Karty Postaci - Historia Rose
Anonymous - 4 Kwiecień 2017, 19:46 Temat postu: Historia Rose Dawno, dawno temu...a nie, to nie ta bajka! Więc może zacznę od nowa? Spocznij sobie tutaj drogi czytelniku, na fotelu koło kominka, nie...nie tam, tam spocznę ja, Ty usiądź u mych stóp i posłuchaj co mam Ci do przekazania. Każdy zapewne wie jak powstają dzieci, w końcu nie jesteśmy tymi maluczkimi prawda? No ale, skoro tak bardzo chcecie, więc usiądźcie, posłuchajcie, za wszelkie uszczerbki na zdrowiu i życiu nie odpowiadam. Recept na środki uspakajające niestety nie wypisuję. A teraz, teraz skup się i posłuchaj.
Zima, mroźna i niebezpieczna w tych czasach zbierała swoje żniwa w postaci trupów, przemarzniętych do szpiku kości. Mężczyzna pukający do drzwi ogromnego pałacyku dygotał z Zimna. Przemoczony i przemarznięty. Służba w biegu zaczęła przygotowywać ciepłe okrycia dla przybysza na polecenie gospodarza. Siwy, starszy mężczyzna w sile wieku kroczył dumnie przed siebie od strony drzwi wejściowych podpierając się na lasce.
- Szybko przybyłeś Ojcze.
Odezwał się wysoki mężczyzna o jasnej karnacji i ciemnych oczach. Jego rogi były niemal jak poroże jelenia. Starzec skinął głową bez słowa siadając w salonie, gdzie oczekiwała go już ciężarna córka. Na jej widok tylko skinął głową przechodząc obok, nie witając się, nie zwracając nań żadnej uwagi. Zasiadł wygodnie odkładając laskę. W tym czasie służba zaczęła krzątać się ogarniając pospiesznie przemoczone odzienie, oraz dając ciepłą strawę.
- Syn?
Zapytał starzec spoglądając na córkę z nadzieją, jednak gdy ta zaprzeczyła zerwał się na równe nogi podchodząc do niej.
- Jesteś niezdatna do wydania na świat syna naszej rodzinie?! Przedłuż linię rodu albo stracisz wszelkie względy!
Fuknął wściekły uderzając ją w twarz. Jego sroga mina nie wróżyła niczego dobrego. Miał oczekiwania względem córki, więc liczył też na to, że wypełni obowiązki. Kobieta dotknęła policzka drżącą dłonią, nie powiedziała nic, tylko posłusznie skuliła się w sobie i ucałowała wierzch dłoni Ojca. W milczeniu usiadła popijając wieczorną herbatę, którą służba w milczeniu przyniosła do salonu.
- Zostanę do rozwiązania. Matka przyjedzie za kilka dni.
Odezwał się po dłuższej chwili milczenia. Opatulony kocem wpatrywał się w ogień kominka bacznie obserwując grające iskierki w kominku. Jego myśli błądziły, przyszłość jego córki była zachwiana a On musiał upewnić się, czy dziewczyna w końcu dopełni obowiązku. Starszy mężczyzna upił brandy oblizując usta by po chwili przenieść wzrok na córkę.
- Jak dacie jej na imię?
Zapytał a jego wzrok był mimo to nadal pusty.
