To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Polowanie na Avi (Enkil)

Mari - 19 Październik 2015, 12:51
Temat postu: Polowanie na Avi (Enkil)
Niewielka polana w najdalszych krańcach Herbacianych Łąk. Otoczona kwiecistymi drzewami, których pąki przybierały kolory wszystkich możliwych rodzajów herbat. Na samej polanie zaś można było odnaleźć kwiaty, we najróżniejszych kolorach. Zostały tam zasadzone dla urozmaicenia roślinności. Ktoś pragnął, aby można było tu odpocząć od trosk wśród wielu odmian krzewów, które rozsiewały wokół przyjemny zapach. Polana była osłonięta przez gęste drzewa, które w upalne dni dawały dużo cienia, w trakcie deszczu zaś mogły być schronieniem przed zimną, spadającą wodą. Prócz kwiatów można tam również znaleźć sporą ilość owocowych krzaczków. Jednak trzeba uważać. Nie wszystkie, mimo swojego smacznego wyglądu, powinny trafiać do ust gdyż potrafią one zdziałać przeróżne psikusy, mniej lub bardziej przyjazne. Zarówno da zwierząt, bestii jak i ludzi.
Jednak krzewy zdziczały i stały się mieszkaniem dla wielu różnych stworzeń. Krążą plotki, że można tam odnaleźć także bestie. Między innymi pewne pierzaste kulki, zwane Avi. Jednak mało kto wraca stamtąd ze zdobyczą. No chyba, że przyszedł nazbierać kwiatków. Ptaszki są dość strachliwe i zazwyczaj czają się po krzakach i bardzo trudno jest je tam zlokalizować. Jednak jeśli ktoś jest wystarczająco uważny i uparty to na pewno uda mu się namierzyć tego rozgadanego stworka. Jednak trzeba uważać. Gdyż żyją one tam stadami i nie zawsze są zadowolone z nieproszonych gości.

Enkil - 20 Październik 2015, 23:45

Informacja to cenny towar, jej wartość jednak jest zmienna. Dla jednych wieść o planowanym zamachu na pewien ród arystokratów będzie na wagę złota inni zaś poświęcą nań zaledwie ułamek swego zaciekawienia. Tak założyć trzeba, że każda informacja jest cenna, nawet ta, która zdaje się być zupełnie błaha. Zapewne za taką właśnie nieistotną nowinę uznano by rozmowę dwóch panienek na temat pewnego urokliwego miejsca znajdującego się na obrzeżach Herbacianych Łąk. Podobno łatwo tam o chwilę relaksu i refleksji, a Ci bardziej cierpliwi mają okazję podziwiać licznie występujący element tamtejszej fauny a mianowicie gromadki Avi. To właśnie wspomniana nazwa „Avi” skłoniła mnie wówczas do przysłuchania się ich rozmowie. Te kolorowe ptaszyny już od pewnego czasu mnie interesowały a konkretniej posiadane przez nie talenty. Trzeba przyznać, że jak na małą pierzastą latającą kulkę, Avi mogły się pochwalić całkiem przydatną mocą. Zdolność usypiania, gdybym nią dysponował nie raz ułatwiłoby mi to pracę, czasem zakradanie się do tych wszystkich strażników i ogłuszanie ich było męczące, szczególnie biorąc pod uwagę, że należało pamiętać o zachowaniu ciszy.
Małe bestyjki już od jakiegoś czasu zaprzątały mi myśli, jednak terminarz pełny zleceń nie bardzo sprzyjał próbą zdobycia takiej ptaszyny. W końcu jednak paru klientów w obawie przed konsekwencjami ich czynów zrezygnowała z zleconych mi zadań, co dawało mi parę dni spokoju. Szkoda byłaby nie wykorzystać takiej sposobności, tym bardziej, że nie wiadomo, kiedy znów nadąży się okazja na małe „polowanie”. Dlatego też bez zbędnego wahania się postanowiłem odwiedzić miejsce wspomniane w rozmowie panienek, nie szukałem długo. Na polanie pojawiłem się uzbrojony zaledwie w czarną torbę, której wnętrze skrywało kilka niespodzianek. Przechadzka po tej urokliwej okolicy była całkiem relaksująca, niestety z miarą czasu szybko stała się nużąca…jednakże pośpiech nie był wskazany, w każdym razie nie teraz. Nazbyt gwałtowne ruchy łatwo spłoszyłyby moje domniemane ofiary, których jak na razie czujnie wypatrywałem pośród wielu barwnych kwiatów. Przyjemny aromat okalał całą okolicę, aż dziw, że jeszcze nie natrafiłem tu na jakaś zakochaną parkę, wszak miejsce to wydaje się idealne na schadzki.

