To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Historie Postaci - Historia Dystera

Dyster - 3 Kwiecień 2016, 21:04
Temat postu: Historia Dystera
-Powstań! - komenda, która zabrzmiała, przecięła ciszę wieczoru jak wystrzał – Zrób krok na przód! Dobrze. Krok w tył! Dobrze. Podskocz! Dobrze. Stań na rękach! Dobrze. Skłon! Dobrze. Twój układ ruchowy działa bez zastrzeżeń. Powiedz, czy wiesz jak się nazywasz?
- Nazywam się... – marionetka zawahała się przez chwilę.
- Nazywasz się Rido, a czy wiesz co oznacza Twoje imię?
- Nie, mój Panie.
- W jednym z wielu języków świata Ludzi oznacza ono Śmiech.
- Rozumiem, mój Panie.
- Czy wiesz jaka jest Twoja rola, mój mały Rido?
- Oczywiście Panie, stworzyłeś mnie bym uszczęśliwiał Twojego Wnuka, małego Pana Hiro.
- Dokładnie tak. Zatem od dziś będziesz towarzyszem mojego wnuka. Masz dbać o to by był szczęśliwy, masz być jego towarzyszem i przyjacielem. Masz pilnować by na jego twarzy stale gościł uśmiech.
- Oczywiście, mój Panie – powiedział Rido uśmiechając się i ukazując równiutkie rządki białych zębów.
- A teraz wejdź do pudełka i czekaj na mojego wnuka.
Rido posłusznie odwrócił się i wszedł do pudełka. Czekał, a z zewnątrz dał się słyszeć głos starego marionetkarza
- Hiro, Wnusiu! Chodź szybko, ktoś zostawił tu jakąś dziwną paczkę z napisem i nie mogę go odczytać!
Rido uśmiechnął się do swoich myśli. Marionetkarz, który operuje na co dzień maleńkimi śrubkami, igiełkami i niteczkami nie widzi wielkiego napisu na paczce. Czego to ludzie nie wymyślą by wywołać radość u innych.


- Przepraszam, że Ci przeszkadzam Panie – powiedziała marionetka do swojego twórcy – czy mógłbyś użyczyć mi proszę jednej grubej i jednej cienkiej skarpety oraz kija od miotły?
- Słucham?! Rido, powtórz proszę bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem.
- Chciałbym Cię prosić Panie o pożyczenie jednej grubej i jednej cienkiej skarpety oraz kija od miotły.
- Oczywiście, choć to niecodzienna prośba – starzec wstał i wyjął z szuflady grubą wełnianą skarpetę oraz jedną cienką bawełnianą podkolanówkę – czy takie mogą być?
- Oczywiście Panie. Dziękuję – powiedział Rido.
- Kij od miotły stoi w kącie za drzwiami, weź sobie sam.
- Oczywiście, dziękuje i przepraszam, że zająłem Ci czas Panie.
Starzec usiadł przy kominku i spoglądał w płomienie a z poddasza niósł się śmiech Hiro i odgłosy zabawy. Zegar właśnie wybił godzinę dziewiątą wieczorem, gdy dziadek podniósł się z fotela i podszedł do schodów.
- Chyba już pora kłaść się spać, wnusiu – zawołał z parteru stary marionetkarz – Jutro czeka Cię kolejny dzień pełen przygód i musisz mieć siły by go przeżyć radośnie.
- Ojej, jeszcze chwilę dziadku! Właśnie bawimy się z Rido w rycerzy i za chwilę będziemy walczyć ze strasznym smokiem.
- Jakim znowu skokiem?!- zaciekawił się dziadek.
- Smokiem! - poprawił chłopiec,
- Aha, a jakiż to smok tam czyha?
- Straszliwy Skarpetan Miotlasty! Straszna bestia z Otchłani Stry'chu! - zawołał chłopiec z przejęciem i zbiegł na schody by dokładniej wyjaśnić dziadkowi, o jak wielkie zagrożenie chodzi.
