To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Polowanie na Forets (Queen)

Anonymous - 29 Wrzesień 2015, 13:28
Temat postu: Polowanie na Forets (Queen)
Był wczesny ranek. Czekoladowa mgła zaczęła powoli opadać na okalającą jezioro powierzchnię, przykrywając ją czekoladową posypką. Wokół zbiornika było cicho, głucho i spokojnie. Być może dlatego, że wszystko jeszcze spało? Być może dlatego, że czekoladowe opary powodowały wzrost stężenia endorfiny, więc wszystkie stworzenia znajdujące się w obszarze jeziora, leżały gdzieś w niebiańskim ukontentowaniu? Prawdopodobnie było wręcz przeciwnie. Ta błoga kraina wydawała się rajem dla łasuchów. Jedno spojrzenie na ciasteczkowe ryby, trzcinę cukrową, biszkoptowy pomost i samo jezioro praliną płynące wystarczyło, aby położyć się na lukrowym brzegu i zatracić w słodyczy tego miejsca. Nic bardziej mylnego. Takim sposobem kusił prawie cały Malinowy Las, który krył w sobie wiele niebezpieczeństw. Wystarczyło zmylić nieproszonych gości przyjemnym wyglądem, by ich brak uwagi został ukarany. Śmiertelnie. To właśnie jest rozwiązaniem zagadki, dlaczego jest tu tak spokojnie. Nie chodzi o porę, a o okoliczności. Cała okolica była po prostu czujna, gdyż do jeziora zbliżała się postać. Nieznajoma, jak każda. Jej intencje również były nieznane, co skutkowało jedynie zwiększoną ostrożnością.

Zguba znalazła się nad jeziorem w bardzo niespodziewanym momencie. Rzadko kto miał ochotę przychodzić tu tak wcześnie. Wiadomo, że nie je się deseru przed obiadem, a co dopiero śniadaniem. Widok z pewnością ją oczarował. Miała okazję przejść się po polanie między lasem, a jeziorem. W powietrzu roztaczał się intensywny zapach czekolady, który mógł nieco usypiać. Biszkoptowy pomost zalały w nocy fale ze wzburzonego bajorka, dlatego teraz wyglądał jak wielki eklerek. Krucha posypka na ziemi chrupała pod naciskiem stóp z każdym krokiem dziewczęcia.
Czy Strach da się zwieść temu uroczemu zakątkowi?

Queen - 29 Wrzesień 2015, 20:36

Z zachwytem wpatrywała się w otaczające ją słodkości, które tylko kusiłyby ich spróbować. Czekoladowa mgła miała taki usypiający i uspokajający zapach, że niemal zrezygnowała ze swojego celu, tylko dla możliwości posiedzenia w tym zapachu. Pamiętała, że kiedyś była w Malinowym lesie i zajadała się słodkimi malinami, ale nigdy nie przełamała się, by udać się w to wspaniałe miejsce, ponieważ wiedziała, że nigdy by go nie opuściła, a niebezpieczeństwo tutaj było na każdym kroku. Otrząsnęła się szybko i choć dalej rozkoszowała się zapachem i wyglądem tego miejsca, zmartwiła się wszechobecnym spokojem. Machnęła nerwowo ogonem i rozejrzała się dookoła, chcąc dojrzeć choć jedną istotę, lecz na próżno. Wszystkie stworzenia bacznie ją obserwowały, to było pewne, niemal czuła ich wzrok na sobie, lecz były zbyt dobrze ukryte, by jej sprawne kocie oko mogło je dostrzec.
Każdy jej krok kruszył posypkę ziemi, zostawiając za nią ślady butów na obcasie, a ona z zaciętością zbliżała się do linii brzegowej czekoladowego jeziorka. W dłoni przewracała zapalniczką – tak w razie czego, żeby nie była bezbronna, gdyby coś nagle na nią wyskoczyło z zamiarem zabicia i zjedzenia jej osoby. Straszka czujnie nadstawiała swoje kocie uszy, by wychwycić każdy dźwięk, nawet najmniejszy szelest, który mógł okazać się jej celem. Poszukiwała swojej własnej bestii, białego bądź zielonego węża, który będzie przy niej już zawsze i na każde jej zawołanie. Westchnęła cichutko i niepewnym krokiem szła wzdłuż linii brzegowej, przeczuwając, że niedługo stanie oko w oko z jaką niebezpieczną bestią, która niekoniecznie będzie jej celem wizyty w tym miejscu.

