Archiwum X - Bajka, jakich niewiele...
Anonymous - 7 Wrzesień 2015, 22:50 Temat postu: Bajka, jakich niewiele...
<font color=ff0000>"</font><font color=ff1100>W</font><font color=ff2200>s</font><font color=ff3300>z</font><font color=ff4400>y</font><font color=ff5500>s</font><font color=ff6600>c</font><font color=ff7700>y</font> <font color=ff8800>s</font><font color=ff9900>i</font><font color=ffaa00>ę</font> <font color=ffbb00>u</font><font color=ffcc00>r</font><font color=ffdd00>o</font><font color=ffee00>d</font><font color=ffff00>z</font><font color=ffee00>i</font><font color=ffdd00>l</font><font color=ffcc00>i</font><font color=ffbb00>,</font> <font color=ffaa00>a</font> <font color=ff9900>p</font><font color=ff8800>o</font><font color=ff7700>t</font><font color=ff6600>e</font><font color=ff5500>m</font> <font color=ff4400>z</font><font color=ff3300>g</font><font color=ff2200>i</font><font color=ff1100>n</font><font color=ff0000>ę</font><font color=ff1100>l</font><font color=ff2200>i</font> <font color=ff3300>.</font> <font color=ff4400>"</font> ~by Ced.
>>> Muzyczka~ <<<
1. "Herbatka u mojego tatka" - czyli wielkie nowiny w domu de Allae
Początek tej historii, jak każdej innej, zaczyna się pewnej głębokiej nocy, w domu pewnej, niezwyczajnej rodziny... Czemu nocy? A czemu nie? Czy ktoś decyduje o tym, o której godzinie przychodzą dzieci na świat, męcząc swoje matki, przy całym procesie porodu? Może to one o tym decydują? A jeśli tak, to Iona już na samym początku miała zadatki na córeczkę swego tatusia, bowiem męczyła swoją matkę przez ponad dobę. Ukradła jej przy tym kawałek duszy i niemal coś więcej. Ojciec jednak się bardzo nie przejął. Było dziecko, był dziedzic. Wszystko było na należytym miejscu. Mógł wreszcie przestać znosić urozmaicone widzi mi się swej małżonki i wrócić do tego, co lubił najbardziej. Do prowadzenia bitew. W Krainie Luster w tamtym okresie sporo się działo, a jak przystało na Psa Baskerville'ów, ojciec Iony uwielbiał sieczkę i rozlew krwi. Swych ludzi trzymał mocną ręką. Wszyscy byli karni i posłuszni w uścisku tyrana. Jeszcze zanim Iona osiągnęła wiek świadomości czegokolwiek, jej ojciec zbzikował...
Walki się bowiem skończyły, a gdy ich nie było i nie można ich też było szybko zorganizować, początkowo de Allae zaczął pastwić się nad swoimi sługami, a potem zarżnął swoją żonę, dla czystej potrzeby krzywdy. Nie wyglądało na to, że darzył ją silnymi uczuciami. Potrzebował jej po to, by dała mu dziecko. Tyle. Zaspokajanie swych potrzeb, to bardzo ważna część życia każdego szlachcica. Kiedy nie było żony, były służki, czyż nie? Jedyne stworzenie, które arystokrata darzył jakimiś uczuciami, to jego córka. Przykładał się bardzo do jej wychowania. Zabierał ją ze sobą wszędzie. Pozwalał jej siedzieć na swoim kolanie, z wielkim pluszowym królikiem i obserwować jak chłostana zostaje jakaś nieposłuszna kobieta...
W sumie to najwcześniejsze wspomnienie, jakie Iona świadomie posiada. Wcześniej są tylko bardzo blade przebłyski widoku matki, nic ponad to. Dziewczyna wychowana więc została w swoistego rodzaju otoczeniu, ale nie brakowało jej miłości. O nie. Tylko ta otoczka, była dość specyficzna.
- Bo jeśli kochasz króliczka, Iono, wyrwij mu serduszko i wypchaj go trocinami. Wtedy zostanie z tobą na zawsze.
- Ale czy to go nie zabije, tatusiu?
- Oczywiście, że tak kochanie. Ale jaka to różnica? Nadal będzie miękki, puszysty i śliczny.
I w życiu Iony pojawiło się wiele takich króliczków, piesków, kotków, innych zwierzątek, które obdarzyła uczuciami... A im była starsza, tym nauki jej szalonego ojca stawały się gorsze. W końcu w swym szaleństwie, zaczął bać się świata i wszystko było dla niego 'zbyt podejrzane'. Tylko ukochana Iona była w porządku. Przyprowadzała mu kobiety. Dawała jedzenie. Dotrzymywała mu towarzystwa... Słuchała jego pomylonych słów. Wciekały do jej umysłu, jak jad... Ropa, w jątrzącej się ranie. Psuły jej umysł, wypełniały go swą czernią...
Czy zwariowała?
Oczywiście, że nie. Jej spoglądanie na świat było jednak zupełnie inne, niż przeciętnej osoby. W końcu nie znała nic innego...
Gdy ojciec nie mógł już w końcu wypełniać swych obowiązków, gdyż szaleństwo zmusiło go do izolacji, to ona zasiadła na jego miejscu. I była bardziej okrutna niż on... Jej ojciec bowiem, niczym grecki bóg wojny, czerpał rozkosz z walki, ona odnajdowała ją w ranieniu innych...
Czemu?
To bardzo proste.
