Retrospekcje - Spotkanie dwóch zabójców
Anonymous - 27 Listopad 2016, 02:01 Temat postu: Spotkanie dwóch zabójców Gdzieś na Kryształowym Pustkowiu znajdował się “las”, oczywiście kryształowy, bo jakżeby inaczej. A właściwie coś na kształt lasu. Fioletowe kryształy, długie na kilka metrów w dodatku cienkie i szpiczaste występowały tutaj bardzo gęsto. Jakby tego było mało wyrastały z nich kolejne kryształy, cieńsze i mniejsze, przez co całość sprawiała wrażenie szklanych drzew pozbawionych liści. Zaś u podnóża tych monumentów były kępki kryształowych sopli, imitujących krzaki.
Samym środkiem tego dziwnego tworu wędrowała ścieżka zakończona polanką, w samym środku “lasu”. Ten piękny widok dopełniało niewielkie jeziorko i ławeczka, którą zapewne ktoś postawił by móc napawać się ów widokiem.
Już od dwóch tygodni śledziła swoją ofiarę. Po tej obserwacji była niemal pewna, że mężczyzna pojawi się na tej przeklętej polance. Starała się podążać jego tropem jak najciszej, więc zdecydowała się by polecieć, chociaż kryształowe gałązki wręcz czekały ze swoimi ostrymi końcami, aż w końcu się na nie nadzieje.
Robota była niczego sobie. Całkiem duża kwota, za wykończenie niemal bezbronnego Upiornego Arystokraty, który lubował się w dziwnych miejscach, jak to. A na dowód, że został on zabity, zleceniodawca zażyczył sobie, aby Scarlet przyniosła mu pierścień niedoszłego nieboszczyka.
Coraz bardziej podekscytowana wizją przyszłego morderstwa całkiem nieświadomie przyśpieszała, rwąc w niektórych miejscach swą lolicią sukienkę i zdobywając kilka drobnych, całkiem nieistotnych dla niej zadrapań. Wtargnęła na polankę i zwinnym ruchem wyciągnęła katanę, ledwo się powstrzymując od okrzyku bojowego.
Szybko jednak została rozczarowana. Rogaty leżał sobie jak gdyby nigdy nic w plamie krwi. Zaskoczona podleciała do zwłok i zaczęła je obserwować. Ostatecznie stwierdziła, że delikwent jest martwy i już bardziej nie będzie. Żeby się upewnić lekko trąciła go nogą, przy okazji mocząc swój but we krwi, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Zrezygnowana stwierdziła, że chociaż odzyska pierścień, co prawda pieniądze nie wynagrodzą jej utraconej zabawy, jednak przynajmniej jej wysiłek nie pójdzie na marne. Jak na złość, prawa ręka nieboszczyka (bo właśnie na owej miał znajdować się pierścień) była pod jego cielskiem. Zdenerwowana Opętana przewróciła mężczyznę na plecy (który mimo wszystko nie należał do lekkich) i przy okazji ozdobiła swoją suknię plamami krwi, na szczęście nie było to aż tak widoczne na jej czarno-fioletowych częściach. A to wszystko tylko po to by odkryć, że pierścienia wcale tam nie ma. W przypływie furii, wzięła swoją katanę i jeszcze bardziej zmasakrowała ciało. Miała ochotę wypatroszyć flaki temu, który ją wyprzedził. Ciosy wymierzone w i tak już martwą osobę nie pozwoliły uwolnić jej całej złości. Nieszczęśliwy ten, który się na nią napatoczy, bowiem nie może liczyć na litość, ani szybką śmierć.
Całość teraz wyglądała tak, jakby to dziewczyna dokonała zbrodni, choć nie miała z nią nic wspólnego. Jednak, któż taki mógłby ją w takim stanie zobaczyć, a nawet jeśli, nie czeka go zbyt przyjemne przywitanie…
Goshenite - 27 Listopad 2016, 12:30
Doprawdy, nie rozumiał dlaczego jego cel musiał wybrać sobie tak odległe miejsce. Faktycznie, Kryształowe Pustkowie miało w sobie to coś, co przyciągało wzrok. Sam Goshe swego czasu często tu przychodził. Rzadko kiedy ktoś zapuszczał się tu całkiem przypadkowo. No właśnie. Apropos przypadków. Szklany człowiek miał tu dziś zaplanowane "przypadkowe" spotkanie z pewnym osobnikiem. Spotkanie oczywiście czysto towarzyskie, które zakończyć miała śmierć owego osobnika. Coś jednak poszło nie tak, bowiem Arystokrata leżał rozwalony na ziemi. Pierścień, czyli dowód na wykonanie zadania znikł. Goshe nie bardzo rozumiał o co tu chodziło. Ktoś wynajął drugiego asasyna. Tylko kto? Jego pracodawca? W takim razie oznaczało to stratę zaufania. A może to ktoś kompletnie inny, kto również pragnął śmierci Upiornego? Możliwe, skoro ktoś miał powód by wysłać jednego zabójcę, to nic dziwnego jeśli tych powodów mogło być więcej. Schylił się i oddarł poplamiony krwią kawałek szaty. Przez wiele lat wykonywania swego fachu nauczył się że wracanie z pustymi rękoma nizebyt dobrze wygląda w oczach pracodawcy. Schował go do specjalnie przygotowanej kieszeni. Skierował swe kroki w kierunku z którego przybył, gdy do jego uszu doszedł szmer niezbyt przypominający odgłosy natury. W ostatniej chwili schował się za jedną z kryształowych formacji, o mało nie przypłacając tego manewru życiem. To coś jest ostre jak jasna cholera. Szybko jednak jego uwaga została przykuta przez kogoś kto wtargnął na polanę; nie znał jej, ale długie ostrze groźnie błyskające w jej ręce mówiło o niej wystarczająco dużo. Trzeci asasyn? Goshe bezwiednie zmarszczył brwi. Ktoś chyba faktycznie chciał pozbyć się tego Upiornego, skoro wysyła się aż trzech zabójców. A mówiąc o zabójcach, to nasz najnowszy gość chyba nie był zadowolony ze stanu w którym znajdowała się jej niedoszła ofiara. Parę wściekłych ciosów wymierzonych kataną w ciało leżące bezwładnie na ziemi nie było raczej gestem radości. Z tej odległości jej twarz nie wydawała się znajoma, co było nieco zaskakujące, bowiem Goshe znał jako tako większość osobników parających się tym zawodem. Nowicjusz, huh.