Anonymous - 1 Październik 2015, 18:07

Grzbiety ciasteczkowych rybek, co jakiś czas wynurzały się ponad czekoladową powierzchnię, by zerknąć na nieoczekiwanego gościa. Żelkowe żaby uskakiwały w bok, by nie zostać zdeptanym. Sielanka okolicy trwała, a atmosfera zagęszczała się z każdym krokiem Stracha. Dziewczyna nie widziała, że spacerując tak bezwiednie, popełniała wielki błąd. Bowiem, im dłużej da się przyrodzie obserwować, tym w większym niebezpieczeństwie może się znaleźć. Natura nie była głupia. W końcu była tu przed magicznymi stworzeniami, a mimo to pozostała nietknięta. Wie jak radzić sobie z intruzami. Każda chwila spędzona nad czekoladowym jeziorem skutkowała zebraniem informacji przez tutejsze otoczenie. Deserowy wywiad dbał o bezpieczeństwo tego terenu, a wszystkie organizmy zamieszkujące go, były gotowe do obrony.

Pod nogami dziewczęcia coś zatrzepotało. Nagle w górę wzbił się ptak o migdałowych skrzydłach. Nie chodzi tylko o kolor, a o ich strukturę. Pióra zastąpiły prażone migdały, natomiast miejsce dziobu zajęły skorupy orzechów. Stworzenie nie wyglądało zbyt majestatycznie, choć leciało z wielką gracją. Osiągało coraz to większą wysokość, aż w końcu przestało się unosić. Po chwili jego prędkość zmniejszyła się, ptak wykonał obrót i począł spadać. Powodem tego nurkowania okazała się Żelkowa żaba, która zamiast schronić się wśród trzciny, postanowiła uciec w stronę lasu. Uskakiwała ile sił, a ptak był coraz bliżej. Gdy rozłożył skrzydła zwalniając, by uchwycić ofiarę, w trawie zaświeciły się krwisto czerwone ślepia. Nie minęła sekunda, a oba stworzenia znalazły się w paszczy drapieżnika. Spod czekoladowego podłoża wyłoniła się wielka srebrna wstęga o rubinowych oczach. Wąż wił się powoli, czujnie obserwując świadków jego występku. Zauważając Stracha, zasyczał i zwinnie wpełzł pod powierzchnię.

Queen - 2 Październik 2015, 16:26

Jej sprawne, kocie uszy wychwyciły trzepot pod jej nogami, a ona sama uskoczyła w bok, by obserwować potem migdałowego ptaka o orzechowym dziobie. Ptak ten leciał z niesłychaną gracją, o którą nigdy by nie posądziła takiego stworzenia, bo nie prezentował się dumnie czy majestatycznie. Był raczej zwyczajny, można by rzecz przeciętny, jeśli przeciętnym można nazwać migdałowego ptaka. Raven patrzyła jak wzbija się coraz to wyżej, aż w końcu zrobił pętlę i zaczął spadać, by po chwili pochwycić, uciekającą, żelkową żabę, która nie dobiegła do swej kryjówki. Nagle z zarośli lasu, dało się zobaczyć błysk czerwonych oczu, które należały do węża, po którego przybyła. Gad w ciągu sekundy pochwycił migdałowego ptaka i żelkową żabę, pożerając ich w całości. Po chwili spod okrytego czekoladą podłoża, wyłonił się srebrzysty wąż o pięknych, szkarłatnych ślepiach, obserwujący uważnie otoczenie. Straszka westchnęła z zachwytu, widząc to wspaniałe stworzenie, lecz gdy ono ujrzało kotkę – zasyczało groźnie i ukryło się ponownie. – Zaczekaj! – krzyknęła za gadem, lecz na próżno, bo ten nie wyłonił się ponownie. Ruszyła więc w ślad jego, mając nadzieję, że uda się jej go odnaleźć i dopiero po wtedy uświadamiając, że niepotrzebnie krzyczała, bo mogła zwabić do siebie dużo większe i silniejsze stworzenia, które nie pogardziłyby zjedzeniem Królowej.
Ściskając w dłoni zapalniczkę i trzymając rękę na jednym z pistoletów, szła powoli, nieśpiesznie stawiając każdy krok w obawie, że może on być jej ostatnim. Nerwowo rozglądała się na boki, a jej fioletowo-czerwone oczy błyszczały, odbijając promienie słoneczne i powodując, że wyglądała jak najprawdziwszy przestraszony kociak, który nie wie co zrobić w zaistniałej sytuacji. Kręciła i wywijała uszami tak zmyślnie, że nigdy nie posądziłaby się, o takie zdolności swoich mięśni. Jednak doskonale wiedziała, że jest narażona, dlatego tak ważnym było nasłuchiwanie i bezszelestne poruszanie się, więc przynajmniej o to ostatnie mogła być spokojna. Lata bycia złodziejem w takiej sytuacji jest bardzo przydatne.