Mari - 26 Październik 2015, 14:45

Dzień ten był dość spokojny i leniwy. Nawet wspomniane wcześniej bestyjki postanowiły zrobić sobie wolne. Pochowały się w drzewach i krzewach jednocześnie grzejąc się w słońcu. Ich kolorowe upierzenie dawało im idealny kamuflaż. Mimo, że obserwował cały czas Cienia, nie dawały o sobie znaku życia. Zlewały się z kwiatami.
Jednak gdy zaczął zbliżać się wieczór coś zaczęło się dziać. Nic nie zmieniło się w otoczeniu. Jednak coś innego niż szum wiatru zaczęło zakłócać ciszę. Były to szepty. Jakby kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt dzieci szeptało i obgadywało mężczyznę. Niestety ich rozmowy nie był zbyt wyraźne. Początkowo był to tylko szum. Po jakimś czasie, jeśli ktoś postanowił się wsłuchać w tajemnicze dźwięk, mógł wyłapać pojedyncze słowa:
-
Dziwak. Ludź. Kto to? Obcy!
Mimo, że tak raźno komentowały za równo wygląd jak i samą obecność Enkila, ptaszki nie chciały się jeszcze pokazywać. Czuły się bezpiecznie w swoich kryjówkach. Co pewnie było jeszcze bardziej denerwujące niż samo poszukiwanie czy oczekiwanie aż coś się stanie. W końcu, głosy były wszędzie ale ich źródła nie dało się namierzyć.

Enkil - 29 Październik 2015, 05:45

Po tak długim oczekiwaniu nic dziwnego, że zaczęły mnie nękać wątpliwości. Siedząc pod jednym z drzewa, plecami zwrócony do drażniących promieni słońca zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno o tej polanie mówiły tamte dwie niewiasty. Miejsce jednak zdawało się właściwe, więc może to jego mieszkańcy po prostu postanowili rozejrzeć się za ciekawszą okolica? Choć czego mogłoby tu brakować tym małym pierzastym kulkom? Pożywienia było dostatek podobnie i miejsc, które stanowić mogły schronienie. Gdzie, więc do diabła podziały się ptaszyny? Z upływem czasu słońce zaczęło tracić swą moc, dzięki temu ciemne okulary, które dotychczas spoczywały na moim nosie trafiły do kieszeni płaszcza. To czekanie zaczynało mnie już nudzić, w końcu jednak do mych uszu zaczęły napływać szepty… drażniące szepty, których źródła byłem w stanie się domyślić. Kąciki ust uniosły się do góry w nieznacznym uśmiechu a szkarłatne spojrzenie zaczęło bacznie rozglądać się po okolicy. Bestyjki dalej jednak pozostawały nieuchwytne dla mego wzroku, jednak ich cienkie głosiki świadczyły, że gdzieś tu jednak być muszą i to całkiem niedaleko. Ta fala nieustającego i niezrozumiałego szeptu była drażniąca, mimo wszystko starałem się wsłuchać w ten „hałas”, aby wiedzieć, o czym tam ptaszki spiskują. Jak szybko się okazało ich tematem rozmów była moja osoba, ah jak to miło być w centrum uwagi… Dość leniwie podniosłem się z swojego miejsca i ruszyłem kilka kroków przed siebie, aby ostatecznie zatrzymać się z twarzą zwróconą ku krzewom, z których to najgłośniejszy szum wyłapałem.
-Marna wasza spostrzegawczość, jeśli dopiero teraz mnie spostrzegłyście, skoro jestem tu już od dłuższego czasu. A może dopiero teraz poczyniłem coś, co zaskarbiło sobie waszą uwagę?
Odezwałem się neutralnym tonem, ponownie wypatrując ptaszyn w końcu jakaś dostrzec przecież muszę. Byłem ciekaw czy moje pytanie zyska odpowiedź. Avi były płochliwe… czy również nieufne? Podobno to bystre stworzonka, ale o tym jeszcze nie miałem okazji się przekonać, na razie wiedziałem dwie rzeczy: raz w grupkach ich głosiki grzmią nieznośnie oraz dwa- małe skubance dobrze się ukrywają.
-Nie musicie się obawiać, nie jestem tu po to by zrobić wam krzywdę czy też się zbytnio naprzykrzać..
Choć to się jeszcze okaże… Wszystko zależy od woli współpracy… To dogadałem już tylko w myślach, bo może i moje słowa były prawdą jednak niewykluczone, że intencje mogły się jeszcze zmienić.

