Khoeli - 18 Listopad 2015, 12:42 Temat postu: Park SpacerowyNiedaleko Różanego Pałacu znajduje się przepiękny park spacerowy. Idealny na rodzinne spędzanie czasu jak i samotne spacery czy konne wycieczki. Park ten jest swego rodzaju laskiem. Ścieżki są wydeptane, a drzewa i krzewy rosną w swoistym, naturalnym nieładzie.
Można tu także spotkać leśne żyjątka. Różnokolorowe świetliki, różnorakie owady, ptaki i inne. Jednak ogrodnicy Arcyksięcia pilnują aby nie zaplątały się tu żadne niebezpieczne bestie, które mogłyby komukolwiek zagrażać.
Można tam znaleźć wszelkiego rodzaju rośliny, które najpiękniej wyglądały jesienią. Przybierały one wtedy wszelakie kolory liści. Nawet niebieskie czy fioletowe. Niektóre nawet w paski czy kropki. Największą frajdę sprawiały jednak tęczowe krzaki kasztanowate. Ich owoce, przypominające ludzkie kasztany, nie tylko miały różne zabarwienie ale również kształty. O dziwnie nie traciły one ich po wysuszeniu, tak więc nadawały się idealnie do tworzenia wszelakich figurek.
Jednak nie tylko jesienią jest tu pięknie. Zimą drzewa pokrywają się kryształową warstwą lodu przez co przypominają one lodowe figury. Na wiosnę rozkwitają tam najróżniejsze rodzaje kwiatów, które rozsiewają wszędzie swoją przyjemną woń, a latem drzewa dają miły cień oraz smaczne, jadalne owoce. Anonymous - 18 Listopad 2015, 19:53 Lynne przechadzała się jedną z dróżek w Parku Spacerowym, podziwiając różnego rodzaju drzewa i krzewy. Świat ten różnił się całkowicie od tego, w którym mieszkała na co dzień. Tutaj niemal wszystko tętniło pewnego rodzaju tajemniczością, magią, niezwykłością. Świat Ludzi był po prostu zwykły, ot co. Nie zamieszkiwały go magiczne stworzenia, a zwyrodnienia takie jak drzewa z kolorowymi liśćmi były raczej niespotykane. Shiro w Krainie Luster była tylko raz i nie zabawiła w tym świecie za długo. Udała się na poszukiwanie tego zaczarowanego miejsca, zaraz po swojej śmierci. Dotarła tu dzięki opowieścią babci An. To właśnie w Krainie Luster spotkała tajemniczą dziewczynę - posiadaczkę kocich uszu i długiego, puszystego ogona, która powiedziała Darlynne kim się stała. Nic dziwnego, że Shi po tych czternastu latach postanowiła przerwać rutynę i wrócić do Krainy Luster aby dowiedzieć się czegoś więcej o tym świecie. Właśnie tak wylądowała w Parku Spacerowym. Miała na celu odnalezienie jakiejś miłej duszy i zadaniu jej kilku nurtujących ją pytań, oraz oczywiście spędzenia z nią kilku miłych chwil. Nastolatka ostatnim czasem była bardzo samotna. Nucąc jakąś melodię, która od dawna siedziała jej w głowie, bacznie przyglądała się otoczeniu. Natura wokół niej, wprawiła dziewczynę w pewnego rodzaju zachwyt. Nie ukrywajmy, wszystko było dla niej nowe. Przypominała maleńkie dziecko, które po raz pierwszy w życiu otrzymało ogromnego, kolorowego lizaka i nie wiedziało co z nim począć. Roślinność cieszyła oczy swoją różnorodnością. Jej barwy, kształty i wielkość zadziwiały Lynne coraz bardziej z każdą chwilą.
- Ani żywej duszy... - Wyszeptała dziewczyna, nie widząc nikogo w pobliżu. Można powiedzieć, że niezbyt cieszyło to nastolatkę, w końcu nie przyszła tu tylko podziwiać natury. Nagle w cieniu jakiegoś niewielkiego krzewu, dojrzała zwierzątko. Było małe, czworonożne i puchate i na jego nieszczęście, przypominało kociaka, które Lyn tak uwielbiała. Można śmiało powiedzieć, że w szarych oczach dziewczyny zapłonęły dwa jasne płomienie. Darlynne cichutko pomknęła w stronę puchatego przyjaciela, jednak te było szybsze i słysząc szelest liści czmychnęło w krzaki. Nastolatka nie dała za wygraną. Uznała, że skoro nie ma ciekawszych zajęć, będzie uganiać się za koto-liso-puszysto-czymś - to właśnie cała Lyn. Niczym sarenka mknęła pokrytą grubą warstwą tęczowych liści ścieżką, gdyby tylko ją ktoś teraz zobaczył, zapewne miałby niezły ubaw.Khoeli - 19 Listopad 2015, 13:37 Cana wracała właśnie ze swojej wycieczki nad Herbacianą Rzekę. Cały czas rozmyślała nad tym, o co zapytał Falimir. Jak to jest być strachem. Hmm... Naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiała. Ale cieszyła się, że zobaczy się w końcu ze swoją podopieczną i sprawdzi, czy na pewno nic się nie stało w trakcie tajemniczego trzęsienia. Im bardziej się zbliżała do Pałacu tym była spokojniejsza. Nie było śladu aby tu również coś się zadziało.
