To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kal’Amanhar - Jezioro w kraterze

Aaron - 29 Wrzesień 2015, 21:16
Temat postu: Jezioro w kraterze

Wygląd jeziora: klik.


Oczywiście, jezioro to było pozbawione elementów działalności człowieka, a skały w paru miejscach wyglądały zachęcająco w kontekście próby wspinania się po nich. Widoczne na ilustracji drzewo wyglądało bardzo solidnie, wychylając się nad wodę kilka dobrych metrów powyżej jej poziomu. I jak zawsze w takich miejscach, to, czego dokładnie nie widać, może skrywać tajemnice – tak na przykład jest z dnem tego zbiornika, głębokim od około czterech, do niespełna ośmiu metrów.


Svart


Kapelusznik wpłynął do jeziora i zrozumiał, że nie ma stąd prostej drogi wyjścia. Z tunelu wyłowił kilka garści świecących stworzonek z myślą, że dobra będzie z nich latarka. Być może będzie musiał skorzystać z nich podczas badania dna jeziora.
Svart poznał, że na ścianie najpewniej znajduje się mechanizm uruchamiający blokadę w pobliskim odcinku korytarza – uznał tak po otworach w ścianach się znajdujących. Póki co nie zamierzał z nich skorzystać, bo był nie po tej stronie, co trzeba.
Gdy wypłynął na zbiornik zrozumiał, że ustawiona pułapka jest tak, jakby miała chronić przed tym, co mieszka… w jeziorze.
Po paru minutach z tafli wypłynęły pojedyncze bąbelki powietrza. Nagle wystrzeliły stamtąd łańcuchy, po lewej i prawej stronie Svarta, które skrępowały go. Krzyczał, próbował się uwolnić, szamotał się, aż poszedł pod powierzchnie.


Powietrza w płucach ci póki co starczy. Jesteś skrepowany łańcuchami wraz ze zwierzęciem, ale masz swobodę poruszania rękami i nogami (leżysz na bestii, przyciśnięty do jej pleców łańcuchem ściskającym cię w pasie). W dnie jeziora dostrzegasz wiele wodnych roślin, a także kilka pomniejszych żyjątek z klasy rybokształtnych i gąbczastych. Najważniejsze jednak jest to, że widzisz bliżej nieokreślony kształt, jakby zwarta plama smoły, z której to wydobywają się krępujące was łańcuchy. Z każdą sekunda skracają się, zbliżając was do czarnej mazi, jak gdyby ściekowego plugastwa. I maź ta zaczyna się rozdzielać na dwie, wędrujące po dnie w przeciwnych kierunkach, każda z jednym końcem łańcucha.

Anonymous - 1 Październik 2015, 18:06

Święcące żyjątka wydawały mu się niezwykle dziwne, a zarazem bardzo praktyczne. Nie zazdrościł im jednak tego świetlanego losu, gdyż był skrytobójcą i fundamentalną kwestią była dla niego niezauważalność.
Ni podobało mu się również to, że broczył w wodzie. Nie, że miał z nią jakiś problem… jest potrzebna do życia, miła, chłodna, orzeźwiająca i śmiercionośna, gdy nie potrafi się pływać, lub jak w jego przypadku, gdy uniemożliwione jest nawet unoszenie się na wodzie. Tę smutną wizję tonięcia, schował na jakiś czas, by nie zapomnieć o niej później, wszak nie miał pojęcia dokąd doprowadzi go ta jaskinia. Na ścianie spostrzegł nieznany mechanizm, którego wolał nie ruszać z powodów zwanych niewiedzą i niebezpieczeństwem. Był to najprostszy algorytm tego świata, do którego większość istot obdarzonych rozumem nie chciało się stosować. Otóż, nie wiesz do czego służy – nie ruszaj. Proste jak drut.
Nie minęło kilka chwil, w których Svart zachował absolutną bierność i postanowił się jedynie rozglądać, a na powierzchnię wody zaczęły wypływać bąbelki. Mężczyzna zmarszczył czoło i przekręcił łeb, obserwując zjawisko. Nie zauważył nic więcej, gdyż nagle woda chlusnęła mu w twarz tak prędko, że ledwo zdążył zakryć się parasolem. Usłyszał szczękanie metalu i po chwili poczuł jego ucisk wokół pasa.