Oczom dziadka ukazał się mały rycerz z durszlakiem na głowie, powiązanymi sznurkami deskami pełniącymi rolę kirysu i naplecznika, z obwiniętymi i związanymi gazetami pełniącymi rolę nagolenników i karwaszów a uzbrojony w miecz z wypchanej watą podkolanówki.
- A gdzie Rido? - zapytał dziadek.
- Na czas gdy biegłem do Ciebie kazałem mu obserwować smoczą jaskinię, żeby bestia nie pofrunęła na równiny Syp'Jalni albo ostępy Kuch'Ni.
- Zatem ruszaj i walcz z tym smokiem! - wykrzyknął radośnie dziadek – Jak już go pokonacie, to kładźcie się spać bo jutro przyjdzie kolejny dzień i nowe przygody.
- Huraaa! - wykrzyknął chłopiec i biegiem ruszył na górę – Rido! Do ataku!
Po chwalebnym zwycięstwie, gdy w poczuciu wykonanego obowiązku obaj nieustraszeni pogromcy smoków kładli się spać, Hiro przemówił do swojej marionetki.
- Czy jesteś szczęśliwy?
- Oczywiście, Hiro. Dla mnie największą przyjemnością jest oglądać uśmiech na twojej buzi. Tylko dla tego istnieję.
- Istniejesz tylko po to, by mnie rozśmieszać?
- Nie tylko, istnieję też po to, by być Twoim przyjacielem, wsparciem i towarzyszem.
- Rido, jesteś moim najlepszym przyjacielem – powiedział mały Hiro tuląc Marionetkę.
- Ty moim też, Hiro – powiedziała marionetka głaszcząc chłopca po włosach.
- Nigdy mnie nie zostawisz, prawda? - zapytał chłopiec patrząc w błyszczące, bursztynowe oczy lalki.
- Nie Hiro, nigdy. Będę z tobą zawsze i zawsze będę Cię rozśmieszał.
- To dobrze, bo nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Rido przytulił się do chłopca, a jego myśli popłynęły w dal. Oddał się na chwilę w delikatne ramiona szczęścia i spokoju. Jego mały człowiek kochał go, a on był gotów zrobić wszystko by zasłużyć na jego miłość.


Lata mijały a Hiro powoli dorastał. Skończyły się zabawy w rycerzy, w berka i w chowanego. Nie było już zabaw żołnierzykami i klockami a Rido coraz więcej czasu spędzał sam. Siedział na swoim małym krzesełku i wpatrywał się w okno. Ile razy już widział jak pory roku się zmieniały... Widział Nemi, pierwszą miłość Hiro i ich pierwszy pocałunek pod drzewem w ogrodzie. Widział jak gniazdujące na drzewie ptaki odchowywały młode i jak te młode opuszczały gniazdo. Pewnego dnia Hiro wszedł do pokoju z drewnianym pudełkiem pod pachą.
- Rido, chodź tu – powiedział chłopak.
- Hiro! Nareszcie znalazłeś chwilę czasu by się ze mną pobawić lub porozmawiać.
- Nie Rido, chcę byś wszedł do tego pudła i zachowywał się spokojnie.
- Czemu mam do niego wejść? - zapytał Rido unosząc głowę i patrząc w oczy chłopaka.
- Ponieważ sprawi mi to radość.
- Rozumiem.
- No już, wskakuj do środka, to taka nowa zabawa.
- Zatem już wchodzę.
Rido zeskoczył ze swojego krzesełka i posłusznie wszedł do pudła. Przez chwilę jeszcze widział maleńkie uniwersum pokoju, a później, gdy pokrywa zasłoniła wejście do pudła, zapadła ciemność.


Nie wiedział ile czasu przebywał zamknięty w pudle, słyszał tylko fragmenty rozmów i odczuwał wstrząsy wywoływane przez podróż.
