Anonymous - 25 Grudzień 2015, 21:28 Temat postu: Dom EgonaNiewielki, kamienny domek z kolorową dachówką, a mianowicie czerwoną i fioletową, który po bokach złączony jest z dwoma innymi strukturami. Przy nich wygląda niczym ściśnięty, mały klocek, a i składa się z dwóch pięter. Na samym szczycie dachu jest niewielki komin, zaś staro wyglądająca rynna wygięta pod naporem spływającej deszczówki nie wyglądała stabilnie. Na dole z przodu były drzwi i jedne, lecz całkiem duże okno wysłużone kratami, by nikt nieproszony nie wtargnął do tej rudery. W środku ściany co prawda były kamienne, lecz podłoga i sufit były drewniane, a schody prowadzące na górę o dziwo wyglądały na nowsze, aniżeli pozostała część wyposażenia domowego. Na dole znajdowała się kuchnia, kołowrotek, na którym szyte były przeróżne kreacje a porozrzucane po kątach szpulki sugerowały, iż dom nie jest opuszczony, acz mógłby sprawiać takie wrażenie z zewnątrz. Dumnie stojący komin na samym końcu pokoju z dala od praktycznie wszystkiego wyglądał na sporadycznie używany. Niewielki stolik pod oknem, a koło niego naprzeciw sobie ustawione krzesła, na parapecie stały szpulki owinięte nicią, ale też i wazon ze zwiędłą, czerwoną różą. Na górze tak naprawdę był strych, w którym było łóżko, duża szafa, biurko z krzesłem, a przede wszystkim duży, drewniany kufer, który był otwarty na oścież ukazując swoją zawartość. Liczne ubrania damskie lub męskie, a każde z nich proste lub bardziej skomplikowane, acz nie nadające się do użytku przez wybredną arystokrację. Na biurku leżały materiały zwinięte w rulon, część z nich i tak oparta o bok biurka ze względu na małą przestrzeń. Szafa o dziwo nie była już tak wypełniona odzieżą, a jedynie zawierała nieliczne, skromne ubrania należące do właściciela tego domu.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 20:04 Budynek ten nie wyglądał na okazały, niemniej jednak było to jedyne miejsce, które Egon mógł nazwać swoim domem. Nieczęsto gościł kogoś w swojej progi, lecz tym razem po raz pierwszy miał gościa z prawdziwego zdarzenia. Pogoda drastycznie ulegała pogorszeniu, a deszcz powoli zaczął padać na ziemię. W mgnieniu oka z mżawki zrobił się deszczyk, a po chwili najpewniej lunęłaby ulewa. Na szczęście byli już blisko, bo widać było jego chatkę z daleka.
- Jesteśmy na miejscu, Laenuhlie.
Pośpiesznie jął otwierać drzwi, a gdy uporał się z zamkiem zaprosił ręką do środka, drugą zaś chwytając za jej zimną rękę jak gdyby próbując być szarmanckim. Egon nie miał wielkiego doświadczenia, jeśli chodziło o kontakty z innymi postaciami, sposób zachowywania się czy po prostu co z czego powstaje. Podchwytując jednak pewną część zwyczaju od innych osób próbował naśladować ich gest, a tym razem nie było inaczej.
- Proszę, wejdź.
W środku było ciemno, a czarne chmury dodatkowo nadawały chacie ponurego klimatu.
[Egon + Laenuhlie]Anonymous - 26 Grudzień 2015, 20:30 Nie rozglądając się zanadto weszła grzecznie do tych skromnych włości. W samą porę, bo deszcz właśnie rozpoczął taniec z wiatrem, co nie zapowiadało się zbyt ciekawie dla delikatnych ciałek marionetek. Tutaj jednak zdawali się być bezpieczni.
Zrobiła krok do przodu, tupiąc przy tym obcasami o drewnianą posadzkę. Dopiero wtedy rozejrzała się lekko wkoło. Kołowrotek i porozwalane nici to pierwsze rzeczy, na które zwróciła uwagę. Schyliła się i podniosła jedną ze szpulek przyglądając się jej kolorowi, oczywiście szkarłat. Innym kolorem raczej by się nie interesowała. Zerknęła kątem szklanego oka na właściciela domku, jakby w niemej prośbie, aby się z tego wytłumaczył. W końcu nie co dzień spotyka się kogoś z jakimś hobby ciekawszym od własnego, a za takie Lae uważała na przykład krawiectwo. Ubrania były dla niej dosyć ważne, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Ku jej zdziwieniu, chłopak, jak na kogoś kto prawdopodobnie szyje, o własny strój już tak nie dbał. Może to i lepiej?
