Upiorne Miasteczko - Szatańska Loteria
Soph - 7 Lipiec 2015, 13:16 Temat postu: Szatańska Loteria
Loteria położona jest niemal w centrum Upiornego Miasteczka, przycupnęła jednak wzdłuż alejki z budkami z jedzeniem, będąc niejako rewersem gastronomii. W sumie całkiem wiernie oddaje klimat i wygląd miejsca, które można spotkać w ludzkim świecie, gdyby nie to, że kufle i paliki zbija się, rzucając gałkami ocznymi, a po wrzuceniu pieniążka do automatu i zakręceniu korbką wygrać można słodycze w kształcie palców (albo i całych rączek), ukochane przez dzieci klejące się do wszystkich powierzchni gluty (polecam wnikliwe przyjrzenie się, czy wylosowaliście na pewno sztuczne gluty) oraz zębate zabawki-potworki, które mają niemiły zwyczaj ożywania w kieszeniach, gdy się przestanie zwracać na nie uwagę.
Sercem długaśnego stoiska jest oczywiście tytułowa Szatańska Loteria, na którą składa się zatrważająca ilość przekładni, sznurków, kół zębatych, a także nieprawdopodobnie wiele przedmiotów użytku codziennego, najczęściej ukradzionych Ludziom.
Aby rozpocząć grę, należało zapłacić srebrną monetę pani za kontuarem, starszej kobiecie o ropuszej twarzy, która widzi wszystko, co się dzieje na jej stoisku i wybrać sobie dobrze leżącą w dłoni gałkę oczną. Nie powinna być za bardzo mokra od formaliny czy pokryta śluzem, bo będzie się wyślizgiwać, jednak zanadto wysuszona nie będzie miała odpowiedniej siły uderzenia. Piłka uderza w ustawione w piramidę puszki z fasolą, które spadają do tyłu i przewracają rządek domina. Ono popycha fotel na kółkach, który ciągnie za sobą nitkę, za do tej przytwierdzony mamy balon, który po pewnym czasie nadziewa się na długą szpilę (każdemu graczowi, szczególnie Ludziom, skądś się kojarzy to ostre wrzeciono. dziwne.). Guma pęka, a zawartość balonika wpada do miniwulkanu, który po sześciu sekundach wybucha (pamiętaj, by zabrać rękę) i wyrzuca inne coś do położonych w różnych dziwnych miejscach obręczy. Każda obręcz oznacza konkretną nagrodę, którą poda ci ta zasuszona staruszka. Zwykle jest to nagroda, którą wylosowałeś.
Może być nią zarówno marny kawałek wstążki, jak i niespodziewanka. Pamiętajcie, że magiczne gadżety mogą zostać wylosowane tylko pod obecność Mistrza Gry!
Gdy Ana "wylądowała", znalazła się naprzeciwko długiego, pstrokatego stoiska. Interesowało się nim tylko kilkoro istot, dlatego bez trudu dało się dostrzec Kapturka w zielonym płaszczyku, rozmawiającego z kobietą za ladą, najprawdopodobniej ekspedientką.
Przepraszam za marny odpis, ale złośliwość rzeczy martwych jak zawsze działa niezawodnie i na treściwą odpowiedź będę miała czas dopiero wieczorem. Niemniej, trzecia atrakcja zaliczona. Pozachwycaj się porozwieszanymi za pętle na szyjach lalkami i pluszakami ;)
Anonymous - 8 Lipiec 2015, 12:04
Skok. Już w sekundę czy dwie po nim poczuła pod stopami twardy grunt. A raczej pod stopą - lewą, bo ona jako pierwsza dotknęła ziemi. Zachwiała się, z trudem łapiąc równowagę, i otworzyła oczy. Stała na bruku, na końcu krótkiej kolejki do dziwacznego, zaskakująco długiego stoiska. ,,Co tu się dzieje?", pomyślała. Wiedziała wprawdzie, że kapturek zniknęła, skacząc, ale nie przewidziała, że będzie tam portal (bo jak inaczej to nazwać?) do miejsca, którego jeszcze nie odwiedzała. Znów była w lekkim szoku. Mieszkała w Krainie Luster od tak dawna, zawsze znajdując kres wędrówek w Upiornym Miasteczku. Jakim więc cudem jeszcze nigdy tu nie trafiła?
Gdy szok minął, rozejrzała się i zobaczyła Kapturka rozmawiającą z panią przy stoisku. Podeszła do nich.
- Niech zgadnę... Rzucamy? - wyszeptała.