Mari - 8 Listopad 2015, 17:53

Gdy tylko Cień zaczął mówić, szepty ustały. Nastała całkowita cisza. Cisza przed burzą. No może nie dosłownie. Na niebie nie było ani jednej chmurki, tak więc nie mogło to oznaczać zmiany pogody. w powietrzu jednak można było poczuć, że coś się święci. Było zbyt cicho. Enkil mógł pomyśleć, że spowodowane jest to jego przemową, jednak bardzo szybko przekonał się, że tak nie jest.
Z przeciwległej części polany, można było usłyszeć zbliżające się krzyki. Były one bardzo radosne. Jakby grupa dzieci biegła, ciesząc się, że przyszedł czas na długo wyczekiwaną zabawę. Już po chwili cień mógł się przekonać, że tak jest naprawdę gdyż po chwili zza krzaków wyskoczyło około dziesięciu młodych chłopców. Wszyscy zaopatrzeni w proce, kije i zapas kamieni.
Widać było, że dzieciaki pochodzą z bogatych rodzin. Wszystkie ubrane w drogie ubrania, z minami jakby mieli prawo robić wszystko co im się żywnie podoba.
-
No to co? - odezwał się nagle jeden z nich. Chyba najstarszy - kto zbije najwięcej celów ten będzie szefem grupy przez następny miesiąc.
Zanim jeszcze skończył to mówić, jego towarzysze, zaczęli rzucać kamieniami we wszystkie drzewa, płosząc biedne ptaszki, które z przerażeniem szukały nowych kryjówek. A dzieci, wyglądające na nie więcej niż 11 może 12 lat strzelały do nich z proc, próbując trafić ich jak najwięcej.
Najwyraźniej nie zauważyli nawet, stojącego nieopodal Cienia.

