Karty Postaci - Historia Świetlika
Anonymous - 21 Maj 2016, 21:25 Temat postu: Historia Świetlika Meredith zawsze była nieco… inna.
Być może w skomplikowany proces preparacji duszy wkradł się jakiś nieoczekiwany błąd, a może wynikało to wyłącznie z niedoświadczenia marionetkarza. Może stwórca celowo chciał zostawić skazę, ślad swojej obecności i zabawić się kosztem sztucznej córki. Może w jego naturze leżała przewrotność czy też problem głębszego sortu i miał zamiar sprawdzić jak zaplanowana usterka w usposobieniu lalki przełoży się na jej przyszłe czyny.
Meredith, ani tym bardziej nikt inny, zapewne nigdy się tego nie dowie. Nie pozna powodu, dla którego coś w jej duszy jest... nie tak. Przyczyna miała zostać niejasna, a marionetkarz, ojciec Mer, zagubił się już na zawsze w historii.
~*~
Pierwsze wspomnienie marionetki to oślepiające światło, które jak później zauważyła wpadało do pokoju przez ogromne okno. Właśnie z powodu tej wszechobecnej w dniu jej narodzin jasności nazwano ją Lucille. Lalka nie pamięta wiele z tamtego okresu - ani żadnych osób, ani otoczenia, a jedynie żmudną naukę, głównie zasad dobrego wychowania, prowadzenia domu, ogrodnictwa i tym podobnych rzeczy. Niektóre umiejętności przychodziły jej zresztą zupełnie naturalnie, jakby zapisane zostały wcześniej w sztucznej duszy. Kiedy ktoś, kogo nigdy więcej nie było dane jej spotkać, uznał że jest gotowa do użytku, Lucille ponownie została ułożona do snu przypominającego hibernację.
~*~
Następnym razem kiedy się obudziła, wokół zbiegło się już małe zgromadzenie. Były to głównie inne marionetki, jej nowe siostry, jednak najważniejszą osobą w grupie okazał się być sędziwy i postawny lunatyk, nowy pan i właściciel Lucille. Od tamtego czasu lalka spędzała swoje dni na sprzątaniu i wszelkich innych pracach wokół pokaźnej i bogatej rezydencji. Po kilkunastu miesiącach, kiedy dostrzeżono że akurat ona wykazuje nieco więcej inteligencji i charakteru niż pozostałe służki, dostała odpowiedzialniejsze zajęcie jako opiekunka nad dziećmi. Tych było sporo, ponieważ w domostwie oprócz licznego potomstwa zamożnych lunatyków można było natknąć się na ich kuzynostwo i dalszych krewniaków. Początkowo Lucille wykonywała nowe zajęcia równie sumiennie i cierpliwie jak wcześniejsze obowiązki. Nie trwało to jednak długo, zanim po rezydencji zaczęły chodzić plotki. Początkowo nieśmiałe, kwitowane nerwowym śmiechem, z czasem zaczęły przeradzać się w coraz bardziej niepokojące opowieści. O tym, jak Lucille łapała jaszczurki i odrywała im ogony. O patroszeniu żab i węży. O zdarzeniu, kiedy przytrzasnęła kota między drzwiami i wcale nie wydawało się to być wypadkiem. O karach dla niesfornych wychowanków, które miały w sobie odrobinę przesadzonego okrucieństwa. Z czasem historie zaczęły mieć coraz mroczniejszy posmak - podobno widziano Lucille podpalającą sierść psu, podobno zabija kury i pije ich krew, podobno sama sobie wydrapuje rozległe rany. Prędzej czy później plotki dosięgły uszu państwa lunatyków, którzy po części zbyli je jako bujną wyobraźnię znudzonej obowiązkami służby, a po części uznali za wyolbrzymione. Musiały one jednak zasiać w nich jakąś niepewność, a może to któraś z pociech zaczęła się skarżyć, bowiem ostatecznie Lucille wylądowała w ogrodzie, gdzie pomagała przy lżejszych pracach - głównie zajmowała się szklarnią i kwiatami. Całe zamieszanie wokół jej osoby jakby nie obeszło lalki, a każdą zmianę swojej pozycji przyjmowała z lekkim, acz niepokojącym uśmiechem. Może to właśnie ta pokora i spokój pozwoliły jej jeszcze przez kilka lat pozostać w bezpiecznych murach rezydencji.
~*~
Pewnego dnia Lucille postanowiła po prostu opuścić swój dotychczasowy dom. A raczej uciec, ponieważ miała ku temu poważne powody. Pracując jako ogrodniczka pozostawała poza bezpośrednim widokiem swoich właścicieli, co dawało jej pewną swobodę do… eksperymentowania. Nie interesowały ją tyle właściwości roślin, co możliwość magicznej kontroli nad nimi. Po długotrwałych ćwiczeniach odkryła, że faktycznie jest w stanie zmusić samą siłą woli florę do posłuszeństwa. Spodobało jej się to aż nadto i uznała, że jest gotowa ruszyć w drogę którą planowała już od dawna. Przed tym chciała jednak coś sprawdzić, a konkretniej rzucić wyzwanie samej sobie.