Przeszła się po mieszkanku bez pytania, brak kultury, na nieszczęście świadomy. Ale może On nie zda sobie z tego sprawy. Chociaż pochodzi z innego świata, Krainy Ludzi jak mniemała laleczka.
- Jak się znalazłeś w Krainie Luster? - zapytała jak gdyby od niechcenia i stanęła przodem do niego. Była ciekawa, pytanie tylko czy ciekawość popłaca,Anonymous - 26 Grudzień 2015, 21:36 Weszli tak do środka, a deszcz zaczął dudnić w dach do tego stopnia, iż było słychać jak krople wody diametralnie zaczęły gdzieś kapać. W środku jednak jak było tak pozostawało pusto, a i rynna chwilami się zatrzęsła dosyć mocno. Poza tym, że jeszcze w środku było ciemnawo nie było żadnej rewelacji. Egon pośpiesznie zaczął zapałkami rozpalać gdzieniegdzie stojące lampy oliwne, uważając przy tym dosadnie na własne ręce. Już nie raz jego ręka zajęła się ogniem, lecz na całe szczęście nauczył sobie radzić z tym niefortunnym problemem. Usłyszał pytanie w trakcie oświetlania pomieszczenia, zatrzymując się nieruchomo przed ostatnią lampą na tym piętrze jak gdyby popadając w głęboką konsternację. Westchnął. Ewidentnie było to dla niego nie łatwym tematem, lecz nikomu jeszcze się z tego nie zwierzał.
Przede wszystkim jednak nie umiał zająć się gośćmi tak więc fakt, iż nie stoi bezczynnie i nie przygląda się ścianie był jak najbardziej na rękę.
- Wielu szczegółów nie pamiętam...
Dokończył swoją poprzednią czynność, a potem ustawił się koło stołu.
- Naprawdę chcesz o tym usłyszeć?
Beznamiętnie patrzył w jej kierunku, czekając cierpliwie na jej reakcję. Gdyby faktycznie się zgodziła to zasiadłby do małego stoliczka przy całkiem dużym oknie, uprzednio przysuwając krzesło do stołu kiedy to ona by miała zamiar usiąść.Anonymous - 29 Grudzień 2015, 14:21 Spojrzała na sufit jakby nasłuchując odgłosu deszczu, który widocznie zaczynał padać jeszcze mocniej. Dobrze, że marionetki się zwinęły z tego placu zabaw, bo jednak anomalie pogodowe w Krainie Luster nie były dla nich zbyt korzystne. W końcu każdy wykonany był z czegoś innego, ale prawdopodobnie delikatnego i mało odpornego na takie zjawiska jak duża ilość wody naraz.
Spojrzała za nim, kiedy zaczął biegać po niewielkim domku z zapałkami, zastanawiając się w istocie czy nie zdarzyło mu się nigdy podpalić. W końcu był wykonany z całkiem przyjemnego do spalania materiału. Przez to baczne obserwowanie go, nie umknęło jej dziwna konsternacja, którą wywołało jej pytanie. Chyba uderzyła w czuły punkt. Usiadła na jednym z krzesełek i kiwnęła lekko głową zakładając jednocześnie nogę na nogę.
- Raczej nie zdarza mi się zadać nieprzemyślane pytanie. Jeśli o coś pytam to chce znać odpowiedź, to chyba jasne? - zmrużyła lekko oczy.
- Jesteś inny i dziwny, jak chyba każda marionetka z Krainy Ludzi. Nie wiem jak postrzegasz życie tutaj, więc wolałabym poznać sytuację. - zakręciła obcasem w powietrzu małe kółeczko, patrząc w jego czerwone oko. Oczywiście nie miała na myśli obrażania go w tym momencie, stwierdzała fakty, które ustaliła sobie w głowie. A raczej opinię niż fakty. Ale czy to ważne, po prostu postrzegała to w taki, a nie inny sposób.Anonymous - 29 Grudzień 2015, 15:26 Skończywszy krzątanie po pomieszczeniu niczym smród po kalesonach ostatnią lampę wziął do ręki i zasiadając naprzeciwko niej postawił pomiędzy nimi źródło światła. Położył ręce na stole i splatając palce ze sobą próbował wykombinować jak zacząć opowiadanie. Gdyby nie fakt, iż jeszcze nigdy nie brał się za to jak trzeba nie miałby tych dziwnych odruchów. Konstruując fakty nabyte poprzez obserwowanie innych zastanawiał się czy to aby nie stres. Wiele na to wskazywało, aczkolwiek wolał myśleć, że jest zupełnie inaczej. Nie miał zamiaru z jakiegoś powodu robić z tego niezwykle smutnej historyjki, ale po chwili milczenia postanowił jednak się przełamać.
