To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Seven

Anonymous - 29 Listopad 2015, 02:50
Temat postu: Seven


Jak to jest być symbolem rozwiązłości i zdrady? Czy kochanice potrafią zniszczyć komuś życie? To będzie krótka historia o mnie, Eva Flanders, szerzej znaną jako Seven, bądź po prostu jedną z siedmiu nieszczęść. Jak można się domyślić jestem nieczystością, rozpustnicą czy ucieleśnieniem niewierności. A oto moja opowieść:
Pięćdziesiąt lat temu na świat przyszła moja skromna osoba. Typowe dziecko w typowej rodzinie. Z małym wyjątkiem, że rodzinka ta była czymś w rodzaju klanu krwiopijców, tyle, że zamiast krwią, żywili się snami. Ale jak na małego cienia w Krainie Luster byłam przeciętna. Można wręcz powiedzieć, że bardzo przeciętna albo i magicznie nieprzystosowana. Moją największą bolączką przed pierwsze 15 lat życia był fakt, że miałam dwie lewe ręce do magii. Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że jakoś sny mi niezbyt smakowały, a próbowałam różnorakich, zwątpiłam w siebie. Uciekłam do Świata Ludzi, gdzie spędziłam kolejne 25 lat.



To były ważne, jak i ciężkie lata mojego życia. Jako bardzo młoda dziewczyna, o ciele jeszcze dziecięcym trafiłam do Wietnamu. Moja drobna postura zainteresowała pewną grupę ludzi. Jako bezdomna, ufna i bezbronna dziewczynka nie byłam trudnym łupem. Zostałam uprowadzona prosto z ulicy, gdzie trafiłam do burdelu. Tak, burdelu. Nie będę opisywać kolejnych dwóch lat życia ze względu na trzy rzeczy. Po pierwsze to upokorzenie, wstyd przed tym co musiałam robić, z kim i w jakich warunkach. Żyłam jak zwierze, w nędznym pokoiku, w którym podłoga to po prostu wylany beton, a za łóżko służyła mi dziurawa kanapa z kilkoma szmatami. Byłam pod kluczem, stale osaczona. I na tym skończę ten powód. Kolejnym jest ból związany ze wspomnieniami, które wracają w ciężkich chwilach. Te dwa lata spędzone w tej klatce odebrały mi człowieczeństwo, sens bytu i szacunek do siebie. Byłam zwykłą zniewoloną dziwką, maszyną do zarabiania dużych pieniędzy, przedmiotem pożądania tych wszystkich sadystów. Po tamtych nocach pozostały mi blizny na ciele i umyśle. Ostatni powód to strach. Przed jutrem, przed tym co jeszcze mi grozi i jaka będę. Wiele obaw, zmian i bólu. Zatraciwszy człowieczeństwo, stając się przedmiotem pozbawionym emocji odnalazłam w sobie jedno – pierwiastek magii. Moją jedyną uciechą w dniu tak pełnym rutyny było spoglądanie przez małe okienko na nocne niebo. Potrafiłam godzinami obserwować konstelacje gwiazd. Lecz największą radość dawała mi burza. To niepojęte jeszcze wtedy dla mnie zjawisko pogodowe sprawiało, że miałam mieszane uczucia. Z jednej strony błyski i głośne grzmoty powodowały u mnie pierwotny lęk i zaniepokojenie, ale z drugiej strony ekscytację, podniecenie i ogólną ciekawość. Kochałam burze, dzięki nim odczuwałam coś poza bólem i wstydem. Jedną noc zapamiętałam bardzo dobrze. Szalała burza, a była zima. Śnieg, grad i mróz rysował piękne malowidła na brudnej szybie. Czarne, bezchmurne niebo rozbłyskało fioletowym blaskiem przy każdym piorunie. Przy akompaniamencie grzmotów i huków moje ciało drżało z podniecenia. Lecz nagle wydarzyło się coś, tak niespodziewanie, ale jednak spokojnie. Piorun uderzył w mój gówno-domek. Jedna z lichszych ścian uległa pożarowi. Rozprzestrzeniał się on bardzo szybko. Cały mój „pokój” wypełniał dym, ale pojawiła się nadzieja. Ogień trawił już dużą część ściany, przez co pojawił się w niej niewielki otwór. Podjęłam natychmiastowo decyzję. Wbiegłam w płomień, byleby tylko przecisnąć się i zaznać smaku wolności. Tyle czasu już tutaj spędziłam, żywiąc się jedynie snami i marzeniami. Doznając silnego poparzenia ciała udało mi się uwolnić. Krzycząc z bólu upadłam na roztapiający się śnieg. Udało mi się przeczołgać do większej zaspy, jeszcze nie trawionej gorącem płomieni. Moje ciało poczuło ulgę, palący ból nie był już aż tak bardzo dokuczliwy. Wiedziałam jednak, że nie jestem tutaj bezpieczna. Bosa, w cienkiej koszuli, pokonując ból, biegłam. Po prostu biegłam. Kiedy straciłam siły upadłam na śnieg. Jednak pod pokrywą śniegu znajdował się lód. Który ni jak nie powinien się załamać pode mną. Moje wykończenie ciało wpadło do lodowatej wody. A tuż za nim piorun. Mordercze zimno zamieniło się w przyjemne ciepło, rozlewające się po moim ciele. Dziwna siła wypchnęła mnie ponad powierzchnie tafli jeziora. Unosząc się, czułam przypływ siły. Mistyczne wręcz doznania skończyły się utratą przytomności. Miałam piękne wizje. Jako cień nie doświadczyłam nigdy marzeń sennych, a to było niczym bajka. Szczęście przepełniało moje ciało, siła i wola walki, ale też błogi spokój i malownicze barwy i kształty przelatywały mi przed oczami. Później już była ciemność. Umarła Eva, narodziła się Seven.



