Eventy - Ostatnie zadanie
Czarnozęby - 5 Październik 2015, 19:46 Temat postu: Ostatnie zadanie Gdy Katharina spakowała już trochę jedzenia na podróż i opuściła zamek nie podejrzewała, że kiedykolwiek, będzie jeszcze wykonywać jakieś zadania Czarnoksiężnika. Wędrowała więc spokojnie przez pobliski lat, ciesząc się pierwszymi dniami swojej pełnej niezależności. Wędrowała sobie spokojnie, niosąc niewielki worek na plecach, w którym trzymała prowiant. Był on odpowiedniej wielkości zarówno dla jej ludzkiej jak i kociej formy. Szła tak kilka godzin, aż dotarła na niewielką polankę w głębi lasu. Była ona pełna ciszy i spokoju. Wyglądała, jakby poza zwierzętami nikt tu nigdy nie zaglądał. Mogła więc być pewna, że nic nie zakłóci tu jej spokoju.
Na środku tej polany znajdowało się samotne drzewo, całe powykrzywiane i bardzo stare. Mimo tego jego gałęzie ozdobione były gęstym listowiem oraz kwiatami. Konary zaś miało tak grube, że spokojnie można było się na nich przespać i nie obawiać się upadku.
Było to idealne miejsce by odpocząć i posilić się. Zbliżał się wieczór więc rozsądnym byłoby również przenocowanie. Las zamieszkały był jednak przez różnego rodzaju bestie, mniej lub bardziej zagrażające życiu.
Jeśli kotka zdecydowała się tu jednak odpocząć to gdy tylko otworzyła swój worek z prowiantem, zauważyła w nim kopertę oraz przyczepioną do niej kratkę, na której widniał napis:
- Katharino, wiem, że nasz kontrakt został zerwany, jednak mam dla Ciebie jeszcze jedno ważne zadanie. Dostarcz ten list do mojego dobrego klienta, Henry'ego Storka. Jest on jednym z kapitanów statków, które dokują w pewnym ukrytym porcie, który znajduje się w lagunie na zachód stąd. Dostarcz mu list, jednak pod żadnym pozorem go nie otwieraj. Henry nie jest zbyt wyrozumiałym człowiekiem i nie wiem, jak zareaguje, widząc, że ktoś przed nim otworzył list.
List był opakowany w ozdobną kopertę, zaklejoną piękną pieczęcią odbitą na niebieskim wosku.
Jeśli kotka zgodziła się wypełnić ostatnią prośbę swojego byłego pana, powinna znaleźć wpierw jakieś schronienie, do którego będzie mogła potem wrócić. Może zawsze znaleźć nowego właściciela lub poprosić o nocleg na jednym z dworców AKL. Jednak do najbliższego czekało ją jeszcze kilka godzin wędrówki, a noc zbliżała się nieubłaganie.
Co więc zrobi Kath? Odpocznie na polanie czy też od razu wyruszy w niebezpieczną wędrówkę przez ciemny las.