Jeszcze jedna rzecz rzuciła mu się w oczy; ona też rozglądała się za dużym pierścieniem, którego brak zauważył Goshe przed kilkoma minutami. Czy to możliwe że zostali wynajęci przez tego samego pracodawcę? Szklany człowiek planował dowiedzieć się tego po powrocie, ale może uda się wyciągnąć co nieco od tej tu. Wyszedł jak najciszej mógł z kryjówki, trzymając rękę na swoim rapierze. Nowicjusz czy nie, ale każde dziecko z nożem może być nieprzewidywalne.
-Już bardziej martwy chyba nie będzie- rzucił żartobliwym tonem, po czym dodał -Chyba nieco się spóźniłaś, panienko.- po czym stanął w pewnej odległości, tak by mieć wolne pole za plecami. Nie ma nic gorszego niż brak możliwości ruchu gdy sytuacja robi się gorąca.
Anonymous - 18 Grudzień 2016, 23:56
Na dźwięk głosu nieznajomego Scarlet odskoczyła przestraszona, niemal czyniąc z swej nogi ser szwajcarski za pomocą krzaczka znajdującego się nieopodal, na szczęście zdążyła w porę zareagować i machnąć skrzydłami coby nieco zmienić kierunek upadku. Zlustrowała podejrzanego mężczyznę, który wydawał jej się całkiem normalny. A właśnie tacy byli najmniej przewidywalni, szczególnie w tak nienormalnym świecie. Zdenerwowała się jeszcze bardziej, tym razem sama na siebie, w końcu tak łatwo dała się podejść. Po raz kolejny. Cały czas spuszczała gardę i dawała się ponieść emocjom, popełniała najgorsze możliwe błędy dla zabójcy.
Minęła chwila nim postanowiła zająć się w ogóle zanalizowaniem słów swego rozmówcy.
- Zaraz martwy możesz być ty - zagroziła mężczyźnie. Starała się rzucić najbardziej zabójcze spojrzenie jakie potrafiła, jednak nie była w tym jeszcze zbyt dobra, więc wyszło to co najmniej komicznie.
Kolejne słowa mężczyzny uznała za wyraźną deklarację, że to on zgarnął pierścień. Co prawda nie wyglądał jakby zamordował leżącego tu Arystokraty, jednak był tu najwyraźniej przed nią i szukał zaczepki. Wystawiła w jego kierunku katanę i przybrała wygodniejszą pozycję. Szybko jeszcze rzuciła okiem na otoczenie. Nawet wzniesienie się w górę daje jej niewielką przewagę. Wszystko przez te cholerne zabójcze kryształowe gałęzie. Przez chwilę się zawahała czy aby na pewno chce podejmować się walki w takim miejscu. Stwierdziła, że wszystko zależy od persony znajdującej się przed nią.
- Dobrze więc, wyskakuj z pierścienia i więcej krwi nie zostanie przelanej. A jeśli nie masz zamiaru się z nim rozstać możesz już sobie wymyślać jakieś romantyczne i wzruszające ostatnie słowa.
“Ciekawe czy jego krew jest szkarłatna…? Popatrz Scarlet na to żałosne truchło… Niby taki ważny i szlachetny, a patrz jaką brzydką i zepsutą ma krew. Ale założę się, że jego krew jest piękna, wręcz krystalicznie piękna. Nie czekaj na odpowiedź, nie bądź łaskawa, zaatakuj go już teraz! Otwórz jego wnętrze, nie będziesz żałować! Na pewno jego krew jest przepiękna, podobna do twojej Scarlet… Zamknij się! Przez ciebie znowu spartolę robotę, a na to nie mogę sobie pozwolić! Ależ kochana od kiedy przekładasz pracę nad przyjemność? Nie chcesz słyszeć jego krzyków w agonii? Nie chcesz poczuć jego ostatniego tchu? Kurwa, zrobię to po swojemu!”
Nasza Opętana była wyraźnie zaangażowana w wewnętrzną kłótnię z głosem. Znowu to samo. Znowu opuściła gardę. Ach, ci nowicjusze. Gdyby Goshenite tylko zechciał, mógłby zakończyć życie nic nie spodziewającej się dziewczyny. No ale przecież taki scenariusz byłby zbyt nudny. Jeśli Czarny Witraż będzie chciał kontynuować rozmowę z miedzianowłosą ma niezwykle trudne zadanie - przebić się przez kłótnię, której nie jest nawet w stanie usłyszeć…
Goshenite - 22 Grudzień 2016, 13:41
-O nie, już czuje na karku zimny oddech przeznaczenia!- odezwał się Goshe dramatycznym głosem w odpowiedzi na groźbę która wypłynęła od dziewczyny znajdującej się nieopodal. Swoją drogą, co to za sens wygrażać zabójcy na zlecenie że się go zabije? W końcu tak czy siak ryzykuje on swoje życie. Traktował Śmierć jak starą znajomą, a każda kolejna ofiara była prezentem dla niej, tak by kiedy nadejdzie jego kolej, mogła uważać go za równego sobie. Oczywiście nie żeby Shenowi spieszyło się do umierania, co to to nie. Wrócił umysłem do rzeczywistości. Przyglądał się niedoszłej zabójczyni, z trudem opanowując chęć roześmiania się. Zasłonił usta jedną ręką i powiedział -Wiesz, skakanie z ostrym narzędziem jest niebezpieczne, tym bardziej jeśli można nabić się na te przyjemne kolce.- przerwał, a po chwili dodał -A właśnie, dobrze się czujesz? Bo coś niewyraźnie wyglądasz.- zapytał całkiem uprzejmie, nie chcąc by rozmówczyni poczuła się urażona... bo przecież Shen był niezwykle miłą personą i w życiu nie chciałby żeby komuś stała się jakaś krzywda. Złośliwość? Jak ktoś mógł posądzać go o bycie złośliwym. Toż to bardzo przykre.