Gdy już miała lądować przy wejściu, uświadomiła sobie, że nie przyniosła nic dla Alicji. W końcu jej to obiecała, a nie chciała aby arcyksiężniczka była na nią zła. Szybko skręciła więc do pobliskiego parku. Był właściwie w sąsiedztwie Pałacu, więc jeśli tylko zajdzie taka potrzeba to znajdzie się w środku bardzo szybko.
Po dotarciu do parku zaczęła przechadzać się kolorowymi alejkami. Cieszyła się spokojem. Zbierała po drodze liście i kasztany aby móc z nich zrobić jakieś niespodzianki dla Alicji. A może nawet weźmie trochę materiałów i porobią coś razem? Może tym razem nic nie spali. Zaśmiała się w duchu i kontynuowała spacer.
Po jakimś czasie dostrzegła jednak, że nie jest tu całkiem sama. Po parku biegała jakaś dziewczyna. Kolejny człowiek? Ewidentnie czegoś szukała. Krótka obserwacja pozwoliła jej domyślić się, że tajemnicza nieznajoma biega za jakimś puchatym stworzonkiem. Nie chciała jej jednak przeszkadzać.
Przycupnęła więc spokojnie na jednym z wystających konarów drzewa i rozluźniła się. Dziewczyna nie wyglądała na groźną, jednak Straszka wolała mieć ją na oku.
Siedziała sobie więc spokojnie na gałęzi machając wesoło bosymi nogami, a jej błękitne skrzydła spokojnie poruszały się na wietrze, przyozdabiając się lekko kolorowymi liśćmi, które przyczepiały się do nich zaraz po oderwaniu się od drzewa.
Postanowiła nie wchodzić w kontakt z dziewczyną chyba, że ta sama ją zaczepi. Wtedy bardzo chętnie by z kimś spędziła miło trochę czasu.Foku - 20 Listopad 2015, 17:57 W zaiste uroczą okolicę zawędrował Foku. Nadawała się w sam raz na krótki urlop zdrowotny, który właśnie jakiś czas temu sobie zaplanował. Niby nie były to Bieszczady, aczkolwiek wydawało się, że zazna tutaj kilku chwil wytchnienia. Monotonna czerwień Szkarłatnej Otchłani nieco mu już się przejadła, dlatego postanowił wybrać się na małą wycieczkę krajoznawczą. Trafił tutaj. Przechadzając się nieco na wskroś parku, zauważył dwie dziewczyny. Jedną, która zajmowała się właśnie... bliżej nieokreśloną czynnością. W sumie z daleka wyglądało, jakby coś goniła. Druga zaś siedziała na gałęzi i ją obserwowała. A na samym końcu łańcucha pokarmowego stał zaś czarnowłosy, przyglądając się całemu wydarzeniu. - Hmm... - mruknąć cichutko pod nosem, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech. Do głowy wpadł mu niewinny pomysł na żart. Konar, na którym znajdowała się skrzydlata panna wyglądał na stosunkowo solidny, toteż nie wydawało się, by powstały jakieś komplikacje po tym, co zaraz nastąpi. Korzystając z teleportacji, zmaterializował się obok nieznajomej. - Witam, jak mija dzień? - odparł donośnym głosem, uśmiechając się czarująco. Zrobił to, jak gdyby nigdy. Jakby wcale nie był dla niej obcą osobą, która właśnie pojawiła się zupełnie znikąd. Po wypowiedzeniu tychże słów, przeniósł swoje spojrzenie na drugą osobę, która teraz znajdowała się nie aż znów tak daleko od nich. Był prawie pewny, że go usłyszała.Anonymous - 20 Listopad 2015, 19:42 Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć dlaczego to puchate stworzonko przed nią ucieka. Pewnie w oczach tego zwierzaka była tylko kolejną bestią, która ma ochotę wrzucić coś na ruszt. Kiedy goni cię ktoś nieznajomy to ucieczka jest zupełnie naturalną reakcją. No ale jak tak można czmychać przed taką słodką i głupiutką istotą jaką jest Lynne. Nie miała przecież żadnych złych