Historie Postaci - Historia Palmiry
Palmira - 29 Kwiecień 2015, 20:06 Temat postu: Historia Palmiry Adelaide i Rufus byli wniebowzięci rychłym nadejściem nowego członka rodziny. To zdecydowanie podnosiło ich status społeczny, mieli bowiem wreszcie otrzymać dziedzica. Rufus, jako kuzyn samego arcyksięcia Tyka, zapewniał ich rodzinie już całkiem sporo zaproszeń na różnorakie wieczorki u wielu rodzin Upiornych, jednak im było wciąż mało. Wykazywali ogromną zachłanność, nieważne czy chodziło o pieniądze, czy uwagę głowy rodu. Chcieli wszystkiego, co dałoby im więcej przywilejów. Oczywiście idealnie by było, gdyby dziecko okazało się chłopcem, jednak znachorka już zapowiedziała, że to zdecydowanie dziewczynka. Nic nie szkodzi. Ładna córka na wydanie to też rarytas. Może to i nawet lepiej, będą mogli sami sobie wybrać zięcia, bądź co bądź, przyszywanego syna. Oboje przyszłych rodziców było dumnych, jednak kobieta przez cały okres ciąży ukrywała się w dworku. Nie życzyła sobie, by którakolwiek z dam zobaczyła ją z dodatkowymi kilogramami, podkrążonymi oczami i tymi obrzydliwymi naczynkami, które pękały na twarzy po seriach porannych mdłości. Wystarczyło, że mąż zaniósł dobre nowiny do Różanego Pałacu, a stamtąd wieść rozniosła się w mgnieniu oka. O tak, lubili być na ustach arystokracji. Uwielbiali uwagę, jaką im w tym czasie poświęcono. Te liczne listy z pytaniami o samopoczucie przyszłej mamy i obietnice ujrzenia maleństwa, jak tylko przyjdzie na świat. Adelaide i Rufus widzieli w swoim dziecku kolejny szczebel drabiny społecznej, oraz swego rodzaju trofeum, którym można się pochwalić. A przecież to dopiero początek! W wyobraźni szykowali już długą listę korzyści, które wynikną w przyszłości. Oczywiście, kompletnie nie wzięli pod uwagę tego, jak dziecko wyrośnie i kim będzie chciało być. Jest szlachcianką, więc z góry uznali, że będzie musiało się podporządkować. A tu psikus...
I to już w dniu narodzin.
Prawdopodobnie tylko Adelaide i Rufus wierzyli, iż jest coś haniebnego w rudych włosach. Te pojedyncze strąki na główce niemowlaka napawały ich niejaką grozą. Mieli cichą nadzieję, że kolor wraz z dorastaniem się zmieni. Jakże złudne to było. Ich wymarzone dziecko – obiekt, śliczna dekoracja do majątku – odbiegało od norm, które sobie umyślili, a to poniekąd burzyło ich wizje perfekcyjnego życia szlachty. A co jeśli Rosarium ich potępi, oskarży o mieszanie błękitnej krwi? Małżeństwo powoli popadało w paranoję, co zdecydowanie nie pomagało w przyszłym wychowywaniu dziewczęcia.
***
Śmietanka Upiornej Arystokracji wykorzystała pogodny dzień, by zebrać się w Herbacianych Łąkach i urządzić popołudniowe przyjęcie z herbatką. Gromadka dzieci, wystrojona w aksamity i jedwabie – wyjątkowo niewygodne dla pragnących hasać po ogrodach – odsunęła się od dorosłych, mając dość nudnych rozmów, których w większości maluchy nawet nie rozumiały. Dziewczynki trochę odstawały od chłopców, ci bowiem konspiracyjnie szeptali między sobą i chowali coś za plecami. Dziewczęta postanowiły ignorować ich dziwne zachowanie, obserwując jedynie kątem oka, tak na wszelki wypadek. Pomiędzy nimi wszystkimi stała dwunastoletnia Palmira, jak zwykle czująca się niezręcznie w takiej sytuacji. Nie rozumiała dlaczego wszyscy nie mogą się razem bawić? I dobrze wiedziała, że chłopcy znaleźli wyjątkowo ogromną i paskudną ropuchę, którą zamknęli w szklanym pojemniku. Wiadome było, że dziewczęta na widok takiego ohydztwa zaczną piszczeć i panikować. No i po co? Czy naprawdę nie zdawały sobie sprawy, jak irytujące dźwięki wtedy wydają? I że chłopcy się z nich śmieją? Poza tym, na Szkarłatną Otchłań!, przecież takie niewielkie żyjątko nie wyrządzi nikomu krzywdy. A już na pewno nikogo nie zarazi brzydotą.