Nadal zastanawiało go skąd u licha zrobił się tu taki tłum zabójców. Szczerze mówiąc, Shen nie zdziwiłby się gdyby w tym momencie na polanę wkroczyło jeszcze pół tuzina innych mniej lub bardziej rozgarniętych Istot do wynajęcia. Niedobrze, bynajmniej ze względu na jakieś potyczki czy coś. Po prostu im więcej konkurencji tym bardziej stawki zaczną spadać. Mniejsze stawki to mniejszy zarobek. Ponura to wizja, zaprawdę, lecz nie taka znowuż niemożliwa. Cóż.. zawsze pozostawało zrobienie sobie nieco miejsca. Nie żeby to był pierwszy raz.
Wracając jednak do dziewczyny. Zgodnie z jego przypuszczeniami, mylnie wzięła go za sprawcę śmierci osobnika leżącego z większą niż to koniecznie ilością dziur na ziemi. Padły też podejrzenia o pierścień, co potwierdziło teorię że coś tu jest grane. Pewnie dałoby się z nią o tym porozmawiać, gdyby nie zapewne niezwykle ostra katana wystawiona w jego stronę. Shen się nie ruszył, wiedząc że teren i tak jest wystarczająco mało przyjemny do prowadzenia walki. Wzruszył tylko ramionami.
-Skąd ta pewność że ów pierścień mam?- odpowiedział, ni to potwierdzając ni to zaprzeczając. Jakoś nie wpadł na to żeby jej to uprościć. A co do krwi.. -Krew może się lać, nie mam nic przeciwko, jeśli tylko ma odpowiedni kolor.- odpowiedział dziwnym tonem. Nie, krew zawsze była mile widziana. Od chwili gdy pierwszy raz zabił; wtedy to już wiedział że nic innego nie zastąpi tego pięknego szkarłatu.
-Wybacz, nie planowałem dziś umierać, toteż zostawiłem kartkę z ostatnimi słowami w domu.- powiedział, poprawiając rękę trzymającą końcówkę jego broni. Lepiej bezmyślnie nie atakować, zważywszy na te wszystkie ostre rzeczy gotowe do pocięcia go na malutkie kawałki. Przyjemne miejsce.
Anonymous - 7 Luty 2017, 16:48
Do Scarlet pochłoniętej dialogiem wewnętrznym dopiero dotarło zapytanie o samopoczucie.
- Zależy czy pytasz o stan fizyczny czy psychiczny - odparła tonem pozbawionym wszelkich negatywnych uczuć, jakby rozmawiała ze starym znajomym - bo to pierwsze to całkiem nieźle nie licząc kilku cięć, a co do drugiego to wolę się nie wypowiadać.
Gdy tylko zakończyła swoją odpowiedź, uświadomiła sobie, że jej cała przykrywka okrutnego i bezwzględnego zabójcy poszła w las. O ile w ogóle można mówić, że takowy obraz siebie udało jej się stworzyć.
- Skąd pewność, że to ty masz pierścień? A widzisz tu kogoś innego prócz nas, kto jest żywy i wie o co tu chodzi? - Scar wróciła do swojego gniewnego tonu, mając nadzieję, że Gosh nie zwróci uwagi na nagłą zmianę oblicza, jednak po tym, jak zgryźliwie skomentował jej groźby, uświadomiła sobie, że nie bierze jej na poważnie.
Wtedy Opętana przeżyła szok. Przecież wszyscy, których do tej pory wykończyła, chociaż z początku mogli ją zlekceważyć ze względu na wygląd lolity, tak za chwilę łkali i błagali o życie, gdy już dziewczyna trzymała zimne ostrze swojej katany na ich gardle. Ale czemu mężczyzna stojący przed nią się jej nie bał, tego już kompletnie nie rozumiała. Tak bardzo się starała wyglądać groźnie i nieobliczalnie. W każdej chwili go mogła ukatrupić, gdyby tylko zechciała, jednak ten traktował ją jak zaginioną dziewczynkę w kryształowym lesie, która szuka zgubionej błyskotki. Tak nie może być!
Szukała jakiegokolwiek przedmiotu, którym mogłaby uderzyć Goshenite, szybko dochodząc do wniosku, że tylko otaczają ją te cholerne kolce. Ostatecznie wzięła pokrowiec na katanę i cisnęła nim w stronę Szklanego Mężczyzny, mimo wszystko nie była na tyle głupia, by rzucić w niego orężem i tym samym pozbawić się broni. Zaraz po tym zaczęła szerzyć do niego pretensje.
- Ty idioto! Głupku! Masz się mnie bać, a nie śmiać się ze mnie! A tym bardziej masz nie być dla mnie miły! Dureń! Zachowuj się normalnie, twoje życie jest zagrożone!
Wyglądała jak dziecko, które pragnie wymusić zabawkę na swoim rodzicu. Z jej oczu zadawała się lada chwila wypłynąć fontanna łez. Całość pogorszyło tylko tupnięcie nogą. Teraz to już nie miała żadnych szans na odzyskanie pierścienia, czy chociażby pozbycia się Gosha z zasięgu jej wzroku.
Przerośnięte ego i zbytnia pewność siebie szybko zdradziły Scar, wtedy jeszcze niekompetentną zabójczynie, której wydawało się, że jeśli lubi zabijać z automatu jest w tym fachu najlepsza. Jak dobrze, że dzisiejsza Scarlet trochę zmądrzała od tego czasu…
Goshenite - 26 Luty 2017, 20:46
Goshe z kolei miał niezły ubaw z całej tej sytuacji. Przybył tu pozbawić kogoś życia, i chociaż nie byłby to pierwszy raz, to jednak wciąż jest to ostateczne wyjście z sytuacji. Jak bowiem powszechnie wiadomo, martwi nie mówią. To dosyć niewygodne w zawodzie zabójcy, dlatego też warto było nauczyć się panowania nad własnymi emocjami. Przynajmniej na początku. Cóż mógł powiedzieć, dziewczyna stojąca nieopodal wciąż miała to i owo to poznania.
Słysząc odpowiedź Scarlet Szklany machnął ręką.
-Stan fizyczny potrafię ocenić sam, i jest on naprawdę godny podziwu, a stan psychiczny zostawmy na późniejszy etap znajomości.- stwierdził, nie wiedząc czy ten mocno zawoalowany komplement jej urody zostanie przez dziewczynę zrozumiany. Jak dotąd jego słowa napotykały swoistą barierę w ogóle do niej nie docierając. Jak z tym pierścieniem. No przecież gdyby znalazł go przed nią to już dawno siedziałby w swoim pokoju jedząc późne śniadanie. A tak to oprócz nic nie mówiącego trupa zostaje sprawa tej błyskotki. Jedno było pewne; Scarlet nie była w jego posiadaniu. Nie wyczuł w przybyłej nieco później dziewczynie nie wyczuł podstępu. Wzruszył ramionami, podsumowując oskarżenia skierowane w swoją stronę.
