Terry - 22 Październik 2016, 23:00 Temat postu: Dworek ChristopheraCała posiadlosc otoczona jest wysokim na dwa i pół metra, bialym, marmurowym ogrodzeniem. Z tyłu niej znajduje się gęsty las.
Do dworku prowadzi brukowany podjazd, wzdłuż którego rosną gęsto irysy.
Budynek ma trzy piętra. Ogólnie jest prostokątny i bogato zdobiony,dodatkowo po prawej jego stronie jest wieżyczka.
Po prawej stronie od domu znajduje się pusta stajnia. Niewielka bo może pomieścić około 6 koni. Jest ona w szarych barwach i od standardowych stajni różni się niczym w sumie.
Za budynkiem mieszkalnym znajduje się wielki, lekko zaniedbany ogród pełen kwiatów, drzew i krzewów.
Wnętrze domu jest urządzone w nowoczesnym stylu. Wszystko jest w bielach, beżach oraz szarościach. Na parterze znajduje się sredniej wielkości kuchnia, wielki salon, jadalnia, łazienka, ubikacja, magazyn. Na drugie piętro prowadzą szerokie, proste schody. Koryatrze wyłożone są białymi, marmurowymi płytami. Na scianach wiszą obrazy a na kazdym co innego. Od lasu po poatacie na wojnie. Na tym pietrze znajdują się głównie sypialnie. Lacznie 3 średnie sypialnie, dwie duże i jedna najwieksza. Jednak ta ostatnia jest niedostępna. Drzwi do niej zostały zabite dechami, strzegac tajemnice tego pomieszczenia. Na tym piętrze znajduje się także wejście do biblioteczki znajdującej się w wiezyczce.
Na trzecim piętrze, do którego schody prowadzą od strony przestronnej toalety, znajduje się jedynie biuro Christophera. Urządzone w podobnym stylu co reszta domu jednak widać tu wyraźnie męska prostote a i kolory są ciemniejsze.
WYGLĄD:
Dworku:
Ogrodu:
Salonu:
Kuchni:
Jadalni:
Korytarzy:
Mniejszych sypialni:
Większych sypialni:
Mniejszej łazienki:
Większej łazienki:
Biblioteczki:
Terry - 22 Październik 2016, 23:53 Droga którą szli nie była niestety oświetlona, nie licząc gwiazd i księżyca na niebie. On sam do tego nawykł wiec nie miał problemu z chodzeniem, jednak uważał na Iris by ta przypadkiem się nie potknela. Jeszcze tego brakuje by przez niego sobie coś zrobila. Dookoła nich teraz były same drzewa i krzaki a co jakiś czas mijali domy. Rory przez całą drogę dreptal przy nodze swojego pana co jakis czas odbiegając w karzaki. Raz pogonil coś co wyglądalo jak przerosnięty kot. Christopher miał nadzieję ze nie był to żaden dachowiec który będzie żywił do niego o to uraze.
W czasie tego spaceru Terry mówił jej trochę o sobie. Niby nic szczegolnego bo opowiadał jej glownie o życiu w świecie ludzi.
- A wiec moja droga byłem policjantem. To osoba która strzeże prawa, lapie zbiorów i mordercow, wyjaśnia zagadki i to wszystko za śmiesznie niską pensje. Nie ma się własnego zycia. Praca ta zabiera praktycznie caaly czas. Wstaje sie o świcie i wraca w nocy. W dodatku w Anglii ciagle albo pada albo jest mgla gęsta jak zupa mleczna. Ludzie ciagle gdzieś się spieszą, są zapatrzeni we własne potrzeby i są dość ślepi na potrzeby innych. I te wszystkie nowinki techniczne.. To naprawdę całkiem inny świat. Mógłbym całymi dniami opowiadać Ci o tamtym świecie rzeczy w które ciężko uwierzyć. Dajmy na przykład samochody. To takie metalowe puszki tylko bardziej prostokatne. W srodku masz fotele, ogrzewanie i klimatyzacje i co najdziwniejsze... To samo jeździ. Owszem trzeba wlewać mu w taki specjalny otwor specjalny plyn który nazywają olejem silnikowym ale tak to wsiadasz do środka, wciskasz coś co nazywają sprzeglem i ruszasz taka wajchą i to jedzie. Kieruje się to kierownicą. Czyli takim kółkiem które jest jakoś połączone z kołami i nimi steruje. - mial nadzieję że jej nie zanudzil. Chciał w jakiś sposób przybliżyć jej świat ludzi gdyż wydało mu się w barze że ona tam nie była. Skąd ten wniosek? Zdziwienie na jej twarzy? Ciekawość w oczach? Przeczucie? Sam nie był pewien. Gdy dotarli do murów posiadłości podszedł do bramy. Dało się ją otworzyć tylko na jeden sposób. Chris wyciągnął lewą rękę i przyłożył dlon do bramy. Miejsce w ktorym jego skora zetknela sie z metalem rozjarzylo się na niebiesko. Słychać było jakis szczęk i ruch mechanizmu. Brama otworzyla sie.
Przed nimi ciągnęła się oświetlona dzięki latarniom po bokach, droga wprost do samego domu. Szli nią już trochę szybciej gdyż zmarzl i w sumie to zglodnial. Skoro mu było zimno to Iris też musiala neizle zmarznac. W końcu była od niego drobniejsza. Caly budynek był od zewnątrz oświetlony jednak w środku nie paliła się ani jedna lampa. Rory podbiegł pod drzwi wejściowe i szczekając czekal az jego pan je otworzy. Marionetkarz puścił wiec rękę basniopisarki i odkluczyl drzwi. Otworzyły się trochę skrzypiac. Mężczyzna przepuścil kobietę w drzwiach.
- Czuj się jak u siebie - uśmiechnął się lekko nerwowo. Trochę się stresować zaczął. Pozapalał świece i lampy, rozpalil w kominku gdyz nawet w srodku budynku było zimno. Białe powierzchnie nie sprzyjają lapaniu ciepła słońca. Ściągnął wtedy kurtke i rzucił ją na kanapę. Rory ułożył się na dywanie przed kominkiem, rozkładając się niczym żaba na liściu.
Odwrócił się do kobiety i wtedy zaburczalo mu w brzuchu.
- Coooz. Zglodnialem trochę. Przekasisz coś? Co powiesz na nalesniki z twarogiem i brzoskwianiami? - chciał dobrze przed nią wypaść więc naprawdę się starał by dobrze się czuła.Iris - 23 Październik 2016, 00:50 Przez całą drogę trzymał ją pod ramię. Czuła się w jego towarzystwie fantastycznie, cały czas słuchała opowieści. Nie mogła się nadziwić temu co słyszała. Samo-co? Samo chodzacze? Puszki które jeżdżą? Mało rozumiała ale starała się nie robić dziwnych min, czasem kiwała głową udając, że rozumie. Bardzo chciała wyjść na mądra. Była, ale słuchając tych dziwów czuła, że musi Terremu pokazać, że stara się to wszystko ogarnąć.
Wieczór był chłodny, przytuliła się do jego ramienia. Jej płaszcz nie był ocieplany, chyba czas zainwestować w jakiś cieplejszy ciuch... Kto wie, może nawet zabierze ze sobą Terrego? Nie, głupi pomysł. Faceci nie lubią zakupów, nudzą się. No nic, Iris kupi ciuch sama i najwyżej później zapyta go o zdanie.