- Rose
Minęło pięć lat, na świecie pojawiła się nie tylko Rose, która była na swój wiek śliczną i mądrą dziewczynką, ale również chłopiec. Upragniony syn i wnuk Donovanów. Niestety starzec, tolerował tylko wnuka, wnuczka była zawsze odtrącana. Odrzucona, niechciana. Chociaż nie miała miłości Ojca i dziadka, miała za to miłość matki. Kobieta dawała jej wszystko czego tylko potrzebowała. Rose, dorastała w bogactwie i przepychu. Prywatne lekcje manier, etyki. Wszystko tak, by stała się chlubą i dumą rodziców. Ojciec, który tak bardzo stronił od dziecka, stawał się coraz bardziej bliższy dziewczynce jak i ona jemu. Z biegiem czasu oboje z matką dziewczynki sprawili jej kuca. Szczęśliwa rogata bestyjka, mogła ujeżdżać go każdego dnia. Szczęśliwe dzieciństwo, toczyło się jeszcze przez kilka lat, w których w raz z bratem, którego kochała nad życie brnęła nie tylko w psotach ale i żartach. To jeden drugiemu podbierał owoce, to podkładał żaby w sypialni prosto do łóżka. Psot i zabaw nie było końca. Rose cieszyła się z każdego dnia, każdej minuty dzieciństwa. Uczynna i pilna uczennica, szybko pojmowała to, co przekazywano jej przez osoby uczone. Grę na Harfie, czy tańca nie musiała długo się uczyć, mówiono, że ma wrodzony talent. Dniami przesiadywała w sali balowej ucząc się gry na harfie, śpiewu czy tańca. Czasem również manier i etyki. Jednak najczęściej spędzała tam czas z bratem, bawiąc się z nim wspólnie. Posiadali nawet wymyśloną przyjaciółkę, z którą umawiali się co wieczór w szopie za posiadłością. Oczywiście szli tam, każdego wieczora, by od tak, dla zabawy postraszyć siebie wzajemnie i inne dzieciaki z posiadłości. Dzieci służby przeważnie unikali ich uważając, że są niebezpieczni czy też chorzy.
Rose, kończąc szesnaście lat stała się pełną wdzięku i uroku osobistego dziewczyną. Dumna i pewna siebie była chlubą Ojca i matki. Choć wiedziała, i znała sposoby by wymknąć się niespostrzeżenie to zawsze po powrocie matka ją przyłapywała. Dzięki swemu podejściu, zawsze się jej upiekło, nie to co z Ojcem. Mężczyzna wściekły nie raz prawił jej morały, o tym ileż to mężczyzn czyha za murami pałacu, na takie łatwe kąski, jednak ona nie słuchała. Dzięki mocom, jakie posiadała mogła zatrzymać czas. Robiła to nie raz i nie dwa. Wygłupiając się, a zarazem bawiąc swoją mocą. Wiedziała jak to działa, jednak im częściej tym była bardziej zmęczona i wycieńczona. Musiała ograniczyć swoje wygłupy i żarty. Wszystko działo się tak szybko. Czas upływał nieznośnie, a Rose stawała się coraz bardziej dumna i pewna siebie. Moce jakie posiadała sprawiły, że czuła się pewna siebie, nie musiała nikogo o nic prosić. Chciała coś przesunąć? Nic prostszego! Wystarczyło chwila wysiłku i już miała ustawione meble gdzie chciała. Jednak los nie jest tak piękny jakby się chciało. Pewnej nocy wracając do domu, nie spodziewała się tego co tam zastanie. Ojciec, ewidentnie kłócił się z matką. A potem, ona wybiegła. Wtedy widziała ją ostatni raz. Co się stało? Nie wiedziała nie była w stanie się dowiedzieć, wszystko zniknęło tak nagle jak się pojawiło. Była sama zdana na siebie. Ojciec i brat byli jedynymi mężczyznami w domu, którzy stawiali jej warunki. Musiała się podporządkować. Lata mijały, w swoje dwudzieste pierwsze urodziny dowiedziała się, że jej matka odeszła od rodziny do innego. Nie zabrała jej ani brata, pozostawiła ich u boku Ojca. To on spełniał opiekę nad nimi. Jednak jakby tego było mało, nakazał Rose wybór przyszłego małżonka. Jak mawiał, przedłużenie rodu męża i zapewnienie rodzinie bytu to podstawa. Jednak ona nadal się wzbraniała przed tym, wymyślając przeróżne wymówki. Adoratorów było na pęczki, jednak co się dziwić? Urodę miała, figurę również. A Ojciec? Ojciec cieszył się zacierając łapska. Jednak Rose, to Rose, miała nie jednego Asa w rękawie. W końcu życie nie zawsze musi być usłane tak jak ktoś tego żąda prawda? Bycie sobą, tego oczekiwała Rose, tego pragnęła od przyszłego partnera, którego nie szukała. A który spędzał sen z powiek jej ojca.
|
|
|