W ogrodzie jej głównym zwierzchnikiem był pewien dachowiec, ponury ale poczciwy starzec. Lucille wcale nie gardziła nim bardziej niż innymi osobami, ale akurat on miał nieszczęście posiadania natury samotnika i idealnie nadawał się do jej testu. Lalka zamierzała zweryfikować, czy byłaby w stanie pozbawić go życia. Czym innym były gady, psy i koty, a zupełnie czym innym humanoidalna istota. Przynajmniej w teorii, bo cała operacja przeszła zaskakująco gładko. Dlaczego właściwie marionetka dopuściła się takiej zbrodni? Ona sama nigdy nie zadawała sobie takiego pytania, jeśli jednak ktoś zmusiłby ją do zastanowienia się, wyszłoby na jaw że śniła o tym od momentu swoich narodzin. O ciepłej krwi i życiu uciekającym z oczu. O rozcinanym mięsie i walce o oddech. O czymś, czego ona sama nigdy nie doświadczy. Liczyła może na to, że ten widok i świadomość łatwości, z jaką można pozbawić kogoś egzystencji przyniesie jej spokój. Że w końcu nie będą jej dręczyć okropne wizje, a ona zaakceptuje samą siebie. Tak się nie stało, a właściwie wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż Lucille sobie zaplanowała. Pierwsze zabójstwo pociągnęło lalkę tylko głębiej w jej narastające szaleństwo.
Nad ranem po marionetce i jej kluczyku nie było już śladu. Ogrodnika znaleziono w szopce, okropnie pokiereszowanego narzędziami ogrodniczymi i oczywiście martwego. Z powodu jego powszechnie znanego zamiłowania do alkoholu całe zdarzenie zostało uznane za wypadek i nikt nie łączył go ze zniknięciem lalki. W istocie jej odejście przyjęto z cichym westchnięciem ulgi i nikt nie zamierzał szukać niepokojącej zguby.
~*~
Po ucieczce lalka zmieniła swoje imię na Meredith i ścięła włosy. Było to bardziej symboliczne zerwanie z przeszłością, pierwsze kroki na zupełnie samodzielnej ścieżce niż próba zamaskowania swojej tożsamości. Tułaczka na którą się udała nie była jej nawet szczególnie przykra. W końcu nie potrzebowała jeść, pić, ani oddychać, a sen na kamieniach był podobny do tego w łóżku - i tak nic nie czuła.
W końcu trafiła na obszar, gdzie toczyły się potyczki pomiędzy ludźmi a mieszkańcami Krainy Luster. Wzięta za marionetkę przysłaną do pomocy, wcielono ją do oddziału medyków z racji nieposiadania żadnych umiejętności bojowych. Mer nie protestowała i szybko nauczyła się nowych obowiązków, a nawet poszerzyła je poza konieczny zakres. Okres wojny był dla niej pełen nowych doświadczeń i wiedzy. Poznała ona wtedy niemal wszystkie lustrzane rasy oraz dowiedziała się sporo o świecie ludzi.
Po pewnym czasie, kiedy zyskała zaufanie i pewną swobodę wśród swoich towarzyszy, zaczęła ukradkiem powracać do swojej pasji. Wszechobecne zniszczenie i śmierć tylko podjudzały jej instynkt, a zdobytą wiedzę medyczną zaczęła wykorzystywać do własnych celów. Nie patrząc na to czy pod skalpelem znajduje się wróg czy teoretyczny przyjaciel, Mer testowała na losowych osobach swoje pomysły. Nikt nie podejrzewał, że ta łagodna i spokojna lalka zwana przez wszystkich Pasterką tak naprawdę prowadzi część swoich podopiecznych na śmierć i świetnie się przy tym bawi.
W tamtym okresie dręczył ją czasem dziwny niepokój podobny odrobinę do wyrzutów sumienia. Liczyła na to, że znajdzie odpowiedź na męczące ją wątpliwości, że uświadomi sobie jak mało różni się od innych istot i będzie mogła żyć w spokoju. Zamiast tego jej moralność zaczęła się jeszcze bardziej stępiać, a nieuzasadnione okrucieństwo coraz bardziej pociągać.
~*~
W końcu wojna się skończyła, a Meredith ulotniła się gdzieś zanim ktokolwiek zdążył zainteresować się jej planami na przyszłość. Korzystając z faktu, że przebywała blisko zmarłych, tudzież bliskich śmierci, zabawiła się kilka razy w hienę cmentarną i zebrała pokaźny kapitał na przyszłość. Chociaż wiedziała że nie zdoła zapewnić sobie długotrwałego szczęścia dzięki pieniądzom, to przynajmniej pozwalały jej one na rozrywki i krótkie chwile zapomnienia.
Kolejne lata spędziła na plątaniu się po trzech krainach, siejąc niekiedy chaos dla własnej zabawy. Czasem pełniła różne usługi wykorzystując swoje talenty, ale większość czasu rządziła się sama sobą.
Obecnie wciąż prowadzi szemraną działalność i zajmuje się swoimi szalonymi poszukiwaniami, ale stara się nie wychodzić nadto z cienia. Poza tym, jakiś czas temu w jej życiu pojawiła się osoba którą obdarzyła dziwnymi uczuciami, traktując ją jako coś pomiędzy obiektem doświadczalnym, żywą bronią, a przybraną córką.
|
|
|