Chwileczkę...Dlaczego snuła już tak odważne plany? Przecież Terry mógł zaprosić ją tylko na jedną noc, mógł liczyć na jednorazową przygodę. Iris zganiła się w myślach. Nie może z góry zakładać, że Marionetkarz zechce się zaprzyjaźnić.
Przez całą drogę słuchała go, nie przerywając. Miał bardzo przyjemny głos, była mu wdzięczna za to, że postanowił się otworzyć. Był skryty, tajemniczy...
Gdy dotarli do bramy, puścił ją by otworzyć wrota. Miały ciekawy mechanizm, reagowały na jego dotyk. Rory pognał przodem, pokazując drogę.
Iris rozglądała się na boki ale w ciemności niewiele widziała. Alejkę otaczały światła ale nie widziała niczego poza brukiem. Szkoda, ale przecież jutro też jest dzień. Jutro zobaczy co otacza dom.
Posiadłość z pewnością była ogromna bo prowadzący do niej podjazd był długi. Nie pomyliła się bo gdy doszli do budynku jej oczom ukazał się wielgachny dworek. Terry musiał być bogaty...
Westchnęła przypatrując się budowli. Za dnia pewnie musiała być piękna.
- Jej, ale duży dom. - wyrwało jej się. Dobrze, że już dotarli bo kobieta odrobinę zmarzła. Przechodząc przez próg domu przypomniała sobie, że nie ma nic na przebranie... Kurcze. Nie przemyślała trochę tego nocowania. Ale przecież nie mogła mu odmówić! Nie chciała!
Wnętrze domu zaparło jej dech w piersiach. Kiedy Terry zapalił światła oniemiała. Oczy zaświeciły jej się jak u małej dziewczynki stojącej przed sklepową witryną cukierni. Okręciła się dookoła podziwiając meble, obrazy, wszystko!
- Ale tu pięknie! - powiedziała nie kryjąc zachwytu - Dziękuję że mnie tu zaprosiłeś. Nigdy wcześniej nie widziałam tak cudownego domu.
Gdzieniegdzie widać było delikatny cień kurzu, widać brakowało tu kobiecej ręki. No właśnie... Terry mieszkał tu sam? W tak wielkim domu? Postanowiła nie być wścibska, zapyta o to kiedy indziej.
Odwiesiła płaszcz i kapelusz bo w domu zrobiło się cieplej. Podeszła do Terrego i nie zważając na nic, przytuliła go mocno. Była niższa dlatego policzek oparła o jego pierś. Miała nadzieję że jej nie odepchnie.
- Wiesz, sama nie mam domu. Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. Dzięki tobie nie będę musiała nocować w smutnym, pustym hotelu. - powiedziała cicho. To była prawda, kobieta nie miała dokąd wracać. Nocowała w hotelach, gospodach i gdzie się tylko dało, oczywiście zawsze pod dachem. Miała pieniądze na zapłacenie za nocleg, nigdy nie spała na ulicy.
Puściła go szybko, nie chciała nadużywać jego cierpliwości ani przekraczać granicy dobrego wychowania. Nie mogła rzucić mu się na szyję...mimo że najchętniej tak by właśnie postąpiła.
Rozglądnęła się dookoła a gdy usłyszała ciche burczenie uśmiechnęła się do mężczyzny i zachichotała cicho, kulturalnie zakrywając usta dłonią. Chyba był głodny.
Jego propozycja posiłku brzmiała fantastycznie. Iris nie potrafiła zbyt dobrze gotować, szkoda bo może ładniej z jej strony byłoby jakby to ona coś upichciła.
- Brzmi pysznie! - powiedziała, uśmiech nie schodził z jej ust.
Mimo, że powiedział by czuła się jak u siebie, Iris była trochę zawstydzona i postanowiła, że pójdzie tam gdzie mężczyzna. Jeśli Terry skieruje do kuchni, to ona za nim. Kto wie, może na coś się przyda? Obierze brzoskwinie albo...umyje garnki?Terry - 23 Październik 2016, 20:17 A wiec dom się jej spodobał. To chyba dobrze. Mu samemu był obojętny. Zimny i pusty. Rory trochę wypełniał te pustkę ale jednak to nie to samo co żywi ludzie szwedajacy się po domu. Zapach świeżej kawy z rana, kawy którą ktoś Ci zrobił. Kłótnie o łazienkę... Cokolwiek byle nie ta cisza.
Nagle kobieta go przytuliła. Było to dla niego tak niespodziewane że przez chwile w ogóle nie zareagował. Po chwili jednak się zreflektował i objął ją. Była niższa od niego. Czuł jej gorący oddech na swoim torsie. Było to urocze. Tak. Az sie uśmiechnął. Sam siebie w tym momencie nie poznawał. W środowisku uchodził za zimnego flirciaza. Takiego co zalicza panienke i zostawia bez słowa. A tu proszę. Taki drobny gest a ciepło mu się na sercu zrobiło. Trochę żałował że się od niego odsunela. Mógłby tak zostać dłużej.
Na wzmiankę o tym że Iris nie ma domu, zmarszczyl brwi. Nie było to nic złego jednak wiedział doskonale jak to jest nie posiadać swoich czterech kątów. Za jej słowami kryło się chyba coś jeszcze. Skoro nie miała domu... Czyżby to znaczyło że nie ma rodziny? A jeśli tak to dlaczego? Miał do niej sporo pytań. Chciał poznać tę intrygująca kobiete.
- Wiesz. Może Cie nie znam i może uznasz że to absurdalne. Jednak jeśli będziesz chciała możesz tu nocować. Ten dom i tak stoi praktycznie pusty. To tylko taki pomysł. Nie czuj się do czegoś zmuszona - No to wypalił jak filip z konopi. Pewnie teraz zwieje gdzie pieprz rośnie. Nie zdziwił by jej się. W końcu ledwo co się poznali a on jej zaoferował że może tu sypiac jeśli by tego chciała. Bałwan.
Słysząc ze baśniopisarka sama tez cos chetnie zje klasnal w dlonie. Podszedł do gramofonu i puścił płytę która akurat była wsadzona. Po pomieszczeniu rozszedl się przyjemna dla ucha muzyka. https://www.youtube.com/watch?v=w40ushYAaYA
Podwinal sobie rekawy koszuli i usmiechajac się łobuzersko, zawiazal sobie fartuch na biodrach. Wziął też drugi fartuch i zawiązał go na biodrach Iris jeśli nie powiedziała ze nie chce czy że sama to zrobi. Wyciągnął z mrożącej szafki niedaleko piecyka mleko, brzoskwinie, twaróg i jajka a z szafki nad zlewem wyciągnął mąkę, cukier oraz pare lasek wanili. Położył to wszystko na blacie. Wyciągnął też wysoką miskę oraz małą, trzepaczkę, talerzyk średniej wielkości oraz dwa duże talerze by mieć na czym podać to wszystko.
- No to teraz się pobawimy skarbie - puscil jej oczko. Wsypal do wysokiej miski mąkę, wbil jajka i wlal odpowiednią ilość mleka. Zabrał się za mieszanie tego. Była to mozolna praca gdyż musiał zrobić to tak by ciasto było bez grudek.