Anonymous - 5 Październik 2015, 20:45
Katharine lubiła podróżować. To nie tak, że Czarnoksiężnik trzymał ją zamkniętą w wieży cały czas! Musiała wypełniać zadania i niektóre odbywały się blisko, inne trochę dalej. Jednak Dahowiec nigdy nie wyszedł poza zasięg mocy Czarownika, co ograniczało w pewien sposób wolną wolę. Aż do dzisiaj, zdawać by się mogło. Dziewczyna cieszyła się świeżym powietrzem, odzyskaną wolnooościąąą! Pomimo niepokoju związanego z nową przygodą i nieznanym terenem, czuła także ogromną ulgę. Nie musiała już być na kiwnięcie palcem swojego właściciela! Czy jakiemukolwiek kotu Czarnoksiężnika udało się kiedyś żyć bez wyżej wspomnianego wrzoda na du...?Usiadła na trawie, nadąsana. Ta cała wolność powinna bardziej cieszyć duszę. Obecnie tylko łapała za serce i wyciskała łzy. Co to za dziwne uczucie? Takie nieznane, nieprzyjemne, ale też wcale nie okropne! To trochę smutne, kiedy twoim domem staje się kawałek ziemi pod kawałkiem drzewa. Nie masz gdzie się podziać, a prowiant znika powoli z worka- skurczonej kuchni. I garderoby w jednym. Kath nigdy wczesniej nie doświadczyła tęsknoty, i trudno powiedzieć, żeby nowe doświadczenie jej się spodobało. No cóż, z kotami tak to jest. Ta niezależność, zew natury, te sprawy, a później dopiero się przypomina, kto tu komu dawał jeść. A propos jedzenia... Sięgnęła po kawałek bułki i z niemałym zdziwieniem wyjęła kopertę z kartką, najwyraźniej zaadresowaną do niej! Czytała szybko, chłonąc każde pojedyncze słowo, a jej rozdrażnienie rosło z każdym kolejnym zdaniem. Zerwała się z miejsca na równe nogi, najeżona tak bardzo, że nawet w ludzkiej postaci przypominała kota. Jak on śmiał?! Czy to nie jest podwójne zerwanie umowy?! Powiedział, żadnych więcej zadań! To zamach! Zamach na wolność i niezależność! To... to wtargnięcie w czyjeś całkowicie niepodporządkowane niczemu życie! Przeklęty tyran... Ostatecznie... Ostatecznie dostarczenie jakiegoś tam cholernego listu to nie jest duży wysiłek. Klapnęła znów na ziemię, tym razem wyjmując bułkę z worka. Wzięła dużego gryza, przyglądając się listowi. Był całkiem ładny, jak na zwykły kawałek papieru. Kusił ciekawską naturę, ale Katharine nie dała się tak łatwo złamać. Zadanie to zadanie. Trzeba je wykonać sensownie. Ciekawe kim jest ten Henry? Marynarzem? Co więcej, trzeba również ustalić pewne priorytety, i tym razem zadanie Rumpelstilskina nie jest na pierwszym miejscu. Czas rozejrzeć się za mieszkaniem, bo trudno podróżować z całym dobytkiem. Nieważne, jak mały by nie był! Po raz kolejny wstała, otrzepała swoje spodnie i bluzkę z okruszków, poprawiła skórzaną kurtkę i czarne rękawiczki, dopięła wysoko sięgające buty, i przeciągnęła się leniwie. Mm... wędrówka to nie jest to, co kotki lubią najbardziej, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Komu w drogę, temu czas, czy coś takiego. Ma się to szczęście, że koty widzą w ciemności. Noc im nie straszna! Kath ścisnęła kaburę, w której wyczuła twarde kontury książki. Może po drodze uda się skompletować kilka ładnych okazów roślin, potrzebnych do wytworzenia eliksirów. Jeśli dobrze się tym zająć, można nawet zarobić! Ostatecznie nie słyszy się o nadmiernym zatrudnieniu w alchemii. Jeśli biznes się rozwinie, można pomyśleć o rozszerzeniu działalności na skalę kilku krain... ale póki co, trzeba się rozglądać za tymi głupimi składnikami. I miejscem do spania. Dachowiec nocy się nie boi, bo czym on różni się od dnia, gdy widoczność jest ta sama? Najgorsze co może się zdarzyć to brak miejsca do spania. Warto się zwinąć gdzieś w kłębuszek. Oh, gdyby takie bezpieczne miejsce znalazło się gdzieś bliżej miasta!
Czarnozęby - 6 Październik 2015, 19:19
Gdy wyruszyła w dalszą podróż, było już prawie całkowicie ciemno. Słońce już zaszło, a niebo rozświetlały miliony gwiazd oraz piękny księżyc. Mimo tego widać było, że kotka nie obawiała się nocy ani tego co skrywa w swych ciemnościach. W końcu co to znaczy noc gdy widzi się jak w dzień?
