To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Historia Samphati

Anonymous - 5 Maj 2016, 23:01
Temat postu: Historia Samphati
Pewien pisarz napisał kiedyś naprawdę proste, choć jakże trafne zdanie - „zbrodnia pozostała zbrodnią”. Nie wiem skąd wzięłam się na tym świecie. Nie wiem kim jestem ani skąd pochodzę. Zbrodnia. Rozglądam się po pokoju. W kominku wesoło płonie ogień wypalając ostatnie kawałki drewna. Pozostanie. Mężczyzna w czapce siedzący na krześle zaraz dorzuci do kominka porąbany pieniek sosny aby podtrzymać ogień. Co gdyby zgasł? Gdyby drewno się skończyło? Pewnie zamarzlibyśmy na śmierć. Czy to on mnie uratował? Wiatr zawiał otwierając okno, gasząc przy tym ogień w kominku. Mężczyzna zerwał się aby go jak najszybciej roz... Zbrodnią.

[PÓŹNE_ŚREDNIOWIECZE]- Wiedźma, wiedźma! Twoja matka to też wiedźma! – krzyczała grupka dzieci z patykami i kamieniami w rękach. Zaraz rzucą je we mnie, a ja skulę się aby żaden nie trafił mnie w głowę. Standard. Działo się tak codziennie odkąd tylko pamiętam. A czy ja im coś właściwie zrobiłam? Nawet nie znałam swojego ojca, a matka ciężko choruje – ledwo wiążemy koniec z końcem. A te dzieci wyzywają mnie od wiedźmy. Czym im zawiniłam?

Kilka kamieni poleciało w moim kierunku, kilka dzieci podbiegło machając patykami. Zasłoniłam twarz rękami i schowałam głowę w kolana.
- Gdybym tylko była silniejsza... – pomyślałam gdy kamień trafił mnie w głowę i straciłam przytomność.

Krew. To pierwsze co zobaczyłam po odzyskaniu świadomości. Następną rzeczą były pociachane ciałka moich oprawców. Usłyszałam też parsknięcie konia. Nade mną stał wysoki mężczyzna w zbroi o długich, zadbanych blond włosach. Opierał się na mieczu. Gdy zobaczył, że się ocknęłam z uśmiechem podał mi rękę i posadził na koniu przedstawiając się:
- Nazywają mnie Sir Anthony. Jestem rycerzem jej królewskiej mości i akurat przejeżdżałem przez tę wioskę. Zainteresował mnie twój niecodzienny wygląd. – gdy skończył mówić byliśmy już w drodze do wyjazdu z wioski. Na rynku było jakieś zbiegowisko, bardzo chciałam zobaczyć o co się rozchodzi.
- Musze wracać do mamy, chcę zobaczyć co się dzieje! – odpowiedziałam ze łzami w oczach spowodowanymi dziwnym odorem, który uderzył do moich nozdrzy. Wraz z nim zobaczyłam płonący na rynku ogień i wiwatujący tłum. Byłam wstrząśnięta, nie wiedziałam co się dzieje.
- Do mamy, co? – odpowiedział Rycerz z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. – zakończył ze smutnym wyrazem twarzy patrząc w kierunku stosu płonącego na rynku i popędził konia, jak najdalej od wsi. Narzucił na mnie płaszcz i kazał siedzieć cicho i zakrywać twarz. Po dniu wędrówki spotkaliśmy na drodze jakąś karawanę. Ludzie w niej wyglądali jak bandyci. Anthony wymienił z nimi kilka słów patrząc czasami w moim kierunku, schował coś, chyba sakiewkę, za pazuchę i podszedł do mnie z szerokim uśmiechem. Teraz ci panowie się tobą zajmą.

- No, dziewczynko, opowiedz nam czego tutaj szuka taki aniołek jak ty? – zapytał gruby opój bawiąc się nożem. Dlaczego ten człowiek zostawił mnie w takim piekle? Hej! Mężczyzn było wielu, a ja nie wiedziałam co robić.
- Nawet nie pokażesz nam swojej ślicznej twarzyczki? – mówiąc to dosłownie zdarł mi płaszcz z głowy i wydał cichy jęk, który po chwili przemienił się w maniakalny śmiech.
- Warta byłaś każdych pieniędzy. Przynieście „kość kolosa”! – wykrzyknął do ludzi i z uśmiechem obnażającym zęby spojrzał w moim kierunku. Hej! Nie wiedziałam czym jest kość kolosa, ale byłam pewna że nie chcę się przekonywać.[/PÓŹNE_ŚREDNIOWIECZE]