- Należę, a właściwie należałem do pewnej osoby. Wiem, że było mi z nią dobrze, ale z upływem czasu czułem się coraz gorzej, aż w końcu zostałem porzucony. Nie pamiętam wiele, a z drugiej strony czasem zadaję sobie pytanie czy faktycznie chciałbym wiedzieć co wtedy zaszło.
Urwał na chwilę nie wiedząc czy powinien jej zaprzątać tym głowę. Ciężko mu było żyć z tą myślą nawet, jeśli przesadzał dobitnie.
- Pamiętam jeszcze deszcz. Nie odczuwałem specjalnie zimna, ale... to było gorsze niż najchłodniejsze noce... czułem się porzucony. Niepotrzebny. Jakbym w pewnej chwili przestał być dla tej osoby ważny. Co prawda nie żyłem wtedy tak jak teraz, bo byłem najpewniej zabawką. Zwykłą zabawką.
W tym momencie zawiesił głowę w dół. Gdyby mógł płakać to pewnie zrobiłby to w tym momencie. Opanował się jednak na tyle, by móc kontynuować.
- Ale... wtedy tak naprawdę nie czułem. Teraz tylko tak opisuję, niemniej jednak takie mam przeświadczenia co do tych emocji, bo wtedy tak jakby żyłem, ale nie żyłem. Istniałem. Byłem pusty, pozbawiony emocji, doświadczenia, ale byłem. Jak tu trafiłem zapytasz?
Spojrzał na nią, a o dziwo w samej jej obecności doszukał się ukojenia.
- Nie wiem. Po prostu w pewnym momencie się jakby obudziłem. Mogłem się ruszyć, czuć, mówić... ale z chodzeniem i mową miałem na początku trudności.
Uśmiechnął się lekko, a to było już nietypowe. Najpewniej ze względu na rzadkość, ale zniknął równie szybko co się pojawił.
- Z czasem nauczyłem się pewnych rzeczy. Ci co pomogli mi na początku szybko jednak o mnie zapomnieli. Nim się obejrzałem zostałem sam, a i niekiedy... jestem obiektem pogardy...
Westchnął głęboko. Najpewniej zbyt długo już plótł bzdury nie wiedząc z jaką reakcją się zetknie. Teraz jednak zapomniał na chwilę o wszystkim, a załamanymi rękoma zasłaniał sobie twarz, jednocześnie opierając się łokciami o stół.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 17:08 Bleur od ranka wiedziała, że będzie to zły dzień. Niby to ładna pogoda, niby słonecznie, a jednak coś mówiło jej, że nie będzie tak wspaniale, jak mogłoby się wydawać. A mimo to i tak wyszła na dwór, postanawiając się przejść po ulicy. Może przy okazji znalazłaby jakiegoś krawca, który naprawił jej to nieładne rozcięcie w sukience? Nawet nie wiedziała, kiedy to sobie zrobiła - po prostu wygładzała materiał i nagle zauważyła tą skazę. Niedopuszczalnym było, żeby jej strój był oszpecony przez takie coś - poza tym, to była jej ulubiona sukienka! A przynajmniej tak jej się wydawało. Szła sobie spokojnie przez miasto, co jakiś czas sprawdzając, czy aby ruchome zgięcie się nie zacięły i jednocześnie rozglądała się za krawcem. Nigdzie jednak go nie widziała, co lekko ją zaniepokoiło - jasne, mogłaby sobie zszyć to sama, ale nie była w tym dobra i wolała, żeby zrobił to ktoś, kto się jednak na tym zna. Mimo wszystko, tak jak już wspomniała, to była jej ulubiona sukienka i nie mogła pozwolić, żeby była niedoskonała. Wolała wydać trochę więcej i mieć to zrobione jak należy, niż potem wyrzucać sobie, że zepsuła kreację.
- No błagam, przecież gdzieś musi tu być jakiś krawiec! - mruknęła zła do siebie, rozglądając się dookoła i delikatnie zmrużyła oczy. - Nie może przecież być tak, że nie ma nigdzie durnego krawca w mieście! To logicznie niemożliwe!
