Karty Postaci - Historia porzuconego Fiołka
Anonymous - 2 Kwiecień 2016, 20:09 Temat postu: Historia porzuconego Fiołka Zanim Violet przyszła na świat jej los był już przesądzony. Jej rodzice w akcie desperacji postanowili ją oddać Upiornej Arystokracji w zamian za pieniądze, które pozwoliłyby tej dwójce na godne życie. Jako niemowlę trafiła pod dach Arystokracji, była przeznaczona na zwierzątko domowe, które miało być podarunkiem dla najmłodszego dziecka z rodu. Tam Fiołek się wychowała. Była ciągle rozpieszczana przez swoich właścicieli, nie wiedziała czym jest proste, zwykłe życie. Gdy właściciel młodego Dachowca zaczął wykazywać coraz mniejsze zainteresowanie swoim zwierzakiem, rodzice młodego arystokraty postanowili zwierzaka “uatrakcyjnić”. Już jako pięcioletnie dziecko Violet zaczęła swoją naukę gry na flecie poprzecznym. Była coraz bardziej odseparowywana od swego pana na rzecz nauki, która ją tak pochłonęła. Gdy młody arystokrata osiągnął wiek szesnastu lat stracił całkowite zainteresowanie młodym Fiołkiem. Mimo usilnych prób zafascynowania go muzyką, nadal wolał spędzać czas na nauce szermierki czy spędzaniu czasu z przyjaciółmi. Wtedy nastąpił ten dzień - moment, w którym rozpoczął się koszmar naszej bohaterki, lecz również pozyskała wtedy wolność.
Zaledwie gdy miała siedem lat rozpoczęła się jej walka o przetrwanie. Opuszczona, bez dachu nad głową, wędrowała po Krainie Luster w celu znalezienia jakiegoś schronienia. Nieprzyzwyczajona do nowych warunków szybko opadła z sił i zachorowała.
Zadawałoby się, że to już jej koniec. Jednak wtedy los się do niej uśmiechnął. A przynajmniej tak sądziła. Została znaleziona przez czarnoksiężnika, który przygarnął ją jako swojego pomocnika. Co prawda jej życie nie wyglądało już tak cudownie jak w domu Upiornej Arystokracji, jednak była szczęśliwa. Została dziewczynką na posyłki. Często sprzątała rezydencję czarodzieja czy pomagała mu w jego badaniach. Dziwił ją zawsze jeden fakt. Nie miała żadnej mocy, jednak czarodziej ciągle twierdził, że jest mu bardzo droga. Postanowiła się nad tym nie zastanawiać, w końcu była jego jedynym towarzystwem, pewnie przed jej przybyciem starzec usychał z samotności. Zaczęło dziać się coś dziwnego. Starzec coraz częściej zamykał się w swojej pracowni, unikał kontaktu z podopieczną, a czasem zadawało jej się, że słyszy opętańczy śmiech. To były pierwsze i zarazem ostatnie znaki. Znaki, że musi uciekać. Jednak zignorowała je. Uważała, że wszystko jest lepsze niż życie na ulicy. Nie mogła się bardziej mylić. Po fali dziwnego zachowania mag zachowywał się perfekcyjnie. Aż za perfekcyjnie. Jego przykładna postawa budziła wątpliwości w Violet. Już nie było ratunku. Wieczorem zaprosił ją do swego laboratorium, miała mu pomóc w bardzo ważnym eksperymencie. Poczuła, że wreszcie się do czegoś przyda, że wreszcie będzie mogła mierzyć wyżej. Szybko przystała na prośbę opiekuna i z radością ruszyła w stronę laboratorium pokonując labirynt korytarzy. Ku swojemu zdziwieniu nikogo nie zastała w pomieszczeniu. Sekundę później leżała na ziemi ogłuszona.
Obudziła się przywiązana do dziwnego krzesła. Jej nogi i ręce były odrętwiałe a wzrok lekko zamglony. Gdy już w pełni odzyskała przytomność zaczęła się szarpać, dopiero po jakimś czasie doszła do wniosku, że to bez sensu i uspokoiła się. Pomimo ciemności panującej w pomieszczeniu mogła spokojnie dostrzec całe otoczenie dzięki kociej wizji. Wszędzie znajdowały się dziwne narzędzia, kształtem przypominające raczej narzędzia tortur niźli niezbędnik każdego maga. Nagle zaświeciło się światło świec, oślepiając nieco Violet. Znikąd wyłonił się czarodziej ciepło witając swoją podopieczną. Ignorował wszelakie pytania: “Co ja tu robię?”, “Co chcesz mi zrobić?”, “Co to za miejsce?” zbywając je ciszą. Sięgnął po jedno z narzędzi, zacisnął pasy na siedzeniu i rozchylił powieki lewego oka Fiołka.“Idealne.” szepnął i przystąpił do działania. Jedyne co Violet dalej pamięta, to krzyk, ból, łzy i krew.
Obudziły ją ciepłe promienie słońca. Leżała w swoim łóżku. Nie pamiętała co się wczoraj stało. Nie chciała pamiętać. Z przerażeniem stwierdziła, że jej wizja zawęziła się. Delikatnie dotknęła swojego lewego oka, a przynajmniej miejsca w którym powinno się znajdować. Jedyne co poczuła to palący ból i bandaż. Do jej pokoju wszedł mag. “A więc obudziłaś się?” nie czekając na odpowiedź dodał z uśmiechem “Uczyniłem cię wyjątkową.”