Parasolnik szedł na dno niczym kamień. Tę przypadłość, przeklinał o pokolenia wstecz. Widząc jednak jak szarpie się jednorożec, doszedł do wniosku, że zwierze najpewniej może go uratować. Wystarczy się jedynie wydostać. Svart nie panikował w takich sytuacjach. Zdarzało mu się znajdować w gorszych, więc i teraz nie widział innej możliwości niż zachować zimną krew. Nie widział źródła, z którego wydobywają się łańcuchy. Wystrzelił parasol w górę, na powierzchnię, by wbił się w sufit jaskini. Rączkę parasolki zaczepił o jedno z oczek otaczającego go łańcucha tak, aby wyciągnął ich na powierzchnie. Najważniejsze było teraz powietrze, a pod wodą nie uda mu się wyswobodzić.

Anonymous - 28 Październik 2015, 21:12

Przeklinał jednorożca w myślach. Zwierzę było na tyle rzadkie i potężne, że powinno poradzić sobie w tak kryzysowej sytuacji. A jednak przezwyciężała je niechęć do mężczyzny…
Przeklinał bestię, dziesięć pokoleń wstecz. Potem zaczął zastanawiać się, czy wśród zwierząt funkcjonują pokolenia, czy może raczej mioty? Choć w prawdzie, to miot wcale nie oznaczał pokolenia, bo jeden osobnik mógł rodzić kilka razy… Zaraz, zaraz – on tonie, nie ma czasu zastanawiać się nad stosowną terminologią.
Spowolnienie tonięcie cale nie dawało mu zbyt wielkiej satysfakcji. Woda tłumiła istotne w walce zmysły, tworząc zamknięte koło. Nie może walczyć, bo woda. Nie może wyjść z wody, bo nie może walczyć…
Wzrok powędrował za łańcuchami, kolejno na obie strony. Jeśli tak dalej pójdzie, to ściekowe plugastwo rozerwie go na pół. Svart złapał łańcuch, który uprzednio rozerwał i z całą swoją siłą szarpnął gwałtownie, by przyciągnąć do siebie jedną część mazi. W takim wypadku, mógłby polecieć w stronę drugiej połówki i wynurzyć się, by zaczerpnąć powietrza i zaatakować parasolem.

Kejko - 9 Listopad 2015, 22:33

Lazur, mimo iż obolały wyraźnie był zadowolony z możliwości ponownego wzbicia się w powietrze. Cieszyło mnie, że przynajmniej jego samopoczucie uległo poprawie, z moim nie było jeszcze najlepiej. Głaskałam bestię po złotej grzywie w tym samym czasie obserwowałam wyspę „z lotu ptaka”. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jak różnorodny wydawał się klimat tego miejsca. Starałam się jednak skupić na wypatrywaniu większego zbiornika wodnego, jak się okazało dostrzeżenie tak owego do trudnych nie należało. Wskazałam bestii kierunek, ta zaś posłusznie pokierowała tam swój lot. Po niedługim czasie dotarliśmy nad taflę jeziora. Tafla wody była niespokojna, to widziałam już z góry przez chwilę Lazur krążył wysoko nad jeziorem, ja szukałam punktu, w którym woda była najbardziej wzburzona.
-To tam coś się dzieje…. Szybko, podleć tam i zostać nad wodą. Ale… zainteresuj się gdybym zbyt długo nie wypływała.
Poinformowałam bestię z nerwowym uśmiechem wymalowanym na ustach, naprawdę niechętnie pchałam się ponownie w objęcia wody… Szybko zdjęłam z siebie kurtkę, rzeczy, które mogłyby zanadto krępować mi ruchy, poprawiłam nóż przytwierdzony teraz do paska, po czym biorąc głęboki oddech wskoczyłam do wody. Po chwili zmagania się z krótkim szokiem termicznym oraz oswojeniem z wodą, zaczęłam rozglądać się dookoła siebie w poszukiwaniu… jak się okazało faceta na equesie, splątanego łańcuchami i mającego ewidentny problem z wydostaniem się z nich. Fakt, że się ruszał i próbował uwolnić to dobry znak, oznaczało to po prostu, że jeszcze żyje. Bez większego namysłu zaczęłam płynąć w stronę nieszczęśnika i jego bestii, zastanawiając się jak mi pomóc. Na razie miałam zamiar, postarać się jakoś pozbyć blokujących ich łańcuchów. Nie wiedziałam jak wiele czasu a raczej powietrza im zostało. Liczyła się każda chwila.

