Imię:
Moje imię to
Erin.
Nazwisko:
Collins, choć wiem, że nie tak brzmi moje prawdziwe nazwisko. To, które wymieniłam nosił człowiek podający się za mojego ojca.
Pseudonim:
Seamair - przybrałam ten pseudonim z dniem, w którym moje życie rozpoczęło się na nowo. Seamair z języka Irlandzkiego oznacza koniczynę. Czterolistną koniczyna jest symbolem szczęścia i tą właśnie roślinę znalazłam tamtego dnia, co prawda w plamie własnej krwi… jednak i tak uznałam to za szczęśliwy omen.
Wiek:
Przeżyłam już
17 lat, choć dopiero od 3 lat poznaję prawdziwy smak życia.
Rasa:
Byłam upiorną arystokratką, jedną z najbardziej majestatycznych ras zamieszkujących Krainę Luster, ale teraz nie należę już do tej szlachetnej grupy… Ile zostało we mnie z upiornych? Rogi, które widnieją na czubku mojej głowy? I chyba tylko to, bo stałam się dziwolągiem. Jestem teraz jednym z
Cyrkowców.
Ranga:
Jestem jednym z udanych eksperymentów projektu badawczego -
Poskramiacz.
Miejsce zamieszkania:
Aktualnie osiedliłam się w
Krainie Luster.
Moce:
Bańka pułapka– tak nazwałam swoją moc, kiedy uaktywniła się u mnie w wieku 8 lat. Byłam wtedy zachwycona tą zdolnością i do dziś jestem, choć już nie z tych samych względów, co w dzieciństwie. Potrafię tworzyć niezwykłe bańki, do złudzenia przypominające bańki mydlane. W moich ustach wytwarza się dziwny płyn o słodkawym posmaku. Bańki są niezwykle trwałe, jednak odpowiednio silne uderzenie zakończy ich żywotność. Jeśli nie czyjaś interwencja to bańki pękną na moje żądanie lub kiedy stracę nad nimi kontrolę. Mogę również manipulować ich rozmiarem oraz torem lotu. Co więcej, kiedy w zasięgu moich baniek znajdzie się jakaś żywa istota to zostaje ona pochłonięta do wnętrza bańki i uwięziona w niej do czasu, aż ta nie pęknie. Moi tymczasowi jeńcy mogą cieszyć się wygodną lewitującą w powietrzu celą o tęczowym połysku i sporym zapasie tlenu. Jednorazowo jestem w stanie stworzyć 6 dużych baniek pułapek.
*Maksymalnie może stworzyć 6 baniek pułapek.
*Stworzona bańka istnieje maksymalnie przez 5 postów.
*4 posty odpoczynku przed kolejnym użyciem mocy
Portale- jestem w stanie stworzyć wyrwę w przestrzeni, portal, który umożliwia mi błyskawiczne przenoszenie się z miejsca na miejsce. To całkiem przydatna moc szczególnie w razie konieczności ucieczki. To ja decyduję o miejscu, w którym pojawią się portale i nie mam w tej kwestii większych ograniczeń. Jednak mogę przenosić się tylko do miejsc, w których byłam lub widziałam na własne oczy np. przez uchylone drzwi. Nie muszę całkowicie przechodzić przez portal, czasem wykorzystuje je po to, aby przenieść tylko którąś z swoich kończyn, lub by dyskretnie się gdzieś rozejrzeć (zasada działania niczym z gry „Portal”). Tylko ja mogę je tworzyć i kontrolować, lecz również inne istoty mogą się nimi poruszać, jednak bez mojego przyzwolenia jest to trudne, gdyż przejście bardzo szybko się zamyka. Jeśli ktoś w porę nie przedostanie się przez portal zostaje z niego automatycznie wypchnięty, dlatego nie trzeba się obawiać ewentualnej straty kończyn. Mogę w jednym czasie stworzyć dwa przejścia prowadzące w inne lokalizacje. Jeśli chodzi o kwestie wizualne, portal przypomina kałużę o rozmytej tęczowej powłoce (coś jak plama benzyny na mokrym asfalcie).
*Maksymalnie może stworzyć 2 portale.
*Portal może pozostać aktywny przez maksymalnie 3 posty.
