Archiwum X - Dworek Beauregarda
Aaron - 3 Czerwiec 2016, 23:05
Zdarza się, że dostajemy coś, czego momentu pojawienia się nie jesteśmy w stanie ulokować w czasie ani zrelacjonować nawet z pominięciem drobnych szczegółów. Zwyczajnie nie wiemy, skąd pochodzi dany plik, kto polecił nam dany film, kiedy pierwszy raz zjeżdżało się na sankach, kto z rodziny jako pierwszy powiedział o istnieniu magii, bądź też kiedy pierwszy raz zrozumieliśmy, czym jest deszcz.
Bywa, że w domu znajdzie się książka, której nigdy wcześniej nie mieliśmy w rękach i nie było możliwości, by ktoś nam ją dostarczył ot tak. A jeśli stan regałów wcześniej nie posiadał jej w swoim zasobie, prawdopodobnie pozostaje jedynie opcja włamania się kogoś bądź czegoś i podarowania jej jak gdyby była narzędziem zbrodni.
Bo jest.
Skóra, okalająca tę księgę, posiada inskrypcję wyżłobioną w jej strukturze, a każda literka starannie zalana jest krwią zwierzęcą, która z kolei skrzepła. Słowa prezentują się następująco:
Morze tonie w czarnych żaglach, strome brzegi w białych czaszkach
To kompania w śmierci barwach - kamraci ze skalnych arkad
Rozlani niczym farba w kwadraturze morskich armad
Prorok, stwórca - winowajca - nie unikniesz ze mną starcia
Kilkadziesiąt kartek pergaminu posiada słowo w słowo treść zawartą w tym temacie: klik, przy czym w miejscu linkowanych tematów znajdują się wszystkie posty MG w nich zawarte.
Nadawcą jest nic innego jak Magia. Nie ma odcisków palców, śladów na podłodze, pozostawionego włosa bądź nitki z ubrania. Niczego, wskazującego na tak prymitywną formę doręczenia. Po prostu jest.
Księgi nie da się zniszczyć w jakikolwiek sposób – każda próba modyfikacji kończy się odepchnięciem winowajcy. W nocy emanuje lekkim poblaskiem, za dnia momentami drga w miejscu jej składowania. Każde przewrócenie kartki szeleści jak fale na morzu, a każdy trzask zamykania jej tożsamy jest z burzowym grzmotem. Strona tytułowa mówi o byciu Księgą Bestialskiego Pościgu, a na ostatniej stronie zawarta jest ilustracja, przedstawiająca ostałą się wyspę z widokiem na podniszczoną przystań. Ten obraz zaprasza czytelnika do wybrania się na ukazywany skrawek lądu.
Unikat, wykonany w liczbie kilku sztuk. I jeden z nich znajduje się na łóżku w twojej sypialni, Beauregard. Zadbaj o niego jak o narzędzie zbrodni – dochowaj i dokładnie przeczytaj. I odwiedź miejsce akcji bądź przekaż księgę komuś innemu, bo opowieść w niej zawarta pragnie zarówno świeżej krwi jak i rozgłosu.
