To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Retrospekcje - L&E, O&M czy jakby to nie brzmiało i wyglądało

Iskra - 16 Marzec 2017, 19:06
Temat postu: L&E, O&M czy jakby to nie brzmiało i wyglądało
Jako, że miała licencję na broń, wpuścili ją bez problemu, nie zawracając gitary o pierdoły w rodzaju zachowania na stanowisku, obsługi makiet i ładowania magazynka.
Jako, że miała traumę i ani plastiku, ani broni nie dotykała od 4 lat i 7 miesięcy, za wszystkie te pstre porady byłaby w duchu wdzięczna. Zabieranie broni małoletniej (samo)bójczyni naprawdę nie liczy się jako "użytkowanie".
Obecnie wybrała miejsce niemal na samym końcu, mając nadzieję, że odległość ukryje przed innymi amatorstwo i celność, która choć wiedziała jak używać muszki i szczerbinki, pozostawiała wiele do życzenia. Na stosunkowo małej strzelnicy jak ta nie dało się do końca ukryć przed innymi, skoro stanowiska nie były porozdzielane ani szybami, ani nawet pleksi, a w myśl zasady kooperacji spełniały jedynie solidne zasady BHP. Tak więc od starszego mężczyzny po prawej dzieliła ją tylko drewniana rama i mur milczenia, który sama wybudowała. Jeśli przyjmiemy, że cokolwiek przez nauszniki i huk można było usłyszeć.
Miejsce robocze było takie samo dla każdego: surowa belka tkwiła na całej długości niewysokiego, cementowego sufitu, na wysokości pasa przeciętnego człowieka biegł szeroki blat roboczy obejmujący większość piwnicy. Podzielono go na siedem stanowisk i przedzielono niskim przepierzeniem, dając wystarczająco miejsca nawet potencjalnie masywnemu mężczyźnie. Ramoneskę i torbę pozostawiła w szatni przy wejściu, a po załatwieniu formalności odebrała magazynki, piekielnie niewygodne nauszniki i okulary ochronne.

Spacer po pylącym betonie za plecami strzelców - było ich niewielu, zaledwie troje, taki urok tej piwnicznej, jeszcze legalnej strzelnicy - przywoływał wspomnienia. Średniej jakości i niekoniecznie pochlebne, ale zawsze były to daaawne wspomnienia, z ojcem w tle i anemicznym sygnalizowaniem nastoletniego buntu. Skoro prowadziła już wojnę z matką, brak jej było energii na jakiś bardziej wybujały manifest rebelii odpowiedniej do wieku, co Anton Markovski chętnie wykorzystywał, uzasadniając rozwagą córki wycieczki na strzelnicę czy żagle. Oboje uciekali z domu jak tylko się dało, fizycznie czy choćby psychicznie.
Ruda poprawiła długi kucyk i starannie nałożyła ochraniacze. Następne były wzmacniane rękawiczki bez palców, zaciągnięte na długie rękawy ciemnozielonego T-shirtu. Już na wstępie zaczęła żałować i zostawionej kurtki, i założenia szortów, nawet jeśli pod nimi miała też grubsze, ciemne rajstopy. Po kilku minutach stania w boksie była tego faktu pewna. Jedyna nadzieja, że zaraz zacznie się rozgrzewać. Na przykład gniewem, bo myśląc nawet bardzo optymistycznie, nie przypuszczała żeby przypomniała sobie wszystko za jednym zarazem. A jak wiemy, cierpliwość nie jest jedną z jej i tak niewielu cnót.
Spojrzała na Walthera P99, milcząco oskarżającego ją z blatu stanowiska. Pamiętała jak go odbezpieczyć, jak prze- i za-ładować, pamiętała, że ma 16 nabojów w jednym magazynku - wszystko co streścił jej Duma w krótkim, intensywnym, dziewięćdziesięciosekundowym miniwykładzie.
Nie sprawiło to, by bała się broni palnej mniej niż przedtem. Nawet jeśli była konieczna.