Ta pewność siebie zostanie jednak załamana gdyż ewidentnie coś się kryje w tych lasach. Robiło się coraz ciemniej. W pewnym momencie nawet oczy Dachowca nie potrafiłyby przebić się przez mrok jaki tam panował. Nie był on naturalny. To tak jakby ktoś nagle wyłączyła wszystkie światła i zamknął kogoś w czarnym pudełku. Było duszno i ciemno. Za ciemno aby jakiekolwiek oczy przywykły do tego. Jednak mimo braku jakiejkolwiek widoczności, dróżka bardzo mocno wyróżniała się od pozostałego otoczenia. Była kamienista więc łatwo można było się po niej poruszać nie tracąc odpowiedniej ścieżki.
Jednak w pewnym momencie coś się zmieniło. Po jej lewej stronie pojawiły się niebieskie, latające światełka. Ogniki! Wesoło tańczące między drzewami. Ich blask mimo, że niezbyt wielki, rozpraszał panujący mrok. Po chwili pojawiły się kolejne. Tym razem w innych kolorach. Ewidentnie prowadziły gdzieś. Zachęcały by Kotka za nimi poszła, zboczyła z wybranej ścieżki. Jednak czy ten wybór na pewno jest odpowiedni? Może powinna się jednak trzymać głównego szlaku? A może ogniki pokażą się właściwą, krótszą drogę do jakiejkolwiek cywilizacji?
Anonymous - 7 Październik 2015, 09:21
Łatwo jest nie bać się ciemności, gdy się jest kotem, jakby nie patrzeć, nocnym łowcą. Niestety, nawet Kota Czarnoksiężnika dopada... lekki niepokój, gdy nagle przestaje widzieć tak dobrze, jak dotychczas. Zrobiło się naprawdę dziwnie. Niepokojąco, mrocznie i tajemniczo! Lubić wyzwania to jedno, a nie przepadanie za nieoczekiwanymi zwrotami akcji, to drugie. Katharine poczuła się mocno zbita z tropu, gdy nagle jej oczy przestały dawać radę. Zawiodły ją po raz pierwszy! W dodatku to dziwne uczucie, duszności... Jakby sam diabeł deptał po piętach! Kotka zwolniła kroku, teraz bardziej sunąc po drodze, niż idąc. Stawiała kroki uważnie, starając się nie odrywać za bardzo stóp od ziemi. Dzięki temu mogła zaufać innym zmysłom niż wzrok. O dziwo zboczyć z dróżki było ciężko. Jakimś dziwnym trafem wyróżniała się ona spośród panującego mroku, jako jedyna ostoja, dająca nadzieję na nie utracenie zmysłów. Dziewczyna nasłuchiwała. Co się dzieje? Czy coś się zbliża? Czy nie stała się przypadkiem ofiarą jakiegoś polującego zwierza? Byłoby szkoda, gdyby poległa na tym ostatnim, diabelnym zadaniu. Czarnoksiężnik nie byłby zadowolony. Zresztą, kogo obchodzi jego zadowolenie! Wolność to wolność, a nie pic na wodę! Z prychnięciem oburzenia, szła dalej ścieżką, starając się niczego nie dotykać. W tym czarcim lesie lepiej się niczemu nie narażać, bo nawet cholerne gałęzie mogą być nawiedzone! Wtedy, wśród ogólnie panującego mroku, Kath zobaczyła światło. Nie byle jakie światło, a niebieskie! Czy to jakieś... świetliki?! Pokazywały jakąś drogę, chciały gdzieś zaprowadzić, ale Katharine przeczytała w jednej z książek Czarnoksiężnika, że diabeł morski też zachęca swoim pięknym jasnym światłem, na dnie czarnego oceanu. Zachęca do wpłynięcia do jego paskudnej ogromnej paszczy! Nie chciała popełnić tego samego błędu, co głupie rybki. W tym przeklętym lesie nie można ufać niczemu. Dachowiec zapobiegawczo zdjął rękawiczki, i schował do kabury. Z pazurami na wierzchu zawsze łatwiej. Pewniej. Mimo pięknych towarzyszy ogników po lewej stronie, dziewczyna była bardziej spięta niż wtedy, gdzie przestała widzieć cokolwiek. Wyczulona na najmniejszy hałas nie zbaczała ze ścieżki.