zamiarów, chciała tylko wypieścić te małe śliczności. Jaki kotek nie lubi drapania za uszkiem? Bestyjka jednak nie wyglądała na taką, która miałaby zaraz oddać się pieszczocie dziewczyny. Czmychała w coraz gęstsze zarośla i pędziła coraz szybciej. Jestem pewna, że ta puchata kuleczka śmiała się w duszy z tej niezdary, która biegała za nią w kółko i potykała się o swoje własne nogi. Gonitwa nieźle zmęczyła Darlynne. W końcu jest niezaprzeczalnie leniwym kanapowcem, więc biegi nie są jej mocną stroną, szczególnie te z przeszkodami. Tu konar, tam krzaczek, tu jakaś gałązka, która usiłuję dać Lyśce w twarz. Nastolatka była tak zajęta pogonią za urokliwym ktosiem, że nie zauważyła, że od dłuższego czasu przygląda jej się jakaś obca osoba. Zrezygnowała z dalszego pościgu, zatrzymała się na chwilę i wzięła kilka głębokich wdechów. Właśnie wtedy ujrzała, uroczą dziewczynka z ogromnymi, niebieskimi skrzydłami. Trzeba przyznać, że Darlynne jeszcze nigdy nie widziała nikogo takiego, czarnowłosa była dla niej czymś nowym. Zanim w głowie nastolatki narodził się pomysł, aby przywitać się ze skrzydlatą dziewczyną, obok nieznajomej pojawiła się kolejna osoba. Wysoki mężczyzna wyrósł nagle, jak z podziemia, zaraz obok czarnowłosej. Lyn uznała, że to wspaniała okazja aby poszerzyć krąg swoich znajomych. Spokojnym krokiem zmierzała w stronę nieznajomych zastanawiając się, jakby tu ładnie rozpocząć rozmowę. Gdy tylko ułożyła sobie jakąś prostą formułkę i była w wystarczającej odległości aby wydać z siebie jakiś dźwięk, jej nóżka zaplątała się w pokryty liśćmi konar i... wywinęła orła, lądując centralnie pod bosymi stopami czarnowłosej dziewczynki. No i cały misterny plan poszedł się paść. Darlynne szybko zebrała się z ziemi i otrzepała z kolorowych liści które zaplątały jej się w sweterek.
-N-Nic mi nie jest, nic mi nie jest! - Wydukała pośpiesznie. -Jestem L-Lyn... - Powiedziała krótko. Właśnie została mistrzynią (mało)efektownych wejść oraz podręcznikowym przykładem tego, jak zepsuć pierwsze wrażenie.Soph - 21 Listopad 2015, 21:44 Jako że Khoeli już była naocznym świadkiem skutków mrocznych działań na Morzu Łez, zakomunikuję tylko zmiany w środowisku, o których nasza trójka, zdaje się, zapomniała. Bo faktycznie wokoło było błogo i spokojnie, ale gdy ruszą ścieżką, na której się spotkali na dalszy, well, spacer, natychmiast za zakrętem zobaczą drzewa, które spoczywają w pozycjach zdecydowanie im niecodziennych.
Wiecie, drzewa nie mają w zwyczaju spożywać napojów wyskokowych. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Oczywiście moglibyśmy porozmawiać o zwyczajach Entów, gdy te mają czas wolny, ale zdaje się, że te istoty nie zapuszczają się aż tak blisko zamieszkałych terenów. Zgodnie z moimi informacjami zdecydowanie wolą Ogród Strachu, Puszczę za Upiornym Miasteczkiem i chyba widziano je na Nawiedzonych Mokradłach, ale ciii, nie mówcie nic Ludziom.
Zwykłe zaś drzewa nie słaniają się na boki, nie wyczyniają nad regularnymi ścieżkami wygibasów tak, że liście w czerwone kropki ściskają dłonie niebieskim pasom, nie kłaniają się w pas podróżnikom. No i nie ukrywają pod gęstymi koronami blizn i broczących błyszczącą żywicą ran, ledwo po urazie. Uwaga także na mało widoczny, świeży uskok w gruncie zaraz po drugiej stronie drzewa, przy którym stoją nasi milusińscy. Przecież nikt nie chce, żeby coś się wam stało.