-Wiesz, gdybym faktycznie miał ten pierścień, to nie uważasz że głupio z mojej strony byłoby zostawać tu dłużej niż to konieczne? I narażać się na atak jakiegoś innego zabójcy, chcącego przypisać sobie nieswoje zasługi?- zapytał rozglądając się dookoła. Cóż, młodym nigdy nie można odmówić zapału i energii, czasem jednak warto byłoby ich przystopować. W tym samym momencie zorientował się że nadal nie wie jak brzmi imię dziewczyny.
-A w ogóle wybacz mój brak uprzejmości. Nazywam się Goshenite, i z chęcią poznam mojej ślicznej, choć tylko chwilowej towarzyszki.- powiedział Szklany, lekko się kłaniając. Zrobił to oczywiście w sposób który nie pozwalał mu stracić jej osoby z oczu. To że była porywcza odkrył chwilę później, gdy sfrustrowana cisnęła w niego swoim własnym pokrowcem na broń. Próbie zamachu towarzyszyła istna litania oszczerstw skierowanych w jego stronę. Oszczerstwa, choć wymyślne, pasowały raczej do oburzonej dziewczynki, a do kompletu brakowało tylko gniewnego tupnięcia nóżką. Czy raczej brakowałoby, albowiem tuż po tym Goshe ledwie opanowywał śmiech i chęć zwinięcia się w radosny kłębek widząc tupiącą Szkarłatkę.
-Wybacz panienko, ale naprawdę ciężko mi czuć się zagrożonym. Nie widzę też powodu bycia niemiłym dla kogoś tak uroczego.- stwierdził, podnosząc leżącą obok pochwę na broń. Ciągle się uśmiechając, zwrócił się do Scarlet
-Hej, jeśli masz zamiar jeszcze czymś we mnie rzucać to radzę oszczędzać amunicję. Jak pewnie zauważyłaś niewiele tu innych rzeczy, a chyba nie chcesz pozbywać się broni, lub co gorsza ubrań.- próbując jednocześnie stać prosto, mimo utrudniających mu to napadów śmiechu.
Anonymous - 26 Luty 2017, 22:03
Prychnęła na odpowiedź Gosha, jakby w ogóle miała zamiar z nim się w jakikolwiek sposób zaznajamiać. Nie umknął jej uwadze komplement, jednak zamiast zadziałać “zwyczajnie”, został odebrany jak coś na równi obelgi. Scarlet nie wierzyła, że ktoś może być wobec niej miły tak po prostu, więc każdy przejaw uprzejmości traktowała jako wymuszony i sztuczny.
I znów wracają do tematu pierścienia. Niby argumenty Szklanego wydawały się sensowne, ale dziewczyna nie chciała dać za wygraną.
- A niby skąd mam wiedzieć jak długo tu siedzisz? Poza tym ta sytuacja jest nieco niecodzienna dla nas obojga, nie sądzisz? W końcu kto wynajmuje więcej niż jednego zabójcę na jeden cel? Więc raczej błędnym jest zakładać, że nagle weźmie cię drugi zabójca od dupy strony - wzruszyła ramionami, a następnie postanowiła również się przedstawić - Nazywam się Kan… Scarlet - w ostatniej chwili ugryzła się w język. Znowu by się przedstawiła swoim starym imieniem. Pomimo nowego miana, które nosiła już kilka dobrych lat, wciąż niemal automatycznie przedstawiała się swoim dawnym imieniem. Kandi już dawno nie żyje. Teraz jest tylko Scarlet. - Mam na ciebie wołać Goshenite-senpai? - zapytała ironicznie, wiedząc, że Szklany Człowiek nie zrozumie slangu popularnego wśród fanów anime.
Uważał ją za… Uroczą. Idealnie. Ileż to osób stwierdziło czy zauważyło na chwilę przed tym, jak zostawali przeszyci ostrzem na wylot. A Gosh miał za chwilę dołączyć do ich grona. W sumie tym wyśmiewaniem podsunął jej całkiem niezły pomysł. Szybko zanalizowała co ma na sobie, żeby ustalić, która część jej garderoby będzie najcięższa i doleci do celu. Wybór padł na kolię, ze względu na koraliki wykonane z metalu. Odpięła ją z szyi i cisnęła w stronę Goshiego. Miała nadzieję, że to odwróci, jego uwagę, chociaż na te kilka sekund, które potrzebowała by się zbliżyć. Rozpłynęła się w czarną mgłę, jaką można było spotkać w Mrocznych Zaułkach i podpłynęła do niego w tej formie, kompletnie nie przejmując się zabójczymi kolcami, w końcu jaką one przeszkodę stanowiły dla mgły? Znajdując się już przed twarzą Szklanego, wybiła się nieco w górę i przybrała na powrót swą materialną postać.
“Mam cię!” pomyślała na chwilę przed tym zanim uświadomiła sobie jak beznadziejnie to rozegrała. “Trochę” się pomyliła w obliczeniach i zamiast znaleźć się od Goshenitego na taką odległość, by tylko przebić go kataną i zakończyć jego żywot, była tak blisko, że nawet o zamachnięciu się bronią nie było mowy. Zaś użycie skrzydeł by wyjść z tej patowej sytuacji nie wchodziło w grę, ze względu na kolce ich otaczające. Również nie była w stanie tak szybko znów rozpłynąć się w mgłę. Nasza Opętana żałośnie leciała w dół (na szczęście nie z takiej wysokości co by ją zabiła czy połamała) prosto na Goshiego. Czy na niego wpadnie czy też czeka ją niezbyt romantyczne tulenie diamentowego podłoża zależy już od refleksu mężczyzny.