Soph - 9 Lipiec 2015, 19:59
Gdy dziewczyneczka usłyszała i zobaczyła Anę obok siebie, jej dotąd zmarszczone czółko i wykrzywione w smutnym grymasie różowe usta zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cała twarzyczka się jej rozjaśniła, a oczy jak czerwcowe niebo zaświeciły, gdy chwytała Zjawę za rękę, wołając z radości:
- Już myślałam, że mnie zostawiłaś! Tak długo się nie pojawiałaś! - Odwróciła się rozpromieniona ku starszej kobiecie za ladą: - Niedzielo, to moja przyjaciółka Ana! Widzisz, nie przyszłam sama, więc musisz mi pozwolić zagrać!
Starucha spojrzała podejrzliwie na dziewczynki, ale nie powiedziała nic i tylko wyciągnęła w stronę Any miseczkę pełną dużych, sprężystych gałek ocznych. Ich tęczówki miały różnorakie kolory: piwne, niebieskie, a nawet znalazły się jedna czy dwie niemal bezbarwne, z prześwitującym wieńcem naczyń krwionośnych.
- Rzucaj w tamte puszki, najmocniej jak potrafisz - poradziła Niedziela.
Anonymous - 10 Lipiec 2015, 16:15
Ana odetchnęła. Obawiała się, że pójście, a raczej skok za Kapturkiem będzie złą decyzją, ale widząc, że bez pomocy Zjawy dziewczynka nie mogłaby rzucić, uśmiechnęła się blado. Tak, Ana, ta smutna, samotna Senna Zjawa, na twarzy której uśmiech nie zagościł, od kiedy mieszkańcy Krainy Luster pamiętali, uśmiechnęła się. Usta były wprawdzie tylko nieznacznie wykrzywione ku górze i ktoś inny mógł to wykrzywienie uznać bardziej za grymas bólu czy odrazy (zakładając, że w ogóle by ten grymas dostrzegł), ale był to pełnoprawny, szczery uśmiech.
Przyjaciółka? Ana szybko awansowała w hierarchii znajomych Kapturka. Nie była pewna, czy chce być tak nazywana i czy na tę nazwę zasługuje, ale nie odzywała się. W gruncie rzeczy było to miłe.
Niedziela, starsza kobieta, nie wyglądała na zachwyconą, ale najwyraźniej miała obowiązek je wpuścić. Podała Anie miseczkę.
- Dziękuję - wyszeptała Ana, kierując te słowa bardziej do dziewczynki niż do Niedzieli. Zajrzała do podanej miski i odskoczyła z krzykiem. Tym razem jej twarz wyrażała prawdziwą odrazę. Gdy ochłonęła, zajrzała ponownie do pojemnika wypełnionego gałkami ocznymi.
- One są... prawdziwe?- wyjąkała. Sama domyśliła się odpowiedzi, gdy dotknęła jednej z gałek.
Z obrzydzeniem wyciągnęła oko i odwróciła je. Z zaskoczeniem i lękiem zauważyła, że tęczówka jest niemal przezroczysta. Ponownie zajrzała do miski i dostrzegła drugie oko o ponownej barwie. Były chyba jedyną taką parą w misce i postanowiła je wybrać. Wyjęła drugą gałkę oczną i bez słowa podała ją Kapturkowi. Potem powoli podeszła do linii, z której rzucano w puszki. Spojrzała na swoje wątłe ramię. Z pewnością uda jej się dorzucić do puszek, ale siła uderzenia będzie bardzo słaba. Mogłaby wprawdzie z łatwością zmienić się w siłaczkę, ale szkoda jej było na to czasu. Przecież to nie może mieć aż takiego znaczenia...
Wdech. Rozmach. Rzut. Wydech. Udało jej się przewrócić puszki. Reszta zapewne od niej nie zależała. Obserwowała proces zachodzący w Loterii...
Soph - 12 Lipiec 2015, 14:29
Chcąc być precyzyjnym, rzut Any nie przewrócił puszek. Strącił dwie od góry i rykoszetował następnie w aluminiowy cylinder będący podstawą piramidy, co zachwiało konstrukcją, ale dopiero błyskawicznie dołożony rzut Kapturka uderzył w kolejny pojemnik u podstawy. Wspólnymi siłami dolny rząd puszek z gotowaną fasolą runął, pociągając za sobą wyższe poziomy i rozpoczynając mechanizm Loterii.