[MG zt]
[Khoeli, za zakrętem, jeśli, o ile, wyruszycie dalej. Nie natychmiast w następnym poście, bo MG napisał :D]Khoeli - 22 Listopad 2015, 18:11 Khoeli na chwile odwróciła wzrok od nieznajomej dziewczyny. Jej uwagę zwróciły powalone drzewa. Czyli jednak tutaj też dotarło to trzęsienie? Westchnęła ciężko ale nie pozwolono jej na zbyt długie rozmyślanie. Nagle obok niej pojawił się nieznany mężczyzna i zaskoczył ją tym na tyle, że odskoczyła od gałęzi, a jej skrzydła stały się na moment przezroczyste.
Już miała sięgać po broń gdy nieznajoma upadła. Instynkt opiekuńczy wziął górę. Cana szybko podleciała do dziewczyny upewnić się, że na pewno nic jej nie jest. Czuła, że nastolatka jest starsza niż wygląda. Czułą też, że coś je łączy.
Gdy dziewczyna się przedstawiła ta postanowiła zrobić to samo.
- Ja jestem Khoeli- przedstawiła się krótko i zerknęła beznamiętnie na przybysza - a ty kim jesteś, że tak tu postanawiasz sobie pożartować?
Wolała wiedzieć z kim ma do czynienia. W końcu byli w bliskim sąsiedztwie pałacu. Wolała wiedzieć kto tu się kręci, żeby lepiej bronić swoją Alicję.
Pomogła powoli wstać Lynn i uśmiechnęła się do niej. Jednak cały czas kontrolowała co robi nieznajomy. Zrobiła błąd dając się zaskoczyć. Wolała żeby to się już nie powtórzyło.Foku - 22 Listopad 2015, 20:58 (Ja tam nie ogarniam, o co chodzi z tym drzewami @_@)
Zasadniczo niezbyt dużo wydarzyło się w przeciągu następnych kilku minut. Czekając na rozwój wydarzeń, Foku zastanawiał się, jaką rasę reprezentują przedstawicielki płci pięknej, na które właśnie trafił. Głupiutka, mała dziewczynka dalej uganiała się za jakimś dziwnym futrzakiem. Prawdopodobnie stanowił on element tutejszej fauny. Do czego był jej potrzebny? Na to pytanie nie potrafił sobie odpowiedzieć. Szczerze mówiąc, wyglądała tak zatrważająco niewinnie i naiwnie, że prawie zrobiło mu się ciepło na sercu. Nie. Niestety nie zrobiło. Daleko mu było do zachwycania się tak dziwacznymi rzeczami. Moment później, gdy wreszcie zauważyła ich obecność, blond włosa wyrżnęła spektakularnego orła w powietrzu, nie zauważywszy przeszkody ukrytej pomiędzy różnobarwnymi liśćmi. Ten osobnik wykazywał zaiste niespotykane pokłady niezdarności. Każda następna czynność podjęta przez nią, przekonywała go coraz bardziej, że jest ona wyrwana z rzeczywistości. Przypominała mu nieco bezpańskiego psa, któremu ktoś rzucił kawałek mięsa. Z tym, że ona była kompletnie pozbawiona jakiegokolwiek instynktu. Bez większych przemyśleń przedstawiła się im, jak gdyby z góry licząc, iż wszyscy zostaną najlepszymi przyjaciółmi i chwytając się za ręce pobiegną w stronę tęczy. Doprawdy, to było fascynujące. Druga dziewczynka wykazała się nieco większym rozsądkiem. Tak, jak się tego spodziewał, postanowiła zwiększyć dzielący ich dystans, gdy tylko zmaterializował się przy jej boku. Zapewne nie zaskarbił sobie tym jej zaufania. Jednakże, gdyby zastanowiła się nad tym przez krótką chwilę, to mogłaby dość do wniosku, iż jego zamiary były przynajmniej neutralne. Ostatecznie, któryż wróg informuje swój cel o zamiarze ataku. Ach, fakt... w końcu miał przed sobą dwójkę nastolatek. Choć... wciąż pamiętał, że wszystko w tej krainie nie jest takie, na jakie wygląda. Dlatego też swoje sarkastyczne uwagi postanowił zachować dla siebie, by móc je potem zweryfikować z rzeczywistością. Uśmiechnął się promiennie, wykonując głęboki ukłon w stronę niewiast. - Najmocniej przepraszam, jeśli Cię wystraszyłem. - odparł. Ta, która przedstawiła się jako Khoeli zbliżyła się do lekkoducha imieniem Lyn. Foku spoglądał na nie swoimi szkarłatnymi oczami, zastanawiając się czy powinien się zbliżyć. - Jestem zwykłym podróżnikiem. Trafiłem tu przez zupełny przypadek. Można powiedzieć... że się zgubiłem. - kontynuował. Doszedł do wniosku, że nie będzie zbyt się