Goshenite - 27 Luty 2017, 01:45
Szklany westchnął ze smutkiem, widząc wrogą reakcję Scarlet na jego słowa. Pewnie mógł się tego spodziewać. Kto normalny bowiem chodzi i prawi komplementy dopiero co spotkanej dziewczynie z bronią? A to że Shen był kompletnie NIE normalną osobą to już inna sprawa. Fakt faktem wypowiedział owe słowa zgodnie z tym co uważał za prawdziwe. Wbrew pozorom Szklany miał swój „honor”, jeśli w ogóle bezduszny zabójca na zlecenie mieć coś takiego może. Z tego też względu raczej nie oszukiwał innych bez powodu, a już w szczególności tych mniej rozgarniętych czy bardziej upartych.. A o upartości wspominając. Scarlet wykazywała wyjątkowe zdolności w tej dziedzinie. Shen westchnął, tym razem nie ze smutku a ze zrezygnowania. Nie bardzo wiedział jak miał przekonać dziewczynę że to nie on ma pierścień.
-Niewiele dłużej niż Ty.- stwierdził, zastanawiając się ile już czasu tu stoją. -Dwóch zabójców to akurat nic niezwykłego. Częsta praktyka gdy cel może stawiać opór.- zaczął mówić rzeczowym tonem. W swojej karierze spotykał się z takimi przypadkami, choć niezbyt często. Jeśli klient był bogaty, wynajmował drugiego asasyna. -Ciekawie dopiero zaczyna się gdy zabójców jest trzech. Albo i więcej. Jak w naszym przypadku. Takie coś nazywamy spiskiem. I powiem Ci jedno. Duża część takich zadań śmierdzi na kilometr. Trzeba być niezwykle ostrożnym.- powiedział. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z własnego gadulstwa. Chcąc ukryć zmieszanie odchrząknął po czym powiedział -Tak czy siak, ja owego pierścienia nie posiadam.-
Scarlet... tak brzmiało jej imię. Czerwieni szkarłat pięknem największym. Doprawdy interesujące imię. Może to że akurat dziś się tu spotkali nie było tak kompletnie przypadkowe? Przez krótki moment Shen chciał dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Teraz. Na szczęście trwało to ledwie chwilę. Nie czas to ani miejsce. Popyta o nią później, w bardziej sprzyjających warunkach.
Przez te rozmyślania nie do końca zarejestrował dziwne określenie jakim go nazwała. Pewnie jakiś młodzieżowy slang. Jakoś za stary już na to był. Chciał to jakoś skomentować, jednak w tym samym momencie (zupełnie nie wiedział dlaczego!) w jego stronę poleciała... kolia? Która jeszcze przed chwilą znajdowała się na szyi Scarlet. Pół sekundy później całe jej ciało rozpłynęło się w ciemnej mgle. Shen prychnął. Niezła sztuczka, choć nieco zbyt prosta. Oczywistym było że zechce zaatakować; inaczej bez sensu byłoby rzucanie własną kolią. Shen skupił się, zaciskając dłoń na swojej broni. Lustrował otoczenie starając się przewidzieć nadchodzący atak. W końcu ujrzał materializujący się kształt tuż nad nim, o wiele za blisko na przeprowadzenie jakiegokolwiek ciosu. Jakby w zwolnionym tempie widział spadającą Scarlet, jej wciąż lecącą kolię oraz dziwnie wykręcona katanę, której ostrze celowało w niego. W ułamku sekundy podjął decyzję. Nie zdołałby uniknąć wszystkich trzech rzeczy. Korzystając z wciąż trzymanej pochwy Scarlet odbił lecącą kolię. Czubkiem rapiera zmienił nieco położenie katany, która mimo to rozorała mu nieco lewe przedramię. W końcu zaś przyjął impet spadającej Szkarłatki w swoje ramiona, której to ciężar zmusił go do przyklęknięcia. Pulsujący ból rozpływał się w miejscu zranienia, a głęboka czerwień świeżej krwi przesiąkała przez szary płaszcz. Rana piekła, choć nie była zbyt groźna. Pozostawał jeszcze ciężar spoczywający w jego ramionach.
-Wiesz, jeśli masz zamiar kogoś zabić tym numerem, to zdecydowanie powinnaś nabrać wagi.- stwierdził Shen, którego twarz wykrzywiał grymas który w lepszych czasach mógłby uchodzić za półuśmiech. -Wszystko w porządku?- zapytał Scarlet, która w jego ramionach spoczywała w pozycji „na księżniczkę”. Zabawne. Bardzo zabawne.
Anonymous - 28 Luty 2017, 00:16
Ostatecznie niedoszła ofiara Scarlet stała się jej wybawcą. A przynajmniej tak to wyglądało. Przez nie do końca dobre kalkulacje wylądowała w ramionach Gosha. Nie dość, że nie udało się jej zakończyć jego żywota, to wyszła na kompletną niezdarę, albo nawet i gorzej - niekompetentną zabójczynię. Czym się tak przejmowała? Pewnie już nigdy nie przyjdzie im się spotkać lub jedno z nich wiktuje prędzej czy później. Mimo wszystko uznała swoją porażkę za plamę na honorze. Co prawda zdarzały jej się wcześniej niepowodzenia, jednak nigdy w tak spektakularny sposób.
Wtedy uświadomiła sobie coś bardzo ważnego. Trzymający ją mężczyzna, nie był jakimś byle kim, a doświadczonym zabójcą, o wiele bardziej niż ona sama. Przypuszczała, że gdyby tylko chciał, już dawno dołączyłaby do truchła leżącego nieopodal. Zlekceważyła go, tak jak lekceważyło ją większość ofiar. ”Kto ogniem wojuje, od ognia ginie.” Postanowiła wreszcie skorzystać z tego, że nie był on wrogo nastawiony.
W końcu wyswobodziła się z ramion Goshenite i spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Nie sądziłam, że trzeba tak niewiele by powalić mężczyznę na kolana. Swoją drogą nic mi nie jest - dostrzegła grymas na jego twarzy - czego raczej nie można powiedzieć o tobie. Poza tym jesteś pierwszym facetem, który twierdzi, że powinnam przytyć - przecież i tak miała z dodatkowe dziesięć kilo przez swoje masywne skrzydła.
Chciała schować swoją broń, przy okazji pokazując, że nie ma zamiaru już odwalać takich akcji, jak ta sprzed chwili. Spojrzała na swój miecz, spływała po nim smużka krwi. Zraniła go? Zaczęła dokładnie studiować Szklanego, aż dostrzegła ranę na jego lewym ramieniu. Szybko przebadała sprawę oczami demona, ale wydało jej się, że uraz nie jest zbyt poważny. A przynajmniej już widywała groźniejsze. Jeszcze raz rzuciła okiem na ostrze skąpane we krwi. Szkarłatna.