*3 posty odpoczynku przed kolejnym użyciem mocy
+Moc rangowa – Dominacja nad umysłem bestii
Umiejętności:
Samotna tancerka –taniec z początku nie był moją pasją, podjęłam naukę pod okiem Pani Adel, ponieważ ojciec tego chciał, powiedział, że to będzie dobre dla mojego zdrowia… Jednak mimo kiepskiego startu ten rodzaj rozrywki jak i sztuki szybko wkradł się w moje łaski. Kiedy pod czujnym okiem Pani Adel udało mi się opanować wszystkie podstawy zaczęłam naprawdę wczuwać się w ten świat. Taniec to magia, która sprawia, że ciało staje się posłuszne muzyce, a stopy same wiedzą jak się ustawić, kiedy tylko wokół zabrzmi muzyka. W okresie młodości to właśnie taniec pozwalał mi, choć na chwilę oderwać od otaczającego mnie świata i przenieść w zupełnie inny, w którym byłam zupełnie wolna. Chętnie poznawałam nowe rodzaje tańca i szybko okazało się, że moje ambicje przerastają możliwości mej mentorki, dlatego nie mogąc uczyć się więcej profesjonalnych ruchów zaczęłam pracować nad swoim własnym oryginalnym stylem. Na parkiecie nie brakowało mi niczego no może z wyjątkiem partnera…
Szermierka – od 10 roku życia uczono mnie walki rapierem, mimo iż ojciec był temu stanowczo przeciwny. Możliwość nauki dał mi Dorian, długoletni przyjaciel ojca. Prawdę mówiąc szermierka nigdy mnie nie ciekawiła, jednak zmieniło się to z chwilą, kiedy przez przypadek miałam okazję obserwować samotny trening Doriana. Finezja, ale i siła, jaką wtedy emanował zupełnie mnie oczarowała, podobnie jak i on sam… Ku memu zaskoczeniu mężczyzna całkiem szybko przystał na moją prośbę, czyli naukę pod jego skrzydłami. Rola nauczyciela wyraźnie przypadła mu do gustu, a dzięki wspólnym treningom mogłam spędzać z nim więcej czasu. Chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie na swym nauczycielu, poważnie przykładałam się do treningów. Z czasem posługiwanie się rapierem przychodziło mi z coraz większą łatwością i czułam, że jest w nich ta niezwykła finezja, podobna do tej, którą widziałam w ruchach Doriana. Nigdy nie udało mi się pokonać go w pojedynku, ale i tak był zadowolony z moich osiągnięć, mówił, że mam talent. W moje trzynaste urodziny Dorian podarował mi piękny srebrny rapier.
Asystentka medyka – byłam chora a przynajmniej wierzyłam w to przez większość swojego życia, mój ojciec podawał się za lekarza, obiecał, że zadba o to bym wyzdrowiała… To wszystko były kłamstwa z wyjątkiem wiedzy medycznej, jaką dysponował Ian. Ojciec nauczał mnie podstaw anatomii, pokazał jak zakłada się szwy, oczyszcza rany i wykonuje opatrunki. Poznałam też działania wielu medykamentów (często na własnej skórze) i potrafię parzyć zioła pomagające na łagodne dolegliwości. To wszystko nie stanowiło dla mnie żadnego problemu… do czasu aż odkryłam prawdę o działaniach ojca. Od tamtego dnia obawiam się widoku chirurgicznej stali, igieł… korzystanie z nich sprawia mi trud i wymaga sporej motywacji, zaś, jeśli ktoś miałby użyć ich na mnie, zapewne byłabym sparaliżowana strachem.
Charakter:
Przez całe dzieciństwo wpajano mi etykietę, lekcje dobrego obycia, wykształcenie i wszystko inne, czego oczekuje się od młodej dziewczyny z dobrego domu. Jaki miało to sens? Przecież nigdy nie wypuszczano mnie z domu, a jedynym odwiedzającym nas gościem był Dorian. Z wiekiem zdawałam sobie sprawę, że nie mam, przed kim pochwalić się swym „dobrym wychowaniem”. Lata mijały a ze mną zaczęło się dziać coś dziwnego, czego zupełnie nie rozumiałam. Zwykle byłam spokojna i grzeczna, swoje myśli i uwagi zwykle zachowywałam dla siebie, lecz to się zmieniło. Stawałam się zaborcza, bardziej śmiała, impulsywna, żywiołowa a nawet agresywna na swój sposób… Nie wszystkie zmiany były złe, podobała mi się pewność siebie oraz dziwna energia, którą w sobie czułam. Moja natura się zmieniała, lecz nie za sprawą okresu dojrzewania… Fakt, że poznałam prawdę o sobie wpłynął też na mój charakter. Cały czas staram się lepiej poznawać swą naturę i akceptować ją, choć nie zawsze jest to łatwe. Brak mi cierpliwości, bywam zbyt wybuchowa w swych reakcjach a pokora nie należy do moich mocnych stron. Jestem nieufna w stosunku do nowo poznanych osób, potrzeba czasu, aby zyskać moje zaufanie. Mam w sobie ogromną ciekawość świata, chcę nadrobić wszystkie stracone lata i nie toleruję przeszkód na swojej drodze. Potrafię bywać złośliwa, a nawet wredna, myślę, że wynika to z mojej chęci dominacji nad innymi. Swoją osobowość określiłabym jednym słowem – chaotyczna. Jedno jest pewne u mojego boku nikomu nie grozi nuda, ponieważ nigdy nie wiadomo, czego można się po mnie spodziewać zarówno w pozytywnym jak i negatywnym tego znaczeniu. Co jeszcze warto o mnie wiedzieć? Lepiej nie nadepnąć mi na odcisk, jestem pamiętliwa. Uczciwość? Tylko do pewnego stopnia… jak na razie życie pokazało mi, że ona nie popłaca…. Czy jestem dobrą osobą? Tego nie wiem, ale mi wystarczy, że jestem po prostu sobą.