Aaron - 12 Listopad 2015, 20:42

Przeszłość:
Świetlista Sierpówka wbiła się w wody jeziora i odnalazła u Svarta skrawek listu. Złodziej wyszukany, zdobycz nie ukradkiem porwana, trafiła w ręce Gwiazdy, po czym zabrał ten skrawek Eliot.
A Svart tonął. No, nie przez cały ten czas, zresztą ptaszyna ta dość szybko się potrafi poruszać.

Teraźniejszość:
W locie porywisty wiatr wprawił w zakłopotanie jej skrzydlatego towarzysza. Nagle spadła, a pikowanie w dół i pochwycenie Kejko nie było już możliwe. Na jej szczęście, stało się to nad taflą jeziora, choć wpadnięcie z szybkością sprawiło, że zanurkowała też głębiej niż pragnęła.

Parasolnik wypłynął w towarzystwie pomagającej mu Dachowczyni. Nie ma jednak mowy o łatwym boju z łańcuchem - tutaj co najmniej nadmienić trzeba walkę o kluczowe sekundy. Te sekundy sprawiły, że Svart utracił przytomność, a Kotka spotkała się z niegroźnym, acz uciążliwym przetarciem skóry na łańcuchach. A na domiar złego, że bestia od początku nie była spokojna (i niezbyt ufna), a teraz już wcale, to ich dwójka może liczyć się ze siniakami zafundowanymi przez kopyta niespokojnego Equesa.

A wyspa niechętnie ich przywitała.
Pod woda tego nie odczuwali, w locie Kejko zaś dostrzegała jedynie kłębiące się nad wyspą chmury, których wielkości nie dała wiele swojego cennego spojrzenia, będąc zajętą poszukiwaniem jeziora.
Tafla była zakrzywiona względem domniemanego poziomu, wstrząsy burzyły jej jeszcze niedawny spokój, drzewa poruszały się, jak gdyby chciały uciec z klifu na którym porastały. Z niego, z sukcesem, uciekały zaś odłamki skalne, wpadając do wody - czasem całe duże głazy odrywały się od klifu. Wzburzony zbiornik był co najmniej wrogiem akcji ratunkowej.
Swoje żniwo zbierała burza, ale cóż znaczy burza w obliczu trzęsącej się wyspy? Zachowywała się jak pokład statku na niespokojnych wodach, nabierając czasem wody na swoje brzegi. Wydostanie się z jeziora wiedzie, jak mówi rozsadek, drogą powietrzną. Gdzie jest Lazur? Krąży nad wodą, usiłując utrzymać równowagę. A co z Equesem? Jak go wydostać? Czasami tafla jeziora ujawniała grotę, którą Svart się tutaj dostał. Nie jest to jednak bezpieczna droga ewakuacji.
Tak samo sztormowy wiatr nie sprzyja lataniu.

