Karty Postaci - Wycinek z życia pewnej rudej istoty
Anonymous - 6 Styczeń 2011, 21:51 Temat postu: Wycinek z życia pewnej rudej istoty Ruda kobieta… Nie, jeszcze dziewczyna, weszła do podziemnego korytarza prowadzona jedynie przez zwierzę podobne do łasicy. Zwierzątko należało do pewnej, dobrze znanej Archamelis osobie. Dziewczę otrzymało właśnie wiadomość, że owa persona chce się spotkać. Akurat wtedy, kiedy przyzwyczaiła się do ciemności musiała wejść do pomieszczenia chronionego jedynie dużym kawałem drewna służącym za drzwi. Można powiedzieć, że Amnitea, tak samo jak i ruda, nie są do końca zrównoważone psychicznie przez to co się teraz dzieje w Krainie Luster i na wskutek tego, Kapelusznik uważa, że jedynym miejscem bezpiecznym są podziemia. Pierwsze co ją przywitało to pytanie „Czy wiesz co to jest śmierć?”. Archamel oczywiście zaraz po tym została ugoszczona. Nalano nawet napitek, z czego gość nie był zbytnio zadowolony. Blondynka była chyba jedynym kapelusznikiem, który częściej serwował alkohol, niż herbatę.
-Tak przy okazji, to się najpierw mówi „witaj”. No ale, śmierć powiadasz? Niektórzy próbują ją porównać do panny, odzianej w czarne, żałobne szaty. Zawsze słyszałam, że dzierży kosę, której ostrze zaraz spadnie na twój zmęczony cierpieniem kark. Jednak nie jestem pewna co do jej oczu. Może w posiada puste oczodoły, a może lazurowe tęczówki? Występuje także wersja z młodą panienką, która zamiast w czerń, ubrana jest w biel-rzekła raz po raz stukając paznokciem o szklankę, wypełnioną wybornym płynem, który w świecie ludzi zwany był palonym winem. Tak to się kończą jej obietnice, nawet samej sobie. Przysięgała, że już nigdy nie zasmakuje alkoholu… No cóż. Znajdowały się pod ziemią Krainy Luster, więc ściany były z ubitej ziemi, tak samo jak podłoga. W owym pomieszczeniu jedynym źródłem światła były świece. Było tu coś na wzór ołtarzyka, jednak poza świecami i czerwonym materiałem nic na nim nie było, a także biurko, przy którym obie właśnie siedziały. Amnitea była znana ze swojego przezwiska herbata, a to za sprawką końcówki jej imienia.
-Ci, którzy uważają, że się jej nie boją i stawią jej czoło…- blondwłosa przerwała aby dodać swym słowom powagi.
-…Są w wielkim błędzie- zakończyła za nią krótką wypowiedź ognistowłosa i uśmiechnęła się chytrze, w części ukazując swe uzębienie. Cały czas jej ogon był w ruchu. Była zaniepokojona? Może. Za to uszy wyczekiwały kolejnych słów wypowiadanych przez znajomą. Chociaż znały się bardzo dobrze, to za przyjaciółki uważać je nie można, bowiem żadna nie skoczy za drugą w ogień.
-Jednak to jedynie moje wyobrażenie wymieszane wraz z pogłoskami- dodała Arch, po czym wstała od stołu. Już chciała pójść jednak coś ją zatrzymało, a między innymi pytanie osoby towarzyszącej.
-Co myślisz o tej całej wojnie?- Amnitea skierowała to pytanie do dziewczyny, wtedy 19 letniej. Uwielbiała zadawać tak trudne do zniesienia pytania. Rudowłosa naprawdę nie wiedziała jak wydusić z siebie te kilka słów. Chciała teraz jak najszybciej opuścić pomieszczenie wypełnione świecami, które topniejąc, niemiłosiernie brudziły podłoże. Już oparła dłoń w celu popchnięcia drzwi, które nawet nie posiadały klamki.
-Co żeś taka cicha?- rzekła z ironią w głosie Amnitea, jednocześnie odgarniając kosmyk blond włosów. Chyba za bardzo nie rozumiała rozpaczy, która nadal trwała w sercu Archamelis.
-Wiesz, ty nie straciłaś 4 lata temu całej rodziny, nie?- w końcu się odezwała. Możliwe, że to wyolbrzymiała, chociaż dla niektórych to jest wręcz ukrywanie w sobie tego. Zależy jak kto patrzy.
