Archiwum X - Spalone uczucia
Anonymous - 9 Styczeń 2011, 15:19 Temat postu: Spalone uczucia Na ostatniej stronie notatnika widniał obrazek uśmiechniętego patyczaka. Tsukichi cofnął się o kilka stron, uważnie przeglądając zawartość każdej. W końcu zeszyt zamknął się w jego rękach, następnie lądując wśród spokojnych płomieni dogasającego ogniska. Mężczyzna siedział przez chwilę, obserwując jak jego zapisane wspomnienia uciekają wraz z dymem. W końcu wstał, i otrzepując się z piasku ruszył w stronę Czarnej Róży, uczynić swe pierwsze kroki prowadzące do nowego porządku. Drażniące echo palących się notek wciąż odbijało się po różnych zakamarkach jego umysłu.
¤
Jego czas w tym miejscu dobiegał końca. Coś wisiało w powietrzu. Pochodził w końcu z Krainy Luster. A raczej jego ojciec, który przekroczył granicę, i ukrył się głęboko w Świecie Ludzi. Tsukichi nigdy nie dowiedział się, dlaczego tak stronił od swojego domu, ani przed czym się chował, wiedział tylko że musiał go tu zostawić, ale czy miał w tym jakiś cel?
Młodzieniec sięgał pamięcią chwil spędzonych w pewnej japońskiej szkole. Nauczył się sporo, a właściwie zbyt dużo rzeczy związanych z tymi istotami. Zdobył ich zaufanie, zaufanie, o którym niektórzy mogliby tylko pomarzyć. Kontynuował jednak, co mu przykazano. Zapisywał w księgach swoje odczucia, informacje o ludziach z tych stron, ich sposoby życia. Czuł się bardziej jak szpieg, niż informator. Zupełnie jak jego rodzice. Kiedy nastał czas pierwszej wojny, zostawili go pod opieką pewnej ludzkiej rodziny i rozpłynęli się w powietrzu. Na zawsze.
Ludzie są dziwni. Zbytnio przywiązują się do rzeczy materialnych. Ich wszelkie instrumenty, pojazdy i twory stały się niezbędne do życia. Z jednej stroni silniejsi, z drugiej strony stali się słabsi. Tsukichi był trzymany na dystans od wszelakich rzeczy związanych z toczącą się wojną. A także od informacji o jego rodzinie. Oni musieli mu zastąpić najbliższych, to mu musiało wystarczyć.
Ludzie się strasznie różnią. Każdy podąża inną ściężką, każdy ma inne wyznania, inne spojrzenia na świat. Duża część z nich jest dobra, a jednak ta zła część zawsze doprowadzi do tego, że reszta musi cierpieć. Nie różni ich jednak aż tyle od nas, na zewnątrz wyglądamy podobnie, czasem też wewnątrz.
Rodzina zastępcza otaczała go ciepłą opieką, pełną jednak nieprzyjemnych zasad. Praktycznie poza pobieraniem nauk, nie wychodził wcale z domu. Trzymano go zawsze daleko od problemów, rozwijano jego cierpliwość, a on nigdy o niczym nie wiedział. Większość wiedzy zaciągnął z ksiąg, pisanych jeszcze przez jego poprzedników.
Mijały lata, a Tsu uczył się coraz więcej, zafascynował się bronią białą. Uczył się sztuki walki kataną i podstaw pewnego stylu, zwanego przez ludzi stamtąd ninjutsu. W owym czasie też jego przybrany ojciec odszedł z tego świata. Szybko został zastąpiony przez kogoś innego, w porównaniu z tamtym opiekunem, ten szczególnie się nim interesował. Tsukichi nigdy nie dostał odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie postępują w taki sposób po śmierci drugiej połówki.
Po tejże stronie poznał także wcześniej słabo znane mu uczucia. Miłość i przyjaźn. Nawiązał szczególną więź z jego przybranym bratem, a także poznając dziewczynę z sąsiedztwa, poczuł słodki smak najpiękniejszego z uczuć. Wtedy też na jedej ze stron zapisał: „Ludzie mogą być piękni.” Wkrótce jednak wszystko uległo zmianie.