Stało się to bardzo pierwotną, podświadomą potrzebą jej umysłu, w głównej mierze ze względu na to, że ojciec wychowywał ją przy towarzystwie krwi, dźwięku krzyków i przy szlochach. Nie było to dla niej aż tak niezbędne, ale zdecydowanie jej humor poprawiał się, gdy otaczały ją przerażające, przykre rzeczy. Pełne bólu, strachu i niedoli.
2. 'Nowy cesarz, w starych szatach' - o tym jak zmieniły się rządy w domu de Allae
Mijał czas, a jej ojciec stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie. Jej umysł odnajdował w tym zepsucie. Nie mogła tego zaakceptować. Przecież doskonale wiedziała, że słabość to coś nędznego. Dlaczego miała słuchać jego poleceń? Mogłaby go wypchać, jak inne drogie jej rzeczy, ale po co, skoro prezentował sobą rozpacz umysłu. Nie chciała czegoś takiego w swym domu.
Siedząc w ogromnym salonie przy kominku, patrzyła w ogień i pukała palcami w podłokietnik swego ozdobnego fotela. Ogień wesoło skakał, dając ciepło pomieszczeniu. Iona nie widziała innego wyjścia. Jeśli rodzina de Allae nadal ma mieć dobrą opinię wśród arystokratów, musi się pozbyć słabości. Jej uszy dosłyszały już sączące się słowa innych, o tym jak znędzniał jej ojciec. Zamiast go jednak bronić, była w tym temacie obojętna. Zamiast leczyć objawy, należało pozbyć się ich źródła. Poszła przypilnować przygotowań posiłku jej ojca. Jak zwykle, o tej porze. Następnie, niosąc go do jego komnat, na moment zatrzymała się w swej pracowni. Powlewała do potrawki kilka specyfików, które nie miały silnej woni, a zmieszane w ten sposób, nie posiadały smaku. Potrawka jak potrawka, dokładnie taka, jak lubił. Z małym dodatkiem...
Zaniosła ją na górę. Postawiła przed ojcem. A potem patrzyła jak je. Był głodny, w końcu minęło pół dnia od ostatniego posiłku. Pałaszował zaciekle...
A potem równie zaciekle rzucał się po podłodze, wypluwając pianę i nie mogąc złapać oddechu. A Iona stała i patrzyła. Nie czuła straty. To przecież nic, skoro coś było nędzne, nie potrzebowała tego. Ojciec na pewno zrozumie.
Stłukła lampę naftową, po czym podpaliła komnatę ojca. Zamknęła ciężkie, mosiężne drzwi i odeszła. Nie obawiała się, że ogień się rozniesie. Drzwi były z metalu, a ściany komnaty z kamienia. Nie było tam żadnych okien. Wszystko spłonie i zniknie, dokładnie tak jak powinno. Dla słabości nie było tu miejsca. Wadom, mówimy do widzenia. Tej samej nocy, Iona została prawowitą właścicielką posiadłości i ostatnią przedstawicielką rodziny. Odpowiadało jej to, w końcu uważała się za odpowiednią do tej pozycji. Nikt nie śmiał kwestionować.
Lata mijały, a z czasem, służba zaczęła nazywać ją 'Midnight', bowiem jeśli knuła już coś niegodziwego, wprowadzała to w plan najczęściej późną nocą...
3. 'Pęknięte serce, ma najgrubsze szwy.' - czyli o tym, że niektórych ran nie da się zaleczyć.
Czy wiek to coś ważnego? Czy posiadanie potomków to coś ważnego? Podobno to przyjemne. Albo chociażby związywanie się z kimś jest przyjemne...
Tak przynajmniej mówili...
Obserwując innych arystokratów, czy chociażby słuchając wycia swych ofiar, w pewnym momencie Iona doszła do wniosku, że pragnie czegoś jeszcze. Partnera? To mało. To mogła mieć od tak. To nie to... Chciała miłości. To dziwne coś, co dawał jej ojciec, gdy była mała... Ale jako dorosła, czuła, że chce innej formy. Uczucia były słabe, ale może takie było potrzebne? Skoro odczuwała coś takiego. Znalazła więc kogoś, kto interesował ją inaczej. Nie tak, do zabawy, albo do bycia służącym... Spotykali się. Iona zdołała się w nim nawet trochę zakochać... Pojawiły się jednak zawistne dusze i ich podszepty. Mówiły mu o niej rzeczy. Rzeczy prawdziwe, ale takie, na które nie był jeszcze gotów...
Przyjechał do jej posiadłości. Zapytał o to. Co miała zrobić? Wyglądał na zaszokowanego i zaniepokojonego. A gdy poprowadziła go do sal tortur, to było już tylko zdegustowanie. Zaczął ją obrażać. Mówić, że jest pomylona. Zarzucił jej szaleństwo. Obraził ją w jej własnym domu. Złamał jej serce. Iona pierwszy raz w życiu poczuła ból. A ból był słaby. Ten mężczyzna osłabił ją. Nie mogła mu tego wybaczyć. Był słaby, nie mogąc zrozumieć jej świata. A jeśli był słaby, nie miał prawa by żyć. Zabrała więc jego serce i zamknęła w komnacie pomiędzy zgliszczami rzeczy jej ojca. A potem wypowiedziała małą wojnę jego rodzinie. I nie trwało długo, jak pozbyła się i ich. Aby więcej takiego zła nie było.
Powinna się czuć usatysfakcjonowana, a jednak. Nadal jej czegoś brakowało. A ból wiele lat nie mijał.
Czy powinna wypruć własne serce i sprawdzić, czy nie miało ran? Zaszyć je? Wiele razy o tym myślała, ale minęło dość czasu, by wszystko rozeszło się w zapomnienie. Nauczyła się jednak, że szukanie samemu to beznadziejna gra...
To be continued...
|
|
|