- Może zabiera mnie do wesołego miasteczka? - pomyślał.
Fakt, Hiro dawno temu obiecał mu, że tam pójdą. Widocznie nadszedł ten czas i jego przyjaciel chciał zrobić mu niespodziankę.
Uderzenie o ziemię rozbiło pudło, w którym zamknięta była marionetka, a jej oczom ukazał się ponury obraz czegoś, co wyglądało jak wysypisko pomieszane ze złomowiskiem. Wszędzie pełno było śmieci, papierów, zepsutych urządzeń domowych, kawałków metalu najróżniejszego typu, koloru i kształtu oraz fragmentów zepsutych marionetek.
- Hiro? - zapytał Rido nieśmiało – Hiro? Gdzie jesteś? To jest nowa zabawa? Bawimy się w chowanego, tak?
Ale nikt mu nie odpowiedział.
- To jest Wesołe miasteczko? - zapytał rozglądając się dookoła – Wydaje się być mało wesołe, wiesz Hiro?
Ale ponownie nikt nie odpowiedział. Zaczął się więc wspinać na jedną z gór śmieci, aby rozejrzeć się po okolicy i poszukać swojego przyjaciela. Nad spalarnią, znad której unosił się gęsty czarny dym, w oddali błyskał światłami maszt nadawczy.
- To maszt który widziałem z okna pokoju. Niedaleko niego jest mój dom. - pomyślał Rido – Hiro na pewno się o mnie martwi.
Spojrzał ponownie na góry śmieci, nie rozumiejąc po co Hiro zabrał go w to dziwne miejsce, po czym ruszył w drogę do domu. Do Hiro.


Sam nie wiedział ile czasu zajęła mu wędrówka do domu. Kilka razy gubił drogę. Raz wpadł do rzeki i spłynął nią kawałek, a innym razem zgubił z oczu maszt i zwyczajnie zabłądził. Gdy dotarł do domu był cały brudny i podrapany. Stracił swoją piękną, wojskową kurteczkę, którą poniosła woda, bluzka się podarła gdy przedzierał się przez zarośla, a włosy zazwyczaj ułożone, były teraz rozczochrane. Ale dotarł. Stał przez chwilę i spoglądał na dom, w którym wydawałoby się niczego nie brakuje. Podszedł do drzwi i zapukał. Drzwi otworzyła mu inna marionetka. Wyższa od niego o ponad połowę, o idealnie uformowanym ciele i wielkich zielonych oczach.
- Tak? - zapytała słodko.
- Wróciłem do domu – oznajmił Rido z uśmiechem.
- Jakiego domu? Tu mieszam ja i mój Słodki Pan Hiro.
- Wróciłem do Hiro. To przecież ja, Rido jego przyjaciel. Pozwól mi wejść.
- Nie znam cię! Mój Słodki Pan Hiro ma tylko mnie, jestem jego jedyną i najlepszą przyjaciółką.
Nagle z poddasza dobiegło wołanie Hiro.
- Moja mała Miko, zrobiłaś mi już herbatkę ?
- Już robię mój Słodki Panie.
Odwróciła się i poszła do kuchni, zostawiając Rido w otwartych drzwiach. Nieco skołowany, wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i poszedł do kuchni po której krzątała się Miko.
- Przepraszam, jak to jesteś jego jedyna przyjaciółką? - zwrócił się do marionetki – Przecież to ja jestem jego przyjacielem, przeżyliśmy razem tyle przygód i tak wiele rozmawialiśmy…
- Mój Słodki Pan Hiro pozbył się ciebie, wyrzucił Cię na śmietnik.
- Nie, to nie prawda. Ja zwyczajnie się zgubiłem, a Hiro za mną tęskni.
- Ha ha ha – marionetka zaniosła się śmiechem i odwróciła się w stronę kuchenki - Jesteś nędzną zabawką. Mój Słodki Pan nie potrzebuje już takiej zabawki gdy teraz ma mnie. Jestem jego miłością życia.