Anonymous - 6 Październik 2015, 18:12

Srebrny gad zniknął pod powierzchnią, nie zostawiając po sobie śladów. Strach mógł jedynie wypatrywać miejsca wśród posypki, gdzie jeszcze przed chwilą wił się jego ogon. Z każdym krokiem chrupka powierzchnia łamała się. To było jak chodzenie po zamarzniętej kałuży. Jednak różnicą nie było jedynie tworzywo, a również to co kryło się pod nim. Przebijając się przez zamarzniętą kałużę, Queen w najgorszym wypadku zamoczyłaby sobie buty. To było zbyt zwyczajne jak na Krainę Luster. Zguba słyszała jak z każdym krokiem podłoże zmienia się. Nie, nie przeistacza. Chodzi o dźwięk.
To jakby dziewczyna chodziła po pustym pudle. To właśnie była różnica. Posypkowa powierzchnia złamała się, wciągając nieproszonego gościa. Jak na ironię, ta smakowita kraina postanowiła pożreć Raven. Oczywiście, jedynie metaforycznie. Na razie.
Strach zapadł się pod ziemię, gdzie jedynym źródłem światła był pojedynczy promyk, który przebijał się przez dziurę. Po chwili jednak, nawet on zniknął, a dziewczyna wciąż leciała. Uderzyła z hukiem o ziemię, jednak nie stała się jej żadna krzywda. Ściany podziemia wyglądały jak przekrojony tort, z którego gdzieniegdzie wyciekał czekoladowy mus. W ten sposób Zguba znalazła się w ciasteczkowych katakumbach. Wokół było ciemno, a w oddali Queen mogła usłyszeć syczenie. Jeśli uda jej się w jakiś sposób rozświetlić okolicę, będzie w stanie zobaczyć przed sobą trzy tunele i szczątki krakersowego dinozaura na wieki połączonego ze ścianą.

Queen - 10 Październik 2015, 07:51

Po prostu szła i nasłuchiwała czy nic nie zamierza zaraz wybiec i jej pożreć, lecz jedynym co tak naprawdę słyszała, było chrupanie podłoża pod każdym jej krokiem. W pewnym momencie dźwięk zaczął stawać się inny, jednak nie potrafiła go dokładnie sprecyzować, ani powiedzieć co jest tego przyczyną, bo możliwości było wiele – od zmiany grubości posypki, z cienkiej na grubszą lub odwrotnie, do mocniej albo lżej stawianych kroków. Dlatego nie spodziewała się tego, co stało się dosłownie w jednej chwili. Czekoladowa posypka pękła całkowicie, a ona zaczęła spadać w głąb ziemi. Leciała tak długo, że nie zostało ani odrobiny światła, kiedy w końcu z hukiem wylądowała na ziemi. Wstała powoli, gotowa na ból, jednak on nie przyszedł – nic. Tak jakby taki upadek dla niej był dosłownie niczym, a powiedzenie „Koty zawsze spadają na cztery łapy” właśnie się sprawdziło. Usłyszała donośne syczenie i wszystkie jej zmysły nagle się wyostrzyły. Wszechogarniająca ciemność na chwilę ją przytłoczyła, ale zaraz przypomniała sobie o wszystkim co ma w kieszeniach. – No dobra, mam zapałki i zapalniczki, więc spokojnie..- pomyślała i pośpiesznie zapaliła zapalniczkę, mało nie wypuszczając jej z rąk. Dzięki swojej mocy, uformowała z ognia trzy małe, ale bardzo jasno świecące ptaszki. Mając już oświetlenie, rozejrzała się uważnie, lecz nie dostrzegła źródła syczenia, a jedynie szczątki stworzenia na jednej ze ścian, które wyglądały jak kawałek tortu z czekoladowym musem, który niemal kusił by spróbować. Jednak nie poświęciła dużej uwagi na ściany, ponieważ tym co przykuło jej uwagę, było trzema tunelami. Przełknęła głośno ślinę, podchodząc do jednego z nich, jednak było tam zbyt ciemno, by mogła cokolwiek zobaczyć. Cofnęła się o kilka kroków, tak, żeby widzieć wszystkie tunele i wyciągnęła pudełeczko zapałek. Odpaliła dwie zapałki i, ponownie z resztą, uformowała maleńkie ptaszki, lecz tym razem dwa. Trzy ogniste ptaki wysłała do tuneli, a pozostałym kazała się ustawić trochę za sobą, tak żeby padające światło znajdowało się za nią. Teraz tylko obserwowała płomienne stworzenia, lecące w tunelach, i czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
Anonymous - 13 Październik 2015, 19:49