Enkil - 14 Listopad 2015, 06:23

Z chwilą, gdy tylko uszy poinformowały mnie o zbliżającym się niechcianym towarzystwie, a stało się to dość szybko, bez większego zastanowienia skryłem się za pniem drzewa, pod którym to się znajdowałem. Dlaczego? Zwykłe przyzwyczajenie, w podejmowanym przeze mnie fachu skuteczne ukrywanie się było połową gwarancji sukcesu. Tak też przywarłem plecami do pnia drzewa, nasłuchując dokładniej tego, co się do polany zbliżało. Na krótki moment przymknąłem powieki, aby w ten sposób wyostrzyć zmysł słuchu, szybko jednak zdałem sobie sprawę, że moje większe skupienie czy ostrożność będzie tutaj zbyteczna… gdyż intruzami sądząc po cienkich głosikach okazały się dzieci, a raczej wstrętne bachory, które to przylazły płoszyć mi zwierzynę. Właśnie prysł mój dobry nastrój, jaki przyniosła chwila relaksu. Na dodatek ta grupka wymyśliła sobie doprawy przeuroczą zabawę…, jaką było strzelanie do celu, którym to okazały się avi. Jako że bestyjki potrafiły się dobrze maskować to też ich trafienie musiało być raczej kwestią szczęścia niżeli celności to też tym bardziej ten rodzaj „zawodów” wydawał się niedorzeczny. Westchnąłem tylko bezgłośnie, zanurzając rękę w głąb swojej torby, po chwili wyciągając z jej wnętrza czarną maskę. Maska, którą zwykłem nosić podczas wykonywania swej pracy, oraz kiedy coś niedobrego chodziło mi po myślach, a jako że dziś miałem dzień wolny nie trudno się domyśleć, że o tą drugą z opcji tu chodziło. Jasnym było, że im dłużej ta zgraja tu zostanie tym mniejsze szanse na powodzenie moich łowów, to też nie szczędząc na czasie postanowiłem dzieciarni się pozbyć. Co prawda mógłbym zacząć łagodnie, od ponagleń słownych, potem przejść do stanowczego tonu a nawet krzyku… tylko, po co? W głowie miałem już inną wizję działania, a jako że zostałem przez małoletnich dotąd niedostrzeżony nie omieszkałem z owego faktu nie skorzystać. Wychyliłem się dyskretnie za pnia, aby określić liczbę podrostków jak ich położenie. Odczekałem chwilę, nasłuchując ich i przyglądając się by dzięki temu móc wyłonić „herszta” owej bandy, a trudnym to nie było. Rozejrzałem się po okolicy, szukając źródła dobrej, jakości cienia, wykorzystałem ten, który rzucał pobliski krzew. Tym oto sposobem cień wpłynął na moją rękę by po chwili przybrać formę długiego i cienkiego czarnego łańcucha, zakończonego na obu końcach obciążnikami w formie niedużej kuli. Jako że wszystkie oczy zwrócone były ku górze w poszukiwaniu avi, nie powinno być kłopotu z elementem zaskoczenia. Tak też, kiedy nadarzyła się okazja wysunąłem się za pnia zamachując się nisko łańcuchem. Rzucony nisko tak by sunął nad trawą został, zaś zamach miał spowodować to, że kiedy tylko łańcuch napotka na przeszkodę, winien się wokół niej owinąć, zaś ową przeszkodą w danej chwili miały być nogi młodzika będącego liderem owej bandy. Jeśli tylko wszystko wydarzyło się zgodnie z moimi oczekiwaniami, to w chwili, gdy łańcuch spętał nogi, ofiary przyciągnąłem go mocno do siebie, powodując tym samym u złapanego utratę równowagi i ostatecznie upadek. Moim celem było wystraszyć, młokosy i zasiać wśród nich panikę. Teraz jednak czekałem na reakcję, aby móc przejść do kolejnego etapu jakim to była groźba.
Mari - 16 Listopad 2015, 10:38