- Ładną masz krew - wyrwał jej się jakże dziwaczny komplement, a twarz wykrzywiła się w niepokojącym uśmiechu. Na szczęście udało się stłumić dziewczynie nawoływanie jej wewnętrznego głosu o więcej.
Odebrała mu pochwę katany i schowała ją, a następnie przypięła do pasa. Rozumiała, że dalsze spory nie mają już żadnego sensu, bo jeszcze przypłaci je życiem. Oddaliła się nieco od Goshenite bacznie go obserwując. Co dalej? Odejść tak po prostu? Przeprosić? Pójść na kompromis z tym pierścieniem? Zadana mężczyźnie rana nie dawała jej spokoju - to mogło bardzo źle się odbić na jego stosunku wobec niej. Zebrała się na miły gest. Stwierdziła, że suknia i tak się nadaje tylko do wyrzucenia, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby ją podrzeć. I tym sposobem oderwała spore pasmo materiału i rzuciła Goshiemu.
- Masz, opatrz się czy coś - burknęła pod nosem.
Jeśli miał jeszcze zamiar do niej startować o naprawę płaszcza - choć w tym przypadku chyba lepiej by już było mu uszyć nowy, szwy umieszczone w losowym miejscu rękawa nie były jej zdaniem zbyt estetyczne, to nie miała z tym większego problemu, właściwie szycie szło jej lepiej niż zabijanie.
- Co do pierścienia… Powiedzmy, że jestem skora ci uwierzyć… Ale co robimy z tym fantem? Po prostu sobie idziemy ot tak, każde w swoją stronę jakby tu nic nie zaszło? Czy może idziemy skopać zleceniodawcy dupę, że sobie z nami w kulki leci? - spojrzała nań pytająco.
Goshenite - 2 Marzec 2017, 15:17
Oczywiście Scarlet wcale nie była ciężka. Shen miał wystarczająco dużo siły by bez problemu ją podnieść. Po prostu.. była dziewczyną. A Shen miał stosunkowo małe doświadczenie w obcowaniu z płcią przeciwną. Starał się ukryć swoje zmieszanie, i chyba mu to jakoś wychodziło. Przez chwilę zapomniał nawet że w rękach trzyma potencjalną zabójczynię, a nie delikatną i nieco niezdarną dziewczynę. Trwało to jednak tylko chwilę; istniała bowiem możliwość zboczenia jego myśli na tory na które raczej wolał się w tym danym momencie nie zapuszczać. Sprawę dodatkowo pogarszał fakt że Scarlet była tu i ówdzie stosunkowo... miękka. Na szczęście dla jego zdrowia psychicznego dziewczyna chwilę później zgramoliła się na podłogę, zwalniając ręce Szklanego ze swojego ciężaru. Ważąc parędziesiąt kilogramów mniej Shen wreszcie mógł podnieść się z kolan. Pewnie znajdzie jutro tam z pięć siniaków. Otrzepał spodnie z wyimaginowanego kurzu, dając do zrozumienia że nic mu nie jest. Rzucił okiem na Scarlet; z twarzy znikła wrogość, zastąpiona rozbawieniem. Słysząc jej słowa odpowiedział niby-poważnie:
-Zaprawdę nie waga twa mnie powaliła, panienko, lecz uroda.- kładąc jednocześnie dłoń na piersi na wzór rycerstwa. Na wzmiankę o stanie uszkodzeń pokiwał głową; przynajmniej wiedział że jego poświęcenie nie poszło na marne. -Po dłuższym rozważani może jednak to idealna waga.- powiedział z półuśmiechem. Odwrócił się i podniósł swój rapier z ziemi. W momencie zderzenia musiał go upuścić, pół sekundy wcześniej odparowując lecącą razem ze swoją właścicielką katanę. Po pobieżnych oględzinach nie stwierdził ubytków w ostrzu; takie uderzenia mogą być niebezpieczne dla metalu. W tym samym momencie do jego uszu dotarł dziwny komplement Scarlet. Odwrócił się i spojrzał na nią uważnie. Nigdy w życiu nie usłyszał takich słów; szczerze mówiąc to nawet nie spodziewał się je usłyszeć. Sądził że jego uwielbienie krwi jest czymś unikatowym, jak przekleństwo. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, po czym skinął głową i powiedział -Dziękuję.-
Oddał jej pochwę na miecz, która jakimś cudem nie wypadła mu z ręki. Chwilę potem z zaskoczeniem przyglądał się oddzierającej część swojej sukni Scarlet. Oczywiście jego przypatrywanie mieściło się w granicach moralnych norm, żeby nie było. Złapał rzucony kawałek materiału w powietrzu. -Doceniam.- powiedział w podzięce.
Gdy wróciła słowami do sprawy pierścienia, Shen zamyślił się. Od początku coś mu tu nie grało. Samotny cel, tak daleko od jakiegokolwiek budynku, i to w dodatku martwy. Dał znak dziewczynie i podszedł do ciała. Przykucnął, jedną ręką wyciągając niewielki sztylet schowany w płaszczu. Różnił się on od innych sztyletów; jego końcówka była nieco wydłużona i cholernie ostra. Za jego pomocą ostrożnie naciął część szyi nieboszczyka. Skóra delikatnie rozeszła się, choć nie w normalny sposób, a nieco bardziej sztywno. W dodatku krew zaczęła wypływać bardzo powoli, a nie szybko jak to miało miejsce przy ranach tętniczych. Na jej widok Shen nieco się skrzywił. Była okropna.
-Śmiem twierdzić że ten tutaj zginął na długo przez moim czy Twoim przybyciem.- zaczął mówić. -Istnieje duże prawdopodobieństwo że został podrzucony. Wskazywałby na to sposób w który leży jego ciało. Jak sama zauważyłaś, leżał na ręce na której powinien znajdować się pierścień, mimo że go tam nie było.- kontynuował, spoglądając ukradkiem na Scarlet. Czy to aby na pewno przypadek że właśnie dziś spotkał akurat ją? Na pierwszy rzut oka dał się zauważyć jej brak doświadczenia w tym fachu. Może to był test? Zamyślił się. Gdyby poprosił, pewnie wyjawiła by mu kto ją wynajął, mimo iż jest to chyba jeden z największych grzechów asasynów. Tych szanujących siebie i swoją reputację oczywiście. Zrezygnował z tego zamiaru. Zamiast tego wpadł na inny pomysł. Podniósł się i podał jej sztylet skierowany rękojeścią tak by mogła go chwycić.