- Hej! HEJ! – mężczyzna krzyczał i potrząsał mną.
- No... Myślałem, że cię straciłem! – mrugnął do mnie z widoczną ulgą, że się obudziłam. Czapkę zostawił na stole, w kominku na powrót trzeszczał ogień.
- Więc mówisz, że nic nie pamiętasz? Tak czy inaczej, jestem Victor. Można powiedzieć że jestem szpiegiem. – powiedział.
- Szpieg to taka osoba, która wkrada się w szeregi wroga aby zdobyć informacje. Ja jestem najlepszy. – wyjaśnił widząc zdziwienie na mojej twarzy. O ile dobrze rozumiałam, dobry szpieg nie powiedziałby obcej dziewczynie, że nim jest. Chociaż może nie byłam obca?
- Skąd się tu wzięłam, gdzie jesteśmy... Kim jestem? – zapytałam, nie wiedząc od czego zacząć.
- Powoli, powoli. – zaśmiał się Victor pokazując równy, biały uśmiech. Otarł krótki zarost i wrócił do ostrzenia noży i oporządzania ekwipunku.
- Jesteś tu bo znalazłem cię porzuconą gdzieś w środku lasu, prawie dostałaś hipotermii. Jesteśmy w mojej „siedzibie”, na wschodnim skraju Rosji. A kim ty jesteś... Sam chciałbym wiedzieć. – zakończył tak jakby mówił do siebie, nie do mnie. Rzuciłam pytające spojrzenie patrząc przy okazji co ze mną. Byłam ubrana w dziwne ubranie, którego nigdy nie widziałam, przykryta grubym kocem, a obok mnie leżało zimowe, grube ubranie. Musiało być dla mnie, mężczyzna był za duży.
- Skoro jestem ubrana w coś innego, czy to znaczy, że ten człowiek mnie przebierał? - zarumieniłam się, a on zaczął wyjaśniać.
- Wiesz, to coś niecodziennego mieć taką kolorową czuprynę, a jeszcze dziwniejsze są twoje oczy. – zastanawiał się, tłumacząc co we mnie takiego dziwnego.
- Ale nie martw się, jestem na to przygotowany. – pomachał mi przed oczami farbą do włosów i soczewkami – przynajmniej tak były opisane.

Już następnego dnia, Victor pofarbował moje włosy i nauczył mnie jak korzystać z soczewek. Nie wyszło do końca, bo o ile umiałam już zakładać szkła kontaktowe, które dosyć dobrze maskowały mój prawdziwy kolor oczu, to z włosami nie do końca wyszło. Tylko część została pofarbowana. Mimo jego zapewnień, że wystarczy, czułam że to może się nie udać.
- Źle. Powinnaś to zrobić w ten sposób, a potem... O... Tak. – Victor instruował mnie gdy zadyszana stałam na zimnym podwórku ocierając pot. Cała byłam poobijana ale było już widać efekty treningu. Choć nadal nie wygrałam żadnej walki z moim nauczycielem... Na dziś koniec – czekałam na to już od pół godziny ledwo trzymając się na nogach. Ciepła herbata mi to wynagrodzi. Niedługo będę gotowa żeby pójść na misję. Tak zawsze powtarza Vic. Już niedługo. Niedługo... Zasnęłam.

Czas mijał mi szybko u jego boku. Nawet długa droga do serca Rosji nie była męcząca. Ciągle nuciłam jakąś piosenkę, która utkwiła mi w głowie, na szczęście on nic na to nie powiedział.
- Słuchaj uważnie. Ma być cicho. Najlepiej żeby nie doszło do żadnego starcia, jeżeli będzie ich więcej, uciekaj. Jeśli mnie złapią, zostaw mnie i uciekaj. – powiedział przed rozpoczęciem operacji. Łatwiej było to powiedzieć wtedy, przed budynkiem, niż teraz gdy jestem otoczona przez wrogich agentów. Rozejrzałam się i wiedziałam, że jest tylko jedna droga ucieczki. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Złapałam się barierki za moimi plecami i skoczyłam łapiąc się lampy zwisającej z sufitu, tuż nad kadzią z tą dziwną żrącą substancją, którą oblali wcześniej Victora. No właśnie, gdzie on się podziewa? Podciągnęłam się na linie i otworzyłam wejście do wentylacji. Weszłam do środka, zamknęłam klapę i odetchnęłam. Poczułam wtedy silne uderzenie w tył głowy i silne dłonie zaciskające się na mojej szyi. I melodię.