Anonymous - 20 Marzec 2017, 22:44

Kobieta ubrana na czarno weszła bez kłopotów. Wszyscy ją znali na strzelnicy, nie pytali o pozwolenia, słuchawki ochronne, wiedzieli z jakiej broni strzela i o której przychodzi. Była stałym gościem więc reszta stałych bywalców ją znała.
Kobieta stanęła na jakimś wolnym stanowisku. właściwie nigdy nie zwracała uwagi gdzie stoi, nie miała ulubionego miejsca. Strzelać mogła wszędzie, nie tłumaczyła braków w swych umiejętnościach przez złe stanowisko. Denerwowały ją wywody idiotów, którzy musieli stać ja jednym stanowisku, bo inaczej nie trafiali. Skoro ktoś nie potrafi strzelać, to nie powinien się za to zabierać.
Rudowłosa piękność związała włosy w kucyk na karku, założyła na uszy duże słuchawki podłączone do telefonu i włączyła sobie muzykę. W słuchawkach rozległy się pierwsze takty melodii delikatnie zagłuszające odgłosy strzałów.
Leila wyciągnęła broń i naładowała ją ślepakami. Jej szybkość zdradzała wieloletnie doświadczenie w obsłudze broni, z czym nigdy się nie kryła. Nie lubiła mężczyzn, którzy uważali, że zdobyli monopol na strzelanie, a przecież kobiety są równie dobre.
Niektóre...
Zauważyła w boksie obok siebie dziewczynę, która nie zachowuje się za pewnie.
Czyżby pierwszy raz?
Leila przyglądała się drugiemu rudzielcowi stojąc z naładowaną bronią w dłoni, powoli odkładając ją na stanowisko. Wyglądała, jakby zastanawiała się, czy ruszyć z pomocą nieznajomej.. W końcu westchnęła głęboko i podeszła do kobiety.
W czarnych, masywnych obcasach wyglądała na dużo wyższą niż w rzeczywistości, przez co trochę przerastała rudowłosą.
-Nie módl się tak, to nie kościół.
Leila poprawiła kosmyk loków, który wymknął się z gumki i sięgnęła po broń, którą wybrała dziewczyna. Spokojnie podniosła ją i obróciła w dłoni spoglądając na dziewczynę z odrobiną współczucia w oczach.
-Wiesz w ogóle jak się tego używa?
Nie chciała być wredna, znaczy nie miała takiego zamiaru.
Jednak wyszło jak zawsze...

Iskra - 22 Marzec 2017, 15:51

Un, trzeba postawić cel, dla którego przywlekłaś tu swój suchy tyłek, choć na sam widok broni w filmie staje ci serce. Deux, musisz przekonać samą siebie, że następnym razem... że może nie być następnego razu, jeśli nie nauczysz się korzystać ze zdobycznej spluwy. Szanuj szansę. Tertio... jakaś biuściasta panna właśnie przerwała ci ciąg przyczynowo-skutkowy. Brzydko.
Eva wróciła z krainy fantazji i zlustrowała pobieżnie wzdychającego z politowaniem intruza. Intruzkę. Well. Słowotwórstwo.
Skórę, skórę widzę! I słuchawki na uszach, chociaż rozmawia z drugą osobą. Śmieszki śmieszkami, ale ruda naprawdę miała nadzieję, że posiedzi sobie tutaj, pomedytuje nad celowością użytku broni, która w Krainie Luster i tak może okazać się bezużyteczna i dojdzie do takiego lub innego wniosku. Jak zawsze. A nie, że będzie nagabywana przez swoje lustrzane, choć ostrzejsze, seksowne odbicie, jakby proszące się o kontynuację pyskówki albo chłodną odprawę.
Wybrała coś pomiędzy.
Bién, dla niektórych strzelnica może być świątynią. A dla niektórych – stwierdziła głośniej, ze względu na huk pojedynczych wystrzałów, i z uśmieszkiem, drgnięciem kącika ust łudząco przypominającym ten Margaery Tyrell z serialu – to tylko kolejna wielkopańska zabawa.
Gdyby się starała, nie znalazłaby osoby o tak zbliżonej fizjonomii. Drobne twarze i jaskrawozielone oczy – tutaj bardziej okrągłe, pociągnięte tylko tuszem do rzęs, u kobiety w kształcie migdałów. Przez jedną chwilę krew odpłynęła rudej z twarzy i piegi odcinały się na jej twarzy i szyi jeszcze bardziej niż zwykle. Spojrzała ponownie, niepewna, czy wzrok nie płata jej figli. I tylko ryży odcień znacząco je różnił: złocistorude versus rudoczerwone. Bliższą lustrację młodej kobiety przerwał ruch z jej strony, spokojne sięgnięcie sobie po Walthera, prywatnego, swoją drogą.
Markovski błyskawicznie wyciągnęła rękę i tak samo błyskawicznie odsunęła broń po blacie, do drugiej dłoni, poza zasięg tamtej. Na usta aż cisnęło się „moja zabawka!”.
Uniosła spojrzenie ku kobiecie, a na uszminkowanych wargach znów zaigrał półuśmiech, irytację przeistaczając w sarkazm.
‒ Cześć, a ja jestem Eva, też miło Cię poznać! ‒ Przewróciła oczami, w sposób zupełnie nieprzystający damie. Cóż, jej ubiór też pozostawiał dziś wiele do życzenia. Z conversami na czele. ‒ Wiem, jak się używa, ale nie jestem w tym za dobra – stwierdziła po prostu, po trosze pewnie dlatego, że ludzie spodziewają się usprawiedliwień i maskowania ułomności. ‒ Choć, jak sądzę, strzelnica to całkiem niezłe miejsce wobec takiego stanu rzeczy.
Broń swojego entuzjazmu przed sceptycyzmem innych? Albo może po prostu bądź o krok do przodu.