Nie chciała tego. Po zdjęciu bandażu okazało się, że zamiast jej oka była tylko szklana kula z zanurzoną w niej błękitną różą. Nie miała pojęcia czym to jest, jednak ze słów czarodzieja wynikało, że dzięki temu będzie miała własną, wyjątkową moc. Czym miała być ta moc? Na to pytanie nie uzyskała odpowiedzi, dopóki sama jej nie odkryła. Potrafiła ona stwarzać pnącza fioletowych róż i nad nimi panować. Manipulacja nimi okazała się męcząca, szczególnie jeśli przenosiła za ich pomocą przedmioty czy niszczyła je. Głównie tworzyła z nich piękne wianki, bukiety, czy zdobiła ogród swego opiekuna. Ten najwyraźniej niezadowolony z efektów naciskał na nią, aby walczyła. Po wielu odmowach postawił ją w nieprzyjemnej sytuacji. Zaatakował ją, mówiąc, że sama musi się obronić. Zwinnie unikała części zaklęć czarodzieja, jednak ten tracąc cierpliwość rzucał coraz to potężniejsze zaklęcia. W końcu zdesperowana Violet złapała go w kolczaste pędy róż i unieruchomiła. Na twarzy czarnoksiężnika pojawił się uśmiech satysfakcji. Ku jego zdziwieniu Dachowiec zniknął. Violet uciekała ile sił miała w nogach. Mag ruszył w pogoń. Z jej pragnienia zniknięcia z oczu oprawcy zrodziła się, a raczej ujawniła kolejna moc. Delikatny blask otoczył ją i nagle świat stał się większy i wolniejszy. Lub ona stała się mniejsza i szybsza. Czarny kot szybko umknął z posiadłości czarnoksiężnika.
Znowu wylądowała na ulicy. Jednak postanowiła się uniezależnić, nie chciała już nigdy być niczyją własnością. Żeby przeżyć zaczęła kraść. Czy to były drobne pieniądze czy też warzywa na straganie z każdym kolejnym łupem miała coraz mniejsze wyrzuty sumienia oraz cała procedura wydała się łatwiejsza. Stała się nie najgorszym kieszonkowcem. Wędrowała po całej Krainie Luster, co miasto wzbogacając się o kilka monet czy o cenną biżuterię. Podobało jej się takie życie, jednak czuła pustkę. Czegoś jej brakowało. Raz podczas myszkowania w czyimś mieszkaniu zauważyła flet poprzeczny leżący w rogu. Podeszła do niego i jednym ruchem starła z niego kurz. “Ciekawe czy pamiętam jak na nim grać?” pomyślała. Przytknęła go do ust, odpowiednio ustawiła palce i delikatnie dmuchnęła. Działał. Zaczęła od banalnej melodii. Potem zagrała coś nieco trudniejszego. Pamiętała. W swym zachwycie muzyką nie usłyszała kroków. W ostatniej chwili nastawiła uszu i uciekła przez okno razem ze swym nowym nabytkiem. Jej pustka po części została wypełniona. Postanowiła poprawić swoje umiejętności. Po długim treningu postanowiła wykorzystać nabytą zdolność w celach zarobkowych. Zaczynała od przygrywania melodii na ulicy. Raz na jakiś czas złota moneta lądowała w pudełku uprzednio na to przygotowanym. Po całym dniu wysiłku obejrzała zawartość pudełka i smutno westchnęła. Pomimo, że sumka była dość pokaźna Fiołek uświadomiła sobie, że to jej nie wystarczy na przeżycie. Wciąż musiała parać się złodziejstwem. Wreszcie mając już osiemnaście wiosen, stała się szanowanym, choć niezbyt znanym muzykiem. Porzuciła złodziejstwo, mogąc wyżyć z gry na flecie. Podróżowała dając co rusz koncerty w różnych miastach, karczmach czy prywatnych domach przez kolejne dwa lata. Po jednym występnie w karczmie postanowiła się zabawić z wyjątkowo miłą i przychylną widownią. Odłożyła flet do swojej kwatery i podążyła do rozbawionego towarzystwa. Gdy wróciła, wszystkie pieniądze zniknęły, a jej flet najwyraźniej uznany za bezwartościowy został zniszczony. Sprawców nie udało się złapać. Chciała szybko zmienić swoją sytuację.
Następnego dnia zaczaiła się na targu w celu zdobycia jakiś pieniędzy w nie do końca legalny sposób. Jej wzrok przykuł wysoki młodzieniec lub jakiś wyrośnięty dzieciak, nie była w stanie określić jego wieku. A właściwie nie tyle jego niecodzienna postać, co gruba sakiewka wisząca przy jego nodze. Podkradła się niezauważona. Już wyciągnęła rękę po zdobycz, gdy nagle została złapana za dłoń. Nie potrafiła stwierdzić czy to ona zawiniła wychodząc już z wprawy czy był to zwykły zbieg okoliczności. Młodzieniec dziwnie na ją spojrzał po czym dał reprymendę na temat kradzieży. Po tym incydencie wywiązała się między nimi rozmowa, w której wytłumaczyła się za swojego zachowania. Przy okazji mogła poznać bliżej nowego znajomego, Elliota. Zafascynował ją tym kim był i tym o robił, bowiem był to Lunatyk, których Violet zawsze podziwiała. Wykazała wielką ciekawość ludzkim światem. Najwyraźniej musiała zainteresować wędrowca, bo ten zapytał ją czy zechce z nim podróżować. Na przypieczętowanie nowej przyjaźni Elliot kupił Fiołkowi nowy flet z wygrawerowaną różą. Pustka w niej została całkowicie wypełniona.
|
|
|