-Wydaje mi się że to pewnego rodzaju... test. Mający Cię sprawdzić.- powiedział Szklany. I tak najprawdopodobniej nie dostałby złamanego grosza za tę robotę. Wskazał na trupa -Musisz odciąć mu dłoń. Masz tu materiał, zawiń ją w go.- rozwijając część jej odciętej sukienki. -Na Twoim miejscu uważałbym na tego zleceniodawcę.- dodał jeszcze na koniec.
Anonymous - 4 Marzec 2017, 00:11
”Ależ mi słodzi’ pomyślała, jednak nie wywołało w niej to takiej irytacji jak wcześniej, można było stwierdzić, że zwyczajnie się do tego przyzwyczaiła.
Najwyraźniej pytanie dziewczyny wprowadziło mężczyznę w zamyślenie. Czy ta sprawa z pierścieniem była aż tak ciężka? Osobiście Scarlet była za skopaniem dupska zleceniodawcy. Gosh podszedł do ciała, a Scarlet podążyła za nim, a następnie zaczął przy truchle coś majstrować. Opętana nieco przekrzywiła głowę i przyglądała się uważnie każdemu ruchowi Szklanego. Naciął mu szyję (cud, że udało mu się znaleźć jakieś niepocięte przez Scarlet miejsce) i zdawał się czemuś przyglądać.
- A co to? CSI: Kryminalne zagadki Krainy Luster? - mruknęła pod nosem, nie dbając o to czy Goshenite ją usłyszy, w końcu i tak by nie zrozumiał co ma na myśli.
Po chwilowych oględzinach, stwierdził, że trup został tu podrzucony. Jak to? Zleceniodawca sobie załatwił lepszy wpierdziel. Gdyby chociaż tylko Scarlet wiedziała kim on był. Wszystkie zlecenia były podawane jej przez Meredith, a ona sama nie przejmowała się, kto czego chciał, dopóki otrzymywała zapłatę, nie zawsze pełną, w końcu Świetlik musiała za coś utrzymywać swoje zielska.
Wiedza mężczyzny sprawiła, że zaczęła się go bać nieco bardziej, ale również zaczynał powoli wzbudzać w niej szacunek. W końcu docierało do niej, że nie jest tu jedynym zabójcą, ani że nie jest jakąś elitą, a wręcz przeciwnie. Niby kompletnie przypadkowe spotkanie, a dzięki niemu poziom jej ego został porządnie utarty, co wpłynęło na jej przyszłość. Jednak teraz nie była jeszcze w stanie tego docenić.
- Test? - zmarszczyła brwi i spojrzała na Gosha pytająco - Ale po co bym miała być w jakikolwiek sposób testowana…? I po cholerę zleceniodawcy ta zasrana dłoń, ech, nic już z tego nie rozumiem… Chyba, że pewna dewiantka, fetyszystka, zdegradowana dendrofilka, stara prukwa, spróchniała Marionetka - przez pasmo wyzwisk posłanych w stronę Meredith musiała aż zaczerpnąć powietrza na nowo by móc dokończyć zdanie - aż tak bardzo pragnie mnie posłać w objęcia śmierci. Ja sobie z nią pogadam, oj pogadam… Ale wracając do rzeczy, niech ci będzie, zrobię to co mówisz, jednak nadal nie do końca rozumiem po co.
Przyjęła kawałek swej sukienki i przykucnęła nad zwłokami. O dziwno dłoń była niezbyt uszkodzona po ataku Scarlet. Skrzywiła się ustawiając rękę odpowiednio, aby dobrze poprowadzić cięcie. Nie był to wyraz obrzydzenia, a raczej nudy i rozczarowania. O wiele lepiej odcinało się kończyny żywym obiektom. Krzyczeli tak zabawnie. Aż wzięło ją na wspominki wspólnych wiwisekcji przeprowadzonych ze Świetlikiem. Właściwie jej rola ograniczała się do przyprowadzania ofiar i przyglądania się co wyprawia jej “mistrzyni”. Czasami nawet, gdy po skończeniu operacji obiekt jeszcze jakimś cudem dychał resztkami sił, pozwalała jej się pobawić z konającym. Nie było to nic niezwykłego, zazwyczaj Scar po prostu sobie grzebała w otwartym brzuchu tudzież innej części ciała lub cięła je. Co prawda nie było to aż tak przyjemne jak zabijanie, ale mogła uznać to za ciekawe zajęcie. Nieco zawiesiła się nad tym ciałem oddając się ciepłym wspomnieniom, jednak szybko wróciła do rzeczywistości i zrobiła co miała zrobić.
Odciętą część zawinęła w materiał, a następnie przywiązała do pasa. Miała nadzieję, że zdąży dotrzeć na miejsce, zanim dłoń zacznie niemiłosiernie śmierdzieć. Na swoje nieszczęście nie zabrała ze sobą krzyża zwiadowcy, jednak przy tej sukience zbytnio rzucałby się w oczy, a nie chciała zdradzić swojej przynależności do Morii, wiedząc jak wiele istot miało o tej instytucji niezbyt przyjazne opinie delikatnie mówiąc.
- Zrobione. A teraz wytłumacz mi jedną rzecz. Dlaczego mi pomagasz? Widzę, że masz jakieś dekady doświadczenia więcej, więc spokojnie mógłbyś mnie przerobić na mielone. A mimo to jesteś taki miły i jeszcze dałeś mi się pociąć. To nie ma sensu. Jestem dla ciebie konkurencją, bardziej opłacalnym byłoby się mnie pozbyć niż urządzać pogawędki na jeziorem i nieboszczykiem. Chyba, że masz w tym wszystkim ukryte intencje, a jak będę chciała odlecieć zobaczę tylko ostrze twego rapieru przeszywającego me ciało - rzuciła mu nieprzyjazne spojrzenie - coś mi tu śmierdzi i bynajmniej nie mówię o trupie.