Poirytowana tymi przemyśleniami tupnęła obutą w pantofelek nóżką, zakasała spódnicę i podeszła do chłopaków. Wyrwała im zamaszyście ich cenny skarb, po czym obróciła się i krzyknęła, przykuwając uwagę dziewcząt:
- Hej, wiecie co to jest? - Pomachała słoikiem na podkreślenie swoich słów. - Nazywają ją Obleśną Marą. Ponoć, jeśli wskoczy komuś na głowę, to skóra na całym ciele zaczyna pokrywać się łuską. I tak już zostaje na zawsze, hah! - Dziewczynki patrzyły na nią ze zgrozą, i choć wiedziały, czego teraz się spodziewać, nic nie zrobiły. Chłopcy zaś zdębiali z zaskoczenia.
Niedługo było czekać, aż Palmira doskoczyła do grupki małolat i wypuściła płaza zamaszystym rzutem w ich kierunku. Tak jak przewidywała, natychmiast rozległy się piski, a wszyscy chaotycznie się rozbiegli. Czym prędzej podbiegły do nich niańki poszczególnych rodzin, próbujące uspokoić dzieci i żądające wyjaśnień. I nieważne było, iż historyjka o Obleśnej Marze była wyssana z palca. Oczywiście najsroższe spojrzenia spadły na Palmirę, choć żaden dorosły nie odważył się na głos skrytykować kuzynostwa arcyksięcia. Nie musieli jednak się odzywać. Było oczywistym, co każdy sobie myśli o tej sytuacji, a poza tym... dziewczątka pierwej zrugane, później zaś zawistnie szepczące, gdy opiekunowie się odwracali, nie szczędziły Palmirze kąśliwych uwag. Jedna z nich nawet chwyciła ją boleśnie za ramię i wypluła z siebie:
- Czy ty w ogóle jesteś dziewczyną? Ostatnio urządzałyśmy pokaz mody, a ty jedyne, co zrobiłaś, to owinęłaś się wielkim płaszczem swojego ojca, tfu! - Tutaj ukazała grymas, jakby próbowała splunąć, ale rzecz jasna, nigdy nie odważyłaby się na coś takiego... w końcu takie zachowanie małej damie nie przystoi. To tylko rozbawiło Palmirę. Nie powstrzymała chichotu, co rozjuszyło jej rywalkę jeszcze bardziej. - Mój tatuś mówił mi o chłopcach, chodzących w sukienkach. Ponoć to obrzydliwe zachowanie, nikomu zdrowemu i normalnemu tak nie przystoi. Założę się, że ty właśnie jesteś takim dziwadłem. Nie baw się już więcej z nami!
Palmira pozwoliła jej odejść, wyjątkowo nie zdobywając się na odpowiedź. Z jakiegoś powodu to wszystko porządnie zaprzątnęło jej głowę i nie pozwoliło spać przez następnych kilka nocy. I bynajmniej nie chodziło jej o opinię wśród innych dzieci. Nie zależało jej na ich sympatii, przecież to nie były jedyne dzieci na świecie, z którymi musiała się bawić, hah.
Najgorsze było potem.