A wyprawa po przedmiot poszukiwań wiodła w odmęty jeziora - spoczywa na dnie, obrośnięty mchem. Tam jednak agresywna szelma zajadle poszukiwała zbiegłych jej ofiar. Kluczowe może tutaj okazać się odwracanie uwag tych ciemnych mazi, plugastwa te bowiem reagują na najmniejszy ruch w wodzie, szaleńczo będąc przyciąganymi przez co większe zaburzenia wód.
Chociaż tyle, że Parasolnik nie potrzebuje wiele, aby wróciła mu przytomność.
I być może trzeba jakieś żywe stworzenie poświęcić dla dobra reszty?


  • Kolejka: Kejko, Svart.


Kejko - 29 Listopad 2015, 18:29

Byłoby zbyt pięknie gdyby wszystko od początku miało iść zgodnie z planem…. Ale przecież zawsze mogło być jeszcze gorzej prawda? Woda była niespokojna i nie ze względu na podrygująca bestię, to było coś więcej. Zamarłam kiedy nagle jedna ze skał zaczęła się osuwać i wpadać do wody co wzburzyło ją jeszcze bardziej. Jednak było w tym coś dobrego ponieważ osunięta skała wystawała poza krawędź wody na tyle że można było ją wykorzystać jako bezpieczna przystań, o ile tylko była stabilna.
Zabawa w ratownika nie należała do łatwych ani przyjemnych, oczywiście wyciągając na brzeg powstały z osuniętej skały kosztował mnie kolejne nieprzyjemne otarcia. Moja biedna skóra! Ale kto by teraz o tym myślał, teraz kierowała mną adrenalina. Na chwilę ignorując wszystko wkoło skupiłam się na mężczyźnie a dokładniej na przywróceniu go do przytomności.
-Hej! Słyszysz mnie? Nic Ci nie jest?
Bezsensowne pytanie, przecież był nie przytomny… Nie jestem dobra w reanimacjach…. Dlatego miałam skrytą nadzieję, że potrząsanie za ramiona, co właśnie czyniłam wystarczy. Na moje szczęście wystarczyło! Mężczyzna zaczął kaszleć a po chwili i podnosić się do siadu, usiłując się pozbyć wody z płuc jak też mi się wydawało. Ból w boku spowodowany zetknięciem z kopytami Equesa przypomniał mi o tym, że nie tylko blondym potrzebował pomocy. Szybko wstałam z ziemi jednak prawie się przewracając, ponieważ ta zaczęła się trzęść coraz mocniej. No pięknie…. Bo jeszcze wszystko wokół jest przeciwko tobie i postanawia dać Ci to odczuć jak najbardziej dosłownie. Swoją drogą czy ta cała Kapłanka nie wspominała o tym, że wyspa ma się rozsypać? Nie jest dobrze, oj nie jest… Gestem dłoni nakazałam Lazurowi, aby wylądował przy mnie, potrzebowałam go. Kiedy smokowaty wykonał moje polecenie szybko poszukałam w plecaku liny, którą całe szczęście spakowałam, jeden koniec miałam przy sobie drugi zaś bestia zacisnęła w swojej paszczy.

-Jeśli dam Ci znać to zaczniesz ciągnąc tą linę dobrze?
Po tych słowach szybko znalazłam się na powrót w wodzie, zaczęłam podpływać do szarpiącego się Equesa. Zatrzymałam się na tyle, aby ponownie nie oberwać z kopyta, słowami starałam się uspokoić bestię jednak, jeśli to się nie powiodło wówczas zaczęłam nucić melodię kołysanki, liczyłam, że chociaż senność uspokoi przerażoną istotę na tyle, że uda mi się ją oswobodzić i wyciągnąć na brzeg.