Anonymous - 4 Czerwiec 2016, 16:23
Kiedy ostatnio Beauregard miał coś ciekawego do zrobienia? Niestety nie potrafił sobie już przypomnieć. Życie w Krainie Luster było dość przyjemne i spokojne, ale niekiedy po prostu stawało się monotonne i nużyło nawet wielowiekowego wampira, który swoją dawkę nudy już w życiu przeżył. Nie mógł tutaj swobodnie polować, nie wzbudzał już takiego strachu w okolicznych mieszkańcach, jak miało to miejsce ponad czterysta lat temu, ani nie posiadał całego stada nałożnic gotowych podstawić mu szyję pod same kły, byleby ich tylko zauważył. Co prawda do tego ostatniego wcale tak tęskno mu nie było, ale zawsze byłoby to jakieś urozmaicenie dni spędzonych na spacerach i poszukiwaniach zagubionych dusz w Mrocznych Zaułkach. Czasem van Teufelnote tęsknił również za dziecięcym śmiechem i porozrzucanymi dookoła zabawkami, ale to uczucie szybko zmieniało się w nienawiść, która targała całym jego ciałem. Dzisiejszy dzień nie był jednak niczym specjalnym. Nie zdobył nowej ofiary, nie dowiedział się niczego nowego o działaniach Morii na terenie Krainy Luster, ani też nie spotkał kogoś na tyle interesującego, żeby wymienić z nim więcej niż cztery zdania. Wszystko wskazywało na to, że dziś po raz kolejny jego jedyną atrakcją będzie lampka krwi podana mu przez wiernego lokaja.
Nic nie wskazywało na to, że w jego sypialni czeka ciekawy przerywnik tej monotonii, która ostatnimi czasy zaczynała mu doskwierać. Służba o niczym mu nie meldowała, sam również nie zauważył niczego podejrzanego, więc zaczął swój wieczorny rytuał tak, jak zawsze. Klasnął na swego lokaja o imieniu Sebastian, a ten po chwili pojawił się z jedynym płynem, który był w stanie ukoić głód krwiopijcy. Właściciel posiadłości skinął głową w geście podziękowania i ruszył przed siebie.
- Jesteście wolni na ten wieczór. Prosiłbym, żeby mi nie przeszkadzać, Sebastianie. - odezwał się do służącego, a sam udał się do pokoju, który był głównym źródłem jego rozrywki. Znajdował się na parterze i pomimo tego, że zazwyczaj Beauregard znajdował się tam sam, to i tak można było go uznać za najgłośniejszą część domu. Krwiopijca upił dwa niewielkie łyki osocza z naczynia i spojrzał z sentymentem na jeden z instrumentów znajdujących się w pokoju. Ogromne organy, które swoimi rozmiarami zadecydowały, że na piętrze znajduje się o jeden pokój mniej. Z namacalną tęsknotą zbadał opuszkami palców fakturę kolejnych klawiszy, a kiedy dobiegł do końca, powoli zajął miejsce siedzisku. Kurz. Ten zdradziecki pył zawsze lubił się dobierać do jego organów i nieważne ile by się go nie ścierało, to i tak znalazł w końcu do nich drogę. Nie trzeba było jednak czekać na to, aby biała, materiałowa chusteczka weszła z nim w starcie i wyszła z niej zwycięsko. Dopiero po takiej czynności, Beauregard mógł spokojnie wpaść w trans. Z każdym dotkniętym klawiszem, z każdą wygraną nutą i każdym kolejnym dźwiękiem rozchodzącym się po domu, krwiopijca stawał się coraz spokojniejszy. A może działo się tak również za sprawą deszczu, który dawał o sobie znać za każdym razem, kiedy kropla spotkała się z materiałem domu? To w tej chwili blondyna niewiele obchodziło. Wolał skupić się na swojej muzyce, doskonale oddającej stan, w którym obecnie się znajdował. To była jedna z zalet instrumentów. Tylko one potrafiły tak dokładnie oddawać emocje drzemiące w grajku, a muzykant mógł się uwolnić od targających go problemów poprzez przelanie ich w nuty. Jedne kojące, drugie sprawiające, że na plecach pojawiały sie dreszcze, ale nadal były to nuty.
