Karty Postaci - Lucrezia Peacecraft
Lucrezia - 25 Luty 2016, 10:50 Temat postu: Lucrezia Peacecraft Imię: Lucrezia
Nazwisko: Peacecraft
Pseudonim: -
Wiek: Osiemnaście lat
Rasa: Człowiek
Ranga: Arystokratka
Miejsce zamieszkania: Świat ludzi
Moce: -
Umiejętności:
- Pamięć fotograficzna.
- Idealna frekwencja na zajęciach szermierki.
- Umiejętność gry na dwóch instrumentach: fortepianie i harfie.
- Jazda konna.
- Pierwsza pomoc.
Dodatkowa z racji rangi: Podstawowa umiejętność posługiwania się bronią palną, wie jak trzymać, jak odbezpieczyć i jak nacisnąć spust, wiedza nabyta tylko i wyłącznie dla własnego bezpieczeństwa.
Charakter:
Kultura języka, płynność wysławiania się, czy znajomość języków - to jedne z niewielu zalet arystokratki. Chociaż wiekiem powinna dopiero wkraczać w świat dorosłości, biorąc jednak pod uwagę pewne wydarzenia w jej życiu, jak również status społeczny, nie posmakowała zwykłego życia nastolatki.
Lucrezia jest pewna swoich racji, choć jednocześnie umiarkowana i niearogancka w ich obronie. Nawet gdy napotyka na swojej drodze nieuczciwość, czy zwykłą głupotę - nie pokazuje po sobie irytacji, wmawiając sobie w myślach, że stoicki spokój to cecha wrodzona. W każdej swojej wypowiedzi stara się unikać ironii, dramatyzowania, czy manifestowania moralnego oburzenia - ograniczając się jedynie do zwykłej uprzejmości. Chociaż została wychowana w bogatej, arystokratycznej rodzinie, gdzie nigdy niczego jej nie brakowało, zawsze wystrzegała się samouwielbienia.
Nie jest obojętna na krzywdzę niewinnych osób i w miarę swoich możliwości pomoże każdemu, kto o pomoc ją poprosi. Ma wysokie poczucie sprawiedliwości i słuszności, jednocześnie starając się znaleźć w każdej sytuacji jakiś kompromis. Wyjątek stanowią istoty magiczne, które obwinia o tragedię związaną z jej ojcem, wyznaję zasadę, że każdy powonień się trzymać swojego świata i swojej rasy. Niemniej jednak nie raz przyszło jej obcować w środowisku postaci, które zamieszkują Krainę Luster.
Dziewczyna uważa za swoją wadę słabość do krytyki, nawet niewielkiej, wie jednak, że pokazywanie po sobie czegokolwiek innego niż uprzejmości może równać się z upokorzeniem, którego unikała jak ognia. Dopiero gdy jest sama, daje upust wszystkim negatywnym emocjom, jakie się w niej zrodziły na przykład podczas rozmowy z kimś, czy na ważnych spotkaniach, które jej ojciec często organizował w ich rezydencji.
Wygląd zewnętrzny:
Nie wyróżnia się posturą pośród innych, niska, o 154 centymetrach wzrostu i drobnej, proporcjonalnej budowie ciała. Porusza się z wiecznie wyprostowaną sylwetką, często jednak uginając kolana przy lekkim ukłonie, co po dłuższym czasie wydaję się być wyjątkowo męczące. Jej chód jest lekki i gładki, gdyby nie dźwięk stukających obcasów o powierzchnie, pewnie w ogóle nie byłoby słychać, że się porusza.
Ma delikatną, bladą i dziewczęcą twarz, na której często widnieje delikatny uśmiech, raczej ze względu na wiecznie wpajaną jej uprzejmość do każdej nowo poznanej istoty, niźli większej sympatii. Duże, niebieskie oczy, ozdobione długimi, czarnymi rzęsami - niekiedy podkreślonymi tuszem. Mały nosek(lekko zadarty), pełne usta, lekko rumiane policzki i kilka piegów na nosku zdecydowanie dodają jej uroku. Dziewczyna stawia na naturalność, raczej ze względu na to, żeby się zbytnio nie wyróżniać na ulicach, niźli na brak czasu.
Długie, jasne włosy, prezentują się z reguły opadając kaskadą na jej plecy i ramiona. Długością sięgają do bioder, równo ścięte na końcówkach. Jakiekolwiek upięcia stosuje tylko podczas jazdy konnej i są to z reguły niskie, mocno upięte warkocze.
Ubiór dziewczyny to z reguły niedługie sukienki w czerni lub bieli, zakolanówki i lakierki na niewielkim obcasie. Unika większego i zbędnego odsłaniania ciała. Od niedawna nierozłącznym elementem w jej strojach, jest laska trzymana w prawej ręce. Bardziej jako pamiątka po ojcu, niż element dodający jej uroku.
Historia:
Zginął. Ojciec zginął. Ta myśl łomotała Lucrezii w głowie od początku i będzie pojawiała się po dziś dzień.