- odbierzesz i pokroisz w drobną kostkę brzoskwinie? Nóż znajdziesz w tej szufladzie - wskazal kolanem że chodziło mu o szufladę tuż obok niego. Podgwizdywal melodie która leciała i przyglądał się Iris, roziskrzonymi oczami. Rory przyczłapał się do kuchni, zaciekawiony wszystkimi dźwiękami i usiadł niedaleko ich dwojga.
Gdy ciasto było już gotowe, położył miskę kolo czegoś co było podobne trochę do tkzw kuchenek w świecie ludzi. Tutaj polegało to na napaleniu w piecu pod płytą. Ta sie nagrzewa przez ogień i działa w taki sam sposób co kuchenka. Otworzył słoik z twarogiem i wysypał to do miseczki.
- Uwielbiam gotować. Jest to przyjemne a jak jeszcze gotuje się dla kogoś i to temu komuś smakuje... Naprawdę świetne uczucie. W dodatku podczas gotowania ma się wielkie pole do popisu. Można ugotować tyle rzeczy. Można eksperymentować i ogólnie. To jest dopiero magia - mówił gniotac widelcem twarog z odrobina cukru i skruszonymi laskami wanilii. Naprawdę uwielbiał gotować. Dawno tego nie robił. Dla samego siebie nie chce się czasem robić jedzenia. Zazwyczaj jadal wiec na miescie.
- Lubisz gotować? Albo masz coś co szczególnie lubisz robić? - dawno nie miał tak dobrego nastroju. Usmiechal sie, żartował i był rozmowny. Co taka kobieta potrafi zrobić z mężczyznom? Rany!Iris - 23 Październik 2016, 21:34 Jego reakcje bardzo jej się podobały. Nie odtrącał jej, nie krzywił się i nie komentował złośliwie jej entuzjazmu. Poczuła się pewniej, już nie bała się że go odstraszy. Mogła być sobą, nie musiała udawać kogoś kim nie była.
Jego propozycja była... Śmiała. Iris nie spodziewała się tego. Co więcej, poczuła, że wymusiła na nim tą decyzję. Źle wyszło... Pewnie myślał teraz że jak bezdomny żebrze o dach nad głową...
Z drugiej strony, ucieszyła się że wyciągnął ku niej rękę. Nigdy nie prosiła o pomoc, nie bezpośrednio. Pewnie kiedyś skorzysta z noclegu tutaj. Ale nie często, nie będzie nadużywać gościny. Chyba że Terry sobie tego zażyczy.
- Dziękuję Terry. Jesteś kochany! - podeszła do niego jeszcze przed skierowaniem się do kuchni i...dała mu buziaka w policzek. Musiała się wspiąć na palce by sięgnąć jego twarzy. Poczuła fakturę jego skóry i delikatny, męski zapach.
Muzyka którą puścił była świetna. Od razu wpadała w ucho, nie musiało minąć sporo czasu a Iris zaczęła nucić “Du bi du du, du bi du bi du du” naśladując śpiewaka z płyty.
Pozwoliła by zawiązał jej fartuch, ucieszyła się, że pozwoli jej uczestniczyć w gotowaniu. A jego słowa o zabawie i określenie “skarbie” sprawiły, że kobieta uśmiechnęła się szeroko i tanecznym krokiem podeszła do mężczyzny.
Kręcąc biodrami w rytm muzyki, patrzyła na ręce mężczyzny, chciała zapamiętać każdy krok po kroku. Nie umiała dobrze gotować, zrobienie kanapek to chyba żadna filozofia...
Cały czas nuciła, próbowała też tańczyć nawet wtedy gdy poprosił ją by przygotowała owoce. Gdy podeszła do szuflady i znalazła się obok mężczyzny, położyła mu dłoń na ramieniu, drugą wyjęła nóż. Z muzyką na ustach zabrała się za odbieranie i krojenie. Szybko sobie z tym poradziła.
Wysłuchała jego słów do końca, była bardzo szczęśliwa bo Terry wydawał się być rozluźniony. Był bardzo sympatycznym mężczyzną, smutek gdzieś zniknął, Terry żartował, puszczał jej oczko, flirtował w niewymuszony sposób.
- Ja gotuję dość marnie. Nigdy nie miałam okazji się nauczyć. - powiedziała - Ojciec nigdy nie wymagał wymyślnych potraw, wystarczały kanapki. - wyruszyła ramionami uśmiechając się przepraszająco - A potem miał już inną kucharkę. - urwała. Nie spostrzegła tego że powiedziała mu przypadkiem kawałek swojej historii. Popatrzyła na niego uważnie chcąc poznać jego reakcję. Po chwili ciszy postanowiła jednak nie ciągnąć tematu.
- A teraz jestem sama. Nie gotuję, bo nie mam gdzie jak już mówiłam. - powiedziała ale nie było słychać smutku, mówiła swobodnie z uśmiechem na ustach - Jak dotąd nie miałam też komu... - dodała patrząc na niego znacząco. Miała nadzieję, że go nie speszy, że nie posuwa się za daleko.
- Ale nauczę się! Kiedyś coś ci ugotuję, ocenisz czy robię postępy. - mrugnęła do niego - Postaram się zrobić coś jadalnego.
Powróciła do nucenia i tańczenia. Może nie wychodziło jej to najlepiej ale przynajmniej była sobą. Świetnie się czuła w jego towarzystwie.
Pytanie Terrego zbiło ją z tropu. Może brzmiało jak pytanie łatwe ale było dla niej ciężkie. Musiała się zastanowić nad odpowiedzią.
- Lubię podróżować. Często chodzę na spacery. - powiedziała w końcu - Jak chcesz to kiedyś możemy wybrać się razem, znam kilka fajnych miejsc. Kiedyś lubiłam też pływać, żeglować. Urodziłam się na statku, mam morze we krwi. - uśmiechnęła się łobuzersko.
Wspólne gotowanie bardzo jej się spodobało. Mało robiła, głównie kręciła się po kuchni i patrzyła mu na ręce. Po kuchni rozchodził się fantastyczny zapach świeżej wanilii. Kuchnia dzięki muzyce i całej powstałej atmosferze zrobiła się ciepła i przytulna. Iris czuła się jak w domu, a przynajmniej tak wyobrażała sobie dom.
- Masz jakąś ulubioną potrawę, Terry? - zapytała podchodząc i dotykając jego łokcia by zwrócić na siebie uwagę. Patrzyła mu przez ramię jak smażył naleśniki.Terry - 24 Październik 2016, 15:12 Pocałunkiem w policzek zaskoczyła go co nie miara. Nie spodziewał się tego z jej strony. Nie mniej jednak spodobało mu się to. A przez głowę przyleciała myśl : Szkoda że tylko w policzek...
Ucieszył się że nie zwiala. Co mało! Przyjęła jego propozycje dość entuzjastycznie. Rozluźnił się nieco dzięki temu. Ona chyba też się dobrze bawiła. Podśpiewywała i trochę tańczyła. Nie ukrywał że mu się to podoba. Ugniatajac twaróg przyglądał się jej poczynaniom. Co za kobieta! - Gotowanie to nic trudnego. Zazwyczaj wystarczy pilnować by nie przypalic wszystkiego i doprawić tak jak się lubi - nie miała dla kogo gotować. Posłał jej uśmieszek. Czyli znaczy to że jest samotna i w tym aspekcie. Dobrze ze sama to powiedziała. Sam by chyba się na to nie odważył. Byłoby to chyba nachalne a już zbytnio się jej z buciorami wpiernicza.