Łańcuch bez problemu trafił w obrany wcześniej przez Cienia cel. Młodzian padł na ziemię zanim w ogóle zorientował się, że czymś oberwał. Zanim to się jednak stało, jednemu z chłopaków udało się trafić kilka młodych avi, które teraz panicznie miotały się po ziemi. Gdyby nie akcja Enkila, to biedne bestyjki pewnie robiłyby już za piłeczki do rzucania. W momencie upadania lidera bandy, jeden z tryumfatorów właśnie miał mu zanieść jednego pisklaka, który prawdopodobnie dopiero co nauczył się latać. A tu już takie nieprzyjemne przygody go spotkały. Ptaszek był śnieżno biały ale jego skrzydełko zabarwione było już szkarłatem. Chłopak, który go pochwycił nawet nie zwracał na to uwagi i nie przejmował się tez delikatnością.
Lider grupy gdy tylko zorientował się, że leży i że jakiś dziwny łańcuch oplata jego nogi, zaczął się wydzierać na całe gardło.
-
Kto to rzucił! Pokaż się łajzo. - nie przejmował się ani trochę tym, że mógł być to ktoś o wiele od niego silniejszy. Myślał, że to jakiś "wróg" z innej bandy - pokaż się żebyśmy mogli sprać Ci tę twoją buźkę tak, że cie mamusia nie pozna!
Krzyczał nie tylko na niewidzialnego przeciwnika ale też na swoich towarzyszy. Którzy do końca nie wiedzieli co się stało i jak mają na to zareagować. Jedni zaczęli biegać po polanie szukając wroga. Kilku uciekło ze strachu. Dwóch tylko starało się pomóc liderowi, który wcale nie ułatwiał im zadania. Cały czas się wiercił i krzyczał to na nich, by się pospieszyli, to na ekipę, która ruszyła szukać napastnika, to wyzywał od tchórzy tych co uciekli. Tylko chłopak stał ze swoją zdobyczą i nie wiedział, czy ma ptaszka wyrzucić czy nie. W końcu jednak rzucił pisklaka za siebie, jakby to był papierek po cukierku i ruszył na pomoc liderowi.
Pozostałe avi fruwały spanikowane nad nimi. Były tak przerażone, że zapomniały o tym, że mogą kogoś uśpić. Chciały ratować swoich towarzyszy, którzy leżeli na ziemi i starali się jakoś wzbić w powietrze ale przez biegających w kółko dzieciaków było to niemożliwe. Chłopcy tylko cudem nie rozdeptali swoich ofiar.

Enkil - 23 Listopad 2015, 02:25

Naprawdę… jak durnym być trzeba, aby nie wpaść na fakt, że gdy zostało się zaatakowanym łańcuchem czy liną to zazwyczaj rzucający znajduje się na jej drugim końcu. Tym młokosom jakoś nie przyszło do głowy iść za logiką, woleli za to biegać jak opętani po polanie robiąc przy tym jeszcze większy rozgardiasz. Obserwowałem z coraz to bardziej rosnącą irytacją rozwój wydarzeń, mojej uwadze nie umknęło kilka avi, które upadły na ziemię, jeden nawet został pochwycony, przez jednego z młodocianych chuliganów. Nie żebym sam był święty, ale ich bzdurny sposób zabaw zwyczajnie był denerwujący i bezsensowny. Mogliby w tym wieku zająć się już czymś znacznie bardziej użytecznym. Zaśmiałem się tylko słysząc groźby kierowane pod moim adresem, zwłaszcza tą o byciu nierozpoznanym przez własną matkę.
W końcu uznałem, że dość już tej całej błazenady, kilkukrotnie silnymi ruchami przyciągnąłem do siebie łańcuch jednocześnie wyłaniając się za drzewa. Balast w postaci herszta grupy winien się właśnie znaleźć pod moimi nogami, a jeśli tak się stało pochyliłem się i zacisnąłem dłoń na kruchej szyi unosząc młodzika w powietrzu.
- Śmiało… próbujcie? Czy może już nie jesteś taki wyszczekany, co?
Słowa wydobywające się z mojego gardła były wręcz przesycone jadem a dłoń mocniej zacisnęła się na szyi nieszczęśnika. W końcu jednak upuściłem młodzika na ziemię, zastanawiając się czy nie powinienem jeszcze dosadniej okazać mu swej niechęci, na razie jednak poprzestało na lodowatym spojrzeniu wymierzonym w jego osobę.
- Dość już czasu na was zmarnowałem… Nacie się stąd natychmiast wynosić i nie wracać inaczej nie ręczę za siebie…
Na moment przykucnąłem jeszcze przy chłopaku, aby szarpnąć go za włosy i przyciągnąć bliżej siebie, warknąłem.
-Zrozumiano? Teraz wynocha!
Po tych słowach odrzuciłem go od siebie i omiotłem złowrogim spojrzeniem resztę bandy. W swej łasce usunąłem kawałek łańcucha, który pętał kończyny dolne młodzika. Przeklęte młokosy… rodzice powinni trzymać takie rozwydrzone bachory na smyczach.