Aaron - 2 Grudzień 2015, 19:19

Ocucony Svart rozpoznał w swojej wybawicielce uczestniczkę wyścigu. Jego bestia została do brzegu przyciągnięta, prezentując ślepiami pogrążenie się we śnie.
Wyspa waliła się. Zachodzące wstrząsy oraz burzliwe dźwięki, dochodzące z chmur i z podłoża, nie zwiastowały niczego dobrego. Parasolnik, mając w pamięci drogę dotarcia tutaj, postanowił z niej skorzystać, a mechanizm wykorzystać do zamknięcia w jeziorze niespokojnych plugastw. Nie dał szans kotce na wyjaśnianie powierzonego jej zadania. Uciekł, zostawiając Kejko i jej Lazura samych sobie. Została z misją na barkach.
Szkoda, bo nie posiada żadnej przynęty. Dobrze, bo... nie, nic nie jest dobrze.
Svart napotkał w tunelu zalanym wodą rozwidlenie, powstałe na wskutek wstrząsów. Nurt poprowadził go w nowo powstały korytarz. Wypłynął w wyrwie, na nowo witając się ze światłem widzialnym. Był wraz z bestią na piaszczystym brzegu, w pobliżu przystani, przy której znajdował się statek Upiornej, lecz jej nie było w pobliżu.

Svart zt.

Kejko - 4 Grudzień 2015, 00:00

Blondyn, gdy tylko doszedł do siebie postanowił się ulotnić… bez podziękowania ani chęci wysłuchania tego, co miałam mu do powiedzenia. Jak miło i uprzejmie... Przez chwilę wpatrywałam się tylko w jego plecy, jednak coraz silniejsze wstrząsy przypomniały mi o tym, że nie mamy już wiele czasu. Westchnęłam ciężko, przez co jednocześnie syknęłam z bólu. Muszę zapamiętać by więcej nie pchać się pod kopyta rozjuszonego equesa. Przewiązałam sobie mocniej linę wokół pasa i poprawiłam pętlę tak by nie mogła się rozwiązać, poprawiłam sztylet tkwiący w cholewie buta, po czym spojrzałam na wzburzoną taflę jeziora.
-Ja chyba zwariowałam… Tam przecież jest to całe paskudztwo a ja mam zamiar… i to po jakiś głupi róg…
Przez chwilę zagryzałam dolną wargę czując jak nerwy chcą przejąć nade mną kontrolę. Nerwy czy może raczej zdrowy rozsądek?! Blondyn jak widać miał więcej rozumu ode mnie. Byłam przestraszona, ale i zła na siebie, nie mogąc do końca opanować emocji postanowiłam wyżyć się na jeziorze, z którym za chwilę miałam się zanurzyć. Przedtem jednak wzięłam do ręki spory kamień i cisnęłam nim w wodę najdalej jak umiałam. Powtórzyłam to jeszcze raz czy dwa w końcu jednak uznałam ze nie warto marnować siły na takie bezcelowe działanie. Ale czy aby na pewno bezcelowe?
-Lazur… jeśli szarpnę za linę to mnie wyciągnij…proszę.
Pogładziłam bestię po łbie ta skinęła nim posłusznie wydając jednak przy tym niespokojny pomruk, po chwili z wahaniem ruszyłam do wody. Ostatnie wzięcie głębokiego oddechu, po czym zanurzyłam się w wodzie, nie czekając zaczęłam płynąć na dno jeziora. Moje oczy potrzebowały chwili, aby przywyknąć do wody. Pływanie nie należało do mojej ulubionej dyscypliny jednak los jakoś nieznośnie często posyłał mnie… na głęboką wodę, to też zdarzyłam się już w tej dziedzinie wprawić. Wypatrywałam czegoś, co miało być szalenie ważne, tego całego mitycznego instrumentu. W wodzie wstrząsy nie były tak odczuwalne i to jedyne, co chwilowo mogę uznać za plus tej sytuacji. Z czasem musiałam zwolnić więcej liny, dobrze, że na niej nie żałowałam.