Gdy kroila brzoskwinie zaszedł ja od tyłu, nachylil do jej ucha i szepnął :
- Póki mnie nie otrujesz będzie dobrze - po czym odsunął się i zaśmiał. Odłożył miskę z twarogiem i rozpalil w piecyku. By sprawdzić czy płyta jest już wystarczająco gorąca naciapal na nia trochę wody która skwierczac prawie od razu wyparowala. Znak był to że można zabrać się za smażenie. Położył patelnie na płycie, wcześniej nalewajac na nia trochę oleju. Widząc że kobieta skończyła kroić owoce, nalal na patelnie ciasto.
- Podróże? No no no. Ciekawe zainteresowanie. Sam dużo spaceruje i głównie się szwędam z Rorym po całej krainie Luster czasem wpadam też do Szkarłatnej Otchłani. Nie za często jednak. Nie przepadam za żołnierzami strzegacymi bramy. Kiedyś miałem pewne nieprzyjemności przez nich bo w tych ich wytresownaych mozdzkach nie ma miejsca na logike - mowiac to smażyl jednocześnie nalesniki. Zmarszczyl lekko brwi an wspomnienie tamtego dnia ale usmiech nie zniknął mu z facjaty. Tamta sytuacja była zabawna. Żołnierze nie wiedząc dlaczego rozwazali czy Chris przypadkiem nie jest kobietą. Powiedział to na głos, kladac juz czwartego nalesnika.
- Naprawdę nie wiem skąd im się to wzięło. No bo. Czy ja Ci wyglądam na kobiete? - śmiejąc sie rozłożył ręce pokazujac siebie gestem rąk. Jego fartuch troche upapral się ciastem, mial je tez na policzku ale nie wiedzial o tym. - Co najlepsze oni byli w tą dyskusje tak bardzo zaangażowani i tak bardzo poważni że nie zwrócili uwagi iż jakiś podejrzany typ przemknal kolo nich. Nie wiem w sumie co się potem działo. Jakoś udało im się ustalić że jestem napewno facetem i dotarłem do SO. Jednak no. Niechętnie od tamtej sytuacji się tam wybieram. - wrocil do nalesnikow. Morze we krwi. To bylo interesujące. W końcu z tego co wiedział to nie mają tutaj morza jako takiego. Chyba że chodziło jej właśnie o SO. Ciekawa osóbka się przed nim ukazywała.
Wpadł mu do pomysł by co nieco poduczyc ją gotowania. Miał smażyć akurat ostatni nalesnik. Odsunął się od patelni. - No choć tu do mnie. Pokaże Ci coś - jeśli podeszla objął ją od tyłu. Nalał kolejną porcje ciasta. Chwycił jej dlonie w swoje i zacisnal na rączce patelni.
- Trzeba po prostu pilnować by nie przywarlo. Bo wtedy po ptakach. - zaśmiał się cicho by przypadkiem nie ogluchla. Delikatnie potrzasal patelnia a ciasto po jakims czasie zaczelo sie ślizgac po patelni. Czyli moment na odwrocenie. - Uwazaj teraz - usmiechnal sie i podrzucił nalesnikiem.Iris - 25 Październik 2016, 13:50 "Wspólne" gotowanie tylko wzmogło jej apetyt. I nie tylko na naleśniki które Terry zaczął smażyć.
W kuchni rozchodził się zapach wanilii, ale ona szukała innego. Jego zapachu. Subtelnej woni eleganckiego, zadbanego mężczyzny. Może dlatego niby to spontanicznie, przysuwała się do niego i pragnęła kontaktu.
A najlepsze były chwile gdy on sam do niej podchodził, zbliżał się na taką odległość, że mogła dokładnie przyjrzeć się wszystkim jego zmarszczkom mimicznym. Były jak wyraźny druk, książka która skrywa historię. Iris mogła tylko wyczytać, że był tam smutek...ale też i uśmiech. Ach, szkoda, że wie o Terrym tak mało.
Oboje byli rozluźnieni i to właśnie było w tym wszystkim najfajniejsze! Zapomnieli o problemach dnia codziennego, odłożyli na bok rozterki, dobrze się bawili. Zupełnie jakby wrócili do młodzieńczych lat, kiedy to jest się tylko z metryki dorosłym. A w głowie same wygłupy.
- Nigdy nie byłam w Szkarłatnej Otchłani. - powiedziała patrząc na niego uważnie - To miejsce kojarzy mi się z taką... czerwoną pustynią w trakcie burzy piaskowej. - wzdrygnęła się - Nigdy nie miałam potrzeby by się tam wybrać... I skoro mówisz, że pilnujący wejścia żołnierze są dosyć tępi, to raczej nieprędko się tam wybiorę. - zaśmiała się.
Kiedy zaczął opowieść o tym jak wzięto go za kobietę, początkowo Iris tylko się uśmiechała. Kurcze... Czy to w ogóle możliwe by takiego rosłego mężczyznę pomylić z kobietą?
- Haha, wiesz, jakby cię przebrać w sukienkę i zgolić bródkę... - zaczęła się droczyć - Niee. Nigdy w życiu, nawet w jednym procencie nie wyglądasz jak kobieta! - wybuchnęła śmiechem - Jak oni w ogóle mogli cię pomylić? - otarła łzę która w trakcie śmiechu pojawiła się w oku i podeszła do Terrego. Kokieteryjnie zakręciła biodrami (najlepiej jak umiała!), położyła mu dłoń na ramieniu po czym palcami zjechała po jego ręce w dół.
- Chyba musieli być ślepi. - powiedziała ściszonym głosem - Jesteś przecież bardzo męski. - puściła mu zalotnie oczko i odeszła kilka kroków.
Szybko jednak wróciła do niego, bo Terry postanowił nauczyć ją robić naleśniki.
Podobało jej się gdy ją objął od tyłu i swoje duże ręce położył na jej drobniejszych. Zmrużyła oczy.
Bardzo starała się skupić na naleśnikach. Próbowała obserwować patelnię... Ale jakoś nie mogła się skupić. Był jak magnes a teraz gdy stał tak blisko, otaczał ją z każdej strony, trzymał niemalże w szachu, Iris czuła przyjemny dreszcz. Jakby impuls elektryczny przeskakiwał między nią i Terrym.
Dotyk jego ciała był cholernie przyjemny. Miał twardą klatkę piersiową, pewnie dużo ćwiczył, mocne, pewne ręce.
Żałowała, że nie może pozwolić sobie na więcej. Jakby to wyglądało? Łatwa, napalona dziewucha z ulicy wrypała się z buciorami do domu eleganckiego mężczyzny i jeszcze rzuciła się na niego z łapami jak wyposzczony potwór.
Odgoniła myśli w których rozbierała Terrego, ściągała koszulę, obsypywali się pocałunkami a potem...
Naleśniki! Nie wolno przypalić! Zagryzła usta, chcąc skupić się na patelni. Dobrze, że Terry ją ostrzegł przed przerzutem bo pewnie by się trochę wystraszyła - myślami błądziła gdzie indziej, dlatego taki niespodziewany przerzut wywołałby jakąś dziwną reakcję u kobiety.
- Super! - powiedziała zachwycona. Sama nigdy nie próbowała takich sztuczek, jej ojciec jeżeli już chciał coś do jedzenia to musiała to przygotowywać szybko i bez zbędnych ceregieli.
To był już ostatni naleśnik. Iris korzystając z tego, że z drugiej strony musiał się chwilę podpiec, odwróciła się ku twarzy mężczyzny.