Mari - 23 Listopad 2015, 19:46

Tym razem jednak się udało. Chłopak wystraszył się i to bardzo. Zaczął przepraszać nieznajomego za to co zrobił. Obiecał, że już tak nie będzie robił.
Gdy Cień przyciągnął go do siebie pozostała reszta bandy stanęła jak wryta. Jednak gdy uwolnił on młokosa ten pokuśtykał tak skąd przyszedł, a za nim jego koledzy. Jednak zanim Zniknęli za ścianą zieleni młodzik odwrócił się do mężczyzny i uśmiechnął zarozumiale.
-
Bardzo dziękujemy za okazaną łaskę. - zadrwił, kłaniając się teatralnie - oraz za to, że pomógł nam pan zebrać trochę tych puchatych kulek. Przydadzą się do dalszej zabawy.
Po tych słowach wraz z resztą grupki uciekł. A raczej zniknął. Stał się niewidzialny tak samo jak część jego kolegów. Jednak zostawiał po sobie widoczne ślady.
Enkil mógł w tym czasie usłyszeć za sobą odgłosy zamykanych klatek. Gdyby tylko się odwrócił, przekonałby się, że faktycznie są to metalowe, ciasne klatki. A w każdej znajdowało się po Avi. Zbierali je do nich starsi chłopcy, którzy jak tylko zostali dostrzeżeni, teleportowali się wraz z ptaszkami, które błagały swoimi piskliwymi głosikami o pomoc. Młodzieńcy nie zostawili po sobie śladu, jednak na pewno udali się tam gdzie tamta banda. Więc może wystarczy ich wyśledzić?
Na upolowanie czegokolwiek Cień nie miał już szans w tym miejscu. Wszystkie pozostałe Avi uciekły w popłochu, a na polanie nastała cisza.

Enkil - 24 Listopad 2015, 18:15

Oczywiście los nie mógł okazać się łaskawym i coś po prosu musiało pójść nie tak… Szybko znalazłem powód, aby żałować, że nie zrobiłem z szczyla wycieraczki do butów. Już miałem ruszyć za dzieciarnią albo, chociaż czymś w nich rzucić. Jednak w tej samej chwili rozproszyły mnie dźwięki dobiegające za moich pleców. Instynktownie obejrzałem się za siebie, przez co mogłem dostrzec już starszą grupkę podrostków. A więc ta mała szajka miała swoją strategię, kto by się spodziewał…
Teleportacja i niewidzialność… trzeba przyznać, że przydatne umiejętności jednak nie idealne. Z reguły każda z mocy ma jakiś swój mankament, jednak póki wie o nim tylko sam jej posiadacz to ma przewagę nad przeciwnikiem. Taka niewidzialność na przykład może i ciało ukryje, ale już śladów nie to też na swoje ruchy uważać trzeba wtedy szczególnie. Dzieciaki jednak nie zadbały należycie o te kwestie to też ślady, jakie za sobą zostawili mogły łatwo doprowadzić mnie do celu.
-Tak tego nie zostawimy…
Powiedziałem sam do siebie i już miałem ruszyć za uciekinierami, kiedy to usłyszałem ciche popiskiwanie. Mógłbym zignorować, ale jednak tego nie zrobiłem i zacząłem rozglądać się za miejscem skąd dobiegały owe dźwięki. Co je wydawało mogłem się domyślać, ale co innego domysły a pewność. Zbliżyłem się do jednego z krzewów i zacząłem rozchylać jego gałęzie, rozglądając się uważnie.