Ocknęłam się w ludzkim szpitalu. Gdzieś we Francji. Przez te dwa lata właściwie nie wiedziałam w jakim kraju przebywam, więc nie wiem czy przeżyłam długą podróż czy też nie. Leżałam, owiniętą bandażami, z palącą skórą. Oczy miałam zamknięte, słyszałam jedynie iskrzącą się lampę. Poczułam dotyk czyjejś ręki na swoim udzie. Chciałam otworzyć oczy, lecz nie mogłam. Te lata spędzone w niewoli sprawiły, że nie potrafiłam się postawić. Jednak część mnie krzyczała głośno i stanowczo „nie!”. Z samego środka mnie rozchodziła się siła i gniew. Moje wewnętrzne „nie” wydostała się na zewnątrz jako piskliwy, aczkolwiek mocny głos młodej kobiety. Wraz z nim dziwne mrowienie, które przeszło przez całe moje ciało. Usłyszałam huk, jak gdyby coś wybuchło. A lampa nade mną ucichła. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, ale pierwszy raz w życiu udało mi się uwolnić magiczną energię. Czując nadludzką siłę w sobie zerwałam się na równe nogi, czując jak z mojego ciała wyrywa się coś... Obecnie podejrzewam, że wyrwałam sobie wenflon i cewnik. Ale pewności nie mam. W pomieszczeniu było ciemno, lecz czułam swąd spalenizny. Po omacku odnalazłam drzwi i wybiegłam. W całym budynku było ciemno, ale udało mi się znowu odnaleźć wyjście i wybiegłam na ulice.



Historia urywa się na pięć lat z winy przeróżnych używek i próby opanowywania mocy, które kończyły się często utratą przytomności. Być może jedno było skutkiem drugiego. Kto wie.
Pierwszy odwyk. Jakież to żałosne upaść tak nisko. Kolejne więzienie, kraty w oknach, walka ze samą sobą i znowu wstyd. Po roku opuściłam ten szaro-zgniło-zielony budynek, czysta. Wracałam tutaj jeszcze kilka razy. Jednak po piątym razie udało mi się z tego wyjść. Czy na zawsze? Nie sądzę. Narkoman zawsze pozostaje narkomanem. Ale od prawie trzydziestu lat jestem czysta. Noga nie raz mi się o mało co nie powinęła, ale jestem twarda. Do dziś czuję to obrzydzenie, że dla jednej działeczki robiłam to co potrafię najlepiej – kurwić się.



Czas upływał, a ja pogodziłam się w miarę ze swoim losem. Postanowiłam się ustabilizować. Znalazłam pracę, mieszkanie, nawet przewinęło się kilka wielkich-małych miłości. Postanowiłam wrócić do rodzinnego domu. Jako cień nie miałam większych problemów, żeby dostać się do Krainy Luster. Jednak mojej rodziny nie spotkałam. Nie wiem co się z nią stało. Przez kolejne lata próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek o nich, jednak nikt nic nie wiedział. Nie zostało mi dane poznać prawdy. A tak bardzo tego pragnęłam. Załamało mnie to kompletnie. Było naprawdę blisko, abym wróciła do ćpania. Te lata niepewności, smutku i po prostu samotności. Wtedy stałam się rozpustnicą. Ponownie. Najbardziej lubiłam wkradać się snów i tam zabawiać się na swój sposób, by później smacznie się posilić. Nie wracam już do przeszłości, żyję chwilą, bawię się i czerpię z życia garściami. Prowadzę wystawny tryb życia. Dobrze się bawię rozbijając związki czy po prostu manipulując mężczyznami. Kurwa pozostanie kurwą.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group