Koncert musiał jednak dobiec końca i tak faktycznie się stało. Zbiegiem okoliczności było to, że finał nastąpił akurat w tym momencie, w którym szkło opróżniło się z krwi. Wampir wstał ze swojego miejsca, po raz ostatni spoglądając na organy, i ruszył z kieliszkiem w stronę piwnicy, aby napełnić go po raz kolejny. I tak nie miał już dzisiaj nic lepszego do roboty, a służbę odesłał, więc obsłuży się sam. Następne kroki skierowane były natomiast do jego sypialni, gdzie wreszcie będzie mógł zamknąć powieki i oddać się w ręce Morfeusza. Jednakże wraz z przekroczeniem progu pokoju, ciałem krwiopijcy wzdrygnęło nieprzyjemne uczucie. Coś mu ewidentnie nie pasowało i kącikiem oka widział już przyczynę. Księga. Księga, która na dodatek nie powinna się tu znaleźć. Beauregard miał w zwyczaju przynosić lekturę do swojej sypialni, ale po czytaniu odkładał ją każdorazowo na swoje miejsce. Tymczasem nawet obwoluta rękodzieła znajdującego się w sypialni nie przypominała żadnej, która kiedykolwiek znalazła się w posiadaniu van Teufelnote. Zanim jednak blondyn do niej podszedł, najpierw rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu czy aby nie ma w nim intruza. Co prawda, żadnych śladów do tej pory nie zauważył, ale nie można było opuścić gardy nawet we własnym domu. Może to sprawka cienia? Może Moria chciała dokończyć dzieła? Żadne podejrzenia się jednak nie potwierdziły, więc krwiopijca ostrożnie podszedł do księgi.
- Magiczna... - szepnął jedynie pod nosem, kiedy w jego oczach zapaliły się charakterystyczne iskierki. Był zaciekawiony całą sprawą jeszcze bardziej, niż przed chwilą. Delikatnie ujął ją w swoje dłonie i zawiesił wzrok na inskrypcji. Nie było mowy o pomyłce. Beauregard zbyt wiele razy widział krew w różnych stanach, żeby nie zorientować się, że ten napis został wykonany za jej pomocą. Czy to była kolejna kpina z krwiopijcy? Ktoś podsunął mu księgę pisaną krwią, żeby z niego zadrwić? Być może, ale w tym momencie ciekawość wzięła górę nad arogancją i blondyn dał się wciągnąć w intrygę. Duszkiem dopił krew znajdującą się w kieliszku, aby następnie jedną ręką chwycić za stojak ze świecami, a w drugą ująć tajemniczy prezent. Tak przygotowany ruszył na dach, gdzie wygodnie rozsiadł się na rozstawionym tam fotelu. Często czytał w ten sposób. Delikatny półmrok rozjaśniany płomieniem świec, świeże powietrze i widok na przestrzeń rozpościerającą się dookoła posiadłości działały na niego pozytywnie. Odpowiedni nastrój wystarczył do tego, żeby van Teufelnote wciągnął się całkowicie w historię zapisaną na kartach księgi. Z każdym przewróceniem kolejnej strony czuł się tak, jakby faktycznie się tam znajdował albo historia rozgrywała się zaraz przed nim. Inkantacja Gwiazdy, straszliwa ciemność, mord... Wszystko to wydawało się takie realne, że aż zachęcające. Ah, jak on żałował, że nigdy go tam nie było, że nie mógł ujrzeć tych obrazów na własne oczy, że nie odczuł tego, co odczuli bohaterowie. Już dopadała go chandra spowodowana tym faktem, kiedy na ostatniej stronie zauważył coś, na kształt... ilustracji?! Ożywił się w jednej chwili i zaczął dokładnie studiować to, co zostało narysowane. Czy możliwe, żeby ta wyspa była prawdziwa? Czy naprawdę będzie mógł odwiedzić to miejsce? Tego niestety nie wiedział, ale zdawał sobie sprawę, że zawsze może spróbować rozszyfrować tę zagadkę. Wyjdzie albo na głupca, który zaufał podrzuconej książce, albo dotrze do miejsca, o którym niektórzy mogą tylko pomarzyć. Nie zwlekając zbyt długo, krwiopijca zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył do najbliższego portu. Czas pokaże czy los sobie z nim igrał.
z/t
|
|
|