Jego nowy ojczym wiedział o Tsukichim dużo. O wiele za dużo. W końcu musiało wyjśc na jaw, że potajemnie przeglądał jego księgi i jego zapiski. Czy MORIA mogła posunąć się na tyle daleko, by wprowadzić jednego z członków do rodziny? Najwidoczniej tak. Prawda zawsze znajdzie sposób. Na szczęście przybrany brat, a bardziej prawdziwy przyjaciel, ostrzegł w porę lunatyka przed zamiarami ludzi. To wprowadziło lekki nieład w jego życie, ale nauczył się czegoś nowego.
Tak pojawiła się kolejna notatka: „Ludzie mówią za dużo po dawce alkoholu.” Następnie wszystkie rzeczy Tsu zniknęły. Nadeszła pora ucieczki.
¤
Oprócz domowego ciepła Tsukichi tracił też wiarę w ludzi. Jego uczucie okazało się błędne. Dziewczyna nie chciała uciec razem z nim, twierdząc że jednak zbyt dużo ich różni.
Tsukichi podążał ścieżką, rozmyślając nad wszystkimi durnymi obietnicami które jej składał. Pierwszy raz poczuł taki ból. Ból, który uczynił go słabszym. Jego przyjaciel szedł tuż obok, obserwując czy nikt już ich nie śledzi.
Atak przyszedł z zaskoczenia. Lunatyk oberwał pięścią w głowę. Drugi atak udało mu się sparować. Wykonał skok w tył, przeklinając głośno. Spojrzał ‘bratu’ prosto w oczy. To nie był on, ktoś przejął nad nim kontrolę. Jak na potwierdzenie jego myśli, obok nieruchomego przyjaciela pojawił się człowiek odziany w czarne szaty.
- Podejmuj swoją decyzję zdrajco. Którą ścieżkę wybierasz? – spod kaptura wyłonił się szkaradny uśmieszek. Dłoń złapała za rękojeść katany. Broń nie potrafiła jednak sięgnąć celu, gdyż czarnoksiężnik, wykorzystując kontrolę nad ciałem przyjaciela, używał go jako żywej tarczy. Nie mogąc w żaden sposób wygrac tej potyczki, zaczął rozpaczliwie się zastanawiać.
- Ludzie przynoszą nam tylko cierpienie Tsukichi. Póki będziesz inny, nic nie stanie się lepsze.
Kiedy ich wzrok spotkał się, lunatyk został wplątany w umysł przeciwnika. To, co ujrzał, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Ujrzał wizje bólu, rozpaczy i szaleństwa. Ujrzał oblicze wojny, ujrzał uczucia jego rodziców, ujrzał to, co wszyscy przed nim ukrywali. Prawdę.
- Ojciec... uciekał przed tobą..? – wydusił z siebie, łapiąc się za głowę. Świat wokół powoli się rozmywał.
- On uciekał przed sobą, przed waszym przeznaczeniem. Wybierz swoją ścieżkę. – starszy głos tracił na wyraźności. Tsu próbował zapanować nad swoimi emocjami, ale wizje czarnoksiężnika nie pozwalały mu odzyskać nad sobą kontroli. Miał tylko jedną szansę. Wybrał.
Katana zabłysło w świetle słonecznym. W momencie kiedy ostrze wbiło się w klatkę piersiową czarnoksiężnika, ciało przyjaciela, rozcięte na pół, upadło bezwładnie na ziemię.
- Więc taka jest twoja decyzja. – z ust maga wyciekła krew, atak nie przerwał jednak złowieszczego uśmiechu. Nim zdążył zniknąć, Tsukichi wydobył z siebie ostatni wrzask złości.
Nie czuł już nic, jakby wszystko z niego wyparowało, nie był to jednak wymarzony spokój. Spokojnym krokiem obszedł ciało przyjaciela, następnie się obrócił.
- Bałeś się, prawda? – rzekł beznamiętnie. Zwłoki czarnoksiężnika nie raczyły mu jednak odpowiedzieć.
¤
- Dopóki jedna ze stron nie zwycięży, nikt nie zazna spokoju. – powiedział sam do siebie, opuszczając Różaną Wieżę. Był jednym z nich. Ruszył nową ścieżką. Po drodze minął wygasłe ognisko. Ogień cudem nie zdążył strawić całego notatnika. Szeroki uśmiech patyczaka właśnie ogarniały niespokojne płomienie.
|
|
|