Czarnozęby - 11 Październik 2015, 20:51
Gdy kotka poszła dalej ogniki jakby posmutniały i zaczęły przygasać, aż w końcu całkiem zniknęły. Kath szła dalej w ciemności, które nie ustępowała, tak samo jak uczucie duszności. Ale na pewno nie mogła powiedzieć, że czuje się samotnie. Odkąd minęła ścieżkę ogników mogła poczuć, że coś za nią, obok niej a czasami nawet przed nią wędruje. Jednak trudno było odkryć co to takiego. Czy jest to coś przyjaznego czy raczej wręcz przeciwnie.
Szła tak kilka godzin. Poza lasem robiło się już jasno. Jednak w lesie nic się nie zmieniało. No może poza tym, że droga robiła się coraz bardziej kręta. Czasami omijała jakieś krzaczki, a czasami przechodziła przez lodowate strumyczki. Cały czas tajemnicza obecność towarzyszyła kotce.
Po jakimś czasie znów pojawiło się rozwidlenie. Prosto dalej prowadziła ciemność. Jednak czuć było tam tajemniczą istotę. W lewo prowadziła ciemna drużka, na której końcu coś świeciło. Jakby roślinka czy coś w tym stylu. A po prawej stronie pojawiły się znów wielokolorowe świetliki. Które po chwili otoczyły Katharinę i jakby błagały by poszła za nimi. Odciągały ją od tajemniczej, świecącej rzeczy. I to nawet bardziej niż od tajemniczej obecności.
Kotka miała trochę trudniejszy wybór. Ogniki otaczały ją, jednak nie byłyby w stanie jej zatrzymać. W końcu to tylko małe duszki, co one mogły?
Anonymous - 13 Październik 2015, 19:38
Katharine miała siebie za twardą sztukę. Postanowiła nie dać się uwodzić świetlikom! Niestety już po chwili zaczęła żałować wcześniej podjętej decyzji. Nagle włoski na jej karku zjeżyły się, a pazury zaczęły się same wysuwać. Oznaka niebezpieczeństwa! Kotka czuła się obserwowana, ale nawet wytężając wszystkie swoje kocie zmysły mogła tylko określić mniej więcej położenie istoty ją obserwującej. Wiedziała, że owe bliżej niezidentyfikowane coś jest kilka kroków za nią, a czasem przed nią. Za to nie mogła określić nawet wielkości czy zamiarów stworzenia. Kath czuła się jak mysz! Nie podobało jej się to uczucie! Nic jednak nie mogła zrobić. Zboczenie ze ścieżki mogło okazać się najgorszą decyzją, a póki co obserwator poza oczywistym dyskomfortem nie sprawiał większych problemów. Dachowiec zagryzając zęby postanowił ignorować niechcianego towarzysza i pozostać przy zwiększonej czujności. Droga robiła się coraz bardziej kręta, dłużyła się niemiłosiernie i zdawała się nie kończyć! To nadszarpywało delikatną cierpliwość Katharine. Przedzierała się przez ten cholerny las od kilku godzin w końcu! Oszaleć można!