Rodzice z początku w ogóle się nie odzywali, nawet do siebie. Gdy dotarli wreszcie do domu, Palmira ucieszyła się, że może uciec z tej niezręcznej ciszy i pognać do swojego pokoju. Albo jeszcze lepiej, na ogród. Nie było jej to jednak dane, gdyż niespodziewanie ojciec odezwał się i kazał zatrzymać. Zażenowana po raz kolejny tego dnia, posłusznie przystanęła i oczekiwała bury. Dobrze wiedziała, że rozczarowała rodziców. Byli perfekcjonistami, wszystko miało być dokładnie tak, jak to sobie zaplanowali i nie inaczej. Zachowywali się, jakby od tego zależało ich życie. Czy doprawdy choć jeden akt improwizacji zrobiłby komuś krzywdę?
- Od dzisiaj będziesz dostawać więcej lektur do czytania, więcej godzin lekcji muzyki i geografii. Może to nauczy cię lepszych manier!
Matka założyła ręce na ramiona, ale to w spojrzeniu ojca Palmira ujrzała coś charakterystycznego. Tak, jakby wyzwanie. Sprawdzał ją, czy mu się sprzeciwi i czy w ogóle żałuje za swoje zachowanie. A może i coś jeszcze? Być może miała czuć się winna za sam fakt, iż śmiała urodzić się akurat w ich rodzinie? Nikt nigdy tego nie powiedział, ale słowa te zawisły w powietrzu i cała trójka boleśnie zdawała sobie z ich istnienia sprawę.
Dziewczyna uniosła butnie podbródek.
- Może nabrałabym większej ogłady, gdyby moje rodzice rzeczywiście poświęcili mi czas na wychowanie, a nie zrzucali ten obowiązek na innych.
Adelaide nabrała gwałtownie powietrza w płuca zaskoczona, że ich dziecko śmie im pyskować. Palmira jednak jeszcze nie skończyła.
- Nawet mnie nie znacie. Stawiacie tylko warunki, oczekiwania i nic ponadto. A potem zabieracie na te wasze spotkanka i oczekujecie, że zachowam się, jak drewniana laleczka, która nie ma własnego charakteru!
Nagle poczuła pieczenie na policzku, a rodzice zniknęli jej z pola widzenia. Z jakiegoś powodu jej głowa obróciła się w bok, co ją w pierwszej sekundzie zdezorientowało. Trudno jej było uwierzyć, że ojciec ją uderzył... A jednak to zrobił. Spojrzała na niego, błyskając wściekle oczami.
- Ojcze. Czy mogę teraz udać się do swojego pokoju? - spytała przez zaciśnięte zęby.
Mężczyzna skinął głową na zgodę, po czym cała trójka rozeszła się w swoje strony.
***
Palmira do dzisiaj nie jest pewna kto wygrał. Rodzice czy ona? Teoretycznie może robić co chce, pod warunkiem, że będzie pojawiała się na każde ich skinienie i zachowywała nienagannie, jak na młodą damę przystało. Wprawdzie nie przeszkadza im to w krytykowaniu jej i podkreślaniu, że to wreszcie czas, by dorosnąć. Na tym jednak się kończy. Nawet, jeśli dochodzi do kłótni między nimi, zazwyczaj urywa się ona gwałtownie, a na drugi dzień zachowują się, jakby nic złego nigdy nie miało miejsca. Nieraz pokazują się w Różanym Pałacu, i choć Palmira pojęcia nie ma w jakim celu składają te wizyty (z całym szacunkiem, jaki darzy arcyksięcia, ba!, nawet lubi go bardziej niż swoich rodziców. Zdaje się, że nie jest myślącym schematycznie burakiem), to zaciska zęby i dzielnie bawi się w damę. Traktuje to niejako, jak teatrzyk. Te wszystkie role, żeńskie i męskie... Po co to komu? Po co się tak dzielić?
Ich rodzina jest arystokratycznym wzorcem. To nic, że to tylko piękna maskarada.
|
|
|