Byli tak blisko siebie. Dzieliły ich centymetry. Patrzyła mu w złote oczy, na jej policzki wykwitły rumieńce. Czyżby idealny moment na pocałunek?
Iris palcem prawej dłoni starła z jego szorstkiego policzka ciasto którym się poplamił. Zachichotała cicho.
- Widzę, że jak gotujesz, to angażujesz do tego całe ciało. - powiedziała z błyskiem w oczach.
Taka okazja, a ona zamiast postawić wszystko na jedną kartę i całować... gada do niego o tym, że się ubrudził.
Albo była dobrze wychowana...albo głupia.Terry - 25 Październik 2016, 16:02 Zapachy unoszące się po kuchni wzmogły jego apetyt. Jednak co się dziwić? W końcu jedyne co dziś zjadl to grzanka na śniadanie którą dokończył za niego pies.
Jak na podróżnika, fakt ze Iris nie była w SO trochę go zaskoczył. W sumie określenie jej jako czerwonego pustkowia było trafne. W końcu wszystko tam było czerwone, nie było cyklu dnia i nocy co, gdy się dłużej tam przebywa, wywołuje ponury nastrój. Ludzie stamtąd się wywodzący mają tendencje do bycia smutnymi ponurakami. Sam się tam właśnie wychował. Sam. Tak. Może i miał rodziców ale co z tego skoro żadne z nich nie zwracało na niego szczególnej uwagi? Ojcu nie miał nic za złe, rozumiał dlaczego ten wolał pracę niż przesiadywanie z zachalna do nieprzytomności żoną i synem w okresie buntu.
Śmiech kobiety sprowadził ją na ziemie. Był miły dla ucha i powodował że on sam się uśmiechał. To ich przekomarzanie się było powiewem czegoś nowego. Przez lata w taki sposób nie rozmawiał z kobietą. Skąd mu to się brało? Kij wie. Zamykał się emocjonalnie na każdą osobę. A tu proszę. Poznaje przypadkiem basniopisarke z którą się nie nudzi i która wydobywa z niego to co schował za kurtyna.
Gdy do niego podeszla nie potrafił odwrócić od niej wzroku. Kusiła go i nie ukrywał faktu że mu się podoba. Gdy poczuł jej dotyk na swojej ręce miał ochotę ją podnieść i... Cholera by Cie napalony staruchu
Bardzo męski? Przeczesal palcami swoje włosy. Ta uwaga mile połechtała jego ego.
Gdy w końcu dała mu się objąć, specjalnie nachylil glowe tak ze byla tuz kolo jej ucha. Zapach Iris połączony z wanilia nęcił go tak że z chęcią by ucalowal ją w te szyje. Szczęście że naleśniki odwracaly jego uwagę. Nie uważał podrzucania naleśników za coś specjalnie interesującego ale skoro kobiecie się to spodobało co wyraziła jednoznacznie, wszystko było w porządku. Odłożył nalesnik na sterte na talerzu. I właśnie wtedy Iris odwrocila sie w jego stronę. Teraz nie miało co rozpraszać jego uwagi. Wpatrywał się urzeczony w jej roześmiane oczy. Słysząc jej uwagę na temat wczuwania się w gotowanie roześmiał się głośno odchylajac glowe w tył. Ubabrał się ciastem! Jak jakiś dzieciak. Nie czuł się jednak z tym źle. Wręcz przeciwnie. Zawsze był uważany za poważnego i statecznego ponuraka, może czas to zmienić?
Pokręcił głową i przyciągnął dekikatnie Iris do siebie. Rumieniec na policzkach dodawał jej uroku. Założył jej włosy za ucho i schylil się trochę po czym szepnął do jej ucha:
- Do twarzy Ci z uśmiechem - wyprostował sie tak że miał twarz naprzeciw jej. Widział teraz dokładnie jej zjawiskowe oczy, pełne i kuszące usta, zadarty nos, rumiane policzki i radość w całej twarzy. Nie myślał w tym momencie. Nachylil sie, złapał jej brodę i podniósł trochę ku górze po czym pocałował ją. Ostrożnie by jej nie spłoszyć, dlon z jej brody przełożył na policzek i kciukiem ją po nim gładził. Miała tak delikatne usta! Przymruzyl oczy ale tak by nadal ją widzieć.Iris - 25 Październik 2016, 18:40 Najwidoczniej oboje byli głodni. I wcale nie chciało im się jeść. Nie chciało im się pić...
Pragnęli siebie, każdy ich ruch był zmysłowy. Terry hipnotyzował ją całym sobą, miała nadzieję, że nie domyślił się jak bardzo chciała by go w tej chwili dostać. Dostać jego uśmiech, pocałunki, uwagę, dotyk tych szorstkich, męskich dłoni.
Kiedy odłożył ostatni naleśnik, była gotowa by nałożyć przygotowane wcześniej brzoskwinie. Było ich dużo, może nawet za dużo... Ale owoców nigdy za wiele.
Nie spodziewała się, że ją do siebie przysunie. Nawet o tym nie śniła... Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma, błyszczały lekko. Rumieniec na policzkach pogłębił się.
- Terry... Ja... - wydukała gdy powiedział komplement. Nie dokończyła bo nagle czas jakby zwolnił. Widziała zbliżające się ku niej złote oczy, dokładny zarys bródki, wąskie lecz kuszące usta.
I stało się. Gdy tylko ich usta zetknęły się, Iris poczuła jakby coś w jej wnętrzu eksplodowało. Ogarnęła ją nagle euforia.
Ręce zarzuciła na jego ramiona, dłonie wplotła w brązowe włosy. Były miękkie i gęste, głaskała go i czochrała, nie odrywając od niego ust.
Odstawiła nieśmiałość na bok. Przylgnęła do niego mocmocniej, pogłębiając pocałunek. Stał się bardzo namiętny, Iris modliła się w duchu by Terry nie przerwał, nie odskoczył jak poparzony .
Całowała najlepiej jak umiała. Bródka mężczyzny drapała przyjemnie jej skórę, czuła wyraźnie jego męski, nęcący zapach. Co za facet!
Nogi miała jak z waty. Jeszcze przed chwilą taka scena pojawiła się w jej głowie a teraz? Na jawie! Naprawdę się całują.
Zamknęła oczy chcąc smakować tą chwilę, rozkoszować się każdą sekundą.
Nie przerywając, przeniosła dłonie na jego pierś, chwyciła kołnierzyk jego koszuli i rozpięła kilka guzików, korzystając z tego, że Terry był nią zajęty. Dotknęła skóry torsu. Ach, dreszcz który nią wstrząsnął był jednoznaczny. Zaczęła wodzić palcami po jego piersi aż nagle natrafiła na jakiś wisiorek. Chwyciła za niego chcąc przyciągnąć mężczyznę do siebie. I zamarła. Na łańcuszku...był pierścionek.
I choć nie przerwała pocałunku, mógł wyczuć, że coś się zmieniło.
Iris wystraszyła się.Terry - 25 Październik 2016, 20:34 Trudno było mu panowac nad sobą. Tym ja go złapała za włosy, ja go drapala i boze, jak calowala powodowała że jego hamulce coraz trudniej było mu utrzymać. Słodka i w pewien sposób drapieżna. Wesoła i kusząca. Rany! Naprawdę aż dziw że taka kobieta chadza samotnie przez życie.