naprzykrzał w pierwszych chwilach nowo zawiązywanej znajomości. Czy wyglądał na godnego zaufania? Cóż, na pewno jego aparycja nie wskazywała na żadnego podrzędnego pijaczynę lub zbira z pod ciemnej gwiazdy. Zawsze wydawało mu się, iż właściwa prezencja, to połowa sukcesu w kontaktach międzyludzkich. Chociaż te półgłówki, z którymi przyszło mu się stykać na ulicy, zaraz po ucieczce z rodzinnego domu - choć pobyt u ojca nie określiłby jako zbyt "rodzinny" - niezbyt liczyły się z takimi szczegółami. Ważne, że hajs się zgadzał. To straszne, jak czasami trzeba zniżyć się do poziomu rozmówcy, by móc dość do sensownego porozumienia. Szczęśliwie, lata styczności z marginesem społecznym nauczyły go balansować na tej cienkiej granicy prostactwa i dystyngowania. Dychotomiczność pewnych cech charakteru była ciężkim kawałkiem chleba. Aż sam się czasami dziwił, że nie nabawił się jeszcze schizofrenii. Może jego niewinne "hobby" pozwalało mu rozładować nadmiar napięcia związanego z życiem codziennym. - A wy... młode panie... co tutaj robicie? - zapytał pogodnie, przerywając co jakiś czas, gdy zgrabnie balansował ciężarem ciała podczas poruszania się wzdłuż konaru. Zbliżył się do pnia, by oprzeć się o niego plecami.Anonymous - 23 Listopad 2015, 21:32 Lynne cieszyła się, że dobrze trafiła. Czarnowłosa, która przedstawiła się jako Khoeli, wydawała się jeszcze milsza niż wyglądała, a Panicz, który pojawił się znikąd, nie wyglądał na jakiegoś groźnego zbira. Tak naprawdę dla Darlynne nikt nie wyglądał niebezpiecznie, ona zawsze widziała we wszystkich słodycz, łagodność i nieograniczone dobro nawet, jeśli był to jakiś ciemny, łysy, napakowany typ, który tylko czekał aby komuś wkopać. Taka to już była naiwna istota. Nastolatka widząc jak skrzydlata dziewczyna uśmiecha się do niej promiennie, poczuła, że łączy je dużo więcej, niż mogłoby się jej wydawać. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, odpowiedziała jej uśmiechem i przyglądała się uważnie chłopakowi, który jeszcze jako jedyny nie ujawnił swojego imienia. Khoeli w przeciwieństwie do Lynne nie była jakoś przyjaźnie nastawiona do czarnowłosego. Należało więc przełamać napiętą atmosferę. Wyszczerzyła się od ucha do ucha i postanowiła odpowiedzieć na pytanie "Pana Zwykłego Podróżnika".
- Świat Ludzi zrobił się nudny, dlatego postanowiłam odwiedzić kilka nowych miejsc - Powiedziała lekko jakby było to rzeczą oczywistą.
- Dlatego znalazłam się tutaj, no i natknęłam się na was! - Próbowała wymazać z pamięci fakt, że jeszcze chwilę temu wyłożyła się prosto pod ich stopami. Miała nadzieję, że już zapomnieli. Spoglądała z zaciekawieniem co skrzydlata dziewczyna robi w tym miejscu.Khoeli - 23 Listopad 2015, 23:06 Khoeli jeszcze raz spojrzała na przybysza. Chwilę się zastanowiła czy powinna zdradzać im co tutaj tak naprawdę robi. Uznała jednak, że nie powinni być na tyle groźni by sprawić jakieś szczególne kłopoty.
- Ja wracałam do domu - pokazała na wspaniały pałac, który mieścił się niedaleko - po drodze uznałam jednak, że nazbieram trochę liści dla swojej podopiecznej i zrobimy z nich coś ciekawego, gdyż obiecałam jej, że coś jej z tej wycieczki przyniosę.
Spojrzała jeszcze raz na Lynne aby się upewnić, że na pewno nic jej nie jest po czym odsunęła się od niej i czekała na reakcje pozostałych słysząc od małej dziewczynki, że ma jakąś podopieczna.
Była ciekawa reakcji, jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Już przywykła to dziwnych odzywek i wyśmiewania. Mało komu zdradzała swój prawdziwy wiek albo chociażby to, ze jest strachem. Jej rasa nie była niestety zbyt mile widziana w którejkolwiek z krain. W końcu była trupem, który pożera emocje. Mało komu dało się wytłumaczyć, że ona nie jest taka. Że zjada tylko te negatywne emocje i że umie nad nimi w miarę zapanować.