Mamrotała tak zdenerwowana do siebie, ale zaraz się uspokoiła, bowiem jej szklane oczy dostrzegły coś, co potencjalnie mogło uchodzić za zakład krawiecki. Gorsze było to, że nie widziała szyldu, ale deszcz zdążył ją już porządnie zmoczyć - i choć nie czuła chłodu, ciężkie włosy też nie były przyjemne. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi owego budynku, starając się jak najbardziej utrzymać równowagę na śliskiej powierzchni. Nie bała się, że upadnie - była na to zbyt zwinna i zgrabna. Dotarła w końcu do drewnianego prostokąta, unosząc swoją dłoń i swoimi delikatnymi palcami pukając parę razy w strukturę wejścia. Naprawdę miała nadzieję, że to jest zakład krawiecki, bo nie uśmiechało jej się ponowne chodzenie w deszczu i narażanie swojego ciała na jakiekolwiek uszkodzenia. A mogła wziąć płaszcz... Głupia Marionetka! Zapisała sobie w pamięci, żeby na przyszłość bardziej pamiętać o takich rzeczach i czekała na jakąkolwiek odpowiedź zza drzwi.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 19:32 Nie wiedział jak się zachować w tym momencie. Emocje, które najechały jego umysł i istotę duchową dosłownie go przytłaczały. Dopiero pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Aż dziw, iż przy takiej ulewie było słychać dobijanie do drzwi, a przecież Egon nie spodziewał się żadnych gości, a tym bardziej klientów. Dziwne...
Nie czekając na reakcję Laenuhlie, która siedziała tuż przed nim i nasłuchując pewnie do tej pory jego żałosnych wywodów podniósł się z krzesła, a następnie swoje kroki skierował w stronę drzwi wejściowych. Któż to może być o tej nie tyle porze co tym momencie? Minął swobodnie swojego obecnego gościa, nie wiedząc czy aby na pewno czuje się swobodnie i dobrze. Tak na sto procent chciał to wiedzieć. Zanim skończył się przejmować już stał przed drzwiami frontalnymi, a nie zastanawiając się zbytnio otworzył wnet odrzwia. Zastał w nich śliczną istotę, a zważywszy na cechy wyglądu na pewno było też marionetką. Cóż za zdumiewający przebieg wydarzeń! Mając Laenuhlie w swojej głowie szybko porównał ich cechy wyglądu do siebie, by po chwili uznać, iż są równie piękne. Ale stała tak przed nim w tych drzwiach, że Egonowi aż głupio się zrobiło z powodu jego ponadprzeciętnej głupoty.
- Proszę, wejdź! Kimkolwiek jesteś.
Nawet nie czekał na jej reakcję, a sam z własnej inicjatywy złapał ją za rękę, by lekkim, acz żwawym ruchem wprowadzić ją do środka. Zamknął za nią drzwi, ale z drugiej strony była zupełnie przemoczona. Co tu robić? Co tu robić?
- Wyglądasz na przemokniętą.
Zaczął swój wywód niczym Einstein, bo nawet osobie piszącej tą narrację aż odechciało się dalszego komentowania tego jakże błyskotliwego komentarza z jego strony. W końcu nie udawał zmartwienia, a zajął się natychmiast osobą, która dziwnym trafem tutaj najpewniej zbłądziła. Rzecz jasna zauważył pewne podniszczenia tu i ówdzie na jej odzieży, ale skąd miała informację, że on zajmuje się tego typu rzeczami.
- Jeżeli masz ochotę się osuszyć to mogę rozpalić ognisko w kominku. Tak naprawdę to jedyne co mam... ale ważniejsze... co Ciebie tu sprowadza i z kim mam przyjemność?
Znów zaczął się plątać w swoich słowach, a błagalnym spojrzeniem skierował się ku swojej nowo poznanej sympatycznej koleżance [tak, Laenuhlie] jak gdyby prosząc ją o interwencję lub pomoc.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 20:41 Oparła się o stolik dzielący ich dwoje, ale mimo to jej plecy pozostały nienagannie wyprostowane. Był dla nie jest dosyć ciekawy, chociaż nie przesadzajmy. Bycie jednak istotą tą samą co ona, a kompletnie inaczej stworzoną, czy nawet powołaną do życia, jest czymś interesującym. Przysłuchując się opowieści chłopaka można było wyłapać sporo jego charakteru i poniekąd zrozumieć obecne zachowanie. Mieli zapewne inne podejście do wielu spraw, z drugiej strony było też trochę podobieństw. Oboje byli sami, bez bliskich osób wkoło. Różnili się natomiast tym, że Egon odczuwał to bardzo negatywnie, Laenuhlie nie zwracała w ogóle uwagi w tę stronę.