Urodzona 15 kwietnia, jedyna córka Dorothy Peacecraft i świętej pamięci Marcusa Peacecraft. Jako młoda dama, która dorastała w dostatku i luksusie, pobierała lekcje dobrych manier, tańca, gry na instrumentach oraz jazdy konnej. Od małego była przygotowywana i oswajana z tym, że pewnego dnia może przyjść taki moment w jej życiu, że zostanie wydana za mąż. Niestety wychowywanie się w rodzinie arystokratycznej to nie tylko luksus, owszem, mogła mieć wszystko czego tylko chciała, ale musiała też spełniać obowiązki jako córka rodu Peacecraft. Nigdy jednak nie przyszło jej zadawać pytań dlaczego tak musi być, bo pomimo odpowiedzi, wiedziała, że w ostateczności i tak musiałaby się zgodzić na ślub, chociażby ze względu na swoich rodziców. Zrobiłaby wszystko byleby rodzice byli z niej dumni, zwłaszcza ojciec, którego widywała tylko okazjonalnie. Chociaż nawet wtedy, jak już zaszczycił ich rezydencję swoją obecnością, zazwyczaj był zajęty przygotowywaniem ważnych spotkań, czy zamykał się w swoim biurze, przeglądając w kółko stertę zapisanych papierków. Czasami zastanawiała się, czy ojciec kiedyś odpoczywa, czy na wyjazdach je odpowiednio często, czy się wysypia. Zawsze martwiła się jego stanem zdrowia, bo miała wrażenie, że za każdym razem kiedy go widziała po dłuższej nieobecności, wydawał się tracić na wadze, a kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne niż zazwyczaj.
Kiedy ojciec proponował jej wspólną jazdę konną, zmartwienia oddalały się gdzieś daleko, czemu więc tym razem nie mogło być tak samo jak zawsze?
Lucrezia wyszła na podwórze i skierowała swoje kroki w stronę stajni, czekał już tam na nią ojciec, uśmiechając się od ucha do ucha. Jego uśmiech, pomimo ponurej pogody, był jak promienie słońca, które padały na jej bladą twarzyczkę. Nałożyła kask na nisko splecionego warkocza, który opadał jej na plecy i wskoczyła na konia, zaraz się prostując i czekając na znak od ojca, by ruszyć do przodu. Starała się nie zwracać uwagi na nieprzyjemną pogodę, byleby tylko spędzić czas z ojcem. Wiedziała, że jeżeli teraz przerwie przejażdżkę i wrócą do rezydencji, ojciec zajmie się papierkową robotą. W tym wypadku była samoluba i ona sama nie mogła temu zaprzeczyć.
Pan Peacecraft niczym dziecko przyśpieszył i wyprzedził dziewczynę, galopując w stronę niewielkiego wzgórza, dziewczyna wcale nie zamierzała za nim przyśpieszać, czy się z nim ścigać, od początku ich przejażdżki miała nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Była tak pochłonięta znalezieniem w głowie jakiegoś odpowiedniego terminu, który opisywałby uczucie, jakie narastało w niej z każdą chwilą, że nawet nie zauważyła jak jej ojciec stał zupełnie oniemiały ze zdumienia. Lucrezia przyśpieszyła, by zeskoczyć z konia i stanąć przy ojcu, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
- O co chodzi?
Ojciec nie odpowiedział tylko wpatrywał się przed siebie, zdawał się nie zwracać na nią w ogóle uwagi. Złapała rękach jego górnego odzienia i pociągnęła znacząco, mając nadzieje, że na nią spojrzy. Kiedy to nie poskutkowało sama odwróciła wzrok w stronę, gdzie jej ojciec czegoś wypatrywał. Od razu rzuciły się jej w oczy skutki ostatniej burzy, w której wyniku kilka większych gałęzi zostało oderwanych. Ale to nie połamane gałęzie przykuły uwagę jej ojca. To coś świeciło i zbliżało się w ich kierunki. Poruszało się wolno, jak gdyby dając im chwilę zastanowienia się, jakie będą ich kolejne działa. W głowie dziewczyny pojawiła się tylko jedna myśl - jak najszybciej się stąd zabrać. Nie brakowało jej w życiu ciekawości, była jednak jak na swój wiek rozważna i wiedziała kiedy przestać zagłębiać się w pewne sprawy. Tym razem nie było inaczej, co prawda nie wiedziała, czym i jakie były zamiary obiektu, który świecił się w kolorze żółtego neonu. Wiedziała tylko tyle, że wzbudzał w niej złe przeczucia. Odwróciła się na pięcie, zaciskając mocniej skrawek wcześniej złapanego odzienia mężczyzny i pociągnęła go mocno w swoją stronę.
- Tato!
Czemu jej nie słuchał?! Czemu stał w miejscu i wpatrywał się w to coś, czemu nie mógł się zachować jak każdy normalny, dorosły osobnik?! Czemu nie włączyło się w jego głowie inne światełko, niż to które zmierzało w ich kierunku, sygnalizujące mu by bronić siebie i swoje dziecko?! Czemu? Bo najprawdopodobniej było już za późno...