Anonymous - 23 Marzec 2017, 00:20

Strzelnica jako świątynia zagubionych dusz? Cóż może gdyby tak postawić zamiast tarczy i manekina zwykłego człowieka to by coś dało, jednak po co z namaszczeniem ciągnąć za spust, skoro i tak nie odbierze się życia tym ruchem. Chyba, że było się psychopatą, który na sam dźwięk wystrzału miał mokro w majtkach.
Przyjrzała się dziewczynie i poczuła się, jakby spojrzała w lustro z przed paru lat. No dobrze, przed parunastu, set lat. Dziewczyna o delikatnej twarzy i zielonych oczach. Czy ona kiedyś też wyglądała tak uroczo? Jednak nigdy nie miała tylu piegów na twarzy i szyi. Może już się starzała, skoro porównuje się do kogoś innego, przecież nie postarzała się ani o dzień od paru porządnych lat.
Nie miała czym się martwić.
Zauważyła reakcję dziewczyny, kiedy chciała chwycić za broń. Cóż widocznie ktoś bardzo nie chciał dostać od niej porady. Skoro tak dziewczynka stawiała sprawę, to Leila nie miała wyjścia. W końcu nie wypadało rzucać się na pomoc komuś, kto tego nie chce. A skoro nie chce pomocy, to znaczy, że jej nie potrzebuje.
Leila odsunęła się o krok podnosząc brwi i zaciskając usta w wymuszonym uśmiechu.
-No dobrze.
Zrobiła krótką przerwę i założyła ręce na piersiach.
-To strzelaj. Możesz się modlić gdzie chcesz, ale tutaj ludzie szanują sobie czas i stanie w kolejce nieraz.
Mówiła z wyższością niczym nauczyciel, który mógł wytknąć błąd nielubianemu uczniowi. Spokojnie cofnęła się te parę kroków do swojego boksu i podniosła broń. Przeładowała i strzeliła trzy razy prawie raz za razem. Wszystkie trzy trafiły w środek tarczy.
Lunatyczka spojrzała na dziewczynę obok, jakby chciała rzucić jej wyzwanie. Zastanawiała się w głębi dusz, by jej przypadkowa bliźniaczka trafi chodź raz w tarczę. Czy pokaże, że potrafi chociaż trochę posługiwać się bronią.