Goshenite - 4 Marzec 2017, 17:03
Trzeba było przyznać ze Scarlet wyjątkowo się poszczęściło. Nie tylko dlatego że Gosh nie pozbył się jej przy pierwszej lepszej okazji; nie, mogła za darmo oglądać pracę prawdziwego profesjonalisty. Nie żeby Szklany się jakoś tym chełpił. Lubił to co robił, jakkolwiek to mogło brzmieć w przypadku zawodu asasyna. Śmierć już dawno przestała być dla niego czymś strasznym.. a może nigdy tym nie była. Nie chodziło nawet o cierpienie. Nie był sadystą (no może czasem..), nie czerpał radości z zadawania bólu samego w sobie. Był nieco wybredny jeśli chodziło o przyjmowane zlecenia, co zresztą bardzo szybko stało się jego znakiem rozpoznawczym. Miał swoje zasady i przekonania których się trzymał. Każda istota czegoś takiego potrzebuje; niestety nie każda to posiada.
Zignorował jakieś dziwne mamrotanie które wydostawało się z ust Scarlet; i tak pewnie by nie zrozumiał co tam mówiła. Skupił się na potencjalnych rozwiązaniach tego dziwacznego zlecenia. Zastanawiało go przede wszystkim miejsce w którym się znajdowali. Przy dobrych wiatrach miną dnie zanim ktokolwiek znajdzie ciało. Dlaczego właśnie tu? Żeby nikt jej/im nie przeszkadzał? Bez świadków, bez dociekliwych pytań i gwarantowanych problemów. W końcu był to Upiorny Arystokrata. A z doświadczenia Shen wiedział że każdy z nich miał mniejsze lub większe kontakty tu i tam. Najprawdopodobniej już w tym momencie ktoś go szuka. Szklany rozejrzał się uważnym wzrokiem dookoła. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłby się gdyby ktoś obserwował całe to zajście z ukrycia. Z boku dobiegał go stos przekleństw i obelg skierowanych pod adresem zleceniodawcy Scarlet. Shen roztropnie słuchał tylko jednym uchem. Gdy skończyła skierował wzrok na jej postać.
-To moje przypuszczenie. Jeśli dłużej się nad tym zastanowisz to dojdziesz do wniosku że wiele spraw tutaj jest kompletnie bez sensu.- powiedział wzruszając ramionami. Nie chciał wykładać jej wszystkiego jak na tacy. Im szybciej opanuje umiejętność uważnej obserwacji otoczenia tym dla niej lepiej. Wskazał na dłoń nieboszczyka. -Jak chcesz udowodnić że w ogóle tu byłaś, a cel jest martwy? Pierścień zniknął, podejrzewam że od początku go tu nie było. Możesz tachać ze sobą całe ciało, ale albo braknie Ci sił, albo ktoś zainteresuje się taką paczką.- rzucił niedbale.
Bycie dyskretnym w tym zawodzenie naprawdę dużo dawało. Patrząc na Scarlet Shen widział siebie sprzed lat. Niedoświadczonego, impulsywnego, upartego. Wiedzącego wszystko najlepiej. Blizna na ramieniu dobitnie o tym świadczyła.
Obserwował Scarlet w akcji; nie brak jej było pewności siebie, to fakt. Nie wyglądała na kogoś szkolonego. Wbrew pozorom to dosyć częste w tym fachu. Mało kto dobrowolnie decyduje się zostać mordercą w wieku kilku lat; gdy skończyła, wysłuchał jej słów. Nie była łatwowierna, a to duży plus.
Oczywiście że mógł ją zabić. Już w momencie gdy podeszła do ciała i skupiła na nim całą swoją uwagę. Wystarczyłby mu moment. Tylko że... byłoby to mało sprawiedliwe. Zapewne inny czyściciel na jego miejscu nie wahałby się ani chwili; Gosh był tego świadomy. Ale tak już postępował. Chwilowo nie miał powodów by się jej pozbywać. Może w przyszłości, gdy nabierze więcej doświadczenia i wyrośnie na porządną zabójczynię.. Uśmiechnął się tajemniczo.
-Jesteś interesująca.- stwierdził tylko na pytanie dlaczego jej pomaga. -A gdybym chciał się Ciebie pozbyć to już dawno bym to zrobił Szkarłatko.- powiedział, dorzucając małe przezwisko które dopiero co wymyślił. -A na zapach polecam gorącą kąpiel. Powinna pomóc.-
Anonymous - 7 Marzec 2017, 23:12
- W sumie… Życie jest bez sensu, czemu więc reszta miałaby go mieć - wzruszyła ramionami. - To mi rzuca nieco światła na tą sytuację, ale cóż, nadal to wszystko jest dziwne. Ale nie ma się czym przejmować.
Czyli robota już skończona…? Scarlet nawet nie zdążyła się zabawić. Co prawda spotkanie kolegi po fachu nie należało do nudnych i nieciekawych zdarzeń, jednak nie na to liczyła. Musiała się zadowolić tym co jest. Pewnie wkrótce dostanie kolejne zlecenie i zaspokoi pożądanie “rozrywki”. W dodatku powinna być rada, że wciąż jeszcze dycha. Nie żeby było jej to totalnie obojętne.
- Interesująca mówisz… Ludzie zawsze widzieli jedną interesującą rzecz we mnie - pieniądze - Goshenite nie wiedział nic o stanie majątkowym dziewczyny, więc bezsensownym by było oskarżanie go o zainteresowanie tą przestrzenią - miło, że jesteś ze mną szczery, doceniam to. Cóż wielkie dzięki za pomoc - skłoniła się w podzięce - ale chyba na mnie czas. Ah i dobrze wiedzieć, że twe pojęcie o higienie wykracza ponad wiedzę przeciętnego przedszkolaka - powiedziała z przekąsem.
Starannie dobrała odpowiednie miejsce do startu, co by od razu nie zostać szaszłykiem na kryształowych gałązkach. Nim oderwała się od ziemi spojrzała jeszcze raz na Szklankę, nieco zmrużyła oczy i uśmiechnęła się o dziwno normalnym uśmiechem.
- Do kiedyś, Gosh-senpai - rzuciła mu na pożegnanie, wiedząc, że kiedyś ich drogi skrzyżują się ponownie.
Rozeszli się w różne strony tym samym kończąc pewne przypadkowe spotkanie dwóch zabójców.
zt - Goshenite i Scarlet
|
|
|