadłości. Nie świadoma swoich czynów zabiła każdego, kto stanął jej na drodze – gdy dopadła swoją matke, torturowała ją długo, boleśnie i z przerażającym uśmiechem na twarzy, karmiąc się przy okazji wszystkimi negatywnymi emocjami Lady Black. Tuż po tym, jak starsza przedstawicielka rodu zmarła, do rezydencji wbiegł Bezimienny, który jakimś sposobem zrozumiał, że Raven jest w nieswoim ciele. Podszedł doń ze swoją zwyczajową łagodnością, jednak nie spodziewał się, że oszalała kotka go nie rozpozna. Wbiła w niego swoje ostrze, ciesząc się ze swojego czynu niezmiernie. Rany prawie całe się zregenerowały po spożyciu tak wielu emocji, a ból przestał doskwierać. Do świadomości przywróciły ją słowa mężczyzny, który powiedział, że wszystko będzie dobrze, jakby nie wiedział, że dla niego skończy się to najpewniej śmiercią. Królowa zaklęta w ciele swojej siostry z żalu po swoim uczynku chciała popełnić samobójstwo, ale nie potrafiła. To, że wcale nie umarła (przynajmniej astralnie), musiało coś znaczyć, musiała mieć jakąś misję, która miała do czegoś doprowadzić. Jednak nie myślała o swoich krewnych ani o tym co stanie się z fabryką, kto przejmie władzę skoro ona jest pełnoprawnym spadkobiercą - egoistycznie trzymała się myśli, iż je życie jest coś więcej warte. Pożegnała się więc z każdą zabraną duszą i rozpoczęła piąty, najdłuższy etap jej życia, w którym próbowała pogodzić się ze swoim losem, dowiedzieć kim tak naprawdę jest, poznać nowe osoby, doświadczyć wielu nowości w życiu oraz sprawdzić, co przyniesie jej kolejny dzień. Nie miała nic do stracenia, bo w końcu była jedną łapą w grobie.
Bowiem nieśmiertelność możesz zyskać wtedy jedynie, gdy jesteś gotowy stracić coś więcej niż tylko życie.
|
|
|