Pan Peacecraft nie mógł się ruszyć, w jakiś niewyjaśniony sposób stał się nieobecny, jak gdyby powoli znikał z tego świata. Sama Lucrezia nie była w pełni świadoma, czy może to wszystko to nie jest wytwór jej wyobraźni, albo sen. Znajdowali się w centrum świecącego obiektu, miała wrażenie, że znajduje się w naświetlonym pomieszczeniu bez klamek. Mrużąc oczy, bo światło odbijane od ścian zdawało się ranić jej oczy, zerknęła w stronę ojca. Miała wrażenie, że coś go wchłania, jakby stawał się częścią tego dziwnego zjawiska. Jego skóra zaczęła świecić i błyszczeć w tym samym kolorze. Jaskrawe światło jakby wzrosło w siłę, odbiło się od ciała mężczyzny i oślepiło Lucrezie. Chciała coś zrobić, powiedzieć, ale wszystko działo się zbyt szybko.
Nagle neonowe światło znikło i zniknął również jej ojciec. Bez śladu. Słyszała w głowie śmiech, kogoś, kogo nie znała, ale miała nieodparte wrażenie, że jego właściciel jest sprawcą tego, co stało się z jej ojcem i tego, czego doświadczyła. Kiedy udało jej się podnieść i złapać oddech, głowa jej pękała. Miała wrażenie, że zupełnie ogłuchła.
Histerycznie popędziła na koniu w stronę rezydencji, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu (a przynajmniej miała wrażenie, że tam będzie bezpieczniej), opowiedzieć wszystko. Poprosić o pomoc, znaleźć ojca. W głowie miała tyle przeróżnych myśli. Wszystkie dotyczyły przeżytego zjawiska i hipotez, co mogło się stać z jej ojcem. Z każdą chwilą narastała jej jedna myśl, która przewyższała nad pozostałymi - to coś było magiczne, a za magicznymi sprawami w świecie ludzi mogły odpowiadać tylko magiczne istoty z Krainy Luster. Słyszała o nich dużo, jej ojciec w końcu nie siedział tylko na stołku i nie szczycił się swoim nazwiskiem, ale również pracował. Pracował ciężko, by istoty magiczne żyły w pokoju z ludźmi. Ale czy jest na świecie coś takiego jak pokój? Póki co nie zastanawiała się nad odpowiedzią. Istoty magiczne były winne tego co się stało i jeżeli nie miały nic na swoją obronę, nie zmieni zdania.
***
Od dziwnego zniknięcia Marcusa Peacecraft minęły 3 lata, Lucrezia nadal nie wiedziała gdzie znajdował się jej ojciec i czy w ogóle żył. Chciałaby móc wmawiać sobie, że jest gdzieś cały i zdrowy, ale z każdym kolejnym dniem, ba! Z każdą chwilą jak tylko jej myśli powracały do tamtych wydarzeń miała wrażenie, że przepadł na dobre. Oczywiście po zniknięciu ojca, odpowiednie służby rozpoczęły poszukiwania. Jak pewnie każdy się domyśla - na marne. Dziewczyna przeżyła okropny szok tamtego dnia i długi czas dochodziła do siebie. Nie była jednak typem człowieka, który marnowałby swoją energię na łzy, które zresztą i tak nie raz płynęły jej po policzkach. Nie mogła tylko siedzieć i modlić się. Nie tylko ze względu na swój silny charakter, ale również dlatego, że była jedyną córką Pana Peacecraft i musiała zająć się wszystkim tym, nad czym dotychczas pracował - a raczej była przygotowywana przez odpowiednich ludzi, by ich nazwisko nie zostało zbesztane przez tych, którzy tylko czekali na zniknięcie głowy rodu. Zrobi wszystko, by ich nazwisko nie zniknęło z listy rodów arystokratycznych tak szybko. Nawet jeżeli będzie się to gryzło z jej racjami i przekonaniami.
Tyk - 25 Luty 2016, 19:42
Umiejętności
- Pamięć fotograficzna. - Wiesz, że ma ona swoje negatywne konsekwencje? Powinnaś o tym pamiętać i odgrywać to na fabule. Twoja postać owszem, będzie zapamiętywać więcej, jednak będzie miała problemy z wykorzystaniem tej wiedzy, czy kreatywnością.
- Idealna frekwencja na zajęciach szermierki. - Frekwencja na lekcjach nie jest umiejętnością. Na pewno też nie świadczy o tym, że ktoś jest przynajmniej dobrym szermierzem.
- Umiejętność gry na dwóch instrumentach: fortepianie i harfie. - Grasz na poziomie przeciętnym na obu instrumentach.
- Jazda konna. - ok
- Pierwsza pomoc. - ok
- Dodatkowa - ok
Reszta w zasadzie jest ok. Akcept.
|
|
|