Nalesniki odeszły u niego w niepamiec. Głód gdzieś zniknął ale jednocześnie pojawił się inny. Pragnął jej. Jej ust, jej oczu, jej dloni, jej ciała, jej całej. Niebywałe.
Usta Iris były takie delikatne. Odgarnal jej włosy do tyłu i z pocalunkami zjechal wzdłuż szczeki a później szyi. Jego ręce spoczywały teraz na tali baśniopisarki, bawiąc się splotem jej gorsetu. I wtedy gdy odpiela od gory trochę koszule, gdy poczuł jej lekko zimne dlonie na swoim ciele, gdy zadrzal nie do końca z zimna, wyczuł jakąś zmianę. Nie od razu zrozumiał o co może chodzić. I wtedy dotarło do niego co ma na szyi. Obrączka. Oderwał usta od jej ciała i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie musisz się tym zamartwiac. To bylo kiedyś i nie jest istotne w tym momencie skarbie- poglaskal ją po policzku a nosem trącił jej nos, w który następnie ja pocałował. Rozumiał czego dziewczyna mogła się obawiać. Bo co mogła sobie pomyśleć? Jest w jednoznacznej sytuacji z mężczyzną i nagle trafia u niego na obrączkę. Jednak skoro jest na naszyjniku powinna zrozumieć co to oznacza. Jednak w takich chwilach niewiele się myśli. A jak już to na pewno nie trzeźwo. Jego dlon z policzka zjechała na jej szyje, nachylil się i delikatnie musnal jej usta swoimi. Próbował tym sposobem wyczuć czy ma dalej kontynuować czy jednak zjedzą teraz naleśniki. Skoro jednak mu się nie oparła, nie odepchnęła go od siebie, pocałunek zyskał na intensywności. Ręce skierował ku jej pośladkom i nagle ją podniósł nie przerywając całowania. Gdy już zaplotla nogi mu na biodrach zaczął się przemieszczać w kierunku salonu. Było tu ciepło gdyż kominek zdążył nagrzac w pomieszczeniu. Rory chyba wiedział co się święci gdyż wbiegł po schodach na piętro. Christopher posadził dziewczyne na dłuższej kanapie samemu kucajac przy jej nogach. Tym sposobem prawie sięgał idealnie do jej twarzy. W świetle z kominka i świetle świec wyglądała jak mroczny anioł. Miała w sobie jakąś tajemnice, tyle do odkrycia. Uśmiechnął się, zakladajac jej niesforne włosy za ucho.
- Jesteś tego pewna? - nie chciał by po wszystkim poczula się skrzywdzona. Nie chciał by nie będąc pewną zdecydowała się na to tylko dlatego by go nie zawieść - Wiedz że nie zależy mi tylko na tym by Cie zaliczyć. Chce Cie bliżej poznać. Dawno nie miałem tak dobrego dnia wiesz? Spowodowałaś że ten przygnębiony facet wreszcie się uśmiechnął. I to nie jeden raz. Więc czy dojdzie między nami do czegoś więcej czy nie. To że chce Cie poznać nie zmieni się - Miał nadzieję że te słowa w jakiś sposób jej pomogą. Owszem pożądał jej. Ale nie tylko cieleśnie. Intrygował go jej charakter, interesowało go to co się kłębiło w tej jej slicznej głowie, to co czuła, co ją bawiło, co przeżyła, co lubi i długo by wymieniać. Oparł ręce na jej kolanach a na nich oparł brodę spoglądając w jej oczy.Iris - 25 Październik 2016, 21:14 Pierwsze co pomyślała po znalezieniu obrączki to poczucie winy. Terry miał żonę i mimo to spotykał się z innymi kobietami? To było mocno nie fair ale z drugiej strony... Żonaci są jeszcze bardziej pociągający. Tak już jakoś jest, jak kobieta wie że ma do czynienia z żonatym to podchodzi do tego inaczej. Tacy mężczyźni są zazwyczaj bardziej doświadczeni i delikatni.
Jego zapewnienie, że wszystko jest w porządku i prośba by się tym nie przejmowała skutecznie przytłumiły jej wyrzuty sumienia. Zaczęła inaczej o tym myśleć. Bo skoro powiedział, że to nie ważne...
Chwileczkę. A dlaczego nosił obrączkę na szyi a nie na palcu. I gdzie była jego żona? Przecież małżonkowie mieszkają zazwyczaj razem. A Terry ma taki duży dom...
Mężczyzna całował obłędnie. Wzdychała zachwycona, nie mogła mu się oprzeć. Był jak tajemnica która zapraszała by ją odkryć. Pociągał ją jego smutek, głęboko ukryty w jego sercu ale jego uśmiech był równie podniecający. Gdyby miała wybrać czy woli tajemniczą melancholię czy jego śmiech...wybrałaby śmiech. Niech śmieje się, ma wtedy takie urocze zmarszczki wkoło oczu.
Pozwalała się całować, chciała więcej. Nie protestowała gdy ją podniósł i przeniósł na kanapę. W pomieszczeniu było ciepło, kominek wesoło trzaskał. Ciepło... Gorąco.
Iris miała przyspieszony oddech. Czuła motyle w brzuchu, rumieńce były intensywne, naskórze pojawiła się gęsta skórka.
Zdziwiła się że Terry nie położył się z nią, ale to co po chwili usłyszała było bardzo ważne. Poczuła w sercu ciepło, mężczyzna był taktowny i jego troska bardzo jej się spodobała. Zapewnienie o tym, że go zainteresowała i to nie tylko cieleśnie, wywołało szczery uśmiech na jej ustach.
Pociągnęła go za kołnierz na kanapę. Tak, by zawisł nad nią, by widziała dokładnie jego twarz i te hipnotyzujące, piękne, złote oczy.
- Jestem pewna, Terry. - powiedziała cicho - Ja też chciałabym cię bliżej poznać. Działasz na mnie w niesamowity sposób, czuję że przy tobie nie będę musiała udawać kogoś kim nie jestem. - dodała mrużąc oczy - Czuję się przy tobie bezpiecznie, to niesłychane prawda? Znamy się kilka godzin... - przyciągnęła go i pocałowała dotykając dłońmi jego policzków.
Pocałunek nie trwał długo bo kobieta coś sobie przypomniała.
- Wiesz... Nie chcę byś zrozumiał mnie źle... Ja chcę tego. - zaczęła odrobinę zawstydzona - Ale ja jeszcze nigdy nie... To znaczy... To będzie mój pierwszy raz. - uśmiechnęła się przepraszajaco. Nie wiedzieć czemu było jej trochę wstyd. Nie miała szesnastu lat, była przecież starsza.
Patrzyła na Terrego czekając na to co powie. Oby tylko nie zrezygnował! Zawsze wyobrażała sobie swój pierwszy raz jako cudowną chwilę z silnym, stanowczym ale delikatnym mężczyzną. Czuła że Terry może nim być, po co psuć okazję?
- Terry... Chcę tego. Z tobą. - szepnęła - Tylko proszę, nie zostawiaj mnie potem. Nie chcę być znowu sama. - poprosiła. Nie, jej ochota wcale nie minęła. Apetyt rósł w miarę jedzenia a oni nawet nie zaczęli “głównego dania” prawda?