Obserwowała cały czas pozostałą dwójkę. Mężczyzna ją trochę niepokoił ale mogło to być spowodowane tym, że postanowił ją na dzień dobry wystraszyć. Za to w Lyn coś ją zaintrygowało. Ale nie miała pojęcia co to jest. Czemu ta dziewczyna tak przykuła jej uwagę? Miała nadzieję, że niedługo się to wszystko wyjaśni.Foku - 24 Listopad 2015, 01:14 Urzekła go historia małej dziewczynki. Nie, serio. Była tak bardzo wyczerpująca, że już prawie miał zamiar sobie przysiąść na gałęzi i zacząć miarowo machać nogami dla zabicia czasu. Jedyne, co go powstrzymało od wykonania tejże czynności była chyba jego wrodzona grzeczność. Ewentualnie, ale raczej z małym prawdopodobieństwem fakt, iż zamknęła całe wyjaśnienia w dwóch zdaniach.
- Czym zajmowałaś się w Świecie Ludzi, młoda damo? - zapytał z nieukrywaną ciekawością. Próbował jakoś reanimować ten dialog. Chciał wierzyć w to, iż ma do czynienia z czymś lub kimś bardziej elokwentnym niż rododendron. Chwilę potem odezwała się druga panna.
- Hmm.. faktycznie. Całkiem okazały budynek. - odparł, przenosząc wzrok na elementy zabudowy, które częściowo prześwitywały przez postrzępione już wiatrem drzewa. - Ciekawe któż tam mieszka. - pomyślał, delikatnie przeczesując burzę swych gęstych włosów. Ta kwestia wyjaśniła się chwilę później, gdy skrzydlate stworzenie dokończyło swoją wypowiedź. Nie przypuszczał, że to... ona mogła się kimś opiekować. Przynajmniej tak się zasugerował, słysząc określenie "podopieczna". Chociaż, patrząc na jej reakcje względem drobniutkiej Lynn, dało się wyłapać jakieś zapędy do obrony innych istot. Czyżby Foku nie sprawiał wrażenia bezbronnego? Przecież te słodkie, niewinne oczka? Ale jak to?
- Więc spotkaliśmy się zupełnym przypadkiem. - powiedział, po krótkim namyśle. - Skoro mieszkasz nieopodal, to zapewne jesteś w stanie powiedzieć mi czy jest w pobliżu coś godnego zobaczenia. Hm? - zagadnął Khoeli. Po tej krótkiej wymianie zdań stwierdził, iż prowadzenie w ten sposób dalszej konwersacji jest dosyć niewygodne. Musiał zbytnio podnosić głos, a nie miał tego w zwyczaju. Dlatego też, czekając na udzielenie odpowiedzi, zaczął powoli, aczkolwiek z gracją zeskakiwać na coraz to niższe gałęzie.Anonymous - 26 Listopad 2015, 19:58 Darlynne spoglądała z zaciekawieniem na Khoeli. Dowiedziała się bowiem, że ta śliczna skrzydlata dziewczyna mieszka w pałacu. A budowla ta była niemała. Przeniosła wzrok na budynek i westchnęła rozmarzona. Zastanawiało ją, czy panienka Khoeli ma jakiś zamożnych rodziców, w końcu nie każdy może pochwalić się takim miejscem zamieszkania. Jakby ciekawostek było mało, czarnowłosa miała podopieczną. Nawet tak głupie stworzenie jak Lyn wiedziało, że osóbka, która nie mogła mieć więcej niż dwanaście lat, nie powinna się nikim zajmować. Z reguły to właśnie osobami w tym wieku ktoś się opiekował. Coś tu musiało być ewidentnie nie tak, jednak z każdą chwilą Khoeli była coraz bardziej interesująca. Shiro aż korciło aby zadać kilka pytań na tematy, które ją tak interesowały, niestety nie była ona zbyt wygadana, w dodatku mogłoby być to niegrzeczne, w końcu dopiero co się poznali. Shi jest świetnym słuchaczem, jeśli jednak chodzi o jakieś rozbudowane wypowiedzi z jej strony, to porażka na całej linii. Niektórzy z własnym chomikiem poprowadziliby ciekawszą konwersację niż z Darlynne. Do nastolatki dotarło, że pan "Zwyczajny Podróżnik" zadał jej pytanie, niegrzecznie byłoby to tak po prostu zignorować.