Nie zdążyła jeszcze nic zrobić, a oboje usłyszeli pukanie do drzwi. Powędrowała wzrokiem za Egonem, który jak kelner, którego wołają w najbardziej wymagającej restauracji, niemal zerwał się z krzesełka kierując się do nieznajomej osoby, która prawdopodobnie kryła się za drzwiami. Poprawiła skrzyżowane nogi, przez co tupnęła cicho grubym obcasem o drewnianą posadzkę domku.
Za chwilkę jej oczom ukazała się...kolejna marionetka. Było ich już trzech, jak dla Laenuhlie robiło się już dosyć tłoczno. Tylko co taka niewiasta robiła całkiem przemoczona w obcym domku? Bo z reakcji Egona wynikało, że jednak się nie znają. Objęła dwójkę marionetek beznamiętnym wzrokiem. Zaraz wyłapała jego zagubione spojrzenie, które z jakiegoś powodu przywędrowało do niej. W jej pustych oczach nie znalazł jednak żadnych emocji, ani tych wspierających pozytywnych, ani tych negatywnych. Musiał radzić sobie sam. Poza tym nie wiedzieli kim była owa dziewczyna, mogła wymierzyć w niego broń, tak jak Lae. I co wtedy? W głębi duszy westchnęła cicho i wstała z krzesełka spoglądając nadal w ich stronę, ale nie zbliżając się.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 21:26 Niemalże odetchnęła z ulgą, gdy drzwi się otworzyły, ale zaskoczył ją fakt, że stojąca przed nią postać była nie czym innym, ale... Też marionetkę. A przynajmniej tak zakładała, bo mogła dostrzec na jego ciele szwy, tu i ówdzie. Nie zdążyła nic powiedzieć, nawet otworzyć ust, bo została wciągnięta do mieszkania, a drzwi się za nią zamknęły. Przez długą chwilę milczała, pozwalając nieznajomemu się wygadać, jednocześnie odkrywając, że w pomieszczeniu znajduje się druga marionetka. Czyżby jednak trafiła do tego durnego krawca, a to była pierwsza klientka? Nie wydawało się jej jednak, żeby tak było, ale niczym nie zdradzała swojego zdziwienia, jej twarz była beznamiętna, tylko oczy z cichym szumem obejmowały wzrokiem pomieszczenie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy trafiłam może do krawca? - zapytała pomimo swoich wątpliwości i mogłoby się zdawać, że kompletnie zignorowała wcześniejsze słowa chłopaka. Ona jednak tylko rozważała, czy może im zaufać i, czy przypadkiem zaraz nie wyląduje martwa na podłodze. Ta druga marionetka, dziewczyna, miała takie puste oczy... Nie podobało się to Bleur, a jedyne, co ją powstrzymywało od wyjścia z tego pomieszczenia, to myśl, że może czarnowłosy da radę naprawić jej sukienkę. Najzwyczajniej w świecie zaczęła rękoma zbierać swoje mokre włosy, starając się je jakoś ogarnąć i ignorować nieprzyjemne ciężkie uczucie, jakie wywoływały, a przemoczone odzienie tylko to potęgowało. Po niekrótkim czasie zastanawiania się i wahania, w końcu zdecydowała, że przecież wyjawienie swojego imienia nie może wyrządzić nikomu krzywdy. Chyba.
- Nazywam się Bleur. Chodziłam po mieście i szukałam krawca. Moja sukienka jest trochę podniszczona i chciałam, żeby naprawił ją profesjonalista. - oznajmiła cichym, spokojnym, ale wystarczająco słyszalnym tonem, tak, żeby nikt nie miał problemów ze zrozumieniem jej. - Przypuszczam, że jednak nie pracujesz w zakładzie krawieckim?
Spojrzała wreszcie na niego, choć jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a ona stała w miejscu, pomimo ociekających wodą ubrań i włosów. Nie chciała się przyznać, ale ogrzanie się, albo jakiś ręcznik były zdecydowanie mile widziany, szczególnie, że jej ciało mogło nie wytrzymać takiej ilości wody naraz. Znowu zwróciła wzrok w kierunku drugiej marionetki, która też była piękna, ale jednak niepokojąca. Po krótkim namyśle, Bleur stwierdziła, że jest intrygująca. Sprawiała, może nawet nieświadomie, że chciało się o niej dowiedzieć więcej i więcej.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 21:44 Nie wierzył, że dożyje dnia, w którym ktoś osobiście przyjdzie i będzie potrzebował pomocy krawca. Owszem, nie miał zatrudnienia jako krawiec, aczkolwiek parał się w tym i nawet nie najgorzej mu to wychodziło. Skoro już jednak tu weszła to bez słowa chwycił za zapałki leżące tuż koło pieca, a skoro było już wyłożone drewnem, chwycił za suchy chrust i jął rozpalać ogień. Ze względów bezpieczeństwa starał się to robić ostrożnie, aby nie zająć się ogniem. To poskutkowało dwoma niewypałami, lecz za trzecim razem już mu się udało. Zadowolony jednak szybko się przeraził, bowiem znowuż zapomniał się przedstawić. Tym razem mowa była o Bleur.