W końcu coś się zmieniło. Owa zmiana nie ucieszyła jednak dziewczyny. Kolejne rozwidlenie. Trzy ścieżki do wyboru. Kath, jak to kobieta, nie lubiła podejmować decyzji. Zwłaszcza tych szybkich, a niestety coś jej mówiło, że czas goni. Zasępiła się i mocno zatroskała. Pierwsza ścieżka w lewo wyglądała obiecująco, a gdzieś tam w oddali można było zobaczyć jakieś światło! To było ciekawe odkrycie i bardzo nęcące zważając na to, że ostatnie godziny spędziło się w okropnej ciemności. Droga prosto nie różniła się od tej przebytej. Ciemna, monotonna i w dodatku z obserwatorem. Ów obserwator do tej pory nie wyrządził żadnej krzywdy, ale kto go tam wie? Brrr! Gdy dziewczyna spojrzała w prawo, znów otoczyły ją te świecące dziwactwa! Kotka zmarszczyła nos, mocno niezadowolona. Czego chcą te małe cholery? Czy można im zaufać? Zaufanie nie jest mocną stroną kota, oj nie. Machnęła ręką, odganiając świecące natręty. Sama umie o siebie zadbać!- pomyślała, skręcając w lewo. Dróżka ta wydawała jej się najbardziej obiecująca. Widziała coś na jej końcu! Świecąca roślina? Coś w tym stylu. Katharine jako kot alchemik nie mogła się oprzeć wizji zebrania takiego okazu! Jednak z doświadczenia zbieracza wiedziała, że trzeba bardzo uważać. Każde takie dziadostwo może mieć dobrze rozbudowany system obronny, typu wydzielanie toksyn, trucizn czy strzelanie kolcami. W krainie luster takie niebezpieczeństwa są na porządku dziennym, dlatego też kotka zdecydowała się iść bardzo powoli. Patrzyła pod nogi i delikatnie starała się wywąchać podejrzane, słodkawe zapachy.
Czarnozęby - 14 Październik 2015, 13:20
Pójście w lewo nie było tym razem najlepszą decyzją. Roślina nie była trująca ani nazbyt niebezpieczna. Ba! Mogła się ona przydać każdemu alchemikowi. Jednak na końcu tej ścieżki czekała na Kotkę nie tylko świecąca roślinka. Gdy tylko Katharina się do niej zbliżyła, pojawiła się dziwna zjawa. To ona wywoływała dziwną aurę. Czy mi się zdaje, czy ona przeszła przez drzewa zamiast normalnie je ominąć?
Upiór był paskudny, ciemny. A jego ciało jakby zanikało. Było częściowo przezroczyste. Stwór chyba był głodny, gdyż co chwila pojawiał się i znikał z różnych stron. Był bardzo szybki. Jednak gdy już miał zaatakować ziemia pod stopami kotki zapadła się zanim ta zdążyła zareagować. Kath zjechała po błotnistej ścianie głęboko pod ziemię uszkadzając sobie przy tym nogę. Na szczęście da się to rozchodzić. Dachowiec był brudny od błota jednak, żył, był w miarę bezpieczny i nie stracił swojego ekwipunku. Jednak przez najbliższe 3 posty będzie kuleć.
Katharina znalazła się w jaskini. Na jednej z jej ścian mogła zauważyć mniejszą wersję roślinki, którą widziała na powierzchni. Ta jednak nie była tak pilnie strzeżona przez bestie. W jaskini było ciemno, jednak już nie tak przytłaczająco jak w lesie. Powietrze było zimne, pachniało wilgotną ziemią.
Gdyby Kotka rozejrzała się po jaskini, mogłaby zauważyć, że znów ma dwie drogi do wyboru. No dobrze...trzy. Jednak kto chciałby wracać do tej szkarady na górze?
Jedna droga była ciemna. Na końcu drugiej zaś mogła zauważyć lekkie światło. Różniło się ono jednak od tego, które widziała wcześniej. Nie było magiczne, ani nie miało żadnego dziwnego koloru. Było to po prostu światło słoneczne.
|
|
|