- Można powiedzieć, że prowadzę zwyczajne, lekko nudnawe życie. Jak większość ludzi, uczęszczam do szkoły, czasami udzielam się również charytatywnie. - Wszystko co powiedziała, było oczywiście prawdą. Wyglądała na nie więcej niż piętnaście lat, więc spokojnie mogła uczęszczać do szkoły. W dodatku było to idealne miejsce dla Lyśki. Jest tam pełno ludzi wśród których nastolatka może poczuć się całkiem normalnie. Nie brak tam również negatywnych emocji, które dziewczyna z łatwością zjada. Była przecież Strachem, rasą która nie była pożądana ani w Krainie Luster ani w Szkarłatnej Otchłani. Istoty jej pokroju są zazwyczaj niechciane, są w końcu martwi i jednym słowem, kiedy tylko nadarzy się okazja, wysysają z istot wszystkie pozytywne emocje. Ona jednak żywiła się czymś zupełnie innym - negatywnymi emocjami. Pomimo tego, że przecież pozbawienie takiej osoby nieprzyjemnych emocji jest dla tej istoty korzystne to i tak, wiadomość o tym, że Lynne jest Strachem powoduje tylko tyle, że dziewczyna zostaje odgórnie skreślana i niechciana. Jedynie Świat Ludzi pozwala jej normalnie "żyć".
- Wiecie, lubię pomagać ludziom. Nie ważne czy starsi, czy młodsi... lubię kiedy są szczęśliwi - Powiedziała ściszając lekko głos. - Niektórym naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba. Niekiedy dotrzymuję towarzystwa, a innym razem biorę udział w różnych zbiórkach pieniędzy na wszelkiego rodzaju placówki. - Wymieniła kilka czynności. Mimo tego, że była martwa zostało w niej jeszcze dobre serce i potrzeba pomagania. Była jednak pewna, że zaraz zacznie zanudzać swoich rozmówców, dlatego najlepszym wyjściem było zakończenie swojej wypowiedzi. Czarnowłosy mężczyzna zadał jeszcze jedno pytanie, tym razem skierowane do Khoeli. Sprawiała ona wrażenie obeznanej, więc pewnie znała kilka ciekawych miejsc, które mogłyby zainteresować nawet samą Lynne.Khoeli - 30 Listopad 2015, 04:54 Cana zamyśliła się na chwile. Miejsce gdzie można by się przejść tak? Ciekawe.
- Tu gdzieś w okolicy znajduje się stary zamek. Nie byłam tam nigdy gdyż w czasie balu jaki tam się odbywał, zajmowałam się Alicją.
Powiedziała po chwili namysłu. Nadal przyglądała się przybyszom. Najbardziej interesowała ją dziewczyna. Była ze Świata Ludzi, z jej dawnego domu. Może wie co tam się teraz dzieje? Nie była tam odkąd spotkała Arcyksięcia. Coś jej jednak mówiło, że dziewczyna już nie do końca należy do tego świata. Ale nie mogła mieć pewności.
Po kilku chwilach spojrzała na mężczyznę.
- Mógłbyś w końcu powiedzieć kim jesteś? - zapytała poważnie. Zbyt poważnie jak na jedenastoletnią dziewczynkę - domyślam się, że będę miała Cię zaprowadzić do owego zamku o ile ta informacja Cię zainteresowała. Jednak nie będę nigdzie prowadzić kogoś, kto nawet nie raczył przedstawić swojej godności.
Patrzała na niego bez wyrazu. Parę razy poruszyła swoimi ogromnymi skrzydłami, które zaszeleściły cicho.Foku - 1 Grudzień 2015, 20:26 Kilka sprawnych susów wystarczyło, by zgrabnie wylądował na ziemi, wzniecając przy tym burzę liści, które zaczęły wesoło tańczyć w powietrzu. Sprawnym ruchem ręki zgarnął kilkanaście z nich, tworząc coś na kształt bukietu.
- Proszę, to dla Ciebie. - odparł, nachylając się nad Lynne, by wręczyć jej różnokolorowy podarunek. Gdy już go przyjęła - o ile przyjęła - delikatnie pogładził ją po głowie. Pocieszne stworzonko. Prawie, jak mały kotek. Nie... wróć... przecież on nie lubił tych przebiegłych maszkar. Bardziej, jak mały króliczek. O tak. Taki ze słodkimi uszkami i cały puch... Foku weź się ogarnij, o czym ty biadolisz. Towarzystwo tej pannicy wpływało na niego w jakiś bardzo pokręcony sposób. Zrobił dwa kroki w tył, jak gdyby czegoś się obawiał. Jeśli to było zaraźliwe? Z jej słów, z jej gestów płynęła swego rodzaju wszechobecna dobroć. Gdyby miał się silić na sarkazm, to powiedziałby, że powoli zaczynało go mdlić. Paradoksalnie podświadomie nie zaczynał darzyć jej jakimiś negatywnymi emocjami w związku z tą niekomfortową sytuacją. Przynajmniej tak mu się wydawało. Jak gdyby, gdy tylko próbował, one z niego ulatywały. Dziwne.