- Ach, witam, witam! Przepraszam najmocniej!
Chwycił ponownie jej rękę i zaczął nią prawie że energicznie potrząsać. Szybko ją jednak opuścił kiedy skończył się z nią witać czy tam przedstawiać. Wszystko z nią teraz robił.
- Jestem Egon. Egon Featherwake! I owszem, nie jestem z zawodu krawcem, niemniej jednak będę w stanie Ci jakoś pomóc... mam nadzieję.
Co prawda wiedział już czego mogłaby potrzebować, ale wolał się upewnić. W końcu przecież nie był doskonałym krawcem.
- Najczęściej inne istoty wybierają się z czymś szczególnym do Szklanych Krawców, a przeciętny krawiec musi się liczyć z taką, a nie inną konkurencją. A zatem jak mógłbym pomóc?
Spojrzał na Laenuhlie stojącą nieopodal i przyglądającą się im. Niespodziewany gość, a tak naprawdę nie przewidział zbytnio takiego obrotu sprawy. Cóż... życie zaiste było pełne niespodzianek, a kobiety zagadek.
- Bleur... to znaczy proszę pani. Proszę stanąć blisko ognia! Tylko bez przesady... ach, Laenuhlie... umm...
Zatrzymał się przed nią nie wiedząc jak z nią teraz rozmawiać.
- Więc widzisz...?
Zakłopotał się i było to wyraźnie widoczne w jego oczach. Tfu, oku! Stał przed nią, prawą ręką grzebiąc w swoim włosach jak gdyby poprawiając igły na swojej głowie, które i tak bez jego pomocy trzymały się kupy. Stał tak przed nią jak dupa w przeciągu...Anonymous - 31 Grudzień 2015, 22:25 Spokojnie przypatrywała się całej tej scenie. Widocznie Egon nie tylko z nią nie umiał sobie poradzić, on był zmieszany każdym. Druga marionetka z kolei nie wydawała się tak zakłopotana jak szmacianka. Była spokojna i opanowana, nie zdradzała zbyt wielu uczuć, więc trudno było wpaść na to jakie ma zamiary. Można było wnioskować tylko ze sposobu mówienia, ale przecież każdy mógł mieć założoną pewną maskę, tak naprawdę każdy z nich mógł być kimś innym. A jednak wszyscy byli marionetkami i na dodatek spotkali się na raz w jednym miejscu. Ten kto przeplata ich losy musiał się dobrze bawić.
Z Bleur, jak już się dowiedziała, przeniosła wzrok na Egona, który do niej podszedł. Obdarowała go pustym spojrzeniem jasnych tęczówek, chociaż jego wzrok wyrażał chyba milion emocji. Widziała w nim pogmatwane, splecione i związane uczucia, chyba dawno się nie stresował. Tylko czym? Nią? Nimi? Prawdopodobnie nie miał nawet świadomości co mówi, bo nie mówił nic konkretnego. To był raczej zmieszany, wstydliwy bełkot, bezowocna próba pokazania jej, że pamięta o jej obecności. Minęła go brutalnie spojrzeniem i zwróciła beznamiętne tęczówki w stronę drugiej marionetki. Istotnie mogły wydawać się nieco niepokojące, bo nie wyrażały żadnych emocji. Tak jakby w każdej sekundzie mogła rzucić się na kogoś, żeby po prostu zabić. Ruszyła się lekko wychylając nieco twarz zza Egona, który był znacznie wyższy. Ostre brzytwy złotych nożyc brzdęknęły cicho, kiedy się poruszyła, a ich bezlitosny koniec, który wystawał lekko spod sterczącej sukienki błysnął lekko przy świetle ognia z kominka.
- Jestem Laenuhlie, Bleur. - wyszła przed szmaciankę stukając grubymi czarnymi obcasami o drewno. Dzięki butom była wyższa, więc nie różniły się wzrostem, może Lae była nawet nieco ją przerosła, bo oprócz obcasów była jeszcze platforma.