[PÓŹNE_ŚREDNIOWIECZE]Kość kolosa, kość kolosa... Co to może być? – myślałam gorączkowo próbując wymyślić jak wyjść z tej pułapki bez wyjścia. Wyczułam wtedy moment i zrobiłam jedyne na co mogłam wpaść. Wyrwałam sztylet niepatrzącemu na mnie mężczyźnie i zaczęłam dźgać go w szyję, po twarzy, gdzie tylko mogłam. Szybko rzuciłam się na osiłka siedzącego po jego prawej i zanim w ogóle zauważył, że coś się dzieje, był już zaszlachtowany. Został tylko jeden mężczyzna w pokoju. Wiedział co się dzieje i na pewno nie da mi uciec. Jest tylko jedna szansa. Powoli podeszłam do niego i unikając pchnięcia, wbiłam nóż w jego serce. Rzuciłam się do ucieczki wybijając szybę i biegłam co tchu. Dobiegłam na jakąś polanę, gdzie zaczął padać śnieg. Byłam wykończona więc położyłam się... Mech był taki miękki. Odpłynęłam.[/PÓŹNE_ŚREDNIOWIECZE]

Byłam przypięta do jakiegoś dziwnego łóżka, moja pałka była daleko a w kącie stali i rozmawiali o mnie jakiś lekarz i... Victor. Gdy zobaczył, że się ocknęłam posłał mi okropny uśmiech, a lekarz chwycił za skalpel. Co to za melodia? A no tak, właśnie to nuciłam w samochodzie. Tylko jak to leciało? Gdybym tylko mogła uwolnić jedną rękę... Jeszcze trochę i... Mam! Nigdy nie miałam co jeść, dzięki temu udało mi się. Złapałam za leżący najbliżej przedmiot i zaczęłam uwalniać się za jego pomocą. Gdy zobaczyłam uśmiech lekarza tuż przed moją twarzą, przypomniałam sobie. To ta pieśń. Wszystko teraz było jasne. Zaśpiewałam dyrygując, a dwójka w gabinecie jak osłupiała zaczęła bujać głowami do melodii. Przez chwilę nawet tańczyli i gdy skończyłam śpiewać, obaj padli na kolana, wypluli krew i wyzionęli ducha. Moje włosy i oczy świeciły nieznośnie.

Uwolnić się. Tylko to miałam w głowie. Rozcięłam skalpelem z półki ostatnie węzły i zerwałam się. Do drzwi, byle do drzwi. Wybiegłam na dwór. O dziwo na nikogo nie trafiłam. Zobaczyłam wtedy kogoś leżącego przy bramie. Chce się zaczaić? Podbiegłam do niego z pałką i gdy zamierzałam zaatakować, zobaczyłam plamę krwi. Coś jest nie tak. Wróciłam do fabryki i to co zobaczyłam naprawdę mną wstrząsnęło. Wszyscy byli martwi. Czy to moja sprawka? Wyszłam, wsiadłam do samochodu i jechałam. Gdy skończyło mi się paliwo, tankowałam, a gdy skończyły mi się pieniądze, wysiadłam i zaczęłam iść. W końcu znalazłam dziwny pagórek i zasnęłam.

[W tym momencie zaczyna się okres czasu, w którym dzieje się akcja forum]

Kiedy się obudziłam, strasznie bolała mnie głowa. Kim jestem? Skąd się wzięłam? Co tu robię? I co to za melodia?
- Kim jestem? – zapytałam staruszka siedzącego na ławce niedaleko miejsca, w którym się obudziłam.
- Kim jesteś? Hmm... Na pewno jesteś człowiekiem. – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
Z nudów zanuciłam piosenkę, jedną z niewielu które pamiętałam. Wtedy to starzec wytrzeszczając oczy doradził mi:
- Nigdy więcej tak nie rób. – i uciekł.
Co to za nieznośna melodia, którą słyszę ale nie jestem w stanie zanucić? Pamiętam ale nie mogę sobie przypomnieć. Skup się. Skup!

I nagle... Udało się. Melodia nadal drążyła moje myśli nie chcąc wyjść, ale też nie chcąc się przypomnieć. Przypomniałam jednak sobie skąd się tu wzięłam. I jak zostałam oszukana. Nigdy więcej nie popełnię takich błędów ponownie. Nigdy. I odeszłam z parku nucąc dziwnie znaną mi melodię.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group