Iskra - 2 Kwiecień 2017, 01:04

Otóż to, nie ma co wchodzić z butami gdzieś, gdzie cię nie chcą. Nauczyła się tego już dawno - szkoda, że na innych ludziach, którzy zniszczyli jedną z fundamentalnych cech rudej: serdeczność - i uczyniła częścią swojej życiowej filozofii, bo takie podejście ograniczało przy okazji zakres odpowiedzialności za innych. A odpowiedzialność ponoszona za młodszą siostrzyczkę była już dla Evy wystarczającym obciążeniem.
Z wewnętrzną ulgą przyjęła zluzowanie ze strony nieznajomej, choć ciężko nazwać "odpuszczeniem" postawę, która wyglądać miała tylko i wyłącznie na politowanie w kierunku młodszej kobiety. Że druga dziewczyna była od niej starsza, dało się zauważyć już przy pierwszych oględzinach: w tym jak się nosiła, ale przede wszystkim w jaki sposób się zachowywała - tylko ludzie uznający się za bardziej kompetentnych lub doświadczonych potrafią zachowywać się tak obcesowo w stosunku do innych. Nonszalancja tamtej tylko potwierdzała tezę. O ile od razu dało się zobaczyć, że dziewczę obok jest starsze i obyte z bronią - jak ona strzelała! pozostawało tylko odgapiać postawę ciała. - to Markovski zaczęła się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem przygłupie albo może płytkie niczym bród na trakcie do Rivendell.
‒ Tak, totalnie cię rozumiem ‒ pokiwała z atencją głową, wymownie spoglądając na kilka pustych stanowisk. Gdy tu dziś wchodziła, była czwarta.
Okej, rozumiała, że jej dzikie metafory nie każdemu przypadną do gustu, rozpoznawanie sarkazmu na przestrzeni ostatnich lat wydawało się być zanikającym reliktem, a większość bystrych dyskusji prowadziła sama ze sobą, tudzież z Anceu, ale czy tak trudno jest odpowiedzieć na zadawane pytania? Albo odpowiedzieć grzecznością na grzeczność? Westchnęła. Jeszcze chwila i zacznie gderać na ten nowoczesny, bezmyślnie pędzący przed siebie świat, podczas gdy za jej czasów było zupełnie inaczej..
W trakcie bezwiednie sięgnęła po Walthera, wciąż skupiona raczej na tym co reprezentuje sobą nieznajoma niż na fakcie, że rzucono jej wyzwanie w obszarze, którego niemal nie znała. Z teorią była obyta świetnie, to praktyka dosyć kulała. Pierwszy strzał nastąpił dobre dwadzieścia sekund po tym, jak wybrzmiały tamte trzy z broni starszej dziewczyny. Jakby w odwecie totalnie olała prowokację. Zatopiona w myślach - czego bezwzględnie nie powinna robić - uniosła ręce, przeładowała frontalnie i płynnie strzeliła, w ostatniej chwili dopiero puszczając zamek, dotąd pozostający w palcach po wyprostowaniu tylko jednej z rąk. W sumie najbardziej pasujące jej przeładowanie - idealne w chwilach kompletnego emergency, tak jak uczyli ją ojciec i monsieur Gorsky.
Gdy spojrzała na tarczę, zobaczyła przebitą dyszkę, odrobinę przesuniętą na górną linię. Drgnęła i spojrzała jeszcze raz. Strzeliła z odruchu, tak jak i przeładowała śrubą. Normalnie jak pies Pawłowa.
Złożyła się do strzału kolejne razy, ale żaden z pięciu następnych pocisków nie sięgnął bliżej niż 8. Troszeczkę - czyli przy obecnym humorze prawie wcale - pocieszające było, że nie miała sporego rozstrzału i wszystkie trafiały w makietę w mniej więcej trzycentymetrowej, pionowej linii.
Fuknęła z irytacją. Że też bezmyślność czasem się do czegoś przydawała.

Anonymous - 7 Kwiecień 2017, 17:33

Leila słyszała zarówno niechęć, jak i ironię w głosie nowopoznanej. Sama chętnie sprzedała by jej kulkę w tył głowy, taką z dużego kalibru by rozwalić całą jej główkę. Jednak miała tylko cholerne ślepaki i zakaz wnoszenia własnej broni, od kiedy przestrzeliła gościowi nogę z 10 cm odległości. Ale zasługiwał, bo zaczął obrażać jej płeć.
Tym razem postanowiła się wyżyć na tarczy. Miała całe dwa magazynki więc problemu nie będzie.
Leila nie lubiła ironii, chodź sama ciągle grała i często jej używała nie lubiła jej. Ludzie powinni posługiwać się prostym, nieskomplikowanym językiem bez zbędnych niedomówień frazesów i tym podobnych utrudnień językowych. Jeśli ktoś się spyta czemu, to było proste, ponieważ ludzki gatunek nie jest skomplikowany.
Przez chwilę przyglądała się dziewczynie ciekawa, czy ta chwyci za broń, czy jednak wymięknie. Ale kobieta chwyciła za broń i chociaż rozkojarzona jednak strzeliła, nawet trafiła w tarczę i trzeba przyznać nie było tak źle jak się ruda spodziewała. Jednak nie miała zamiaru podzielić się swoimi przemyśleniami i radami co do pozycji dziewczyny.
Cóż skoro ta nie potrzebowała rady, to jej nie dostanie. Lunatyczka zwiększyła głośność muzyki w słuchawkach i zatopiła się w ulubionych dźwiękach. Spokojnie strzelała bez mrugnięcia oka. Robiąc coraz większą dziurę na środku tarczy.