- Jesteś tancerką?- zapytała bezpośrednio. W końcu na jej stópkach spoczywały baletki, które nie były raczej normalnym zjawiskiem. Wpatrywała się w nią nieczułym i niewrażliwym wzrokiem bez najmniejszych ogródek, Zachowywała jednak dystans między nimi.Anonymous - 31 Grudzień 2015, 23:00 Patrzyła jak rozpala ogień, jak ostrożnie to robi, żeby się nie podpalić. No tak, najwidoczniej był szmacianką - oni zawsze byli tacy ostrożni z płomieniami. Mimo tego, że stała trochę oddalona od źródła ciepła, czuła je, a przynajmniej jej się tak zdawało, bo sukienka zaczęła stawać się mniej wilgotna. Potem niemal podskoczyła przestraszona, gdyż Egon, jak się przedstawił - nadal nie miała pewności, czy może im ufać - chwycił jej dłoń i zaczął energicznie nią potrząsać. Patrzyła się na to z lekko uniesioną brwią, a jej ruchome złączenia lekko strzykały od czasu do czasu. Kiedy puścił jej rękę, jeszcze przez chwilę trzymała ją w powietrzu i się na nią patrzyła. Co to miało być? Od dawna nie widziała, żeby ktoś ją tak entuzjastycznie witał. Czuła się oszołomiona i zaniepokojona, a jednocześnie odrobinę cieszyło to jej osobę. W końcu, ktoś postanowił, że jest warta takiego czegoś.
- Em, miło mi pana poznać, panie Featherwake. - oznajmiła, ale bardziej dlatego, że wiedziała, iż tak trzeba niż ze zwykłej szczerości. Jeszcze do końca nie ustaliła, czy są w porządku, czy też należy trzymać się od nich z daleka. Potem usłyszała pytanie już bardziej konkretne i, co się zdarzało ostatnio bardzo rzadko, prawie się uśmiechnęła. W porę jednak udało zachować się jej spokojną twarz i eleganckim ruchem swojej drobnej dłoni wskazała na podniszczoną sukienkę, po czym zwróciła wzrok na Egona. Wydawał się być miły, ale Bleur nie miała do nikogo zaufania po tym, co się działo w Świecie Ludzi.
- Cóż, nie wiem jak, ale moja sukienka się rozdarła. Chciałabym, żeby pan ją zacerował i tyle. Nie mogę sobie pozwolić na takie niedopatrzenie. Wierzę, iż jest pan uzdolniony w fachu krawiectwa i nie spartaczy tego. - jej wzrok odrobinę stwardniał, przynajmniej na tyle, na ile pozwalały szklane oczy, które zaraz przerzuciły się na trzaskające płomienie. Przesunęła się do nich bliżej, zgodnie z poleceniem i zgarnęła włosy na ramię. Uważała, żeby ich nie spalić, ale jednocześnie je ogrzewała i wysuszała swój strój. Odwróciła się jednakże, słysząc metaliczny brzęk i prędko odszukała wzrokiem coś ostrego, co wystawało spod stroju drugiej marionetki, która w tej chwili właśnie do niej podeszła. Zachowywała odpowiednią odległość, za co była jej w duchu wdzięczna, ale nadal wydawała się niepokojąca.
- Ciebie też,,, Nie, właściwie to nie lubię kłamać, więc tego nie powiem. - odparła z zaskakująca, nawet dla siebie, pewnością, ale kiwnęła głową na znak, że przyjęła jej imię do wiadomości. Na kolejne zapytanie, jej oczy rozpogodziły się, zaś palce, które nieco nerwowo ściskały sukienkę, puściły wreszcie pomięty materiał.
- A i owszem. Bardzo dobrą, ośmielę się rzec. - zmierzyła ją wzrokiem, ale bardziej z ciekawością niż z wyższością, następnie odwracając się do Egona. - To co, byłby pan mi w stanie pomóc?Anonymous - 31 Grudzień 2015, 23:27 Nie poszło mu najlepiej, a przynajmniej Laenuhlie nie wydawała się być zadowolona z przebiegu sytuacji, toteż postanowił przemilczeć ten jakże incydent przed nią. W końcu mówiło się, że facet powinien ogarnąć, ale skoro miał gościa i nawet jej niczego nie zaproponował to jeszcze bardziej się winił za brak przygotowania. Co robić? Nawet deszcz, który jako jedyny często towarzyszył Egonowi dudnieniem w dach tym razem nie mógł ukoić jego zdenerwowania.
- Wybacz. Nie pogniewaj się, ale na chwilkę będę musiał Cię tutaj zostawić. Daj mi parę chwil. A Ciebie Bleur proszę o cierpliwość.