Aaron - 4 Grudzień 2015, 12:22

Płynęła wgłąb jeziora, mogąc być z całą pewnością zawiedzioną coraz mniejszą ilością światła. Szczęście zechciało jej sprzyjać - na dnie spoczywało trochę świecącego planktonu, będącego prawie tak dobrym doświetleniem jak diody umiejscowione w oceanarium. Kotka zdołała odnaleźć pewną, nienaturalną kępę mchu o zastanawiającym kształcie. Gdy się zbliżyła, okazała się być pokrytym rośliną przedmiotem jej poszukiwań. Zakręcony spiralnie, z pokaźną średnicą wylotową, leżał częściowo otulony mułem. Ujrzenie przed sobą spłoszonej gromady ryb przypomniało jej o ustrojstwu tu przebywającym. Niewiele czasu, cel jej poszukiwań na wyciągnięcie ręki.

Chwyciłaś mocno za miejsce wydające ci się być trwałym i wyciągnęłaś z kleszczy dna artefakt. Mocno szarpnęłaś za linę, a Lazur zaczął cię z jeziora wyciągać. W tym samym momencie plugastwo próbowało dostać cię za dolne kończyny, a owinięte tam łańcuchy zdołały wyłuskać jedynie... buty. Na łydkach pozostały po nich nieprzyjemne otarcia, miejscami sączące powierzchownie krwią.
Gdybyś była zmuszona do użycia nóg, okazałoby się że łańcuch skręcił ci prawą kostkę.


Napisz mi tu post z z/t i pojaw się w centrum wyspy.

Kejko - 4 Grudzień 2015, 19:13

Jak na razie miałam sporo szczęścia, było to podejrzane… i prosiło się o nakazanie czujności. Bo po pierwsze nie dość że na dnie jeziora odnalazło się coś co było dobrym źródłem światła to jeszcze bez większego problemu udało mi się odnaleźć ten cały róg. Będąc jeszcze pod wodą zaczęłam zrywać z niego porostu starając się oczyścić instrument z zalegającego w nim mułu. Lina wbiła mi się w pas, co nie było przyjemne jednak nie musiałam męczyć się pływaniem a jedynie skupić na wstrzymywaniu oddechu. Powietrza nie zostało już wiele, dlatego cieszyłam się, że szybko odnalazłam to, co trzeba.
Jak się spodziewałam było za pięknie i coś musiało pójść nie tak ! Nagle moje nogi zostały spętane przez łańcuchy, które zacisnęły się boleśnie na moich nogach. W panice chciałam krzyknąć a przez to straciłam część powietrza. Sztylet zaczął wbijać mi się w własną nogę, dlatego szybko wyciągnęłam go z cholewy i chciałam uszkodzić jakoś łańcuchy. Nie było mi to jednak dane, ponieważ Lazur czując opór zaczął ciągnąć linę jeszcze mocniej. Poczułam nagle przeszywający ból w kostce, zauważyłam tylko jak moje buty ściągane są na dno jeziora ja zaś szybko znalazłam się na skalnym brzegu łapczywie chwytając powietrze. Leżałam przez chwilę na ziemi kaszląc a po chwili i sycząc z bólu, łapiąc się za bolącą nogę. Nie wyglądała za dobrze, ale nie była raczej złamana… chyba nie była. Nigdy w życiu niczego sobie nie złamałam, więc nie miałam jak oszacować skali bólu. Lazur pomógł mi wstać a zaraz potem i wdrapać się na swój grzbiet, nie było to już tak proste jak dotychczas. Trzymałam przy sobie cały czas róg, mój łup.
-Lećmy… nie jest dobrze tu zostawać.
Przekazałam tylko bestii, Lazur był wyraźnie zaniepokojony moim stanem. Ja zaś starałam się robić dobrą minę do złej gry. Ciężko było uwierzyć, jaka katastrofa omiotła wyspę przez tą chwilę a co gorsza nie był to koniec pożogi, jaka roztaczała się na wyspie.
Zt.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group