Mari - 24 Listopad 2015, 18:25

Dzieciarnia pozostawiło po sobie mnóstwo śladów, jednak oddalali się dość szybko. Nie było ich już nawet słychać. Tak więc popiskiwanie było bardzo dobrze słyszalne.
Gdy Enkil pochylił się i zaczął przeszukiwać krzak, zobaczył coś szarego. Gdyby zdecydował się to podnieść przekonałby się, że to ten sam mały ptaszek, który wcześniej został porzucony przez jednego z podrostków. Avi był bardzo poturbowany. Połowa jego ciała była pokryta jego krwią z uszkodzonego skrzydła, pozostała część piór była w kurzu i błocie. Bez szybkiej pomocy ten ptaszek nie ma wielu szans na przeżycie.
Na pewno gdyby Cień nie zdecydował się na poszukiwania to w ciągu najbliższej godziny, może dwóch już by go nie było na tym świecie. No chyba, ze wcześniej coś by go zjadło.
Pisklak piszczał z bólu i przerażenia. Bał się cienia ale z drugiej strony czuł, że może on mu pomoże. Prosił go więc o pomoc.
Jeśli by przyjrzeć się jego obrażeniom, można by dojść do wniosku, że wystarczy go tylko oczyścić i jakoś unieruchomić skrzydełko. No i oddać go stadu, które niestety w znacznej części zostało porwane. Bestie te były na tyle mądre, że dały by radę zaopiekować się swoim rannym pobratyńcem. Czy mężczyzna zdecyduje się uratować ptaszka i jego rodzinę, a może skróci jego cierpienie lub zostawi go na pastwę losu?
Im dłużej tam przebywał tym bardziej oddalała się banda. Jednak powinien sobie poradzić z ich odnalezieniem.

Enkil - 25 Listopad 2015, 15:52

Tak jak też podejrzewałem po chwili moim szkarłatnym ślepią ukazało się piszczące znalezisko. Ptaszyna była brudna a pióra miała pozlepiane krwią. Łatwo było mi się domyślić, że życie z tego stworzenia zaczyna już uchodzić i jeśli nie rany go zabiją to może to być jakaś inna bestia rozglądająca się za łatwym i szybkim obiadem.
Mógłbym zostawić pisklaka w spokoju i uznać, że to już selekcja naturalna… ale to nie bestia złakniona jedzenia zaatakowała to stadko lecz grupa młokosów. Na mojej twarzy pojawił się tylko grymas niezadowolenia kiedy to zagłębiłem rękę w krzakach i możliwie delikatnie pochwyciłem avi’ego . Rozchyliłem nieco palce, aby lepiej przyjrzeć się stworzeniu, było w opłakanym stanie. W końcu westchnąłem tylko głucho i na moment zamknąłem oczy. Zasłoniłem dłoń drugą dłonią i przez moment się skoncentrowałem.
Postanowiłem zrobić coś głupiego, ale cóż… skorzystałem z rodzinnego zaklęcia uzdrawiającej czerni. Pisklak na moment został pochłonięty przez czarny cień, który szybko zaczął regenerować uszkodzone tkanki. Z minuty na minutę czarna plama zmniejszała się tym samym reperując uszkodzenia powstałe na ptasim organizmie. Po chwili avi mógł już tylko narzekać na brud, to go jednak zaklęcie nie usunęło. W między czasie zdarzyłem już podejść do pobliskiego drzewa gdzie też miałem zamiar pozostawić ptaszynę. Jak zamierzałem tak też zrobiłem.
-Nie zmarnuj drugiej szansy.
Rzuciłem tylko jeszcze na odchodne, po czym szybkim krokiem zacząłem oddalać się z polany podążając za pozostawionym tropem. Dla zaoszczędzenia czasu postanowiłem przybrać formę chmury czarnego jak smoła dymu, sunąłem dzięki temu szybko po podłożu.

Mari - 30 Listopad 2015, 04:18

Ptaszek bardzo się zdziwił gdy zauważył, że jest znów na drzewie i do tego w pełni zdrowy. Co prawda brudny ale zdrowy. Ucieszony schował się szybko do dziupli, gdzie wiedział, że żaden drapieżnik go nie dostanie.
-
Proszę uratuj ich- pisnął tylko na pożegnanie i szybko schował się pod liśćmi, którymi wyściełane było jego lokum.