- Zamek. Ciekawe... - powiedział cicho, gdy Khoeli skończyła mówić. Pomysł wybrania się tam, wydawał się całkiem interesujący. Ciekawe jakiego typu był to zamek. Nawiedzony? Opuszczony? Skoro odbył się tam bal, to zapewne musiał być jeszcze funkcjonalny. Zawsze to parę użytecznych informacji o nowym miejscu. Swoją drogą, ta buntownicza dziewczynka przyprawiła go o szeroki uśmiech. Kwestia poruszania się nie stawiła u niego żadnego problemu. Wystarczyło, by wskazała mu orientacyjnie kierunek, a on w przeciągu kwadransa prawdopodobnie zlokalizowałby obiekt. Przynajmniej, tak mu się wydawało. Przez moment zastanawiał się czy rozpowszechnianie swojej tożsamości wyjdzie mu na dobre. Choć obie dziewczynki nie wydawały się potencjalnie niebezpieczne, to nie ich obawiał się najbardziej. Informacja, to ona rządziła światem. - Niech stracę - pomyślał z lubieżną ciekawością.
- Foku, do usług. - ukłonił się delikatnie, wciąż się uśmiechając. Jego wzrok spoczął na skrzydłach Khoeli. Już sam fakt ich posiadania utwierdzał go w przekonaniu, iż jest kimś wyjątkowym. Ciekawił go dalszy rozwój sytuacji.
- Nie zwlekajmy w takim razie. - nie było na co czekać. - Czy wybierzesz się z nami, panno... - tutaj postanowił wziąć chwilę do namysłu, by zgrabnie dokończyć: - ...Lynne? - popatrzył w jej duże niebieskie oczy.Anonymous - 7 Grudzień 2015, 18:39 Lynne rozglądała się z zaciekawieniem, próbując wyobrazić sobie ogromną budowlę o której powiedziała właśnie Khoeli. Wiedziała jednak, że "stary zamek" nie równa się z "pięknym, cudownym, baśniowym zameczkiem". - A jeśli tam straszy? A jeśli pałętają się tam straszliwe duchy, które czekają tylko aby przestra... och głupia, przecież sama jesteś martwa! - Zganiła się w myślach. No tak, czasami sama zapominała, że już od dawna nie żyje. Jej wojnę z własnym umysłem przerwał "Zwykły Podróżnik", który zeskoczył z drzewa ofiarując Lynne śliczny bukiet różnobarwnych liści. Dziewczynka lekko zaskoczona prezentem, przyjęła podarek i uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- Dziękuje - Powiedziała słodko i delikatnie, nie przestając się szczerzyć. Gdy ten delikatnie pogładził ją po głowie zmrużyła lekko oczy i wydała z siebie dźwięk który nie był ani jękiem, ani nawet piskiem, w każdym razie miał wyrażać zadowolenie. Kiedyś, gdyby Lyśkę ktoś ot tak sobie pogłaskał po głowie, zawstydziłaby się i przybrała różowych kolorków na tej swojej bladej buzi, jednak teraz, kiedy niemal nic nie odczuwa, jej twarz nie przypominała już pulsującego buraczka. To był chyba jedyny plus tego, że była martwa, nie znosiła gdy ktoś ją tak perfidnie zawstydzał. Dość już bujania w obłokach! Khoeli wyciągnęła od mężczyzny pewną przydatną informację, a mianowicie imię. A ksywka "Zwykły Podróżnik" nawet pasowała Lyśce, wielka szkoda. "Foku" kojarzyło się nastolatce tylko z jednym... z fokami! Takimi ślicznymi, milusimi zwierzątkami które można było spotkać w Świecie Ludzi. Niestety ciemnowłosy mężczyzna ani troszkę nie przypominał znanego Lynne zwierzęcia.
- Chętnie się z wami wybiorę... - powiedziała dziewczyna z dozą niepewności w głosie. Miejsce wydało jej się interesujące, a towarzysze nie wyglądali na niebezpiecznych, wręcz przeciwnie, byli bardzo mili... przynajmniej tak wydawało się Darlynne.