Wygląd zewnętrzny:
Mimo że mój ojciec najwyraźniej całkiem nieźle radził sobie z zakładaniem szwów to na moim ciele pozostały trwałe ślady po licznych operacjach - blizny. Ta, która najbardziej szpeci mój wizerunek ciągnie się pionowo przez środek mojej klatki piersiowej (w skrócie żegnajcie bluzki i sukienki z głębokim dekoltem…). Kolejne dwie znajdują się po bokach mojego podbrzusza. Następna dłuższa blizna mieści się na odcinku lędźwiowym moich pleców. Każda z tych blizn to pamiątka ofiary złożonej z cudzego życia, świadomość tego boli mnie najbardziej… Ah zapomniałabym o bliźnie na prawej dłoni, zostawiona po ugryzieniu Naeve, wierzcie lub nie, ale to moja ulubiona blizna, jedyna, przez którą ucierpiałam tylko ja sama.
Nie licząc wcześniej wymienionych uszczerbków na mym ciele to uważam się za całkiem atrakcyjną istotę. Być może komuś mogą się nie spodobać czarno-bordowe rogi wystające z mojej głowy, ja jednak uważam, iż dodają mi specyficznego uroku i komponują się z drapieżnym spojrzeniem moich szkarłatnych oczu. Skoro już wspominam o „zwierciadłach duszy” wypada dodać, że ową dzikość daje im nie tylko intensywna barwa tęczówek, ale również zwężone źrenice podobne do tych, które posiadają dzikie koty. Pełne życia spojrzenie otacza gęsty wachlarz długich rzęs. Zapewne gdybym się postarała to owe spojrzenie byłoby w stanie nie tylko przerazić, ale i oczarować.
Oczy kontrastują z słodką, niewinną, ale i nieco figlarną twarzyczką, na której gości uroczy uśmiech, ten jednak w chwili, kiedy ponoszą mnie nerwy potrafi stać dość złowrogi, być może przez to że widać wtedy moje zaostrzone kły. W kwestii uzębienie niewiele brakuje mi do wampira, jednak osobiście nie gustuję w krwi. Moja cera jest dość jasna jednak można na niej dostrzec subtelne muśnięcie opalenizny. Kolejną rzeczą, która zwraca uwagę w moim wyglądzie są długie, bo sięgające aż za plecy włosy. Proste i aksamitnie miękkie o barwie płatków kwiatu japońskiej wiśni, (delikatny róż). Co do wzrostu mierzę jakieś 166 centymetrów, mam ładną figurę, którą zawdzięczam tańcu oraz treningom szermierki.Za swój atut uważam długie i zgrabne nogi, nie boję się pokazywać skąd moje zamiłowanie do krótkich spódniczek, szortów i sukienek. Dobrze czuję się w butach na wysokim obcasach i doceniam te kilka dodatkowych centymetrów. Garderoba - większość moich stroi powstało przez inspirację, jakiej zaczerpnęłam podziwiając kreacje tancerek oraz cyrkowych artystek, ładne, eleganckie, wygodne i prowokujące to zdecydowanie mój gust. Staram się ubierać tak by moje blizny były niedostrzegalne. Bardzo często w dodatkach umieszczam motyw czerwonej koniczyny, która jest moim znakiem rozpoznawczym.
~Oto ja~
Historia postaci