Cień poruszał się szybko, jednak mimo iż ślady pozostawione przez bandę młokosów były wyraźne, musiał się im uważnie przyglądać. Co chwila zakręcały, krzyżowały się i zapętlały. W pewnym momencie mieszały się również ze śladami innych stóp. Jakby dorosłych. Jednak jeśli Enkil przyglądał się uważnie to pewnie zorientował się, że te większe ślady powstały dużo wcześniej niż ślady pozostawione przez dzieciaki.
Co pewien czas mógł też zauważyć pojedyncze kolorowe pióra, rozsypane bezładnie po całej drodze. Ślad taki prowadził mężczyznę przez kilkadziesiąt minut. Jednak nagle skończył się na brzegu herbacianej rzeki. Po drugiej stronie nie było widać już żadnych śladów stóp. Ślad dosłownie urywał się wraz z brzegiem rzeki.
Taka banda jednak nie mogła zniknąć bez śladu. Może jednak coś po sobie zostawili?

Enkil - 1 Grudzień 2015, 22:24

Cały czas utrzymywałem się w postaci dymu, mimo to mogłem swobodnie odczytywać poszlaki pozostawione w otoczeniu. Kolorowe piórka niedługo zostaną porwane przez wiatr, więc na dłuższą metę lepiej było ufać tym trwalszym śladom. Aktualnie do tak owych należały odciski butów, podążając za nimi już od dłuższego czasu zdarzyłem u poszczególnych wychwycić pewne charakterystyczne elementy jak na przykład wzory na podeszwie czy nawet niewielki obcas u jednego ze zgrai, widocznie jego posiadacz musiał mieć kompleks na punkcie wzrostu. Nie mniej jednak ułatwiło mi to sprawę, kiedy ślady zaczęły mieszać się z innymi. Ruszyłem dalej w ślad za swymi przyszłymi ofiarami z czasem jednak natrafiwszy na pewną przeszkodę w postaci rzeki… Stara sztuczka, ale czy te młokosy rzeczywiście nastawiały się na to że będę za nimi ganiał aby celowo mylić trop? A może to tylko kwestia przypadku? Co by to nie było to w powietrzu od tak rozpłynąć się nie mogli, mała była szansa na to, aby wszyscy posiadali tego typu umiejętność. Zacząłem, więc dokładniej obserwować miejsce, w jakim się znalazłem. Jeśli nie same śladu to musiała zostać inna poszlaka, której miałem zamiar szukać choćby do samej nocy na pewno nie miałem w planach odpuścić zgrai tych smarkaczy.
Mari - 3 Grudzień 2015, 12:38

Okazało się, że dzieciaki miały pewną sztuczkę w zanadrzu. Nie było po nich śladu. A nawet jeśli były to zadeptane przez zebrany nieopodal tłum. Wszyscy stali naokoło wozu, pod którym ktoś leżał.
-
Wredne dzieciaki. Już ja im pokaże. Pomocy! Pomocy! Wołajcie straże! - między innymi takie zdania można było wyłapać z tłumu. Widać, że dopiero co się zebrał, gdyż Lustrzane Istoty już pomagały usunąć wóz z nóg biednego chłopaka.
Gdyby Cień zwrócił na niego uwagę, zorientowałby się, że jest to jeden z bandy. Zostawili go, żeby zmylił ich trop? Czy może tylko mieli gdzieś dobro swoich "mniej ważnych" towarzyszy.
Gdy chłopak został już uwolniony, siedział karcony przez woźnicę i płakał. Miał uszkodzoną nogę ale raczej nie była złamana, choć na pewno bolała.
Stary mężczyzna wypytywał go kim są jego rodzice, że zaraz go zaprowadzi do domu i na pewno dostanie burę. Groził mu też chłostą oraz oddaniem w ręce straży.
Po pozostałej bandzie nie było ani śladu. Został tylko ten maluch, który wyglądał na młodszego i w czasie "polowania" wyglądał trochę jakby był zmuszony do tego aby tam być. Jako chyba jedyny tylko udawał, że rzuca w ptaszki przez co cały czas go wyśmiewali. Teraz widać został za to ukarany.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group