-A ja moich zupełnie nie znam i co z tego? Nic, przestań się w końcu dąsać, bowiem żaden powód nie jest na tyle duży aby mieć taką żałobę. Czekaj, chyba mam coś dla ciebie. To taka pamiątka po mnie. Ja akurat się pakuję na sam front- dodała z małym żalem do Arch. Sięgnęła do jednej z szuflad uprzednio ją odsuwając i wyjęła z niej woreczek, wyraźnie czymś wypełniony. Bez wyraźnego zainteresowania rzuciła go w stronę znajomej. Ta go złapała i odpowiedziała krótko „dzięki”, nawet nie sprawdzając co jest wewnątrz.
-Zaraz, czemu idziesz na front?- jedna rzecz zaciekawiła istotę o kocich uszach i ogonie. Długo nie padła odpowiedź, jednak w końcu usta blondynki się poruszyły.
-Po pierwsze, radzę ci się gdzieś zagnieździć. Najwięcej takich jak ty jest na Odwróconym Osiedlu. Po drugie, dostałam cynk, że wiele osób po opuszczeniu swoich rodzinnych miast poszło walczyć. Zapewne pomyśleli coś w stylu "skoro dla dobra swojego życia opuściłem dom i rodzinę, to czemu by nie powalczyć". Możliwe, że ktoś nam znajomy się tam znajduje. Więc nie zdziw się, jeżeli mój futrzany przyjaciel cię odwiedzi- powiedziała, po czym wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Archamelis stała jak wryta.
-Nawet ty?- rzekła rudowłosa, poruszając uszami i razem wyszły. Widać, że dziewczyna była przygnębiona, chociaż starała się tego nie okazywać. Kiedy już znalazły się na zewnątrz, od razu pojawiła się łasica z kolejnym papierem w pysku i wyraźnie pokazała przesyłkę swojej pani, która to ciekawa zawartością listu od razu go wzięła. Po przeczytaniu kilku linijek tekstu napisanym czarnym atramentem, złożyła papier ponownie na pół, schowała pod kapelusz i zwróciła się do Arch.
-Sama powiedziałaś, że głupcami są ci, którzy stawiają czoło damie w hebanowych szatach, dźwigającą kosę. Okazuje się, że naprawdę potrzebują ludzi i żeby się dostać na zaktualizowany termin, muszę wyruszyć już dziś, dosłownie teraz. Myślałam, że chociaż dali mi trochę czasu na pożegnanie się z moją mieścinką. Trudno- wzruszyła ramionami, jakby to była drobnostka i wskazała znajomej najszybszą drogę do Odwróconego Osiedla. Pozwoliła zwierzęciu wejść na swoje ramię i pozostawiła Archamel samą, nawet się nie oglądając. Zawsze taka była. Nie dbała o porządny wygląd, ani zachowanie, nie interesowało ją to co myślą inni i nie zwracała uwagi na to jakiego języka używa.
-Ale także nierozważne jest się śmierci nie bać- rzekła rudowłosa sama do siebie. Miała mierną orientację w terenie, a raczej jej nie posiadała i kiedy tylko została sama na polach ruszyła w stronę, która została wskazana jako pierwsza. Tak, to jest jak się niedokładnie słucha.
Kotowata istota dotrzeć, dotarła. Po licznym zmienianiu drogi i pytaniu się mijanych miejscowych, w końcu za radą „herbaty” zagnieździła się na terenach Odwróconego Osiedla.
Photoshop zawiódł, nie ma wersji graficznej, która jednocześnie miała być pamiętnikiem.
Jezusmariakaritas nareszcie skończyłam, przepraszam, że się tak długo do tego zabierałam.
Koniec wymuszony, w dodatku mam głupawkę, jak co wieczór, soryyy
Wiele zdań zmieniałam 101 razy, więc większość albo ma powtórzenia, albo nic się nie klei i jest nie gramatyczna. No cóż, sprawdzane przez przyjaciółkę i powiedziała, że nie widzi błędów.
Ah, ah! Jeszcze, planowałam zrobić część w której w Arch zachodzą zmiany charakteru, ale już nie chcę przedłużać(czyt. nie chce mi się i jestem leniwa)
|
|
|