Iskra - 25 Kwiecień 2017, 18:43

Gdyby tylko ruda wiedziała, jaką nienawistną niechęcią pała co niej nieznajoma... to by się jej w twarz prosto roześmiała. Kulkę w tył głowy. Rozkoszne. Gdyby tak wszystkie problemy pierwszego świata i problemy z własną głową można było rozstrzygnąć brutalną przemocą. Cóż. Może i można, ale co dalej? Ano tak, ciemność i potencjalna nicość dla większej części ludzkości. Ale jak mówią, kto nie potrafi używać siły argumentu, używa argumentu siły.
Hej, czy już zauważyłeś, Dumo, jak często twoje dziewczę walczy statystyką zawsze tak jak jej wygodnie?
Bransoletki brzęczały na nadgarstkach dziewczyny, obijały się o siebie, ale i dźwięk, i samo drżenie dłoni były niezauważalne dla zwyczajnego człowieka, nawet Iskra ledwo je dostrzegała. Nie była tylko pewna, czy skurcze są objawem frustracji, czy strachu, że znów trzyma klamkę w dłoniach. Blizna przy połowie lewej nerki chyba podświadomie zaczęła swędzieć, a ręce trzęsły się coraz bardziej.
A dodatkowo spojrzenia koleżanki od kościoła.
Gdy z powodu pyłu, kurzu czy uj wie czego w powietrzu kichnęła tak mocno i niespodziewanie, że wystrzelony w tym samym czasie pocisk niemal uderzył poza kulochwyt, westchnęła w duchu. A później zmarszczyła nos, westchnęła naprawdę i odwróciła się do otoczonego słodkimi i gwiżdżącymi dźwiękami dziewczęcia.
‒ Czy mogłabyś przestać się na mnie gapić, proszę?! ‒ wrzasnęła, bo notabene jedynie krzyk mógł się przebić i przez pogłos wystrzałów, i przez muzykę. ‒ Idzie mi już całkiem źle i bez tego!

Anonymous - 14 Sierpień 2017, 00:36

Wzięła głęboki wdech. Chłód pistoletu w dłoni działał na nią uspokajająco za każdym razem. Uwielbiała moment wystrzału, zapach prochu, huk strzałów. Kochała to wszystko, niczym muzykę ukochanego wykonawcy, melodię ptaków czy też słowa od kochanej osoby. Tak więc uspokoiła się, nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi jakiemuś dzieciakowi. Było by to wręcz dziecięce zachowanie z jej strony.Tak więc przy wyjątkowo głośnej muzyce ledwie usłyszała jak ta do niej woła. Zdjęła słuchawki i zapytała z nieudawanym zdziwieniem.
-Mówiłaś coś?
Lunatyczka prędzej założyła by się, że dziewczyna strzela udając, że tarcza to jej głowa, niż ta się do niej odezwie w najbliższym czasie 2000 lat. Widziała, że jej towarzyszka jest zdenerwowana. Odchyliła się trochę i spojrzała na jej tarczę lekko się uśmiechając.
-Całkiem dobrze, widać, że ktoś cię uczył.
Leila zamknęła się odwracając głowę w kierunku swojej młodszej podobizny i czekając aż ta znowu się obrazi, że się wtrąca albo wytłumaczy czy faktycznie ją wołała czy to było tylko przesłyszenie spowodowane nadmiernym hałasem. Przecież nie były same i ktoś inny mógł się odezwać a dźwięki muzyki zrobiły swoje zniekształcając słowa w akompaniamencie wystrzałów.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group