Ogród Strachu - Kamień Nieszczęścia
Eliot - 2 Lipiec 2015, 15:43 Temat postu: Kamień Nieszczęścia Lokacja ta jest ułożona nad samym skrajem skały Ogrodu Strachów. Z klifu rozciąga się przepiękny widok na niebo Otchłani, które zmienia się przez cały dzień. Od jasnych amarantowych świtów, które zaraz przechodzą w łagodny karmazyn, przez ciepłe makowe popołudnia zmieniające się powoli w wieczorną rdzawą czerwień, a kończąc na głębokich burgundowych nocach. Każdy odcień czerwieni jaki tylko sobie wymarzysz. Nie na darmo Szkarłatna Otchłań jest nazywana "szkarłatną", prawda?
Ziemia jest tu sucha i spękana, gdzieniegdzie usłana kamieniami a i trzeba patrzeć pod nogi, bo z ogrodu przedostały się tu różne kolczaste pędy, dlatego nie warto podchodzić na sam skraj skały, bo może to grozić potknięciem się, obsunięciem się ziemi czy innym niemiłym w skutkach wypadkiem.
Jeden z kamieni jest nieco inny niż pozostałe. Jest większy, gładszy, ciemniejszy, wygląda jak część o wiele większej skały, której reszta ukryta jest pod ziemią. Jest zaskakująco wygodny. Siedząc przodem do skarpy można oglądać szkarłatne niebo mając wtedy za plecami skraj Ogrodu Strachu, jego finezyjny metalowy płot i zieleń tamtejszej flory.
Jeśli jesteś przesądny na pewno nie zjawisz się w tej okolicy z własnej woli. Ten szczególny kamień nazywany jest Kamieniem Nieszczęścia. Na jego temat krąży wiele różnych, często krwawych historii. Jedni mówią, że na tym kawałku skały odbywały się egzekucje ścinania głów, inni, że przesiadywał tu seryjny morderca, który lubił patrzeć jak jego ofiary wybierały mniej bolesną śmierć skacząc z klifu, a jeszcze inni, że na kamień została rzucona klątwa nieszczęścia przez Ponurego Komedianta Baśniopisarza, którzy zaraz po tym popełnił samobójstwo. Cóż, jeśli on nie mógł być szczęśliwy to czemu ktokolwiek inny miałby być?
Anonymous - 27 Sierpień 2015, 23:33
Gdyby Mori znał opowieści o Kamieniu Nieszczęścia pewnie nie przyszedłby tutaj.
Nie teraz, nie w momencie gdy nie mógł go ani troszkę zbadać! Przykra sprawa. Na całe szczęście nie miał pojęcia i dzięki temu wcale nie musiał ubolewać nad tym, że musi się szybko stąd zwinąć.
A zdecydowanie musiał, i to zrobił. Znaczy zwinął się z Mrocznych Trzęsawisko, szybko i całkiem sprawnie, ale i tak doznał pewnych, hm, obrażeń, o ile tak może nazwać te zadrapania, szczególnie po tym co stało się Soni. Beznadzieja z tymi wszystkimi roślinkami. Normalnie jakby były jakieś mięsożerne, czy coś. No, jakieś stworzonko na pewno było, bo zawzięcie się mu w nogę wbiło, ale dość szybko się z nim uporał. Ale jednak kompletne odbicie jego uzębienia mu zostało i irytowało.
Wszystko irytowało. Cały świat był do bani. Niech umrą. Wszyscy. Poza Sonią. I tak nie będzie szczęśliwy, ale... Ale coś na pewno.
Nieważne.
Miał dokumenty, miał jakieś dane na temat rzeczy... Rzeczy. Ważnych, nieważnych, mniejsza o to. To jakaś, choćby minimalna rekompensata. A i tak będzie musiał jeszcze sporo zrobić.
Niby miał w planach obrać inną drogę, ale w tym miejscu tuż dało się znaleźć jakieś rozwiązanie. Tak szybko jak się pojawił tak szybko się ulotnił, chcąc zostawić znalezione rzeczy w domu rodzinki siostry, a samemu wybrać się po kolejną partię rzeczy. Tym razem jego własnych.
//zt
Eliot - 18 Październik 2016, 18:15
Kiedy stopa dotknęła wreszcie ziemi, zakrztusił się dymem papierosowym. Zapamiętać na przyszłość: nie palić ani nie jeść w czasie lunatykowania się przez krainy.
Popatrzył na używkę jakby wykręciła mu mało śmiesznego psikusa i w ramach uspokojenia marudnych nerwów zaciągnął się dymem, nie zwracając uwagi, że przed chwilą się przez niego krztusił.
Lubił to miejsce. Było czerwone i ponure, z jednej strony przepaść, z drugiej gęstniejąca zieleń Ogrodu Strachów, ale nigdy, nawet w dzieciństwie, nie wywoływało to w nim niepokoju czy strachu. Tak jak zawsze, wokół panował spokój, a blask czerwień Otchłani zalewał spękaną ziemię.
Usiadł na kamieniu, tym bardzo nieszczęśliwym kamieniu, dopalając papierosa i dając sobie chwilę na zastanowienie co robić dalej. Szybko jednak przeszło do tego, że zadumał się nad czymś innym niż powinien myśleć, zostawiając na parę minut swoje domniemane przyszłe przygody z królikiem, Anastazją i Dominiką w tyle. To co się miało wydarzyć uciekło, niechciane myśli na chwilę wciśnięte w butelkę i zakorkowane. Miast dumania mrużył tylko oczy w zaciętym milczeniu, od czasu do czasu pocierając zewnętrzną stroną dłoni czoło. Tak na prawdę, to chciałby zostać w tym miejscu na zawsze i nie martwić się niczym, a raczej nikim, a tym bardziej sobą.
Po pustce czerwieni nieba ani chmury, nie przygrzewało słońce, nie było za zimno ani za ciepło, a jednak zadrżał przejęty krótkim dreszczem Eliot. Dni mijały niezmiennie podobnie w Otchłani. W ciszy i otulone czerwienią, stałość pogodowa była z cech za którą lubił to miejsce.
Znów papieros wylądował na ziemi, znów żarząca się końcówka została zduszona powierzchnią buta - i już lunatykował dalej.
<zt>
|
|
|