Tego było już zbyt wiele. Rido wyjął ze stojaka dwa długie noże i skoczył marionetce na plecy wbijając ostrza w okolice serca i kręgosłupa. Miko wygięła się w łuk i upadła, a on nie przestawał dźgać.
- Mój...Hiro...nie...ma...miłości...życia – mówił dźgając nożem – Jesteś...zła. Nie...zasługujesz...na...jego...przyjaźń.
Gdy całkowicie znieruchomiała, przestał zatapiać nóż w jej ciele. Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę. To co niegdyś było piękną marionetką, wytworem jakiegoś mistrza, stało się pokruszoną i pociętą plątaniną patyków, porcelany, jakichś płynów ustrojowych i ubrań.
- Miko, zrobiłaś mi tą herbatę?! - zawołał z góry Hiro.
Rido podszedł do filiżanki, zalał listki herbaty gorącą wodą i posłodziwszy, tak jak zawsze, dwie i pół łyżeczki, ruszył na górę.


- Rido?! - wykrzyknął zdziwiony Hiro – Co ty tu robisz?!
- Przyniosłem Ci herbatę. Posłodziłem tak jak lubisz, dwie i pół łyżeczki.
- Gdzie jest Miko? - zapytał chłopak – Miko!
- Czekałeś na mnie, prawda Hiro? Martwiłeś się o mnie ale ja już jestem.
- Zadałem Ci pytanie, kukło! Gdzie jest moja Miko?!
- Na dole. W kuchni... Dlaczego tak do mnie mówisz, Hiro? Nie cieszysz się, że wróciłem? Wróciłem do Ciebie. Pamiętasz jak obiecałem, że nigdy Cię nie zostawię? Ja zawsze dotrzymuję danego Ci słowa.
- Zejdź mi z drogi! - krzyknął chłopak, wybiegł z pokoju i zbiegł po schodach do kuchni.
Rido w tym czasie pochylił się i z małej skrzyneczki ukrytej pod szafą, która stanowiła jego prywatny skarbiec, wyjął płócienny chlebak ze zdjęciami.
- Nieeee! - krzyk poniósł się po domu a po nim słychać było odgłos wbiegania po schodach. Hiro wpadł do pokoju jak burza. Złapał Rido za kark i pchnął w stronę wyjścia z pokoju.
- Zabiłeś ją! - krzyczał – Zabiłeś moją małą, piękną Miko!
Krzycząc, kopnął marionetkę tak mocno, że Rido spadł ze schodów.
- Nie bij mnie Hiro. Przepraszam.
- Nic Ci nie dadzą twoje przepraszania, ty mały, paskudny, głupkowaty pajacu! Byłeś dobry jako zabawka w dzieciństwie, a teraz jesteś śmieciem, dlatego jak śmiecia cię wyrzuciłem! Zabiłeś moja piękną Miko! Jedyną istotę którą kochałem!
- Przecież kochasz mnie …. - powiedział Rido podnosząc się z ziemi
- Wynoś się! Nie chcę cię więcej widzieć! Chcę byś cierpiał samotność i ból! Nie jesteś już Śmiechem, jesteś Bólem!
Rido popatrzył na Hiro, a jego błyszczące dotąd oczy wydawały się przygasać.
- Czy sprawię Ci radość jeśli odejdę? - zapytał Rido patrząc na rozgniewanego chłopaka.
- Sprawisz. Bylebyś zbyt szybko nie zdechł! Chcę byś cierpiał długo, a gdy ty będziesz cierpiał, ja będę szczęśliwy! Kiedyś może pozwolę ci wrócić tylko po to, by się pośmiać z twojego nieszczęścia. Wynoś się teraz, ty śmieciu!
Wykrzyczawszy ostatnie słowa, otworzył drzwi i dosłownie wykopał za nie marionetkę.
Tej nocy padał deszcz a jego krople zastępowały Dysterowi łzy.
Został sam.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group