Po rozświetleniu tuneli nie miało miejsca zupełnie nic niesamowitego. Dziewczę myślało, że jest chytre, jednak próba polegała na tym, aby wybrać jedną z dróg. Ona postanowiła stać w miejscu, co nie było dobrym pomysłem, gdyż znajdowała się kilkadziesiąt stóp pod ziemią. Otoczenie z pewnością nie należało do najbezpieczniejszych.
Ziemia pod nogami Stracha znów zadrżała. Odłamki tortowych ścian zaczęły odklejać się od całości i pokładać na puszyste podłoże. Krem wylewał się ze szczelin, plamiąc ubranie dziewczyny. Spokojnie. To tylko czarna porzeczka. W życiu tego nie spierzesz.
Trzęsienie rozbujało Queen jak galaretkę. Sprawcą owego zamieszania okazał się pistacjowy kret, który na moment wynurzył się ze słodkiej ściany. Stanął tuż przed Zgubą, dygnął na powitanie i powrócił do kopania. Tunele wciąż czekały na wybór. Jeden z nich prowadził do srebrnego gada. Pozostałe dwa… Kto wie?

Queen - 16 Październik 2015, 20:49

Patrzyła i czekała, aż stanie się cokolwiek. Lecz nie nastąpiło nic, a motylki już nie wróciły. Nie zaniepokoiła się tym, ponieważ pod ziemią mogło być zbyt mało tlenu, by podtrzymać ogień. Machnęła zniecierpliwiona ogonem i wtedy ziemie zatrząsła się ponownie , a odłamki tortowej ściany zaczęły spadać prosto na nią. Ciemny mus, o doskonale znanym jej zapachu, ubrudził jej ubrania, a ona – ledwie stojąc westchnęła głośno, bo wiedziała, że znienawidzona porzeczka już nigdy się nie spierze, a jej ubranie wyląduje w koszu na śmieci. Nagle coś wynurzyło się z ziemi przed nią, a Straszka przybrała postawę bojową, ale widząc miłego, pistacjowego krecika, który nawet przywitał się uprzejmie – również mu dygnęła, zmieniając postawę. Niestety kret zaczął drążyć w ziemi ponownie, a ona znowu się zatrzęsła, omal nie przewracając się do tyłu. Kiedy złapała ponownie jako tako równowagę, wiedziała, że nie może bezczynnie stać w miejscu i musi ruszyć w głąb, któregoś z trzech tuneli. Nie wiedząc, jak dokonać wyboru, zakręciła się dwa razy z wystawioną ręką i gdy się zatrzymała, palec wskazujący pokazywał na lewy tunel. – A więc ide w lewo... – pomyślała i ruszyła, a za nią pofrunął jeden motyl, a przed nią drugi. Szła chwilę i bacznie się rozglądała, obawiając się, że zaraz coś wyskoczy i ją zaatakuje.
Anonymous - 22 Październik 2015, 20:40

Wybrała pierwszy tunel. Tuż za zakrętem czekało na nią strome zejście w dół. Nie było tam schodów, a jedynie twarda masa, która imitowała ziemię. Przynajmniej dziewczyna się nie przewróci…
Syczenie ucichło i zostało zastąpione echem. Echem kroków. Panowała idealna cisza, tak więc Zguba słyszała jedynie swój oddech i swoje tupanie. Droga prowadziła w dół, z każdym metrem coraz niżej, głębiej, dalej.
W końcu podłoże znów doszło do poziomu, a w oddali zaświeciło zielone światło. Była to łuna, nie mylić z promykiem. Usłyszałaś również dźwięki urządzeń fabrycznych.