Nieśmiałość związana z tym, że jest dziewicą sprawiła jednak, że Iris wolała rozpocząć ucztę spokojnie. Najchętniej zdarłaby ubranie z niego i siebie i poszła na całość ale...to chyba nie najlepszy pomysł na pierwsze zbliżenie, co nie?Terry - 25 Październik 2016, 22:30 Serce zabiło mu szybciej gdy usłyszał że nie zrezygnowała. Nie chodziło o to że był starym napaleńcem co się potrzebuje wyładować. Po prostu brak odmowy z jej strony oznaczał że mu zaufała mimo że znali się te pare godzin ledwie, oznaczał że się go nie bała. W końcu nie raz słyszał od swoich partnerek że jest ponury do tego stopnia że to straszne. Nawet jeśli to bywa dla nich pociągające to jednak utrudnić potrafi wiele prostych spraw.
Tak więc gdy go pocalowala, przelał w to cały swój entuzjazm. Miała delikatne dłonie. Teraz wiedział że dobrze zrobił golac rano jeża który zrobił mu się na twarzy. To raczej by się jej nid spodobało.
Gdy przerwała nagle pocałunek od razu zaczął się zastanawiać nad tym czy zrobił coś nie tak. Jednak tym razem nie o to chodziło. Słysząc jej lekko rozedrgany i niepewny głos wyjawiajacy mu ten sekret, przytulił ją, gladzac po włosach. Dziewica. W sumie to by tłumaczyło jej co po niektóre reakcje.
Skoro to jej pierwszy raz musiał się zabrać do tego na spokojnie. W końcu jak to kiedyś powiedziała mu pewna osoba dla kobiet jest to coś naprawdę wyjątkowego i zapadającego w pamięć. Nie żeby u mężczyzn nie było podobnie. W końcu jest to dla nich swego rodzaju zaszczyt że kobieta obdarza ich swoim nie tknietym kwiatem. Prawda?
Słysząc jej nieśmiała prośbę, uśmiechnął się ciepło, znowu kucajac.
- Możesz mi nie wierzyć ale nie ośmieliłbym się zostawić takiego skarbu samego. Mogę się wydawać zimnym draniem ale jak to mówią... Nie oceniaj książki po okładce. Prawda? - usiadł obok niej i posadził sobie powoli na kolanach, twarzą do niego. Pocałował ją w dłoń następnie czoło i nos. Pogladzil ja po policzku i pocałował w usta. W międzyczasie rozwiązał jej gorset i ściągnął go z niej. Kobiety wyglądały świetnie w gorsetach owszem, widział jednak siniaki które one wywołują a większej części kobiet nie były one wcale potrzebne. Z tego co teraz poczuł trzymając dlonie na tali Iris po rzuceniu gorsetu na fotel obok, dziewczyna miała świetną figurę. Nic dodać nic ująć, chodzący seksapil. Nie zaprzestając całowania jej, wyciągnął jej ze spodni koszule. Powoli by jej nie wystraszyć aby przypadkiem, włożył pod nią swoje chłodne dłonie, którymi teraz delikatnie gladzil jej plecy. Jego tętno z każdą chwilą przyspieszało. Nie spieszył się. Chciał by dobrze to wszystko zapamiętała a i sam wolał smakowac tej chwili powoli niczym degustator wina. Gdy rozpial jej koszulę i ściągnął ją z niej (wylądowała tam gdzie gorset) przerwał pocalunek i przyglądał się jej.
- Jesteś taka piękna Iris - Czarny stanik wyglądał na niej naprawdę uwodzicielsko. Podkreślał to co winien podkreślać. Pocałował ją kolejno w usta, brode, szyje (przy niej zostając na dłużej) następnie w obojczyki. Mogła wyraźnie poczuć jak bardzo go rozplalila jak bardzo jego oddech był gorący.
Jednym sprawnym ruchem, położył ja na łóżku. On siedział przy jej nogach, ściągając z nich buty. Gdy juz się ich pozbył zalaskotal ją w stopę, uśmiechajac się przy tym. Nadal się nie spieszac zdjął jej spodnie. Wstał wtedy z kanapy i przyglądał się jej tak przez chwilę. Czarny komplef bielizny w polaczeniu z pończochami, na takim ciele. Może i oglądał juz naprawdę wiele kobiet ale od dawna nie czuł czegoś takiego. Mieszanina ekscytacji, niepewności i radości. Nachylil się nad nią i całując ją czy dotykając starał się jej przekazać to co w tym momencie czuł wzgledem jej osoby. To jak bardzo go pociagala i to jak bardzo jej pragnął. Podczas calego zbliżenia był dla niej delikatny jednak stanowczy. Czytał sygnały które mu dawała i spełniał jej ewentualne zachcianki by dać jej jak najwięcej przyjemności. Płonął dzięki niej. Czuł się jak kiedyś.
Po wszystkim przytulił ją, leżąca na jego torsie i przykryl dokładnie kocem, odgarniajac jej z twarzy wlosy.Iris - 25 Październik 2016, 23:24 Niczego nie żałowała. Owszem, czuła lekki strach, ale zapewnienia Terrego dodawały jej otuchy. Wydawał się być pewny siebie.
To było jak sen. I to taki w którym zdajesz się na kogoś, idziesz jak za przewodnikiem w górach. Pozwoliła by ją rozebrał, powiedział nawet komplement co bardzo jej się spodobało.
Po wszystkim położyła się na jego piersi i wsłuchała w bicie serca. Uspokajało się powoli, słyszała dokładnie każde pojedyncze bicie.
I tak jak obiecał, nie wygonił jej, pozwolił by przy nim została. Co więcej, przytulił i głaskał czule. Poczuła się śpiąca, najchętniej zasnęłaby w jego ramionach.
Ojciec powtarzał jej jak była młodsza, że znajomości nie zaczyna się od łóżka. Ale...Czy to mogło skończyć się inaczej? Zaprosił ją do siebie, ugościł, pozwolił nawet nocować kiedy tylko by chciała.
Wtuliła policzek w ciepłą skórę mężczyzny, uśmiechnęła się błogo.
- Dziękuję Terry. - powiedziała wodząc palcem po torsie. Co innego miała powiedzieć, była trochę zmęczona. To był ten dobry rodzaj zmęczenia, ale jednak - miała mało sił.
I byłoby pięknie, gdyby nie zdrajca numer jeden czyli jej brzuch który postanowił dać o sobie znać - zaburczał cicho. Zrobiło jej się tak głupio, że aż się zaśmiała. No tak, nie zjedli przecież naleśników.
Podciągnęła się wyżej tak, by ustami sięgnąć jego ust. Pocałowała go delikatnie, dłonią głaszcząc jego policzek. Gdy odsunęła twarz, dotknęła ciekawej bródki. Była zadbana i miękka.
- Jesteś może głodny? - zapytała uśmiechając się znacząco. Ona trochę była.
Jeśli Terry wyraził chęć jedzenia, Iris wstała, podniosła z ziemi jego koszulę, okryła się nią (zapinając raptem kilka guzików) i kręcąc biodrami, kocim sprężystym krokiem ruszyła do kuchni. Nie czekając na mężczyznę wzięła talerz z naleśnikami, owoce i twaróg i wróciła do Terrego. Położyła naczynia na stole, sama usiadła przy nim.
Wyglądał bosko. Trochę rozczochrany, z rozgrzaną skórą i wyrazem zrelaksowania na twarzy. Uśmiechnęła się szczerze. Tak, bardzo jej się podobał. Nie tylko z wyglądu.