Potem wszystko w sumie potoczyło się jak powinno, prócz zerwanej w ostatniej chwili linki i kolizji fotela z wrzecionem. Zawartość wulkanu poleciała gdzieś na mroczne zaplecze, a Niedziela zaklęła szpetnie, potem łypnęła na klientki, dwie młode dziewczynki, zakaszlała skonsternowana i bez słowa podała Kapturkowi plastikowy koszyczek pełen sztucznych owoców, zaś przed Aną wyciągnęła po jednej rzeczy w każdej poznaczonej starczymi plamami dłoni: grubą jak palec, drewnianą kredkę o szarym rysiku - w sumie to chyba faktycznie był ołówek - oraz błyszczący, czerwony flet-zabawkę.
- Wybieraj - nakazała. Kapturek zaś już po chwili wołała, stojąc na brukowanej uliczce: - Szybko, szybko! - więc czasu na zastanawianie się nie było za wiele.
Anonymous - 13 Lipiec 2015, 09:51
Ana uśmiechnęła się ponownie, widząc kosz owoców dla Kapturka. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że owoce są sztuczne. Uśmiech całkowicie zniknął z jej twarzy, gdy Niedziela, która z pewnością nie należała do najmilszych osób, podała jej dwa przedmioty. Ledwo zdążyła rozpoznać dziwaczny ołówek i zabawkowy flet, gdy Niedziela kazała jej wybierać.
,,Wybierać?! Mogę wybrać?", pomyślała, zdając sobie sprawę, że nad wyborem nie będzie mogła się zbyt długo zastanawiać. Okazało się, że ma rację, gdy Kapturek zaczął ją pospieszać. ,,Skąd ten pośpiech?"
Nie szukała odpowiedzi, by nie tracić więcej czasu. Z jednej strony nie była najlepszą rysowniczką, a była dość uzdolniona muzycznie, ale na zabawkach i tak nie da się za dobre grać...
Widząc, że Niedziela zaczyna tracić cierpliwość, wyciągnęła rękę i po ułamku sekundy wahania złapała ołówek.
Soph - 16 Lipiec 2015, 18:06
- Musimy przyspieszyć, bo miałyśmy tylko chwilkę, ale bardzo, bardzo zwlekałaś tam na szczycie! więc teraz mamy jeszcze mniej - wyjaśniła Kapturek, gdy tylko Ana do niej dołączyła. - A bardzo nie chciałabym się spóźnić na Próbę. - Mała drgnęła, ale po sekundzie nieodłączny uśmiech powrócił na jej twarzyczkę i w sumie nie wiadomo, czy się Sennej Zjawie tylko nie przywidziało.
Dziewczynka wyprowadziła je spomiędzy stoisk, ominęła drewnianą beczkę z pływającymi w niej... cosiami i, machając plastikowym koszyczkiem, skierowała się znów ku karuzeli i teatrzykowi.
- A, wieszcze jedno! Znasz jakieś ludzkie bajki? Bo jeśli tak, to będzie Ci znacznie łatwiej podpowiadać!
W niedalekiej odległości majaczyły już kanarkowożółte drzwi.
Anonymous - 20 Lipiec 2015, 17:46
Czas? Zwlekała? No cóż, Kapturek ma rację. Ana zmarnowała trochę czasu, zastanawiając się, czy na pewno podążyć za dziewczynką. Ale naprawdę mogą spóźnić się na próbę? Wydawało jej się, że skoro sufler był im tak bardzo potrzebny, to chyba nie zaczną bez niego...
A jednak. Myliła się, zresztą nie po raz pierwszy w swoim krótkim życiu. Chociaż czy istnienie Sennej Zjawy można nazwać życiem, zważywszy na sposób, w jaki powstaje, i reguły, jakimi rządzi się jej egzystencja?
Takie oto filozoficzne myśli kłębiły się w głowie Any, gdy podążała za Kapturkiem. Szybko jednak przywołała się do porządku. Widzisz? Da się myśleć o czymś innym niż Genovefe, stwierdziła w myślach.
Ludzkie bajki? O tak, zna jakieś. Nawet to przedstawienie, które robiły z Genovefe, było na podstawie jednej z nich. Jak ona się nazywała? Czarny Kocmołuch... Nie, ale pierwsze litery się zgadzają. Czarodziejski Kubrak... Już lepiej, ale wciąż nie to. Nagle jej wzrok spoczął na Kapturku. No tak.
- Znam Czerwonego Kapturka! - odparła.
Soph - 21 Lipiec 2015, 00:32
Jeszcze chwilka i minęły karuzelę, na której zwykła przebywać Ana.
[zt]
|
|
|