Gdy tylko zbliżyła się do końca korytarza, znalazła się w dużym pomieszczeniu przypominającym fabrykę. Wszystkie oczy zostały zwrócone na Stracha. Galaretowaty stwór podskoczył tamując jej przejście.
- Tu nie wolno wchodzić – krzyknął, szczerząc żółte zęby. – …bez kasku! – dokończył, a tuż obok niego wyrósł wielki na trzy metry niedźwiadek. Trzymał on w rękach miętowy kask, który nie pytając, wsadził dziewczęciu na głowę. Po tym incydencie wszyscy wrócili do swojej pracy. Wszyscy, prócz dziewczynki z plakietką „Kadrowa”.
- Spóźniłaś się – powiedziała, po czym wyjęła kajecik i długopis. – Nazwisko?

Queen - 28 Październik 2015, 22:03

W pierwszej chwili, kiedy syczenie ucichło – pomyślała, że wąż po prostu przestał to robić i już niedługo znajdzie białego gada. Jednak wsłuchując się w echo swoich kroków przez naprawdę długi czas, który niemiłosiernie się jej ciągnął, straciła nadzieję. Zobaczywszy zielone światło ( nie wiedząc czemu ) pomyślała, że widać powierzchnie, a wąż przestał syczeć ponieważ wydostał się z tunelu! Przyśpieszyła kroku, ale to co zobaczyła, było tak niespodziewane, że przez chwile miała wrażenie, iż oczy płatają jej figla. Galaretowata istota z żółtymi zębami wydawała się taka prawdziwa, a głos tak prawdzie słyszalny, ze odruchowo cofnęła się o krok do tyłu. Jeszcze bardziej zaskakującym było, że wielki trzy metrowy niedźwiedź włożył jej kask na głowę, po czym wrócił do swojego zajęcia, tak jak reszta towarzystwa. Raven miała nadzieje, że uda jej się wycofać w głąb tunelu, jednak jakaś dziewczyna podeszła i powiedziawszy, że się spóźniła, zapytała o jej nazwisko – Właściwie to ja… zgubiłam się, więc..- ściągnęła kask ze swojej głowy, wpychając go dziewczynie w ręce i uciekła, krzycząc – Przepraszam, że przeszkodziłam w pracy! – Biegnięcie pod górkę zdecydowanie nie należało do rzeczy łatwych i przyjemnych, ale miała nadzieje, że nic za nią nie podąży i żadne z tych stworzeń nie będzie chciało zmusić jej do pracy w tej fabryce.
Anonymous - 5 Listopad 2015, 20:46

- Cóż za brak manier! Kierownik o wszystkim się dowie – zawołała za dziewczyną, Kadrowa.
Gdy Queen wybiegła z pracowni, znów znalazła się w tunelu. Ten jednak różnił się wyglądem od poprzedniego. Ściany były twarde i błyszczące niczym „szklaki”. Były również niesamowicie gładkie, o czym przekonała się dopiero po chwili, gdy równa podłoga korytarza zrobiła się niesamowicie stroma. Przez ten raptowny spadek, dziewczyna poślizgnąwszy się, upadła na cztery litery i zaczęła zjeżdżać w dół. Gdyby nie fakt, że tunel był pod ziemią i bóg jeden wiedział, co kryje się na jego końcu, to być może taka przejażdżka mogłaby dawać frajdę. Bogata w zakręty i pętle zjeżdżalnia zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Gdy prędkość spowodowała, że ściany, sufit i podłoże zaczęły zlewać się w jedną plamę, Raven wypadła z tunelu, który swoje zakończenie miał w ścianie klifu. Doszedł do niej szum wodospadu, obok którego leciała. Zanim zaczęła myśleć o lądowaniu, gałęzie smagały jej ciało, gdy przebijała się przez korony drzew, by upaść na twardą ziemię. Nie był to już żaden słodycz, a najprawdziwsza, pachnąca trawą, liśćmi i życiem, ziemia. Wtedy znów usłyszała syczenie. Nie jedno. Dochodziło one z czterech głównych kierunków. Który wybrała?