Chcąc jeszcze przez chwilę poczuć się jak przed chwilą, położyła się na jego piersi, podpierając brodę ręką. Jego koszula która ubrała pachniała delikatnie nim i jego perfumami. Nie miała ciuchów na przebranie, nie wiedziała czy wypada prosić o coś na grzbiet. Swoje jakoś ogarnie żeby jutro nadawały się do użytku. A potem... No cóż. I tak chciała coś kupić.
Patrzyła ufnie w złote oczy Terrego. Chyba widziała w nich wesołe iskierki. A może jej się tylko wydawało?Terry - 26 Październik 2016, 18:27 Widział jak ciężko otwierała oczy. Chyba trochę ja wymeczyl. Nie miał jednak wyrzutów sumienia gdyż wyglądała na zadowolona. Co malo, podziekowala mu.
Gladzil ją wzdłuż ramienia, wpatrując się wprost w jej zielone oczy. Sam był lekko zmęczony i najchętniej wziął by prysznic i zasnął, z nią przy boku.
I gdy tak dał się ponieść wyobraźni pewien osobliwy dźwięk sprowadził go na ziemię. Burczenie jej brzucha przypomniało jego bebechowi że sam jest głodny wiec ten zaburczal mu w odpowiedzi. Zaśmiał się cicho, a jego brwi wygiely się przepraszajaco. Juz miał sam wstać by Iris nie musiala się ruszać gdy ona go ubiegła. Najpierw go pocalowala, osobiście chciał to przeciągnąć ale mu uciekła. Nie miał jednak nic przeciwko. Mógł dzięki temu podziwiać znowu jej ciało. Stała przez chwile, przed nim tak jak ją pan Bóg stworzył.
- Nie śmiem przeczyć - puscil w jej stronę oczko, a gdy ta narzucila na siebie jego koszule i niczym kotka, czmychnela do kuchni, on się podniósł i założył bokserki. Wstał po tym z łóżka i podszedł do barku z którego wyciągnął nalewke wiśniową. Powinna pasowac do naleśników
Wziął też dwa kieliszki specjalnie do nalewek przeznaczone i wrócił na kanapę, kladac wszystko na stoliku.
Położył się pod kocem. Gdy Iris wrocila miał zamiar usiasc jednak ona polozyla owoce, twaróg i nalesniory na stole i polozyla się tak jak lezala na nim wczesniej. Koszule miała zapieta niedokładnie wiec widział to i owo. Objął ją i szepnął :
- Wiesz. Wyglądasz cholernie seksownie w tej koszuli ale raczej niewygodnie by Ci się w niej spało. Dam Ci po kąpieli jakąś koszulkę. - pocałował ją w ucho następnie policzek i nos.
- Najchętniej to bym Cie nie wypuszczał z objec. Jednak nasze brzuchy by chyba wtedy zaczęły szczekac niczym Rory - zaśmiał się wesoło po czym usiadl tak by Iris siedziała mu bokiem na kolanach. Nalał nalewki do obu kieliszków po czym polozyl na nalesniku trochę twarogu i brzoskwin. Podniósł najpierw kieliszek i powiedział.
- twoje zdrowie Iris - po czym wypił trochę, czujac dokładnie jak płyn ogrzewajac mu gardlo splywa do żołądka. Chwycił wtedy nalesnik i ugryzl odkładając go na talerz. Mimo ze juz chlodne nadal byly pyszne.Iris - 26 Październik 2016, 23:08 Przyniosła naleśniki, Terry też był głodny. Co prawda były już zimne, ale takie były równie pyszne. Posmarowała jednego twarogiem i zwinęła w rulonik.
- Dasz mi coś do spania? Bardzo dziękuję! - ucieszyła się szczerze. Perspektywa spania w swoich ciuchach nie przedstawiała się najlepiej. Oczywiście mogła też spać nago ale jednak wolała się tak nie panoszyć. Powiedział jej by czuła się jak u siebie, ale nie wolno przesadzać.
Zjadła swoją porcję bo brzuch nie dawał jej spokoju i wygrywał swoją burczącą pieśń. Były fantastyczne. W połączeniu z brzoskwiniami tworzyłybardzo ciekawą kombinację - owoce były słodkie i soczyste więc sprawiały że twaróg nie “przytykał”.
Gdy mężczyzna wzniósł toast uśmiechnęła się do niego, przełknęła smakowity kęs i skinęła głową przyjmując go.
Jeżeli polał również jej, podniosła naczynie i odwzajemniła się również podnosząc “jego zdrowie”. Upiła trochę, słodka nalewka była mocna ale pyszna.
Iris była trochę zmęczona i obolała, miała prawo. Przez jej myśl przeleciało nieprzyjemne pytanie “Czy nie postąpiła zbyt pochopnie?”. Szybko odgoniła myśl, dlaczego ukłuły ją wyrzuty sumienia skoro było jej tak dobrze? Może to naturalne... A może spowodowane tym, że bała się, że Terry jednak się nią znudzi? Chciała mu wierzyć ale prawda jest taka, że czas pokaże co będzie dalej.
- A czy mogłabym prosić o ręcznik? Jeśli mogę, chętnie wzięłabym prysznic. - powiedziała. Zaspokoiła głód i to takimi pysznościami.
Nie chciała jeszcze iść spać, chciała jeszcze chwilę z nim posiedzieć nawet jeśli miałaby patrzeć jak śpi.
Siedząc przy nim czuła się bezpiecznie. Może to głupie, ale czasami zdarza się, że po spotkaniu kogoś od razu wiemy, że będziemy czuć się przy nim świetnie.
Potrząsnęła włosami które błyszczały różnymi odcieniami brązu i złotem kominkowej poświaty. W pokoju było ciepło, Rory gdzieś się ulotnił. W blasku świec i ogniska mogła się jemu przyjrzeć.
Miał jędrną skórę, napiętą wokół mięśni - pewnie coś kiedyś trenował. Dbał o sylwetkę, dało się to zauważyć. Dotknęła jego torsu, przyjechała po nim dłonią. Skórę miał ciepłą, lekko spoconą po ich zabawie. Popatrzyła mu w oczy.
- Mogę jutro zostać chociaż do południa? - zapytała nieśmiało - Pomogę w ogrodzie. - podobała jej się już sama myśl o grzebaniu przy kwiatach. To co pokazał jej w iluzji było piękne, była ciekawa ile różniło się od prawdziwego ogrodu. No i rzecz najważniejsza! Iris była ciekawa czy uda im się doprowadzić ogród do wyglądu z wizji. Wspólnymi siłami, może nawet Rory im pomoże?
Posłała Terremu uśmiech nie mogąc oderwać wzroku od jego pięknych, złotych oczu.
Zarówno w trakcie zbliżenia jak i później, ani raz nie zawiesiła wzroku na specyficznym naszyjniku mężczyzny. Uznała, że skoro Terry nie poruszał tematu, ona też nie będzie. Po co psuć sobie humor?
Zbliżyła twarz do jego i pocałowała go tuż pod ustami, w ciekawie odcięty zarys bródki. Nie chciała pchać się z pocałunkiem w usta, przecież dopiero co jedli. Niektórzy nie lubią całować się tuż po jedzeniu.
Widziała zmęczenie na jego twarzy i czuła satysfakcję bo wiedziała już, że ten rodzaj zmęczenia potrafi być bardzo przyjemny.