Właściwie to suknia jej nie osuszyła się dosyć dobrze tak więc pobiegł szybko po schodach na górę, aby oświetlić tamto pomieszczenie, a po dwóch minutach już był na dole. Tyle, że na przedostatnim schodku się przewrócił i fiknął dwa razy salto zanim wylądował na pluszowym dupsku. Trochę to odczuł, bo jednak przekrzywił się z bólu, ale bardzo szybko się ogarnął i zanim cokolwiek jeszcze miało się stać, stanął między dwiema panienkami.
- Tak więc... chyba już jest dobrze. Proszę jednak udać się ze mną na górę, bo nie mogę szyć kiedy masz to na sobie. Natomiast zachęcam, abyś założyła zastępcze ubranie znajdujące się w skrzyni... a wie pani co? Proszę się udać na górę, bo nie mam serca zostawiać... albo Ty pójdziesz z nami na górę, ale w sumie po co...
Złapał się za głowę rękoma i autor przysięga, że taki żywy to on już dawno nie był.
- Albo przegłosujemy... kurwa nie wiem co robić!
Rzadko klął. Chyba. Do tego niemalże wydarł się na cały głos i stał tak przed kilkadziesiąt sekund w ciszy zanim wpadł na genialny pomysł. Wziął obydwie za ręce i pociągnął za sobą tak delikatnie jak tylko mógł, a przy schodach przyłożył rękę miejsca, w którym anatomicznie u ludzi znajdował się krzyż i zabrał je ze sobą na górę.
- Dobrze, przepraszam. Bardzo przepraszam, ale po prostu to jest sytuacja awaryjna!
Nie wiedział czy którakolwiek mogłaby zaprotestować, ale gdyby tak było to najpewniej mogłyby to zrobić w momencie kiedy złapał je za rączki lub po prostu kiedy za nimi stojąc całkiem dziwnie zaprosił je do siebie do pokoju w sumie. Jakby go zrzuciły ze schodów i upadłby z nich drugi raz to nic by się nie stało. Chciał być miły, ale wychodziło zawsze inaczej.Anonymous - 1 Styczeń 2016, 01:43 Zauważyła to rozluźnienie u marionetki, kiedy zapytała ją o bycie tancereczką. O dziwo mimo wcześniejszego spięcia, czy może niepewności związanej z dwoma nieznajomymi, była dosyć pewna siebie. Jakby nie bała się wystającego spod sukienki błyszczące ostrza. Była chyba dosyć odważną marionetką, chociaż takie określenie jest dosyć ryzykownym dla Laenuhlie. W końcu między każdą pozytywną cechą, jest cienka granica do przeistoczenia się w dosyć negatywne zjawisko. Jak u Egona.
Zerknęła na niego, a kiedy znowu zaczął mówić i mówić odwróciła się lekko w jego stronę.
Aż wrzasnął. I mimo, że powinno zrobić to na marionetkach jakieś wrażenie, twarz Laenuhlie nawet nie drgnęła. Patrzyła na niego pustymi tęczówkami, które ciągle zdawały się być jak dwa obłoczki na niebie, kompletnie dalekie i nieosiągalne, tak jak nieosiągalny był wiecznie jej wzrok. Zdawało się, że patrząc na Ciebie myślami jest gdzieś w odległej krainie, tak jak laleczki w dziecięcych pokojach, które swoim opanowaniem i chłodem tworzą pewien rodzaj lęku, stając się w końcu kolejnym tematem horrorów, zamiast kochaną zabawką pociech.
Stali chwilę w ciszy, a Lae zastanowiła się nad dziwnym zachowaniem szmacianki. Reagował bardzo nerwowo, pomimo kompletnie spokojnej sytuacji. Nikt go nie chciał zabić, nikt się nie kłócił, a mimo to Egon ciągle był pod wpływem stresu. Poszła za nim bez słowa, kiedy po tej przerwie pociągnął je delikatnie do swojego pokoju. Stanęła prosto, kiedy zaczął je przepraszać. Spojrzała mu w oczy, mrużąc lekko swoje i zasłaniając tym samym jasne tęczówki czarnymi jak smoła rzęsami.
- Jak dziecko, hałaśliwe i niepoprawne. - położyła dłoń na jego ciemnych włosach za chwilę odwracając się i schodząc na dół. Po drodze zerknęła jeszcze na drugą lalkę, nic jej jednak nie mówiąc. Jak pewnie zauważyli, ona w ogóle dużo nie lubiła mówić, ceniła sobie ciszę i komunikację niewerbalną, problem w tym, że mało kto umiał domyślić się co jej w głowie siedzi. Usiadła na dole, na swoim wcześniejszym miejscu i skrzyżowała nogi spoglądając za okno na deszcz, który dudnił o parapet.