Queen - 25 Listopad 2015, 22:09

Kotka zdziwiła się, widząc lekką zmianę w otoczeniu, ale prawdziwy szok przyszedł dopiero z poślizgnięciem się i rozpoczęciem, niekoniecznie miłej, przejażdżki w dół. Przez pierwsze chwile nie mogła wyjść z zadziwienia „jakim cudem stało się to wszystko” i dopiero pierwsze, zdecydowanie boleśne, spotkanie ze ścianą na jednym z zakrętów, wyrwało ją z tego stanu.
Po chwili jazdy zaczynała ją dopadać lekka panika – Ile można jechać w dół? Jak tak dalej pójdzie będę miała nieprzyjemną kąpiel w gorącej lawie i tym razem nic nie przywróci mi życia! Nie zostanie ze mnie nawet garstka popiołu! Nic! – krzyczała w myślach, starając się choć trochę uspokoić oddech, lecz wszystkie próby kończyły się fiaskiem. Już nawet nic nie widziała – wszystko stało się jedną wielką plamą i nim się obejrzała, do jej uszu dotarł szum spływającej wody, a ona sama znajdowała się w powietrzu. – Co się..? – zdążyła mruknąć pod nosem. Boleśnie obijała się o gałęzie drzew, a następnie buchnęła o ziemię, zastanawiając się czy przypadkiem niczego nie złamała. Przez moment miała zamknięte oczy, ale kiedy poczuła zwyczajną ziemię pod dłońmi – szybko podniosła się do siadu i ze zdziwieniem odkryła, że nie znajduje się już w tym słodkim raju. Poderwała się na nogi i machnęła ogonem, słysząc donośne syczenie dobiegające kotkę z każdej strony. Niewiele myśląc ruszyła przed siebie, wybierając północ.

Anonymous - 1 Grudzień 2015, 18:57

Drogę, którą wybrała porastały gęste wysokie krzewy. Przedzierały się przez nie cieniutkie promienie światła, ale nie było widać tego co znajdowało się przed nią. Co jakiś czas z gałęzi na gałąź przeskakiwały drobne stworzonka. Liście z boku zaszeleściły, ale jedyne co udało się tam dojrzeć to cień puszystej kity należący do jakiegoś spłoszonego zwierza. Wyglądało na to, że dziewczyna zakłóciła spokój tej puszczy. Z każdym krokiem syczenie zdawało się głośniejsze. Gąszcz zaczął się przerzedzać, a po magicznym gadzie nie było ani śladu. No, prócz tych dziur wydrążonych w ziemi. Między nimi znajdował się ślad, który sugerował, że coś wlokło się od jednej do drugiej, by co jakiś czas schować się pod ziemią. Trop był świeży, a na jego końcu było widać gadzi ogon, który powoli znikał nurkując w kolejnym dole.
Queen - 11 Grudzień 2015, 21:12

Dzięki jej kocim i sprawnym oczom - nie miała problemów z widzeniem, mimo wysokich krzewów, zasłaniających większość światła. Białowłosa uważnie rozglądała się, ale zasięg jej wzroku był niewielki, więc pola do popisu też nie miała. Co jakiś czas szybko się odwracała i z bojową postawą starała się zlokalizować źródło szeleszczących liści, lecz po chwili orientowała się, że to tylko niewielkie i niegroźnie zwierzęta przeskakują między krzewami.
Ubrudzona i coraz bardziej przekonana, że zbliża się do swojego celu, uśmiechnęła się i przyjrzała jednej dziurze w ziemie, w której znikał gadzi ogon. Przyłożyła uszy ( bo ludzie i to kocie, znajdujące się na głowie} i wsłuchała się w odgłos ziemi. Niestety nie wiele jej to pomogło, więc szybkim krokiem ruszyła przed siebie, mając nadzieje, że dogoni gada. Niestety Raven była świadoma, że potężny wąż mógł zmienić kierunek i ona zmierza w złym kierunku, ale miała nadzieję i wiarę. A te dwa odczucia razem działają cuda.

Anonymous - 15 Grudzień 2015, 18:26

Plecy gada wiły się po ziemi, jednak nie można było dostrzec jego głowy. Oplatał grzbietem korzenie krzewów oraz pnie drzew. Poruszał się bardzo szybko, aż w końcu zatrzymał się w zaroślach. Na widoku pozostawał ogon, który powolnie tańczył w powietrzu. Syczenie ustało. Nagle ogon opadł gwałtownie na ziemię, a zza krzewów, gdzie znajdowała się druga połowa gada, w powietrze wzleciały spłoszone ptaki. Widać było, że uciekały przed drapieżnikiem. Kotowata mogła dosłyszeć pisk złapanej ofiary. Gad jednak pozostał w tym samym miejscu, za pewne, aby spożyć swoją zdobycz.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group